41. I want you to love me

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Będę wdzięczna za kilka komentarzy, kochani x
• • •

Louis uśmiechał się szeroko, patrząc na Stylesa, który pływał w morzu, mając na sobie tęczowe kąpielówki. To był ich czwarty dzień na Malcie i wszystko było po prostu idealnie. Harry nie siedział ciągle z telefonem czy laptopem, nie wychodził na kilka długich godzin, a w zamian spędzali razem niemal całe dnie.

Traktował pobyt tu jak wakacje, chociaż to wcale nie były wakacje. Od teraz tutaj mieszkali, to było ich miejsce na ziemi. Nikt tutaj ich nie znał, nie robił zdjęć czy nie prosił o takowe. Byli tu zwykłymi ludźmi, którzy zmęczeni byli dużymi miastami.

— Dołączysz jeszcze dzisiaj czy mam czekać na księżniczkę do jutra? — zapytał głośno Harry, aby ten go usłyszał.

— Księżniczka chciała się opalić! — odpowiedział ze śmiechem.

— W wodzie pójdzie ci to znacznie szybciej.

— Tak uważasz? — spytał, na co ten kiwnął energicznie głową.

Louis zaraz wstał i pobiegł do wody, szybko podpływając do starszego, którego objął nogami w pasie, a rękami za szyją, a ten złączył ich usta w pocałunku. Nie mogło być lepiej.

— Czemu wyglądasz tak dobrze w samych kąpielówkach? — westchnął loczek, układając dłonie na jego tyłku. — Jak ja mam trzymać rączki przy sobie?

— Dlaczego masz się hamować? — zaśmiał się, pociągając lekko za jego włosy.

— Ktoś nas oskarży o publiczne czułości — parsknął.

— Naprawdę mnie to nie obchodzi, w końcu spędzamy dobrze czas — uśmiechnął się szeroko, całując go zaraz w czoło.

Styles kazał mu nabrać powietrza, a gdy obaj to zrobili, zanurzyli się pod wodą, łącząc po chwili swoje usta w pocałunku. Obaj czuli się jak zakochani nastolatkowie i nic nie mogło zniszczyć im tego szczęścia, jakie właśnie dzielili. Nic ani nikt.

Na plaży spędzili jeszcze jakąś godzinę, a później zgłodnieli, więc wrócili do domku, gdzie wspólnie zrobili spaghetti. Harry naprawdę się cieszył, że młodszy się tak nie smucił ani nie denerwował. Obiecał sobie, że już nie postawi pracy na pierwszym miejscu, a jeśli... jeśli firma upadnie, to upadnie, tak? To tylko lata ciężkiej pracy.

Wieczorem siedzieli na łóżku w sypialni, jedząc chrupki serowe. Już naprawiono prąd na piętrze, więc aktualnie były oświecone dwie lampki po obu stronach łóżka. Obaj się troszkę nudzili, więc robili sobie głupie zdjęcia, a jedno, gdzie trzymali się za dłonie, wstawili na instastory.

— Zaśpiewasz mi coś? — mruknął Styles, kładąc głowę na jego brzuszku.

— Co byś chciał?

— Coś od Taylor Swift? Lubię ją — uśmiechnął się.

— Lubisz jej muzykę czy jej osobę? — dopytał.

— To i to... poznałem ją trzy lata temu, super kobieta — oznajmił, całując go delikatnie. — Zaśpiewaj Lover.

— Nie wiem, czy znam słowa — uśmiechnął się, wplątując dłonie w jego loczki. — Głównie słucham Reputation.

— Spróbuj, pomogę ci ze słowami — zapewnił, ponownie całując jego skórę.

We could leave the Christmas lights up 'til January, this is our home, we make the rules...

Our place — poprawił go delikatnie, na co Louis się uśmiechnął.

And there's a dazzling haze, a mysterious way about you, dear — przymknął oczy, napawając się chwilą, w której dostawał buziaki w brzuszek. — Have I known you twenty seconds or twenty years?

Can I go where you go? — Harry dołączył do niego, uśmiechając się szeroko. Piosenka była cudowna i słowa wyrażały tak ogromną miłość, że nie mógł sobie odpuścić. — Can we always be this close forever and ever? And ah, take me out, and take me home. You're my, my, my, my... lover.

Ladies and gentlemen, will you please stand? — pomylił się i ominął jedną zwrotkę, ale starszy nie zamierzał go poprawiać, bo był za bardzo oczarowany jego głosem. — With every guitar string scar on my hand, I take this magnetic force of a man to be my... lover — przeciągnął, mierzwiąc jego włosy.

My heart's been borrowed and yours has been blue, all's well that ends well to end up with you, swear to be overdramatic and true to my lover.

And you'll save all your dirtiest jokes for me — zaśmiał się pod koniec, bo Harry na pewno miał jakieś kiepskie, może brudne, żarty w rękawie — and at every table, I'll save you a seat... lover!

— Nie ma nic lepszego od wspólnego śpiewania — stwierdził Styles, podnosząc się, aby go pocałować.

— Tak myślisz? — wymruczał, obejmując go za szyją. — Jest kilka rzeczy, które temu dorównują, nie uważasz?

— Mogę ci zademonstrować, o czym myślę... jeśli chcesz.

— Zrób to.

Louis opadł na poduszki, gdy ten pociągnął go za kostki, a następnie zaczął całować jego uda, które tak bardzo uwielbiał i naprawdę uważał je za idealne. Po chwili zostawił malinkę po wewnętrznej stronie jednego z jego ud i uśmiechnął się jak szaleniec, co rozbawiło L.

— Czasami jesteś przerażający — stwierdził, rozsuwając nogi, a następnie objął go w talii i przyciągnął do siebie.

— Ale i słodki, racja? — wydął dolną wargę, przesuwając dłońmi po jego ciele.

— Czasami ci się zdarza — kiwnął głową, odchylając głowę do tyłu, a Harry odczytując jego aluzję, zniżył się i zaczął całować jego szyję, po chwili lekko się na niej zasysając czy podgryzając. — Pojedźmy jutro na wycieczkę, zwiedźmy Maltę.

— W porządku, tak zrobimy — odpowiedział, całując go jeszcze.

~*~

Louis podśpiewywał sobie pod nosem jakąś piosenkę, nie umiejąc przypomnieć sobie wykonawcy, ale nie było to takie ważne, gdy był pod prysznicem. Woda spływała po jego ciele, pozbywając się piany po żelu. Myślał o tym, że teraz żył na stałe w tym miejscu, w tym domku, który miał tak ciepły i kolorowy wystrój. Nie martwił się już artykułami, zdjęciami papsów... po prostu to go już nie dotyczyło. Owszem, sprawa z firmą była jeszcze głośna, ale ludzie nie wiedzieli, gdzie znajdował się Harry, więc teraz nie wiedziano, czego się doczepić, aby rozsiać plotkę.

Usłyszał, jak szklane drzwi się rozsuwają, więc odwrócił głowę w lewo i spojrzał kątem oka na Stylesa. Uśmiechnął się, gdy poczuł jego dłonie na swoich biodrach, a następnie usta na karku.

— Wybacz, nie mogłem się opanować — parsknął, przysuwając młodszego do siebie.

— Zrozumiałe, kiciusiu — uśmiechnął się, opierając dłońmi o kafelki. — Możesz mnie obdarować czułościami.

— Zasłużyłeś? — spytał, zsuwając dłonie na jego tyłek i zacisnął na nim palce. — Kusiłeś mnie rankiem... chyba nie zasłużyłeś.

— Nie podobało ci się? — odwrócił głowę, aby na niego spojrzeć.

— Podobało... aż za bardzo — mruknął, składając buziaka na jego policzku.

— Więc dlaczego narzekasz, głupolu? — parsknął, cofając się delikatnie, aby dosunąć się do jego bioder. — A teraz... podoba ci się?

— Znowu kusisz, aby mnie podniecić i nic z tym nie zrobić? — uśmiechnął się, przesuwając dłoń na jego penisa, aby zacząć przesuwać palcami po jego główce, na co Louis westchnął i odchylił głowę do tyłu. — Dobrze?

— Bardzo dobrze — potwierdził.

— Jak dobrze? — dopytywał.

— Byłoby wspaniale, gdybyś mnie tutaj kochał.

— Kochał? — zwrócił uwagę na to słowo, bo hej, nie gadali o kochaniu się od czasu, w którym byli w hotelu. Może dla kogoś innego było to zwyczajne, ale nie dla niego.

— Chcę, żebyś mnie kochał... — wymamrotał niepewnie Tomlinson. Właściwie nie wiedział, czemu to powiedział, ponieważ mógł powiedzieć, aby go pieprzył, ale... on chciał być kochany i to przez Harry'ego. Chciał miłości.

Styles złączył ich usta w delikatnym pocałunku, który ten zaraz odwzajemnił i trwał on naprawdę długo, ale nie przeszkadzało im to. Ich rozmowa miała drugie podłoże i właśnie w tym momencie o tym myśleli, a jednak nie odważyli się, aby powiedzieć coś więcej.

Louis przyłożył policzek i dłonie do kafelkowej ściany, gdy Harry wsuwał w niego palce i rozciągał, robiąc to oczywiście bardzo powoli i delikatnie. Następnie zastąpił palce swoim kutasem, ale przed tym odwrócił młodszego w swoją stronę i uniósł, trzymając dłonie na jego tyłku. Przypierał go do ściany, wykonując powolne, ale dokładne ruchy biodrami, a w zamian otrzymywał ciche jęki czy westchnienia.

Obaj byli gdzieś w innej galaktyce, ich umysły owładnięte miłością. Czy jeden kochał drugiego? Czy to w ogóle było możliwe, aby się pokochali po kilku miesiącach i to właściwie z przerwami?

Czas stanął w miejscu, gdy Harry czuł, jak blisko spełnienia był i w chwili uniesienia wymruczał do Louisa dwa najpiękniejsze słowa, jakie ten mógł usłyszeć. Młodszy momentalnie uchylił usta, patrząc w jego szmaragdowe oczy, a jego głos ciągle krążył po jego głowie.

— Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro