🌸1🌸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Mogę do was dołączyć?- Poppy zapytała niemalże ze łzami w oczach, kiedy jej rozdygotane od ekscytacji nogi odmówiły jej posłuszeństwa, a ona wylądowała na chodniku.

-Jasne. Im nas więcej, tym lepiej.- odparł rudowłosy chłopak z szerokim uśmiechem. Oparł dłonie na biodrach, wpatrując się w niebo z zadartą głową.- Członkostwo w Fairy Tail to wielka chluba. Musisz być godnym przedstawicielem i prawym magiem, aby nie zszargać dumy naszej gildii.

-Nie martw się. Bycie członkiem gildii, a co dopiero Fairy Tail, było od zawsze moim marzeniem. Niczego więcej nie pragnę.- powiedziała, szybko podrywając się w ziemi. Jej oczy wręcz się świeciły.

-Alf.- blondyn, stojący obok znowu cicho zaczepił kolegę. Dźgnął go palcem w bok, aby sprowadzić go na ziemię.- Ale nie mamy pieczątki w siedzibie.

-Ach... no tak...- zamyślił się rudzielec, skrobiąc podbródek. W końcu pstryknął palcami i wyciągnął rękę na północ.- W takim razie idziemy do Bliźniaczek!

-Bliźniaczek?- zdziwiła się Poppy. Poczuła mrowienie w klatce piersiowej, a na jej usta wszedł ciepły uśmiech. Zaczynała zdawać sobie sprawę, że czeka ją coś niesamowitego, właśnie dzięki Fairy Tail.

-Bliźniaczki Alto-Dragneel. Odkąd są członkiniami, przetrzymują nielegalnie pieczątkę.- wyjaśnił blondyn, idąc już przed siebie, we wskazanym przez kolegę kierunku.

-Oh... właśnie, ja jestem Poppy, ale waszych imion jeszcze nie znam.- powiedziała, wyrównując krok z chłopcami i wchodząc pomiędzy nich.

-Jestem Alfred Fernandes, mistrz gildii Fairy Tail i lider drużyny Alfa.- odprał dumnie rudzielec, wskazując na siebie kciukiem. Po chwili przeniósł wzrok na wyższego chłopaka, wskazał na niego palcem i kontynuował.- A to jest Matt Dreyar, mój zastępca.

Blondyn westchnął, trochę ze zrezygnowaniem, poczym trącił rękę Alfa, aby nie pokazywał na niego palcem.

-Jest już późno, więc się pospieszmy.- blondyn obdarzył ich zmęczonym spojrzeniem, poczym przyspieszył kroku. Alfred podłapał tempo naturalnie, ale Poppy o mały włos się nie przewróciła. Jej nogi jeszcze czuły zmęczenie po ucieczce.

Kiedy zatrzymali się pod dużą willą z wielkim ogrodem, Alf pociągnął Poppy za rękę, aby pokazać jej, że są na miejscu. Bez skrępowania przeszedł po zadbanych grządkach z małymi kwiatkami, poczym wyszukał odpowiednie okno i wziął garść kamieni.

-A-alf! Chyba nie będziesz rzucał, co?!- Poppy nie mogła się nadziwić zachowaniu chłopaka. Gdzie podział się takt?

-Nawet sie nie fatyguj. Nie podziała.- westchnął Matt, stojący parę kroków za nimi. Po chwili rozległ się dźwięk uderzających o szybę kamieni.

Około dziesięciu małych kamyczków odbiło się od okna, kiedy rudzielec w końcu rzucił tam całą garść, aby zmieścić w dłoni pocisk większego kalibru. Odłamał sporą skałkę od skalniaka, porośniętego mchem i uśmiechnął się szeroko. Po chwili wykonał obrót niczym rzucający dyskiem sportowiec, a kamień uderzył w szybę, rozbijając ją w drobny mak.

-Za dziesięć! Tak!- ucieszył się, wywołując na twarzy blondynki jeszcze większe zmieszanie.

Nagle z dziury w oknie wyjrzała głowa.
-Co jest?- różowowłosa dziewczyna pocierała zaspane oczy drobną, bladą dłonią.- Alfik, czemu znowu rzucasz nam w okno? To szósty raz w tym miesiącu.

-Głupek! Kretyn! Nieokrzesany wariat!- kolejna dziewczyna, bedąca kopią poprzedniej, wyszła przez drzwi frontowe i podeszła do Fernandesa zupełnie boso. Wyglądała na zdenerwowaną.

-Potrzebna nam pieczątka, mamy nowego członka.- powiedział niewzruszony Fernandes, wskazując kciukiem na zielonooką, ktora uśmiechała się przepraszająco do rozjuszonej Dragneel. Pytanie, której?

Ta odpowiedź zdawała się ją lekko uspokoić. Poppy nie wiedziała jak można tak odpuścić rozbite okno, ale prawdopodobnie nie było to dla nich nic nowego, ani też drogiego, biorąc pod uwagę wygląd ich domu. Różowowłosa skrzyżowała dłonie na piersi, a ciche westchnienie opuściło jej drobne usta.

Po chwili usłyszeli też dźwięk spadających dachówek, a druga bliźniaczka wylądowała, również boso, na miękkiej trawie. Pomachała im pieczątką i dołączyła do zgromadzonych.

-No dobrze. W takim razie ruszamy do siedziby!!!- wykrzyknęła, ku radości Alfreda. Jej siostra pokręciła głową.

-Troche ciszej, Kairi!- szepnęła, chociaż sama nie była cicho zaledwie kilka minut wcześniej, wyzywając mistrza swojej gildii.

Tak naprawdę obie dziewczyny droczyły się to ze sobą, to z Alfredem, przez całą drogę. Matt uciszał je sporadycznie, tłumacząc blondynce, że one już takie są i nic nie da się poradzić. Nie żeby Poppy przeszkadzały tak kolorowe osobowości wokół niej.

-Tak właściwie, to jak masz na imię?- ta weselsza dziewczyna podbiegła w końcu do zielonookiej i wzięła ją pod ramię.- Bo my nic o tobie jeszcze nie wiemy!

-Właśnie, właśnie! Gdzie chodzisz do szkoły?- druga dziewczyna także się do niej przykleiła, wbijając w nią świdrujące spojrzenie turkusowych oczu.

-Emm... jestem Poppy.- powiedziała, przebijając się przez pierwszą falę szoku. W sumie dawno nikt jej tak nie wypytywał. Przez ostatnie dwa tygodnie mało kto z nowej szkoły nawiązał kontakt z marzycielką.- A chodzę do liceum Akne.

-Ooo... my jesteśmy jeszcze w szkole podstawowej.- mruknęła z niezadowoleniem Kairi, marszcząc nos.

-Został nam jeszcze rok.- odparła druga siostra.- Czyli nadal będziemy jedynymi prawdziwymi magami w szkole.

-O! Widziałam już moce Alfa i Matta. A wy jakie macie?- zapytała Poppy, znowu wpadając w trans, chcąc dowiedzieć się wszystkiego o czlonkach Fairy Tail. Motyle fruwały w jej brzuchu.

-Ja...- Kairi odbiegła kilka kroków do przodu i wyciągnęła dłoń do nieba.- Jestem Ognistą Smoczą Zabójczynią!- pochwaliła się z dzikim uśmiechem i wystrzeliła w niebo smugę płomieni, które zatańczyły z gwiazdami przed zniknięciem. Poppy odruchowo zaczęła klaskać.

-A ty, emmm... Mairi, tak?

-Taak... ja też używam ognia, tylko... no nie tak dobrze jak Kairi.- westchnęła, poczym wyciągnęła przed siebie dłoń, która zaczęła się żarzyć, a ciemny dym począł unosić się wkoło.- Babcia mówiła mi, że to raczej magia dymu, ale sama nie wiem.

-Jest wspaniała! Nie mogę uwierzyć, że Fairy Tail ma aż czterech utalentowanych magów!

-Pięciu.- sprecyzował Matt, który cały czas przysłuchiwał się rozmowie, toczącej się za jego plecami.- Jest jeszcze Nadia Fullbuster. Niesamowity mag wody i nasza pierwsza członkini, poza mną i Alfem.- stwierdził z ciepłym uśmiechem, poczym skręcili razem z rudzielcem w mniejszą posesję.- A tutaj jest nasza twierdza.

Oczom Poppy ukazały się... metalowe drzwi do garażu.

-To napewno tutaj?

-Oczywiście!- Alf powiedział z entuzjazmem i przekręcił klucz w zamku, poczym razem z Mattem podnieśli do góry drzwi, które potem płynnie wsunęły się pod sufit.

W środku pomieszczenie wyglądało jak zwykły garaż, oprócz ubogiego aneksu kuchennego i dodatkowych dwóch par drzwi, umieszczonych w obu bocznych ścianach. Stały tam też dwie czerwone kanapy, jeden przedpotopowy, drewniany stolik z krzesłami, z których jedno było rozkładane. Na tylnej ścianie rozciągał się duży plakat, przedstawiający symbol gildii. Poppy od razu go rozpoznała, był jakoś dziwnie bliski jej sercu.

-I jak się podoba?- rudowłosy znowu zabrał głos, stając tuż za blondynką, rozglądającą się po garażu.

-Co jest za drzwiami?

-Oh, po lewej jest łazienka, a po prawej sala treningowa.

-Sala treningowa?!- zielone oczy Poppy zapłonęły jak latarenki.- Macie salę treningową?!

-Tak, mamy, ale najpierw musisz zlożyć ślubowanie.- Matt sprowadził wszystkich na ziemię.

-Co? Jakie ślubowanie?

-To moja sprawka.- zaśmiał sie Fernandes, podchodząc do regału i wyciągając z niego niedużą książeczkę.- Widzisz, staram sie dbać o to, aby nasi członkowie wiedzieli, co to znaczy być cześcią Fairy Tail.

Mała, skórzana książeczka była pokryta kurzem, który opadł na ziemię przy otwieraniu jej. Matt zgasił światło w garażu, za to mnóstwo małych lampeczek, zapewne choinkowych, zaczęło świecić za czerwonym znakiem na plakacie. Poppy wstrzymała oddech.

-Czy ty, Poppy... emm... Poppy, przysięgasz być odważna, honorowa, dbać o dobre imię Gildii Magów Fairy Tail, a z jeszcze wiekszym oddaniem dbać o tych, którzy się do tejże gildii zwrócili o pomoc? Czy przysięgasz stać ramię w ramię, w obliczu szczęścia oraz przeciwności, z nową rodziną, jaką od teraz stanie się Fairy Tail?

-Teraz mówisz: "Przysięgam".- szepnął Matt, którego blondynka wcześniej nie widziała w ciemnościach, a który stał tuż za nią.

-Przysięgam.

Światło na nowo oblało pomieszczenie, a bliźniaczki podeszły do Poppy z szerokimi uśmiechami.

-To gdzie i jaki kolor?- zapytały chórem, każda trzymając jedną ręką rączkę od pieczątki.

-Co?- zapytała dziewczyna, nie mogąc jeszcze uwieżyć, co właśnie zrobiła.

-Znak. Znak Fairy Tail.- odparły obie synchronicznie, pokazując widniejące na ich nadgarstkach różowe znaki.

-Emm... może na plecach. Biały?

Już po chwili między łopatkami blondynki znajdował się blady znak, który miał zmienić całe jej życie. Radość, jaka rozlewała się po jej ciele niemalże wyciskała łzy z jej oczu. Marzenia jednak się spełniają! Przy odrobinie szczęścia naprawdę się spełniają!

-A więc Poppy, jaką właściwie masz moc?- Alf zapytał, dumnie wypinając pierś i jednocześnie kładąc dłonie na biodrach.

-Emmm...- tu dziewczyna nagle sie zacięła. Głupie marzenia! Przecież wcale o tym nie pomyślała. Nawet nie zwróciła uwagi na to, kim cały czas była. Na jej twarz wpełzł przepraszający, zakłopotany uśmieszek.- W zasadzie to nie mam...

🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸
O.H.A.Y.O.
Wrzucam nowy rozdział, bo w końcu rozumiem, że sam prolog nikogo nie zachęci
Raz jeszcze zaznaczam, jest to książka, w której przede wszystkim chciałabym, abyśmy się dobrze bawili, więc postaram sie o sporo spin-offów czy odłączonych od fabuły shotów
Hope you enjoy it 😊
Paa~
🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro