Rozdział 50

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Toki}

Postanowiłam wstać i odejść z tąd. Zająć się moimi sprawami.
Wstałam mimo bólu.
>-Jak ja lubie tą twoją zawzietość.-
-Zamknij się!-<. Kiedy tak szłam przedemną stanął Gray. Ominełam go.
-Nie powinnaś jeszcze wstawać.- powiedział.
-Gówno ci do tego.- syknełam z takim jadem że sama się nie spodziewałam.
>-Nienawidzę go!-
-Przez tamtą misję? Błagam cię.-
-Zamilcz!-
-Mam wrażenie że się zgubiłaś. To ja jestem tą zła ale teraz ty próbujesz zabrać mi moją rolę!-
-Skończyłaś?-
-...-<
-Co ci? Daj spokój nie jesteś taka.- powiedział.
-NIE WIESZ JAKA JA JESTEM!!! NIKT NIE WIE I SIĘ NIE DOWIE!!! PRZESZKADZAM CI A SAM SIĘ DO MNIE ODZYWASZ!!! JA NIE ZAPOMINAM!!! JA PRZEBACZAM JEŚLI KTOŚ SIE PRZYZNA DO BŁĘDU!!! ZAPAMIĘTAJ TO SOBIE!!!- wykrzyczałam i odeszłam. Bitwy rozgrywały się na polu obok lasu. Weszłam tam i po 10 minutach byłam przy wodospadzie. Weszłam w niego. Za nim była jaskinia usiadłam na kamieniu.
>Kiedy przypominam sobie czas w którym byłam w Fairy Tail mam ochotę krzyknąć ''Jestem Toki z Fairy Tail!!!'' Ale zdałam sobie sprawę że nic nie będzie jak dawniej. Nie ma już Toki z Fairy Tail. Nie ma już Toki. Jest za to Princess Kori. Może kiedyś Toki ożyje ale nie z mojej inicjatywy.< Kiedy tak myślałam wyciągnęłam z pochwy miecza żyletke i
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Zrobiłam kreskę na...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Patyku. Nie mogę dać tej drugiej mnie satysfakcji z tego ze się tnę. Po za tym moim zdaniem prawdziwa siła jest wtedy kiedy nieważne co się stanie nie popełnisz samobójstwa ani nie zaczniesz się ciąć. Kiedy tak rozmyślałam nawet niewiem kiedy zasnęłam.

{Gray}

>Kurna a chciałem ją przeprosić. Kiedy jej wytłumaczę może zrozumie. No cóż może Erza mi pomoże.<
Kiedy wyrwałem się z zamyślenia zobaczyłem, że jej nie ma.
>Gdzie ona polazła? Trzeba ją znaleźć.<
Poprosiłem Scarlett o pomoc w szukaniu jej i z przeproszeniem.
Ona się zgodziła i ruszyliśmy w las.
-A tak właściwie za co ją chcesz przeprosić?- Zapytała.
-Wiesz kiedy walczyłem z Silver'em okazało się że jest moim ojcem. Został ożywiony przez nekromantę. Próbował mnie zabić tylko po to abym mógł motywację zmienić w siłę. Próbował zabić członków gildi ale byłem za słaby by go wykończyć zgodnie z jego prośbą. Po prostu nie dałem rady. Kiedy Juvia pokonała nekromantę on zniknął. Byłem na siebie wściekły że nie dałem rady go dobić i na Toki bo myślałem że ona pokonała nekromantę. Kiedy zobaczyłem Toki z Iceą coś we mnie pękło. Kiedy Zapytała co się stało to warknąłem na nią ze nie jej zasrany interes. Zapytała się co mi takiego zrobiła. Powiedziałem ze się urodziła. Nie panowałem nad sobą i mi sie wymsknęło. Kiedy byłem przy grobie zdałem sobie sprawę z tego że to nawet lepiej że tak się stało. Wtedy się dowiedziałem że Juvia go pokonała.- powiedziałem.
-Nie pomogę ci z tym. Ona przestała do mnie pisać listy jakieś 8 miesięcy temu.- powiedziała i posmutniała.
-No cóż musimy odzyskać naszą Toki. Wendy jest smutna przez jej zachowanie. Erza tylko na razie ty jesteś w stanie przemówić jej do rozsądku.- powiedziałem.
-Musisz ją przeprosić i dać czas na przyswojenie się z przeprosinami. Musisz jej wrzystko wytłumaczyć i przyznać się do błędu. Jeszcze problemem będzie czy wogóle zechce cię wysłuchać.- powiedziała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro