Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Toki}

-Z czego rżycie!?!- Warknęła niczym smok czyli donośnie a jednocześnie dostojnie.
-Powtórzę jeszcze raz oddajcie ją bo wszystkich spodka śmierć-
Znowu ten z tatuażami.
>Co on kurna szefem jest że się wymądrza<
-Macie minute, albo ją oddacie i się poddacie albo zginiecie.-
Złapałam się za głowę.

-Nie poddawaj się [...]-
-Icea-
-Nauczę cię władać magią którą masz w sobie od urodzenia. Moja księżniczko.-
-Icea wiesz że nie lubię jak tak na mnie mówisz.[...]-
-Musisz mieć czyste serce żeby nie opanował Cię mrok.
Czasami będzie tobie [...]
A czasem może [...] puki [...]
Nie będziesz mogła jej używać.
Kiedy to się stanie i będziesz umiała to robić. Będziesz potężna.
Ale jeśli zawiedziesz i nie będziesz umiała,
To wszyscy tobie blizcy...
ZGINĄ.-

>Czyli to moje wspomnienia?
O co Icea'y chodziło? Czemu nazwała mnie swoją księżniczką? To dla mnie za dużo. Niezrozumiałe wspomnienia i bycie uwięzioną w pułapce. Mam dość. Nic o sobie nie wiem a ona wie o mnie wszystko. Tak nie powinno być ale to ja straciłam pamięć więc to moja wina.<

{Tapetowy ryj (Brain)}

-Macie minute albo ją oddacie i się poddacie albo zginiecie.-
Powiedziałem a ta z ciętym językiem spojrzała na mnie a następnie złapała się za głowę.
- Cobra o czym ona myśli?- Zapytałem szeptem. Kiedy mój sługa (towarzysz) zaczął mówić ona zemdlała.

{Erza}

-Toki!?!- wrzasnełam przerażona kiedy ona straciła przytomność jednocześnie ją łapiąc.
-Która z was to Icea? - spytał znowu ten facet z laską co przed chwilą gadał z tym maniakiem węży.
-A kto pyta Tapeto?- spytała Icea.
-Brain. Szef Oración Seis.-
-Ja jestem Icea. Czego chcesz?- Sykneła.
-Czemu kiedy ta brunetka była mała zwałaś ją swoją księżniczką i o jakiej wrodzonej mocy była mowa?
Powiec albo ona zginie.-
W tym momęcie koleś w lateksie trzymał Toki.
Nawet go nie zauważyłam!!!

{Icea}

-Nawet gdybym chciała to powiedzieć to i tak bym nie mogła nikomu po za nią i osobą które muszą wiedzieć. Nawet ten co czyta w myślach by się nie dowiedział przez obietnicę. A po za tym lubię się z nią droczyć.-
To prawda lubię się z nią droczyć.

{Toki}

Zobaczyłam przedemną Icea i resztę. >Ale jak? Przecież byłam uwięziona z nimi?<
Wyrwałam się z rąk tego gównianego lateksa i żuciłam się na wężochola.
W tym czasie dobiegł Jura i pomógł się wydostać innym z pułapki.
Zaczęła się walka. Ja walczyłam z Cobrą a Erza pilnowała Wendy.
Nie ważne co robiłam co chwila obrywałam bo ten gad przewidywał moje ruchy.
Najpierw dostałam pięścią w twarz, w brzuch rzucił mnie na ziemię. Zostałam tak mocno w brzuch kopnieta że lecąc rozwaliłam drzewo i wgniotłam się w kamień. Wstałam, kiedy do niego podbiegłam to kopnął mnie w twarz. Miałam rozciętą wargę, krew mi leciała z nosa i miałam wiele obrażeń.
>Już wiem co zrobię!<
Postanowiłam zaatakować go tak jak Laxus'a. Skoczyłam mu na ramię i już miałam przebić go mieczem gdy
-Ryk smoka trucizny!-
-Nosz Kurna znów to samo.-
-Słyszę co mówisz i myślisz.
Zawsze przed wykonaniem ruchu myślisz o nim dlatego...-
-Skończ pieprzyć bo kichać mi się chce. O patrzcie jestem skośnookim psychopatą który kocha węże i jestem taki Oh i Ach bo czytam w myślach! Koleś jesteś żałosny!! A teraz wypinkalaj do swojego leża!!!-

{Cobra}

Kiedy tak się darła to nie dość że bębenki mi pękały to jeszcze z jej lewego oka leciała krew a z prawego łzy.
(Nie będę tego opisywać bo ten wygląda jest w innych rozdziałach.)
Wyszedł jej mały lodowy róg na głowie, zrobiło się jej niebieskie pasemka i wokół oka z którego ciekła krew miała. Ciemnogranatową plamę!!!

(Obrazek na górze)
Rzuciła się na mnie mając w sobie truciznę. WTF!!!
-Ryk smoka trucizny!!!- skierowałem atak na czerwonowłosą która oberwała w rękę, następnie Angel wzięła Wendy.
-RYK LODOWEGO SMOKA APOKALIPSY!!!!- oberwałem w lewą stronę ciała ale uciekliśmy.

{Toki}

Zaatakowałam tym atakiem nieświadomie. Mówiłam to co mi na język naszło.
Zobaczyłam mroczki, zakreciło mi się w głowie i upadłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro