(o6.) she protecc, she attacc, but most importantly she a snacc.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Thought I made it through the fire
Truth is that I'm on thin ice
Nothing's right and
It's all a fight but
Every piece of me is trying"

10/05/2020

CZTERY PARY ŚLEPI WPATRYWAŁY SIĘ W KRAJOBRAZ PRZED NIMI – góry okryte rozległymi, gęstymi lasami drzew iglastych onieśmielały każdego z załogi. Od razu po dostaniu rozkazu wyruszyli w drogę do góry Natagumo, żegnając się z ojcem (e/c) okiej, który na pożegnanie życzył im zdrowie i szczęścia. Z każdy krokiem zbliżali się do podnóża wzniesienia, które nie wyglądało tak zachęcająco. Rozłożyste kory drzew praktycznie nie przepuszczały światła dziennego, przez co panowała w nim głęboka ciemność. Dodatkowo, już przy wejściu nie dało się nie zauważyć rozłożonych we wszystkie strony pajęczyn. Żurawinowe tęczówki z zaciekawieniem obserwowały górujące nad dolinami wzniesienie.

„Monitsu! Nie bądź tchórzem!" Wzdychając ciężko, ciemnowłosy obrócił się w kierunku swoich towarzyszy.

Przerażony samym widokiem góry blondyn rozpaczając trzymał się ramienia (h/c) włosej, która powoli miała dość bycia 'bezpieczną stacją'. W opanowaniu własnej irytacji nie pomagał wrzeszczący przed jej twarzą dzik, który niezmiennie przekręcał imiona swoich towarzyszy. Choć jej własnego nawet nie pamiętał! Została przypisana do pseudonimu wiedźmy!

„Jestem tchórzem i zdaję sobie z tego sprawę! (Y/N)-chan nie musimy tam iść, zostań ze mną – możesz pleść mi warkocze albo zrobić koronę z kwiatków!" Zaproponował błagalnie wycierając łzy spływające po policzkach. „Wszystko byleby nie góra wypełniona demonami!"

„HA! Jesteś dziewczyną czy co, Monitsu!? Nie ma w tobie grama mężczyzny, nie to co Wielki Inosuke!" Dumny z siebie ciemnowłosy skrzyżował ramiona na torsie, podnosząc głowę wysoko do góry. „Nawet Wiedźma jest bardziej męska od ciebie!"

„Hashibira przysięgam na Boga, że jeszcze jedno słowo a urżnę ci łeb razem z twoją maską." Wysyczała przez zęby Mizunoto, wysuwając się z rozpaczliwego uścisku blondyna. Dwójka kontynuowała swoje sprzeczki, ale użytkowniczka Oddechu Tkaniny nie zwracała na to dłużej uwagi. „Nie wygląda zbyt dobrze..."

Kątem oka przyglądała się konsternacji malującej się na twarzy ciemnowłosego towarzysza. To miejsce otaczała wyjątkowo mroczna aura, żadna z dotychczasowych misji nie była na tyle wymagająca. Jego szpiczasty nos, kręcił się lekko – po dłuższej obserwacji zrozumiała, iż taki ruch oznaczał, że wyczuł jakiś niepokojący zapach.

„Ktokolwiek... Pomocy...!"

Dwójka atakujących się młodzieńców ucichła po usłyszeniu błagalnego szeptu. Cała drużyna w pośpiechu zbliżyła się do leżącego na ścieżce, poobijanego członka Korpusu. Ciemnowłosy mężczyzna zaciskał palce na rękojeści swojego miecza z ogromnym bólem czołgając się z dala od przeklętego miejsca. Niestety nim, mogli dotrzeć do obolałego szermierza, jego ciało zostało wciągnięte z powrotem do puszczy, a jedyne co po nim pozostało to echo przeraźliwego krzyku.

Czy to były nici?

Wprawione w szyciu oko dziewczyny od razu dostrzegło przeźroczyste nitki, które odbijały światło księżyca w najmniej dostrzegalny sposób. Jak długie musiały być skoro nie wyczuwa demona, a mężczyzna i tak był do nich przyłączony?

„Wszyscy umrzemy! Widzieliście to!? To samobójstwo!" Przerażone okrzyki Agatsumy wcale nie rozładowywały pojawiającego się między szermierzami napięcia. Cokolwiek chowało się na tej górze, było potężne – może nawet z byt potężne.

Po raz pierwszy burgundowe tęczówki zawahały się, a może dopiero teraz potrafiła to dostrzec? Zawsze skupiony na swojej misji, zdeterminowany Kamado, teraz wyglądał jakby zobaczył ducha. Ostry, nieprzyjemny zapach dochodzący z góry na pewno nie pomagał wyczulonemu węchowi, ale nie to było kluczem do jego zmartwienia.

Powinnam... coś powiedzieć? Co takiego?

Była zagubiona jak nigdy wcześniej. Zazwyczaj w chwilach własnego zwątpienia spoglądała na jego dumną postawę i znajdowała siłę do dalszej walki. Ale teraz, gdy był tak wrażliwy czuła się zmieszana i lekko zawiedziona samą sobą. Szukała w nim idealnego motywatora, kogoś silniejszego od siebie. A prawda jest taka, że w tym tempie nie będzie umiała odnaleźć swojej własnej mocy. Co będzie kiedy wreszcie ruszy na misję sama? Czy też będzie czekać aż ciemnowłosy oznajmi jej, że wszystko będzie dobrze?

„Kentarō! Wiedźmo! IDĘ PRZODEM!" Oboje zostali wyminięci przez dumnie wypinającego pierś szermierza, który stając przed nimi demonstrował swój majestat. „Chyba nie boicie się takiego łysego lasu?!"

Prostak. Pierwsza myśl, która nasunęła się do głowy dziewczyny po zobaczeniu tego spektaklu. Nie ważne jak bardzo nie chciała się do tego przyznać, cieszyła się z obecności Hashibiry na tej misji. Używanie mózgu nie należało do jego mocnych stron, ale działanie pod wpływem impulsu wzbogacone nadzwyczajnym instynktem – to było kluczowe. Kierował się ambicjami, nie poddawał się dopóki nie osiągnie swoich wygórowanych założeń.

Dlatego był idealnym rywalem dla (Y/N).

„Huh? Mówiłeś coś? Nie słyszę nic zza twojego przerośniętego ego." Znajoma para opuściła nozdrza maski na karku ciemnowłosego, kiedy z łatwością wyminęła go wbiegając do puszczy.

„WIEDŹMO JA IDĘ PRZODEM!"

»»————- ★ ————-««

Zapach krwi i zgrzyt łamanych kości nie należał do przyjemnych odczuć. Zwłaszcza kiedy ofiarami tych tortur byli współpracownicy dzierżący miecze zabójców demonów. W tym momencie zaczynała zazdrościć Zenitsu, który nie musiał widzieć półmartwych lub trupów walczących ze swoimi. Przyłączył się do nich niejaki Murata, który tak jak oni został tu przysłany, żeby zbadać co zabija szermierzy.

„Poćwiartuję ich na kawałeczki!" Oznajmił głośno Inosuke, szarżując na najbliższego atakującego. „Idioci nie wiedzą, że łamią regulamin!"

„Ptasi móżdżku, to nie tak." Prychnęła pod nosem, dumnie unosząc swoją głowę kiedy odcięła przyczepione do pleców oponenta nici, sprawiając, że trup upadł tuż pod stopami dzika. „Te nici sterują ich ruchami, musimy je przecinać!"

„Przecież to wiedziałem!" Po raz kolejny para opuściła nozdrza półbestii, kiedy chciał wdać się w kłótnie z dziewczyną. „Odetnę więcej niż ty!"

Podchwytując pomysł (h/c) w czwórkę odcięli wszystkie nici przyłączone do postaci. Niestety, chwila ich ukontentowania została przerwana dość szybko. Wykrzywione w nienaturalnych pozycjach kończyny wraz ze swoimi właścicielami ponownie powstały. Nie ważne ile razy pozbywali się praktycznie niewidocznych nitek, trupy cały czas wstawały.

„To nic nie da! Te małe pająki stworzą je od nowa, musimy znaleźć inny sposób!" Głos posiadacza czarnego ostrza wyrwał ją z zamyślenia.

Tych małych insektów było zdecydowanie za dużo, żeby tracić czas na pozbywanie się wszystkich. Jeśli nie zabiją demona, który steruje tym z góry, nie będą w stanie zrobić nic pożytecznego, tylko się zmęczą. W tak potwornym odorze nos ciemnowłosego był kompletnie bezużyteczny, a intuicja dziewczyny nie była w stanie wywnioskować miejsca pobytu demona – nici przychodziły w różnych stron!

„Hashibira, jeśli masz jakiś talent czas go pokazać! Znajdź tego demona, jasne?!" Wykrzyknęła, nie odwracając wzroku od szarżującego na nią trupa, z łatwością odpierając zaserwowany atak. „Osłonimy cię z Tanjirō!"

„Nie potrzebuję ochrony!"

Nie mógł przecież zakończyć z nią rozmowy bez żadnej wymyślnej odzywki, prawda? Pyskówka to jego drugie imię! Kątem oka przyjrzała się jak pozostawił swoje ostrza wbite w ziemię, samemu stając przed nimi z wyciągniętymi rękami. Szelest maski utwierdził ją w przekonaniu, że właśnie wykorzystywał jedną z technik swojego oddechu.

„ZNALAZŁEM!"

Odetchnęła z ulgą słysząc o powodzeniu przydzielonego mu zadania. Kto by pomyślał, że się przyda? Jednak jak mieli zamiar odciągnąć się od tych marionetek? Ucieczka przed nimi nie ma sensu na dłuższą metę, co jeśli napotkają jeszcze potężniejszego wroga?

„Idźcie! Zajmę się nimi!" Wzrok wszystkich skierował cię na nowopoznanego zabójcę bez haori, który blokował uderzenia swoich dawnych kolegów. „Może pierwsze wrażenie nie było najlepsze, ale też jestem szermierzem! A teraz wiem co mam ucinać, dorwijcie tego demona!"

„Dziękujemy, Murata-san!" Pogodny uśmiech młodzieńca ze specyficznymi kolczykami, potrafił poprawić humor niejednej osobie, dlatego pozostawiony z tyłu wojownik czuł się pobudzony do działania.

Trójka z drużyny Kamaboko ruszyła naprzód, przedzierając się przez gęstą puszcze by jak najszybciej dostać się do przyczyny całego tego zamieszania. Rozwieszone ponad nimi nici z każdym krokiem stawały się być coraz grubsze czyli zapewne były też silniejsze. Z czego były zrobione? Czy to sztuka demona? Zaintrygowana nitkami kobieta otrząsnęła się dopiero, kiedy do ich uszu dotarło rozpaczliwe wołanie kobiety.

„Nie pod-podchodźcie! Nie chcę zrobić wam krzywdy! Wezwijcie Hashirę!"

Ciemne loki związane w mocny kucyk pasowały do błyszczących od łez, oczu nieznajomej wojowniczki. Miała na sobie mundur Korpusu, a w dłoni ściskała miecz przeznaczony do zabijania potworów. Nici przyczepione do jej pleców były wyjątkowo grube – świadczył o tym fakt, że bez problemu byli w stanie je dostrzec.

„Myśl, myśl Tanjirō!" Obróciła lekko głowę widząc walczącego ze sobą młodzieńca, który usilnie próbował odnaleźć rozwiązanie w tak skrajnej sytuacji.

„Zabijcie mnie... Błagam..."

Zza ich pleców wyłoniły się kolejne ofiary, potwornej manipulacji. Kończyny mężczyzny o brązowych włosach były powykrzywiane w tak potworny sposób, że po raz pierwszy od dawna po plecach dziewczyny przebiegł dreszcz. Wystające kości ociekały w świeżej krwi, która bryzgała przy każdym, choćby najmniejszym z ruchów. Widok człowieka w tym stanie skruszyłby serce nie jednej osobie, a fakt tego, ze demon wciąż zmuszał nieszczęśnika do walki był zatrważający. Błyszczące nici przypominały jej o włosach Nezuko, które uwielbiała wyczesywać, jakim cudem coś tak pięknego może krzywdzić ludzi...

Kołtuny nie pozwalają na zrobienie dobrej fryzury.

„Hashibira, Tanjirō! Musimy zaplątać te nici, wtedy nie będą mogli się poruszać!" Szybko rzuciła swoim pomysłem odpierając kolejny atak ze strony martwego szermierza.

Idąc za jej radą obaj mężczyźni zaczęli biegać w różnych kierunkach by w ostateczności owinąć wystające nici wokół gałęzi drzew, zawieszając ludzi oraz zwłoki. (h/c) włosa odetchnęła z ulgą widząc, ze wszyscy byli bezpiecznie unieruchomieni, niestety chwila szczęścia nie była długa. W szoku obserwowała jak nitki obracają głowami żywych marionetek, łamiąc im karki.

Nie udało się... Mój pomysł się nie udał!

(e/c) tęczówki trzęsły się w rozgoryczeniu, kiedy spoglądała na obróconą w nienaturalny sposób głowę kobiety. Gdyby została z tyłu i tak jak Muarata cierpliwie pozbawiała ich więzów przeżyliby! Była zbyt niecierpliwa, chciała jak najszybciej pokonać tego demona, przez to więcej rodzin nie zobaczy już swoich dzieci. Miała chronić ludzi, nie wystawiać ich na niebezpieczeństwo!

„(Y/N), szybko!" Instynktownie spojrzała w kierunku zmartwionego ciemnowłosego, u którego boku stała półbestia przyglądająca się dokładniej sytuacji. „Jeśli chcemy, żeby byli wolni, musimy pokonać tego demona – teraz nie zaznają spokoju nawet po śmierci."

Chcąc, nie chcąc, musiała się ruszyć. W ciszy dołączyła do pozostałej dwójki w pościgu ku następnemu celowi. Na całej górze było więcej demonów, aura była zbyt silna. Ile osób musieli zamordować zanim się tu pojawili? Sto? Dwieście? Niewinne osoby, które podróżowały po górze aby dostać się do innych miast czy po prostu zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie wybaczy, żadnemu demonowi, który ze względu na swoje samolubne pobudki morduje ludzi.

Tylko podatni na manipulację ludzie stają się demonami 'z własnej woli'.

Każdy z nich musiał przeżyć coś okropnego w swojej przeszłości. Rozumiała to, współczuła każdemu kogo skrzywdził los. Ale nie ważne jak bolesna przeszłość kryła się za demonem, jego uczynki po przemianie decydowały o wyroku. Nezuko nie skrzywdziła żadnego człowieka, dlatego nikt nie ma prawa wytoczyć jej procesu. Jednak ci, którzy dla zabawy bawią się kruchym ludzkim życiem zasługiwali tylko i wyłącznie na szansę w następnych życiu.

„Inosuke uważaj!" Z rozmyślań wybudził ja krzyk ciemnowłosego, skierowany do skaczącego w powietrzu towarzysza.

Przekrzywiając swoje ciało, zanurkował w powietrzu, szybko spadając w kierunku masywnej postaci przed nimi. Usiłował od razu odciąć głowę przeciwnika, jednak ku zdziwieniu zespołu – nie posiadał jej. Ponad trzymetrowy korpus mężczyzny miał wszczepione dwa metalowe kolce zamiast rąk, które atakowały z zatrważającą prędkością. Kolejna szarża półbestii o mało nie zakończyła się tragicznie. Dzięki refleksowi sparował ostrze otrzymując jedynie kilka ran ciętych.

„Hashibira, musisz używać rozumu!" Patrząc na obrót sytuacji, martwiła się. Cokolwiek czyhało na tej górze, było przerażając silne – nie chciała widzieć śmierci, żadnego z nich.

„Nie mów mi co mam-!" Zajęty odpowiadaniem towarzyszce praktycznie nie zauważył jak pająki owijają swoje nici wokół jego kończyn, skutecznie go unieruchamiając.

Złoty kolec z szybkością pociągu zbliżał się do odsłoniętego torsu szermierza by ku uldze dziewczyny zostać sparowany przez znajome, czarne ostrze. Wysuwając swój nichirin rozcięła wszystkie więzy trzymające go w ryzach. W tym czasie posiadacz żurawinowych tęczówek zdołał paść na cztery łapy przed nimi.

„Inosuke skacz!" Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zamaskowany wojownik odbił się od pudełka ciemnowłosego efektownie wzlatując ponad marionetkę i odciąć jej ramiona. W następnej kolejności, Kamado wykonał jedną ze swoich technik wody odcinając nogi potwora. „(Y/N), teraz ty!"

Odbijając się od pudełka tak jak jej towarzysz uniosła się w powietrzu, czując jak gwałtowny wiatr plącze starannie rozczesane (h/c) włosy, które teraz kleiły się od pajęczyn i krwi. Zwinnym cięciem przepołowiła tors wielkoluda, a po wylądowaniu z ulgą stwierdziła, że jego ciało rozpada się na proszek.

„MOGĘ ZROBIĆ TO CO TY GONPACHIRŌ!"

Słysząc te słowa za sobą, nie mogła uwierzyć kiedy zobaczyła, że zamaskowany chłopak wyrzuca ich towarzysza w powietrze. On naprawdę jest dzikusem! A przynajmniej tak myślała, nim zobaczyła kierunek w którym go wyrzucił – wprost do demona. Więc jednak używał swojej makówki! Uśmiechnęła się pod nosem, lecz gdy zauważyła ciężki oddech oraz drżenie mięśni chłopaka zmartwiła się.

„Hashibira, zaraz się wykrwawisz...!" Podbiegła do swojego towarzysza, wyjmując z kieszeni podręczne kawałki materiału idealne do tamowania krwotoków.

Nie opierał się. Zielone tęczówki zza maski obserwowały każdy jej krok, na wypadek, gdyby chciała znowu spróbować którejś ze swoich sztuczek. Ciepłe dłonie przejeżdżały po szorstkiej skórze jego ramion oraz torsu po raz kolejny przyprawiając go o to niecodzienne mrowienie. Inosuke nie wiedział nic o życiu w społeczeństwie, swoje emocje ograniczał jedynie do dumy i złości. Czuł się upokorzony, gdy przy pierwszym spotkaniu zdołała go powalić, przecież była tylko słabą kobietą!

Irytowała go na każdym kroku.

Tym jak się ubierała, jak na niego patrzyła oraz jak trudno było mu zrozumieć wszystkie słowa jakich używa. Rywalizował z nią przy każdej okazji czując ogromne zadowolenie, gdy wygrywał starcia. (e/c) tęczówki na krótki moment spotkały się z zezowatym spojrzeniem maski, wzdychając cicho.

Znowu coś ci nie pasuje?

Miał ochotę zadać to pytanie i po raz kolejny wywołać krótką, dynamiczną kłótnię między nimi. Widzenie jej twarzy, czerwonej od złości, było czystą przyjemnością, a może to fakt, że wtedy poświęcała mu swoją niepodzielną uwagę? To pierwsza kobieta w jego wieku, którą spotkał – nie wiedział czy każda z nich będzie wywoływać w nim takie uczucia. Jeśli tak – miał spory kłopot.

Jego dłonie pociły się, coś łaskotało go w żołądku, a pod futrem maski robiło się coraz cieplej.

Odsłonięte ramiona także zabarwiły się delikatnym różem, gdy o wiele mniejsze od jego własnych, dłonie powolnymi ruchami wsmarowywały tłusty specyfik wokół rany na brzuchu. Nic nie mówiła, czerwone wargi zacisnęły się w cienką linie. Co to oznaczało? Nie miał bladego pojęcia.

„Inosuke! (Y/N)!"

Jak bardzo mu się to nie podobało. Głowa dziewczyny niemal natychmiast odwróciła się w kierunku nadchodzącego z puszczy ciemnowłosego. Jej dłonie zatrzymały się nieruchomo na wyrzeźbionym brzuchu i nie wyglądało na to, żeby ich właścicielka miała wrócić do poprzedniego zajęcia z własnej woli. 

„Tanjirō, udało się? Zabiłeś go?" Źrenice półbestii zwężyły się, kiedy oderwała swoje ręce od rozżarzonej skóry młodzieńca.

Dzięki wyczulonemu zmysłu dotyku potrafił wyczuć choćby najdrobniejszy pyłek kurzu obijający się o niego. Dlatego tak czuły dotyk pozostawił na nim zatrważające wrażenie. Nikt wcześniej nie dotykał go w taki sposób, wszystkie rany zasklepiały się po bolesnym czasie. Tęsknił za tym rodzajem uwagi, chciał zaznać go jeszcze więcej. Jak wtedy kiedy wyczyściła jego maskę albo pomogła z poparzeniem.

Chciał jeszcze raz spróbować wykonanej przez nią tempury.

Obserwując zmartwione (e/c) tęczówki skierowane na kogoś innego, czuł złość. Inną, niż gdy wdawał się w sprzeczki z ich właścicielką. O kim mówiła? Kto to był? Przecież stała przed Gonpachirō! Chciał by jak najszybciej wróciła do poprzedniego zajęcia, nawet jeśli miałoby to kosztować kilka wymienionych obleg.

Już chciał złapać za nadgarstek towarzyszki, by po raz kolejny położyć jej dłoń na swoim torsie – niestety, głośny grzmot przerwał impulsywny akt.

(h/c) czupryna podskoczyła gwałtownie obracając się w kierunku dźwięku. Oczy jej właścicielki wyglądały na zmartwione jeszcze bardziej niż przedtem. Bała się burzy? Kto by pomyślał! Dzielny Król Gór na pewno wykorzysta to w następnej kłótni!

„Tanjirō, zajmij się Inosuke – musimy się rozdzielić." Oznajmiła gwałtowanie wkładając na ręce zdezorientowanego posiadacza czarnego ostrza wszystkie swojej suplementy dla półbestii.

„He? O czym ty gadasz?" Wywarczał poirytowany nagłym planem dziewczyny. Jeśli tak bardzo się bała mogła powiedzieć – był znany ze swojego miłosierdzia i mógłby jej pomóc!

„(Y/N), nie powinniśmy tego robić, na tej górze jest jeden z Dwunastu Ksieżyców." Żurawinowe tęczówki wypełniało zmartwienie, gdy nawet po tych słowach (e/c) oka nie miała zamiaru zmienić swoich planów. „To zbyt niebezpieczne!"

„Słyszałam ataki Zenitsu, to był on! Wszedł do lasu całkiem sam, a co jeśli spotkał Kizuki'ego? Zostańcie razem, Inosuke jest ranny, ktoś musi go chronić – ja sobie poradzę."

Co sprawiało, że była tego pewna? Nie mogła wygrać każdego pojedynku z nimi, co dopiero z każdym demonem! Jak mogła myśleć, że poradzi sobie sama, kiedy on – Wielki Inosuke – miał niby potrzebować ochrony!? Nie wiedział czy był zły, czy może inne uczucie opętało jego zmysły, ale bez zastanowienia zacisnął palce na nadgarstku zdziwionej dziewczyny nie pozwalając jej uciec.

„Czemu jesteś taka pewna? Z tego co pamiętam ostatnio stłukłem cię na kwaśne jabłko! Myślisz, że demon oszczędzi cię tak jak ja!?" Przez krótki ułamek czasu, ochrypły głos załamał się, pokazując jak wiele bólu powodowały jego obrażenia wewnętrzne. Był przygotowany na to, ze jej oczy zaświecą się w rozgoryczeniu, gotowe żeby zaatakować go słownie.

Było zupełnie na odwrót.

Rama Mizunoto zrelaksowała się, a (e/c) tęczówki złagodniały kiedy spoglądała w puste ślepia dziczej maski. Dlaczego? Czemu reagowała w ten sposób? O co chodziło? Nie rozumiał dlaczego, ale swego rodzaju ulga opanowała jego zalany pytaniami umysł.

„Nie oszczędzą, wiem przecież – dlatego Zenitsu też jest w niebezpieczeństwie. Ale teraz musisz mi uwierzyć, wrócę do was." Korzystając z chwili rozkojarzenia półbestii wysunęła rękę z uścisku i swoim małym palcem, objęła najkrótszy z palców jego dłoni. „Obiecuję na mały paluszek."

Zielone tęczówki spojrzały na miejsce gdzie przed chwilą stała. Ciepło emitujące od delikatniej dłoni Mizunoto momentalnie zniknęło, a ona sama rozpłynęła się w głębi puszczy, pozostawiając go ze zdezorientowanym Kentarō. Mimo nagłego chłodu, coś nie pozwalało mu się złościć – obiecała, że wróci.

Jeśli tego nie zrobisz sam cię wypatroszę, wiedźmo. Tylko ty na całym świcie wiesz jak robić tempurę!

»»————- ★ ————-««

Każde drzewo wyglądało tak samo, nie ważne jak bardzo wymyślne trasy przemierzała miała wrażenie, że krąży w kółko. Rozpaczliwie próbowała przedrzeć się w kierunku, z którego usłyszała znajomy grzmot. W duchu modliła się aby blondyn był cały i zdrowy – nie będzie zła nawet jeśli po raz kolejny poprosi o jej rękę. Przebijała się przez gęste zarośla przeskakując nad różnymi kolczastymi krzewami, aby nie podrzeć swoich ubrań. W momencie kryzysu, wytrzymały mundur może okazać się wybawieniem od śmiertelnego uderzenia. Cała góra wciąż otoczona była tą złowrogą aurą, która nie przestawała się nasilać. Musiała wylądować w jej sercu.

Ile czasu minęło? Piętnaście minut? Pół godziny?

W tak gwałtownej sytuacji każda minuta była na wagę złota. Dzięki wcześniejszej asyście ze strony swoich współpracowników miała szczęście pozostania w prawie nienaruszonym stanie, zastanawiała się tylko na jak długo. Na dźwięk oddalonej kilka metrów rozmowy zahamowała na tyle gwałtownie, by zamortyzować uderzenie o pień najbliższego drzewa. Trzymając dłoń na rękojeści swojego nichirin, ostrożnie podeszła bliżej, wyglądając zza drzewca.

„Wybacz mi, Rui! Będę cię chronić, tylko wybacz mi ten jeden raz – poprawię się!"

Przed jej oczami ukazały się dwa demony, zapewne kolejni członkowie pajęczej rodziny. Dziewczyna kajała się na kolanach, błagając o łaskę bawiącego się węzełkami chłopca. Wygląda na starszą, dlaczego tak bardzo boi się dziesięciolatka? Skonfundowana szermierz przyglądała się dokładnie jego mimice. Białe, szpiczaste włosy zasłaniały jedno z jego oczu, ale drugie z nich nie wydawało się być zadowolone. Wieczny grymas zapewne nie opuszczał jego twarzy. Spokojnymi ruchami tworzył kolejne więzy w siatce zaplątanej wokół jego palców, spoglądając na drugiego demona z nieukrywaną wyższością.

„Zawiodłaś mnie siostro." Eleganckim, szybkim ruchem skierował kilka przeźroczystych nici w kierunku jasnowłosej efektywnie raniąc ją w twarz. „Idź zabić więcej ludzi, jeśli chcesz abym ci wybaczył."

„T-Tak jest, Rui!"

Odejściu dziewczyny towarzyszył stukot geta uderzających o podłoże. Dlaczego była aż tak przerażona? Kim był ten dzieciak? (e/c) rozszerzyły się w szoku, kiedy w ostatniej chwili upadłą na ziemię, unikając przeźroczystej nici przecinającej jej szyi. Z szokiem zobaczyła jak pień drzewa za, którym się ukrywała zostaje przecięty, a sama roślina upada kilka metrów od niej.

„Nasze rodzinne sprawy to nie publiczne przedstawienie."

Poznała już ten głos – był wkurzony. Szybko podniosła się na nogi, powolnym krokiem stając przed swoim oponentem. Wysunęła ostrze rozglądając się wokoło. Jeśli spróbuje uciekać na pewno ją dopadnie. Jest tylko dzieckiem, więc jego siła fizyczna nie może być duża, co nie znaczyło, że nici nie były potężne. W życiu nie byłaby w stanie stworzyć tak mocnego materiału! (e/c) tęczówki spotkały się z błękitnymi ślepiami o czerwonych białkach – były rozbawione.

„Naprawdę uważasz, że jesteś w stanie wyrządzić mi jakąkolwiek krzywdę tym żelastwem? Powinnaś się wstydzić. To, że stajesz do walki obraża mnie. Nie masz najdrobniejszych szans."

Nigdy wcześniej, żaden demon nie potraktował jej tak lekceważąco jak jasnowłosy. W akcie obrony uniosła dumnie głowę, prostując swoje plecy. Gdyby nie refleks już dawno leżałaby w piachu, dlatego nie mogła lekceważyć dziecka tak bardzo jak on wyśmiewał ją samą. Słowa broniły człowieka tylko w wybranych sytuacja, a czyny zawsze były dowodem prawdziwej siły. Ciekawe jak będzie mówił, gdy czerwone ostrze odetnie tę bladą jak papier głowę.

„Niestety nie mogę cię zabić. Już mogę poczuć smak słodkiej krwi kiedy oddam cię w ręce 'Tej Osoby', (L/N) (Y/N)." Rozmarzone spojrzenie dziecka skierowało się ku zszokowanej (h/c) włosej naprzeciw. „Ah, zaskoczona? Skąd zna moje imię – pytasz sama siebie. Nie znam cię, ale 'On' tak i to wystarczy aby każdy demon, nie tylko z Dwunastki, przebył najgorsze z walk tylko po to by położyć na tobie swoje łapy. A ty przyszłaś do mnie sama! Jak cudownie!"

„To Kibutsuji Muzan, prawd- AGRH!"

Tak gwałtowne wyznanie rozproszyło ją. Z głuchym dźwiękiem upadła na kolana zaciskając dłoń na krwawiącym od ciosu udzie – draśnięcie cienką nitką przyprawiło ją o niemały krwotok. Zaciskała lewą dłoń na ranie, drugą podtrzymując miecz. Zmarszczone od bólu brwi nie wpływały na pogardę demona.

„Jak śmiesz wymawiać imię 'Tej Osoby' bez pozwolenia. To, że mam dostarczyć cię żywą nie oznacza, że musisz być w stanie idealnym. Bez nogi czy bez ręki, nie zrobi różnicy."

Z pomiędzy szorstkich, przesuszonych warg chłopca wypłynął chaotyczny śmiech, gdy widział jak dziewczyna związuje ramę kawałkiem materiału by następnie z powrotem wstać na nogi. Chciało jej się wymiotować. Może ze strachu, może z powodu ogromnego bólu od rany, która przesączała prowizoryczny opatrunek. Tamayo nie kłamała, teraz była pewna co do dobrych intencji ciemnowłosej. Czego Muzan mógł od niej chcieć? Może krew kobiet w jej rodzi jest na tyle potężna, że warto na nie polować? Z każdym kolejnym pytaniem drżała coraz mocniej bawiąc tym jasnowłosego.

Czy ja naprawdę jestem przynętą na Kizuki?

„Jesteś wytrwała, ale nie silna." Przed (e/c) oczami ukazała się wiązanka supełków stworzonych z przeźroczystych nici. „Spróbuj, przetnij choć jedną."

Czy to jakiś rodzaj żartu? Lekceważył ją tak bardzo, że nie raczył nawet zaatakować? Podstawiał się pod jej nos? Przygryzając dolna wargę zamachnęła się mieczem chcąc pokazać temu małemu demonowi na co ją stać. Niestety, czerwone ostrze nie przecięło ani jednej nici, zatrzymało się na pierwszym z supłów i nie ważne jak bardzo próbowała przesunąć je w głąb, nie potrafiła.

„Widzisz? Mówiłem, to moje najsłabsze nici, a ty nie potrafisz przeciąć nawet jednej. Bycie tak słabym na pewno bywa przygnębiające."

Tak, to było przygnębiające. Bezużyteczna, bezsilna, zawiodła swoich towarzyszy. Obiecała, że wróci. Inosuke jej nie wybaczy, była co do tego pewna. Tyle lat ciężkiej pracy poszło na marne. Wszystkie zaczepki w kierunku jej ojca były słuszne – nie poradziła sobie, zginie w walce. Bez wsparcia nie miała przecież szans na poradzenie sobie. Dlatego Kruk wysyłał ją na misje zbiorowe, prawda? Żeby nie umarła przy pierwszych zadaniach, aby oszczędzić honoru jej tacie. Zaprzepaściła wszystko co miała chronić. Co powiedziałaby matka widząc to haori na ramionach słabeusza? Jak bardzo musi płakać widząc ją w takim stanie?

Opuściła czerwone ostrze, prawie wypuszczające je z uścisku.

Przez dziury w wiązance widziała niewzruszone oczy demona, który gdyby mógł bez problemu by ją zamordował – powstrzymywała go tylko jedna osoba, która chcę pozbyć się całej ludzkości. Jak do tego doszło? Co się stało? Gdzie wybrała złą ścieżkę? Nie potrafiła nawet znaleźć Zenitsu, który może już nie żyć! Przez jej nieodpowiedzialny pomysł zginęła tamta dziewczyna przymocowana linkami. Popełniła za dużo błędów, o wiele za dużo.

'Moja córka nigdy nie przyniesie mi wstydu spełniając swoje marzenia, to ona będzie chronić was przed złem, o którym nie macie pojęcia. Żaden z waszych pierworodnych nie może się jej równać.'

„Przepraszam, otoosan..." Wyszeptała cicho, zaciskając dłonie na rękojeści nichirin. W duchu modliła się tylko, by po tym wszystkim jej ojciec nie popełnił samobójstwa z żalu. „Okaasan..."

Błyszczące nitki przypominały jej białe włosy swojej rodzicielki. Rozpuszczała swoje bujne loki tylko i wyłącznie aby je rozczesać i ułożyć w nową fryzurę, nigdy nie pozwoliła sobie na odrobinę rozluźnienia. Dlaczego nie mogła być taka sama? Z dumą pawia onieśmielać wszystkich wokół, nawet najbliższych, których kochała najbardziej. Miała być połączeniem waleczności ojca oraz piękna matki. Gdzie jest to podobieństwo?

'Gdzie twój wigor, (Y/N)? Wiesz, że uwielbiam kiedy twoje oczy błyszczą. Są jak dwa (e/c) kryształy. Jedyne skarby dla których poświeciłabym życie.'

Zawsze była taka miła i ciepła, nigdy nie podniosła na nią głosu. Nie ważne ile waz rozbiła albo jak wiele kimon zniszczyła bezpowrotnie. Wybaczyła nawet podarcie ulubionej (f/c) yukaty, gdy mała (Y/N) chciała uszyć nowy strój! Była cudowną kobietą, ideałem do którego dążyła od małego. Białowłosa nie poddała się gdy demon zaatakował. Teraz już rozumiała, że przyszedł po nią, nie po jej matkę.

Podcięła sobie żyły, żeby kupić mi czas na ucieczkę. Wiedziała, że jest marechi.

Błękitne tęczówki z konsternacją spoglądały na podnoszące się do góry czerwone ostrze. Aura dziewczyny zmieniła się w niepokojąco szybkim tempie. Powinien odciąć jej nogi, tak na wszelki wypadek – Ta Osoba na pewno wybaczy małe uszkodzenie, gdy ją przyniesie.

„Breath of Fabric, Second Form: Surprising Cut!"

Z dumnie uniesioną głową pokazywała swoją wyższość nad demonem, gdy nici upadły przed jej stopami. Poddanie się teraz skaziłoby honor kobiety, której zawdzięczała przyjście na ten świat. A tego nie mogłaby znieść. Jeśli nie zginie w walce, jest gotowa poderżnąć sobie gardło. Tak czy siak, nie pozwoli by Muzan dostał to czego tak bezlitośnie pragnął – jej.

„(Y/N)!"

Spoglądając za siebie z nieukrywanym zaskoczeniem widziała znajome burgundowe loki. Nie uciekł, przyszedł walczyć u jej boku. Kamado naprawdę był dobrym człowiekiem. Był silniejszy od niej, ale to nie sprawiało, że nie mogła go przewyższyć. Kraciaste haori powoli zajmowało stałe miejsce w jej sercu, wraz z właścicielem oczywiście.

„Po raz pierwszy w życiu, cieszę się, że cię widzę, Tanjirō. Lepiej, żebyś nauczył się jakiś nowych trików, bo powoli cię doganiam!" Oznajmiła dumnie, stając u boku lekko zawiedzionego tak chłodnym powitaniem szermierza. „Nie obrażaj się, masz demona do pokonania."

„Obrzydzacie mnie."

Każda z nici zmierzała w innym kierunku, na szczęście ani jedna nie stworzyła śmiertelnego cięcia. Skupioną na unikaniu ataków dziewczynę, wyrwał z rytmu dźwięk pękającego metalu, którym o zgrozo okazał się być miecz ciemnowłosego. To tylko halucynacje prawda? Wcale nie stracił ostrza, prawda?

„TANJIRŌ, NIE UMIESZ UŻYWAĆ MIECZA!?" Wbrew wstępnej reakcji, była zmartwiona, dlatego jak najprędzej znalazła się u boku przyjaciela walczącego z pozostałością swojego nichirin. „Szlag, jego nici musza robić się coraz twardsze!"

„Nawet wasza dwójka nie jest w stanie nic zrobić. Nudzicie mnie."

Zbliżająca się do nich siata była stanowczo za szybka. Właściciel żurawinowych tęczówek w ostatnich chwili wyrzucił (h/c) włosą z zasięgu ataku, sprawiając, że wylądowała pod pobliskim drzewem. (e/c) tęczówki w przerażeniu obserwowały rozlaną na około krew. Jednak nie należała ona do chłopaka.

„NEZUKO!" Ich synchroniczny krzyk nie zdziałał wiele, kiedy bezwiedne ciało ciemnowłosej wpadło wprost w ręce jej brata. W ciągu mili sekundy znaleźli się obok Mizunoto, która próbowała pomóc w opatrywaniu ran jasnookiej.

„Ah, chłopcze, chodź tu. Porozmawiajmy."

„Idź, zajmę się nią." Żurawinowe tęczówki z ulgą stwierdziły, że jego siostra powoli się regeneruję, dlatego po wymienieniu porozumiewawczych przytaknięć z (L/N) wyszedł na spotkanie z demonem.

To pułapka, ja mam Nezuko, a on tylko połamany miecz.

Kontemplując sama ze sobą, odczepiła czerwone ostrze od swojego pasa. Przejeżdżając kciukiem po ręcznie grawerowanym podpisie, mocno się zamachnęła.

„Weź mój Tanji- AGRH!?"

Obie pary tęczówek rozszerzyły się w szoku, kiedy jedna z nici bez większego problemu przebiła skórę wyciągniętego nadgarstka, jednak na tym się nie skończyło. Przerażająco silny atak przebił mięśnie, nawet kość dziewczyny. Tylko i wyłącznie dzięki swojemu instynktowi zawdzięcza fakt, że kończyna nie odpadła, trzymając się na ostatnich pasmach nieprzeciętych mięśni. Ze łzami w oczach oparła się o drzewo, zaciskając dłoń na strzelającej krwią ranie. Nie ważne jak bardzo nie chciała o tym myśleć, właśnie straciła swoją prawą rękę. Nic nie jest w stanie połączyć zerwanych mięśni i naczyń krwionośnych. Jedyne co mogła zrobić, to nie umrzeć z powodu utraty krwi.

„Po co dawać mu nową zabawkę? Ostrzegałem cię, uszkodzenie nie jest problemem tak długo jak przeżyjesz."

Zaciskając na przedramieniu mocno zaciśnięty opatrunek z bólem obserwowała odłączoną kończynę. Prawda dłoń, jak teraz będzie mogła walczyć? Wypracowanie tak samej siły drugiej ręki może zająć lata. Jak miała zostać Filarem bez tak istotnej kończyny? Czy jeśli to przeżyją, będzie musiała wrócić do domu? I co dalej? Kto będzie chciał poślubić kalekę?

'Jest poważnie ranna, Nezuko. Pomóż jej, wiem, że potrafisz.'

Jasnooka z trudem opierała się zapachowi świeżej krwi przed nosem. Gdy zbliżyła się do krwotoku, zaalarmowana (Y/N) od razu próbowała zablokować dostęp do rany. Ból czy nie, nie mogła pozwolić by spróbowała ludzkiej krwi inaczej wszystko będzie stracone. Uzbrojone w pazury dłonie złapały za prawą rękę Mizunoto, jedna dłoń trzymała za przedramię a druga zaciskała się na dłoni.

Jest źle! Nie mam jak jej powstrzymać...!

Przygotowana na ugryzienie (h/c) włosa zamknęła oczy. Ku zaskoczeniu szermierz, ból nie nadszedł. Otwierając zagubione (e/c) oczy zobaczyła jak jej ciało otaczają różowe płomienie. Dziwne ciepło wdzierało się do wnętrza organów, powoli je odżywiając. Jednak tym co najbardziej zszokowało dziewczynę była z powrotem przyrastająca do ciała dłoń. Kilka chwil później, ciemnowłosa upadła znużona snem wprost na ciało posiadaczki czerwonego miecza. Podniosła do góry, drżącą prawą rękę i spróbowała zacisnąć palce dłoni.

Mogę się ruszać! Jakim cudem!?

Jakakolwiek sztuka to była, na pewno wiązała się z ogromnymi kosztami energii. Przerażone (e/c) tęczówki obserwowały jak po raz kolejny otaczają ich dziwaczne nitki. Przytulając do siebie nieprzytomną jasnooką, pozwoliła aby pajęczyna oplotła je obie unosząc do góry. Bolało jak cholera, ale jedyne co mogła zrobić, to oszczędzić krzywdy ciemnowłosej, której zawdzięczała przywrócenie dłoni.

„Naprawdę jesteś nie do wytrzymania."

Jednym gestem dłoni sprawił, że węzły zacisnęły się na ich ciałach. Piekące rany wylewały coraz więcej krwi lądującej przed przerażonym sytuacją posiadaczem czarnego ostrza. Z ogromnym trudem zacisnęła uścisk na sylwetce młodszej siostry towarzysza, powoli wsuwając swoje własne kończyny pod więzy otaczające jej własne ciało. Powinna wiedzieć kiedy przestać krzywdzić swoje ciało, które i tak utrzymywało się na nogach dzięki buzującej w nim adrenalinie. Chcąc, nie chcąc, poznała swoje limity, gdy bezwiednie opadła w szczelnych uściskach – modląc się o sukces przyjaciela.

»»————- ★ ————-««

Nezuko była demonem, każdy o tym wiedział. Więc dlaczego ta ludzka dziewczyna była gotowa po raz kolejny poświęcić, którąś ze swoich kończyn tylko po to by ulżyć jej w bólu? Demon nie umrze od jego ciosów, prędzej czy później zregeneruje się. Rui nie rozumiał dlaczego ta uparta kobieta wciąż próbowała coś zrobić.

„Naprawdę jest beznadziejna. Nie myśli logicznie."

Słysząc te słowa, Kamado mógł poczuć jak coś wewnątrz niego pęka. Jak mógł tak lekceważyć wojowniczkę, która poświęciła się w walce o swoich towarzyszy? Zerkając na kałuże krwi nie wiedział czy chciałby aby był w niej więcej zapachu swojej siostry czy (Y/N). Po raz kolejny była skrzywdzona przez niego. Połamał miecz! Jak mógł to zrobić? Przez to musiała pozbawić się własnej deski obrony, prawie zostając okaleczona na całe życie! Nie wiedział co to za sztuka demona, ale nie potrafił wyrazić słowami jak wiele zawdzięczał mocom siostry.

„(Y/N) kocha Nezuko jak własną rodzinę! To prawdzie więzy! Nie to co próbujesz tu stworzyć!" Zaciskając dłonie na czerwonym ostrzu z trudem przyzwyczajał się do nowego miecza – ten był lżejszy i smuklejszy, jednak był także dłuższy od jego własnego. „Dlatego będę chronić ją kosztem mojego życia!"

„Ona nie umrze. Nie kiedy 'Ta Osoba' ma ją pod ochroną, chłopcze. Im dłużej będzie po waszej stronie, tym więcej ludzi straci życie. Poddaj się, a pozwolę ci odejść. One są mi potrzebne."

Żurawinowe tęczówki zatrzęsły się na dźwięk tych słów. Mówił o Muzanie. Tak jak ostrzegała Tamayo, obie stały się celem tego potwora. Czego mógł chcieć od tak miłej osoby? Tej, która bez względu na porę dnia była gotowa stanąć do pomocy. Dziewczynie, która otaczała jego siostrę opieką jakiej nie potrafił samodzielnie zapewnić. Nie miał pojęcia jak wielkie znaczenie odgrywała w życiu każdej nowopoznanej osoby. Gdy pierwszy raz usłyszał o groźbie spotkania Króla Demonów przy podróży z (Y/N) obiecał sobie, że ochroni ją ze względu na dług wdzięczności za nie wyrządzenie krzywdy Nezuko. Jednak z czasem jego powód uległ nieodwracalnej zmianie nie ważne jak bardzo chciałby to odwrócić.

Do ostatniego tchu będzie bronił zarówno honoru jak i życia kobiety, którą pokochał całym sercem.

Ten śmiech, który słyszał jedynie parę razy – zazwyczaj, gdy prezentował swoją niezdarność podczas treningów. Te błyszczące (e/c) oczy, które mieniły się wszystkimi kolorami świata, gdy ich właścicielka opowiadała o swoich marzeniach. (h/c) włosy podskakujące przy każdym wypełnionym gracją ruchu. Oraz troskliwe, współczujące serce ukryte pod czerwonym materiałem.

Nie mógł dopuścić, aby stała mu się krzywda. Nie kiedy miał w planie je zdobyć.

ARA, ARA!

Maratonik urodzinowy dla Rengoku wciąż trwa - 1/3 został właśnie dodany!

Mam nadzieję, że się podobało!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro