Rozdział 19 - A jeśli nie będą chcieli mnie z powortem?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kitsune

Siedzę w tym kwadratowym czymś już jakieś dobre dwie godziny,... Okropnie mi się nudzi, do tego nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim. Moje rozmyślenia przerwał nadlatujący smok. Co prawda nudzi mi się, ale nie podoba mi się taki sposób „rozrywki". Zanim zdążyłam się zorientować w moją stronę leciał strumień przerażających płomieni. Jedyne, co byłam w stanie zrobić to zasłonić się rękoma. Pomimo mojego zaskoczenia nic się nie stało. Otworzyłam delikatnie oczy by zobaczyć jak ogień odbija się od tej ''tarczy''. Smok też nie przewidział takiego zwrotu akcji. Zleciał na dół próbując mnie dobić. Machał łapami i kłapał szczękami tylko by mnie zranić. Na nic, ponieważ bariera cierpliwe stała i broniła mojego zadka. Usiadłam po turecku przyglądając się krwiożerczej bestii, która aktualnie była mało krwiożercza. Gdy smok zorientował się, że nic nie zdziała, zwyczajnie odszedł gdzie indziej szukać sowich ofiar. Więc z powrotem siedziałam bezczynnie na ziemi nie mogąc nic zrobić.

》》Time skip 》》

Nie mam pojęcia, co się dzieje z innymi. Minęło już coś około sześciu godzin. Bariera słabnie w swoim kolorze. Z intensywnego fioletu jak świeży siniak na bladym i delikatnym ciele, przeszła w kolor lekkiej fiołkowej barwy... Aż w końcu zniknęła całkowicie. Od razu zaczęłam szukać ludzi. Biegłam przed siebie nawet nie wiem gdzie, gdy nagle ujrzałam dwójkę magów. Jak się okazało był to Sting i teraźniejszy Rouge'm.

- Kitsune! - Krzyknął uradowany Sting. - Udało się! Smoki zniknęły! Uratowaliśmy przyszłość!

- Też się cieszę, że cię widzę. - W połowie drogi przestałam biec i zaczęłam iść wolno w ich kierunku.

- Kitsune... - Odezwał się Wiśnia patrząc na własne stopy.

- Cicho,... Później porozmawiamy. - Starałam się być surowa, lecz coś mi nie wyszło. Głos mi drżał jak cholera - Gdzie Play Boy? - Zapytałam już bardziej pewnie.

Nagle twarz Rouge zmieniła wyraz na zawiedzioną bądź złą, jakby moje pytanie go zabolało.

- Natsu go pokonał, wszystko wróciło do normy. - Blondyn odpowiedział na moje pytanie, bo Wiśnia się tak jakby zaciął.

- Dlaczego w ogóle to się stało?

- Prawdopodobnie Rouge z przyszłości musiał przeżyć coś okropnego. - Po tych słowach on jak i ja spojrzeliśmy na Cheneya. - Będzie trzeba go pilnować... - Dopowiedział do swojej wypowiedzi Sting.

- Taa.... - Odpowiedziałam przeciągle, po czym między nami zastała niezręczna cisza, którą zaraz przerwałam. - Chodźmy już.

Narrator

Przez następne kilka tygodni magowie dochodzili do siebie fizycznie i psychicznie. Zaraz od razu po walce mieszańcy tak jak i niektórzy czarodzieje, którzy nie zbyt oberwali podczas - zaczęli odbudowywać miasto. Kitsune leczyła bardziej swoją psychikę, niż ciało. Nic jej nie było, ponieważ z stanu śmierci uratował ją - jak to ona go nazwała - „Play Boy". A w późniejszej walce nie brała udziału przez tą samą osobę. Trzy miesiące później miał się odbyć bal, który miał wynagrodzić wszystkim starania w tej jakże okropnej walce i by uczcić zwycięstwo Fairy Tail w igrzyskach.

- I jak ja im to powiem? - Zapytała samą siebie Kitsune.

Leżała sama na łóżku w swoim domu. Zastanawiała się jak powiedzieć członkom Fairy Tail, że chce odejść? Sabertooth się zmieniło a ona chciała tam wrócić. Problem był taki, że nie wiedziała czy ją tam z powrotem przyjmą. Mistrz gildii - stary Orlando - został wykopany, chociaż złotooka wolała bardziej prawdomówną wersję – dziad dał nogę. Na jego miejsce poszedł Sting, tak jak powiedziała czarnowłosa. Zaś po młodej Orlando ślad zaginął. Nikt dokładnie nie wiedział, co się z nią dzieje. Według Kitsune teraz ta gildia będzie rzeczywiście gildią.

- Co powiem? No, co? – Dziewczyna coraz bardziej się załamywała . Zasłoniła oczy ręką, dalej leżąc i myśląc nad możliwym biegiem wydarzeń.

Dopiero po chwili obudziła się, że dzisiaj jest ten cały bal, którego się tak bała. Niemal od razu zerwała się z miejsca i pobiegła do hotelu wróżek. Tam, bowiem miała ubrać na siebie suknię, którą wybrała jej Erza. Wybiegła z domu wcześniej zamykając drzwi. Oczywiście zaczęła się przejmować nie tym, co trzeba. Aktualnie w mózgu dziewczyny siedziało jedno pytanie: „ Jak ja zapłacę za czynsz skoro jestem bidna?". Zanim się zorientowała była pod budynkiem z napisem „Fairy Hills". Weszła do środka, a dokładniej do recepcji. Już tam przy wejściu stały zniecierpliwione dziewczyny. W cały skład wchodziły - Lucy, Yukino, Wendy, Mirajane i Lisanna.

Kitsune

Dziewczyny niemal natychmiast wpakowały mnie do jednego z pokoi. Moje myśli znowu zebrały się wokół mojej decyzji zmiany gildii. Podczas gdy ja byłam niesamowicie zamyślona Erza już mi dała do rąk jedną z sukni, a ja automatycznie nie myśląc nad niczym zaczęłam się w nią ubierać. Tak jakbym miała to zakodowane w głowie i nie musiała myśleć nad tym czy jest okej czy nie. Po prostu to robiłam.

- Kitsune wyglądasz oszałamiająco! - Dopiero te słowa wyrwały mnie z czarnej dziury moich przemyśleń.

Spojrzałam na siebie w lustrze, które sięgało od sufitu do podłogi.

W odbiciu stała piękna młoda dziewczyna. Na sobie miała długą czarnobiałą suknię z falbankami. Całość była przeplatana krwistoczerwonymi pasami, a gdzie nie gdzie widniały tego samego koloru kwiatki. Duży dekolt odkrywał mocno widoczne obojczyki. Większa część pleców była odkryta. Na szyi zawiązana była czarna wstążka, którą połączono z czarnym biustonoszem, co podkreślało biust. Niby ładnie, ale dla mnie zbyt wyzywająco i elegancko. Na stopach były założone zwykłe czarne szpilki.

Moimi włosami zajął się gwiezdny duch Lucy - Cancer. Spiął je w kok przeplatany z warkoczem, zostawiając pasma po bokach. W włosy wplótł jeszcze kwiat -krwistoczerwony by pasował do reszty stroju. Dokładnie taki sam znalazł się na jednym z odstających lisich uszów i końcu mojego puszystego ogona.

- M-może być... - Odpowiedziałam lekko zawstydzona, gdyż nigdy nie chodziłam w „takich" ciuchach.

- Ej wszystko w porządku? - Zagadała Mirajane.

Uznałam, iż koniec trzymania tego w sobie. Opowiedziałam im o wszystkim. Gdy skończyłam moją wypowiedź odezwała się Erza.

- Szanujemy twoją decyzję, nikt nie ma przeciwko byś wróciła do swojej dawnej gildii, pamiętaj tylko, że u nas zawsze są drzwi otwarte. A co do tego, iż nie wiesz czy cię znowu przyjmą, pamiętaj, że teraz Sting jest mistrzem, jestem w stu procentach pewna, że cię znowu przygarnie.

- Dziękuję,... Naprawdę tak sądzisz? - Wyszeptałam dalej patrząc w podłogę, trzymając ręce pod biustem, tym samym obejmując sobie ramiona.

W odpowiedzi tylko się radośnie uśmiechnęła, złapała mnie za rękę i zmusiła do wstania. Weszłyśmy na salę, naprawdę ogromną salę. Każdy rozszedł się w swoje strony, oprócz mnie. Kompletnie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, stałam, więc koło jakiegoś stołu i powoli upijałam się sake, co było bardzo głupim pomysłem, gdyż zaraz nie długo byłam lekko wstawiona. Procenty w mojej krwi zrobiły swoje. Niepewnie i trochę się chwiejąc zaczęłam dreptać w stronę stolików Sabertooth. Już po chwili na horyzoncie ukazała się znajoma mi blond czupryna. Podeszłam do chłopca od tyłu, rzucając mu się na szyję.

- Kto?! - Ewidentnie nie ogarniał sytuacji. - A to ty Kitsune. - Tak jakby się uspokoił widząc mój ogon oplatający jego nogi.

- Sting.. Bo ja mam sprawę. - Zaczęłam tym samym mocniej się do niego przytulając.

- Ekehm. - Chrząknął Rouge z boku.

Oczywiście nie rozumiałam, o co mu chodzi (alkohol), więc nic sobie nie robiąc dalej trzymałam się pleców białego zabójcy smoków.

- Co się stało lisku? - Zapytał. Chłopak był także delikatnie mówiąc pijany.

Alkohol działał na nas dokładnie tak samo. Wszystkie uczucia i emocje wychodzą na wierz. Stajemy się bardziej kochliwi, delikatni i uroczy. Taki nasz los bycia pijanym.

- Bo chodzi o to,... Że ja chciałbym wrócić do gildii... Bo wiesz,.. Orlando poszedł, ty jesteś mistrzem, a ja tak naprawdę wiem, że moje miejsce jest tutaj, ale boje się, że mnie z powrotem nie przyjmiesz.. - Z moich ust wyleciała wiązanka słów, która nie miała za bardzo sensu. Bełkotałam o tym, że chce znowu być tygrysem.

- Kitsune, ty nigdy nie byłaś wróżką, od samego początku twojego bycia należałaś do tygrysów, oczywiście, że możesz wrócić. - Powiedział z spokojem, jak najczulsza z matek stąpających na tym świecie. Tym samym ściągając mnie ze swoich pleców.

Spojrzał głęboko w moje złote oczy. W tym samym czasie w jego błękitnych tęczówkach zauważyłam błysk. Uśmiechnął się łobuzersko i popchnął mnie do tyłu. Dosyć mocno to zrobił, a mi pod stopami zabrakło podłogi. Nim zderzyłam się otrząsnąć i przygotować na spotkanie, z czymś twardym, zderzyłam się plecami, – czyli z czymś raczej miękkiego rodzaju. Niemalże od razu zostałam uwięziona w silnym i szczelnym niedźwiedzim uścisku. Spojrzałam do góry, a moim oczom ukazała się niesamowicie szczęśliwa i zarazem poważna twarz Cheneya.

- No cześć tygrysie. - Powiedział niskim i poważnym tonem w moją stronę. - Tęskniłem, witaj z powrotem. - Po tych słowach przytulił mnie jeszcze mocniej chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.

Uśmiechnęłam się pod nosem, pokazując delikatnie zęby. Odwróciłam się do niego przodem, wtulając się tym samym w jego tors.

- Ja także tęskniłam Wisienko. - Odpowiedziałam zamykając oczy, w tym samym czasie zaciągając się jego intensywnym i pobudzającym zapachem.

------------------------------------

Witam witam ! :D

Kolejny rozdział już za nami 💪 <3

Wszystko się dobrze skończyło.. i nie! To jeszcze nie koniec książki c: ja wiem że chcecie bym w końcu skończyła to gówno, ale nie :D musicie się jeszcze trochę pomęczyć :* nie ma za co XD

Rozdział opublikowany 24.12.2017 Równo w wigilię!

Chcę wam życzyć wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, miłości tak pięknej jak z książki. Zero problemów a dla pisarzy takich jak ja - weny i przede wszystkim by chciało się wam ruszyć z łóżka napisać w końcu ten rozdział, który piszecie już nie wiadomo ile <3

W tym rozdziale chciałabym jeszcze zostawić symbolicznego znicza dla członka z zespołu SHINee... Przykro mi z powodu śmierci Jonghyun'a... Był on młodym i utalentowanym chłopakiem pełnym sukcesów, koniec przyszedł do niego za szybko. Trzymaj się tam na górze przyjacielu, wszyscy cię kochamy i będziemy pamiętać o tak wspaniałej osobie jak ty :( ♥

[*]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro