Rozdział 58

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Gray}

Kiedy z nią tak walczyłem ona nagle zaczęła śpiewać piosenkę. Usłyszałem pękanie plastiku a następnie poszła walczyć z członkami wrogiej gildi. Potem zemdlała. Zauważyłem że Jose wraz z Aniyą nie żyją. Po pokonaniu wszystkich członków Phantomu wziąłem Toki na ręcę i wrzyscy zkierowaliśmy się do gildi.
>Ciekawe co to był i z kąd pochodził ten dźwięk?<
Szliśmy w ciszy przez całą drogę. Nikt nie pisnął nawet słówka. W gildi położyłem ją w sali szpitalnej. Na dole Wendy opatrywała wrzystkim rany. Kiedy skończyła poszła na górę do Toki. Kiedy zeszła była cała blada.
-Co się stało Wendy?- Zapytała Erza. Marvell usiadła na krześle i złapała się za głowę.
-Ona nie mogła tak sama z siebie kłamać. Bo...- mówiła to tak przerażona że się zacieła.
-Bo ona nie doprowadziła by się sama do takiego stanu.- powiedziała i zalała się łzami. Erza ją przytuliła.
-Wendy powiesz nam więcej kiedy się uspokoisz dobrze?- spytała Titania.
-Yhym.-
Nastepnego dnia kiedy dotarłem do gildi zobaczyłem że wszyscy są bladzi.
-Co jest?- Zapytałem zdziwiony.
Podszedł do mnie Natsu i wyciągnął mnie do biblioteki.
-Co ty robisz zapałko!?-
-Ona... jest w stanie krytycznym. Karzdy jej organ wewnętrzny jest chociaż odrobinę uszkodzony. Możliwe że znowu zapadnie w śpiączke. Ale to i tak rąbek informacji. Wendy powiedzieć więcej nie dała rady- powiedział bez żadnych dogryzek w moją stronę. Wtedy wróciłem na górę też blady.
-Teraz mamy dowód że ona w kościele kłamała.- powiedziałem ale wcale mnie to nie pocieszyło a Erzy i reszty także. >Boże, gdybym wtedy szybciej pokonał przeciwnika ona nie została by porwana. CHOLERA!!! NAJGORSZE JEST TO ŻE POZOSTAJE NAM TYLKO CZEKAĆ!!!<
Wendy dzień w dzień starała się leczyć Toki aby szybciej wyzdrowiała niestety nic to nie dało. Erza siedziała z nią po godzinę codziennie. Wrzyscy byli bardzo zdenerwowani. Tak minęły nam 2 miesiące.

{Toki}

Otworzyłam oczy. Wrzystko mnie bolało ale podniosłam rękę. Złapałam za chip na mojej szyji ale kiedy chciałam szarpnąć poczułam jak prąd mi przechodzi po ciele.

-Jesteś pewien że będę miał nad nią całkowitą kontrolę? A co jeśli na chwile odzyska? Przecież wtedy sobie zdejmie!-
-Spokojnie sama sobie tego nie zdejmie-

>No po prostu zarąbiście! I co ja teraz zrobię?< Kiedy tak leżałam to zachciało mi się pić. Postanowiłam wstać. Kiedy zeszłam z łóżka i stanęłam na podłodze nogi zaczęły mi się trząść. I znowu byłam na łóżku kiedy zpróbowałam jeszcze raz skończyło się to tak samo. >-Boże no!!! Ja musze z tąd iść!!! Nie dam rady im spojrzeć w twarz!-
-Zachowujesz się jak tchórz!-
-A CO CI DO TEGO?!?-
-DUŻO!!! W KOŃCU JESTEM TOBĄ!!!!-<
Usłyszałam kroki wiec szybko weszłam pod kołdrę i zamknęłam oczy. Przyszła Erza.
-Obudź się w końcu Toki.- wyszeptała.
-Dlaczego chcesz żebym się obudziła?- zapytałam otwierając oczy.
-Toki? Toki!- wykrzyczała i mnie przytuliła.
-Nie odpowiedziałaś- powiedziałam.
-Bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką.- powiedziała.
-Po tym co mówiłam? Po tym jak cie zaatakowałam?- zapytałam a oczy zrobiły mi się szkliste.
-Kłamałaś.- powiedziała
-Z kąd to wiedzieliście?- zapytałam.
-Zobaczyłam jak mała ilość  krwi wypłynęła ci z ust.-
-Mimo wrzystko sobie tego nie wybacze.-
-Musisz. Nikt nie ma ci tego za złe. Powiedz dlaczego kłamałaś?-
-Ja nie chciałam ale oni mi wbili jakieś cholerstwo w szyję i po prostu mówiłam to co oni chcieli. Mieli nade mną całkowitą kontrolę. Byłam jak lalka.- powiedziałam a Scarlett spojrzała na mnie z współczuciem.
-Współczuję.- powiedziała.
-A ja przepraszam.- powiedziałam.
-Wybaczam. Słuchaj powiem Wendy że już się wybudziłaś ona była załamana twoim stanem i całe dwa miesiące starała się abyś odzyskała przytomność.- powiedziała i wyszła.
>Czekaj czekaj. ILE!?!<

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro