(22.) it takes a man to set things straight, but nothing (...)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"I'm proud of who I am
No more monsters, I can breathe again
And you said that I was done
Well, you were wrong and now the best is yet to come '
Cause I can make it on my own, oh
And I don't need you, I found a strength I've never known
I'll bring thunder, I'll bring rain, oh
When I'm finished, they won't even know your name"

17/07/2020

(22.) it takes a man to set things straight, but nothing is finished without the touch of straightforward girl with no control whatsoever.

ZAPACH ANTYCZNYCH WRĘCZ KSIĄŻEK, koił nerwy obu kobiet, które w ciszy skanowały ich zawartość. Starsza z nich, Amane Ubuyashiki, w ciszy kontemplowała nad następnym posunięciem Korpusu. Teraz, gdy jej małżonek borykał się z gwałtownym pogorszeniem stanu zdrowia, była zobowiązana do własnej inicjatywy. Za to druga z przedstawicielek płci pięknej, młodsza od jasnowłosej o ponad dekadę, z ciekawością przyswajała treść kolejnego zwoju dotyczącego ery Sengoku – skupiając się głównie na wymienionej parokrotnie kobiecie, którą charakteryzowało wyłącznie czerwone haori w białe czworokąty.

Trudno było jej pojąć swoje powiązanie z rodem, który od wieków dowodził Korpusowi Zabójców Demonów.

Patrząc na wszystko chłodnym okiem, właśnie spędzała czas z jedyną znaną jej krewną. Krewną, która w dodatku była żoną przywódcy organizacji, dla której pracowała. Tajemnicza kobieta nie mówiła zbyt wiele, ale okazywała swego rodzaju ciepło w stosunku do (h/c) włosej. Czy to poprzez przygładzanie roztrzepanych pasemek lub pomoc w ułożeniu fryzury stabilizowanej sprezentowaną przez Filara Płomieni spinką. Po spędzeniu z nią tak dużej ilości czasu, (L/N) zaczęła dostrzegać jak podobna była do jej własnej matki – czy takie zachowanie płynęło w ich krwi?

„Dziękuję, że znalazłaś moment na nasze cotygodniowe spotkanie, (Y/N). Zdaję sobie sprawę, że trening Filarów zaprząta ci głowę – zwłaszcza, iż zostałaś Tsuguko jednego z nich." Melodyjnie uspokajający głos nauczycielki sprawił, że para (e/c) ślepi uniosła się ponad lekturę by spotkać się z przeszywająco fioletowymi tęczówkami jasnowłosej naprzeciw. „Twój postęp jest niewiarygodnie szybki, choć wnioskując po twej determinacji, powinnam się tego spodziewać."

„Aspirujący, przyszły Hashira mojego pokroju nie może pozwolić sobie na żadne niedopowiedzenie, Amane-sama. Przewaga, którą kryją te zwoje może okazać się kluczowa w starciu z Muzan'em." Każda rozmowa z jedną z nielicznych, żyjących wciąż, potomkiń rodu (L/N) miała bardzo oficjalny charakter. Z góry narzucała go białowłosa Pani Dworu, a (e/c) oka nie miała zamiaru ustąpić wysmakowanej kobiecie w kwestii manier. „To czysta przyjemność, wreszcie odrobina odpoczynku od intensywnego tempa – oczywiście, nie żebym nie dawała sobie z nim rady. Śmiem twierdzić, że idzie mi lepiej niż komukolwiek z mojej Selekcji."

„Nie mogłabym temu zaprzeczyć." Ledwo dostrzegalny uśmiech wkradł się na blade lico wykwintnej damy, gdy powolnie odłożyła na bok trzymaną księgę. „Powiedz (Y/N), co skłoniło cię do chęci stania się Filarem? Twoja matka nigdy nie chciała byś musiała walczyć w szeregu, więc to na pewno nie mogło wyniknąć z jej inicjatywy."

Posiadaczka czerwonego ostrza zamrugała kilkukrotnie po usłyszeniu tak nieschematycznego pytania opuszczającego usta rozmówczyni. Po raz pierwszy była zainteresowana czymś innym niż zawiłą chronologią ukrytą w wiekowych zapiskach – (L/N) nie mogła stracić tej okazji. Odkładając na stos przeczytanych parokrotnie ksiąg swoją lekturę, z dumą poprawiła pasemka (h/c) loków by nic nie przeszkadzało jej w powoli układanym monologu.

„Nie mogłabym sobie wyobrazić jej twarzy, gdyby dowiedziała się co tak naprawdę robię. Od początku chciała, żebym założyła mały sklepik z własnoręcznie robionymi strojami – najlepiej w jakimś bezpiecznym mieście." (h/c) włosa zaśmiała się pociesznie, na wspomnienie swojej rozmarzonej rodzicielki, która przy każdej możliwej okazji wspominała jak cudownie byłoby zobaczyć jej projekty na wielkich festynach rzemieślników. Ktoś tu wspominał coś o presji rodzicielskiej? „Nie obyłoby się bez krzyku, gdyby zobaczyła mnie kiedykolwiek w mundurze."

Białowłosa zmrużyła oczy, które z uwagą przyglądały się dumnie prezentującej swoje atuty dziewczynie. Trudno byłoby porównywać ją kropka w kropkę do jej matki, wiele aspektów sprawiało, że były niczym dwa przeciwstawne bieguny. Mimo tego Amane już kiedyś widziała ten rodzaj blasku w czyiś ślepiach – kiedy pewna białowłosa kobieta opowiadała jej o miłości swojego życia.

„Mój ojciec bardzo chwalił sobie walkę w Korpusie i choć nigdy otwarcie o tym nie wspomniał, jestem święcie przekonana, że pragnąłby stanąć pośród Hashir." Fioletowe ślepia zamrugały kilkukrotnie po usłyszeniu słów młodszej kobiety. Z własnego zasobu wiedzy oraz doświadczenia nabytego w rozmowie z (e/c) okim nie byłaby w stanie odnaleźć w nim tak wielkich ambicji. „I szczerze mówiąc, myślę, że był na bardzo dobrej drodze! Był już Hinoe! Ale kiedy się urodziłam postanowił zrezygnować ze służby by zadbać o bezpieczeństwo moje i okaasan – nie winię go, byłam uroczym dzieckiem."

„Ah, spełniasz marzenia swych rodziców? Mogłam spodziewać się takiego przywiązania do korzeni z twojej strony." Kąciki muśniętych bladoczerwoną farbą ust uniosły się odrobinę wyżej, dając (h/c) włosej znak o rozbawieniu ich właścicielki. „To bardzo uczynne, że pragniesz uhonorować ich własnym staraniem."

„To prawda, iż staram się w pewnym stopniu przynieść im dumę, ale to nie jest prawdziwy powód moich ambicji, Amane-sama." Jasnowłosa zmarszczyła z lekka brwi, szczerze skonfundowana tak otwartą poprawką ze strony wojowniczki. Jednak delikatny uśmiech zdobiący lico rozmówczyni przekonał starszą kobietę, iż nie powinna odczuwać żadnego wstydu. „Przez dużą część mojego życia słyszałam mnóstwo historii o walce w Korpusie – same w sobie, choć podkoloryzowane, sprawiły, że zaczęłam zastanawiać się co sama byłabym w stanie tu przeżyć. A obserwowanie jak płynnie oraz dokładnie okaasan zajmowała się tkaninami pokazało mi ukryty w nich potencjał do wyrażania siebie."

Najważniejsza dama rodu Ubuyashiki przekrzywiła delikatnie głowę, gdy przysłuchiwała się bardziej sprecyzowanym wyjaśnieniom motywów dziewczyny. Z początku była święcie przekonana, iż robiła to wyłącznie ze względu na zemstę oraz pomszczenie krzywd przeszłości. Teraz jednak mogła dostrzec prawdziwe dno podjętych przez nią wyborów.

„Nikt nie nakładał na mnie presji, nikt też odgórnie nie zachęcał mnie do wyboru tej ścieżki. Ale dużo osób było na tyle przekonujące w swojej własnej ambicji, że zainspirowały też mnie! Moi rodzice, przyjaciel z dzieciństwa czy też odwiedzający nasz dom szermierze. Chociaż praktycznie nigdy nie wracali to sprawiło, że chciałam jeszcze bardziej dowieść swojej wartości i nie boję się mówić o tym głośno." Jaskrawe haori zaszeleściło, gdy jego właścicielka uniosła do góry jedną ze swych dłoni – nonszalancko wymachując nią w geście pysznego samozadowolenia. Towarzyszący temu aktowi uniesiony podbródek, utwierdził wykwintną damę co do dumny rozmówczyni. „A jak inaczej dowieść swojej wyższości, niż poprzez połączenie dwóch ukochanych pasji i dopracowanie ich do perfekcji? Tylko ktoś tak wyszukanej krwi oraz talentu jak ja jest w stanie sprostać takim oczekiwaniom."

„Zadziwia mnie jak twoje słowa, choć obiektywnie zuchwałe, są w stanie poruszyć tak wiele strun w sercach ludzi wokół. Sprawia, że jeszcze mocniej kibicuję ci w twoich działaniach." Pochwała z ust tak szanowanej oraz wysublimowanej kobiety spowodowała, że drobny rumieniec zdobił pyzate policzki szermierz. Patrząc na fioletowe ślepia, które miały w sobie tak wiele akceptacji, czuła się jak małe dziecko. „Za każdym razem zdajesz się na własne sumienie oraz rozum, szukając porady w mało inwazyjny sposób – zaprawdę godne admiracji. Utwierdzasz mnie w przekonaniu, iż powinnam zaufać ci w większym stopniu niż z początku zamierzałam."

(e/c) ślepia zamrugały kilkukrotnie po usłyszeniu słów wypływających z ust jasnowłosej, nim gwałtownie skierowały się w stronę rozsuwających się drzwi prowadzących do pomieszczenia. W progu stały trzy postaci, każda z nich znana dziewczynie od dobrych miesięcy. Jedną z nich był syn Oyakaty-sama – Kiriya – który prowadził do wnętrza pokoju dwóch bardziej zaskakujących gości.

„Jak miło widzieć cię pełną wigoru, (L/N). Mam nadzieję, że rozwinęłaś się w kierunku, który obrałaś." Przyjazny uśmiech ubranej w fioletowe kimono kobiety, sprawił, że (h/c) włosa gwałtownie zerwała się z miejsca w zaskoczeniu podchodząc do ciemnowłosej lekarki, u której boku stał rozgoryczony zielonowłosy pomocnik.

„Nie pozwalaj sobie za dużo! Oddychasz w zbyt bliskim dystansie! Tamayo-sama, ta dziewczyna może mieć jakieś robactwo!" Skrzeczące obelgi Yushirō spowodowały, ze spojrzenie (e/c) tęczówek zaostrzyło się gdy sama ich właścicielka skarciła niewdzięcznego demona rozgoryczonym spojrzeniem. „Nie marszcz się tak – dostaniesz zmarszczek."

„Yushirō!" Kobieta o lawendowych ślepiach zgoniła swojego podopiecznego, który z otwartym żalem odwrócił wzrok od (h/c) włosej. Ciemnowłosa westchnęła ciężko nim ponownie spotkała się z oczami szermierz, a jej dłonie pochwyciły odpowiedniki wojowniczki. „Wybacz mu, nadal nie jest w stanie zaakceptować naszej sytuacji. Do tego ma problemy z przyzwyczajeniem się do przebywania w Siedzibie Głównej Korpusu."

„Nie zwracam uwagi na kogoś jego pokroju – nie musi się Pani denerwować, Tamayo-san." Ubrana w kwieciste haori lekarka uśmiechnęła się grzecznie. Prawie zapomniała jak ta dwójka darła ze sobą koty już od pierwszej godziny poznania. „Ale nie ukrywam, że zastanawia mnie co tak właściwie tu robicie."

„Tamayo-san oraz Yushirō-kun zgodzili się pomóc Kochō-san w stworzeniu lekarstwa dla Nezuko." Melodyjny głos Amane wyrwał dziewczynę z pozytywnego nastawienia by wprawić ją w zdumienie, które otwarcie objawiało się skonfundowaną mimiką. „Byli na tyle łaskawi by przyjąć zaproszenie w nasze progi od Oyakaty-sama."

„Teraz czas jest na wagę złota, więc pozwól, iż powiem ci coś więcej o naszym projekcie z Filar Insektów." Ciemnowłosa zajęła miejsce u boku jasnowłosej Pani Dworu, zaraz obok niej usiedli dwaj mężczyźni. Skonfundowana szermierz wróciła do swojej poprzedniej pozycji, nadal nie pojmując co właściwie się dzieje. „Pozwól, że zacznę od początku..."

»»————- ★ ————-««

Stojąc naprzeciw nieziemsko wysokiego mężczyzny czuła na sobie nie tylko ciężar opadającej na jej barki wody, ale i przeszywające spojrzenie pozbawionych tęczówek oraz źrenic ślepi. Dlaczego tak otwarcie naruszał przestrzeń osobistą (h/c) włosej? Jako, iż ta część treningu wymagała od wojowniczki pozbycia się górnej części ubioru pozostawiając ją tylko w skromnej bieliźnie, nadzwyczaj umięśniony mężczyzna oznajmił, że stanie się swego rodzaju ludzkim parawanem odgradzającym widok jej ciała od reszty męskiego towarzystwa.

„Namu Amida Butsu... Nie przejmuj się mą prezencją, (L/N) (Y/N). Choć me zmysły są niezwykle wyczulone, me oczy pozostają ciemne na światło tego świata..." Spoglądając na niewzruszonego silnym prądem wodospadu Filara, mogła wyczuć, że nie posiadał żadnych złych intencji w jej stosunku – jak na prawdziwego wyznawcę Buddy przystało. „Twe barki są niezwykle silne jak na ich rozmiary, cóż za oddane dziecię... Namu, Namu..."

„Mogę znieść kilka nieprzychylnych spojrzeń, czas jest zbyt cenny dla kogoś tak wysoko postawionego jak Hashira." Starała się pozostać niewzruszoną, jednak kilkukrotnie pośliznęła się na własnych słowach, gdy z trudem utrzymywała pełną koncentrację w walce z przygniatającym wodospadem. „Jestem twardsza niż głazy narzutowe w okolicy, Himejima-sama."

„Me wątpliwości co do twej wartości rozwiały się dzięki twemu poświeceniu własnego zdrowia podczas misji, na której napotkałaś Pierwszy Księżyc. Zdawałaś sobie sprawę z własnej słabości, a mimo tego podjęłaś ryzyko, które niewątpliwie uchroniło miasteczko przed rzezią..." Słysząc dziwnie pokorne słowa giganta, spojrzała na puste ślepia z których wylewały się strugi łez. Przywykła do tego widoku, od kilku dni patrzyła na to co ranka, gdy ciemnowłosy zachwycał się pięknem natury. „Nie zawahałaś się by poinformować Korpusu o skomplikowanej sytuacji i wyjaśniłaś wszystkie szczegóły, które mogłyby okazać się pomocne... Namu, Namu..."

Skażony blizną na czole mężczyzna był zupełnie szczery w swojej pochwale. Choć odrobinę ludzko zachłannego pierwiastka w tym olbrzymim ciele pragnęła w ten sposób odkupić swe winy przy pierwszym spotkaniu młodocianej wojowniczki o dużej sile woli. Tak jak w przypadku chłopca z siostrą demonem na plecach, pokazała swą wartość w niezliczonej ilości sytuacji i choć popełniała błędy w niektórych decyzjach nie miał prawa winić ją za brak doświadczenia. Zwłaszcza, iż przy każdej okazji naprostowywała swoje małe potknięcia.

„Hm? Nie potrzebuję pochwał by wiedzieć co tak naprawdę potrafię – bez obrazy dla żadnego Filara, ale od początku wiedziałam, że mylicie się w swoich ocenach. Choć nie karcę was za ostrożność." Użytkownik Oddechu Skały zmarszczył brwi, gdy wyczuł jak gwałtownie prostowała się sylwetka podopiecznej. Oczywiście wciąż przygniatana opadającą z wysokości cieczą. „Nie potrzebuje protekcji z waszej strony, gdybym posiadała te umiejętności, które mam teraz podczas spotkania z Kokushibō – sama zrobiłabym pierwszy krok. Chcę być traktowana jak każdy szermierz mojej rangi, bez taryfy ulgowej, Himejima-sama."

Wciąż była dzieckiem, nawet jeśli w realiach współczesnego świata mogła być uznawana z w pełni dojrzałą kobietę. Zażarta upartość, nie raz mylona z wadą, która cechowała (h/c) włosą sprawiała, że pojedyncza łezka nostalgii zawitała w kącikach oczu ciemnowłosego olbrzyma. Obecność tak kolorowej osobowości wśród szeregu niewątpliwie ubarwiała życie wszystkich wokół, a ludzie jej bliscy mieli w niej lojalnego sojusznika, nawet jeśli na pierwszy widok było to ukryte.

Ah, twoje kroki od samego początku wydawały się być stanowcze. Zarazem przynosiły jednak odrobinę pokoju w napiętych chwilach... Cóż za mieszanka...

Wzruszony zuchwałą niewinnością, jeśli mógłby postawić te dwa określenia obok siebie, szermierz wojownik płynnym ruchem zsunął oliwkowe happi z własnych barków by przewiesić je na jednym ze swych ramion. Zaskoczona tym aktem posiadaczka czerwonego ostrza prawie wstrzymała swoją pełną koncentrację, jednak w ostatnim momencie opamiętała się i niezdarnie utrzymała napięte mięśnie wraz ze stabilnym oddechem.

„Duch walki jest ważny, (L/N) (Y/N). I twoje chęci do poparcia twych wielkich słów jeszcze większymi czynami są bardziej niż mile widziane... Jednak częścią twojej godności jest to jak bardzo różni się od otaczających ją dusz. Nie tylko barwą ale i postacią, w której drzemie – wszyscy, którzy wierzą w twą wartość rozumieją twą odmienność pod względem fizycznym i nie będą wymagać od ciebie takich poświęceń." Umięśnione ramiona Filara bez najmniejszego problemu przebiły się przez warstwę wody, skutecznie chroniąc (h/c) włosą przed uderzającą w nią cieczą. „Od dawna także należę do tego grona i w chęci pomocy z twą dalszą nauką ośmielam się zaproponować moje okrycie póki cały trening nie dobiegnie końca. Jest lekkie niczym piórko, a jego wielkość może być dla ciebie kolejnym wyzwaniem do pokonania – zwłaszcza, gdy masz już za sobą pierwszy etap mojej ścieżki do doskonałości ciała."

(e/c) ślepia zamrugały kilkukrotnie, kiedy pojedyncze kropelki opadającej wody zderzyły się ze szpiczastym nosem ich właścicielki. Szczerze skonfundowana słowami Hashiry, ostrożnie pozwoliła sobie na przywdzianie oliwkowego odzienia, które tak jak podejrzewała było co najmniej o siedem rozmiarów za duże. Fakt tego, jak pomimo swej brutalnej ramy krył w sobie wrażliwe na potrzeby młodej dziewczyny serce sprawił, że Użytkowniczka Oddechu Tkaniny uśmiechnęła się nieznacznie spoglądając wprost na stoickiego ciemnowłosego.

„Ah, wreszcie zadanie godne kogoś mojego pokroju! Podoba mi się tu coraz bardziej, gdzie te kłody, hm?"

»»————- ★ ————-««

Wiedział, że jest silna. Nie raz czy dwa widział jak radziła sobie w walce. Często była ostatnią deską ratunku dla kogoś tak tchórzliwego jak on! Była w stanie pokonać każdego demona na swojej drodze, był o tym świecie przekonany oraz gotowy by wyzwać na pojedynek każdego kto ośmieliłby się zaprzeczyć temu faktowi. Dlatego zobaczenie (h/c) włosej, po raz pierwszy od długiego czasu, było dla Zenitsu niczym łaska od Boga.

„(Y/N)-chaaan...! Ta ryba jest najlepiej upieczona, potrzebujesz dużo energii po przeniesieniu tak wielu belek drewna!" Jasnowłosy nie omieszkał się korzystać z okazji nieprzewidzianej samotności, kiedy dwójka ich przyjaciół wciąż borykała się z drugim etapem treningu. Sam dotarł tu pierwszy, dlatego miał tę udrękę za sobą! „Tęskniłem za tobą, (Y/N)-chan!"

„Mam wrażenie, że przy każdym spotkaniu dajesz mi jedzenie tylko po to, żebym była dla ciebie miła, Zenitsu." Byłby w stanie usłyszeć to urocze parsknięcie śmiechem z odległości paru kilometrów – żaden inny dźwięk nie sprawiał mu takiej radości, pominięcie go wśród szelestów codzienności byłoby grzechem w mniemaniu blondyna. „Zastanów się dobrze, kto nie tęskniłby za kimś mojego pokroju?"

„Zwyrodnialec oraz niewdzięcznik oczywiście!" Rozmarzony Użytkownik Oddechu Pioruna oparł policzek na jednej dłoni by bez przeszkód obserwować profil siedzącej obok wojowniczki. „Kanroji-chan powiedziała mi, że najlepszą drogą do serca kobiety jest przez jej żołądek! Może zmieniłaś już zdanie o przyjęciu moich oświadczyn?!"

„Z tego co mówiła mi Shinobu-sama wystarczy przebić się przez mostek – to o wiele łatwiejsze niż gotowanie." Pomimo z lekka groteskowej odpowiedzi towarzyszki, uśmiech malujący się na jej twarzy dawał jasnowłosemu duże nadzieje na pozytywną odpowiedź odnośnie jego ostatniego pytania. „W żadnym wypadku cię nie poślubię, Agatsuma-kun!"

„Ja-jak to w żadnym...!? (Y/N)-chan nie możesz być tak okrutna...!" Choć wydawał się być uodporniony na wielokrotne odmowy ze strony wszystkich swych wybranek, słowa (e/c) okiej od zawsze pozostawiały na nim swój ślad – zazwyczaj bolesny. „Darzę cię najgłębszym z uczuć jakim tylko mogę!"

„Nie, to akurat nie jest prawda." Czekoladowe tęczówki skupiły się na machającej w lekceważącym geście dłoni, gdy jej właścicielka spojrzała wprost na niego. Wzrok sam w sobie był w stanie sprawić, że przyjemne mrowienie rozpraszało się po całym ciele jasnowłosego. „Podróżowałam z tobą przez wiele miesięcy, Zenitsu. Każda kobieta na twojej drodze staje się twoją wybranką, to nie jest miłość na którą mogłabym przystać."

„Ale to tylko-„

„Nie ma żadnego 'ale'! Musisz nauczyć się jak traktować kobietę z należytym respektem. Przecież spotkaliśmy się po raz pierwszy kiedy napastowałeś jakąś niewinną dziewczynę na ulicy." Na wspomnienie o dość krępującym wydarzeniu, ciemnooki zarumienił się z lekka podczas dość nerwowej zabawy własnymi palcami. „Pięć sekund potem przylgnąłeś do mnie, potem w moim domu chodziłeś wszędzie za Nezuko, nie wspominając już o twojej fascynacji treningiem rehabilitującym z rąk Aoi."

Kochał ten głos, zawsze przynosił za sobą dobre wieści i cudowne nastawienie. A co najważniejsze, im głośniejszy był tym spokojniejszy był sam Zenitsu. Dlaczego? Bo to oznaczało, że jego właścicielka trzyma się bardzo dobrze, była w pełni zdrowia lub po prostu cieszyła się z jakiegoś powodu. Niestety teraz każda nuta przebijała jego serce niczym drobne szpileczki – z pozoru niegroźne, ale potrafiące zadać śmiertelny cios najczulszym miejscom.

Jakim cudem widzisz to wszystko, a do tej pory nie jesteś w stanie mnie zauważyć, (Y/N)...!

Los był okrutny jak nic innego, nawet demony nie równały się z jego sadyzmem – Agatsuma wiedział o tym doskonale. Najpierw fałszywa narzeczona, potem wplątanie w cały ten biznes związany z zabijaniem demonów... A teraz nawet kobieta jego życia, pomimo tak otwartych zalotów, zdawała się dostrzegać wyłącznie błędy wywołane jego porywczą naturą, niczym więcej. Od zawsze czcił płeć piękną i gdy widział jej przedstawicielki nie potrafił powstrzymać się przed ich adoracją, na swój dość spaczony sposób oczywiście. Powinien być przygotowany na taki bieg wydarzeń, ale wciąż nie potrafił się z tym pogodzić.

Nie kiedy chodziło o (Y/N).

Można powiedzieć, że jego adoracja zaczęła się wyłącznie dzięki zauroczeniu jej wyglądem – w końcu to z niego głównie słynęła, nawet między innymi szermierzami. Dopiero z czasem zrozumiał, że to nie atrakcyjność fizyczna wpływała na tak onieśmielający obraz kobiety. Sposób w jaki z dumą oraz pewnością siebie potrafiła oznajmić światu, iż nawet jej wady są godne podziwu uderzył w niego najbardziej. Miała w sobie więcej odwagi niż cały oddział wojowników, a do tego nie była ona wymuszona. Każde słowo, choć wydające się planowane od lat, było tak naprawdę uformowane chwilę wcześniej. Posiadała coś czego on tak desperacko pragnął – wiarę we własne umiejętności.

Ale w żadnym wypadku nie opierał swoich uczuć na chęci uzyskania od dziewczyny tych brakujących mu atutów.

Piękna twarz nie byłaby dla niego tak nieziemska gdyby nie charakter jej właścicielki. Z pozoru zadufana w sobie, skupiona na własnym sukcesie, do którego dążyła po trupach – w znaczeniu nie tylko metaforycznym. Aczkolwiek, w prawdzie było wręcz przeciwnie! Dopiero po pewnym czasie zaczął dostrzegać jak zerkała za siebie, gdy dumnie prowadziła grupę by upewnić się, że wszyscy nadążają za wyznaczonym przez nią tempem. Z jaką opieką pomagała Nezuko odzyskać choćby odrobinę utraconego człowieczeństwa. Jak wiele uwagi przywiązywała do pielęgnowania sztuki swojej matki.

Jednak najbardziej adorował sposób w jaki spoglądała na niego przychylnym spojrzeniem, nawet pomimo wszystkich gorzkich słów.

Oczywiście, karciła go za każdą nieudaną próbę flirtu, ale nigdy nie wydawała się poirytowana jego obecnością samą w sobie. Odrzucała go bez zawahania czy też powodu swojej oschłości, mimo tego zawsze wracał do jej boku niczym posłuszny szczeniak. A wszystko przez sposób w jaki na niego patrzyła, nie byłby w stanie pominąć w tłumie tak ciepłych, (e/c) tęczówek. Które nie tylko pięknie błyszczały, ale zdawały się także motywować go do działania.

Sam nie był w stanie powiedzieć jak wiele jest w stanie oddać by mieć odrobinę uwagi tej dziewczyny tylko dla siebie – choćby na krótki moment.

Z ust Hashibiry usłyszał historię o tym jak po usłyszeniu grzmotu w powietrzu, na górze Natagumo, natychmiast ruszyła by go odnaleźć. Bez przygotowania, pomocy czy planu – instynktownie chciała go odnaleźć. I wiadomość o tym, sprawiła, że serce blondyna podskoczyło gwałtownie bez zamiaru zaprzestania swojej nieregularnej pracy w najbliższym czasie. Nigdy wcześniej, nikt nie starał się zrobić czegoś dla niego. Od najmłodszych lat wykorzystywany do najbardziej poniżających prac dla odrobiny akceptacji. Ale (Y/N) nie chciała od niego niczego więcej niż lojalności.

I nie potrafiłem zrobić nawet tego... Teraz nie popatrzy na mnie jak na prawdziwego mężczyznę!

Nieśmiało podniósł głowę z dziecinną ciekawością pragnąc poznać mimikę malującą się na ukochanym licu. Prawie zadławił się powietrzem kiedy jedna z szorstkich dłoni (h/c) włosej delikatnie odgarnęła na bok jedno z charakterystycznych pasemek przykrywających czoło ciemnookiego. Potrafił myśleć tylko o tym jak ciepła była jej skóra, mimo swojego uzasadnionego treningami szermierki stanu.

„Zawsze tak łatwo się poddajesz, huh? Nic dziwnego, że żadna jeszcze się nie zgodziła! Plus ten chory zachwyt każdą przechodząca obok kobietą – trochę nie dobre wrażenie, nie sądzisz?" Opuszki palców przejechały wzdłuż skroni jasnowłosego by zatrzymać się na jego policzki, co prawda tylko na krótki moment nim wycofała swą dłoń zupełnie. „Przestań się mazać, weź się za działanie i wtedy, nawet jeśli nie poczuje tego samego, będziesz wiedział, że mimo tego stałeś się najlepszą wersją siebie."

Nigdy nie będzie w stanie rozumieć wszystkich myśli krążących w tej głowie, ale czy to nie było w tym najlepsze? Co dokładnie myślała? W jaki sposób dochodziła do takich konkluzji? I czemu zawsze wiedziała co powiedzieć by rozjaśnić jego własne przemyślenia? Jak mała iskierka, której potrzebował by przygotowany od dawna chrust mógł wreszcie zapłonąć.

Po dłuższym zastanowieniu, mógł porównać (Y/N) do swego rodzaju płomyka.

Nie wiedział skąd, kiedy ani jak – ale zawsze pojawiał się w najbardziej potrzebnym mu momencie, ogrzewając wyziębione własnymi smutkami oraz kompleksami ego jasnowłosego. Potrafiła sprawić, że bez żadnego problemu przekraczał własne limity tylko po to by móc wciąż za nią podążać. Czasami wydawała się być aż zbyt daleko, jednak zawsze dawała mu szansę by ją dogonić. Od samego początku pozwoliła mu na pokazanie swojego potencjału.

Niektórzy wyśmialiby go za tak komiczne wyznawanie swych uczuć.

Mimo tego nie miał zamiaru zaprzestać, wierząc, że choćby ułamek z nich dociera do powierzchownie obojętnej dziewczyny. To jedyny sposób w jaki potrafił wyrazić swe prawdziwe intencje. Nie był dzielny jak Tanjirō, nie miał tak wielu mięśni jak Inosuke, a jego charyzma była daleka od posiadanej przez Rengoku – ale po raz pierwszy nie czuł, że jest na straconej pozycji. Całe życie prosił o jedną, jedyną szanse na równy start i wreszcie się jej doczekał.

W najtrudniejszym wyścigu w jakim przyszło mu brać udział.

Z pod przymrużonych powiek obserwował jak w dość beztroski sposób poprawiała wciąż plączące się na jej czole pasemka (h/c) włosów, które w tak piękny sposób obramowywały pyzate policzki ich właścicielki. Czuł się jak największy szczęściarz na tej planecie za każdym razem, gdy spotykał w spojrzeniu wypełnione ciepłem (e/c) tęczówki spoglądające tylko i wyłącznie na niego. Uwielbiał jak uroczo unosiła podbródek przy spotkaniu nowej osoby. Kochał odrobinkę przy duże haori, które sam pomagał ozdabiać. Każdy szczegół z historii jakie wieczorami opowiadała. Sposób w jaki zachęcała go do dalszego działania i do doskonalenia samego siebie.

Racja! (Y/N)-chan zasługuje na najlepszego mężczyznę w Japonii!

Mógł tylko modlić się, że stanie się nim w jej oczach. Posiadanie kogoś, kto potrafił dostrzec w nim coś więcej niż łatwowiernego podrywacza nadal było dla niego szokiem. Ale wiedział, że te uczucia były o wiele głębsze niż zwykła wdzięczność za pokazanie innej perspektywy samego siebie. Doceniał urodę każdej kobiety, uważał, iż brzydkie damy po prostu nie istnieją! Aczkolwiek żadna z nich nie była w stanie dorastać do pięt tej niesamowitej wojowniczki. Ponieważ nikt nie potrafił samą swą obecnością odebrać mu głosu i doprowadzić do zawału. Po raz pierwszy to przyjemne mrowienie zawitało u jego progów, a dłonie drżały z każdym ruchem.

Lubił nazywać to zjawisko 'efektem (Y/N)' – niespodziewanym, niepowtarzalnym i zaburzającym cały jego spokój stanem.

W śmiałym geście pozwolił sobie na płynne ułożenie głowy na ramieniu kobiety naprzeciw. Z początku wyczuł jak jej mięśnie napinają się, jednak po chwili powróciła do rozluźnienia rozumiejąc, że za czynami blondyna nie kryją się żadne złe intencję. Zmrużył oczy, opierając swoje czoło na barku dziewczyny by chwilę potem, w nieśmiały wręcz sposób, owinąć swoje ramiona wokół sylwetki okrytej oliwkowym happi. Jego węch nie mógł równać się ze zmysłem Kamado, ale od razu wyczuł, że różany zapach perfum został zastąpiony wonią wisterii – zapewne dzięki wielu godzinom spędzonym u boku Panny Shinobu.

„Jeśli to zrobię... Weźmiesz moje wyznanie na poważnie?" Nie miał zamiaru wypowiedzieć tego pytania w tak cichy sposób, jakby dosłownie wymrukiwał kolejne sylaby, jednak co się stało już się nie odstanie. „I moje oświadczyny?"

Chwila ciszy w zupełności wystarczyła by serce jasnowłosego boleśnie się ścisnęło. Czyżby nawet to nie było wystarczające? Może po raz kolejny zobaczył coś więcej w tak stanowczej odmowie? Czy to przez własną desperację doszukiwał się drugiego dna? Czekoladowe tęczówki rozszerzyły się w zaskoczeniu, kiedy znajoma dłoń ostrożnie przeczesywała pasemka jego egzotycznie wyglądającej czupryny. Jej serce było spokojne jak zawsze, nie wiedział co sądzić o tak rytmicznym pulsie ukochanej.

„Przemyślę to, ale tylko jeśli do tego dojdzie – ani chwilę wcześniej, błagania na mnie nie zadziałają."

Od zawsze chciał by ktoś w niego wierzył, był świcie przekonany, że nikt poza Staruszkiem nie będzie w stanie znaleźć w nim jakiejkolwiek wartości. Mimo tego, przez moment, miał wrażenie jakby wyczuł w tym głosie odrobinę czystej ekscytacji na nadejście chwili, w której zrobi to dobrze. Myśl o tym, że istniał choćby ułamek szansy na odwzajemnienie tego uczucia wystarczyła by zaróżowiony z lekka młodzieniec, zalał się całkowitą czerwienią.

Beztroska chwila w ramionach wybranki trwałaby o wiele dłużej, gdyby nie dwójka towarzyszy, którzy z przytupem wtargnęli do drewnianej chaty.

★★★★★

Wykorzystywała wszystko co miała w zanadrzu. Siłę mięśni, wypracowany spryt oraz całą wiedzę na temat radzenia sobie z sytuacjami przewyższającymi jej miarę. A nawet mimo tego, nie była w stanie przesunąć tego przeklętego głazu choćby o milimetr. Ostatni etap treningu okazał się być tym nieprzekraczalnym dla (h/c) włosej, która w pocie czoła napierała na ogromną skałę z całą swoją zawziętością. Minęły cztery dni, a ona wciąż tkwiła w martwym punkcie – powoli dostawała szału na widok zwykłego otoczaka na ścieżce, to było tak traumatyczne. Upadając na trawnik westchnęła ciężko, starając się opanować swój zaburzony ćwiczeniami oddech. By ukrócić zabawę rażącego jej oczy słońcu, okrywał swoje ślepia przedramieniem wzdychając przy tym błogo.

„Jeśli chcesz mieć szansę, żeby w ogóle go ruszyć, musisz opierać się całą podeszwą." Poruszona nagłym zaburzeniem słodkiego odpoczynku, odsunęła rękę na bok otwierając sobie widok na znajomego kruczowłosego wojownika. „Musisz przyjrzeć się dokładniej technice jaką stosuje Himejima-sama."

„Jak na kogoś rywalizującego ze mną o tytuł Filara wydajesz się być nadzwyczaj pomocny, Genya." Słysząc swoje pierwsze imię opuszczające usta widocznie rozbawionej dziewczyny, nie potrafił opanować swojego zdenerwowania. Był przekonany, że podejdzie do niej bez nerwów powie swoją imponującą radę a potem wyparuje nim zdąży nakryć go na drobnym rumieńcu – po raz kolejny, mylił się. „Łatwo mówić to osobie, która ma prawie dwa metry wzrostu i bicepsy większe od mojej głowy."

Czy powinien odbierać to jako komplement? Nawet jeśli nie, wybrał interpretowanie nietypowej sentencji jako pochwałę. Instynktownie zaproponował (h/c) włosej pomoc w podniesieniu się, którą przyjęła bez najmniejszego wahania. W porównaniu do jego własnej dłoni, odpowiedniczka dziewczyny była dosłownie miniaturką. Jeden należący do niego palec był jak dwa z jej własnych! A nawet pomimo tego, wciąż była w stanie osiągnąć siłę przewyższającą go kilkukrotnie. Czy w ogóle znajdowała moment na odpoczynek?

„Ostatnio mówiłaś, że mam pokazać coś ciekawego – ktoś tu chyba traci zapał." Sposób w jaki wydęła jeden ze swoich z natury rumianych policzków, prawie przyprawił go o zawał na miejscu. Wiedział, że dziewczęta są urocze, ale nigdy nie spotkał kogoś na tym poziomie!

„Z każdą chwilę coraz bardziej przypominasz mi swojego brata... Daj mi odpocząć, wystarczająco bardzo się nade mną poznęcał – wracam do dojo zaraz po skończeniu treningu Hinemjimy." Ciemne ślepia z uwagą obserwowały jak wyjęła z kieszeni jasną chusteczkę przykładając ją do ust. Zakasłała kilkukrotnie nim spojrzała na pokryty szkarłatną cieczą materiał wzdychając ciężko. Zaalarmowany widokiem Shinazugawa zmarszczył brwi i złapał za nadgarstek dziewczyny przyglądając się zaplamionemu skrawkowi tkaniny. „Spokojnie, to nie ma najmniejszego związku z morderczym treningiem Sanemi'ego."

„Wygląda poważnie... Powinnaś pójść z tym do Filar Insektów, (L/N)..." Użytkowniczka Oddechu Tkaniny uśmiechnęła się łagodnie widząc tak potulne uosobienie ciemnowłosego, który z pozoru wyglądał na bezmyślnego osiłka. Dostrzegając w ciemnych ślepiach rosnące zmartwienie, ostrożnie poklepała pochylonego nad nią chłopaka po głowie w geście uspokojenia. „H-huh...?"

„Obaj jesteście tacy idiotyczni. Zgrywacie nie wiadomo kogo, a kiedy przyjdzie co do czego zdradzacie się przy pierwszej lepszej okazji." Zupełnie nie orientował się o czym mówiła. Święcie przekonany, że to kolejna próba igrania z jego łatwo zawstydzającą się osobą, odwrócił wzrok próbując obronić się przed kolejną lekceważącą uwagą z jej strony. „Kropka w kropkę...!"

„Skoro tak dużo o tym wspominasz... Jak się trzyma Nemi?" Od razu wyczuła początkowe, defensywne nastawienie, które w przeciągu sekundy zamieniło się w dziecinną ciekawość ze strony ciemnookiego sojusznika. „Czy wszystko w porządku?"

„Oprócz tego, że nie chce jeść nic oprócz słodyczy? Jedyne co może kogoś niepokoić to jak zadowolony wraca z sesji z innymi Mizunoto! Nie oszczędza im siniaków i wyzwisk – zastanawiam się czasem czy to nie nadużycie." Widząc jak ramiona dobrze zbudowanego młodzieńca obniżają się w geście ulgi, nikły uśmiech wkradł się na lico spracowanej dziewczyny. Choć ich relacje opierały się na bardzo, ale to bardzo skomplikowanej emocjonalnie przeszłości, obaj z nich wciąż na swój sposób troszczyli się o siebie nawzajem. „Hej, jeśli kiedykolwiek będziesz chciał zdobyć jakieś informacje o Sanemi'm, daj mi znać. Spędzam z nim stanowczo więcej czasu niż bym chciała – siłą rzeczy co nieco pamiętam."

Posiadanie kogoś kto tak otwarcie potrafił przekazać mu swoje wsparcie było niewiarygodnie miłą odmianą. Zwłaszcza jeśli pomoc pochodziła od tak podziwianej oraz adorowanej przez niego współpracowniczki. Każda rozmowa z nią wydawała się na stałe podnosić go na duchu, a widok jej uradowanej twarzy stał się czymś co stanowiło dla niego najwyższą świętość. Zwłaszcza, gdy (e/c) oka stała się jedyną drogą komunikacji między nim a białowłosym.

„Nie wiem na ile mogę ci ufać, podobno wmówiłaś Hashibirze, że jako jedyna na całym świecie umiesz zrobić tempruę." Delikatny uśmiech nigdy nie opuścił lica ambitnej wojowniczki, gdy przewróciła oczami po usłyszeniu wzmianki o odległym już wspomnieniu. „Swoją drogą, co tak właściwie robisz w Siedzibie Głównej? Nie wiedziałem, że ktokolwiek chodzi tam 'od tak'."

„Hm? To dość długa historia..."

„Mam dużo czasu." Wzruszył ramionami, zajmując miejsce obok (h/c) włosej, która w trakcie odpowiedzi postanowiła usiąść na miękkim trawniku. „Wyduś to z siebie, (L/N)."

„Amane-sama uczy mnie chronologicznej historii każdego z poprzednich wcieleń. Dzięki temu powinnam być w stanie uniknąć podejmowania błędnych decyzji i takie tam..." Oparła podbródek na jednej ze swoich dłoni, gdy jej wzrok ani na moment nie opuszczał sylwetki ciemnowłosego. Przez moment zdawało mu się, że (e/c) ślepia złagodniały w dość ponury sposób. Marszcząc brwi chciał zapytać o powód takiej ekspresji, jednak wojowniczka pokrzyżowała jego plany. „Jedna z nich poślubiła szermierza, który tak jak ty potrafił pożerać demony i przejmować ich moce!"

»»————- ★ ————-««

Przyjazne dojo zamieniło się w arenę do najbardziej intensywnej walki kogutów jaką było dane poznać temu światu. Ruchy obu szermierzy okazały się szybsze i potężniejsze niż bambusowe atrapy, które dzierżyli. W efekcie tak namiętnej potyczki oba narzędzia pomocnicze zostały roztrzaskane na kawałki leżące na trawniku. Dwójka Filarów mierzyła się spojrzeniami, gdy obaj powoli odzyskiwali oddech po tak intensywnym starciu. Bladofioletowe ślepia wypełniała czysta pogarda w stosunku do oponenta i ich właściciel nie starał się powstrzymywać uszczypliwych uwag przy każdej możliwej okazji. Z drugiej strony, błękitne tęczówki wydawały się wręcz niewinnie zainteresowane bliższym kontaktem z współpracownikiem, widząc trening jako idealną okazję do pokazania, że może stać się lubianym.

„Pozostaje mi tylko rozgniecenie twojej czaszki własnymi pięściami, huh..." Złowieszczy uśmiech na twarzy jasnowłosego drżał niekontrolowanie, kiedy mężczyzna zaciskał swoje pięści – pokazując tym jak chętnie sprzedałby ciemnowłosemu solidne uderzenie. „Minęły dopiero trzy godziny, nie mów mi, że się zmęczyłeś Tomioka!"

„Cudownie, wymieniłeś jedyną rzecz jakiej nie będziecie robić – brawo Shinazugawa." Obaj Hashira obrócili głowy w kierunku przesiadującej na werandzie dziewczyny, która masując mostek swojego nosa wzdychała ciężko po zobaczeniu tak dziecinnej zawiści jasnowłosego. „Poczekajcie chwile, zaraz przyniosę nowe zabawki..."

„Huh!? Od kiedy wróciła ci pyskówka, co? Nigdzie się nie ruszasz, do tej pory nie potrafisz porządnie nabrać oddechu – jedyne co możesz zrobić to siedzieć i patrzeć jak robić to dobrze." Wysyczał poirytowany Użytkownik Oddechu Wiatru gdy dramatycznie skrzyżował ramiona na swoim torsie w akcie zdenerwowania. „Kiedy będziesz w stanie machać mieczem bez przerwy przez cztery godziny, wtedy możesz otwierać pysk, zrozumiano?"

„Możesz zrobić sobie herbatę, (L/N)... Kupiłem ostatnio odrobinę sakura mochi – Kanroji mówiła, że ci smakowały." Żyłka irytacji na czole Filara Wiatru była gotowa wybuchnąć, kiedy usłyszał drażniąco spokojny ton głosu ciemnowłosego. Chciał udusić tego gnojka za sam przywilej odzywania się bez pozwolenia – co dopiero w jej kierunku. „Wiesz, w której szafce, prawda?"

„Mhm! Dziękuję za pomyślenie o mnie, Tomioka-san! Pozwólcie, że się rozgoszczę – nie pozabijajcie się przez moment, hm?" Nie zawahała się nawet na moment, słodycze naprawdę były najlepszą łapówką do przekupienia dziewczyny. Płynnie podniosła się z pozycji siedzącej by pozostawić za sobą wyłącznie dźwięk oddalających się kroków na tatami.

Sanemi zamrugał kilkukrotnie w czystym zdumieniu zaistniałą sytuacją. Od kiedy tak otwarcie rozgościła się w progach tego podczłowieka? Zdawał sobie sprawę, że przebywała tu tamtej nocy, ale nie sądził, że zdążyła zadomowić się w dojo w tym stopniu. Będąc jego własną Tsuguko nie pozwalała sobie na tak wiele swobody, zawsze dopytując czy na pewno może coś zrobić. A w dojo zupełnie obcego Hashiry zdawała się panoszyć jak gdyby była Panią Domu.

Kątem oka spojrzał na swojego rywala, tylko po to by w ciągu sekundy kliknąć językiem w poirytowaniu.

Błękitne ślepia skupiały się na miejscu, w którym jeszcze chwilę temu przebywała (h/c) włosa. Ich właściciel wydawał się bardziej niż zadowolony takim obrotem sytuacji – delikatnie uniesione kąciki ust uświadomiły Filara Wiatru o ukontentowaniu oponenta bardziej niż cokolwiek innego. Shinazugawa nigdy nie był typem osoby zazdrosnej, bardziej kierował swe negatywne odczucia czystą nienawiścią do wszystkich nieudaczników wokół niego. W tamtym momencie nieświadomy niczego Giyū zafundował sobie miejsce na szczycie jego czarnej listy.

„Tomioka... Nie bądź taki do przodu, znowu patrzysz na mnie z góry, huh!?" Ciemnowłosy, ze szczerze skonfundowaną ekspresją, obrócił się w kierunku karcącego go spojrzeniem towarzysza. Filar Wiatru wydawał się bardziej poirytowany niż zazwyczaj – jedynym powodem takiego nastroju jaki przychodził Użytkownikowi Oddechu Wody do głowy był głód. Powinien zaproponować mu coś do jedzenia tak jak (Y/N)!

„Mogę przynieść ci trochę mochi, Shinazugawa-san... Albo kupić ohagi – lubisz ohagi, prawda?" Bladofioletowe tęczówki zamrugały kilkukrotnie, kiedy z ust niebieskookiego wydobyła się tak dziecinna wręcz propozycja.

„Hę...? HĘ?! Powiedz to jeszcze raz, a zamorduje cię na miejscu, podróbko człowieka!" Użytkownik Oddechu Wiatru był gotowy rozszarpać gardło współpracownika, będąc świecie przekonanym, że ten wyśmiewa się z jego preferencji kulinarnych, które swoją drogą wcale nie były tak proste! „Nie potrzebuję niczego od nieudacznika twojego pokroju, chce mi się rzygać kiedy się do mnie odzywasz – zamknij się."

„Ale (L/N) mówiła, że lubisz ohagi... Kłamstwo nie należy do jej natury." Oczy jasnowłosego, w nieznacznym stopniu, otworzyły się szerzej po usłyszeniu takiego stwierdzenia opuszczającego usta znienawidzonego szermierza. „Kiedy została na noc o tym wspominała..."

„Mówiła coś o mnie...?" Teraz nadeszła wreszcie kolej by to ciemnowłosy spojrzał na swojego towarzysza, który wydawała się szczerze oniemiony po usłyszeniu takiej informacji. Sekundę po tym, jak pytanie opuściło jego usta – zmarszczył czoło, karcąc się za udźwiękowienie tak niedorzecznej myśli. „Nie zrobiłeś nic za co mogę ukręcić ci łeb tu i teraz, co Tomioka?"

Posiadacz kruczoczarnej czupryny zmarszczył brwi w ledwo widoczny sposób, oddając w ten sposób swoje skupienie na układaniu podsuwanych wprost pod jego nos puzzli. Od początku zauważył, że opryskliwy oraz gwałtowny temperament Shinazugawy zdawał się wygasać, w nieznacznym stopniu, ale jednak, kiedy znajdował się w pobliżu (e/c) okiej. Zwłaszcza jeśli konwersował z nią samą, wtedy obelgi wydawały się w zupełności tracić cały negatywny wydźwięk, który był im oficjalnie przypisany. Jego oczy też wydawały się inne. Brakowało w nich nieustannego szaleństwa, które wydawało się cechować całą jego osobę – zastępowało je dziwnie znajome dla Giyū uczucie.

Czy to możliwe, że Sanemi adoruje (Y/N) w ten sam sposób?

Ze swojego własnego doświadczenia z jasnowłosym, chciał odgórnie odrzucić tę tezę. W końcu dzielący z nim tytuł mężczyzna nigdy nie wykazywał zainteresowanie niczym więcej niż ćwiartowanie demonów na kawałki. Aczkolwiek potem porównał go do samego siebie i choć nie potrafił znaleźć zbyt wielu podobieństw pojawiła się jedna zmienna zaburzająca wszystkie metryki – (L/N) (Y/N).

Nigdy nie był w stanie przewidzieć do czego potrafi doprowadzić.

Niczym katalizator przyśpieszała wszystkie zmiany, które w normalnym tempie zachodziły w człowieku latami. Swoją prostolinijnością oraz dążeniem do sedna problemu nie raz obróciła czyjś światopogląd o sto osiemdziesiąt stopni – więc czemu nie miałaby odmienić Shinazugawy? Nie śmiałby podważać zdolności dziewczyny, wiedział o wiele lepiej jak dużo jest w stanie zrobić, choćby patrząc na jego własny przypadek. Mimo tego, nie sądził, że jej działania zaskutkują tak tragicznym dla niego przebiegiem wydarzeń.

„Zaprosiłem ją do siebie z powodu ulewy, nie wiem co próbujesz insynuować, Shinazugawa..." Spokojnym ruchem wyprostował, podwinięty z powodu wcześniejszej przepychanki, kołnierz podzielonego na dwie części haori z dumą prezentując aspekt przykuwający (e/c) ślepia przy każdej możliwej okazji. „Mógłbym zapytać o to samo. To twoja Tsuguko, która żyję pod twoim dachem... Pewne rzeczy były co najmniej niedopuszczalne."

„Huh...!? Masz jaja, żeby mówić do mnie w ten sposób, Tomioka." Jasnowłosy kilkukrotnie strzelił swoimi kłykciami ostrzegając tym samym swojego rozmówcę by dla własnego dobra nie próbował insynuować więcej niedorzecznych niedomówień. „Ja, w przeciwieństwie do ciebie, mam powód, żeby utrzymywać z nią kontakt – jest moim następcą. Zastanawiałeś się co gdyby ktoś zobaczył jak, w środku nocy, zabierasz ją do swojego domu? To młoda panna do cholery jasnej! Nie masz krzty mózgu w tym zakutym łbie!?"

„Ja też mam powód by nadal się z nią kontaktować Shinazugawa. Jestem bardziej niż świadomy jak istotna jest jej reputacja." Przystrojone w wiele blizn lico wykrzywiło się w zgryźliwym grymasie, z każdym słowem ciemnowłosego podnosząc ciśnienie Filara Wiatru. „Jeśli los pozwoli i oboje przeżyjemy starcie z Muzan'em – oświadczę się (Y/N)."

„Więc będę musiał zadusić cię własnymi rękami tu i teraz, żebyś nie miał nawet szansy na zrobienie z siebie błazna kiedy cię odrzuci."

Sanemi nie wierzył, że tego gnojka stać na tak otwarte wyznanie. Przecież dosłownie oznajmił mu, że darzy tę dziewczynę o wiele głębszym uczuciem niż mogłoby się wydawać. Do tego był na tyle bezczelny by sugerować, iż on sam mógł posunąć się za daleko w swoich relacjach z (e/c) oką!? Od dawna nie miał do czynienia z takim hipokrytą. Mistrz Sztuki Wiatru był święcie przekonany, że ktoś pokroju tego zadufanego w sobie osiłka nie miał nawet prawa by oddychać w tym samym pomieszczeniu co posiadaczka czerwonego ostrza – od tej pory postanowił, że sam będzie się upewniał, iż nie zobaczy jej więcej raz niż będzie to absolutnie konieczne.

Nie obrzydzaj mnie – dajesz mi tylko więcej powodów by zrobić to przed tobą.

Im więcej czasu spędzał w towarzystwie, pyszałkowatej z lekka, szermierz tym głębiej wpadał w różnego rodzaju pułapki, z którymi musiał mierzyć się codziennie. Zaczęło się niewinnie - zwyczajny uśmiech i przywitanie każdego poranka. Niestety, było na tyle druzgocącym zagraniem, że przez ponad tydzień musiał uspokajać swoje serce nim zupełnie przywykło do tej sztuczki. Aczkolwiek był to dopiero początek mordęgi, która czekała na wprawionego w boju wojownika. Zawsze znajdowała go na werandzie w czasie polerowania swojego ostrza i nalegała na zabawienie go rozmową, tłumacząc iż potrzebuje towarzystwa człowieka w tych 'pustych ścianach'. Potem jakimś cudem dobrała się do jego białego odzienia zszywając wszystkie drobne uszczerbki materiału. Ciosem krytycznym okazały się domowej roboty słodycze, które czekały na niego w pokoju po jednym z patroli – nigdy wcześniej nie miał w ustach czegoś tak dobrego.

„To co? Jedna rundka, tak po starej znajomości postaram się nie oszpecić cię jeszcze bardziej – a nie, to twoja naturalna buźka." Rozjuszony tak nieplanowanym obrotem sytuacji jasnowłosy, w akcie czystej agresji złapał za kołnierz ciemnowłosego unosząc go w powietrzu niczym szmacianą lalkę. „Hę? Już nie pyskujesz? Tym lepiej! Im szybciej z tobą skończę, tym szybciej wrócimy do dojo."

„Prosiłam, żebyście się nie pozabijali – przyznaję, nie sprecyzowałam, żebyście zachowywali się przy tym jak ludzie." Po raz kolejny, niczym papużki nierozłączki, zwrócili głowę w kierunku stojącej w progu dziewczyny, która trzymała w dłoniach tacę z czterema kubkami parującego wywaru oraz talerzem wypełnionym po brzegi różowymi smakołykami. „Shinazugawa, proszę odłóż Tomiokę. Kiedy zrozumiecie, że te trzy szare komórki w waszych głowach do czegoś się przydają, zapraszam na herbatę."

„Przyniosłem jeszcze ohagi!" Dwie pary ślepi zamrugały w skonfundowaniu na widok drugiej sylwetki podążającej za dziewczyną. Posiadacz żurawinowych tęczówek z uśmiechem prezentował wyższym rangą współpracownikom worek wypełniony przysmakiem z czerwonej fasoli. „(Y/N) wpuściła mnie frontowymi drzwiami i powiedziała, że trenujecie razem w ogrodzie! To musi być męczące!"

„Czy to jakieś żarty...?" Zrezygnowany przebiegiem wydarzeń Shinazugawa wypuścił swoją ofiarę z uścisku po czym westchnął ciężko zastanawiając się nad najlepszym wyjściem z tak niespodziewanej sytuacji. „Nie mam zamiaru brać udziału w tym cyrku."

„Dlaczego? Genya mówił, że lubisz ohagi! Tak samo jak (Y/N)!" Żyłka irytacji na czole ciemnowłosego zaczęła pulsować niebezpiecznie szybko kiedy rozwydrzony gówniarz wziął do ręki jeden z przysmaków nim przystawił go do muśniętych czerwoną farbą ust. „Prawda?"

(e/c) oka przytaknęła kilkukrotnie nim bez żadnego zastanowienia wzięła kęs z ręki posiadacza specyficznych kolczyków, przez kilka chwil rozpływając się pod wpływem słodyczy oraz kleistości smakołyku. Widząc tak pozytywny odbiór drobnego podarunku Kamado uśmiechnął się szeroko, a otaczająca go radosna aura prawie przyprawiła Filara Wiatru o atak szału.

„Shinazugawa...!" Żurawinowe ślepia z utęsknieniem spoglądały na wychodzącego przez bramę jasnowłosego, który mamrotał pod nosem różnorakie przekleństwa na dwóch użytkowników Oddechu Wody. „Ah... Myślałem, że dzięki temu znajdziemy nić porozumienia!"

„Nie przejmuj się nim Tanjirō, irytuje go sam fakt twojego istnienia – jak dla mnie to, że na ciebie spojrzał to już jakiś postęp!" Choć słowa wydawały się motywujące, bez problemu wyczuł odrobinę rozbawienia ze strony oddalającej się w stronę wyjścia dziewczyny. „Lepiej za nim pójdę, nie zostawię go w spokoju przed popołudniowym treningiem. Smacznego, Tanjirō, Tomioka!"

Z tymi słowami zniknęła za drewnianą bramą prowadzącą do ogrodu dojo. Odnalezienie agresywnego Hashiry nie zajęło jej więcej niż pięć sekund. Stał na kamiennej ścieżce prowadzącej do ogrodu, ściskając coś w pięści. Z początku sądziła, że to zwyczajny kamyk. Ewentualnie owad, który miał to nieszczęście by w trakcie swojego lot trafić akurat na Shinazugawę. (e/c) ślepia rozszerzyły się w zaskoczeniu kiedy spomiędzy palców wojownika zaczęła sączyć się krew a on sam upuścił na ziemię coś przypominającego ludzkie oko.

„Czwarty Księżyc...? To niemożliwe, pokonaliśmy go w Wiosce Zbrojmistrzów!" Oszołomiona wydarzeniem dziewczyna zbliżyła się do martwego potwora leżącego na ziemi, odczytując z jego tęczówki znajomy numer.

„Skurwysyn już ich powymieniał..." Obróciła głowę w stronę wycierającego resztki krwi w spodnie wojownika, który wydawał się mniej niż zły na całą zaistniałą sytuację. Bladofioletowe tęczówki spotkały się z zaskoczonymi (e/c) odpowiednikami w dość niezrozumiałym dla kobiety spojrzeniu. „Trzymaj się blisko mnie, nie będę czekał."

Z tymi słowami zniknął z miejsca, dosłownie wyparowując. (h/c) włosa nie chciała tracić ani chwili dlatego po otrzepaniu kolan z nadmiaru pyłu i drobnego żwiru ruszyła śladem swojego nauczyciela. Wśród leśnej gęstwiny mogła wyczuć obecność znajomych Filarów, co znaczyło, że nie tylko oni byli zaalarmowani nietypowym odkryciem. Miała zamiar odetchnąć z ulgą, gdy na horyzoncie pojawiła się znajoma Rezydencja.

Niestety, gigantyczna eksplozja przerwała chwilę błogości każdego z szermierzy.

Wszystko wydarzyło się o wiele za szybko, nawet dla pośpieszającej każdego wokół dziewczyny. W jednym momencie podążała za jasnowłosym, przebijając się przez leśną gęstwinę by w rozpaczy obserwować jak piękna niegdyś rezydencja zamienia się w stertę gruzu w efekcie nieznanego wybuchu. Adrenalina pozwoliła jej na bez przeszkodowe dotarcie na miejsce tragedii tylko po to aby stać się świadkiem jednego z najstraszniejszych widoków w swoim życiu. W centrum pobojowiska znajdował się poprzebijany nieznanego pochodzenia kolcami Kibustuji Muzan. Tamayo z grymasem na twarzy wbiła swoją pięść w jego jamę brzuszną. Obecność ciemnowłosej demonicy uświadomiła szermierz, iż cokolwiek się wydarzyło, musiało być częścią odgórnie przygotowanego planu, o którym sama nie miała pojęcia.

Przeszywające, czerwone tęczówki spotkały się z jej własnymi, sprawiając, że włosy na karku Użytkowniczki Oddechu Tkaniny stanęły dęba.

Szkarłatne ślepia nie były wzruszone, nawet w najmniejszym stopniu. Czyżby to nie było wystarczające? Po prostu spoglądał, wprost na nią, praktycznie nie mrugając. Skóra bledsza niż papier, kruczoczarne włosy lekko zakręcone na końcach oraz beznamiętna mimika. Jedynym elementem, który świadczył o jego dyskomforcie były zmarszczone brwi. Świadomość tego jak wiele krwi niewinnych nikomu osób, w tym tylu jej najbliższych, brudziła ręce tego potwora wypełniała ją nie tyle strachem, co inną negatywną emocją – buzującą nienawiścią, która od lat gotowała się w tej pozornie słabej osobie. Chwytając za rękojeść swego ostrza ruszyła w kierunku unieruchomionego wroga, kiedy metalowa kula przebita kolcami rozmiażdżyła głowę ciemnowłosego demona. Niestety, niemal od razu, tkanki bladoskórego potwora zaczęły się regenerować. Podążając za resztą zdewastowanych śmiercią Oyakaty-sama wojowników, dosłownie centymetry dzieliły ją przed wbiciem swojego ostrza w ciało ciemnowłosego.

„Naprawdę myślicie, że jesteście w stanie zapędzić mnie w kozi róg?" Jego głos nie był niski ani ochrypły, a mimo tego sprawił, że (h/c) włosa poczuła ciarki przechodzące po jej plecach. Nie identyfikując tych słów z ostrzeżeniem zaszarżowała wprost na niego, jednak uścisk z tyłu jej kołnierza powstrzymał dalsze działanie dziewczyny. „Próbujcie ile tylko chcecie, ale prędzej czy później wszyscy zgnijecie w piekle... Prawda, (Y/N)?"

Mrugnęła w skonfundowaniu i to wystarczyło by obudziła się w zupełnie innej rzeczywistości. Bardziej niż ktokolwiek inny była świadoma swojego losu, a nawet to nie było w stanie uchronić jej sylwetki przed wzdrygnięciem na widok znikających za wieloma wrotami, szkarłatnych ślepi. Zdezorientowana w sytuacji pozwoliła swojemu ciału na, z pozoru bezwiedny upadek, tylko po to by ocknąć się dopiero gdy poczuła umięśniony tors amortyzujący jej upadek.

„Shinazugawa! Nie musiałeś mnie złapać, poradziłabym sobie!" W normalnych okolicznościach upewniłaby się, że wydźwięk tych słów będzie jednoznacznie lekceważący. Aczkolwiek w tej sytuacji, nawet ego (L/N) musiało pójść w odstawkę by mogło pozostać zastąpione przez odrobine empatii. „Postradałeś zmysły?!"

„Chyba naprawdę nie rozumiesz w jakiej jesteś sytuacji." Nagła powaga w głosie oraz mimice Filara skutecznie uciszyła wszelkie głosy sprzeciwu ze strony (h/c) włosej, która była zbyt onieśmielona tak gwałtowną zmianą nastawienia. „Jeśli choćby przez moment zostaniesz tu sama, ten śmieć nie zawaha się tego wykorzystać – słyszałaś ten bełkot. Jesteśmy na jego terytorium, to on ma przewagę. Nawet nie waż się pomyśleć o działaniu na własną rękę. Zajmę się wszystkim – po prostu trzymaj się blisko i daj się chronić."

Absolutnie nienawidziła sposobu w jaki sprawiał, iż wszystkie argumenty jakie przedstawiał wydawały się dogłębnie przemyślane. Teraz to czy potrafiła samodzielnie się obronić nie miało najmniejszego znaczenia, jedyne co musiała zrobić to zminimalizowanie szansy Muzan'a nie tylko na złapanie jej, ale i na skrzywdzenie reszty zaprzyjaźnionych szermierzy. Nie czuła się przygotowana, w żadnym stopniu – czysty łut szczęścia sprawił, iż miała przy sobie swoje ostrze. Może dlatego bez dyskusji przytaknęła na polecenie jasnowłosego Filara, które obiecała sobie wykonywać jak najlepiej potrafi.

Jeśli sytuacja wymknie się z pod kontroli, zawsze mogę stać się ludzką tarczą – demony będą unikać zabicia mnie, a nawet jeśli nie przeżyję... Kibutsuji nie dostanie tego na co tak długo czekał.

Bladofioletowe ślepia złagodniały niedostrzegalnie, gdy obserwowały jak drżące dłonie (h/c) włosej chwytają za skrawek szkarłatnego haori uniosły je pod muśnięte intensywnym pigmentem usta. Właścicielka odzienia złożyła na nim krótki pocałunek, który od razu trafił do Użytkownika Oddechu Wiatru jako symbol patronatu jej matki nad ich walką w tej bitwie. Nawet jeśli sytuacja wydawała się tragiczna, przynajmniej z pozoru, tak mały gest dodał otuchy także Sanemi'emu – zwłaszcza, że dziewczyna bez charakteryzującej ją pyskówki zgodziła się na zaproponowany przez niego plan.

„Musimy iść, bądź w gotowości." (h/c) czupryna poruszała się razem z przytakującą głową jej właścicielki, gdy jasnowłosy obrócił się na pięcie w poszukiwaniu jakiegoś toru działania. „Możesz rozgrzać się na słabszych podlotkach, ale jeśli spotkamy jakiś Księżyc... Jest tylko mój."

W ciągu całego wspólnie spędzonego czasu, (L/N) miała dużo okazji do zaadaptowania się do tempa oraz technik swojego nauczyciela. Dlatego nawet teraz, instynktownie wręcz, podążała za każdym jego krokiem. Nie zadawała pytań, bez słów rozumiała kiedy oraz gdzie zamierzał skręcić czy przyspieszyć. Po drodze udało jej się ściąć dwa niższej rangi demony, sprawiając, że powoli odzyskiwała pewność co do swoich własnych umiejętności w boju. Przynajmniej dopóki nie spotkała się z widokiem wyciągniętym rodem z koszmarów.

Pozbawiony ręki Tokitō został przyszpilony do antycznego filara z pomocą własnego ostrza, a nad poćwiartowanym ciałem Genyi stał zbyt znajomy dla niej demon.

Mogła wyczuć wściekłość otaczającą, z pozoru okrutnego dla młodszego z rodzeństwa, pierworodnego. W ciągu ułamka sekundy ruszył by uchronić swojego brata przed śmiertelnym ciosem z ręki sześciookiego demona. Widząc krwotok z odciętej kończyny najmłodszego z Filarów ruszyła do jego boku, gdy Hashira Wiatru zderzał swoje ostrze z wyposażony w kilka par oczu miecz przeciwnika. (e/c) ślepia zatrzęsły się w zmartwieniu na widok bladego lica młodszego przyjaciela. Bez słowa, płynnym ruchem rozwiązała znajomą wstążkę, która utrzymywała jego włosy w ładzie by od razu zawiązać ją wokół ramienia ciemnowłosego.

„(Y/N), musisz stąd uciekać...!" Miętowo błękitne tęczówki wypełniało niezmierzone zmartwienie, gdy obserwował czyny bliskiej mu szermierz. Wbrew niewzruszonej stoickości na jej twarzy, dostrzegł jak ukochane ślepia stały się przeszklone, gdy ich właścicielka zatrzymywała krwawienie. „Jest za szybki nawet dla mnie, Shinazugawa go odciągnie a ty znajdź Gyōmei – musi być w pobliżu!"

„Muichirō, nie mam najmniejszego zamiaru zostawić cię w takim stanie. Nie ważne jak bardzo będziesz mnie błagał czy przekonywał. Teraz spokojnie, oddychaj głęboko i zamknij oczy..." Kątem oka dostrzegł, że obie dłonie dziewczyny chwyciły za rękojeść dzierżonego przez niego miecza z oczywistym zamiarem wyciągnięcia go ze śmiertelnej pułapki. „To zaboli...!"

Ostrze wysunęło się tylko o centymetr i to w najbardziej wyolbrzymionej skali. Jasne ślepia Filara Mgły rozszerzyły się w szoku podobnie jak (e/c) odpowiedniki towarzyszki, gdy w ciągu ułamka sekundy dłonie dziewczyny, które utkwiły w pamięci ciemnowłosego jako ciepłe oraz troskliwe, znajdowały się w uścisku demona posiadającego trzy pary ślepi.

„(Y/N)!" Zarówno długowłosy Hashira jak i rozczłonkowany szermierz próbujący zregenerować swoje głębokie obrażenia, wykrzyknęli w desperacji imię dziewczyny, gdy została pochwycona przez ubranego w fioletowe kimono demona.

„Doceniam twą troskę o dzielącego moją krew przodka, ale tak gwałtowne emocje pozwoliły mi wykryć twoją prezencję."

Jednym, stanowczym ruchem zmusił (h/c) włosą do stania przy jego boku. Ramiona, wykrzywione w dość niekomfortowy sposób zapobiegały jakiejkolwiek próbie ucieczki. Każdy gwałtowny ruch mógłby zakończyć się połamanymi, pod wpływem tak niesłychanej siły, kośćmi. Wiekowy wojownik wbił ostrze wprost w szkarłatne okrycie, o dziwo nie raniąc przy tym noszącej go dziewczyny. Na czubku, obrzydliwego w obiektywnej opinii, nichirin znajdował się skrawek oderwanego materiału wraz z talizmanem, który miał pomóc szermierz w ukryciu swojej obecności gdyby napotkała kogoś z wyższej rangi Kizuki. Jak widać, metoda miała swoje wady.

„Ten mały papierek, prawię cię uchronił – nie spodziewałem się, że ktoś wciąż kultywuję tę sztukę. Wybacz destrukcję twego odzienia, to tylko zło konieczne." Złote ślepia były skupione wyłącznie na niej, otwarcie lekceważąc wszystkich otaczających go przeciwników. Na moment wsunął swe ostrze z powrotem do pochwy by z pomocą uwolnionej ręki odgarnąć pasma (h/c) włosów, które upadły na czoło wojowniczki. „Nie zajmie to długo, nim się obejrzysz będzie po wszystkim, moja droga. Wyglądasz blado, na pewno dbasz o swe zdrowie? Kiedy ostatnio spożywałaś posiłek?"

Dłoń długowłosego demona była okrutnie zimna, więc mimo tak ciepłych słów, ten chłód wciąż przypominał dziewczynie jak wiele niewinnych osób zamordował jej właściciel. Złotooki wydawał się wręcz zafascynowany widokiem (e/c) okiej z tak bliska, nawet jeśli ich pierwsze spotkanie nie było tak odległe w czasie. Zahipnotyzowany w znajomej twarzy pozwolił swoim placom na zatrzymanie się na szkarłatnych ustach, których teksturę wciąż pamiętał – jakby do ich zbliżenia doszło w dniu poprzednim.

Jednak tym razem, nie były uśmiechnięte jak tamtego wieczora – teraz, ich właścicielka wbiła swoje zęby w jego palce.

Ból fizyczny był dla niego praktycznie niewyczuwalny, ale pewien niedostrzegalny dla obiektywnego widza szczegół rozbroił go na ułamek sekundy. Nigdy nie spodziewał się, że tak ukochane, (e/c) oczy będą w stanie patrzeć w jego kierunku z dozą nienawiści godną największego przestępcy oraz mordercy. Na moment pozwolił swej ludzkiej naturze na zaszczepienie w nim słabości w postaci rozgoryczenia oraz żalu. Był przekonany, że wciąż pamięta choćby skrawki ich uczucia. Pragnął zobaczyć te oczy wypełnione tęsknotą oraz ulgą na jego widok. Niestety teraz został pozostawiony wyłącznie z krwawiącymi palcami i narastającą frustracją – nie w stronę ukochanej, a w kierunku Korpusu.

„Ile czasu wypełniali cię tymi kłamstwami? Jak wiele tajemnic przed tobą zachowali? Rozumiem twą gorycz, ale gdy wszystko dobiegnie końca zrozumiesz gdzie należy twoje miejsce." Drobne urazy zregenerowały się w przeciągu kilku sekund, podczas których usprawiedliwiał tak nieprzyjazne nastawienie wcielenia swojej ukochanej. „Wybaczę ci każde gorzkie słowo, niech to nie martwi twojej duszy, (Y/N). Rozumiem, że nie chcesz widzieć śmierci tych szermierzy... Powinienem zasłonić twe oczy przed tym brutalnym widokiem? Może to pomoże ci ze zmartwieniami."

„Nigdy wcześniej nie widziałem tak paskudnego nichirin. Jak widać wdało się we właściciela!" Zirytowany nagłym wtrąceniem demon obrócił swoją głowę w kierunku nadchodzącego głosu, tylko po to by dzięki swojemu refleksowi uniknąć ciosu z ręki Filara Wiatru. Złote tęczówki rozszerzyły się w szoku, gdy dostrzegły cięcie na policzku ukochanej. „Myślisz, że poczwara twojego pokroju ma prawo patrzeć na mnie z góry? Jeśli będę musiał zaszlachtować ją po drodze do twojej szyi – nie zawaham się nawet na moment! Urżnięcie twojego łba jest cenniejsze niż jej życie!"

„Ośmieliłeś się skazić jej skórę, czy wiesz co uczyniłeś? Niewybaczalny grzech." Charakterystyczny dźwięk towarzyszył gigantycznemu ostrzu, które zostało wysunięte ze swojej osłony. „Zbyt śmiało zakładasz, iż jako pierwszy zdołasz cokolwiek uczynić nim me ostrze dosięgnie twoich słabych punktów. Tak okropny język... Wynagrodzę jej każdą godzinę spędzoną u boku tak niewychowanego człowieka jakim jesteś, Filarze Wiatru."

Obaj śmiertelnie poważni w swoich założeniach mierzyli się spojrzeniami przez kilka wypełnionych dramaturgią sekund. Długowłosy nie potrafił pogodzić się z faktem, że kątem oka spostrzegł spojrzenie (e/c) tęczówek kierowane w stronę jego oponenta. To na niego powinna patrzeć z taką dozą ciepła i wyrozumiałości, nie na kogoś gotowego zamordować ją by dopiąć swego. Jak mogła patrzeć na tego osiłka tak troskliwie, a kogoś tak oddanego jak on sam zbywać chłodem?

Każde kłamstwo jakie jej wmówiłeś, zwrócę w postaci kolejnego cięcia na twoim bezdusznym ciele. Dopiero po twojej śmierci będę w stanie wybaczyć to co ośmieliłeś się zrobić.

Bladofioletowe ślepia nie zadrżały nawet na sekundę, nawet jeśli ich właściciel gotował się od środka. Zamroczony wizją śmierci swojego młodszego brata bez namysłu odstąpił od jej boku. Te magiczne papierki nie byłby w stanie w pełni zakryć jej obecności, nie przy demonie tego kalibru. Wiedział o tym doskonale, a i tak dał się ponieść własnym emocjom. Teraz musiał ponieść konsekwencje własnej nieodpowiedzialności. Widząc jak opiekuńczo zwracał się do niej, ten dziwaczny odmieniec przyprawiał go o mdłości. Chciał odciąć mu obie ręce za samo dotknięcie (h/c) włosej bez pozwolenia.

Pragnął uderzyć się w twarz w ramach kary za własną lekkomyślność.

Teraz został zmuszony do obrania taktyki, która od początku nie należała do jego ulubionych. Musiał udawać, iż życie dziewczyny jest mu obojętne by demon skupił się na jej ochronie dając mu więcej słabych punktów do złożenia śmiertelnego ciosu. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie podniesie na nią ręki gdy nie będzie to podczas treningu. Nigdy nie pogodziłby się z faktem, że patrzy na niego tak jak jego matka spoglądała na śmiecia, który był mu ojcem. Sama myśl o takim obrocie zdarzeń była dla niego dewastująca na tyle by zacisnął dłoń na rękojeści swego nichirin.

Ale gdy tylko spojrzał w (e/c) ślepia, wszystkie z jego zmartwień wyparowały bez większych starań.

Ten wzrok mówił wiele słów, których nigdy nie byłby w stanie wypowiedzieć na głos – zbyt przestraszony wizją okazania własnej słabości w kierunku dziewczyny. Uspokajała go, przekonując, iż zdaje sobie sprawę ze strategii jaką obrał i jest w stanie mu wybaczyć. Rozumiała, że nie chciał naprawdę wyrządzić jej żadnej krzywdy. To utwierdziło go w założeniu z przed kilkunastu dni.

Miała do niego kredyt zaufania jeśli wcześniej powie jej o swoich zamiarach.

Nie ważnej jak przekonująco mógł brzmieć, nawet dla Genyi czy Tokitō. (Y/N) doskonale wiedziała, że nie powinna wierzyć żadnej z gróźb opuszczającej jego usta. Jedyne na czym powinna skupić swoją uwagę to fragment obiecujący zamordowanie tego demona – i nawet teraz był w stanie zobaczyć dopingujący blask w jej oczach. Dostrzegając tak drobny element, ustabilizował swój oddech nim zaszarżował wprost na swojego przeciwnika.

ARA ARA

Zbliżamy sie do końca, we gotta take this ride tho-

»»Taishio Secret««
Słyszałam, że Zenitsu często przyglądał się temu co robiła (Y/N). Oczywiście w swojej odstraszającej naturze, większość osób odbierało to jako prześladowanie - nie liczył już ile razy dostał wykład na ten temat.

it's gonna be fine, i swear-

@yurugina

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro