(12.) those pretty eyes better be watching me, and me only.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Oh, hush, my dear, it's been a difficult year 
And terrors don't prey on Innocent victims
Trust me, darling, trust me darling
It's been a loveless year
I'm a man of three fears
Integrity, faith and
Crocodile tears"

23/05/2020

ŻURAWINOWE TĘCZÓWKI NIE MOGŁY NACIESZYĆ SIĘ WIDOKIEM PRZED NIMI, wreszcie miał okazję by zobaczyć (h/c) włosą. Gdy obudził się w szpitalnym łóżku pierwszą osobą, o którą zapytał zaraz po swojej siostrze była właśnie ona. Pamiętał strach, który odczuwał gdy bez wahania przyłączyła się do walki z Trzecim. Choć był pod ogromnym wrażeniem jej szybkości, połączonej z umiejętnościami szlifowanymi od lat – bał się o jej życie, zwłaszcza, gdy Akaza zdołał ją złapać. Gdyby nie Rengoku-san... Nawet nie chciał myśleć co mogłoby się wydarzyć!

Nie wiedziałem, że stała się taka silna...! Nie mógłbym nadążyć za tymi ruchami, co dopiero powtórzyć! (Y/N) jest naprawdę niesamowita!

Idąc ramię w ramię z zaprzyjaźnioną dziewczyną, co chwila zerkał na odrobinę niższą sylwetkę kątem oka. (e/c) tęczówki były skupione na horyzoncie przed nimi, a lekko zamglone spojrzenie sugerowało w jak wielkiej zadumie była. Nie miał jeszcze do czynienia z tak skoncentrowaną mimiką, zwłaszcza gdy towarzyszył jej bardzo specyficzny zapach – nieśmiałego zawstydzenia. Co kilka chwil podświadomie poprawiała ozdobę we włosach, która szczerze powiedziawszy, była mu nieznana.

„Nezuko od tygodnia nie daje się wyciągnąć z pokoju, cały czas czeka aż wrócisz żeby zapleść jej warkocze! Nawet Aoi nie była w stanie cię zastąpić." Uśmiechnął się szeroko, próbując nawiązać kontakt z milczącą dziewczyną, która po usłyszeniu jego słów wzdrygnęła się. Po kilkukrotnym zamruganiu (e/c) tęczówki, spotkały jego własne w pełnym zaciekawienia spojrzeniu. „Inosuke nie pozwala nikomu zdjąć swojej maski, bo podobno tylko ty wiesz jak zabić jakieś małe demony... Nadal nie wiem o co mu chodziło. Nie mówiąc już o Zenitsu... Co wieczór wył do księżyca jak bardzo mu cię brakuje...!"

Ulga rozluźniła ramiona ciemnowłosego, kiedy usłyszał szczery śmiech wydobywający się z pomiędzy czerwonych warg towarzyszki. Minęły ponad dwa miesiące od kiedy ostatnio słyszał ten łagodny głos oraz mógł podziwiać śliczne rysy twarz dziewczyny. Po dowiedzeniu się o wolontariacie w siedzibie klanu Rengoku, nie omieszkał paść na kolana przed skonfundowaną Shinobu błagając o adres. Ciemnowłosa skarciła go za przedwczesne próby dostania się do posiadłości, ale obiecała, że może być osobą, która odbierze ją po zakończeniu rehabilitacji Filara. Z lekka rozczarowany decyzją musiał ograniczyć się wyłącznie do korespondencji przez kruczą pocztę, aby nie zawracać głowy zapracowanej dziewczynie wysyłał je co kilka dni. Nie miała pojęcia jak wiele radość sprawiało mu każde słowo w jej odpowiedziach, które cały czas trzymał przy sobie – kieszenie munduru naprawdę były niesamowicie przydatne!

„Kochō-san skarżyła się, że tak bardzo przyzwyczaiła się do twojego głosu, że teraz ma problemy z utrzymaniem skupienia kiedy nie jesteś obok. Tomioka-san cały czas chodzi w podartym haori, bo cytując: tylko (L/N) wie jak zająć się materiałem!" Nie hiperbolizował ani jednej sytuacji, dając przyjaciółce do zrozumienia jak wielkim szokiem dla wszystkich była tak długotrwała jej absencja. „Sam żałowałem, że nie miałem szansy pożegnać się z tobą przed wyjazdem... Minęły ponad dwa miesiące, a ja widzę cię dopiero teraz...!"

„Beze mnie wszystko się wali? Nie żebym się tego nie spodziewała." Uwielbiał widok tak charakterystycznie uniesionego podbródka dziewczyny, zwłaszcza kiedy jej spojrzenie choćby na ułamek sekundy skupiło się na nim. „Uwierz mi, nie mam zamiaru dać ci spokoju tak łatwo! Mówiłam, że depczę ci po piętach, Tanjirō!"

„Miałem nadzieję, że to powiesz! Na pewno wiele wyciągnęłaś z treningów z dwójką byłych Filarów, to musiało być coś!" Wyważone komplementy mierzwiły ego (h/c) włosej kroczącej tuż obok posiadacza czarnego ostrza. „Do tego masz nową spinkę! Jest naprawdę śliczna."

Z pozoru zwykły komplement, zaowocował w niespodziewaną reakcje ze strony dziewczyny. Po raz pierwszy w życiu widział aby tak szybko przeszła z dumy w, niewinne wręcz, zawstydzenie. Jej policzki pokrył ledwie widoczny róż, a oczy nie potrafiły spotkać jego własnych. Nigdy wcześniej nie widział tej miny... I z jakiegoś powodu czuł rozgoryczenie, gdy przybrała ją po zapytaniu o ozdobę.

Więc nie wymyśliłem sobie tego zapachu w pociągu?

Wbrew swojej potulnie głupiutkiej naturze, ciemnowłosy miał głowę na karku i połączenie kropek nie zajęło mu dłużej niż kilku sekund. Świadomość rywalizacji z tak szanowanym i godnym podziwu mężczyzną była niczym szpilka wbijająca się w jego serce. Respektował pierworodnego syna Rengoku, ale nie był w stanie powstrzymać niewdzięcznego rozżalenia w jego kierunku. Nic dziwnego, spędzili wspólnie tyle czasu, o ich zbliżenie nie było przecież trudno!

Ale sama świadomość tego, że w tym czasie ktoś inny mógł stać się wybrankiem (Y/N), sprawiała, że miał ochotę uronić kilka łez.

Nie ważne jak bardzo chciał się powstrzymać, jego oczy przeszkliły się. Zastanawiał się gdzie źle postąpił, może gdyby od samego początku ich znajomości był bardziej przyjemnym towarzystwem, teraz patrzyłaby na niego tym wzrokiem? Te dwa miesiące były męczące. Nie mógł jej dotknąć, usłyszeć czy nawet zobaczyć. I w tym czasie zrozumiał jak bolesna byłaby dłuższa rozłąka z (h/c) włosą. Od dawna darzył ją uczuciem, więc czemu nie potrafił sprawić, że je odwzajemni?

„Jest, prawda? To prezent w podzięce za opiekę nad Rengoku-sama... Obiecałam, że się nią zajmę." Wytłumaczyła delikatnie, sprawiając, że przeszkolne tęczówki Kamado skupiły się na niej.

To było tak okrutne. Dlaczego musiał być tego świadkiem? Być zakochanym akurat w tej dziewczynie? Pokręcił głową na niedorzeczną myśl – sam doskonale wiedział, że to było nieuniknione. Od pierwszego spotkania czuł, że stanie się dla niego kimś wyjątkowym. Po prostu zrozumienie prawdziwej roli w jego życiu zajęło trochę więcej czasu niż przypuszczał.

„Tanjirō...? Tanjirō!? Co się stało?" Rozkojarzona własnym zdenerwowaniem dziewczyna dopiero zauważyła nadmiernie błyszczące ślepia, oraz ciche pociągania nosem swojego towarzysza. Instynktownie położyła dłonie na jego ramionach spoglądając wprost w żurawinowe tęczówki. „Ziemia do Tanjirō!"

Był jak pięcioletnie dziecko, które nie dostało upragnionej zabawki. Wszystkie uczucia, które go ogarniały były nieczyste – doskonale o tym wiedział. Zazdrość, żal oraz rozczarowanie. Jednak gdy poczuł jak dłoń (e/c) okiej zanurza się w przedniej kieszeni jego munduru, wyciągając znajomą chustkę, był z lekka onieśmielony. Ostrożnie zaczęła wycierać spływające po jego licu stróżki łez, robiąc to w niesłychanie opiekuńczy sposób.

Czy mogłoby nie być jeszcze za późno...?

Całe życie posiadał niesłychane szczęście. Jedyny wyszedł bez szwanku po masakrze rodziny, został uratowany od nikłej śmierci, a do tego jego siostra będąca demonem nie musiała bać się o śmierć z ręki Korpusu. A teraz czuł, że po raz kolejny łut szczęścia był po jego stronie. Jej emocje pachniały jak zaburzona mieszanka, która nie potrafiła się wyklarować... Dlatego jeśli dorzuci do niej jeszcze swoje trzy grosze, na pewno mógłby zmienić to co z nich wyniknie.

„Tak bardzo tęskniłem, (Y/N)...!" Gwałtownie owinął swoje ramiona wokół barków (e/c) okiej, pozwalając sobie na napawanie się momentem krótkiego zbliżenia. Nie wierzył, że uciekał się do cechujących Zenitsu zagrań, ale ten malutki pierwiastek samolubności pozwolił mu na chwile wykroczenia poza limity dobrego smaku. „Wybacz mi..."

„Nie wiedziałam, że jesteś taką beksą..." Wyszeptała cicho, lekko zmartwiona huśtawką emocjonalną przyjaciela. Bez wahania objęła tors rówieśnika, pozwalając sobie na przejechanie palcami między ciemnymi lokami. „Jeśli to cię pocieszy..."

Zamrugał kilkukrotnie czując jak jedna dłoń towarzyszki zaciska się na plecach kraciastego haori, a ona sama coraz bardziej wtula się w jego sylwetkę. Nie narzekał na to w żadnym wypadku, bał się wyłącznie, że zdradzi swe intencje gdy do uszu dziewczyny dotrze dźwięk galopującego serca.

„...Brakowało mi cię, Tanjirō."

To było jak spełnienie marzeń. Usłyszenie z tak dumnych ust zwierzenia o słabości ich właścicielki. Słabości, którą był on sam. Świadomość tego, że nie był jej obojętny samodzielnie wystarczała by czuł się urodzony pod jasną gwiazdą. Nie ważne jak bardzo próbowałby, nigdy nie będzie w stanie zatrzymać tych uczuć, które każdego dnia zdają się powiększać. Będzie o nią walczyć, tak jak o wszystko w swoim życiu.

W duchu liczył na odrobinę tego magicznego szczęścia w drodze do serca (Y/N).

„KRA! (L/N) (Y/N) – MISJA, TERAZ, POŁUDNIOWY WSCHÓD. DEMON CZAJĄCY SIĘ W MIEŚCIE!" Skrzeczący głos nad ich głowami sprawił, że instynktownie spojrzeli w górę. „KAMADO TANJIRŌ, WRACAJ DO SIEDZIBY GŁÓWNEJ NA ROZMOWĘ Z OYATAKA-SAMA!"

»»————- ★ ————-««

Była rozżalona, ale rozumiał decyzję mistrza. W końcu ze wszystkich członków zespołu Kamaboko to ona była w najlepszej formie by wykonać kilkudniową, solową misję. Po ponownym pożegnaniu Kamado, wzięła z jego barków kilka potrzebnych rzeczy nim oboje rozdzielili się w swoje strony. Nie spodziewała się takiej niespodzianki, ale przyjęła ją z nutą ekscytacji. W końcu to pierwsze zadania, na którym będzie zdana sama na siebie. Wreszcie mogła pokazać na co tak naprawdę było ją stać.

Ale to dość dziwna misja... Nie sądziłam, że będę musiała pracować pod przykrywką.

Demon, którego miała pokonać, buszował wieczorami w mieście pełnym ludzi. Motywy jego działania były jedną wielką niewiadomą, która do tej pory zaprzątała głowę posiadaczki czerwonego nichirin. Znikali tylko i wyłącznie kupcy handlujący tkaninami, którzy przez kilka dni mieli sprzedawać je w mieście. Patrząc na wiarygodność przykrywki mogła się domyślić dlaczego akurat ona została wybrana. W czasie podróży do miasta zmieniła swoje odzienie, nie chcąc wzbudzać wstępnych podejrzeń – kto wie co czeka na nią po drugiej stronie bramy?

„Ah, panienko czyżbyś była nowym kupcem?" Obracając głowę w kierunku lekko ochrypłego, kobiecego głosu, dostrzegła ubraną w błękitną yukatę staruszkę podpierającą swoja drobną sylwetce na lasce. „Cóż za śliczna twarz, może nie powinnaś się u nas zatrzymywać..."

„Hm? Dlaczego nie? Wygląda naprawdę przyjemnie!" Widząc chwiejny krok nieznajomej bez wahania użyczyła jej własnego ramienia, gdy wspólnie kierowały się w głąb pałającego życiem miasteczka.

„Nikt nie wie czemu, ale w nocy wszyscy handlarze materiałami nagle znikają bez śladu. Pozostawiają po sobie wszystkie osobiste rzeczy i niesprzedany towar – tylko w tym miesiącu zaginęło dziesięć osób!" Wyjaśniła zmartwiona staruszka, korzystając z zaoferowanej pomocy. „Najczęściej późnym wieczorem nie ma już po nich śladu. To na pewno nie handlarze ludźmi, żaden człowiek nie potrafiłby porwać kogoś tak dyskretnie!"

„Naprawdę? Faktycznie to dość niepokojące... Zwłaszcza, że ja też zajmuje się sprzedażą tkanin i ubrań! Gdzie zatrzymywali się tamci kupcy? Muszę unikać tamtych miejsc jak ognia...!" Odparła ukrywając swoje zaciekawienie co do informacji pozyskanych od kobiety.

„Oh, trzymaj się z dala od herbaciarni!" Zmartwiona emerytka gwałtownie zwróciła się w kierunku rozmówczyni, wskazując ręką budynek, który mijały. „Jeśli zechciałabyś pomagać mi z domowymi obowiązkami, z chęcią ugoszczę cię pod moim dachem! Nie mogę pozwolić, aby kolejna niewinna osoba zaginęła bez śladu."

„Nie chciałabym się narzucać, jestem praktycznie nieznaną osobą-„

„Nonsens! Z resztą już jesteśmy na miejscu, zaraz zawołam mojego wnuka. Zajmie się twoim bagażem! MURATA!"

Słysząc dziwnie znajome imię zamrugała kilkukrotnie. Spokój szermierz nie trwał długo, gdy zobaczyła znajomego współpracownika w progu domu. Ten wydawał się tak samo zszokowany jej obecnością co ona, zwłaszcza tak cywilnym ubiorem. Korzystając z chwili nieuwagi starszej pani, (h/c) włosa przyłożyła palec wskazujący do ust. Ciemnooki po chwili zamyślenia przytaknął, jak gdyby nigdy nic, zabrał się za przenoszenie rzeczy do wnętrza budynku.

„Mój wnuczek jest samurajem, nie przestrasz się munduru, panienko!" Uśmiechnięta staruszka wprowadziła ją do izby skromnego domostwa, które zamieszkiwali.

„Naprawdę? Musi być w takim razie bardzo odważny! Cóż za zaszczyt poznać wojownika, nazywam się (L/N) (Y/N)." Z uśmiechem spojrzała w kierunku ciemnowłosego, w duchu modląc się, że jego zdenerwowanie nie spali przykrywki. Zwłaszcza, że jego babcia prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego co naprawdę robił.

„Bardzo miło, że u nas zostaniesz, (L/N)-san. Jak już wiesz, jestem Murata." Wbrew wstępnym założeniom, ciemnooki wydawał się całkiem zdolnym aktorem, który nie uległ presji momentu.

„Ah, pójdę wstawić herbaty na pewno dobrze Ci zrobi!"

Z tymi słowami, pochylona staruszka zniknęła za przesuwanymi drzwiami prowadzącymi w głąb domostwa. Zostawiła za sobą dwójkę znanych sobie z widzenia współpracowników, którzy siedząc przy niskim stoliku, nasłuchiwali oddalających się kroków siwowłosej.

„Nie mów nic swojej babci, mam tutaj misję pod przykrywką i nie chciałabym, żeby coś poszło nie tak." Bez ogródek przeszła do wyjaśnień, nie chcąc ani sekundy tak cennego dla nich czasu. „Podobno znikają tu handlarze tkanin."

„A więc dlatego... Jestem tu od wczoraj i w mieście faktycznie o tym głośno. Ale nie sądziłem, że to może być coś związanego z demonem..." Odparł zamyślony, przykładając dłoń do podbródka. „Nie musisz się martwić o baachan. Ma duże problemy z pamięcią, nie jestem pewny czy do końca rozumie czym się zajmujemy..."

Wyglądała na osobę w kwiecie wieku, zapewne pomogła kilkudziesięciu kobietom w odbieraniu ich porodu jako położna. Musiała mieć za sobą wiele życia, a wnioskując po nie wspominaniu o rodzicach ciemnowłosego, byli zdani tylko na siebie. Nutka sympatii w stronę chłopaka mimowolnie zagnieździła się w głowie (h/c) włosej. Przypominał jej o samej sobie, która pomimo lekkodusznego charakteru swojego ojca, troszczyła się o niego i kochała największą miłością jaką była w stanie z siebie wskrzesić.

„W takim razie dobrze, że wylądowałam u was... Mam udawać nowego kupca i pozbyć się tego demona. Ma sprytne sztuczki, ale na pewno nie jest tak silny jak ja!" Oznajmiła dumnie, zdejmując z ramienia materiałowy, podłużny tobołek, w którym ukryła swój nichirin. „Nie jesteś przypisany do tej misji, prawda? Powiedz, że tak."

„Nie jestem, wracam jutro do siedziby głównej! Ale nie możesz lekceważyć tego demona. Działa w bardzo skomplikowany i przemyślany sposób, tak dobrze zaciera ślady, że nikt nie jest w stanie określić nawet ile osób dokładnie zaginęło!" Dodał zmartwiony Murata, który z opowieści innych szermierzy słyszał historie o dziewczynie w czerwonym haori, która robiła wokół siebie niemałe zamieszanie – głównie z powodu swojej zuchwałości. „Od naszego spotkania na górze Natagumo zrozumiałem, że wezwanie posiłków to żaden wstyd – też powinnaś o tym wiedzieć. Bo żołnierz, który nie szanuje swojego życia, nie jest w stanie zrobić wiele w boju."

„Ha, chyba naprawdę masz mnie za kogoś głupiego – uwłaczające, nie zaprzeczę." Z dumnie uniesionym podbródkiem gromiła wzrokiem zmieszanego taką odpowiedzą młodzieńca. „Byłam przy Filarze Płomieni kiedy prawie stracił życie, wcale nie bał się tego zrobić. Czy to sprawia, że jest niesprawnym żołnierzem? Oczywiście, że nie. Znam swoje limity, Murata. I wiem ile osób czeka na mój powrót... Nie mogę ich zawieść, ale jeśli dzięki swojemu poświęceniu uratuje ludzkie życie przed zagładą – zrobię to bez wahania."

To było naprawdę dziwne. Usłyszeć coś takiego z ust kobiety, która w oczach innych szermierzy była uznawana za zadufaną w sobie. Może dlatego, iż każdy z wojowników Korpusu utożsamiał każdą kobietę z cichą oraz uległą osobowością. Z lekka zawstydzony swoim pochopnym założeniem ciemnowłosy przytaknął, pozwalając sobie na spotkanie spojrzenia (e/c) tęczówek naprzeciw.

Wygląda na... Zdeterminowaną? A może złą? Naprawdę nie rozumiem kobiet.

„Ah, przyniosłam herbatę kochani!"

Trójka domowników zasiadła przy wspólnym stole dyskutując o pobycie dziewczyny w domostwie oraz o bardziej trywialnych tematach jak dla przykładu nowy strój dla emerytowanej kucharki. Posiadaczka czerwonego nichirin była pewna, że jeszcze kiedyś odwiedzi gościnną staruszkę oraz jej wnuka.

»»————- ★ ————-««

Mieszkańcom doprawdy brakowało nowego dostawcy tkanin. Kolejka do stoiska kończyła się za najbliższym zakrętem! Było jej ogromnie przykro, że tak naprawdę nie jest w stanie sprowadzić wybranych przez osadników materiałów. W końcu to była wyłącznie przykrywka! Dobrze, że nie pozwoliła nikomu na wpłacenie jakiejkolwiek zaliczki. Jednak mimo tak dużego ruchu, nic nie wydawało się być podejrzane. Spędziła na targowisku cały dzień, trzymając swoje ostrze osłonięte szmatami pod ladą – jednak ani śladu demona, nawet wieczorem!

Może powinnam poczekać dłużej? Ale obaasan będzie się martwić jeśli nie wrócę za moment, w końcu Murata już wyjechał i nie może odciągnąć jej uwagi...

Westchnęła ciężko zarzucając na ramię podłużny tobołek i zabierając z blatu księgę wypełnioną próbkami materiałów. Słońce już od godziny siedziało za horyzontem ustępując miejsca swojemu zazdrosnemu bratu – księżycowi. Jeśli demon miałby się pojawić, zrobiłby to teraz. Kiedy sama przechadzała się uliczkami miasteczka, bardzo powoli dążąc do domu swojej gospodyni. Przy każdym kroku zwracała uwagę na aspekty otoczenia wokół siebie. Dźwięk skrzypiącego pod stopami żwiru, uderzająca o płot furtka niedomknięta przez gospodarza domostwa czy przesuwanie się smug światła ze szczelin w oknach.

Ciemność nie daje mi punktu zaczepienia, ale póki krążę w ciasnych uliczkach nie ruszy. Jeśli robi to dyskretnie nie będzie próbował wywołać zamieszania w środku miasta.

Nie była w błędzie. Beztrosko skręcając między poszczególnymi budynkami nie zdawała sobie także sprawy z przykutych do każdego jej kroku ślepi. Ich właściciel nie mógł uwierzyć własnym oczom, w zbyt wielkiej konsternacji by wymyślić jakikolwiek plan pochwycenia ofiary. Jako jedyny miał na tyle wiele swobody, by nie być cały czas kontrolowanym przez swojego mistrza. Mógł podejmować własne decyzje, które nie były z góry osądzane – może właśnie to go zgubiło.

„Obaasan, wróciłam!" Nie słysząc odpowiedzi zwrotnej, zmartwiła się. W pośpiechu udała się do pokoju emerytki z ulgą odkrywając, że siwowłosa po porostu położyła się spać. „Dzięki Bogu..."

Powolnym krokiem skierowała się do przeznaczonej dla siebie sypialni by w zdumieniu odkryć stojący na stoliku talerz onigiri. Uśmiechając się pod nosem skorzystała z dobroci kobiety, od razu wgryzając się w jedną z przekąsek, która akurat posiadała łososiowe nadzienie. Mięciutki ryż połączony z aromatyczną rybą pieścił podniebienie dziewczyny, gdy w pospiechu odkładała wszystkie swoje manatki do przesuwanej szafy w pomieszczeniu. Chciała jak najszybciej położyć się spać, żeby z rana odnaleźć najmniej zaludnioną trasę prowadzącą do domostwa.

Ale przerwał jej niespodziewany dźwięk dochodzący z pod frontowych drzwi – kto pukał o tej porze?

Z lekko sceptycznym podejściem do wieczornych gości, ruszyła w kierunku wejścia. Z zapaloną świecą w dłoni stanęła przed drzwiami, na chwilę wahając się co do swoich poczynań. Kogo przywiało? Może to któryś sąsiad potrzebujący pomocy? Z tą myślą, rozsunęła drzwi spoglądając na przybysza przed sobą.

„W czym mogę pomóc?" Zapytała mierząc się wzrokiem z wysokim mężczyzną przed sobą. „Obaasan już śpi, więc nie może podejść."

Długie, ciemne loki związane w kucyk spływały po szerokich ramionach sięgając końca jego pleców. Jak długo musiał je zapuszczać? Ciemne tęczówki nie odrywały się od jej sylwetki, jakby w oczekiwaniu na jakąś reakcję. Ubrany w nietypowe fioletowe haori w czarne, sześciokątne wzory oraz ciemne spodnie hakama sprawiał wrażenie potężnego. Spoczywające u jego boku ostrze dało dziewczynie małe pojęcie o profesji, którą wykonywał.

„Przeszedłem do ciebie." Tak jak podejrzewała, głos wydobywający się z pomiędzy wąskich warg był niski i z lekka ochrypły. Ze skupieniem obserwowała stoicki wyraz twarzy ciemnowłosego. „Jesteś specem od tkanin, racja?"

„Nie mogę zaprzeczyć, ale czy to tak nagłe, żeby nawiedzać mnie o tej porze?" Zamrugała kilkukrotnie, czując się dziwnie spokojna w towarzystwie podejrzanego mężczyzny.

„Pracuję cały dzień za miastem, wracam dopiero wieczorami. Nie mam kiedy tego załatwić." Odparł dosadnie, sprawiając, że wyjaśnienie brzmiało dość przekonująco w uszach (h/c) włosej. Może był samurajem, który pracował dla pana feudalnego? „Potrzebuję stroju, jak najszybciej się da."

„Jakiego typu? Dla kogo? Może jakiś kolor? Potrzebuję szczegółów, Panie...?"

„Michikatsu."

Zamrugała kilkukrotnie z jakiegoś powodu imię było dziwnie znajome. Nie była w stanie stwierdzić w jakich okolicznościach je słyszała, ale na samo wspomnienie czuła niemałe deja vu. Lekka konsternacja (e/c) okiej nie umknęła wlepionym w nią, ciemnym tęczówkom.

„W takim razie, wjedź do środka, Michikatsu. Nie będziemy dyskutować o tym w progu." Oznajmiła otrząsając się z sekundowego zamyślenia, nim obróciła się na pięcie zagłębiając w dalsze partie domostwa.

„Nie powinnaś wpuszczać do domu obcego mężczyzny w środku nocy." Wbrew swoim słowom, powolnym krokiem podążał za prowadząca go dziewczyną.

„Jeśli moje osądy mnie nie mylą, jesteś samurajem. A z tego co powszechnie wiadomo, mają oni nieskazitelny honor. Skrzywdzenie bezbronnej kobiety skaziłoby go, nieprawdaż?" Nawet nie obróciła głowy, gdy tłumaczyła swoją nadmierną ufność wobec ciemnowłosego. Otwierając drzwi odsłoniła skromny pokój który zamieszkiwała. „Rozgość się, możesz spróbować onigiri, a ja poszukam czegoś do pisania."

Nie miał zastrzeżeń, był wręcz zadowolony z przebiegu sytuacji. Będąc demonem tak wysokiej klasy jego ludzka forma była nie do odróżnienia dla zwykłego człowieka. Pomieszczenie było rozświetlona wyłącznie przez dwa płomienie świec – jedna stojąca na niskim meblu, druga trzymana w dłoni buszującej w szafie kobiety. Ciemne tęczówki, kątem oka obserwowały każdy jej ruch, doszukując się coraz więcej podobieństw w tym odrodzeniu kobiety.

To pierwsze jakie było mu dane zobaczyć.

Czekał na ten moment wieki, od momentu swojej przemiany w tę potężną, demoniczną postać. A teraz, bez żadnego ostrzeżenia, pojawiła się przed nim. W najmniej spodziewanym momencie. Musiał mieć w sobie zbyt wiele człowieczeństwa, ponieważ bez oporu złamał zastrzeżenie swojego władcy. Chciał choćby przez moment poczuć się tak jak na początku. Zebrać jak najwięcej trywialnych wspomnień u boku (h/c) włosej, która wydawała się także odczuwać do niego coś w rodzaju nostalgii.

„Jeśli miałabym zgadywać, prosisz o strój nadający się do boju. Najpewniej podobny do teraźniejszego odzienia." Głos gładki jak jedwab dzwonił w jego uszach zakłócając różnego rodzaju przemyślenia. (e/c) tęczówki z ciekawością spotkały ciemne ślepia, otwarcie zainteresowane nadchodzącą odpowiedzią. „Śmiało, postaram się podołać każdemu szczegółowi."

„Nie dla mnie, to... Prezent, dla pewnej kobiety." Oznajmił po chwili zamyślenia, rozplątując fragment materiału zawiązany wokół jego nadgarstka. Wykalkulowanie przesunął skrawek w kierunku zdziwionej kobiety po drugiej stronie stołu. „Z podobnego materiału. Pamiętam o nim wszystko, liczę na dobre odzwierciedlenie."

Był bardziej niż ukontentowany, kiedy nieśmiało pochwyciła za tak bliski jego sercu fragment odzienia, by przyjrzeć się mu z każdej strony. Obeznany w ludzkich ekspresjach demon od razu dostrzegł lekkie zdziwienie pomieszane z dziwną świadomością w oczach dziewczyny. Musiał upewnić się, że w mało inwazyjny sposób zrozumie kim naprawdę jest – wazą o identycznym kształcie dla duszy jego ukochanej.

Jaki stary materiał! Od stuleci nie używają już takiej metody tkactwa... Skąd w ogóle to wytrzasnął?

Kimkolwiek lub czymkolwiek był jej gość, wiedziała, że musi mieć się na baczności. Wbrew pozorom doskonale zdawała sobie sprawę z możliwej tożsamości mężczyzny. Miała uwierzyć w taką wymówkę o pojawianiu się po zmroku bez żadnych zastrzeżeń? Za kogo ją uważał? Ale coś na temat tego tajemniczego ciemnowłosego powstrzymywało ją przed ostatecznym osądem. Nie wyczuwała od niego demonicznej aury, coś co od razu mogła wykryć przy spotkaniu z dotychczasowymi przeciwnikami. I tylko to powstrzymywało ją przed rzuceniem się na niego z mieczem.

Istniały dwie opcje wyjaśnienia tej sytuacji.

Bardziej przyjemna – mężczyzna mówił prawdę, a jego przybycie do niej było spowodowane wyłącznie chęcią zakupienia spersonalizowanego odzienia. Może ktoś z jego rodziny posiadał taki antyczny strój i chciał go odtworzyć ze względu na tradycję? Druga, wzbudzająca trochę mniej entuzjazmu dziewczyny, wersja wydarzeń...

Ten demon był tak silny by bez problemu ukryć swoją prezencje obok człowieka. Co oznaczało, że z pewnością należał do Księżyców Kibutsuiji'ego.

Do tego nie mógł być byle kim. Po spotkaniu już dwóch przedstawicieli ich hierarchii, stwierdziła, że łączy ich wspólna aura. Była pewna, że dzięki temu będzie w stanie rozpoznać ich o wiele szybciej, ale po spotkaniu potencjalnego przeciwnika, wstrzymała się z tą pewnością. Niepostrzeżenie wyciągnęła swój nichirin z osłony, zostawiając w na tyle bliskiej odległości by była w stanie dotrzeć do niego w wypadku ataku. Póki nie wykona żadnych podejrzanych ruchów, nie może dać po sobie poznać prawdziwych przemyśleń dudniących w jej głowie.

„Ah, czyżby prezent dla narzeczonej? Takie starania, musi być warta zachodu!" Uśmiechając się pogodnie, zwróciła skrawek materiału prawowitemu właścicielowi, który od razu zawiązał solidny supeł wokół nadgarstka.

„Była." Odpowiedział krótko, bez ogródek informując dziewczynę o dość nieprzyjemnych okolicznościach wizyty. „Od zawsze chciała go założyć, ale niestety nie zdążyła."

„Wybacz, nie chciałam przypominać o tragedii... Jestem pewna, że była cudowną kobietą." Sympatyzowała się z mężczyzną, który wydawał się ukrywać prawdziwe rozgoryczenie z powodu straty pod stoicką ekspresją. Z tego co dostrzegła, nie miał czasu by wyżalić się komukolwiek o takiej tragedii – ciemne tęczówki mówiły wszystko, czego nie chciały wąskie usta. „Może opowiesz mi o niej trochę więcej? Będę w stanie dokładniej oddać to co chciała przekazać tym strojem."

„Przekazać?" Zapytał, z lekka skonfundowany nietypową interpretacją dziewczyny. „To po prostu zwyczajne odzienie, lubowała się w stylowych ozdobach – nic więcej."

„Jako panna wykwintnego smaku, muszę się z tobą nie zgodzić." Sposób w jaki uniosła głowę, sprawił, że jego mięśnie mimowolnie się napięły a tęczówki zatrzęsły w poruszeniu. Ta duma... Była identyczna do tej, za którą tęsknił każdej samotnej nocy żywiąc się zwłokami wszystkich komicznych tkaczy, którzy nigdy nie mogliby zrównać poziomu z kimś tak wyrafinowanym jak ona. „Każda kobieta o dobrym guście przykłada szczególną uwagę do noszonego stroju. Małe szczególiki mogą sprawić, że po jednym spojrzeniu jestem w stanie określić gdzie wybiera się losowa panna z ulicy. Urocze kimono i odsłaniająca szyje fryzura? Idzie na spotkanie z ukochanym, chcąc pokazać mu odrobine więcej skóry by przekazać swoje intencje. Ułożone w elegancki kok włosy oraz odświętna szata? Zapewne spotyka się z rodziną wybranka i pragnie zrobić dobre wrażenie."

Sposób w jaki mówiła i gestykulowała, mowa ciała były zupełnie identyczne. Jakby miał przed sobą iluzję sprzed wieków. Jedyną różnicą było to, że teraz mógł jej dotknąć i był święcie przekonany, że nie należała do wybryków jego wyobraźni. Tak błogi moment, gdy mówiła z pasją o swoich spostrzeżeniach sprawiał, że pragnął by ta sielanka trwała jak najdłużej. Wiedział, że w końcu będzie musiał wykonać wolę swojego władcy, jednak w myślach odwlekał ten moment na co najmniej kilka miesięcy – zasłużył sobie na pożegnanie.

„Powiedziała, że zacznie go szyć dopiero po spotkaniu mężczyzny swojego życia." Wymruczał niemrawo, wciąż wciągnięty w wir nostalgii mierzwiący każdy z jego zmysłów. „Przynajmniej z tego co mówił mój brat..."

„Twój brat?" Zaciekawiona spoglądała na smukłą dłoń mężczyzny, która ostrożnie przechwyciła kawałek papieru oraz coś do pisania, by wykalkulowanymi ruchami tworzyć wyryty w pamięci projekt.

„Porzuciłem swoją żonę, która została mi wybrana przez ojca oraz przyszłych potomków by dołączyć do niego w boju. Tam też ją poznałem, nieśmiało chowała się za sylwetką mojego brata. Byłem pewny, że pokochała jego. Cały czas stała u jego boku, przy każdej sprzeczce brała jego stronę... Nie ważne jakiego prezentu jej nie dawałem, zawsze oddawała je biedakom w mieście albo odsyłała z powrotem do mnie." Skupiony na jak najdokładniejszym rysunku ciemnowłosy, nawet nie zauważył jak z jego ust wypływały skrywane od lat słowa. „Widziałem, że prawie go skończyła. Nie potrafiłem tego znieść, oddałem się zazdrości o swojego brata i wdałem w kłótnie, która rozdzieliła nasze drogi. Podjąłem pewną decyzję, po której chciałem odebrać ją siłą z rak mojego brata. Jednak kiedy dostałem się do jej komnaty... Z powodu moich wyborów odebrała sobie życie."

Opowieść długowłosego zszokowałaby nie jedną osobą, (h/c) włosa nie była wyjątkiem. Z konsternacją spoglądała na niewzruszonego powierzchownie rozmówce, który kontynuował szkicowanie znajomego kroju. Była pod wrażeniem jak wiele szczegółów udało mu się uchwycić. W sercu, współczuła mu głęboko. Jak okropna musiała być ta decyzja, by kobieta podjęła tak radykalne działanie? Wiedziała ile dla niego znaczy, może dlatego to jedyna rzecz jaka mogła go zranić.

„Nie potrafiąc pogodzić się z tą winą, zniknąłem. Tylko po to by po ponownym spotkaniu z moim bratem dowiedzieć się, że to ja byłem tym, którego kochała. I to mi planowała wyznać swoje uczucie, niedługo po tej rozgorzałej sprzeczce." Coś takiego było w stanie wzruszyć każdego, ale sam bohater tragicznej historii miłosnej wydawał się nie poruszony. (e/c) tęczówki instynktownie spojrzały na dłonie ciemnowłosego, potwierdzając swoje skryte przypuszczenie – zaciskał pięści, ukrywając własne emocje. „Od tamtego momentu moim jedynym marzeniem jest spotkanie jej w następnym życiu... Tak piękna kobieta na pewno zasłuży na odrodzenie w równie cudnej formie."

To było nagłe. Dotyk drobnych, jednak z lekka poniszczonych, dłoni spoczywając na jego zaciśniętej szczelnie pięści. Był zaskoczony, nawet jeśli stoicka twarz nie potrafiła tego wyrazić. Gwałtownie spojrzał na właścicielkę kończyn, prawię dławiąc się powietrzem. Te oczy, miały ten sam wyraz co podczas ich ostatniego spotkania. Pełen współczucia i wyrozumiałości... Chciałby móc widzieć w nich tę samą tęsknotę co wtedy, jednak teraz nie potrafił jej dostrzec.

„Jestem pewna, że jeśli darzyła cię tak wielkim uczuciem przez, które posunęła się do takich czynów – czeka aż dołączysz do niej w zaświatach i razem ponownie staniecie się kochankami. Tym razem szczęśliwymi. Żadna reinkarnacja nigdy nie będzie taka sama, każde życie jest inne... Ale wierzę, że osoby, które są nam tak drogie, zawsze znajdą swoje miejsce po raz kolejny u boku własnej miłości."

To było dziecinne spojrzenie na śmierć, wiedziała o tym doskonale. Do tego wierzyła w tę ideologię całą dawką siebie, którą postanowiła przeznaczyć na wiarę w rzeczy dotyczące sfery sacrum. Coś w środku podpowiadało jej, iż tego rodzaju odwagi potrzebował przechodzący przez długoletnie rozterki mężczyzna. Nawet jeśli był demonem... Miał świadomość co do własnych wspomnień i wynosił z nich wnioski – co utwierdziło dziewczynę w przekonaniu o tym, iż musi być potężnym członkiem szeregów Muzan'a.

Zawsze wiedziałaś co powiedzieć, żeby mnie ukoić. Nie mogłem się doczekać, kiedy ponownie cię zobaczę. Moja ukochana, słodka (Y/N).

Nie marzył o niczym więcej, niż zabraniu jej ze sobą i ukryciu przed każdym kto ośmieliłby się choćby spojrzeć na nią w zły sposób. Wreszcie doczekał się ponownego odrodzenia swojej niedoszłej narzeczonej. I z tego co widział, nie zmieniła się praktycznie wcale. A przynajmniej tak sądził.

»»————- ★ ————-««

„Michikatsu, to już ósmy raz w tym tygodniu! Mówiłam Ci już, nie mogę przyjmować prezentów od żonatego mężczyzny!" Ubrana w znajome haori kobieta dumnie kroczyła korytarzami skromnej rezydencji zamieszkiwanej przez różnorakich szermierzy pragnących poznać tajemnicę Oddechów. Tuż za nią podążał ciemnowłosy, który usilnie nalegał by przyjęła najskormniejszą spinkę jaką udało mu się znaleźć.

„Nie jestem już żonaty, (L/N). Moja przeszłość nie ma nic do tego – chcę po prostu sprawić ci miły podarek, nic więcej. Nawet nie chciałaś na nią spojrzeć, wiesz jak bardzo mnie znieważasz?" Nie ważne jak bardzo go irytowała, cały czas wracał do boku dumnej kobiety. Na usta cisnęła się sławna maksyma: kto się czubi ten się lubi. Nutka niedostępności ze strony (h/c) włosej dodawała mu motywacji do działania – samuraj jego pokroju miał przegrać ze zwykłą tkaczką? „Mój brat nigdy nie da ci tylu, ukochanych przez ciebie, błyskotek co ja."

Prawie potknął się o własne nogi, kiedy smukła sylwetka przed nim gwałtownie stanęła w miejscu. Z zaskoczeniem obserwował jak zarzuca (h/c) lokami na bok, nim z pełnym gracji obrotem zmierzyła się z nim spojrzeniami. (e/c) ślepia gardziły go z wyższością, nawet jeśli o ironio była co najmniej o głowę niższa. Lekko pyzata twarz była adorowana przez stale bytujący na jej twarzy rumieniec spowodowany ciągłą złością – w większości na siebie, za nie odpowiednie przygotowanie do sytuacji dawanych przez los. Z nieukrywaną śmiałością, dźgnęła ciemnowłosego w sam środek jego torsu.

„Wiesz czego najbardziej w tobie nienawidzę? Zaraz po tym, że jesteś wysoki jak brzoza?" Zmarszczył brwi słysząc nietypową obelgę wypływającą z pomiędzy kuszących czerwonych ust. „Wszystko co posiadasz porównujesz do tego co ma Yoriichi. Twoje życie jest inne od jego – w prawie każdym aspekcie. Nie jest gorsze, nie jest też lepsze! Po prostu inne!"

Wydęła jeden ze swoich policzków, nim zdjęła do tej pory trzymaną na torsie mężczyzny rękę. Ciemne ślepia skupiły się na odpowiednikach towarzyszki, wtedy nie rozumiał co chciała powiedzieć. Inne? Racja, był już żonaty – ale tamta kobieta nie była miłością jego życia. Gdyby stracił ją w tak tragicznych okolicznościach jak młodszy brat, patrzyłaby na niego inaczej?

„Znieważam cię? Myślisz, że twoje zachowanie nie wpływa na moją reputację? Wszyscy wiemy, że czeka na ciebie wierna żona oraz potomkowie – nie możesz błaho kupować dla mnie drogich prezentów jakbym była twoją konkubiną! Nie chcę być tak postrzegana...! Miałam nadzieję, że kiedyś naprawdę wyjdę za mąż." (e/c) tęczówki spojrzały na niego nieśmiało, nim po raz kolejny skierowały się w bok, a dłoń kobiety mimowolnie bawiła się rękawem czerwonego odzienia. „Jeśli naprawdę chcesz sprawić mi odrobinę radości... Pomyśl co chciałbym, żebyś zrobił. Błyskotki kupuję sama, za własne pieniądze – są jednak rzeczy, które na pewno sprawią mi pociechę. Spotkamy się przy kolacji, do zobaczenia Michikatsu."

Ukłoniła się lekko nim ponownie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, by zniknąć w głębi korytarz. Starszy z braci Tsugikuni pozostał w miejscu, nie chcąc dłużej zawracać głowy przepięknej kobiety. Naprawdę nie potrafił jej rozgryźć, przecież uwielbiała się stroić! Dlaczego nie chciała żadnych ozdób czy kosztowności? Cóż innego mógłby uczynić, żeby zwróciła na niego uwagę w pozytywnym świetle? Ku niewiedzy ciemnowłosego, jego młodszy brat z czystej, dziecięcej wręcz, ciekawości przyglądał się rozwojowi tej relacji. Na razie, pomimo chęci obu stron, było pod górkę! Ale posiadacz żurawinowych tęczówek nie miał zamiaru stać bez czynnie – chodziło o pierwszą miłość jego ukochanego brata!

„(Y/N) bywa trudna, od pierwszego dnia nie potrafiła się z nikim dogadać." Lekko zgarbiony pierworodny, gwałtownie wyprostował się po usłyszeniu głosu swojego brata tuż za sobą. „Nikt nie chciał z nią rozmawiać, wszyscy sądzili, że patrzy na nich z pogardą oraz wyższością."

„Bo to robi..." Kliknął językiem w poirytowaniu, dodając swoim słowom dramatyzmu poprzez skrzyżowanie ich na torsie.

„Zaprawdę, jest niezwykle dumna, czasem zbyt zadufana w sobie... Jednak czy zauważyłeś jak wszyscy do niej lgnął?" Zapytał młodszy z rodzeństwa, powolnym krokiem maszerując ramię w ramię ze swym ukochanym aniki. „Swoją drogą, niedawno dane mi było słyszeć, że w pewnej świątyni na północy kapłan zajął się gromadką sierot z wyplewionej przez demona wioski... (Y/N) wspominała, że brakuje im zapasów, a ziemia jest zbyt jałowa, żeby hodować zboże."

Michikatsu spojrzał kątem oka na zamyślonego rozmówcę, szczerze zdziwiony tak bardzo niezwiązaną z tematem informacją. Poukładanie wszystkich puzzli w odpowiedni kształt zajęło mu tylko kilka sekund. Westchnął ciężko rozumiejąc wtrącenie swojego brata, dlaczego to on od zawsze musiał dawać mu pomysły?

★★★★★

„Uważaj, zaraz wszystko wywrócisz!" (h/c) włosa odetchnęła z ulgą kiedy mały chłopiec niepewnie, ale stabilnie, zarzucił na plecy worek wypełniony ryżem. „Wiem, że siedem lat to niezwykle dojrzały wiek, ale musisz uważać!"

Nie miała pojęcia jak się o tym dowiedział. Chciała zachować to miejsce w kompletnej tajemnicy, bojąc się, że może naprzykrzać się emerytowanemu kapłanowi oraz gromadce dzieci. Jednak widząc ciemnowłosego w progu z kosmiczną ilością długoterminowej żywności, nie mogła pozostawić go bez słowa. Był niezręcznie poważny, musiała tłumaczyć najmniejszym z dzieci, że nie był chodzącą statuetką – nawet jeśli jego mimika ograniczała się do jednej ekspresji. Poprawiając wchodzące w drogę (h/c) pasemko włosów, kątem oka przyglądała się okrytemu fioletowym odzieniem samurajowi, który usiłował pozbyć się jednego chłopca huśtającego się na jego ramieniu.

Chyba wspomniałam o tym tylko Yoriichi'emu-! Oczywiście. Ten rudowłosy papla musiał wygadać się braciszkowi! Zabiję go potem, zanotowane.

Nawet jeśli była zła za tak otwarte rozpowiadanie jej małego sekretu, gdy (e/c) ślepia spotkały się przez moment z ciemnymi tęczówkami – nie potrafiła powstrzymać swojego serca przed gwałtownym podskokiem. Była kobietą klasy oraz wyrafinowania, nie mogła być kochanką żonatego wojownika, nawet jeśli ten zapewniał ją o swoim braku zainteresowania obcą damą. Cały czas stawiała się w jej miejscu. Co gdyby jej małżonek uciekł, zostawiając ją z dziećmi po to by zostać samurajem, a do tego znalazł sobie inną kochankę! Ale z każdym dniem, kiedy uporczywie próbował wywołać w niej choć odrobinę przyjemnych uczuć... Nie mogła przestać o nim myśleć.

„Yoriichi nie potrafi trzymać ust na kłódkę, prawda?" Zapytała dosadnie, kiedy idąc u boku ciemnowłosego powoli kierowali się w stronę kwatery głównej. „Nie ważne jak bardzo chciałabym być zła... Nie jestem w stanie. I nie ważne jak bardzo koli mnie to w gardło... Jestem ci winna przeprosiny, Michikatsu."

Prawie zadławił się powietrzem kiedy delikatna dłoń należąca do (h/c) włosej pochwyciła jego własną. Jakie szczęście, że postanowił by spoczywała luźno u jego boku a nie na rękojeści ostrza. Smukłe palce były tak drobne, że pozostawał święcie przekonany, iż jeśli ściśnie je odrobinę za mocno – skruszą się. Z resztą jak sama kobieta obok.

„Wczoraj wypowiedziałam wiele krzywdzących słów, a mimo tego potrafiłeś być ponad to i pomóc w tak ważnej dla mnie sprawie." Po raz pierwszy (e/c) tęczówki spojrzały na niego w ten sposób. Łagodny, chwalący wręcz. „Jeśli to cię zadowoli... Naprawdę, sprawiłeś mi tym radość."

Nigdy nie byłby w stanie zapomnieć o tym uśmiechu, który zdobił rozświetlane przez gwiazdy oraz księżyc lico. W tej scenerii wyglądała lepiej niż mógł to sobie wyobrazić, nawet jeśli przed chwilą miała za sobą pełen pracy fizycznej dzień. Dlatego ostrożnie splótł ich palce, pozwalając sobie na odrobinę niewinnej bliskości z ukochaną. Śmiał twierdzić, że błysk w przepięknych ślepiach mógł konkurować, jeśli nie zwyciężyć, w uczciwym pojedynku z rozsianymi na nocnym niebie gwiazdami.

Szczerze mówiąc, był przekonany, że tego wieczora (Y/N) stała się jedną z nich.

★★★★★

Pewny chwyt wokół tali (e/c) okiej utwierdził ją w przekonaniu, że nawet będąc na dachu trzypiętrowej rezydencji mogła czuć się bezpiecznie. Co skłoniło ją do takiego posunięcia? Lepszym pytaniem byłoby, kto? Razem z Michikatsu stali się sobie o wiele bliżsi niż przypuszczała. Nawet gdy ich kłótnie nie raz rozbrzmiewały we wszystkich pokojach kwatery, zawsze godzili się kilka minut później. Tego wieczora, ciemnowłosy wpadł na kolejny iście genialny pomysł.

„Michikatsu, jeśli spadnę – obiecuję, że pociągnę cię ze sobą." Zagroziła, próbując zamaskować swoje zdenerwowanie z powodu tak wysokiego punktu widokowego, po którym podróżowała. Instynktownie zacisnęła dłonie na fioletowym materiale od odzienia towarzysza, otwarcie informując, że nie żartuje.

„Hm? Nie wspominałaś, że boi się wysokości... Kto by pomyślał, że jesteś takim tchórzem." Ciepły oddech uderzał prosto w małżowinę uszną kobiety, która usiłowała powstrzymać się przed uderzeniem lekceważącego ją ciemnowłosego. „Będzie warto, nigdy się nie mylę."

„Mhm, a ja nie szyję najlepszej klasy odzieży w całej Japonii – oczywiste kłamstwo."

Przewrócił oczami po usłyszeniu żarliwego komentarza towarzyszki. Nie przywiązując uwagi do drobnej docinki, ostrożnie pomógł ubranej w nocną yukatę kobiecie zając miejsce na glinianych dachówkach nim sam spoczął u jej boku. Pozwolił sobie na owinięcie ramienia wokół jej tali by upewnić się, że nawet w razie potknięcia nie zrobi sobie krzywdy.

Dziś była ta noc, był święcie przekonany.

Te uczucia, kiedyś były mu nieznane. Teraz stały się codziennością bez której nie umiał wyobrazić sobie normalnego dnia. Przechodził go dreszcz na samo wspomnienie imienia ukochanej. Nigdy nie sądził, że miłość to coś co dosięgnie nawet jego skostniałego serca, które latami żywiło się zazdrością o młodszego brata. Gdy trzymał tę drobną sylwetkę w ramionach, zapominał zupełnie o wszystkich zaletach Yoriichi'ego – to on posiadał największy skarb świata, (Y/N).

„Więc co to takiego, hm? Nie mów mi, że zmusiłeś mnie do wejścia na dach w środku nocy, żeby popatrzeć na coś co równie dobrze widać z okna." Rozbawiony wzrok kobiety potrafił rozwiać wszystkie z jego zmartwień w ciągu mili sekund, nawet jeśli od miesięcy nie był w stanie przespać spokojnie ani jednej nocy.

„Cierpliwość nie należy do twoich cnót, nieprawdaż? Często o tym zapominam." Kąciki ust ciemnookiego podniosły się nieznacznie, kiedy urażona jego słowami kobieta uderzyła go w ramię. „Skup się na księżycu, odgrywa dziś główną role."

(e/c) tęczówki od razu spojrzały na odsłonięty w pełni krąg na nieboskłonie. Z pozoru nie wydarzyło się nic ciekawego, zaczynała powoli tupać stopą o dachówki w akcie znudzenia. Jednak momentalnie, rozchyliła usta wpatrując się powoli zmieniający barwę księżyc. W życiu nie widziała tak fantazyjnego widoku. Biały niczym śnieg jeszcze kilka chwil wcześniej, teraz powoli pokrywał się szkarłatem – jej ulubionym kolorem. Przez kilka minut w zachwycie obserwowała niecodzienne zjawisko natury, nim zwróciła się w kierunku swojego towarzysza.

Nie patrzył na bajeczny krajobraz, patrzył wyłącznie na nią.

Nie ważne czego nie robiła, gdzie była czy z kim rozmawiała. Te ciemne ślepia zawsze lądowały na niej. Zdawał się nie widzieć nic poza nią i w jakiś sposób... (h/c) włosa czuła do niego to samo. Może dlatego nie potrafiła się oprzeć kiedy śmiało pochylił się nad jej sylwetką. Duże, umięśnione ramiona dawały jej niezastąpione źródło bezpieczeństwa. Błyszczące oczy nie pozwalały oderwać od niego wzroku. A zamglone spojrzenie, które ukazywało się wyłącznie przy spoglądaniu na nią, zapierało jej dech w piersiach.

Zresztą ciemnowłosy nie czuł się inaczej.

Wreszcie miał jej uwagę tylko dla siebie, a smukłe barki spoczywały w jego ramionach. Nigdy wcześniej nie odczuwał słabości wobec tak bezbronnej istoty jaką byli ludzie. Ale teraz, posiadając tę najdroższą z nich, wiedział, że zrobi wszystko by mogła stanąć u jego boku na wieki. Miłość to zakazany koncept, którego nigdy do siebie nie dopuszczał. Jednak wystarczyła jedna, zarozumiała w swojej pyszałkowatości kobieta by nie potrafił wrócić do wyznaczonych wcześniej morali.

„Mówiłem ci." Wymruczał cicho, pozwalając sobie na przejechanie dłonią wzdłuż policzka wybranki. „Nigdy się nie mylę."

„Mylisz, dosyć często." Widząc zadziorny uśmiech na rozbawionej twarzy ukochanej, nie wiedział czy uda mu się zachować pozory. „Ale dzisiaj, jestem w stanie ci wybaczyć. Ten jeden raz."

Nie potrafił się opanować. Powolnym, ale pewnym ruchem udało mu się pochwycić usta kobiety w pocałunku, który prześladował samuraja w snach. Nie spodziewał się to uczucie sprawi, że jego ciało stanie w płomieniach a myśli nie będą w stanie się wyklarować. Oddał się temu co od dawna szeptało mu serce – oddał się jej. A kiedy poczuł nieśmiałą odpowiedź ze strony wybranki, nie potrafił być bardziej szczęśliwy. Wreszcie mu się udało.

„Michikatsu... Proszę, przestań..." Spojrzenie ciemnych ślepi zaostrzyło się, kiedy ostrożnie odsunęła się od intymnego aktu. Marszcząc brwi, zacisnął uścisk wokół tali kobiety by nie mogła od niego uciec. „Nie ważne jak bardzo cię adoruję... Masz żonę i dzieci, nie mogę tego robić. Nie tak..."

„Dlaczego tak bardzo ci to przeszkadza? Przecież już nigdy nawet ich nie zobaczę, oni nie ujrzą także mnie – nie możesz odrzucić mnie na podstawie tego...!" Był sfrustrowany, nie potrafił tego ukryć. Ta chwila była zbyt piękna by zostać zniszczona w tak okropny sposób.

„Jako kobieta, nie czułabym się godna spojrzeć komukolwiek w oczy będąc w romansie z żonatym mężczyzną-„

„Tu nie chodzi o mnie, tu chodzi o Yoriichi'ego, prawda?" Dosadne pytanie nie wywołało w kobiecie szoku, doprowadziło ją wyłącznie do złości. Jak mógł myśleć, że chodzi o jego brata? „Czy gdyby moja żona nie żyła tak jak jego, byłabyś w stanie wreszcie na mnie spojrzeć?"

„Nie waż się o tym mówić. Jak śmiesz wspominać o tym w takiej sytuacji? Straciłeś rozum?" Przeszła w defensywę, zbyt urażona by spróbować w spokojny sposób wyklarować sytuację. „Może gdybyś choć raz przestał patrzeć na niego, wiedziałbyś o czym mówię! Twoja zazdrość jest dziecinna! Ile lat możesz żywić urazę!?"

„W czym jesteś ode mnie lepsza? Ile lat można udawać, że wcale nie próbujesz poczuć się lepiej z winą za śmierć twojej matki poprzez nieudolne wykonywanie jej sztuki?"

Brutalne słowa tak bliskiej osoby, jaką stał się dla kobiety, bolały bardziej niż gorące żelazo przykładane do skóry. Nie powstrzymała się, pozwalając by słone łzy spływały wzdłuż zarumienionych od złości policzków. Dopiero gdy zaczęła wyrywać się z uścisku ciemnowłosego był w stanie zauważyć jak wielką szkodę wyrządził. Ale wspólnie łączyło ich coś, co było zarówno klątwą jak i darem – duma.

„Zejdź mi z oczu." Wyszeptała cicho, powoli i ostrożnie kierując się w stronę zejścia z dachu. „Proszę... Po prostu nie zbliżaj się do mnie, Michikatsu."

Wiedział co zrobił nie tak. Nigdy nie powinien w ten sposób wykorzystywać sekretów jakimi się z nim podzieliła. Czemu robił coś zupełnie odwrotnego do tego co chciał? Gwałtownie podniósł się z miejsca by upewnić się, że chociaż uda jej się wrócić na ziemię w jednym kawałku. Kiedy stanął na krawędzi dachu, poczuł jak jego serce boleśnie się ściska gdy spotkał gromiące spojrzenie żurawinowych tęczówek. Ramiona jego brata otaczały (h/c) włosą, która w ciszy wypłakiwała się w jego tors.

Dlaczego Yoriichi musiał zawsze wiedzieć czego potrzebowała?

Potworna gorycz po tym wieczorze, zostawiła na nim bliznę do dziś. Jak mógł zrobić coś tak okropnego? Do tej pory zastanawiał się jak zaślepiony zawiścią musiał być by wypowiedzieć te wszystkie oszczerstwa, poniżające jego ukochaną. Powinien ją chronić, nie krzywdzić. Pewnie dlatego, tak otwarcie przyjął propozycję ze strony tajemniczego gościa.

★★★★★

Nigdy wcześniej nie czuł się tak potężny. Jako człowiek nie byłby w stanie posiąść tej mocy! A teraz do końca tego świata będzie w stanie trenować i stawać się silniejszy. Mógł rozgnieść w miazgę każdego na swojej drodze. Współcześnie władcy świata nigdy nie zgromadziliby armii równej mu w starciu.

Nawet Yoriichi nie będzie w stanie go pokonać.

Tak dyskretnie jak mógł, powoli zbliżał się do znajomej rezydencji, w której od dawna zgasło ostatnie ze świateł. Jego misja? Porwanie (h/c) włosej. Nie mogła zakończyć się nie powodzeniem, wszelkim kosztem miał zamiar zabrać ja ze sobą i pozwolić by Muzan przemienił ją w nieśmiertelnego demona. Nie ważne ile starszych towarzyszy broni będzie musiał zabić – zrobi wszystko by odzyskać to co utracił na rzecz tego niewdzięcznego brata.

Wystarczy, że podzieli się nią z Kibutsuji'm i wszystko wróci do normy.

Przynajmniej tak sądził, gdy rozważał propozycję partnerstwa z ciemnowłosym panem potworów. Mówił, że stworzył specjalną krew, która pozwoli (Y/N) na zachowanie jej ludzkiej formy. Bez mutacji, zniekształceń czy utraty pamięci. Jedyne co zostanie dodane to pieczęć nie pozwalająca jej na opuszczenie boku, któregoś z nich. To rozwiązanie brzmiało nadzwyczaj kusząco.

Dzisiaj nie szyje, może uda mi się zabrać ją nim się przebudzi.

Z tą myślą, ostrożnie rozsunął okno do ciemnego pomieszczenia. Jak najciszej potrafił, ułożył nogi na posadzce prostując się. Mrok, który spowijał komnatę po raz pierwszy wydawał się być tak głęboki. Praktycznie nic nie było widoczne. Skupiając swoje trzy pary, złotych tęczówek przyglądał się podłodze w poszukiwaniu rozłożonego futonu.

Ale zapach krwi, przyćmił wszystkie z jego zmysłów.

Trzęsące się ślepia spojrzały na przerażający widok przed sobą. Owinięta wokół szyi kobiety tkanina utrzymywała jej ciało w powietrzu. Blada, w połączeniu z lekka sinością, twarz wyglądała nad wyraz spokojnie. Metaliczny zapach dochodził z przedramion kobiety, które zostały przecięte wzdłuż kości pozwalając by stróżka gęstej, szkarłatnej cieczy stykała się z podłogą. Szata, którą nosiła była nowa. Nigdy wcześniej nie widział jej w tym stroju, ale dostrzegł jak ciężko nad nim pracowała.

Trzęsącymi się rękami, odciął materiałową szarfę, łapiąc bezwiedne ciało wybranki.

Nie miała szans na przeżycie. Jej skóra była zbyt zimna, musiała stracić życie kilka godzin temu. Jakim cudem nikt tego nie zauważył? Dlaczego nic nie zrobili? Gdzie był Yoriichi kiedy go potrzebowała?

Gdzie był on sam, kiedy umierała w męczarniach?

Nie rozumiała, że zrobił to wszystko dla niej? By wreszcie mogła być u jego boku? Przecież go kochała! Nie miała w zwyczaju kłamać, pocałunek tamtej nocy na pewno nie był oszustwem. Widział to w (e/c) tęczówkach... Więc czemu teraz nie będzie mógł ich ponownie zobaczyć? Był samurajem z honorem oraz godnością. Odpornym na zmiany pogody czy brutalne rany.

Ale otaczając drżącymi ramionami sylwetkę (h/c) włosej nie mógł powstrzymać szlochu.

Nie chciała, żeby ktoś ją uratował. Droga, którą wybrała wskazywała na to doskonale. Jeśli nie przez uduszenie czy skręcenie karku, nikt nie ocaliłby jej przed wykrwawieniem. Tak brutalne samobójstwo nie mieściło się w głowie sześciookiego demona. Zaczynał doszukiwać się spisku na życie kobiety, wciąż rozpaczliwie łkając i przylegając do bezwiednego ciała.

Nie pożegnał jej. Ostatnie co wypowiedział w jej kierunku to obraza.

„Bracie... Co się z tobą stało?" Roztrzęsiony obrotem wydarzeń Michikatsu podniósł wzrok by spotkać się ze swoim młodszym bratem, który stojąc w progu nie mógł oderwać łzawiących ślepi od (h/c) włosej. „Życie (Y/N) było cenne dla nas obu... Więc czemu stało się dla ciebie niczym?"

„Nie waż się mówić do mnie w ten sposób. Miałeś wszystko. Talent, ukochaną żoną, a do tego (Y/N)-„

„Mylisz się. Nigdy nie posiadałem serca (L/N) – ty miałeś je w garści." Słowa mężczyzny wprawiły go w osłupienie, gdy przyciskał do swojego torsu nieżyjącą już kobietę. „Kiedy dowiedziała się, że zostałeś demonem obwiniała się za wszystko tamtego wieczora. Uważała, że swoją dumą skradła ci człowieczeństwo... A kiedy Muzan oznajmił, że szuka jej odrodzenia – popadła w tak głęboką rozpacz, że nikt od pięciu dni nie mógł wejść do jej pokoju."

„Dlaczego cię tam nie było?! Dlaczego jej nie powstrzymałeś?!" Wysyczał przez zęby wszystkie zarzuty wobec rozmówcy, który powoli zbliżył się do jego boku. „Miała żyć...! Nie mogła odejść w tak podły sposób! Jej honor nie pozwalał na tak okropną śmierć...!"

„Powiedziała, że od momentu kiedy stanąłeś u boku Muzan'a, jej godność przestała mieć jakąkolwiek wartość." Oznajmił dosadnie posiadacz żurawinowych tęczówek, z których wypływały soczyste łzy. „Piękny strój prawda? Pracowała nad nim całymi nocami... Myślała, że kiedy wrócisz wreszcie odważy się wyznać ci swoje prawdziwe uczucia."

Każde słowo godziło w niego bardziej. W tak załamanym stanie nie potrafił zrobić nic. Wylewając łzy nad ciałem ukochanej, czuł jak cały świat dookoła wali się. Dlaczego? Bo jedynym co nadawało sens jego życiu była (Y/N). Jej śmiech, jej radość, jej duma – cała ona. A teraz, z powodu jego decyzji, nikt na tym świcie nie będzie już w stanie zaznać jej cudów. Nigdy nie będzie w stanie sobie wybaczyć. Cień czerwonego materiału wokół tych ramion nie opuści jego myśli nawet na sekundę. Zwinnym ruchem, rozerwał odzienie – trzęsącymi dłońmi zawiązując fragment wokół swojego nadgarstka.

„Teraz bracie... To już nie jest twój świat. Dziś, nie jestem w stanie myśleć o stracie kolejnej bliskiej osoby." Spojrzał na zapłakanego Yoriichi'ego, który mimo stoickiego tonu głosu wykazywał się niesamowitą wrażliwością po raz pierwszy w życiu. „Idź. Ale przy naszym następnym spotkaniu, któryś z nas niechybnie zginie."

Nie ważne jak bardzo chciał rozszarpać tego mężczyznę na strzępy. Teraz nic nie miało znaczenia. Nawet najmniejszego. Ostrożnie odłożył bezwiedną (h/c) włosą na podłoże nim wycofał się w kierunku rozwartego okna będącego jedynym źródłem światła w pomieszczeniu.

„Gdzie ją pochowasz?"

„W rodzinnym pochówku, tak jak sobie życzyła."

»»————- ★ ————-««

Ból tych wydarzeń odcisnął na nim nieodwracalne piętno. Jednak widok tak żywiołowej oraz pełnej sił kobiety rozpalał w nim ogromne nadzieję, że kiedy wreszcie będzie gotowy na podzielenie się nią z Kibutsuji'm – będzie szczęśliwszy niż kiedykolwiek. W końcu setki lat temu była w stanie go pokochać, teraz ułamek tych uczuć na pewno musiał tkwić gdzieś w nowym odrodzeniu. Było o tym świecie przekonany.

Będziesz cudowną panną młodą, tak jak marzyłaś.

ARA ARA

Więc no co ja mogę powiedzieć. Przez wasze chcice co do pisanych przeze mnie monstrum, straciłam panowanie nad sobą i każdy nowy rozdział ma conajmniej 6000 słów, a nowy rekordzista przekroczył 9000 - you did this, remember! not that i'm complaining tho

《INFO》
Zaszły pewne zmiany w rozdziale 《cherry poppers》, dokładniej to w każdej kategorii dosło do pewnych zmian - jak ktoś kojarzy mangę to pewnie domyśli się, którą Arc skończyłam pisać. Proszę o zapoznanie się z nowym przebiegiem! Don't blame me for changes, that's how story's gonna go-

meme ally is back-

hopin' ya all enjoy my bull crap-

@yurugina

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro