(19.) innocent feelings, as they would call it (...)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Your good intentions are sweet and pure
But they can never tame a fire like yours
No it ain't over, until she sings
Right where you wanted, down on my knees
You got me begging, pretty baby set me free"

14/07/2020

(19.) innocent feelings, as they would call it, slowly became my reason to live in this sick world.

NIE WIERZYŁA, ŻE ZAWITA U TYCH PROGÓW TAK SZYBKO. Nutka nostalgii oraz błogości wdarła się do wiecznie przejętych samodoskonaleniem myśli dziewczyny. Ostatnim razem opuściła to domostwo z nową propozycją małżeństwa, o której nie miała odwagi powiadomić nawet własnego ojca. Czy był zdenerwowana spotkaniem z wyczekującym odpowiedzi mężczyzną? Oczywiście, że tak! Nawet jeśli za żadne skarby nie chciała tego pokazać. Były Filar Płomieni oświadczył się właśnie jej! Każdy reagowałby w ten sposób! Pocieszającą myślą był fakt, że nie tylko ona będzie zamieszkiwała dojo szlachetnego rodu – u progu rezydencji gromadziły się grupki nieznajomych szermierzy, którzy także musieli odbyć przymusowy trening. (e/c) ślepia rozświetliły się po zobaczeniu znajomych płomiennych loków, których właściciel pośpiesznie rozdawał wszystkim zgromadzonym słynne kulki ryżowe.

„Senjurō, tęskniłam za tobą!" Zupełnie ignorując skonfundowane spojrzenia posyłane przez mało znaczących, w opinii szermierz, współpracowników, bez wahania zamknęła drobnego chłopca w pełnym euforii uścisku. „Listy to nie to samo co zobaczenie cię! No, no, czyżby ktoś tu urósł? Niedługo będziesz mógł się ze mną równać!"

„Ojejku, onigiri prawie się rozsypały...! Nie widziałem cię od paru miesięcy, (Y/N)! Wszyscy bardzo za tobą tęskniliśmy! Oniisan najbardziej!" Młodszy z rodzeństwa obrócił głowę w celu spojrzenia na twarz ulubionej wojowniczki posyłając w jej kierunku najprzyjaźniejszy uśmiech jaki potrafił. „Wchodź do środka, prędko! Otōsan spisuje nowych w raportach dla Oyakaty-sama, powinnaś najpierw go odwiedzić!"

„Brakowało mi twojej opieki, a do tego te urocze policzki. Matko, nie wiedziałam jak wiele straciłam nim nie musiałam się z wami rozstać!" Rumieniec zawstydzenia wkradł się na policzki młodszego chłopca, gdy (e/c) oka pozwoliła sobie na dziecinne uszczypnięcie jego pyzatych policzków. „Pomogę ci w robieniu kolacji, hm? To musi być strasznie dużo pracy, potrzebujesz kogoś tak wykfalifikowanego jak ja! Jak każdy z resztą."

„(Y/N)...! Inni pa-patrzą...!" Onieśmielony nagłym aktem czułości jasnowłosy nie potrafił poprawnie przeanalizować wszystkich zdań, które wypowiadała ukochana starszego brata. „Naprawdę nie musisz, trening wystarczająco cię zmęczy...!"

„Nonsens. Wiesz w jak dobrej formie jestem? Zgadnij kto zmierzył się z dwoma Księżycami – tak, to właśnie ja! Do tego domyśl się, kto wyszedł z tego spotkania żywy. Bardzo dobra odpowiedź, to także byłam ja!" Dumna dziewczyna bez żadnych przeciwskazań pozwoliła sobie na ponowne owiniecie ramion wokół smukłej ramy ukochanego, niczym młodszy brat, chłopaka. „Jak tylko skończę trening, spodziewaj się mnie w kuchni! Obiecałam zrobić dla Shinjurō daifukumochi, nie mogę się wycofać."

„A-ah, otōsan coś wspominał... Ale naprawdę nie powinnaś się przemęczać, Kyōjurō wymyślił naprawdę wycieńczający plan – wszyscy padają po pierwszym sparingu...!" Zmartwione uwagi młodzieńca zostały urwane przez niezapowiedziany pocałunek w czoło ze strony (h/c) włosej. Z nieposkromionym rumieńcem spoglądał na uśmiechniętą kobietę, która powoli odstępowała jego boku. „(Y/N)...!"

„Nie mogłam się powstrzymać! Zapominasz chyba, że nikt oprócz mnie nie jest tu przyszłym Filarem! Więcej wiary w mój niepodważalny majestat, Senjurō!" Zrezygnowany chłopak przyglądał się, gdy z uśmiechem przekraczała bramę domostwa. Delikatnie dotknął miejsca, w którym złożyła pocałunek by w szoku stwierdzić obecność czerwonej farby.

Młodzieniec, nawet pomimo swego onieśmielenia, nie mógł powstrzymać się przed niepohamowaną radością. Przez wiele dni, świeżo po jej wyjeździe, zastawał swego brata w coraz to dziwniejszych stadiach rozłąki. Z początku był optymistyczny, przekonany wręcz o swoim powodzeniu w relacji na odległość. Dzień po tym, ich ojciec musiał siłą zamknąć go w domu, gdy próbował dostać się do siedziby głównej pod pretekstem upewnienia się czy na pewno dotarła tam cała i zdrowa. Następnie nadszedł etap załamania, sytuację zaostrzał fakt tego, iż (h/c) włosa nie odpisywała na jego wiadomości. Potem okazało się, że uległa poważnej chorobie podczas najnowszej misji.

Kyōjurō po raz kolejny usiłował uciec z domu – ba, był tak zawzięty w swoich działaniach, że połowa drzwi w domu wypadła z framug.

Z trudem, ale udało mu się wytrzymać stosunkowo niedługi czas bez kolejnych prób dostania się do (Y/N) zadowalając się wyłącznie codzienną wymianą korespondencji. On z samego rana opisywał jej wydarzenia dnia poprzedniego, a ona wieczorami opowiadała mu o wszystkich ciekawostkach z danego dnia. Sposób w jaki każde słowo rozświetlało ślepia starszego brata był kojący dla serca Senjurō. Mógł wyłącznie pomarzyć o doświadczeniu w przyszłości tak pasjonującego uczucia jak to, które odczuwał dzielniejszy z rodzeństwa Rengoku. Jednak, jedna myśl pozostawiało sprytnego kucharza w niemałym niepokoju – co stanie się jeśli (Y/N) nie przyjmie oświadczyn?

Nie mam pojęcia jak ja, nie daj Boże, bym to zniósł. Aniki na pewno byłby w rozsypce... Muszę zrobić wszystko, żeby (L/N) chciała u nas zostać...!

„Whew... To (L/N), prawda? Niesamowite, zadomowiła się nawet u Filarów!" Jasne ślepia młodzieńca zamrugały kilkukrotnie po usłyszeniu dość niepokojących słów z ust współpracownika dziewczyny. Kontynuując rozdawania smakołyków postanowił przysłuchać się dokładniej nietypowej wymianie zdań. „Przynajmniej jest lepsza niż ta Kanao, jest na co popatrzeć."

„Są tylko dwie kobiety, prawda? Może uda nam się dostać z nimi pokój...!" Senjurō nie podobała się żadna z sentencji opuszczających usta szermierzy. „(L/N) podróżowała ze Składem Kamaboko, nie wierzę, że do niczego nie doszło! Do tego podobno wpychała się do dojo Filara Wiatru, wysoko mierzy...!"

„Chciałbym mieć ładną twarzyczkę i biust, na pewno przeszedłbym dalej tak szybko jak ona! Nadal nie wierzę, że do tej pory nikogo nie wybrała... Myślisz, że to ją kręci?"

Jak mogli w tak oczywiście poniżający sposób rozsiewać spekulację o (Y/N)? Oczywistym dla jasnowłosego był fakt, że nie mogli być jej bliscy. Gdyby tak było, powitałaby ich od razu tak jak zrobiła to w jego przypadku. Uwłaczające słowa będą się mnożyć, zawsze tak było. Nawet jeśli nie potrafiła wprost pokazać swoich słabości, chociaż część tych opinii musiała ją zranić. Widział ją w stanie, którego nie chciał uświadczyć nigdy więcej.

Boże, wybacz mi to co mam zamiar zrobić...! Posprzątam od razu!

Bez większego wahania zbliżył się do dwójki konwersujących szermierzy, którzy widząc go sądzili, iż ma zamiar podarować im ryżowe przekąski. Nie byli w zupełnym błędzie, po prostu forma a przekaz to zupełnie dwie różne rzeczy. Jasnowłosy, choć odrobinę niższy niż umięśnieni wojownicy był w stanie włożyć wiaderko wypełnione kuleczkami wprost na głowę osiłka, który ośmielił się wypowiedzieć ostatni z nieprzychylnych komentarzy.

„Ojejku, onigiri się rozsypały... Moja wina."

Pozostawiając za sobą dwóch skonfundowanych, ale zarazem dość zawstydzonych sytuacją szermierzy, udał się do wnętrza domostwa. Może nie zrobił wiele, ale na pewno uświadomił dwójce, że nieprzyjemne oraz nieprawdziwe pogłoski o (h/c) włosej nie są mile widziane w tych progach. Od razu skierował się do swojego ojca by podsunąć mu pomysł o oddzieleniu kwater żeńskich od pokoi męskich – w końcu byli dżentelmenami!

»»————- ★ ————-««

(e/c) ślepia zabłysnęły w ostrym spojrzeniu, gdy kilka metrów przed nimi widniała sylwetka mężczyzny w średnim wieku. Z ukontentowaniem wypunktowała zarówno schludny ubiór jak i brak niechlujnego zarostu czy też elegancko ułożone włosy. Choć znajomy grymas musiał być nieodwracalnie przylepiony do tego lica – oto definicja Shinjurō. Od razu zrozumiała, że nie zauważył jej obecności, zbyt zajęty układaniem stosów papierów przed sobą.

„Ile was jeszcze jest? Myślałem, że więcej pomrze w drodze tutaj..." Nie wiedziała jak interpretować słowa emerytowanego wojownika, który mamrotał do siebie różnorakie przekleństwa na temat przybywających szermierzy.

„Coś czułam, że nie życzysz mi zbyt dobrze. Niestety dla ciebie, czuję, że cię przeżyję." Stając przed skulonym mężczyzną, wyprostowała się dosłownie wyzywając jasnowłosego na pojedynek. Egzotyczne tęczówki zamrugały kilkukrotnie nim spojrzał na nowego gościa z dość słabo ukrytym zdziwieniem. „(L/N) (Y/N), jakby demencja zaczęła już siać swoje żniwo."

„Jakim cudem zawsze sprawiasz, że chcę wyrzucić cię za próg?" Na twarz wojownika powrócił zastany wcześniej grymas, gdy bez problemu wpisał nazwisko dziewczyny na listę uczestników. Odkładając na bok swój ołówek, wstał z werandy, automatycznie górując nad sylwetką (e/c) okiej. „Nie dałaś się zabić, kto by się spodziewał."

Zamrugała kilkukrotnie kiedy spracowana dłoń jasnowłosego wylądowała na szczycie (h/c) włosej czupryny. Zdziwienie kobiety dopełnił także fakt, że bez wahania zmierzwił dokładnie ułożoną tego poranka fryzurę. Od razu dostrzegła jak egzotyczne ślepia przez ułamek sekundy skupiają się na spince dopełniającej jej prezencję – czasem zapominała, że należała do jego żony.

„Nie odpływaj, ten młotek Kyōjurō od powrotu ze spotkania u Oyakaty-sama nie daje mi spokoju. Wiesz ile kosztowało mnie twoje zachorowanie? Mówię tu o czystym rachunku, dzieciaku."

„Wiem, wiem... Ale odpłacę w postaci daifukumochi, hm?" Przewrócił oczami po usłyszeniu dość niekonwencjonalnej propozycji pokrycia szkód, nim szybkim ruchem obrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni by chwile potem popchnąć w kierunku ogrodu. „Hej! Ostrożnie, ten materiał jest warty fortunę!"

„Oczywiście, oczywiście... Idź, nie zatruwaj mi dłużej życia. Ktoś inny wręcz na to czeka."

Nie miała wątpliwości o kim była mowa. Po raz ostatni obróciła głowę w kierunku Pana domostwa, posyłając w jego kierunku porozumiewawcze przytakniecie, nim ruszyła w stronę oddalonych dźwięków uderzających o siebie, bambusowych mieczy. Stając przy ścianie rezydencji, po raz pierwszy w życiu czułą się jak onieśmielona nastolatka. Nawet jeśli jej wiek wręcz nakazywał tego typu zachowanie.

Badawczo złapała za krawędź pobliskiej ściany, wychylając swoją głowę na tyle daleko by mogła bez problemu ocenić sytuację.

Nie potrafiła go nie dostrzec. Płomienne loki opadające na umięśnione ramiona, czarna przepaska wcale nie uwłaczająca niezwykle przystojnej twarzy, hipnotyzująco motywujące spojrzenie złoto-czerwonej tęczówki czy też wieczny uśmiech malujący się na jego twarzy. Tak oto wyglądał zalecający się ku niej wojownik. Spoczywające na jego ramionach haori sprawiło, że znajome ciarki wkradły się na plecy dziewczyny. Wciąż miała przed oczami moment, gdy odważył się tak śmiało wyznać swe uczucia.

Moment, w którym prawie skradł jej pierwszy pocałunek.

Wizja spotkania go, gdy nie miała jeszcze żadnej odpowiedzi do tej pory wydawała się nierealna. Ich korespondencja, przynajmniej z jej strony, była dość przyjacielska. Jednak w listach jasnowłosego nie raz zdarzały się fragmenty, które bez dwóch zdań mówiły o jego zainteresowaniu. Sama nie była pewna co do swoich prawdziwych uczuć, dlatego skreślenie odgórnie tak oddanego mężczyzny wydawało się zbrodnią godną prawdziwego złoczyńcy. (e/c) ślepia złagodniały, gdy dostrzegła w jak braterski wręcz sposób żegna się z podopiecznymi. Po chwili, rozszerzyły się w szoku gdy ich właścicielka zrozumiała, że zmierza w jej kierunku. Nie myśląc długo, postanowiła na razie uniknąć spotkania z płomiennowłosym. Dlatego ostrożnie próbowała wycofać się w stronę izby.

Aczkolwiek los miał dla niej zupełnie inny plan.

Prawie zapiszczała, kiedy para ramion owinęła się wokół jej tali tym samym przyciągając ją do umięśnionego torsu. Wszystko działo się zbyt szybko, zarejestrowała wyłącznie gwałtowny obrót oraz błysk uradowanej tęczówki nim została uniesiona w powietrze z pomocą dłoni stabilnie chwytających jej talię. Po sekundzie spojrzała w dół by spotkać się z roztapiającym serca wszystkich wokół uśmiechem mężczyzny, który był jej oficjalnym adoratorem.

„Nie masz pojęcia jak wiele samokontroli wymagało ode mnie poczekanie z powitaniem aż do teraz! Byłem pewny, że nie powstrzymam się i uściskam cię w bramie! Zapierająca dech w piersiach jak zawsze, czym zasłużyłem sobie na taki dar od Boga?" Jego głos, choć tak samo entuzjastyczny jak zazwyczaj, był odrobinę stonowany. Zdawał sobie sprawę, że nie może być zbyt publiczny co do swoich zalotów, jednak nie miał najmniejszego zamiaru zaprzestać! „Byłem pewny, że tęsknota za tobą mnie zabije, (Y/N)!"

„Kto nie byłby zrozpaczony moją absencją?"

„Tylko prawdziwy idiota."

„Wciąż masz najlepsze odpowiedzi, Kyōjurō."

Okłamał ją, ale to była czysta konieczność. Jeśli teraz wydawał się dość przylepiony do ukochanej, nie wiedział co powiedziałaby jeśli wyznałby wszystkie ze swych win. Całą swą moc włożył w samokontrolę przed ujęciem szkarłatnych ust w powitalnym pocałunku, zwłaszcza po usłyszeniu własnego imienia wypowiadanego w tak niepowtarzalny sposób. Widząc wsuniętą w urocza fryzurę spinkę, czuł, że jego serce może eksplodować w dowolnym momencie. Po spotkani z zaprzyjaźnionymi Filarami dostał potwierdzenia zarówno ze strony Tengen'a jak i Kanroji – (L/N) nie rozstawała się z ozdobą do włosów ani na krok.

W ten sposób naprawdę zachowywała się jak jego narzeczona!

Myśl o tym, że mogła pozytywnie rozpatrywać jego oświadczyny była w stanie rozpalić ten promyk niepohamowanej radości, który utrzymywałby go na wyżynach dobrego nastroju do końca życia. Każdego wieczora śnił o tym jak pewnego dnia po raz kolejny zawita u ich progów i z uśmiechem na twarzy oznajmi mu swoje odwzajemnione uczucia. Obiecał, że poczeka. Przysiągł, że nie będzie wymagał od niej przedwczesnej odpowiedzi. Nie mógłby złamać tak sakralnej wręcz obietnicy. Spoglądając wprost w błyszczące czystą pasją oraz aspiracją ślepia nie potrafił powstrzymać lekkiego różu dekorującego czubki delikatnie szpiczastych uszu.

„Hm? Czyżbym usłyszał pochwałę? Naprawdę musiałem zawrócić ci w głowie, skoro zostałem tak otwarcie skomplementowany." Nie miała pojęcia jak dużej dawki euforii zaznał, gdy blade przez podróż lico zarumieniło się z lekka pod wpływem specjalnie dobranych słów.

Wyglądała nieziemsko, niczym Bogini zesłana by ocalić go przed całą goryczą dotychczasowego życia. Jedno spojrzenie i mógł przyrzec, że jego nogi stawały się niczym z waty a ciało wrzało od środka. Zwłaszcza, gdy przez tak długi czas nie miał okazji na żadną z form fizycznego kontaktu z ukochaną. Nie mógł oderwać od niej wzroku, napawając się błogim krajobrazem by ułatwić sobie rozłąkę po zakończonym szkoleniu. Niestety wiedział, że będzie to zarówno jego śmiercią. Ponieważ im więcej czasu spędzał u boku wybranki, tym głębiej się zakochiwał, darząc ją niesamowicie nieprzerwalną więzią, której nie był w stanie opisać słowami.

Mam nadzieję, że nie jesteś w stanie dostrzec we mnie tej żądzy, (Y/N). Odstraszenie cię jest ostatnią rzeczą, której kiedykolwiek pragnąłem.

Kyōjurō był dojrzałym mężczyzną, czysta afekcja z czasem musiała wywołać w nim pragnienie zbliżenia się do ukochanej, zwłaszcza kiedy został praktycznie odcięty od jej prezencji. Ale jasnowłosy przede wszystkim respektował wolę wybranki ponad swymi zachciankami i nie ośmieliłby się na tak gwałtowne posunięcie bez uzyskania zgody z jej strony, poprzedzonej wyznaniem miłosnym. Nie mógłby skrzywdzić jej w tak okrutny sposób! Dlatego, teraz gdy ich drogi wkrótce miały rozejść się po raz kolejny, pozwolił sobie na obniżenie sylwetki dziewczyny na tyle by móc zamknąć ją w pełnym troski uścisku. Napawał się słodkim, kwiatowym zapachem oraz miękkością skóry ukochanej, gdy ta bez większych wahań odwzajemniła akt. Ostrożnie odgarnął pasemko (h/c) loków za ucho kobiety, by korzystając z okazji zbliżyć do niego swe usta.

„Chciałbym napawać się twoją obecnością, gdy nikt nie będzie w stanie nam przeszkodzić. Czy uczynisz mi ten honor i zgodzisz się na nocny spacer wraz ze mną?" Jego głos, prawie niesłyszalny, miał w sobie głębie jakiej do tej pory nie było dane nikomu usłyszeć. Dlaczego? Ponieważ tylko (Y/N) była w stanie sprawić, że nie miał oporów przed błaganiem na kolanach o choć minutę z jej cennego czasu. „Jeśli nie stanowi to problemu, z chęcią chciałbym zabrać ci odrobinę czasu każdej nocy. Wybacz mą zachłanność, po prostu me uczucia przemawiają głośniej niż mój rozum od momentu, kiedy cię ujrzałem."

Słowa same wypływały z ust wojownika, który złożył delikatny pocałunek na policzku ukochanej, nim całkowicie odsunął się od jej lica. Pragnąc fizycznej bliskości, pozwolił jednej ze swoich dłoni na ostrożne ujęła ucałowany policzek, podczas gdy druga z kończyn luźno objęła talię posiadaczki szkarłatnego ostrza. Nim muśnięte farbą usta odpowiedziały na jego prośbę, zanurzył swe spojrzenie w (e/c) ślepiach doszukując się przedwczesnej odpowiedzi między ukochanym blaskiem jakie dzierżyły. Jego serce nie mogło być szczęśliwsze, gdy spostrzegł wielobarwną refleksję w najcudowniejszych z tęczówek tego świata.

„Moja nieobecność naprawdę wpływa na ciebie pobudzająco, ale cóż poradzić – mowa o moich względach, to dość oczywiste, że każdy popadłby bez nich w szaleństwo." Gdyby tylko zdawała sobie sprawę jak wiele radości zmieszanej z niezaprzeczalną adoracją wywołał drobny uśmiech zdobiący tę zapierającą dech w piersiach twarz. „Ja spowodowałam ten stan, więc moim obowiązkiem jest podanie odpowiedniego lekarstwa. A czy istnieje na tym świcie coś lepszego niż moja niepodzielna uwaga – szczerzę wątpię."

„Więc jest nas dwoje."

»»————- ★ ————-««

Robiła wokół siebie nie małe zamieszanie. Jako pierwsza zgłosiła się do pojedynku przeciw jednemu z nieznanych do tej pory wojowników. Nie przywiązywała uwagi do postaci, które w jej opinii, zapełniały wyłącznie drugi plan. Więc jak mogła zwracać na nie swoją cenną atencję? Była zadowolona z zamieszania, które wywołała. Duża część wypoczywających szermierzy zrezygnowała z chwili odpoczynku by przyjrzeć się prawdziwym umiejętnościom okrytej czerwonym haori kobiety. Niewiele przedstawicielek płci żeńskiej przechodziło Wstępną Selekcję, jeszcze mniej przeżyło tak wiele misji co ona. Naturalnym ciągiem wydarzeń były więc spekulacje co do autentyczności jej talentu. A teraz miała idealną okazję do pokazania swych prawdziwych kolorów.

„(L/N) musze prosić, żebyś odwiesiła na moment swe okrycie! Chodzi nam o czysty fechtunek, a jaskrawe barwy mogą rozpraszać przeciwnika – przydatne w prawdziwej potyczce, utrudniające jednak perfekcję umiejętności!" Pogodne słowa przedwcześnie emerytowanego Filara zmusiły dziewczynę do zsunięcia z ramion szkarłatnego haori, które po dokładnym złożeniu oddała w ręce przełożonego. „Dziękuję za współpracę!"

Odzienie było workowate, więc po zdjęciu go większości gapiów ukazała się o wiele drobniejsza sylwetka. Trik, którego nauczyła się od Pani Shinobu – trochę zbyt duże odzienie pozwala zmylić przeciwnika, który nie jest w stanie określić twej prawdziwej siły. Ciemnowłosa będąca naprawdę wyjątkowo drobno zbudowaną kobietą była mistrzynią sztuki iluzji pod tym względem. A (Y/N), która krok w krok stąpała za Filarem Insektów chcąc, nie chcąc, podłapała parę z tych sztuczek.

„Oboje gotowi? Zaczynać!"

Prawie przewróciła oczami widząc podstawowy ruch, który zaserwował jej przeciwnik. Tego typu zamachniecie, nie dość, że powolne, to jeszcze wymagające odpowiedniej sytuacji, nie zdawała testu w starciu z szybką wojowniczką. Nim bambusowa atrapa zdążyła choćby zbliżyć się do sylwetki (h/c) włosa zmieniła rotację swego ciała, skutecznie unikając ataku. Widząc definitywną słabość w defensywie rywala bez problemu uderzyła podrobionym ostrzem w jego plecy, nim płynnym ruchem kopnęła tył kolan ofiary zmuszając go do upadku na ziemię.

„Praca stóp oraz bioder bez zarzutu, jednak ramiona mogłyby być bardziej mobilne. Poza tym bardzo dobra robota, (L/N)!"

Uwielbiała widok zszokowanych świadków jej umiejętności. Całe starcie nie zajęło nawet pięciu minut, pozostawiając rywala dziewczyny w bardzo nieprzychylnym świetle. Była gotowa na pojedynek z każdym z tych kogucików, jeśli wpoiłoby to odrobinę szacunku do pustych głów. To nie tak, że gardziła swoimi współpracownikami. Po prostu nie miała oporów przed dość ostrą krytyką, która nie raz była wyrażana przez wiele obelg.

„Dziękuję, czy mam coś jeszcze do zrobienia?" Zapytała szczerze rozbawiona widokiem ciemnowłosego, który do tej pory nie podniósł się ze żwiru, na którym wylądował. Poprawiając lekko pokiereszowaną przez gwałtowny ruch fryzurę, schyliła się w kierunku byłego oponenta podając mu pomocna dłoń. „Spróbuj popracować nad płynnością ruchów, z kilometra widać jak spięte są twoje ramiona!"

„Mhm..." Dłoń płomiennowłosego wojownika zawitała na ramieniu otwarcie zahipnotyzowanego (h/c) włosą wojownika, który rumieniąc się próbował wydusić z siebie jakieś zdanie. Nim jednak do tego doszło, emerytowany Filar Płomieni skutecznie odepchnął amanta na bok.

„W rzeczy samej, bym mógł bez wyrzutów sumienia oddać cię w ręce następnego Filara chcę byś zmierzyła się ze mną i zadała mi cios!"

★★★★★

Zmęczona, a zarazem nieziemsko sfrustrowana dziewczyna kierowała się w stronę wyznaczonego przez pana domu pokoju. Wycierając (h/c) włosy w przygotowany specjalnie dla niej ręcznik nie mogła pozbyć się niesmaku związanego z dzisiejszą sesją treningową. Nie ważne jak wiele ataków czy sztuczek stosowała, ani jedna z prób nie zakończyła się powodzeniem. Nawet, gdy przedwcześnie emerytowany Filar nie potrafił uzyskać stu procent swej dawnej świetności, wciąż miała nie była w stanie zadać mu pojedynczego ciosu – nikt nie zdawał sobie sprawy jaka gorycz opanowała jej ciało. Zaciskając pozbawione czerwonego pigmentu usta w cienką linię, zrezygnowana szermierz otworzyła drzwi do wyznaczonego pokoju. (e/c) ślepia zamrugały kilkukrotnie gdy napotkały na swojej drodze posiadaczkę różowych, na wzór kwitnącego bezu, tęczówek.

„To ty jesteś tą cichą Tsuguko!" Oznajmiła, bardziej do siebie niż do towarzyszki, nim z dość sporym zainteresowaniem zajęła miejsce na futonie obok ciemnowłosej. Posiadaczka różowego nichirin uśmiechnęła się delikatnie nim wyciągnęła z kieszeni miedzianą monetę by po chwili podrzucić ja w powietrze. Gorsz z delikatnym plaśnięciem wylądował na bladej dłoni, prezentując głowę. „Czy to hazard? To nielegalne, wiesz?"

„Ty jesteś tą głośną, nie-Tsuguko." Nawet jeśli głos sam w sobie wydawał się delikatny oraz nie chcący, żadnych spięć – słowa nim wypowiedziane, prawie przyprawiły (h/c) włosą o małe załamanie nerwowe. „To nie hazard, moneta pomaga mi zdecydować."

„Dla twojej wiadomości, jestem oficjalną Tsuguko Filara Wiatru! Płyniemy na tej samej łódce, Tsuyuri." Oburzona wręcz, dosadnymi założeniami współtowarzyszki, nie była w stanie powstrzymać swojego ego przed odruchową defensywą. „Ale dlaczego moneta? To nie jest bardzo precyzyjne..."

„Co masz na myśli przez precyzyjne? Oh?" (e/c) ślepia zamrugały kilkukrotnie, kiedy nastawienie towarzyszki zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni a ona sama wydawała się o wiele bardziej zainteresowana kontaktem. „Mistrzyni wspominała, że Shinazugawa rozważa twoją kandydaturę – gratulację."

Nie potrafiła wyczuć w słowach ciemnowłosej nawet odrobiny drwiny czy znieważenia. Może była odrobinę sucha jeśli chodzi o przedstawianie emocji, ale nie była też okropna pod tym względem. (Y/N) nigdy wcześniej nie miała okazji by z nią porozmawiać, zawsze asystowała trójce ze Składu Kamaboko – ona sama zazwyczaj współpracowała z uroczą Aoi. Z tego co mówił Tanjirō była naprawdę miłą osobą, która nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w kwestii nawiązywania przyjaźni.

„Wiedziałam, że od początku się nad tym zastanawiał...! Łapserdak zmusił mnie do przyniesienia mu słodyczy – szczerze mówiąc, rozumiem zagranie." Agresywnie wycierając swoje przemoczone loki, odrzuciła na bok biały ręcznik nim ponownie zwróciła się w stronę zaciekawionej towarzyszki. „Decyzje nie są podejmowane tylko na podstawie losu. Wiele czynników wpływa na trafność wyboru. Dla przykładu, złapałaś dziecko, które żeby przeżyć w slumsach musi uciekać się do kradzieży. Oddajesz je w ręce organów ścigania czy puszczasz wolno?"

„Zbyt wiele zmiennych, rzut monetą jest najszybszym rozwiązaniem." Odparła beztrosko, wsuwając miedziany żeton z powrotem do przedniej kieszeni złożonego na ziemi munduru.

„Ale co jeśli, żadna z nich nie jest poprawna?" Pytanie (h/c) włosej zdało się zbić z tropu odrobinę niższą towarzyszkę, która w dość podobny do znajomego płomiennowłosego sposób, przekrzywiła głowę na bok. „Jeśli wypuścisz go wolno dasz mu pozwolenie na popełnienie przestępstwa przez co będzie czuł, że zbrodnia jest dobra póki ma jakieś uzasadnienie. Z drugiej strony gdy zostanie zaaresztowany spotka go kara za zwykłą chęć przeżycia i marzenie o wydostaniu się z tych warunków."

Przysłuchując się każdemu słowy, różowe ślepia dokładnie przyglądały się jak drewniany grzebień bez większych problemów wyczesuje jedwabne loki rozmówczyni. Kanao nie była osobą wielu słów, preferowała odosobnienie oraz swój własny świat. Przynajmniej póki nie wkroczyła do niego tak kolorowa gromadka rówieśników. Do tej pory nie miała okazji poznać żeńskiej współpracowniczki bliżej, z resztą nie było ku temu dobrej pory, przynajmniej aż do teraz. Nigdy nie była zazdrosna o przykuwającą uwagę (e/c) oką, znała swoją wartość i dziecinne błahostki nie miały dla niej najmniejszego znaczenia. Zdawała sobie sprawę, że Shinobu nigdy nie faworyzowałaby żadnej z nich, obie były dla niej ważne na równi – po prostu w inny sposób.

Ma błyszczące włosy, ciekawe jakiego olejku używa...

Jednak z jakiegoś powodu czuła się dość onieśmielona ewidentnie pewną siebie kobietą, która posiadała do tego pasującą urodę. Bycie zabójcą Demonów od najmniejszych lat nie pozwoliło jej na zbyt wielkie pole manewru jeśli chodziło o kobiecość, była praktycznie pewna, że nie powinna rozwijać się w tym kierunku jeśli chcę pozostać dobrym szermierzem. Wtedy, kompletnie znikąd, pojawiła się okryta czerwonym haori wojowniczka. Każdy jej gest, słowo, talenty czy też aparycja pałały dojrzałością oraz kobiecością. Ktoś szyjący tak cudne ubiory był w stanie zmierzyć się z samym Księżycem! Nieświadomie zaczęła powoli eksplorować własne pragnienia w innych dziedzinach wreszcie rozumiejąc, że nie musi ograniczać się wyłącznie do musztry w szeregu. Dla przykładu, coraz częściej korzystała z kieszonkowego żeby zakupić urocze ozdoby mając nadzieję, że niedługo będzie mogła założyć je bez obawy przed atakiem demona.

„Mówię o tym, że nie ma zawsze wytartej ścieżki dobrego postępowania. Czarno-biały świat istnieje tylko w trywialnych książkach nieudolnych autorów, my musimy manipulować szarą przestrzenią między nimi." Ciemnowłosa przytaknęła, zbyt wciągnięta w krótki monolog towarzyszki by zauważyć jak dziecinnie wydawała się zachowywać. „Moneta ma tylko dwie strony, a twoich wyborów w rzeczywistości jest nieskończenie wiele! Stratą byłoby ograniczenie się do kilku z nich."

Różowe ślepia zamrugały kilkukrotnie, kiedy wolna dłoń szermierz zanurzyła się w kieszeni munduru w lekko fioletowym odcieniu. Po chwili przeszukiwań bez wahania wyjęła z niego znajomy pieniążek, dokładnie przyglądając się każdemu wyrytemu na niej szczegółowi. (e/c) tęczówki zaświeciły się z lekka, gdy dostrzegły uroczy, w opinii ich właścicielki, grawer.

„Popatrz w ten sposób, stragarz ma trzy urocze spinki – twoja moneta ma tylko dwie strony. W ten sposób musisz z góry wykluczyć jedną ozdobę, to prawdziwa zgroza!" Płynnym ruchem podrzuciła miedziany żeton, który po wykonaniu kilku obrotów w powietrzu wylądował w dłoni kobiety ukazując ogon. „Nie rozważyłaś okazji, na którą mogłabyś ją założyć. Ani też tego czy pasuje do twoich oczu. To prawdziwa zgroza tej sytuacji – śliczne kobiety powinny wybierać biżuterię, którą nakazuje ich serce nie rozum! Musisz pokochać spinkę, nie jej cenę czy przydatność. Bo jeśli ty będziesz dumna nosząc ją, wszyscy wokół będą patrzeć na ciebie z zachwytem."

Mówiła o tak trywialnych rzeczach jakby były najważniejszymi wyborami, które będą musiały kiedykolwiek podjąć. W realiach współczesnego świata oraz profesji, którą postanowiły podjąć, nie raz zostały zmuszone do zapomnienia o wielu błahostkach towarzyszących dorastaniu. Kanao w pierwszej kolejności nie wiedziała o nich zbyt wiele, dlatego tak infantylne stwierdzenia doprowadzały ją do zadumy.

„Tylko jedna odpowiedź jest poprawna – jeśli każda ci się podoba, oszczędzasz tak długo aż nie kupisz wszystkich! Nigdy nie wiadomo czy misja zakończy się powodzeniem, nie chcę umrzeć z myślą, że nie zrobiłam wystarczająco dużo. Chcę doświadczyć każdej błahostki jaką jestem w stanie!" Ciemnowłosa wzdrygnęła się delikatnie w zaskoczeniu, kiedy sylwetka (h/c) włosej gwałtownie przeniosła się przed jej oblicze, a (e/c) oczy skupiły się na różowych odpowiednikach. „Zawsze czeszesz włosy w kucyka, prawda? Co powiesz o warkoczu? Mogę to zrobić! Ktoś kiedykolwiek cię czesał? Zapewne Shinobu...!"

Pozbawiona monety oraz nieukrywanie zdezorientowana ciemnowłosa nie wiedziała co powinna odpowiedzieć. Jeśli pozwoli dziewczynie na taki gest czy przypadkiem automatycznie nie przestanie wyznawać maksymy o korzystaniu z monety? To było zbyt sprzeczne! Ale z drugiej strony, myśl o tym, że mogłaby spróbować czegoś nowego napawała ją dziwnie mrowiącym uczuciem. Czy to była ekscytacja, o której mówiła Shinobu?

„Podoba mi się ten pomysł z warkoczem... Mogłabyś go spleść?" Zapytała dość nieśmiało, nie do końca przekonana co do tak otwartego łamania własnego regulaminu. Jednak po zobaczeniu nagłego przebłysku w spojrzeniu towarzyszki czuła, że wszystkie troski odchodzą w niepamięć ustępując nowym, miłym wspomnieniom. „Mistrzyni nauczyła mnie tej fryzury i nigdy nie próbowałam czegoś innego..."

„Masz takie piękne, ciemne włosy – powinnaś z nimi eksperymentować! Warkocz jest naprawdę łatwy, wymaga tylko sprawnej ręki." (h/c) włosa bez wahania, ale zarazem ostrożnie, pozbyła się motylej spinki podtrzymujących czarne pasma, które w ułamku sekundy spływały wzdłuż ramion towarzyszki. Używając ukochanego grzebienia, zaczęła ostrożnie przygotowywać loki do nowego wyzwania. „Jak go opanujesz, przejdziemy do koka – idealna okazja, żeby kupić nową spinkę!"

Palce współpracowniczki z troską przeczesywały kruczoczarne włosy przyzwyczajając swoją koleżankę po fachu do dotyku obcej osoby. Bez najmniejszego trudu rozdzieliła pasma na trzy, niemalże identyczne, części, które zaczęła powoli splatać. Nie minęło nawet pięć minut, a na ramieniu Tsuyuri spoczywał spięty motylą spinką warkocz. Zdumione, różowe ślepia przyglądały się dziełu, gdy ciekawskie dłonie ich właścicielki sprawdzały czy aby na pewno nie ma zwidów.

„Mówiłam ci, możesz być urocza kiedy tylko masz na to ochotę, Kanao. Nikt nie ma prawa cię ograniczać, tylko ty wyznaczasz czego tak naprawdę chcesz."

„Mogłabyś... Mogłabyś spróbować koku? Proszę?"

„Myślałam, że nigdy nie zapytasz."

»»————- ★ ————-««

Każda noc była kolejnym wzywaniem. Nie mogła doprowadzić aby ktokolwiek choćby podejrzewał, że plotki o jej mniemanym romansie z Filarem Płomieni są prawdziwe. Chęci rzeczonego adoratora do wieczornych schadzek nie pomagały w przykrywce, ale (Y/N) nie chciała ucinać swych kontaktów z podziwianym od lat mężczyzną. Zazwyczaj spotykali się pod oknem dziewczyny, która wymykała się z pokoju, gdy była pewna, że Kanao od dawna drzemie w swoim futonie. Płomiennowłosy wyczekiwał na nią po drugiej stronie upewniając się, że żaden nieproszony gość nie zbliży się do wyznaczonych dla kobiety przestrzeni – idealna wymówka by samemu w niej przebywać.

„Wciąż nie mogę uwierzyć, że ktoś pokroju Tengen'a ma trzy urocze żony! Rozmawiałam z każdą z nich, to czyste anioły! Naprawdę nie wrobił je w żaden zakład? Jesteś pewny?"

Jasne ślepia zawsze błyszczały w ten uspokajający sposób gdy obserwowały uroczą gestykulację rozemocjonowanej opowieścią dziewczyny, nawet jeśli jedynym źródłem światła dla dwójki spacerujących w ogrodzie wojowników był wyłącznie księżyc. Jego adoracja do niej była w najczystszej postaci, nie miała jednego powodu swojej egzystencji. Posiadał aż nazbyt wiele motywacji by obdarzyć ja uczuciem, o którym teraz wiedziała. Czasem kontemplował nad tym, czy decyzja o oświadczynach była słuszna. Powinien rozważyć więcej aspektów ich relacji, musiał popatrzeć na wszystko z dystansem.

Ale jak miał to zrobić kiedy, tu i teraz, stała obok rozpromieniając jego życie?

Każda sylaba opuszczająca nasiąknięte pigmentem usta była niczym mały impuls elektryczny pobudzający jego ciało do życia. Spojrzenie w odzwierciedlające tak wiele pasji, (e/c) ślepia zapierało mu dech w piersiach, jednocześnie nadając nowego sensu egzystencji – był zobowiązany do ochrony tego cudu, nawet kosztem własnego życia.

„Zapewniam cię, że każda z nich zgodziła się z własnej woli. Powiem wręcz, że były bardzo zadowolone z takiej propozycji – Uzui ma niezwykle 'ekstrawaganckie' podejście do kobiet." Pogodny głos, choć niewiarygodnie wręcz stonowany, rozbrzmiewał w opustoszałym ogrodzie. Towarzyszyły mu wyłącznie skrzypiący pod podeszwami pary żwir oraz koncertujące w oddali cykady.

„Nie ważne jak bardzo chcę się nie zgodzić, nie mogę... Ten człowiek kiedyś mnie wykończy, ale o dziwo odwiedził mnie kiedy była hospitalizowana. Nawet przyniósł mi słodycze! Przysięgam, że gdyby Aoi ich nie spróbowała, nie wzięłabym ani kęsa." Jasnowłosy zaśmiał się ciepło gdy w jego pamięci odtwarzały się teorie spiskowe na temat współpracownika, które opisała w liście do niego. „Mam nadzieję, że nie jesteś miłośnikiem haremów, Kyōjurō. Nie zniosę drugiego Tengen'a w moim otoczeniu...!"

Niewinne stwierdzenie dziewczyny, które nie miało tak naprawdę na celu niczego insynuować, stało się idealną wymówką dla pragnącego afekcji płomiennowłosego. Gdy jego wybranka w rozczarowaniu okropną perspektywą przejeżdżała dłonią wzdłuż oświetlanej przez księżyc twarzy, sprytny adorator wykorzystał tę okazję by pochwycić za wolną kończynę i splątać ich palce w uspokajającym uścisku. (e/c) ślepia w przeciągu sekundy skupiły się wpierw na uścisku, nim powoli przeniosły się na rozbawionego sytuacją Filara Płomieni.

„Nie masz o co się martwić, (Y/N)! Planuję poślubić tylko jedną kobietę na tym świecie." Smukła ręka ukochanej, choć zniszczona oraz szorstka, dawała mu ukojenie za którym tęsknił każdej nocy rozmyślając o policzonych dniach u boku jej właścicielki. „Myślę, że możesz coś o tym wiedzieć."

Rozbawione tęczówki oczekiwały w odpowiedzi dość sprytnego komentarza, który idealnie podsumowałby sytuację – z resztą jak każda z jej wypowiedzi. Jednak nie spotkał się z żadną odpowiedzią. Dość zaniepokojony obrotem sytuacji pozwolił sobie stanąć bliżej ukochanej i dokładniej zbadać ekspresję malującą się na ulubionej twarzy. Z jakiegoś powodu (e/c) oczy zmętniały z lekka, szpiczasty nos nie unosił się w powietrzu, a usta o intensywnym kolorze zaciskały się w cienką linię. Wyglądała na niezadowoloną.

Powinienem interpretować to jako odmowę...?

Płomienne ślepia zatrzęsły się niebezpiecznie, gdy kobieta odwróciła wzrok. Czuł, że jest na skraju płaczu widząc jak wolna dłoń ukochanej wysuwa zbyt znajomą spinkę z elegancko ułożonej fryzury. Jedynym promykiem nadziei jaki utrzymywał go w ryzach był zaciskający się na jego ręce uścisk, który nie miał zamiaru zelżeć w czasie najbliższym. Widząc obrót sytuacji zastanawiał się czy powinien paść na kolana, błagając o kolejną szansę czy też powód tak nagłej odmowy. Ale nie mógłby zatrzymać jej u swego boku siłą czy współczuciem – powinien być przygotowany na odmowę, ale do tej pory nie potrafił wyobrazić sobie tak czarnego scenariusza.

„Szczerze mówiąc... Wiem aż zbyt wiele, Kyōjurō." Po raz pierwszy jego imię wypowiedziane przez ten głos brzmiało tak gorzko, nigdy nie chciał usłyszeć tego tonu w swoim kierunku. Ale nie chciał się wtrącać, zarówno zbyt oszołomiony wizją odrzucenia jak i z czystego szacunku do uczuć wybranki. (L/N) nigdy nie rzucała słów na wiatr, cokolwiek wypowiedziała zawsze pokrywało się z jej przemyśleniami. „Wiem też, że zasługujesz na małżonkę, która będzie miała coś czego nie mam ja..."

„(Y/N), nie ma nikogo kto byłby w stanie stać się dla mnie tak ważny jak ty. Nie ma możliwości, żebym kiedykolwiek żądał więcej, gdy mam w rękach dar jakim jesteś...!" Ośmielił się na otworzenie ust, zbyt przejęty momentem by opanować swe poszargane nerwy. Pochwycił obie dłonie dziewczyny, jedna z nich wciąż trzymająca barwną spinkę, i zbliżył się do sylwetki dziewczyny, która ostrożnie oparła się plecami o pobliskie ogrodzenie. „Proszę nie mów takich głupot, to do ciebie nie podobne...!"

„Nie wiem czy bohater to wystarczająco dobre określenie by cię opisać, Kyōjurō. Zawdzięczam ci więcej niż jesteś w stanie sobie wyobrazić... Dlatego uważam, że zasługujesz na kogoś równie cudownego." Dlaczego musiała mówić te wszystkie głupoty teraz, gdy nie potrafił wykrztusić z siebie choćby jednego słowa? Jego wizja zamgliła się, jednoznacznie informując o powstających łzach na samą myśl o zerwaniu relacji z ukochaną. „Choćby na mnie, ale sprzed paru lat... Musisz znaleźć nową (Y/N), która będzie taka jak ona."

Nie miał pojęcia jak to interpretować. Pierwsze co w niego uderzyło, to oficjalna odmowa z jej strony. Otwarcie kazała mu odnaleźć kogoś nowego. Nie zdawała sobie sprawy jak niemożliwym zadaniem jest odnalezienie kogoś kto oddziaływałby na niego w ten sam sposób. Drugim zadaniem jakie sobie postawił to zrozumienie ukrytej w przekazie metafory. (Y/N) sprzed lat?

„Co masz na myśli...? Nie potrafię zrozumieć o czym mówisz, ale jestem w stanie przyrzec, że cokolwiek skłoniło cię do tej pochopnej decyzji na pewno nie jest wystarczająco dobrym powodem ku temu." W jego głosie zaczynała pojawiać się znienawidzona desperacja. Ale co miał zrobić? Kobieta jego życia właśnie uciekała się do tak nieuzasadnionego odejścia, musiał działać każdą znaną metodą. „Błagam, poczekaj z odmową...! Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy-„

„Tu nie chodzi o ciebie, Kyōjurō...! Moje ciało nie wygląda tak jak kobieta, która powinna stać u twojego boku...!"

Zrozumienie prawdziwej natury problemu zajęło mu ułamek sekundy, zwłaszcza kiedy idealny katalizatorem dedukcji okazały się spływające wzdłuż rumianych policzków łzy. W szoku wbił wzrok w przeszklone (e/c) ślepia, które nieubłaganie trzęsły się. Przygryzając dolną wargę, starała się stłumić wszelkiego rodzaju dźwięki rozpaczy, które mogłyby wywołać nieproszonego gościa. Rumiane policzki oraz zaczerwieniony czubek nosa pokazywał zmartwionej, złotej tęczówce jak poważne było tło całej sytuacji.

„Uwierz mi... Każdego dnia, gdy usiłuję się ubrać, jestem zmuszona do patrzenia na ohydną poczwarę jaką się stałam... Nie masz pojęcia jak wiele blizn jest na moim ciele. Czujesz to? Moje dłonie są jak papier ścierny...!" Z trudem potrafił wyróżnić poszczególne zdania, które opuszczały wesołe niegdyś usta. Każda sylaba była przerwana przez krótkotrwały szloch, który łamał serce emerytowanego wojownika. „Nie mogę nawet myśleć, że jestem godna tytułu twojej narzeczonej... Masz pojęcia jak bardzo cię to znieważa...? Proszę, musisz odnaleźć kogoś kto nie miał połamanych żeber czy rozciętej skóry – zasługujesz na więcej!"

Jak mógł do tego dopuścić? W którym momencie ta pełna życia i będąca ostoją czystej pasji dziewczyna zaczęła pogrążać się w tak mrocznych zakamarkach swojego umysłu? I co ważniejsze, dlaczego nikt nie był w stanie tego zauważyć? Dostrzegł to od początku ich relacji, (h/c) włosa nosiła na sobie balast, którego ciężaru nie poznał naprawdę nikt. Nigdy nie chciała pomocy, stając się wystarczająco silną by nosić go samodzielnie.

Ale teraz, cały ciężar runął momentalnie, przygniatając bezbronną dziewczynę.

Nie bała się demonów, nie bała się także ludzi – jedyną osobą, która mogła wyrządzić jej prawdziwą krzywdę była ona sama. Wysłuchiwała tak wielu oszczerstw pod swoim nazwiskiem na każdym kroku, a on nie zrobił nic by uświadomić jej jak wielkim partactwem były. Z góry zakładał, że radzi sobie z bezsensownym zaczepkami bez szwanku. Ani razu nie okazała słabości przy konfrontacji! Dopiero teraz, mając w ramionach bezbronną ukochaną dostrzegł prawdziwe dno sprawy. Niczym chińska porcelana dumnie prezentowała swoje walory, przyćmiewając wszystkich wokół.

Jednak, gdy upadnie zbyt wiele razy – pęka w drobny mak.

Wiedział, że właśnie uświadczył tego zrywu. Jej serce rozszarpane na strzępy przez zupełnie nieprawdziwe stwierdzenia. Jak mogła uświadamiać każdego wokół o ich wartości, gdy sama pozwoliła sobie na takie zaniedbanie? Od początku aparycja była dla niej istotna, nie do końca z własnej pyszałkowatości, choć ta odegrała w niej dość dużą rolę. Widząc jak jej ciało nieukrywanie zmienia swoje atuty pod wpływem pracy w morderczym zawodzie, na pewno dzień w dzień trzymała w sobie coraz więcej rozpaczy oraz bólu. Nie była w stanie zobaczyć tego co widziało, przeszklone przez słowa kobiety, oko Kyōjurō.

„Wybacz mi, błagam – jak mogłem do tego doprowadzić? Obiecałem chronić cię za wszelką cenę, a nie potrafiłem obronić twego umysłu przed tymi oszczerstwami."

Nie myślał, nawet odrobinę. Wszystkie jego słowa czy czyny były kierowane przez buzujące emocje oraz chęć ocalenia ukochanej z tak nieskończonej rozpaczy. Spojrzenie egzotycznej tęczówki złagodniało, gdy dostrzegł wystającą z od rękawa bliznę na nadgarstku dziewczyny. Bez wahania uniósł rzeczoną kończynę ku swojej twarzy nim złożył w miejscu zabliźnionej tkanki pełny uczucia, długi pocałunek. Podczas całego aktu nie pozwolił by ich spojrzenia choć na chwilę przestały ze sobą bojować. Musiał pokazać jej ból, który spoczął na jego barkach po usłyszeniu takiego wyznania.

„Twoje dłonie, choć szorstkie, są ciepłe. Koją mnie, kiedy martwię się błahostkami. Wiesz dlaczego? Bo stały się takie wyłącznie przez twe poświęcenie. Ile godzin treningów miały za sobą? Nie mam pojęcia, ale liczby nie mają teraz znaczenia. Ty jesteś tą, która teraz jest w centrum uwagi." Miał nadzieję, że nawet w tak roztrzęsionym stanie była w stanie zrozumieć jak wiele podziwu oraz adoracji pragnął przekazać. Pozwolił sobie na złożenie, podobnych do pierwszego, pocałunków na wewnętrznej części obu jej dłoni. „Błagam... Nigdy, przenigdy, nie uważaj się za kogoś potwornego, niegodnego mego spojrzenia. Jesteś w ogromnym błędzie mówiąc, że powinienem oświadczyć się twojej osobie sprzed lat."

Płomienne loki spływające po jego ramionach wydawały się przeszkadzać rozemocjonowanemu mężczyźnie, który z trudem powstrzymywał się od szlochu. Silny wojownik, nieustraszony wręcz, błagał Boga o pomoc w najważniejszej z walk jakie było mu dane stoczyć. W walce o (Y/N), w której musiał pokonać ją samą. Nie mógł pojąć jak doszła do tak skrajnych wniosków. Jak wiele samotnych wieczorów zmusiło ją do takiej nienawiści w stosunku do samej siebie?

„Nigdy nie pokochałbym jej tak jak kocham ciebie. Nie ma takiej możliwości. Każda blizna na twoim ciele nie jest skazą, w żadnym wypadku. To symbol ludzkich żyć jakie ocaliłaś, jak możesz mówić, że są szpetne? W moich oczach są najpiękniejszymi ozdobami w jakie mogłaś zostać przywdziana. Pokazują to czego nie są w stanie błyskotki, to jak piękną sobą jesteś. W środku i na zewnątrz." Podświadomie zbliżył się do sylwetki dziewczyny, powoli zmuszając ją do całkowitego oparcia się na bambusowym ogrodzeniu. Choć jej oczy nie roniły już łez, zapłakana twarz wciąż będzie ścigać wojownika w koszmarach. „Tak długa droga jaką przeszłaś, to jak silną się stałaś oraz jakie granice urody przekroczyłaś nie mieści mi się w głowie. I jeśli nie potrafisz dostrzec tego samodzielnie, pomogę ci – ucałuję każdą z twoich blizn, ponieważ nie są skazami, są częścią ciebie. A wszystko co tworzy mą ukochaną (Y/N)... Będzie przeze mnie adorowane w tym samym stopniu. Proszę... Pozwól mi."

Słowa płomiennowłosego pozostawiły dziewczynę w niemałym szoku. Po chwili kolejne łzy zaczęły opuszczać zmęczone takim rodzajem wysiłku ślepia. Jednak tym razem nie był one spowodowane wewnętrznym bólem czy też nienawiścią do samej siebie. Teraz wylewała je z czystego szczęścia, po usłyszeniu słów jakich sądziła, że nie potrzebuje. Latami kreując się na niewzruszony niczym, doskonały posąg, który teraz runął na ziemię i roztrzaskał się na kawałki pod wpływem stopniowo napierającej na niego siły.

Teraz była przy niej osoba, która z własnej woli chciała złożyć go z powrotem.

Nie tylko to. Po jednym spojrzeniu w złotą tęczówkę z czerwoną obwódką mogła stwierdzić, że miał w planie zabezpieczenie kruchej konstrukcji, jaką okazała się być jej samoocena, na tyle mocno by nigdy więcej nie mogła upaść. Mężczyzna był gotowy samodzielnie utrzymywać jej ciężar jeśli zaszłaby taka potrzeba. Może dlatego ostrożnie odchyliła kołnierz swej yukaty, odsłaniając rozległą bliznę po pamiętnym starciu w Wiosce Zbrojmistrzów.

„Zabraniam ci kiedykolwiek pomyśleć, że patrzyłbym na ciebie w innym świetle po zobaczeniu twoich ran. Jestem tu by pomóc im się zagoić. Błagam... Pozwól mi być twoim lekarstwem." Ostrożnie przybliżył się do odsłoniętej partii skóry, nigdy nie przerywając kontaktu wzrokowego z ukochaną. Złożył pełen podziwu oraz adoracji pocałunek na zabliźnionej tkance, powtarzając ten gest kilkukrotnie. „Kiedyś, pewna piękna kobieta powiedział coś, co otworzyło mi oczy... Czemu tego nie widzisz? To jest niesprawiedliwe. Ratujesz każdego, każdego oprócz siebie. Tak wiele ludzi wciąż cię potrzebuję, ja cię potrzebuję. Błagam cię... Pomóż mi ci pomóc, (Y/N). Musisz być częścią mojego życia."

Dłonie jasnowłosego delikatnie złapały za kołnierz odzienia, rozchylając go coraz bardziej. (L/N) nie bała się niczego, wiedziała, że ten mężczyzna nigdy nie pragnąłby jej krzywdy. Udowodnił to zbyt wiele razy by była w stanie w to wątpić. Zjeżdżając wzdłuż poobijanego ciała ukochanej pedantycznie przykuwał uwagę do każdego siniaka, rany czy blizny, dając im zasłużoną uwagę.

„Te parę żeber złamałaś, gdy osłoniłaś młodego Tanjirō przed atakiem." Opuszki palców jasnowłosego ostrożnie przejeżdżały wzdłuż klatki piersiowej wybranki, idealnie wskazując każde miejsce urazu. Pamiętał wszystkie opowieści, każda z tych ran kryła za sobą historię. Miał zamiar pokazać jej, że każda z nich znaczy więcej niż jakakolwiek błyskotka. „Te trzy uszkodziły się, gdy broniłaś młodego Zenitsu przed agresywnym Inosuke."

Nigdy nie mógłby popatrzeć na nią w nieczystym świetle. Nie w takiej sytuacji. Odsłonięte partie ciała nie miały najmniejszego znaczenia, jedynym priorytetem było uświadomienie tej niesamowitej dziewczynie wartości jaką dzierżyła. Nawet jeśli samodzielnie nie była w stanie jej zobaczyć. Dlatego bez wahania, ale dopatrując zgody dziewczyny z każdym ruchem, pozwolił sobie na odsłonięcie okrężnych blizn na udach (h/c) włosej.

„Wszystkie z nich nabyłaś osłaniając Nezuko przed Piątym Niższym Księżycem, nawet jeśli to ty mogłaś stracić życie... Pragnęłaś ulżyć jej w cierpieniu..." Składając kilka dość szybkich pocałunków wzdłuż każdej skazy na miękkiej, zarumienionej skórze ukochanej spojrzał wprost na nią. Była zawstydzona, choć łzy szczęścia spływające wzdłuż jej policzków mówiły, iż każdy z drobnych, bezinteresownych gestów znaczył dla niej więcej niż był w stanie pojąć. „Ponieważ jesteś osobą o wielkim sercu, która nigdy nie oczekuje pomocy. Moją rolą, od dziś na zawsze, będzie uświadamianie ci jak wiele piękna drzemie we wszystkich aspektach twego ciała."

Płynnym ruchem podniósł się do pozycji stojącej by bez zbędnej zwłoki dokładnie zamknąć rozpięty chwilę wcześniej strój ukochanej. Adorował ją w zbyt wielkim stopniu by czerpać niewdzięczną przyjemność z widzenia jej w tak roztrzęsionym stanie. Objął sylwetkę wybranki opiekuńczym uściskiem, pozwalając by w milczeniu wylewała łzy na jego ramieniu. Ucałował skroń (L/N), dając wyraźnie do zrozumienia, że nigdzie się nie wybiera i zostanie z nią tak długo jak będzie trzeba. Wszystko byleby wreszcie mogła błyszczeć dumną tak samo jak wcześniej.

„Twoje włosy są jak gładki jedwab... Oczy błyszczą jak najpiękniejsze (e/c) kryształy jakie było mi dane zobaczyć... Uwielbiam kiedy twój szpiczasty nos oraz podbródek unoszą się w powietrzu gdy z dumą pokazujesz wszystkie swe cudowne aspekty. Adoruję te cudownie pyzate policzki, twoje ciepłe dłonie oraz przywdziane ozdobnymi bliznami ciało – całą ciebie, wraz z duszą." Uścisk na tali kobiety stał się odrobinę silniejszy, gdy jasnowłosy wrócił do wyszeptywania kolejnych cech jej aparycji, które zawróciły mu w głowie. „Zwieszam głowę ze wstydem, gdyż gdy tylko cię ujrzałem... Całą i zdrową, z powrotem w moich progach, skupiłem wzrok na twoich czerwonych ustach... I pragnąłem skraść z nich pocałunek, bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Twój widok sprawia, że tracę kontrolę – nigdy nie było, i nie będzie, innej osoby, która zagości w moim sercu. Proszę, pamiętaj o mojej bezinteresownej miłości gdy przejdziesz do następnego etapu... Mam tylko jedną prośbę, czy mogłabyś wstrzymać się z decyzją i wciąż dumnie prezentować się w spince...?"

Gdy przytaknęła, bez najmniejszego wahania wsunął ozdobę na prawowite miejsce.

»»————- ★ ————-««

Każdy ruch przyprawiał go o niesamowity ból. Nie było miejsca, które nie doprowadzałoby wojownika do szału. Dopiero co uzyskał tytuł Filara, nie mógł okazywać takiej słabości! Dzień w dzień pokonywał swoje limity wyznaczając coraz to skrajniejsze granice własnej wytrzymałości. Nie ważne jak wiele bólu mu to sprawiało. Jego zadaniem było chronienie innych, jako obdarzony siłą mężczyzna został do tego zobowiązany od dnia urodzenia – nie mógł mieć słabości.

„KRA! KRA! Rengoku poczekaj, powiadomię właściciela Rezydencji o twoim przybyciu! Nie śpiesz się! KRA!"

Jasnowłosy uśmiechnął się radośnie w stronę ewidentnie zmartwionego kruka, który ledwo nadążał za poruszającym się z zatrważającą prędkością mężczyzną. Jak mógł nazywać się Hashirą jeśli nie był w stanie przegonić własnego ptaka pocztowego? Dlatego, ze złamaną ręką, przyspieszył swojego biegu tylko po to by zatrzymać się z charakterystycznym szuraniem przed bramą przyozdobioną herbem Wisterii. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zapukał do drzwi, ignorując rady czarnopiórego towarzysza.

„Powinieneś mi pozwolić...! Mogli od razu wezwać lekarza! KRA!"

„Ha ha! Nie ma takiej potrzeby! Jestem bardziej niż pełen wigoru, pierzasty przyjacielu! Chciałbym tylko zatrzymać się na herbatę w drodze do domu! Mój brat już na pewno mnie oczekuje!" Pogodny ton głosu jasnowłosego wcale nie uspokoił zmartwionego zwierzaka siedzące na ogrodzeniu. „Może odrobinę nieuprzejmie z mej strony, ale cóż poradzić!"

Egzotyczne tęczówki gwałtownie zwróciły się w kierunku bramy, gdy do uszu ich właściciela dotarły powolnie zbliżające się kroki. Powolne, a zarazem emanujące pewnością każdego stąpnięcia. Zaciekawiony obrotem sytuacji, zbliżył się do wejścia nim drewniana furtka stanęła otworem.

Zamrugał kilkukrotnie widząc stojącą w progu kobietę, która mierzyła się z jego spojrzeniem.

Nie spodziewał się, że (e/c) ślepia zabłyszczą tak gwałtownie na jego widok. Nigdy wcześniej nie spotkał nieznajomej, więc taki akt euforii dostatecznie go zaskoczył. Wyglądała na młodszą od niego, ale w granicach zdrowego rozsądku by mógł otwarcie stwierdzić, iż posiadała urodę godną niejednej bogini. Nigdy nie widział (h/c) loków, które w tak piękny sposób obramowywały by czyjeś lico. Ani czerwonego pigmentu na ustach, z których musiały wypływać tylko najczystsze z dźwięków.

„Wybacz mą natarczywość, Pani! Jestem Rengoku Kyōjurō, Filar Płomieni! Chciałem zapytać czy mógłbym na chwilę zatrzymać się w tych progach?" Nie zwracając uwagi na uporczywy ból w swoich mięśniach pozwolił sobie na dumne wyprostowanie pleców, chcąc zrobić dobre wrażenie przed nowopoznaną osobą. „Jeśli to nie problem, oczywiście!"

„Filar...? Jesteś Filarem! Mogłam się spodziewać, zwykły szermierz nie przyszedł by w takim haori!" Tak jak przewidział, głos nieznajomej panny był niczym miód słodzący najsmaczniejszy z deserów. Zachwyt kobiety koił jego zdenerwowanie z powodu tak pokiereszowanej prezencji, zwłaszcza gdy zaczęła krążyć wokół jego sylwetki z uwagą przyglądając się odziedziczonemu odzieniu. „Co za kolor! Jaki nietypowy krój! Ale te dziury...! Kłują mnie w oczy, szybko do środka – musze je naprawić!"

Zamrugał kilkukrotnie gdy drobne dłonie oparły się o jego plecy nim ich właścicielka zaczęła popychać go w kierunku wejścia do domostwa. Żadnego powitania, przedstawienia się czy jakiejkolwiek odpowiedzi na zadane przez niego pytanie. Czy ona wpuściła go tylko ze względu na haori? Skądś wiedział, że to najbardziej możliwa opcja. Aczkolwiek, nawet jeśli to było prawdziwym powodem jej przychylności, uśmiechnął się promiennie dość zaciekawiony pałającą pasją kobietą.

Tak potoczyło się jego pierwsze spotkanie z (Y/N).

★★★★★

Zasypany toną materiałów wojownik miał pewność, że niedługo nie będzie w stanie znaleźć drogi by nabrać oddechu. Jednak nie miał zamiaru narzekać. Przed chwilą wziął gorącą kąpiel, potem otrzymał przepyszny posiłek, więc nie mógł powstrzymać się przed poproszeniem o co najmniej cztery dokładki! Wszystkie rany były porządnie opatrzone, a on sam ogrzewając nogi w przytulnym kotatsu został poproszony o udzielenie opinii na temat nowych kreacji zaprzyjaźnionej dziewczyny.

„Ah, co prawda każde z nich jest piękne – w końcu to moje projekty – ale musze wybrać coś specjalnego na moją podróż do Tokyo! Tak duża metropolia na pewno ma mnóstwo pięknych panien, nie mogę od nich odbiegać!" Opierając głowę na dłoni, pozwolił sobie na ostrożne zrzucenie zawieszonej na nim odzieży. Nie sądził, że jego uśmiech może powiększyć się bardziej niż gdy przyglądał się tak zaaferowanej kobiecie. „Byłeś tam? O, a może jakaś misja? Hm? Jaki kolor dominował? Powiedz, że nie czerwony."

„Jestem w pełni przekonany, że będą spoglądać na ciebie z przebłyskiem zazdrości, (L/N)! I tak, zdarzyło mi się przebywać tam na misji. Szczerze powiedziawszy nie przykuwałem zbyt wiele uwagi do odzienia, ale pamiętam przebłyski jasnego błękitu!" Odparł po chwili zadumy, obserwując jak twarz rozmówczyni gwałtownie się rozpromienia. „Czyżbyś planowała zauroczyć jakiegoś miejskiego młodzieńca?"

W tamtym czasie, był szczerze zainteresowany jej odpowiedzią. W okolicy słyszano wiele plotek o jej wielokrotnych odmowach, które zniechęcały kolejnych adoratorów. Wysnuł teorię, że skoro straciła teraz odrobinę zainteresowania chciała odnaleźć je w dalszych stronach. Jednak po zobaczeniu oburzonej ekspresji na twarzy dziewczyny, zrozumiał jak błędna była ta hipoteza.

„Po pierwsze, nie musze się starać by przykuć czyjąś uwagę – oni sami padają przede mną! A po drugie, nigdy w życiu! Mam bardziej niż dość oświadczających się bez powodu mężczyzn, którzy nie pragnął nikogo więcej niż sprzątaczki i kucharki!" Gdy kontynuowała swoje przekleństwa na wszystkich uogólniających rolę kobiety amantów, mógł przysiąc, że pyzata twarzyczka stała się czerwona ze złości. „Obrzydliwcy, łapserdacy, a do tego nieudacznicy."

„Lecz kiedyś będziesz musiała rozważyć zamążpójście, choćby w celu odciążenia twojego ojca – nie będzie mógł pracować całe życie." W żaden sposób nie chciał urazić uczuć dziewczyny, wypowiedział to zdanie wyłącznie jako stwierdzenie faktu. W tych realiach nie miała ścieżki na zarobienie grosza w sposób inny niż korzystne małżeństwo.

„Ha, chyba naprawdę nie jesteś zbyt bystry, Rengoku-sama!" Zamrugał kilkukrotnie słysząc wypełniony zadowoleniem ton głosu towarzyszki, po raz pierwszy było mu dane dostrzec uniesiony w specyficzny sposób podbródek. „Uważasz, że nie poradzę sobie sama? Kpina!"

Dama w tym wieku oraz o jej statusie nie powinna wyrażać się tak otwarcie. Skromność odbiegała od listy cech, której użyłby do opisania (h/c) włosej. Miał skromne podejrzenie o skłonności do megalomanii przyjaciółki, zwłaszcza gdy mówiła o swych dokonaniach. W jakiś sposób adorował tak odważne wykroczenie poza idealizowane ramy, jednak nie wiedział czy komplementowanie takiego zachowania przysłuży się na dobre.

„Codziennie od ponad roku ćwiczę fechtunek, o tej porze za kolejne dwanaście miesięcy będę brała udział w Selekcji wstępnej! A jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, zobaczysz mnie jako Filara nim skończę siedemnaście wiosen. Tylko poczekaj, Rengoku-sama." Nigdy wcześniej nie było mu dane zobaczyć tak lśniącej ambicji w jej oczach. Mówiła o tym z tak ogromnym przekonaniem, że gdyby nie jego wypracowana intuicja, byłby w stanie uwierzyć. „Nie lekceważ mnie, ponieważ odpłacę ze taki grzech z nawiązką."

„Wydaję mi się, że nabyłem wystarczająco dużo wprawy by się z tym zgodzić."

Ten uśmiech nigdy nie mógłby należeć do kogoś podłego. Nie ważne jak wiele razy stał się świadkiem zuchwałych przechwałek dziewczyny, nie był w stanie znaleźć w nich choćby odrobiny zawiści do drugiego człowieka. Słowa, nie raz ostre oraz negatywne, nigdy nie godziły w godność innych w sposób poniżający. Zawsze miały na celu uświadomienie wszystkim wokół jaką dumą do swego pochodzenia pałała oraz jak wiele miała jeszcze w planach.

Była zbyt naiwna, wiedział o tym doskonale. Ale gdzieś w głębi serca zaczął kibicować jej mocniej niż samemu sobie.

★★★★★

Przebywając wśród dzielących rangę współpracowników czuł się komfortowo niczym w otoczeniu najbliższej rodziny. Każdy z nich był wyjątkowy, miał zaszczyt należenia do tak wybujałego grona i poznania tak wielu znajomości na całe życie. Ich więź wzmacniał fakt, iż nigdy nie było wiadomo kiedy wrócą na kolejne spotkanie żywi. Dlatego każde spotkania, na którym mogli zamienić choćby kilka słów wydawało się cenniejsze niż złoto.

„Ah, Rengoku-san! Czyżbyś złapał przeziębienie? Twoja twarz jest ostatnio zbyt blada!" Jasnowłosy uśmiechnął się uspokajająco w kierunku swojej różowowłosej towarzyszki, która wraz z nim przesiadywała na werandzie ogrodu przy siedzibie głównej. „Shinobu-chan na pewno przepisze ci jakiś dobry specyfik!"

„Dziękuję ze twą płomienną troskę Kanroji, ale to nic takiego! Bywam ostatnio odrobinę zaniepokojony lecz to nic co powinno zaprzątać twą głowę!" Nie potrafił okłamać przyjaznej towarzyszki, gdy od razu dostrzegła zmianę w jego zachowaniu. Traktował każdego Filara niczym swe rodzeństwo, a zielonooka była dla niego niczym młodsza siostra – nigdy nie zwodziłby rodziny.

„Nie możesz trzymać tego w sobie – to nie zdrowe dla żołądka! Opowiedz mi, może będę w stanie ci pomóc!" Jak mógł odmówić tak zawziętej dziewczynie? Miał słabość do otwarcie wyrażających się osobowości – Mitsuri należała do jednej z najciekawszych, które poznał. „Możemy potem pójść na ramen! Nic nie polepsza humoru bardziej niż dobry posiłek!"

„Jak zwykle masz rację! Otóż byłem ostatnio u dobrego przyjaciela... Mieszka z córką w niedalekim dystansie od mojego domu. Przywitał mnie z otwartymi ramionami, ale odgórnie oznajmił mi, że jego córka już tam nie mieszka-„

„CZY ONA NIE ŻYJE!?" Piskliwy krzyk Filar Miłości wyrwał jasnowłosego z poważnego nastroju by skupić się na uspokajaniu towarzyszki.

„Ah nie! Przynajmniej mam nadzieję, że nie..." Odetchnął z ulga gdy zasiadająca obok kobieta przytaknęła w zrozumieniu. „Poinformował mnie, że pomyślnie przeszła przez Wstępną Selekcję i niedawno wyruszyła na kolejną misję jako oficjalny Zabójca Demonów."

Zielone ślepia Kanroji zabłysnęły w zaciekawieniu, kiedy płomiennowłosy mężczyzna zatrzymał na chwilę swój głos. W skupieniu, jakiego nigdy wcześniej u niego nie widziała, wpatrywał się w przechylające się pod wpływem wiatru kwiaty wisterii. Gdyby nie znała lekkodusznego podejścia mężczyzny nawet do poważnych sytuacji byłaby w stanie zbyć to zwykłą zadumą. Jednak widząc tak nieoczekiwaną reakcję doszła do zaskakującej konkluzji – czy Kyōjurō darzył uczuciem córkę swojego przyjaciela?

„Nie mogę powiedzieć, że nie posiada wigoru. Nie potrafię także odmówić jej niesamowitego talentu... Jednak nie chciałbym by przedwcześnie osamotniła swego ojca, który tak głęboko się o nią troszczy." Nawet jeśli wydawał się być szczery w tłumaczeniu motywacji swych uczuć, różowowłosa nie mogła powstrzymać się przed oczekiwaniem czegoś więcej. Była przekonana, że ukrywał coś nie tylko przednią, ale i częściowo przed samym sobą. „Demony stają się silniejsze z każdym dniem, ubolewam nad jej decyzją, nawet jeśli staram się wspierać ją w każdej ze ścieżek jakimi stąpa."

„Rengoku-san! Kanroji-san! Ara, cóż za miłe spotkanie!" Obie głowy zwróciły się w kierunku nadchodzącej ciemnowłosej, która trzymała w dłoniach niepokojąco znajomy skrawek odzienia.

Płomiennowłosy gwałtownie zerwał się na równe nogi, zaskakując obie kobiety. Nim którakolwiek z nich zdążyła mrugnąć wojownik górował już nad drobną sylwetką Filar Insektów. Egzotyczne tęczówki wpatrywały się w nieszczęśliwie znany fragment materiału w odcieniu intensywnego szkarłatu oraz ręcznie malowany wzór.

„Shinobu, czy mogłabyś mi powiedzieć skąd masz tę tkaninę?" Nie chciał tracić czasu na przyjazne pogawędki, gdy tylko dostrzegł znajomy skrawek nie potrafił pozbyć się najgorszych ze swych obaw. Musiał poznać odpowiedź na nurtującego go pytania jak najszybciej się dało.

„Na górze Natagumo, Tomioka-san przyniósł ciężko ranną dziewczynę. Miała na sobie poniszczone haori, a Oyakata-sama zlecił mi przyniesienie dla niego fragmentu-„

„Dziewczyna, co z dziewczyną?" Lawendowe ślepia zamrugały kilkukrotnie kiedy dłonie współpracownika złapały w bardzo łagodny sposób za jej barki. Z trudem potrafiła odczytać jakie dokładnie emocje buzowały w pogodnych tęczówkach, ale na pewno nie były przyjemne.

„Przeżyła, zabrałam ją do siebie-„

Nie potrzebował niczego więcej. Notując mentalne przypomnienie o przeproszeniu dwóch kobiet, ruszył w kierunku Motylego Dworu. Nie powinien być tak pochopny w działaniach, zwłaszcza kiedy wiedział iż nie straciła życia. Jednak coś mówiło mu, że musi zobaczyć ją już teraz. Nie był w stanie jej pożegnać, życzyć powodzenia czy choćby pogratulować osiągnięć. O mały włos nie zdążyłby. Dlatego bez szelestnie wtargnął do wnętrza rezydencji by po chwili wahania otworzyć drzwi prowadzące do pokoju sypialnianego.

Wśród wielu łóżek zaścielonych białą pościelą, leżała zbyt znajoma sylwetka.

Ostrożnie, jakby bojąc się, że każdy gwałtowny ruch może ją obudzić, zbliżył się do posłania. Badająco pochylił się nad spokojną twarzą (h/c) włosej, która wydawała się tak beztrosko drzemać w obliczu rozrywającego serce mężczyzny wydarzenia. Zmarszczył brwi widząc bandaże owinięte wokół jej ramion oraz szyi, nim pozwolił sobie na powolne przejechanie opuszkami palców wzdłuż jednej z opatrzonych dłoni. Co go przywiało? Na pewno chęć upewnienia się, że córka jego dobrego przyjaciela jest cała i zdrowa. Troszczył się o nią tak jak o każdego wokół siebie, nie było tam miejsca na faworyzowanie.

Gdyby tylko wiedział w jakim błędzie był.

Może gdyby chwilę wcześniej zrozumiał jak bardzo adorował tę dziewczynę. Każdy jej gest, słowo czy choćby sekundowe spojrzenie. Wtedy poczekałby aż wybudzi się z głębokiego snu by stać się pierwszą osobą jaką zobaczy po tak długiej utracie przytomności. Mógłby powiedzieć jej jak wiele bólu sprawia mu widok tego jak katuje swe ciało do limitów, jakich nie winna przekraczać. Wyznałby, że troszczy się o jej bytowanie w jego życiu dzięki magnetyzującej osobowości, która nie przestaje go zaskakiwać. Przyznałby jak bardzo podziwiał jej rozwój, nawet jeśli chciałby by mogła bezpiecznie żyć w świecie bez demonów.

Dlaczego wtedy tego nie zrobił? Dlaczego po prostu wyszedł, gdy upewnił się, że oddycha?

★★★★★

Wszystko wydawało się zupełnie obce. Jasne prześcieradło, beżowe ściany czy też wygodny materac. Jedna z dużych dłoni mężczyzny powędrowała na wciąż bolesną ranę na torsie, by chwilę potem przenieść się na zabandażowane oko – no cóż, przynajmniej jego pozostałości. Usta wojownika były suche niczym wiór, nie miał pojęcia jak wiele czasu musiał spędzić zupełnie nieprzytomny. Wydarzenia z pamiętnego starcia powoli napływały do jego pulsującej promieniującym bólem głowy. Każdy cios, zadrapanie czy rozpaczliwe krzyki młodych podopiecznych.

Jasna tęczówka rozszerzyła się w realizacji, gdy do jej właściciela dotarł wiadomość o (h/c) włosej wylewającej łzy nad jego ciałem.

Nie wiedział co zadaje mu więcej cierpienia – rany cielesna czy wyrzuty sumienia. Widok tak radosnej dziewczyny w tego rodzaju łkaniu rozrywał serce emerytowanego szermierza na drobne kawałeczki. Gdy ona pozostawała przy jego boku w najtrudniejszych z chwil, on w tym samym czasie nie był w stanie choć raz odwiedzić jej podczas własnego leczenia – nie gdy była przytomna. Z zamiarem wezwania kogoś do pomocy, poruszył się odrobinę, by w szoku stwierdzić, że nie tylko jego odrętwienie utrudniało podstawowe ruchy.

Czas stanął w miejscu, kiedy powoli podniósł się by zobaczyć śpiącą u jego boku dziewczynę.

Siedziała na drewnianym parapecie, jednak jej ramiona oraz głowa spoczywały na okrytych kołdrą udach wojownika. Włosy plątały się we wszystkie strony, a pod radosnymi niegdyś oczami widać było zarysy zmęczenia. Piękne haori spoczywało na okrytych mundurem ramionach, jakby dopiero co wróciła z jakiejś wyprawy – ale przecież to niemożliwe!

Powinnaś odpocząć, utalentowana (Y/N). Nasza dwójka nie może być osłabiona w tym samym czasie – któż inny będzie dźwigał ciężar tego świata swoją żarliwą pasją?

Instynktownie wręcz, pozwolił by jedna z jego stosunkowo dużych dłoni ostrożnie odgarnęła pasemka (h/c) włosów, które mogły swoim łaskotaniem obudzić wypoczywającą dziewczynę. Był świecie przekonany, że pod opuszkami palców dotykał najdroższego jedwabiu jaki znał ten świat. A za zamkniętymi powiekami kryły się kryształy, których blask przyćmiewał niejeden królewski diadem.

To wszystko było na wyciągnięcie ręki Kyōjurō – ale czy powinien skorzystać z tej szansy?

Przekonany, że podczas pojedynku z Akazą jego myśli wymknęły się z pod kontroli, zaczął rozważać słuszność swych uczuć co do ambitnej kobiety. Czy mógłby pozwolić sobie na to uczucie? A może to zwykłe przywiązanie do jej osoby? Nie wybaczyłby sobie, gdyby skrzywdził tę dziewczynę swoją własną ignorancją! Spojrzenie płomiennowłosego złagodniało, gdy delikatnie przejechał palcami wzdłuż żuchwy (e/c) okiej.

„Ah! Rengoku-san, obudziłeś się!" Słysząc znajomy, szepczący głos, obrócił głowę w kierunku ciemnowłosej farmaceutki, która z niezwykłym uradowaniem zbliżyła się do jego boku by chwilę potem podać mu szklankę świeżej wody. „Jak się czujesz?"

„Troskliwa jak zawsze! Dziękuję za opiekę, Shinobu! Choć moje rany powodują ból przy gwałtownych ruchach, czuję się doskonale! Wreszcie mogę zobaczyć świat na nowo!" Nawet Pani Motylej Rezydencji była zszokowana jak cicho utrzymywał swój głos. Świadomość powodu, dla którego opanowywał swoją płomienną egzaltację, sprawiła, że uśmiechnęła się pod nosem. „Mógłbym zapytać ile czasu nie było ze mną kontaktu?"

„Ponad trzy tygodnie! Zmartwiłeś nas!" Kąciki ust byłego Filara uniosły się delikatnie w geście przepraszającego uśmiechu za swój niepokojący wszystkich wokół stan. „(Y/N)-chan znosiła to najgorzej, nie było dnia kiedy nie zostawała przy Tobie w nocy. Nawet teraz wróciła z misji jakąś godzinę temu i od razu przyszła tutaj... Nie mam pojęcia kiedy ostatnio coś jadła!"

Słowa ciemnowłosej przyjaciółki sprawiły, że sprawne oko mężczyzny gwałtownie skupiło się na smacznie drzemiącej dziewczynie. Dopiero teraz, gdy zamglenie spowodowane niedawnym wybudzeniem zniknęło, był w stanie zobaczyć plamy pyłu oraz ziemi na mundurze (h/c) włosej. Jej dłonie, pokryte w drobnych zadrapaniach były prawie niedostrzegalne dla nie wprawionego oka. Ale spojrzenie Rengoku było zbyt przeszywające by tego nie spostrzec.

„Nie mam serca jej budzić, jeśli ci nie przeszkadza, może damy jej jeszcze kilka minut, hm? Potem zagonię ją do kąpieli, na pewno będzie chciała cię zobaczyć przed tym wszystkim. Pójdę po przyrządy i leki." Płomiennowłosy przytaknął bezmyślnie, wciąż zbyt zahipnotyzowany widokiem przed nim by zwrócić uwagę na oddalająca się towarzyszkę. „Wspominała coś o naprawie twojego haori, Rengoku-san. Robiła to, gdy czatowała u twojego boku w nocy."

Chichot młodej medyk nie był nieuzasadniony. Lawendowe tęczówki od razu dostrzegły róż pokrywający policzki jasnowłosego, którego zaskoczone spojrzenie kursowało między nią a sylwetką jej podopiecznej. Złota tęczówka z czerwoną obwódką złagodniała, gdy do uszu jej właściciela dotarł dźwięk zamykających się drzwi. Sam nie potrafił w pełni wytłumaczyć swych reakcji, tak wiele informacji w krótkim odstępie czasu otępiło zmysły pacjenta.

Jak możesz być przy mnie, gdy ja nie miałem odwagi stanąć u twego boku w tej sytuacji, (Y/N)?

Zrobiła to czego on sam nie miał odwagi zrobić. Zbyt zmartwiony wizją krzywdy dziewczyny usunął się w cień po upewnieniu się, że wciąż oddycha. Czy byłaby tak radosna jak on, gdyby zobaczyła, że czatuje na jej wybudzenie? Może na dzień dobry uściskałaby go mocno i podziękowała za wsparcie w tak trudnej dla jej młodego ciała chwili? Wiele scenariuszy przechodziło przez głowę jasnowłosego, gdy pozwolił sobie na ostrożne głaskanie pyzatego policzka uroczej damy opuszkami swych palców.

I jak tu się w tobie nie zakochać, (Y/N)? Robisz to wszystko zupełnie nieświadoma tego jak wiele serc kradniesz dzięki twemu prawdziwemu ja. A najgorsze jest to, że żadna z twoich ofiar nie wie kiedy została obrabowana – w tym także ja.

»»————- ★ ————-««

Żałował swej decyzji tamtego dnia. Powinien tam być, poczekać aż (e/c) ślepia otworzą się i zabłysną lubowanym przez niego blaskiem. Czy gdy obudziła się sama od razu zaczęła biczować się nieuzasadnionymi dla niego oskarżeniami? Pewnie myślała o tym jak słaba jest. Jak mało potrafi. Jak niewiele zyskała w porównaniu do strat. Gdyby tam pozostał i na powitanie wymienił wiązankę pięknych komplementów, każdy z nich szczerze oddający jego adorację w kierunku (h/c) włosej, czy teraz wylewałaby kryształowe łzy? Czy wciąż uważałaby się za kogoś nie godnego swej dawnej świetności?

Czy mogłem zapobiec temu okrucieństwu? Nawet jeśli nie... Powinienem był stać się oporą, nie uciekinierem.

„Od dziś, każdego dnia, będę przypominał ci jak wielką dumą powinnaś pałać. Nie będę oszczędzał w słowach, nie powstrzymam wszystkich epitetów jakie nigdy nie będą w stanie nigdy opisać twoją świetność w pełni. Poczekam – na każde słowo, odpowiedź – ale twój wybór nigdy nie zmieni tego co wiem od dawna. Zasługujesz na więcej niż ten świat może ci zaoferować, a ja postaram się nadrobić jego niewdzięczne zaniedbanie."

SET YOUR HEART ABLAZE.

»»soppy shit is coming, that's a warning««

Stworzyłam tę książkę częściowo inspirując się własną swego rodzjau 'przemianą' - dosłownie przeskok od protagonistki z 'pour a little bit of love' do narcystycznej bohaterki 'eye-catcher'. Każdy ma kompleksy, nawet teraz kiedy moja własna opinia o sobie jest lepsza niż kiedykolwiek wcześniej, bywają gorsze i lepsze dni. To co chcę powiedzieć to, że czucie się źle nie jest złe samo w sobie (jeśli to ma sens). 

Nasze ciało się zmienia, czasem mamy na to wpływ, czasem nie - nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić.

Tak jak (Y/N), która od zawsze traktowała swoją aparycję jako wartość nadrzędną nagle spotkała się z niezależnymi od niej zmianami, przez które zaczęła postrzegać się jako szpetną oraz niegodną uwagi jaką przykuwała wcześniej, nawet jeśli trudno było podłapać małe hinty jakie po drodzę dawałam. Słowa Rengoku na pewno ukoiły ten ból, ale nie były w stanie usunąć go całkowicie -  to coś, z czym (L/N) musi poradzić sobie sama. 

Tak jak my musimy sobie z tym poradzić na własną rękę.

Mam to szczęście, że są ludzie, którzy uświadomili mi co tak naprawdę robiłam do tej pory nie tak. Nie mam żadnych złotych środków, które moge podać na tacy, nie mam też żadnego wykrzstałcenia w tej dziedzinie - ale bycie 'piękną/nym' nie jest tak proste jak pokazują to masowe media. Urodą jest pewność w samego siebie (as cliche as it sounds). Swoje umiejętności, swoje upodobania, swój styl czy aspiracje - to prawdziwie piękne wartości. 

»»Taishio Secret««
Podobno, gdy (L/N) opuszczała rezydencje Rengoku Pan Domostwa musiał dosłownie ogłuszyć swojego pierworodnego by ten nie próbował podążać za jej śladem! Biedny Kyōjurō obudził się bez (Y/N) i z guzem na czubku głowy
.

the memes.

pls, let me get good score on finals, i'mma stress rn

@yurugina

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro