Rozdział 48

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Toki}

Następnego dnia postanowiłam wyjechać. Kiedy wyjechałam zatróniłam się w straży królewskiej. Z Erzą utrzymywałam kontakt. Trenowałam pół roku. W tym czasie zakochałam się. W końcu stałam się głównym dowódcą armii. Po 5 miesiącach, niestety moja praca stała się bardziej niebezpieczna przez co zdobyłam kawkę ''Princess Kori'' oraz straciłam mojego ukochanego oraz wiele przyjaciół z wojska. Wtedy straciłam też kontakt z Erzą. Nie pamiętam żadnych wspomnień od dołączenia do wojska do śmierci przyjaciół. Wrzyscy wiedzą że istnieje taka osoba jak Princess Kori ale nikt niewie że to ja. Pewnego dnia przybył do króla książę sąsiedniego królestwa.

Chciał wyjść za księżniczkę Hisui. Ona jednak nie chciała a król tak mocno kocha córkę że nie chciał jej wydać za mąż bez zgody. Po 2 dniach jego ludzie próbowali porwać ją. I tak rozpoczęła się wojna. Było wiele bitw. To trwało miesiąc. Nastąpił czas na zdanie prze ze mnie raportu. Było to w trakcie igrzysk. Kiedy wróciłam do zamku zobaczyłam na nim napis ,,Fairy Tail powraca!''. >Czyli Natsu spotkał się z Lucy. Mam nadzieję że mnie nie znajdą< Kiedy zdałam raport królowi musiałam zająć się tym napisem. Po tygodniu Ruszyłam na pole bitwy, droga trwała miesiąc ponieważ zostałam na tydzień w gorących źródłach. Puki miałam czas to korzystałam. Czekaliśmy na atak 2 miesiące.
-Princess Kori może oni nie przyjdą? Może się poddali?- Zapytał mnie Iniya

-Mam złe przeczucia. Przygotować się! Zacząć treningi pół godziny dziennie! Musimy być wypoczęci!-
-Jesteś pewna?-
-Tak. Ich książę jest typem osoby która musi dostać to co chce chyba że znajdzie o wiele lepszy zamiennik.- powiedziałam.
-PROBLEM!!!- wykrzyczał wartownik który wbiegł do namiotu.
-Co się stało?!- spytałam przerażona.
-Mają roboty-
-CO?!?- kiedy wybiegłam zobaczyłam duże roboty mające 7 metrów wysokości, 5 metrów grubości . Było ich siedem. Był też jeden mający 8 metrów wysokości oraz 6 metrów grubości. >Pewnie księcia.< Wrzystkie wyglądały tak samo tylko że u księcia kokpit był w tym zielonym.

-Cholera! Rzeźba z łusek lodowego smoka: Smoki!- wydarłam się a przed nami pojawiło się 6 smoków które mają 7 metrów wysokości. Padłam na kolana.
-Wy dwaj przynieście mi zamrażarkę z kostkami lodu. A reszta niech walczy z piechotą. Smoki zajmą się robotami.- powiedziałam a wszyscy wzięli się do roboty. Kiedy zjadłam 25 kostek lodu ruszyłam do akcji. Pobiegłam w stronę piechoty. Chwyciłam miecz i walczyłam.
To co widziałam to była totalna rozruba. Skoczyłam na 7 metrowego robota którym nie zajmowały się smoki. Rozwaliłam mu nogę ale walnął mnie z pięści i odleciałam na drugi koniec pola walki. Walnełam w drzewo. Wyplułam krew.
-Jestem Toki. Jestem córką Icea'y, lodowego smoka, królowej świata. Nie ma mowy abym przegrała z takim idiotą który widzi tylko czubek swojego nosa!!!- krzyknełam żeby dodać sobie odwagi.
Ledwo wstałam. Z oka zaczęła spływać mi krew. Wrzystkie smoki po zniszczeniu swoich robotów zniknęły. Byłam padnięta ale podbiegłam do tego robota który mnie walnął.

-Ryk Lodowego Smoka Apokalipsy!!!- wydarłam się i zniszczyłam zasilanie maszyny. Nie była zdatna do użytku. Padłam na ziemię. Poczułam jak coś wielkiego i zimnego mnie łapie. Próbowałam się szarpać ale nic to nie dało. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam że jestem zaciśnięta w pięści maszyny księcia. Zacząła wzmacniać uścisk.
-*Krzyk i pisk*- zaczęłam piszczeć i krzyczeć z bólu. Zaczęły spływać mi łzy. Czułam jak łamie mi kości. Po chwili zaczęłam świecić. Wygladałam tak (tylko bez mikrofonu.)

Machina mnie puściła a ja wylądowałam na ziemi.
-Zaprzestań wojny!! Chciałeś księżniczkę Hisui?!? A nie lepiej żebyś miał głównego dowódcę?!? Jedyną osobę na świecie która posiada magię lodowego zabójcy smoków który w dodatku jest dziewczyną?!? Oddam się w twoje ręce jeżeli się wycofasz i już nie zaatakujesz Fiore!!!- ledwo wykrzyczałam ale wiedziałam że muszę kupić moim ludziom trochę czasu. Nawet za cenę życia za nie mówienie prawdy. Zamknęłam oczy i padła bym na ziemię gdyby nie metalowa ręka która mnie złapała.
-Niech będzie.- Zostałam włożona do kokpitu maszyny, zaciagnieta bardziej w głąb robota a następnie związano mi ręcę cienkimi łańcuchami antymagicznymi które przewiązał w klatce o pręt a następnie poszedł po coś.

Ledwo ale rozerwałam łańcuchy, rozwaliłam klatkę i z niej wyszłam. Zjadłam 10 kostek lodu które trzymałam w kieszeszeni. Wyczarowałam mój posąg który po naprawieniu łańcucha przywiązałam do naprawionej klatki. Ledwo się ruszałam. Kiedy przyszedł zmieniłam miecz w gruby łańcuch antymagiczny z kolcami a następnie go związałam. Kiedy doczłapałam się do kokpitu wcisnęłam przycisk auto destrukcji dzięki czemu po dziesięciu sekundach maszyna wybuchła. W tym czasie wyskoczyłam z niego ciągnąc za sobą księcia. Nie miałam siły. Ostatnie co usłyszałam to
-Otwórz Się Bramo Barana: Aries!!!-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro