꧁048꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tony: Stepheeeeen, znowu zostawiłeś swoje ciało i sobie poszedłeś? *tyka Stephena po twarzy*

Tony: Nudzi mi się, weź na mnie ponarzekaj czy coś, tęsknię za tym.

Tony: No Steph, ej, Vincent… no rusz się Strange.

*Chwilę później*

Tony: … Wróciłeś już? *rozkłada się na jego nogach wzdychając* Mówiłem serio, zacznij na mnie znowu narzekać, bo jesteś za cicho.

Tony: Stary, umarłeś tam? *znowu tyka go po twarzy*

Stephen: Tony, byłem tutaj cały czas. Starałem się medytować, a ty jak zwykle chwili ciszy nie wytrzymasz.

Tony: Nareszcie narzekanie wróciło! Nie zostawiaj mnie samego, bo zaczynam bredzić.

Stephen: Ty bredzisz nawet wtedy, gdy jesteś ze mną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro