▲▼ ROZDZIAŁ 13 ▼▲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

△▽ NARRATOR ▽△

   Wszędzie panował chaos, demony były rozwścieczone.

   - Jesteśmy już tak blisko! Dlaczego wciąż nie możemy się stąd wydostać!?

   - Potrzebujemy więcej energii Panie! Najlepiej, gdyby sami otworzyli portal.

   Spojrzał na swego podwładnego z zaciekawieniem.

   - Sami powiadasz? - Na jego ustach pojawił się złowieszczy uśmiech. - Szykujcie się. Niebawem znów będziemy wolni!

△▽ APRIL ▽△

   Siedziałam wraz z Mabel i jej przyjaciółkami w pokoju, śmiejąc się i obgadując chłopaków. Jak to dziewczyny. Żałowałam tylko, że nie ma z nami Summer; polubiły by się.

   Do pokoju wszedł Dipper, a my momentalnie zamilkłyśmy wpatrując się w niego. Zabrał coś ze swojego łóżka i wyszedł tak szybko jak się pojawił, w ogóle nie zwracając na nas uwagi.

   - Hej Mabel, czy mi się zdaje, czy twój brat nagle jakoś... Wyprzystojniał? - Spytała Cuksa, a ja wraz z Grendą prychnęłyśmy śmiechem. Bliźniaczka chłopaka była zszokowana tym, co powiedziała jej przyjaciółka, po czym uśmiechnęła się.

   - Wybacz Cuksa, ale Dipper jest już zajęty - popatrzyła na mnie, a ja niezbyt wiedziałam o co jej chodzi.

   - Co? Przez kogo? - W jej głosie było słychać nutkę rozczarowania.

   - Wiesz, czuje jakąś miętę przez rumianek do April.

   - Co? To nie prawda - poczułam jak się rumienię - nie słuchaj jej, my się znamy ledwo parę dni.

   - Ale ty i tak mu się podobasz.

   - Daj spokój. Jest po prostu dla mnie miły, to wszystko.

   - Jasne, jasne. Zobaczymy.

   Potem przez cały czas padały żarty w stronę mnie i jej brata, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Najchętniej zapadłabym się wtedy pod ziemię.

   - Szukałem cię - podniosłam głowę znad kubka, żeby spojrzeć na chłopaka.

   - Mnie? Po co?

   - Ford wygonił mnie i kazał zająć się czymś innym, niż myśleniem o nadchodzącej zagładzie. Sądzę, że miał już dość słuchania mojego marudzenia - uśmiechnął się.

   - Więc? - Także się do niego uśmiechnęłam.

   - Pomyślałem, że może moglibyśmy iść na spacer.

   - Jasne, chodźmy.

   Łaziliśmy bez celu po lesie. Opowiadałam mu o tym, jak pierwszy raz spotkałam Billa i jak potem pomagał mi w różnych sprawach.

   - Nie mogę uwierzyć, że jesteś w stanie z nim wytrzymać - zaśmiał się. - Mnie działa na nerwy.

   - Widziałam. Ostatnio o mało go nie zabiłeś.

   - To było trochę głupie z mojej strony.

   - Tylko troszeczkę - uśmiechnęłam się.

   Na naszej drodze nagle pojawił się stary, rozwalony budynek, który kiedyś był chyba czymś w rodzaju kościółka.

   - Coś ci pokażę, chodź - chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.

   Weszliśmy do środka. Wewnątrz też wszystko było zniszczone.

   - Ostrożnie, bo spadniemy na dół - powiedział, wciąż trzymając mnie za rękę.

   Na środku podłogi była ogromna dziura. Nachyliłam się lekko, chcąc zobaczyć co tam jest, ale niczego nie dostrzegłam.

   - Na dole jest kopalnia. Parę lat temu, kiedy byliśmy tu z siostrą szukać Nabokiego, który swoją drogą został porwany przez dinozaura...

   - Dinozaura? - Przerwałam mu. - Żartujesz sobie?

   - Nie. Tam są ich dziesiątki.

   - Nie wierzę ci.

   - Chcesz się przekonać? - Spojrzał na mnie, a ja przytaknęłam.

   Dipper, nie wiem skąd wytrzasnął linę, i jeden jej koniec przywiązał do drzewa.

   - Schodzimy. Zejdę pierwszy, jak będziesz spadać, złapię cię.

   Kiwnęłam głową i grzecznie zaczekałam, aż chłopak stanie na ziemi. Pomachał do mnie świecącą się latarką, co było sygnałem, że teraz moja kolej, by zejść w nieprzeniknioną głębię. Powoli zsuwałam się po linie. Obyło się bez żadnych kłopotów i po chwili stałam obok niego. Złapał mnie za rękę, twierdząc, że w ten sposób się nie zgubię, i zaczął iść przed siebie.

   - Dipper, ja mam nadzieję, że my stąd wyjdziemy.

   - Nie ufasz mi? - Zatrzymał się i obrócił do mnie.

   - Niczego takiego nie powiedziałam. Chcę wiedzieć, czy się tu nie zgubimy.

   - Spokojnie, wiem jak stąd wyjść. Nie masz się o co martwić.

   Po chwili znaleźliśmy się w ogromnej sali. Kiedy się rozejrzałam, zrozumiałam, że miał rację mówiąc o dinozaurach. Na prawdę tu są. Oblane złotą żywicą i trwające w wiecznym śnie. Piękne.

   - Mówiłem? - Uśmiechnął się zwycięsko.

   - No dobrze, zwracam honor. Są piękne. Ale nie dokończyłeś tego, o czym opowiadałeś mi wcześniej.

   - No tak. Szlak z czerwonej nici doprowadził nas aż tutaj. Zeszliśmy na dół i odkryliśmy to. To i jeszcze jedną rzecz. Jeden się wydostał. Żywica musiała się rozpuścić i lata teraz po tych kopalniach.

   - Co? A ty nas tu zaciągłeś?

   - Nie bój się. Nic nam nie grozi, jego gniazdo jest dalej, spokojnie.

   - Może lepiej już stąd chodźmy. Wizja tego, że mogę zostać zjedzona przez przerośniętą jaszczurkę jakoś nie napawa mnie radością.

   Zaśmiał się cicho.

   - Jeśli chcesz. Wracamy.

   Tym razem to ja wspinałam się pierwsza. Jednak ćwiczenia z panią od w-f'u nie poszły na marne - zaśmiałam się w myślach. Następnie pomogłam wejść chłopakowi na górę. Gdy go wciągałam, straciłam równowagę i poleciałam na ziemię, a on razem ze mną.

   - Wybacz.

   - Jasne, nic się nie stało - wstał, a następnie pomógł mnie się podnieść.

   Stwierdziliśmy, że mamy jeszcze sporo czasu, więc nie wracaliśmy narazie do chaty. Podziwialiśmy zachód słońca, siedząc na wzgórzu z widokiem na dziwne klify.

△▽ BILL ▽△

   Rozebraliśmy portal do połowy. Tak będzie bezpieczniej i może uda nam się zapobiec katastrofie. Choć ja nie jestem co do tego tak bardzo przekonany. Wydaje mi się, że to po prostu musi się wydarzyć, bez względu na to, co zrobimy. Jedyne czego się właściwie tak na prawdę boję, to tego, że mogę nie dotrzymać obietnicy złożonej April. Póki co, to jest moim największym zmartwieniem. Z niezrozumiałych dla mnie powodów, bardzo nie chcę zostawiać jej samej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro