Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alessia ponownie utknęła we własnej podświadomości i nie mogła się wydostać. Śniła świadomie, zachowując kontrolę nad tym co się dzieje, lecz to nie miało znaczenia. Była zamknięta w ciemnej piwnicy, bez możliwości ucieczki.

Ojciec wepchnął ją do środka i zatrzasnął za nią drzwi. Zrobił to zaraz po powrocie z pracy, kiedy zobaczył, że nie zdążyła umyć naczyń. Nie zdążyła również zjeść obiadu, ale to się dla niego nie liczyło. Przynajmniej miał większą porcję dla siebie. Może nawet zostanie mu coś na jutro. W końcu Alessia zawsze dbała o to by przygotować po szkole wystarczająco obiadu dla siebie i dla ojca.

Teraz siedziała skulona na schodach, obejmując ciasno kolana i płacząc cicho ze strachu. Nie chciała by mężczyzna usłyszał jej szloch, choć burza prawdopodobnie zagłuszała wszystkie dźwięki. Gdyby jednak, nie daj Boże, do jego uszu dotarł nawet najcichszy dźwięk, przyszedłby tu z pasem. Była tego pewna. Dlatego za każdym razem, kiedy w jej gardle zbierał się szloch, gryzła się w przedramię by go zagłuszyć.

Była przerażona. Ktoś mógłby pomyśleć, że po tak długim czasie mogłaby przyzwyczaić się do spędzenia czasu w ciemności, ale to nie była prawda. Piwnica była wilgotna, pogrążona w całkowitym mroku, a do tego pachniała zgnilizną.

Z wyjątkiem momentów, w których niebo rozjaśniała błyskawica, Alessia nie widziała nawet własnych rąk. A i to źródło światła dostawało się do środka wyłącznie przez szpary w drzwiczkach prowadzących na ogród. Tych samych, przez które do środka dostawał się deszcz. Alessia nie miała co liczyć na ucieczkę przez nie, gdyż z zewnątrz zostały zabezpieczone grubym łańcuchem.

W dodatku wyobraźnia co chwilę podsyłała dziewczynie obrazy potworów, jakie mogą się czaić w mroku. Im była starsza, tym jej wizje stawały się bardziej przerażające i realistyczne. Alessia zacisnęła z całej siły oczy i wbiła paznokcie we własną skórę, kiedy przed jej oczami pojawiła się postać o skrzących oczach, a także przegniłej skórze. Oddychała coraz szybciej i płycej, aż w końcu krzyknęła kiedy poczuła wodę na kostce. Dokładnie w tej samej chwili pomieszczenie przez sekundę wypełniła jasność, a następnie rozległ się przerażający grzmot. Dziewczyna straciła na moment świadomość i spadła ze stopnia, na którym przycupnęła, lądując na zalanej podłodze.

~*~

Alessia wzięła głęboki wdech, otwierając z przerażeniem oczy.

- Jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi. To tylko zły sen - usłyszała łagodny, kobiecy głos.

Takie zapewnienia były jednak na nic. Alessia szybko oprzytomniała i pojęła, że wciąż znajdowała się w Asgardzie. Zaraz pewnie znowu czekają ją tortury. Przyjdzie Odyn razem ze swoimi strażnikami, zakują ją w kajdany, a później...

- Spokojnie - powtórzyła kobieta, na co Alessia wreszcie przeniosła na nią spanikowane spojrzenie.

Choć na jej twarzy można było dostrzec upływ czasu, była niewątpliwie piękna. Miała na imię Frigga, uświadomiła sobie po chwili Alessia. Była matką Thora i Lokiego, żoną Odyna, królową Asgardu. Wczoraj, albo kiedykolwiek to miało miejsce, już się spotkały. To ona wspierała ją, kiedy pomagała Thorowi pokonać mroczne elfy.

Alessia rozejrzała się po pomieszczeniu ponownie, zauważając, że nie znajdowała się w swojej celi. Ten pokój był ogromną, przestronną komnatą, ze złotymi ścianami i meblami. Po drugiej stronie można było dostrzec wyjście na balkon, a tam widok na Asgard.

Szybko zrozumiała również, że na jej dłoniach nie było kajdan. To zmusiło ją do uspokojenia własnych emocji. Uporała się z paniką, po czym ponownie przeniosła wzrok na Friggę.

- Co się stało? - zapytała z trudem. Jej głos przypominał trzeszczące drzwi.

Kobieta natychmiast zauważyła jej dyskomfort i podała pucharek ze stolika. Alessia przyjęła go niepewnie, i przystawiła do twarzy. Ciecz była przezroczysta, a w dodatku pozbawiona zapachu, więc raczej na pewno nie próbowali jej otruć. No i jaki miałoby to sens po takim czasie? Z tą myślą, z ulgą wypiła zawartość do dna.

- Wygraliśmy, mroczne elfy zostały pokonane - powiedziała Frigga, na co Empatia skinęła głową, choć to wciąż nie tłumaczyło jej obecnego stanu. - Twoje ludzkie ciało nie zostało przyzwyczajone do takich skoków mocy. Byłaś wyczerpana i potrzebowałaś odpoczynku po walce.

- Ale dlaczego... Co ja tu robię?

- Po badaniach u uzdrawiaczy, Loki przyniósł cię tutaj, żebyś odpoczęła.

- Loki? - wtrąciła szybko Alessia, czując jak jej serce na moment zamiera. - Gdzie on jest? Wszystko z nim w porządku? Odyn nie zamknął go znowu, prawda?

Frigga posłała jej zainteresowany, aczkolwiek pełen uprzejmości uśmiech. Alessia poczuła jak czerwieni się z zażenowania. Nie miała jednak zamiaru tłumaczyć swoich pobudek. To ona przekonała go do walki, kiedy mógł z powodzeniem uciec daleko stąd. Czuła się w pewnym stopniu odpowiedzialna za jego los.

- Loki jest cały i zdrowy. Został ułaskawiony przez Odyna, który przywrócił mu również tytuł w ramach podzięki za jego pomoc w walce - wyjaśniła Frigga, po czym odchrząknęła. - Mamy sporo do omówienia, Alessio, córko Annegret.

Empatia jęknęła ze zgrozą.

- Nie, tylko nie to znowu - mruknęła, zakrywając twarz dłońmi. Była zmęczona. Czuła jak ciężar ostatnich miesięcy ponownie osiada na jej barkach, a serce zabolało z tęsknoty za domem. - Nie mam nic wspólnego z tą kobietą. Błagam, dajcie mi święty spokój. Nigdy jej nie spotkałam. Ja nie mam matki.

- Alessio...

- Nie, ja naprawdę nie mam matki. Nigdy nie miałam - oświadczyła, po czym spróbowała się podnieść z łóżka, lecz bezskutecznie. Zdołała jedynie usiąść i oprzeć się o zagłówek zanim zatrzymały ją zawroty głowy. - Odyn myśli, że co? Że ta wasza Annegret mnie wychowała? Że zmieniała mi pieluchy, czytała do snu, tuliła, kiedy miałam koszmary, opiekowała się mną gdy byłam chora i może jeszcze odprowadzała do szkoły? Że miałyśmy jakąś kiczowatą lodówkę, na której wieszała moje obrazki? Że popołudniami uczyła mnie magii a w weekendy wyjeżdżałyśmy na wspólne wycieczki?

Frigga przestała jej przerywać. Ze spokojem przyglądała się twarzy kobiety, na której pojawiły się łzy. Alessia rzadko zastanawiała się nad tym, że została wychowana bez matki, choć jako dziecko zdarzało jej się to częściej. Tęskniła za kobietą, która powinna się o nią troszczyć. Za kimś, kto miał zapewnić jej ochronę przed okrutnym ojcem. Kiedy przygarnął ją Fury, była po prostu szczęśliwa, że znalazła dom. Nie miała na co narzekać. A w dodatku miała Hill, a później Natashę, z którymi mogła porozmawiać o kobiecych sprawach. Czasami brakowało jej kogoś, kto spojrzałby na nią właśnie tak jak matka powinna patrzeć na swoje dziecko. Z miłością i dumą. Co więcej, nikt do końca nie rozumiał jej mocy. W końcu po prostu poddała się i nie próbowała ludziom tłumaczyć jak się czuje. Nikt nie mógł tego zrozumieć.

Teraz, kiedy postać matki Alessi wreszcie przestała być dla niej fikcyjnym wytworem wyobraźni, a stała się realną osobą, emocje z dzieciństwa ożyły, a nawet przybrały na sile. Choć miała na głowie tak wiele spraw i z całych sił próbowała nie dopuścić do siebie świadomości, że jej rodzicielka wciąż żyje, to teraz to wreszcie do niej dotarło. A ból związany z wiedzą, że została porzucona przez mamę, był znacznie inny niż wszystko co do tej pory znała. Ta kobieta gdzieś żyła swoim życiem, najprawdopodobniej całkowicie świadoma tego, że zostawiła swoją córkę w rękach potwora. Po prostu jej nie chciała.

A to Alessia została skazana na miesiące tortur i zamknięcia, tylko przez wzgląd na pokrewieństwo między nimi.

Czuła jak jej serce rozdziera się na miliony kawałeczków. Marzyła o tym by przytulić się do Fury'ego.

- Chcę wrócić do domu - oznajmiła po chwili ciszy, przyciągając nogi do własnej klatki piersiowej. Oparła na nich podbródek i spojrzała na Friggę przez łzy. - Proszę, pomóż mi wrócić do domu. Zrobię wszystko. Chcę tylko wrócić. Bła-agam - ostatnie słowo przerwał jej szloch, po którym po prostu zamknęła oczy i zaczęła płakać. Nie znalazła innego sposobu na wyzbycie się własnego smutku.

Po kilku dłużących się sekundach, Frigga przysiadła na łóżku obok niej i wciągnęła ją w swoje ramiona. Alessia nie miała nic przeciwko. Jakby bez udziału świadomości, oparła głowę o klatkę piersiową kobiety i pozwoliła by ta głaskała ją po włosach, uspokajającym gestem.

- Już dobrze, dziecko - szeptała cicho, łagodnie. - Nikt cię nie skrzywdzi. Nikomu na to nie pozwolę. Nie jesteś sama i już nigdy nie będziesz. Obiecuję. - powtarzała te krótkie zapewnienia co jakiś czas, lecz Alessia nie wierzyła w żadne z nich.

Dobrze wiedziała, że świat jest okrutnym miejscem, w którym wielu ludzi jeszcze będzie chciało ją skrzywdzić, a nawet zabić. Frigga, choćby nawet chciała ją chronić, to nic nie mogła zrobić. Były dla siebie kompletnie obce, a w dodatku mieszkały na innych planetach. Nie miało znaczenia, że przez krótką chwilę, Alessia pierwszy raz w życiu doświadczyła troski podobnej do matczynej.

A czy nie jest sama? Jest. I tak naprawdę zawsze będzie, nawet w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Nikt nigdy nie zrozumie z czym Alessia musi się mierzyć, posiadając moc umysłu.

Jakby na potwierdzenie tych słów, drzwi do komnaty stanęły otworem i pojawił się w nich zaalarmowany Thor. Jego spojrzenie natychmiast złagodniało, kiedy dotarło do niego czego jest świadkiem.

Szloch zamarł w gardle Empatii, kiedy patrzyła na boga piorunów podpuchniętymi oczami.

- Co się stało, synu? - zapytała Frigga, ale wciąż trzymała w ramionach Alessię.

- Strażnicy zaczęli płakać - powiedział, rzucając znaczące spojrzenie Empatii.

- Przepraszam - wyszeptała, odsuwając się od Friggi. Natychmiast skupiła się na postawieniu tamy między swoim umysłem a ścieżkami, prowadzącymi do jaźni wszystkich Asgardczyków. Ponownie przeraziła się tym, o ile jej moc zwiększyła się po przyjeździe tutaj.

- Nie masz za co przepraszać, dziecko - oznajmiła Frigga, odgarniając delikatnie grafitowy kosmyk włosów Alessi za jej ucho. - To nie jest twoja wina. Nikt nie przygotował cię do panowania nad mocą, a mimo to jesteś wybitna. Każdy z nas ma prawo do chwili słabości. Zwłaszcza ktoś, kto przeszedł tak wiele jak ty.

Alessia pochyliła zawstydzona głowę. Przywykła do tego, że obcy ludzie traktowali ją jak zagrożenie, dlatego kompletnie nie wiedziała jak się zachować względem obronnej postawy Friggi.

- Pomogę ci, jeśli chcesz - powiedziała nagle kobieta, kiedy w pokoju zapadła cisza. - Nauczę cię jak kontrolować twoje zdolności, a przynajmniej w takim stopniu, w jakim będę w stanie. Twoja moc różni się od mojej, ale z pewnością mają trochę cech wspólnych.

- Chcę wrócić do domu - wyszeptała Alessia, podnosząc zmęczone, błagalne spojrzenie na Friggę, a później przestraszone na Thora. Wciąż nie czuła się swobodnie w jego obecności. Nie potrafiła zapomnieć o tym w co ją wpakował. - Proszę, pozwólcie mi wrócić do domu - poprosiła ponownie, czując, że w jej oczach zbierają się łzy.

- Synu, wyjdź - powiedziała Frigga stanowczo, rzucając Thorowi chłodne spojrzenie.

Alessia miała ochotę odetchnąć z ulgą na tę decyzję kobiety, ale nie usłyszała by mężczyzna wykonał choć jeden krok. Wciąż zestresowana jego obecnością, spojrzała na niego z przestrachem. Tym razem jej wzrok zatrzymał się na młocie, który Thor trzymał w dłoni. Poczuła chłód na myśl o tym, że prawie ją zabił. Gdyby cudem się nie osłoniła, już nigdy nie wróciłaby do rodziny.

- Alessio, wiedz, że bardzo mi przykro - powiedział Thor, na co Empatia złapała z nim kontakt wzrokowy. Rzeczywiście, czuła jego wstyd i żal, ale i tak nie potrafiła tego skomentować. Zbyt wiele się wydarzyło. Za długo cierpiała w samotności w asgardzkich lochach bez nadziei na ratunek. Thor nawet nie przyszedł zobaczyć co Odyn jej robi.

Widząc, że nie dostanie odpowiedzi, mężczyzna wyszedł z komnaty, pozostawiając Alessię w towarzystwie Friggi. Już otwierała usta by znowu poprosić o możliwość powrotu do domu, kiedy kobieta uniosła uspokajająco dłoń.

- Wrócisz do domu, spokojnie. Nikt nie będzie cię przetrzymywał w Asgardzie wbrew twojej woli. Już nie. Masz na to słowo Wszechmatki - powiedziała uroczyście królowa, a na skórze Empatii pojawiła się gęsia skórka. Poczuła się tak jakby właśnie została związana prawdziwą, magiczną przysięgą.

Odetchnęła głęboko z ulgą. Wróci do domu. Tylko to się liczyło.

- Musisz jednak trochę odpocząć, dziecko. Sporo przeszłaś, utraciłaś siły. Jeżeli w takim stanie spróbujesz podróży Bifrostem, możesz wypaść z trasy - dodała Frigga. Alessia skinęła ze smutkiem głową, ale nie miała zamiaru komentować. To co mówiła królowa miało sens, a ona w rzeczywistości wiedziała tyle co nic o magicznych portalach czy innych przejściach. - Czujesz się na siłach, żeby porozmawiać czy wolałabyś jeszcze trochę się przespać?

Alessia pokręciła głową. Czuła się paskudnie. Bolało ją całe ciało, a w dodatku kręciło jej się w głowie i miała podpuchnięte oczy. Sen był w tej chwili jedynym o czym marzyła.

- Muszę odpocząć - powiedziała w końcu, od razu kładąc się na łóżku. Frigga natychmiast podeszła do niej i otuliła ją szczelniej kołdrą, kiedy zobaczyła, że Empatia rzeczywiście nie ma sił by ją poprawić.

- Więc śpij, Alessio. Powiem służbie by przyniosła ci jadło wieczorem do komnaty. Porozmawiamy jutro. Wiedz jednakże, że możesz mi ufać i nie musisz się już bać. Nikt cię nie skrzywdzi.

Zanim skończyła mówić, Empatia już drzemała. Była naprawdę wykończona, a opiekuńcza postawa Friggi sprawiła, że przez chwilę poczuła się bezpiecznie.

~*~

Dni mijały Alessi na dochodzeniu do zdrowia. Okazało się, że jej organizm był w znacznie gorszym stanie niż przypuszczała. Towarzysząca adrenalina w trakcie bitwy o Asgard zagłuszyła wszystkie objawy, lecz uzdrowiciele stwierdzili, że Empatia jest głęboko odwodniona, a w dodatku ma znaczny niedobór między innymi wapnia i żelaza. Prowadziło to do niekwestionowanego zakazu na podróż Bifrostem, choć Alessia miała podejrzenia, że to był akurat wymysł Friggi, która wykorzystywała ten czas aby nauczyć ją panowania nad swoją mocą. Nie robiła tego w sposób narzucający, a bardziej sprytny. Na przykład, nie zjawiła się w pokoju Alessi dzień po ich pierwszej rozmowie. Zamiast tego wysłała do niej służbę ze śniadaniem, ciuchami i naręczem książek o magii. Wiedziała, że gdyby sama przyszła, Empatia odmówiłaby nauki, a w ten sposób, chwyciła za woluminy z czystej ciekawości. Nie miała nic lepszego do roboty w pustym pokoju, a wyjść bała się ze względu na Odyna i Thora.

Frigga zjawiała się u niej co jakiś czas, żeby przedyskutować wiedzę, którą ta przyswoiła z książek i Alessia musiała przyznać, że była wdzięczna za tę pomoc. Dzięki temu trochę lepiej zrozumiała to, co towarzyszyło jej od najmłodszych lat. Wiedziała też co miał na myśli Loki, kiedy mówił o pobieraniu mocy z Asgardu i Ziemi. Sama Frigga przyznała, że potrafi to robić właśnie ze względu na swoje wyjątkowe pochodzenie. Dowiedziała się także, że jej nadludzka siła, szybkość, zwinność, wytrzymałość czy samoleczenie były zasługą asgardzkich genów. To były cechy całkowicie zwyczajne dla większości tutejszej populacji.

Ich ulubionym miejscem rozmów okazała się jednak wielka biblioteka w pałacu. Alessia zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia, kiedy Frigga zabrała ją na trochę przymusowe zwiedzanie.

- Zawsze miałaś takie oczy? - zapytała tym razem kobieta, kiedy razem usiadły na swoich stałych miejscach, u szczytu długiego stołu.

Alessia, czując się już przy niej znacznie swobodniej niż na początku, ani trochę nie zestresowała się tym pytaniem.

- Nie - oznajmiła, ledwo przypominając sobie moment, w którym zdejmowała soczewki w celi tuż po uwięzieniu. Nie miała jak ich przechowywać, więc prawdopodobnie ich pozostałości wciąż leżały gdzieś na podłodze. - Zmieniają się gdy używam swoich mocy, odkąd je posiadłam. Chociaż ostatnio są takie prawie zawsze. Nawet na Ziemi mam problem z nieodbieraniem emocji wszystkich wokół.

- Jesteś silniejsza niż wcześniej. To normalne, zwłaszcza po traumatycznych wydarzeniach - Frigga zmrużyła oczy. - Loki mówił mi, że zniknęłaś przed jego pojawieniem się. Sądził, że zapadłaś się pod ziemię i nie weźmiesz udziału w obronie Midgardu.

- Ale wzięłam - Alessia uśmiechnęła się mimowolnie, co Frigga od razu odwzajemniła. - Miałam ciężki rok. Straciłam kogoś, kto był dla mnie bardzo ważny - przyznała po chwili ciszy, opuszczając wzrok na swoje dłonie. Mimowolnie bawiła się nimi pod stołem. - Kiedy to się stało, pierwszy raz użyłam swoich mocy by zabić. To oczywiście nic nie dało, zrobiłam to za późno, a jego i tak straciłam. To bolało tak bardzo, że po prostu odcięłam się od wszystkiego, sama nie wiem jak to zrobiłam.

- A kiedy moc wróciła? - zapytała delikatnie Frigga, na co Alessia zmarszczyła z zamyśleniem brwi.

- Spędziłam w samotności prawie rok, a później kogoś poznałam. On obudził we mnie wolę walki i jakoś tak, z dnia na dzień, wracałam do życia. Zaczęłam rozumieć, że moje zachowanie nie jest rozwiązaniem, że wciąż mogę walczyć.

- Walczyć i chronić? - wtrąciła Frigga, na co Alessia z zamyśleniem skinęła głową i podniosła na nią spojrzenie. - To stąd twoje wzmocnienie mocy. Do tamtej chwili się jej bałaś i traktowałaś ją jako zło konieczne, które od czasu do czasu może się przydać. Sama siebie ograniczałaś. Myślę, że kiedy pierwszy raz zrozumiałaś, że sięgając po nią szybciej uratowałabyś tego mężczyznę, który był ci bliski, nastąpił przełom. Najpierw odsunęłaś ją od siebie jeszcze bardziej, bo okazała się nieprzydatna, a potem podświadomie zapragnęłaś stać się silniejsza by więcej się nie bać i nie popełnić błędu. Żeby już nigdy nie stracić bliskiej ci osoby.

Alessia poczuła ból w sercu, ale nie pozwoliła sobie na uronienie choć jednej łzy.

- Było blisko - wyszeptała, na co Frigga złapała ją mocno za rękę w geście pocieszenia. Nie wiedziała czy dobrze ją zrozumiała, ale nie miała zamiaru tłumaczyć, że to w potyczce z Lokim niemal straciła Phila. Odchrząknęła szybko. - Ale czy w takim razie moja moc ma ograniczenia?

- Oczywiście, że ma - zaśmiała się Frigga, natychmiast rozluźniając tym atmosferę. - Szczególnie na Midgardzie, choć tutaj również. Pewnie zauważyłaś, że nie wyczuwasz umysłu mojego i Lokiego?

Alessia zmarszczyła z zaskoczeniem brwi.

- Tak, ale jego słyszałam na Ziemi. Kiedy oddzielałam jego umysł od tej istoty, która nim zawładnęła - zauważyła, na co kobieta skinęła głową.

- To było prawdopodobnie jego wołanie o pomoc, choć nie przyzna tego na głos. Zrobił to, bo wiedział, że ty możesz go wyczuć i jesteś jego najlepszą szansą na ratunek - wytłumaczyła pospiesznie Frigga, jakby bała się, że zza roku pojawi się jej syn i zrobi awanturę o obgadywanie go. - Natomiast teraz nie możesz nas wyczuć, bo po ataku Annegret zadbałam o to by nikt mnie więcej nie oszukał. Loki ma zdolności magiczne, więc jego również tego nauczyłam, choć od początku przejawiał wrodzoną odporność.

- Więc to jest moje ograniczenie tutaj. Nie wszystkie umysły są podatne na moje wpływy, bo więcej osób ma zdolności magiczne - podsumowała Alessia, po czym zmarszczyła brwi. - No, dobrze. A na Ziemi? Przecież tam nie ma czarodziei ani wiedźm. Przynajmniej o takich nie słyszałam. Hogwart jest fikcyjny.

- Co proszę? - zapytała z niezrozumieniem Frigga, na co Empatia szybko machnęła dłonią.

- Taka szkoła magii z książek fantastycznych.

- Mhm, chyba poproszę cię o przywiezienie mi następnym razem jakichś książek z Midgardu, bo to brzmi ciekawie - oznajmiła, po czym odchyliła się na krześle, zastanawiając się nad poprzednim pytaniem. - Na pewno też są tam ludzie o dużej sile umysłu, którzy zdołają wykształcić przynajmniej częściową odporność na twoje moce - oznajmiła Frigga, na co Alessia od razu pomyślała o Furym. Od początku potrafił odgrodzić od siebie własne emocje od tego co niechcący przekazywała mu ona. Zawsze mówił, że po prostu był świadomy tego co czuje oraz tego, czego w danej chwili czuć nie powinien. - Co więcej, na Midgardzie na pewno jest ci trudniej skupić swoją moc, mam rację? Wyłapanie pojedynczych umysłów w tłumie ludzi może stanowić problem, jeśli kogoś nie znasz albo po prostu zająć więcej czasu niż tutaj. Budowanie osłon również może być większym wyzwaniem.

- To chyba prawda - przyznała z niechęcią Alessia. Jakby się nad tym zastanowić, od kilku dni nawet nie starała się jakoś bardziej by oddzielić swój umysł od innych, a jednak po jednej wpadce, nie było kolejnych.

- Ale to wymaga tylko ćwiczeń. Jestem pewna, że jak już całkowicie zaakceptujesz moc, nie będziesz miała z żadną z tych rzeczy problemu - oznajmiła Frigga, po czym zmrużyła z zaciekawieniem oczy. - Wiem jednak od Lokiego, że na Midgardzie nie potrafisz komunikować się ze zwierzętami. Tutaj natomiast ta moc się odblokowała. Niewykluczone, że ponownie ją stracisz, kiedy wrócisz do domu.

Alessia niemal nie otworzyła szeroko ust ze zdziwienia.

- Ale Sinnsro...

- Wyczuwał wszystkie twoje emocje. Dlatego starał się ciebie uspokoić i mogłaś mieć wrażenie, że czyta ci w myślach. Kiedy zasnęłaś, czuwał nad tobą dopóki Loki nie odprowadził jego i Sleipnira do stajni - oznajmiła Frigga. Nie dawała jednak Alessi odpocząć od nadmiaru nowych informacji. - Co więcej, sądzę, żę gdybyś została w Asgardzie, żyłabyś tak jak my. Twoje ciało stopniowo przejęłoby coraz więcej energii stąd i byłabyś długowieczna - dodała, uważnie przyglądając się reakcji Empatii.

Na długą chwilę zapadła ciężka cisza, w czasie której nie było słychać zupełnie nic. W bibliotece znajdywały się tylko one, a była położona w takim zakątku pałacu, że nie docierały tu dźwięki z miasta. Alessia odetchnęła głęboko.

- Zostanie tu nie wchodzi w grę - zaznaczyło twardo. - Chcę wrócić do domu. Z resztą, bez urazy, ale nie sądzę bym kiedykolwiek poczuła się w pełni swobodnie w królestwie Odyna.

- Decyzja należy do ciebie - zgodziła się ugodowo Frigga z serdecznym uśmiechem. - Z tego co słyszałam nie miałaś tam zbyt łatwego życia.

- Tu nie było lepiej - zauważyła Alessia, czując jak przechodzi przez nią chłód na wspomnienie miesięcy spędzonych w celi. - A tam są ludzie, dzięki którym wciąż walczę.

Frigga skinęła ze zrozumieniem głową, po czym wskazała dłonią na jej włosy.

- Są grafitowe, jakie było znaczenie tego koloru?

- Tęsknota - oznajmiła cicho Empatia, po czym pokręciła głową, starając się rozpędzić myśli o domu. Faktem jednak było, że od paru dni z jej włosów zniknął czarny odrost. Na nowo całe zmieniały barwę. - Odyn mówił, że odziedziczyłam je po matce. Co jest ciekawe, bo wcześniej były całe blond, wchodzące w odcień złotego, po ojcu - powiedziała szybko, chcąc wrócić do tematu magii.

- Pojawiły się, kiedy pierwszy raz użyłaś mocy, to ma sens. Widzisz, Annegret też miała takie włosy, ale nie zawsze. To Odyn rzucił na nią klątwę by wszyscy poznali jej uczucia, tak samo jak ona mogła czytać z innych. Chyba nie sądził, że będzie przenosić się przez pokolenia - Alessia pokiwała z zaciekawieniem głową. O dziwo, nie czuła żadnej złości względem Odyna. To ciągłe zmienianie barw włosów stało się już dla niej tak naturalne, że nie wyobrażała sobie siebie w jednolitym kolorze. - Co mnie naprawdę ciekawi, to te twoje oczy.

- Annegret takich nie miała?

- Brązowe, owszem - zgodziła się Frigga, zakładając nogę na nogę. - Ale nie przecinały ich nitki błyskawic.

Alessia odetchnęła cicho, zanim znowu zabrała głos.

- Ci ludzie, którzy dali mi dom, po tym jak mnie znaleźli, Fury, Phil i Maria, mieli teorię. Według nich ta cała moc ujawniła się we mnie, bo prawie zginęłam, od uderzenia pioruna - oznajmiła po chwili, próbując sobie przypomnieć wszystko jak najdokładniej. - Byłam wtedy w zalanej piwnicy. Uciekłam, kiedy zawaliło się duże drzewo, niszcząc zamknięte drzwiczki na zewnątrz. Kiedy wybiegłam w ulewę, piorun uderzył w ziemię niedaleko mnie. Byłam boso, więc oberwałam. Pamiętam, że na kilka chwil straciłam przytomność, a później biegłam. Nikt nie chciał mi pomóc, wszyscy ode mnie uciekali z przerażeniem, aż pobiegłam do lasu. Tam znaleźli mnie agenci TARCZY. Okazało się, że dostali zgłoszenie o wiosce, w której znikąd wszystkich ogarnęła panika.

- Poraził cię piorun? - upewniła się Frigga, unosząc z zaskoczeniem brwi, na co Alessia z niezrozumieniem skinęła głową.

- Tak, ale co...

- Kiedy to było? - usłyszały, na co obie odwróciły się w kierunku jednego z regałów.

- Musisz przestać się tak podkradać - zaśmiała się Frigga, zerkając na syna z delikatną przyganą.

Loki podszedł bliżej nich i oparł się dłońmi o jedno z krzeseł. Szczerze zainteresowane spojrzenie utkwił w Alessi.

- Szesnaście lat temu. Mniej więcej - odparła wzruszając ramionami.

Mężczyzna prychnął śmiechem, na co kobiety spojrzały na siebie z niezrozumieniem. Loki jednak śmiał się dalej, pocierając twarz.

- Los to ciekawa sprawa - mruknął do siebie.

- Zechcesz nas wtajemniczyć, synu? - poprosiła Frigga, na co ten wzruszył ramionami.

- Pewnie, to całkiem zabawne. Graliśmy z Thorem w jakieś durne wyzwania i jednym z nich było rozpętanie burzy na Midgardzie - oznajmił. Frigga przymknęła oczy z irytacji. - Z tego co pamiętam, wybrał wasze rejony.

- Czyli Thor niemal zabił mnie trzy razy? - podsumowała Alessia, odchylając się wygodniej na krześle. - Nieźle.

- Ale nie zabił ani razu, więc się nie łam. Jestem pewien, że ja jego próbowałem zabić więcej razy. I nawzajem. - Loki machnął dłonią, jakby to było całkiem normalne.

- To nie jest żaden konkurs - zaoponowała w końcu Frigga, a mężczyzna ponownie wzruszył ramionami.

- Czekajcie, czy to dlatego potrafiłam zatrzymać Mjolnira? Bo mam w sobie jakąś cząstkę mocy Thora? - zapytała, na co otrzymała pełne dezaprobaty spojrzenie Lokiego.

- A myślałem, że przeczytałaś jakieś książki i jesteś bystra.

Postanowiła zignorować ten wątpliwy komplement.

- Mój niezwykle elokwentny syn chciał powiedzieć, że to niemożliwe. Co najwyżej jego moc mogła rozbudzić twoją uśpioną asgardzką naturę, nic więcej. Twoje zdolności się uaktywniły, bo znalazłaś się w prawdziwym zagrożeniu - wyjaśniła cierpliwie Frigga, posyłając kolejne wymowne spojrzenie synowi.

- Ale moje oczy...?

- To pamiątka - mruknął Loki ze zniecierpliwieniem. - Jak zakładam, nie masz na ciele żadnego śladu po uderzeniu, bo się zregenerowałaś. Co więcej, to nie był zwykły piorun a efekt mocy Thora. Taki atak zawsze pozostawia ślad. W twoim wypadku widać go, kiedy używasz mocy, którą w tobie obudził.

- Mjolnir potrafiłaś zatrzymać, bo okazałaś się go godna. Mogę tylko przypuszczać, że właśnie dzięki temu i Odyn, i Thor teraz dają ci przestrzeń i nie próbują zaszkodzić. Bo wbrew temu co oboje sądzili, okazałaś się kimś zupełnie innym - oznajmiła Frigga, kładąc Empatii dłoń na ramieniu. - Jesteś szlachetna i masz dobre serce, dziecko. Mimo wszystkiego co przeszłaś. Jeżeli Mjolnir nie jest tego dowodem, to z całą pewnością fakt, że walczyłaś o Asgard, choć niczym sobie nie zasłużyliśmy na twoją ochronę.

- Oj, bo się wzruszę - mruknął mężczyzna, na co Alessia niechętnie oderwała wzrok od Friggi, choć jej słowa sprawiły, że poczuła ciepło w sercu.

- Czemu w zasadzie zawdzięczamy tę przyjemność, Loki? - zapytała go matka, a ten wzruszył ramionami.

- Nudziłem się i nabrała mnie ochota na przejażdżkę. Pomyślałem, że jest jedna osoba w pałacu, która od paru dni nie była na świeżym powietrzu. A to bardzo dobre dla zdrowia. Podobno - wyjaśnił, spoglądając na Alessię.

Kobiecie nie umknął psotny uśmiech Friggi.

- Nie zapamiętałam za dobrze naszej ostatniej przejażdżki - mruknęła, wspominając szaleńczy galop przez tłum ludzi.

- Czyli jednak ludzie to tchórze - stwierdził, rzucając jej niby obojętne spojrzenie, choć widziała w nim wyzwanie.

Loki nie dał jej jednak szansy na zmianę zdania i po prostu skierował się do wyjścia. Alessia spojrzała z niemym pytaniem na swoją towarzyszkę.

- O mnie się nie martw, dziecko. Mam kilka spraw do załatwienia - oznajmiła z uśmiechem Frigga.

To przesądziło sprawę.

- Czekaj! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro