Rozdział 46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Toki}

-Face zniszczone tak jak wasza baza i plan- powiedział ognisty zabójcą smoków.
Gray spojrzał na Silver'a który się uśmiechnął.
-Ty musisz być... Nie to nie możliwe.- powiedział ciemnowłosy.
-Gray to on zamroził wioskę olbrzymów i mnie też!- krzyknął Dragneel.
-Tak czy inaczej jego zapaszek przypomina twój.- odezwał się Gajeel.
>Niemożliwe< W tym momęcie lodowy zabójca demonów rzucił się na Gray'a.
-POWIEDZIAŁAM COŚ!!!- krzyknełam.
-Ja się zabawie z tym cherlakiem.- powiedział
-Coś ty powiedział!?!- wykrzyczał czarnooki. Zaczęła mnie krew zalewać. Krew zaczęła mi z oka spływać. Zniknęli.
-Odwracacie się od przeciwnika?! Macie śmierć  za plecami!- powiedział ciemnoskóry.
-STUL PYSK!!!- ryknełam wściekła odwracając się.
-Interesujące.- powiedział szkielet.
-ŚWIRL!- powiedział brązowooki a w nas uderzyły tornada. Poleciałam w górę.
-Jakiś żałosny wietrzyk może żelazu podskoczyć! Maczuga Żelaznego Smoka!- krzyknął Gajeel a jego ręka zmieniła się w filar i by walneła ciemnoskórego gdyby nie typ który wyglądał jak ryba. Wtedy od góry chciał zaatakować go szkielet ale Natsu odbił atak. Keith zaszedł go od boku i zaatakował.
-Ryk Lodowego Smoka Apokalipsy!!!- krzyknełam wypuszczając z ust potężny Ryk który uchronił Natsu przed atakiem. Zmusiło to szkieleta do wycofania się.
-Co jest z tym typem?!?- spytał Gajeel. Wtedy ten rybopodobny człowiek walnął go z rozpędu i łokcia w brzuch a ten odleciał kawałek.
-Lodowy zabójca smoków. Ach tak? Kolejne kuriozum!- krzyknął Keith i zaatakował mnie ciemnym dymem co zabolało. Zawyłam z bólu i odleciałam kawałek dalej.
-Gajeel, Toki!- krzyknął Natsu
-BURURU!- powiedział brązowooki i zaatakował Natsu błyskawicami. Ten też zawył z bólu i huknął na ziemię.
-Przyjaciele!-krzyknęła przerażona Lucy.
-Spokojna twoja głowa! Naprzód!- krzyknął Dragneel a następnie ruszyliśmy do ataku.
-No raczej.- krzyknął Redfox'
-Pożałują że z nami zadarli!- odkrzyknęłam
-Zapraszamy!- odpowiedzieli nam nasi przeciwnicy. Skończyliśmy na nich.
-Końca jeszcze długo wyglądać.- powiedział typ w hełmie. Karzdy zaczął swoją walkę. Ja walczyłam z kościotrupem.
-Rzeźba z łusek lodowego smoka: Sztylety!- Wyczarowałam 10 sztyletów które posłałam na mojego wroga. Wrzystkie przez niego przeleciały.
-Moje czary nie działają! Jak walczyć z przeciwnikiem którego nie można nawet trafić?!- zapytałam sama siebie.
-Opowieści.- powiedział.
-Co?- zapytałam
-Seliah rzekła, iż historie przez ludzi pisane, nużacymi w najlepszym przypadku nazwać trzeba. Jednakowoż opowieść waszymi losami tkana jest tak komiczna, iż całkowicie uwagę mą przykuła.- powiedział nagle Natsu i Gajeel zaczęli się kłócić.
- SPOKÓJ CHŁOPAKI!!! TO NIE CZAS NA WASZE SZCZENIACKIE ZABAWY!!!- ryknełam na nich groźnie a oni popatrzyli na mnie z lekiem.  Wtedy dostali od ryby w twarze i zaczęli znowu walczyć.
>-Boże jak Icea.-
-No pamiętam jak na mnie i Skiadrum'a się tak darła jak ją wkurzaliśmy. Nie było potem zaciekawie.-<
-ZAMKNĄĆ TAM SIĘ!!! SKUPIĆ SIĘ NIE MOGE!!!- krzyknełam
>-Rozkaz-<
-Interesujące. Jaką historię mi przedstawisz?-
>-Od pewnego czasu ogarnia mnie nie pokój. Czyżby coś się miało stać? Martwię się też o Gray'a. Czy sobie poradzi? Napewno tak. Przecież jest silny i... wogóle. Muszę w niego uwierzyć!<
Ruszyłam do ataku. Kopnełam go w brzuch. Tylko że zamienił się on w dym. Oberwałam od niego pałką w twarz. Odleciałam kawałek i spadłam na ziemię.
-Ryk Lodowego Smoka Apokalipsy!!!- wydarłam się i go zaatakowałam. Wynik był taki sam, zamienił się w dym i nic mu nie było. Moja lewa strona ciała zaczęła pokrywać się kolorem ciemnogranatowym.
>Cholera nie mogę już tego użyć. To złe przeczucie wciąż nie daje mi spokoju!<
-Przyjaciele! Ja też wciąż mogę...- powiedziała Lucy
-Odpoczywaj. Poradzimy sobie- powiedział Natsu.
-Lucy musisz nam zaufać! Jesteśmy przyjaciółmi, towarzyszami, rodziną! Jesteśmy Fairy Tail do cholery! Wierzymy w siebie nawzajem!- wykrzyczałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro