20. Exposure & vulnerability

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Louis! - Krzyknął Harry, wchodząc do mieszkania Louisa i Liama. Naprawdę powinni się nauczyć zamykać drzwi, wspomni to później. Harry zauważył stare pudełka po pizzy na ladzie kuchennej i przewrócił oczami. Czy oni nie wiedzą jak się sprząta? - Lewis, gdzie jesteś?!

Harry był podekscytowany. Cóż, tak bardzo jak można być podekscytowanym nowymi światełkami ledowymi i nowymi planami na swoje urodziny, które były dokładnie za tydzień. I nie powinien tego wiedzieć, ale dom bractwa wyprawiał mu imprezę, po tym jak wróci od Anne. Niall nie potrafił utrzymać sekretu, wystarczyło że Harry na niego spojrzał i Niall zdradził mu wszystko. Przypomnienie dnia: Nie mówić nic Niallowi. Harry przeszedł przez salon, minął pokój Liama, wiedział że Liam i Zayn wyszli, dlatego on przyszedł. Od czasu ich kłótni, która miała miejsce kilka tygodni temu, chodzili obok siebie na paluszkach i Harry uznał, że dość dziecinnego zachowania. Miał zamiar naprawić wszystko i to oznaczało zainstalowanie ledowych światełek w jego pokoju i pieprzenie go, ponieważ dlaczego kurwa nie? Pieprzenie załatwiało wszystko. Cóż, przynajmniej w ich wypadku, a on chciał żeby znowu byli 'normalni'.

Zakrył swoje oczy, rzucając pudełko na podłogę. Jego dłonie były przyklejone do jego wybałuszonych oczu. Jego szczęka praktycznie uderzyła o podłogę. - Kurwa, przepraszam. - Zignorował delikatne łaskotanie w swoim żołądku, ponieważ właśnie wszedł na obciągającego sobie Louisa. Nie żeby tego nie widział, ale to innego, kiedy nie powinno się tego widzieć. Prywatność i w ogóle.

- Harry? - Głos Louisa był piskliwy, sprawił że Harry się wzdrygnął.

- Tak?

- Proszę, wyjdź na dwie sekundy. - Racja. Tak, ale kiedy próbował wyjść jego stopy go zatrzymały. Było tak jak w podstawówce, gdy zakopał się w błocie i póki ktoś mu nie pomógł nie mógł, nie był w stanie wyjść. - Harry, proszę, wyjdź.

- Tak. Racja. Cholera, przepraszam, ja tylko.... przepraszam - jąkał się, w końcu wkopując pudełko do pokoju i zamykając drzwi. Dobra, umm? Co?

Czy to właśnie się wydarzyło?

Jęknął głośno, frustracja przepływała przez jego żyły. Dlaczego, Boże, dlaczego! Próbował zająć swoje myśli z dala od małych jęków przechodzących zza drzwi Louisa. Nie starał się być cichy. Jego palce bawiły się pierścionkami, jego oddech delikatnie przyspieszył. Nie był pewien czy to z powodu tego co właśnie się wydarzyło czy tego co obecnie się dzieje. W każdym razie musi wyjść albo się czymś zająć, ponieważ... tak. Odwrócił się tyłem do drzwi i wszedł do kuchni, biorąc pudełka po pizzy. Poważnie, ile oni tego jedli, tu było jakieś 6 opakowań i wyszedł na korytarz.

Uśmiechnął się do mijanych ludzi, żaden z nich nie zwrócił uwagę na liczbę pudełek w jego rękach. Doszedł do śmietnika i wrzucał każde pudełko po kolei, wykorzystując więcej czasu niż potrzebował. Z jakiegoś powodu nie chciał wracać. Czy będzie niezręcznie? Miał nadzieję, że nie, dlaczego miałoby być?

Praktycznie znają każdy skrawek swojego ciała. To nie jest do końca skandalicznie, gdyby to był Liam czy inny z chłopaków to inna historia. Cóż, widział innych naga w szatni i pod prysznicem... cóż kiedyś.

Kiedy otworzył ponownie drzwi, zauważył Louisa siedzącego na sofie i czytającego instrukcje założenia ledowych światełek. Marszczył przy tym brwi z konsternacji i wytykał delikatnie język. Słodkie.

Ewww, nie.

- Powinieneś przestać kupować rzeczy do mojego pokoju, wiesz? - Wymamrotał Louis, jego wzrok nie opuszczał instrukcji i Harry westchnął, ponieważ miał rację. - Dlaczego w ogóle to przyniosłeś?

- Umm? Spóźniony prezent świąteczny? - Skłamał i spojrzenie, które posłał mu Louis mówiło 'Tak pewnie'. Harry przewrócił oczami idąc do sofy i siadając obok Louisa. - Pijany zakup.

- Ale dlaczego do mojego pokoju? - Zapytał Louis.

- Kto powiedział, że są do twojego pokoju? Liam poprosił mnie żebym je przyniósł. - Ponownie skłamał, chociaż Louis tego nie kupił. Był tak okropnym kłamcą albo Louis był taki dobry w ich wykrywaniu. - Dobra, w porządku, ponieważ nie pieprzymy się w moim pokoju.

- Tak, dlaczego tak jest? - Louis w końcu uniósł wzrok, a Harry od razu spuścił wzrok, jego palce bawiły się jego pierścionkami. - Albo nie musisz mi mówić. - Przemyślał to Louis, widząc napięcie w ramionach Harry'ego.

- Naprawdę powinieneś zamykać swoje drzwi. Ktoś mógł cię okraść albo porwać, kiedy śpisz. - Wstał, wycierając dłonie o jeansy. Miał całe spocone ręce. Louis westchnął ciężko, kiwając głową i wracając do ustawiania światełek.

- To wina Liama, nie moja. Mam nadzieję, że byś mnie szukał, gdybym zaginął. - Louis próbował zażartować, ale Harry był zbyt zagłębiony w swoich myślach.

Był powód, przez który nie spał z ludźmi w swoim pokoju. Nie był on do końca wytłumaczalny, ale od czasu niego, nigdy nie był w stanie zasnąć z kimkolwiek w swoim pokoju. Albo generalnie w domu bractwa. Nazwijcie to traumą z dzieciństwa.

- Jestem popieprzony, Louis - wymamrotał, jego głos był ostrzejszy, niż tego chciał. Louis uniósł nagle wzrok na jego słowa, zbity z tropu, ale zacisnął wargi i pozostał cicho. - Wiele rzeczy wydarzyło się w przeszłości, mój ojciec, siostra, byłe dziewczyny, nawet były chłopak. Wszyscy mnie spierdolili, ani jedna część mojego dzieciństwa nie jest obarczona złym wspomnieniem. I ja nie... nie mogę, mój pokój jest jedyną rzeczą, której nie mogę i nie...

- Hej, jest w porządku. Nie musisz mi niczego wyjaśniać, rozumiem. Wszyscy mamy swoją przeszłość, twoja jest po prostu troszeczkę bardziej popieprzona niż innych. Nie wiem co twój ojciec czy byli ci zrobili, ale jestem przekonany, że masz swoje powody. - Louis wstał i podszedł do Harry'ego, jego dłonie delikatnie się trzęsły, a jego oczy się zamknęły. Było tak aż dłonie Louisa znalazły się na jego twarzy, wtedy zdał sobie sprawę z tego, że szatyn stał przed nim.

- Są rzeczy, które zrobiłem z powodu Eliego i są rzeczy, które ty zrobiłeś z ich powodów i to całkowicie w porządku. Nie mam nic przeciwko, by używać mojego pokoju jako lochu do seksu - obydwoje zachichotali. - A ty zdecydowanie nie jesteś mi winien żadnych wyjaśnień.

- Po prostu nie chcę brzmieć nieuczciwie, ponieważ jestem dziwny, jestem naprawdę dziwną osobą - mamrotał, sprawiając że Louis się uśmiechnął. - I nie chcę żebyś sądził, że jestem dziwną osobą.

- Harry już myślę, że jesteś dziwną osobą. To, że nie uprawiasz seksu w swoim pokoju tego nie zmieni.

- Uważasz, że jestem dziwny? - Jego dziwny trząsł się i wydawał się być obcy, nawet sam nie mógł go rozpoznać.

- Oczywiście, że tak. Kto wystawia swój język przed jedzeniem? - Harry zachichotał poprzez łzy. Louis starł je swoim kciukiem. - Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko to mam prezent do ustawienia, a ty masz czas, aby odetchnąć i zebrać się w sobie.

- Tak, w porządku - wymamrotał Harry cicho sam do siebie, kiedy Louis zabrał swoje dłonie z jego twarzy i udał się w kierunku sofy. Wolną dłonią wskazał miejsce obok siebie, co Harry uczynił. Jego oddech faktycznie spowolnił.

- Więc z weselszych spraw, w przyszłym tygodniu są twoje urodziny, jakieś plany? - Zapytał Louis, próbując zmniejszyć napięcie. Harry uśmiechnął się, doceniając jego wysiłku. Jest głównie wdzięczny za to, że Louis nigdy nie zmusza go do odpowiedzi i wie jak kogoś rozweselić i chociaż rozmowa o domu nie do końca kieruje myśli Harry'ego w inną stronę, to na pewno te myśli są bardziej pozytywne.

- Pojadę do domu na dzień czy dwa, zobaczę się ze swoją rodziną. Będzie zabawnie. - Harry uśmiechnął się na myśl o zobaczeniu swoich zwietrząt. - Mama i Robin mieszkają na farmie, więc mamy wielki 'tylny ogród'. Powrót tam zawsze jest szalony. - Czarny ogier pojawił się w jego umyśle. Lśniąca, czarna sierść i jego wspaniała postawa. - Wspominałem, że mam konia? - Louis pokręcił głową, patrząc na Harry'ego z czułym uśmiechem. Takim, który Harry zdecydował się ignorować.

- Nazywa się Achilles. Jest wspaniały i naprawdę szybki. Kiedy tylko tam jadę to codziennie na nim jeżdżę. Sądzę, że za mną tęskni, ale nie mogę być pewien. Moje koty za mną tęsknią, szczególnie Lily. Mama mówi, że zawsze miauczy przed moimi drzwiami i chce spać w moim łóżku. Kocham koty - wymamrotał Harry. Szczęście przepływało przez jego ciało, a jego białe zęby lśniły.

- Masz wspaniałe uda jeźdźcy i nigdy mnie nie ujeżdżałeś, Curly, co za strata - zażartował Louis, sprawiając że Harry zachichotał. Wpatrywał się w swoje dłonie, które znajdowały się na udach. - Masz inne koty? Albo inne zwierzęta?

- Mam trzy koty, Lily, Guzzler i Dusty. - Jego uśmiech nigdy nie opuścił jego twarzy. - Mam też królika i cztery rybki. Królik nazywa się Rosie, a rybki to Freddie, Brian, Roger i John.

- Cała zgraja? Wow. - Louis zachichotał, światełka zostały zapomniane, nie stracili nawet dwóch sekund na ustawianie ich. - I to wszystko, żadnych zaskakujących psów albo świnek morskich?

- Nie, mama ma alergię na psy, chociaż bardzo chciałbym mieć psa, może owczarka walijskiego, są słodkie. - Louis skinął głową w zgodzie. - Ponadto to odkąd Gemma wyjechała to kupowali mi zwierzęta na lewo i prawo, pomyślałby, że kiedyś się zatrzymają.

- Tak? Od jak dawna masz swoje zwierzęta? - Harry westchnął, w końcu unosząc wzrok. Jego oczy od razu spotkały się z tymi Louisa. Brunet zignorował rumieniec na jego policzkach, jednak nie odwrócił wzroku.

- Cóż, swoje pierwsze zwierzę dostałem, kiedy miałem 7 lat. Był to kot, który nazywał się Socks, ponieważ jej stopy były białe, ale tak była cała czarna. Umarła 3 lata temu, kiedy miałem 19 lat, ale była moim pierwszym zwierzęciem. Potem 5 lat temu dostałem swoje rybki. - Harry polizał swoje wargi. - Potem rok temu dostałem Lily, Achillesa 2 lata temu, a Guzzler i Dusty jakieś 8 lat.

- Więc Lily to jeszcze maluch? - Zapytał Louis, sprawiając że Harry wyjął z kieszeni swój telefon i pokazał mu zdjęcia, na którym znajduje się on i Lily. Leżała na jego ramieniu, mrucząc głośno do aparatu.

- Jest taka słodka. I taka malutka, aww - zagruchał Louis nad telefonem. Harry uśmiechnął się szeroko, kiedy wzrok Louisa był skupiony na Lily. - Mogę ją poznać?

- Chcesz poznać mojego kota? - Zapytał Harry. Oczy Louisa świeciły dziecięcym szczęściem.

- Chcę poznać każde twoje zwierzę. - Brunet zmrużył oczy na szatyna.

- Chcesz ją ukraść, prawda? Wrobisz mnie, żebym cię zaprosił, a potem ją porwiesz i uciekniesz do Nowej Zelandii. - Harry próbował być poważny, ale kiedy zauważył uśmiech Louisa, wybuchł śmiechem.

- Odkryłeś cały mój plan w dwie sekundy, naprawdę jestem aż tak przewidywalny? - Louis udał płacz i wydął wargi.

- Tak. - Uśmiech Louisa zblakł. Spojrzał w dół na uda Harry'ego, nim położył na nich swoje nogi. Dłonie od razu przyszpiliły go do boku.

- Czy teraz też byłem przewidywalny? - Louis uśmiechnął się, kiedy Harry przełknął, unosząc swoje biodra do góry, kręcąc głową 'nie'. Szatyn pochylił się do przodu, łącząc razem ich nosy. - A teraz? - Wyszeptał Louis, przyciągając swoje wargi do Harry'ego, biorąc go z zaskoczenia. Nie oczekując tego na początku było wolno, jakby odkrywali co się tam znajduje, ale szybko stało się to bardziej gorące aż żołądek Harry'ego wrzał.

- Lou, proszę - jęknął Harry przy jego wargach, próbując się odsunąć od uścisku Louisa, ale ten jedynie się wzmocnił. Harry mógł zobaczyć jak jego niebieskie oczy ciemnieją i coś było w nim... z tym że kontrolował pocałunek, jego dłonie, sposób w jakim kręcił biodrami. Tak kontrolowane, ale dające tak wiele i jednocześnie zbyt mało.

- Ufasz mi? - Wyszeptał Louis, opierając swoje czoło o to Harry'ego. Same słowa sprawiły, że serce Harry'ego przyspieszyło rytm, jego dłonie zaczęły się pocić ze zdenerwowania zamiast z podekscytowania.

- Całym swoim życiem? Nie - odpowiedział szczerze Harry, ponieważ nie znał Louisa. Znał jedynie kilka faktów z jego życia, ale nie znał prawdziwego Louisa. A Harry nie uważał, że Louis by się zanim poświęcił.

- Ufasz mi w łóżku? - Zapytał i nie. Harry wiedział do czego to zmierza. On nie może. A może jednak?

- Nie jestem na dole, nie mogę pozwolić na to żebyś mnie pieprzył - głos Harry'ego się trząsł i jakby Louis to zauważył i zabrał swoje dłonie z uścisku, kładąc je na twarzy bruneta. Kciukami przejechał po jego policzkach. Harry instynktownie objął Louisa w talii, przyciągając go bliżej.

- Nie, nie zrobię tego. Wiem, że nie możesz i to szanuję - jego głos zawahał się i wziął głęboki oddech. - Czy kiedykolwiek pozwolisz mi... zjechać na dół? - Brwi Harry'ego zmarszczyły się.

- Wiele razy to robiłeś, nie rozumiem... - I nagle oczy Harry'ego się rozszerzyły. Nigdy nikt go nie wylizywał, ale to nie będzie bolało, prawda? Nic złego się nie stanie, może to zrobić. Może. Tak. Nie. Boże.

- Jeśli nie chcesz tego robić to w porządku. - Louis odsunął swoje czoło od Harry'ego. Dłonie bruneta nigdy nie opuściły swojego miejsca, brwi szatyna były złączone na środku jego czoła. Troska była wypisana na jego twarzy. Harry wiedział, on wiedział, Louis nigdy by nie naciskał na Harry'ego, aby zrobił coś czego nie chciał.

Jednak czasami ciężko jest oddzielić wspomnienia od rzeczywistości. Czasami mógł zagubić się w przeszłości i nie odbierać chwili, które są mu dawane. Mógł również oddać zaufanie, które posiadał w nim Louis. Szatyn ufał mu w łóżku na wiele sposobów. Cholera, znali każdą sekretną rzecz, która ich nakręcała, ale to... bycie takim oddanym i zupełnie bezsilnym przed jedną osobą. Nie będzie kłamał, ta myśl go przerażała. Myśl o dominującym Louisie była gorąca, ale myśl o pasywnym Harrym była przerażająca.

- Zapomnij co powiedziałem, przepraszam, że z tym wyszedłem - powiedział Louis, odciągając Harry'ego od swoich przemyśleń. Brunet pokręcił głową, łapiąc szatyna. Louis opadł na przód, jakby nie oczekiwał tego, że Harry go przyciągnie. Jego dłoń wylądowała na klatce piersiowej Hary'ego, bez wątpienia był w stanie poczuć bicie jego serca.

- Nie... to nie to, ja... trochę się boję. - Oczy Louisa złagodniały, mały uśmiech pojawił się na jego wargach, kiedy zerknął na bruneta.

- Przestanę tak szybko jak mi powiesz, dobrze? - Harry skinął głową, pozwalając Louisowi zejść ze swoich kolan. Podążył za nim do pokoju szatyna, zapalając lampki. Kołdra była porozrzucana na łóżku, Louisa nie obchodziło posprzątanie tu.

- Po prostu powiedz stop i to zrobię, dobra? - Zapewnił go Louis, kiedy powoli pchnął Harry'ego na swoje łóżko, wspinając się na niego. Pocałował delikatnie jego wargi, upewniając się, by niczego nie przyspieszać.

Jego kolana zablokowały razem uda Harry'ego, powstrzymując go od poruszania się. Louis uśmiechnął się poprzez pocałunek, nim się odsunął, ściągając z Harry'ego koszulkę. Połowiczny uśmiech zagrał na jego wargach, kiedy pochylił się do przodu, składając małe pocałunki na jego klatce piersiowej, nim zwrócił swoją uwagę na jego sutki.

Powoli nerwy odpuszczały, pożądanie trafiło do jego systemu, sprawiając że bezmyślnie wysunął biodra do przodu. Louis uniósł wzrok przez swoje rzęsy, nim odpiął swój pasek, rzucając go przez pokój. Następne w ruch poszły jego jeansy i został jedynie w swoich bokserkach, które były opięte. Louis pochylił uśmiechnął się, pochylając do przodu, składając delikatne pocałunki na tkaninie. Jedna z jego dłoni znajdowała się na klatce piersiowej Harry'ego. Dłonie bruneta chwyciły za pościel, a jego oddech stał się nierówny.

- Obiecuję, że jesteś ze mną bezpieczny, dobrze? Po prostu powiedz stop i od razu przestanę. - Harry skinął głową na słowa Louisa, pozwalając im wsiąknąć w jego mózg. Gdyby tylko powiedział te słowa, może wszystko wyglądałoby inaczej.

Harry spojrzał w dół, widząc jak Louis patrzy ostrożnie na jego twarz, szukając cichego potwierdzenia. Sprawne palce szatyna pociągnęły za gumkę jego bokserek, ześlizgując je, powoli odsłaniając go na zimne powietrze w pokoju Louisa. Gęsia skórka pojawiła się na jego skórze, małe łaskotanie przebiegło przez jego skórę, kiedy Louis składał słodkie pocałunki na jego udach, prowadząc do jego penisa. Preejakulat już się wylewał.

- Będę cię ssał, dobra? - Harry jęknął na te słowa, ponieważ usta Louisa były tak obsceniczne. Słowa, które opuściły jego usta i sposób w jaki jego wargi objęły jego główkę, jak przejechał językiem, zbierając preejakulat.

Powoli zniżył swoją głowę po długości Harry'ego, a brunet był pod wrażeniem sceny mającej przed nim miejsce. Sposób w jakim jego penis całkowicie zniknął w ustach Louisa. Jego ciemne, wypełnione pożądanie oczy patrzyły się w niego, nigdy tak szybko nie był na skraju.

- Kurwa, Lou - jęknął Harry, wplątując swoje palce w miękkie włosy Louisa. Szatyn mruknął w odpowiedzi, przyjemność zalała całe jego ciało. Jego nogi napięły się na ramionach Louisa, kiedy powoli je uniósł i zgiął je w kolanach. Harry przygryzł wargę na scenę rozgrywającą się przed nim. Louis pomiędzy jego udami, unoszącym je bez wysiłku. Kurwa, to było gorące.

'Zamknij się i bądź cicho.'

Harry pokręcił głową na głos w swojej głowie i ponownie skupił się na Louisie, który powoli wyjął Harry'ego ze swoich ust, sprawiając że jęknął. Szatyn wspiął się na niego, pomiędzy jego nogami, opierając się na łokciach.

Ich wargi połączyły się w niechlujnym pocałunku. Harry mógł posmakować samego siebie na języku Louisa. Harry pozwolił przejąć szatynowi kontrolę nad pocałunkiem, wkładając swoją dolną wargę pomiędzy te jego. Jego zęby powoli zagryzły opuchnięty mięsień. Jego oddech się zatrząsł, pozwolił Louisowi się o siebie oprzeć, materiał jego bokserek na przeciw jego nagiej skóry.

- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - Harry uśmiechnął się. Louis się troszczył, troszeczkę, ale się troszczył i to było dla bruneta wystarczające, aby wiedział, że tego chce. Chce zamienić złe wspomnienia z Louisem. Z nikim innym.

- Tak. - Jego głos był nieśmiały i słaby. Louis skinął głową, przygryzając swoją wargę, nim rozkazał Harry'emu ustawić się w pozycji kolankowo-łokciowej. Harry na drżących nogach zrobił tak jak mu powiedziano, będąc tyłem do Louisa.

- Czuję się wyeksponowany - zachichotał, zakrywając swoje podenerwowanie. Louis uśmiechnął się w odpowiedzi, przebiegając dłonią po tyle jego uda, łaskocząc go, sprawiając że Harry przygryzł swoją wargę, aby powstrzymać się od śmiechu.

Czuł oddech Louisa na swoich plecach, tuż za jego dołeczkami nad pośladkami. Sprawiło to, że zadrżał. Dziura w jego brzuchu robiła się coraz cięższa z każdym pocałunkiem na jego tyle. Powiedzenie, że Louis był delikatny byłoby niedopowiedzeniem. To najbardziej delikatny Louis z jakim Harry miał kiedykolwiek do czynienia. Harry nic nie mógł na to poradzić, ale myślał, że to było inne.

Było powoli, cicho, nawet nie bolało i to go przerażało. To bardzo go przerażało. To było takie inne od ich normalnych pieprzeń. Cholera, Harry nawet pozwolił na to, by Louis go wylizał. Od lat nie miał nikogo w pobliżu swojego tyłka, nawet od czasu swojego byłego chłopaka. Harry wiedział wszystko o seksie analnym, jak komuś sprawić przyjemność, jak sprawić, by ktoś doszedł bez użycia rąk. Nie rozumiał jednak przyjemności. Jego były chłopak nie był delikatny ani się nie troszczył. Raczej się ze wszystkim spieszył, więc Harry nigdy tego nie chciał. Nie rozumiał jak ktoś mógł czuć przy tym przyjemność, ale teraz. Teraz był w końcu gotowy na to, by z kimś, z Louisem, podjąć ten następny krok.

Może dla Louisa to nie było wiele, ale dla Harry'ego to było wszystkim. Harry robi to Louisowi przez cały czas, ale nikt nigdy nie robi tego Harry'emu. Nie pozwala na to. To wydaje się być surrealistyczne, kiedy Louis złożył pocałunek na lewym pośladku Harry'ego. Delikatny i lekki jak piórko, brunet niemal go przegapił, przez myśli galopujące po jego głowie.

Odetchnął ciężko, relaksując swoje ciało, mając nadzieję, że cały ten strach był tylko w jego głowie. Zacisnął boleśnie oczy, kiedy wargi Louisa w końcu spotkały się z jego dziurką, składając na niej krótki i słodki pocałunek.

Dłoń Louisa sięgnęła po tą Harry'ego i kiedy w końcu się spotkały, brunet złapał ich palce. Mały uśmiech pojawił się na twarzach obydwu. Harry zignorował trzepotanie w swoim żołądku, nienawidził tego uczucia.

Louis delikatnie polizał obwód, aby przetestować jak Harry się z tym czuł. Chociaż nie mógł zobaczyć ze swojego miejsca jego twarzy to mógł sobie wyobrazić zbolały wyraz na jego twarzy, zagryzienie jego dolnej wargi i czerwony odcień jego policzków.

Urywane oddechy opuszczały wargi Harry'ego, kiedy język Louisa stał się bardziej ukierunkowany i szorstki, zaczynając dodawać przyjemność, nie przecinając przy tym jeszcze głębokości jego dziurki. I w porządku, to nie jest do końca nieprzyjemne. Nie jest wspaniałe, ale nie jest tak źle jak sobie wyobrażał. Ani trochę. Nieświadomie ścisnęli swoje dłonie w tym samym czasie, nieświadomi intymnego napięcia w pokoju.

Szczęka Harry'ego opadła, kiedy język Louisa w końcu przekroczył mięsień. Zatrzepotało mu w brzuchu, kiedy równie szybko język zniknął. Zajęczał na ten brak kontaktu, zamierzając się odwrócić, kiedy wolną dłonią jego plecy zostały popchnięte, a Harry zaprotestował.

Jego klatka piersiowa dotykała białej pościeli na łóżku Louisa. Jego policzek był przyciśnięty do materaca, a jego dłoń trzymała mocno dłoń szatyna. Jęknął na kontakt, kiedy Louis w końcu włożył w niego swój język. Jego jęki stały się jeszcze bardziej gorączkowe, kiedy jego ruchy były szybsze.

Harry przygryzł swoją wargę, wolną dłoń zacisnął na pościeli, jego knykcie były całe białe, kiedy próbował nasunąć się na twarz Louisa.

- Cholera - jęknął Harry, co zostało przytłumione przez pościel. Mógł poczuć uśmiech Louisa i Harry nic nie mógł na to poradzić, ale sam też się uśmiechnął.

Z każdą minutą jego policzki były coraz bardziej gorące. Delikatny pot zakrył jego czoło i zastanawiał się jak obscenicznie wyglądała ta cała sytuacja. Louis go wylizywał, a Harry wyglądał jak całkowity wrak. Wrażliwy i wyeksponowany przed Louisem, całkowicie poddany jego dotykowi.

To było tylko dla oczu Louisa. Tylko on mógł widzieć takiego Harry'ego, będąc takim cierpliwym i kurwa, to nie jest nic, kiedy to znaczyło dla niego wszystko. Bycie takim to wiele dla Harry'ego, Louis zapytał raz i był gotowy to dla niego zrobić i zrobił. Harry zdecydował zrobić się to z Louisem.

Oczywiście, że to było inne, miał tylko nadzieję, że to nic wielkiego. Jednak jest. To wielka sprawa. Uśmiechał się i jęczał, kiedy Louis pociągnął go ostro za palce. Uśmiechał się. I to nie był zwykły uśmieszek, tylko pełnoprawny uśmiech. Cholera.

Po prostu kurwa.

I to znajome budowanie napięcia w jego brzuchu. Jego policzki paliły, ponieważ Louis nie zajmował się nim dłużej niż 10 minut, a Harry był już tak blisko skończenia, czuł się ponownie jak prawiczek. Cały niewinny i nieświadomy powiązanych grzeszków, jego palce u stóp się skuliły, a jego ramiona się trzęsły.

- Lou. - Harry jęknął, jego głos był wysoki i szorstki i cóż to nigdy wcześniej się nie zdarzało. - Jestem blisko.

Louis nie odpowiedział, jego akcje stały się ukierunkowane, próbował go przybliżyć, sprawić by Harry głośno jęczał. Jego uda trzęsły się za nim, jego mięśnie się rozrywały od napięcia, które potrzebowało uwolnienia.

Harry nie musiał niczego mówić, nim dłoń Louisa objęła się wokół jego talii i wokół jego penisa. Jego kciuk przejechał po główce, zbierając preejakulat, nim użył go jako lubrykant, by wślizgnąć swoją dłoń po jego penisie. Z kilkoma ostrymi pociągnięciami Harry doszedł, nogi mu drżały, kiedy krzyczał imię Louisa.

Jego ciało opadło na łóżku, cała jego siła zniknęła i zrobiło mu się sucho w ustach. Louis przerzucił go, więc byli twarzą w twarz. Ich dłonie momentalnie się rozdzieliły, nim szatyn ponownie je złączył.

Pochylił się, składając pocałunek na przygryzionych, opuchniętych wargach Harry'ego, potrzebując kontaktu. Harry mógł posmakować samego siebie na końcu języka Louisa i jęknął. Swoją lewą dłoń włożył za gumkę bokserek joggerów Louis, pocierając go o bokserki i jedynie kilka minut później doszedł jęcząc w usta Harry'ego.

- Byłeś kurewsko obsceniczny - powiedział Louis, sprawiając że Harry przewrócił oczami. - Jestem poważny, to była najseksowniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem. Kurwa - jego czoło oparło się o to Harry'ego. - Podobało ci się?

- Bardzo. - Po uśmiechu Louisa, Harry wiedział, że szatyn zdawał sobie sprawę z tego jak szczery był. Louis wytknął usta jeszcze raz, nim zszedł z niego, pozbywając się swojej brudnej bielizny i przerzucając Harry'ego przez siebie.

- Jakieś plany na wieczór? - Zapytał Louis, również zarzucając na siebie koszulkę. Harry patrzył na tyłek Louisa, kiedy ten szukał jakiś czystych spodni.

- Nie, zgaduję, że tylko sen. - Harry wzruszył ramionami, zakładając swoją bieliznę i wychodząc z łóżka. Od razu tego pożałował, kiedy opadł z powrotem na łóżko, jego nogi za bardzo się trzęsły, nie był w stanie na nich ustać i to sprawiało, że Harry się zaśmiał.

- Co jest takie śmieszne, Curly? - Louis spojrzał przez swoje ramię na Harry'ego.

- Nie mogę chodzić. - Louis uśmiechnął się na to, szczęśliwy i dumny. Nim dołączył do Harry'ego również się śmiejąc.

- Połóż się, chcesz lody? Mam neapolitańskie i jeszcze ich nie jadłem, więc... - Harry kiwnął głową.

- Lodów nigdy nie odmawiam. - Z tym Louis wyszedł z pokoju, zostawiając Harry'ego samego. I tak, ma kłopoty.

- Smacznego.

Harry pokręcił głową, kiedy Louis dołączył do niego na łóżku, krzyżując swoje nogi i wręczając mu łyżeczkę. Harry patrzył jak Louis obejmuje swoimi ustami łyżkę i słuchał tego cokolwiek mógł.

Problem, którego nie zamierzał nawet przerwać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro