Maraton cz. 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Toki}

-Boże Ur coś ty sobie myślała!- wykrzyczała postać biegnąc w stronę dziewczynki a za nią jeszcze pięć innych osób. Wtedy każdej z osób spadł kaptur. Byłam tam ja, Gray, Lucy, Natsu, Erza i Jellal.
-Kochanie nie możesz się przemęczać! Spowrotem idziesz na moich plecach!- powiedział Jellal tuląc Erzę.
-Boże jak my się martwiliśmy.- powiedziała Lucy.
-Przepraszamy Ciociu Lucy.- powiedziały dzieci.
-Co tu się dzieje!?- wykrzyczała moja gildia, ja też.
-Och. Powiedzmy że Moje, czyli też twoje dzieci nie panują dokońca nad swoją mocą i tak wyszło.- powiedziałam Ja.
-Acha. To wiele wyjaśnia. Tylko czekaj. ERZA JEST W CIĄŻY Z JELLAL'EM !?!- zapytałam.
-O tuż to.- powiedział Gray z przyszłości i pocałował Mnie z przyszłości. Zrobiłam się cała czerwona.
-Eh. Dobrze że nasze dzieci nic nie zepsuły w teraźniejszości. Inaczej mogło by nie być nas. A ty Gray idź do szpitala wraz z Toki.- powiedział Gray.
-My już musimy wracać. Nie możemy namieszać w tym okresie. W sumie i tak to zrobiliśmy. Przepraszam. Musimy już się zbierać dzieci.- powiedziałam ja. Następnie wszyscy zniknęli.

{Toki Fullbaster}

(14 lat później)

Kiedy wróciliśmy to od razu padła bym na ziemię ale mój mąż mnie złapał.
-Kochanie? Nic ci nie jest?! Kochanie!?!- wykrzyczał przerażony.
-Nic kotku. Męczące było otwarcie przejścia do przeszłości. Było to możliwe tylko dlatego że w tamtym okresie zostało uwolnione sporo magi. Dlatego też się to udało Ur.- powiedziałam i zamknęłam oczy.

{Gray}

Zaniosłem moją żonę do sypialni, położyłem na łóżku, przykryłem, i wyszłem z tamtąd. Erza i reszta poszli już do swoich domów. Poszedłem do pokoju dzieci. Wszyscy spali na podłodze. Podniosłem najpierw Ur a następnie zaniosłem do łóżka. To samo zrobiłem z Silver'em i Iceą. Poszłem do kuchni po lody czekoladowe z polewą wiśniową i wróciłem do sypialni. Toki leżała z otwartymi oczami. Intensywnie o czymś myślała. Położyłem jej lody pod nos. Podałem jej.
-Dziękuję kotku.- powiedziała z uśmiechem zajadając lody.
-Nie ma za co mój smoczku.- Powiedziałem z uśmiechem.
-Szkoda tylko że nie wypalił mój plan. Mieliśmy niezapomniane spędzić ten dzień.- powiedziałem trochę smutny.
-Oj kotek. Nie zawsze idzie po naszej myśli. Wiesz o tym doskonale.- powiedziała moja żona.
-No wiem. Ale jest nasza dwunasta rocznica ślubu. Chciałem żeby był to niezapomniany dzień. Eh. No trudno.- powiedziałem wzdychajac. Mój smoczek poszedł do łazienki. Wrócił i położył się na łóżku. Poszedłem się umyć. Kiedy to zrobiłem to wróciłem do sypialni. Zamknąłem drzwi. Usłyszałem przekręcanie klucza. Odwrociłem się a tam stała Toki.
-Co robisz?- Zapytałem niewiedząc o co jej chodzi. Wrzuciła sobie kluczyk pomiędzy piersi.
-Chcesz? To sobie weź!- powiedziała z uśmiechem.
-Skoro prosisz.- powiedziałem i zaczęliśmy się całować.
-Tylko kotku, trójka wystarczy.- powiedziała po miedzy pocałunkami.

To koniec maratonu. Mam nadzieje że się spodobał! Nadszedł mnie na to pomysł wiec napisałam! Miał być to One Shot ale jako że piszę po ok. 500 słów w części to zrobiłam maraton. Dziękuję za uwagę!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro