9. Do you want Harry to fuck you?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry prowadził w ciszy, a na tylnych siedzeniach jego samochodu siedział Louis z Zaynem. Musiał wpłacić kaucję, aby ich wypuszczono i był zły. Ale nie zły, bo wydał kilkaset dolców, po prostu... Był zły, że miał uczucia, które utrudniały mu życie.

— Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś — wymamrotał po kilku minutach. — Po co?

— Ponieważ się o to prosił — odparł Tomlinson.

— Powiedzieć do policjanta nożyce, gdy prosił was o papiery? — uniósł brwi, spoglądając na niego w lusterku.

— To prosta gra, wygraliśmy — uśmiechnął się, a Harry natychmiast odwrócił wzrok, skupiając się jedynie na drodze.

— Możesz po prostu jechać szybciej? Chcemy znaleźć się już w domu — wtrącił Zayn; wciąż był niezadowolony z tego, że to właśnie Styles aka Wielki Bohater wyciągnął ich z aresztu.

Loczek chciał wywrócił oczami, bo kurwa, był zmęczony jak cholera, leciał tu specjalnie z Los, kurwa, Angeles, marnował godziny, jakie mógł przeznaczyć na sen, a ten nie mógł okazać odrobiny wdzięczności?

— Czekajcie... — zmarszczył brwi, gdy już zaparkował przy ich bloku mieszkalnym. — Jak to możliwe, że musiałem wpłacić kaucję?

— Nie studiowaliśmy prawa, wybacz — mruknął Louis, wzruszając ramionami.

— Znam prawa — odwrócił się w ich stronę. — Jakim cudem nie mieliście kilku stów?

— Oh... więc to dosyć-

— Po prostu nie mieliśmy — przerwał mu Zayn, nie chcąc gadać o tej sprawie. W końcu czemu Harry się tak interesował?

— Nie macie już tych stu tysięcy, racja? — parsknął, spoglądając na Louisa, bo wiedział, że to od niego prędzej usłyszy prawdę. — Przejebaliście wszystko, huh?

— To nie tak, po prostu... — westchnął, przecierając twarz dłonią. — Tak, przejebaliśmy, ale nie na byle co!

— Macie za co żyć? — spytał.

— Nie twój interes — warknął Zayn, opuszczając jego samochód, a następnie obszedł go, aby otworzyć drzwi od strony swojego ukochanego.

— Hej, chcę wam tylko pomóc! — obruszył się Harry, wysiadając, bo on wcale nie chciał jeszcze kończyć rozmowy. — Możemy kontynuować układ...

— I żyć w trójkącie, huh? — parsknął brunet, zaciskając dłoń na talii Tomlinsona.

— Tydzień i znikam z waszego życia... i tak miałem zamiar się przeprowadzić — wzruszył ramionami.

— Harry, nie musisz-

— Dam wam milion dolarów za tydzień.

— Jakie jest twoje ale? — spytał Zayn. Nie wierzył w to, że tak po prostu chciał jadać posiłki z szatynem.

— Będę mógł całować Louisa, jeśli będę miał jego zgodę — odparł.

— To szaleństwo — skomentował najmłodszy. — Nie chcesz dać nam, obcym osobom, tak po prostu miliona! To w chuj pieniędzy, Harreh...

— A Louis ma chłopaka — dodał z uśmiechem.

Harry przygryzł dolną wargę, lustrując ich wzrokiem. Nie liczył od razu na zgodę, ale... przecież potrzebowali pieniędzy, więc dlaczego ciągle mieli opory?

— Dobra, nie zgadzacie się — po kilku długich chwilach ciszy pokiwał głową. — Louis, usuń mój numer i nigdy więcej nie dzwoń. Nie jestem adwokatem, nie będę wyciągać was z pudła ani płacić za wasze rachunki. Dawałem wam szansę, ale skoro jej nie chcecie, w porządku. Miłego życia wam obu.

— Harry... — zaczął cicho Tomlinson, jednak przerwał, czując, jak palce Zayna zacisnęły się na jego talii. — Przepraszam.

— Nie masz za co przepraszać, usuń mój numer, wracam do LA i nie zamierzam przylatywać na wasze wezwanie — miał poważną minę i to nieco przerażało najmłodszego, bo przecież zazwyczaj był miły, uśmiechnięty i uprzejmy.

— W porząsiu — Malik kiwnął głową. — Dzięki za wyciągnięcie z aresztu, a teraz możesz wracać, jak mówiłeś.

Harry uniósł dumnie głowę i uśmiechnął się w niegrzeczny sposób, po czym wsiadł do samochodu. Może troszeczkę bolało, ale w końcu nie miał żadnych uczuć do Louisa, więc nie mógł przeżywać. Przynajmniej zachowa milion w kieszeni, nic wielkiego.

— Usuwaj jego numer — mruknął Zayn, gdy wchodzili już do swojego mieszkania.

— Już — westchnął, odblokowując telefon, a następnie faktycznie usunął jego numer, w końcu Styles nie życzył sobie żadnych telefonów od niego. — Zadowolony, kotku?

— Leci na ciebie — mruknął, przyszpilając swojego ukochanego do ściany, a następnie zaczął składać pocałunki na jego szyi. — A ty?

— Ja? Co ja? — spytał, odchylając głowę do tyłu.

— Lecisz na niego, kochanie? — spytał, podnosząc go i układając dłonie na jego tyłku. — Podoba ci się ten dziany koleś?

— Podoba mi się Zayn, nie kasa tamtego gościa — westchnął, rozpinając guziki od koszuli starszego.

— Chciałbyś spędzić z nim tydzień za milion dolców? — dopytywał, łącząc ich usta w pocałunku, tym samym nie dał nawet szansy odpowiedzieć Louisowi. — Chciałbyś, aby cię całował i dotykał? — postawił go na podłodze i upadł na kolana, aby zsunąć jego spodnie i przy okazji bokserki. — Chcesz, aby robił to? — składał ścieżkę pocałunków na jego udzie aż do miejsca intymnego.

— O Boże, Zayn — mruknął, opierając się o ścianę.

— Chcesz, aby Harry cię pieprzył? — uniósł brew.

— Nie chcę — pokręcił głową, a wtedy został odwrócony w stronę ściany.

— Chcesz, abym ja to zrobił?

— Zrób to — poprosił, przygryzając dolną wargę z podekscytowania. Tak, jeszcze niedawno byli na siebie obrażeni, ale w końcu kłótnie zdarzały się w związkach, racja?

— Oh, zrobię to, kochanie — zapewnił Zayn.

• • •
Przepraszam, że taki krótki, ale nie mam ostatnio siły do takich rzeczy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro