Rozdział 49

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Lucy}

-Aries wyczarój wełnę.- Krzyknełam. Gwiezdny duch to zrobił a Toki i książę spadli na wełnę.
-Dziękuję Aries- powiedziałam a duch zniknął. Zdążyliśmy już znaleźć całą gildię i przekonać mistrza. Zastała nam Toki do przekonania. Podbiegł do niej Gray z Erzą. Erza wzięła księcia za łańcuch a Gray Toki na ręcę a następnie wyczarował lodową podłogę i  położył na nią Toki. Była cała ranna i ciężko oddychała. Wendy zaczęła ją leczyć. Po 2 godzinach otworzyła oczy.

{Toki}

Kiedy otworzyłam oczy wszystko było jaskrawe. Zamrugałam parę razy, po chwili zobaczyłam na de mną Wendy. Chciałam wstać. Kiedy tylko się podniosłam kaszlnęłam krwią.
-Nie wstawaj Toki.- powiedziała Wendy.
-Jak się czuje princess Kori?- Zapytał Iniya
-Princess Kori? Gdzie?!?- Wykrzyczał zdziwiony Natsu.
-Nie twój interes!- krzyknełam ale znowu zaczęłam kasłać krwią. 
-Nie przemęczaj się.- powiedziała Wendy.
-To ty jesteś tą silną i seksowną Princess Kori!!! Faktycznie stałaś się bardziej kobieca i o 10 centymetrow wyższa.- wykrzyczał Natsu.
-Niespodzianka. A tak poza za tym to co cie to obchodzi.- Warknęłam.
-Ej co ci?- Zapytała Wendy.
-Nie istotne. A tak właściwie jak mnie znaleźliście?- zapytałam.
-To nie było takie trudne. Tutaj w okolicy znajdował się mistrz Macarov. W dodatku użyłaś wiele magi. Na dodatek słyszałem twój krzyk.- powiedział różowowłosy
- Po pierwsze, Natsu jak wydobrzeje to nauczę cie jak nie pisać ogniem po budynkach. Po drugie i ostatnie po kiego grzyba mnie szukaliście? - powiedziałam groźnie.
-Toki wrócisz z nami do gildii?- zapytała Wendy.
-Było by wspaniale...-

(Na misji)
-Aniya dlaczego to zrobiłeś?-
-Moje ciało samo tak. A po za tym kocham cię.-
-Ja ciebie też. Aniya?! Aniya!!!-
-Gdzie jestem?-
-Patrz jak on przez ciebie umiera-
-*uderzenie metalu*-
-*Płacz*-
widziałam jak dostaje rurą po kolei w karzdy kawałek ciała. Po 2 godzinach jego bólu umarł.
...
- Iniya przepraszam ale twój brat a mój ukochany, nie żyje.-
>To przeze mnie. Od teraz działam solo. Nie pozwolę na to. Już nikogo nie pokocham.<

-...Ale to niemożliwe.- powiedziałam. Wstałam wyplówając krew.
-Dzięki za pomoc ale już pójdę.- powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
-Toki ale nie możesz.- krzyczała Wendy.
-Przykro mi ale Wrzyscy których kocham w moim otoczeniu tracą życie.- szepnęłam do siebie cicho.
-Nie jestem już Toki! Toki nie żyję!- krzyknełam. Kiedy odchodziłam zakreciło mi się w głowie i padłam na ziemię.

{Natsu}

>Co ona miała na myśli?<. Wendy pobiegła do Toki która upadła.
-A ta znowu o jednym.- powiedział białowłosy.
-Co masz na myśli?- zapytałem a wtedy do nas podszedł Gray.
-Kiedy zatrudniła się w straży była jakaś przybita. Po jakiś trzech miesiącach zaprzyjaźniła się z moim bratem a następnie się w nim zakochała. On od początku się w niej zakochał. 11 miesięcy po dołączeniu Toki do wojska  poszli na misję na której Aniya wraz z całym jej oddziałem zginęli tragicznie. W oddziale byli jej wszyscy przyjaciele z wojska. Od tamtego czasu na jej twarzy nie zagościł uśmiech. Mało tego nie wykazała żadnych uczuć. Na pewno coś się tam stało gorszego niż tylko tragiczna śmierć.- powiedział białowłosy.
Zszokowało mnie to.

{Toki}

>-Idiotko okłamujesz samą siebie!-
-O co ci chodzi?-
-Fajnie się żyje w kłamstwie?-
-Ty chcesz mnie tylko przejąć więc się Zamknij!-
-Właśnie dlatego że się okłamujesz mam większą szansę! A jeśli chcesz się dowiedzieć o co mi chodzi to wróć do gildi!-
-To czemu mi mówisz?-
-Zakazany owoc jest najlepszy. A kiedy mi go zjeść pozwalasz pachnie zgnilizną.-
-A jak im coś się stanie?-
-Pierwsza część przepowiedni o śmierci jest zaliczona!-
-Skąd wiesz?-
-Bo wiem! A to co widziałaś jest mniej straszne niż twoje dzieciństwo!-<

Otworzyłam oczy. Byłam przerażona. >Znowu te kłamstwa. I tak od ponad 9 miesięcy. Opanuj się.< oddychałam już normalnie i miałam normalny wyraz twarzy. Leżałam tak i patrzyłam w niebo. Złapałam się za kolczyk i naszyjnik z sercem Icea'y.
-Co jeszcze mnie czeka. Kim jest mój ojciec? Jaka była moja przeszłość? Nie powiedziałaś mi mamo. A powiesz mi chociaż co mam teraz zrobić?-
Jak zwykle cisza.
-Na nikogo nie można liczyć.- powiedziałam do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro