Dzień pierwszy/drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Miłego czytania!

Słów: 3105

Tak bardzo chciało mu się sikać.
Miał w dalszym ciągu przymknięte powieki, i był zawinięty w kołyskę by jego pęcherz, aż tak go nie drażnił. Podbrzusze go aż paliło.
Mógłby nie robić z tego wielkiej rzeczy. Po prostu wstać i godnie załatwić swoją potrzebę. Dlaczego w takich momentach robiła się z niego taka pieprzona królewna.

Zazwyczaj miał problemów z nagością, ani paradowaniem ze swoim odkrytym przyrodzeniem. Chociaż od długiego czasu, był w związku w którym obiecywali sobie i dotrzymywali celibatu, on nie był taki grzeczny i lubił czasami podnieść ciśnienie i przejść się z łazienki do swojego pokoju nago tak, by Nick widział. By go pragnął. Tak samo było z porannym chodzeniem w koronkowych bokserkach w porze śniadania czy z ręcznikiem na biodrach w porze kolacji.
Jednak teraz sytuacja była nieco inna. Metr pod jego materacem był współwięzień, który nie był do niego przyjaźnie nastawiony. Mógł spodziewać się wszystkiego, nawet pobicia czy próby gwałtu i napewno nie powinien czuć się swobodnie. Z reguły trzymał się z osobami które były nim oczarowane i stawały się przy nim nieśmiałe. Kochał zachwycać, a teraz mógł po prostu wydawać się obrzydliwy. Jeśli nie lubi chłopców i jest agresywnym homofobem. Jakby zderzenie dwóch światów. Całe szczęście ma swoją miłość w domu i nie musi okazywać swojego gejostwa.

Stopa ześlizgnęła mu się z jednego szczebla drabinki i z hukiem stanął ciężko na ziemi. Miał to zrobić w ciszy, ale wyszło jak zwykle.
Był zbyt przerażony reakcją szatyna na pobudkę wiec tylko zacisnął palce, a gdy po paru sekundach milczenia i paraliżującego stania w jednej pozycji nie doszedł do jego żaden rozgniewany głos, poruszył się niepewnie by na palcach przejść do mini ubikacji.

Spał w kombinezonie, przez co ten był pomięty i za pewne niezbyt estetyczny. Rozpiął go i stanął przy toalecie gorzko wypuszczając powietrze. Patrzył w dół czując jak ulga lekko rozluźnia całe jego ciało. Jego włosy poplątane stały się lekkie na jego policzkach. Może jak będzie się załatwiał kiedy jego współwięzień śpi jakoś przeżyje tę paskudną część ze wspólnym kibelkiem.

Gdy wskoczył na łóżko ponownie, chwile nie mógł zasnąć. Dostał wyrok piętnastu lat. Według tego kiedy wyjdzie to będzie przed czterdziestką. Jedyne co go trzymało w pionie to to, że Nick na niego czeka i walczy o jego wolność. Jutro porozmawiają. Obiecał zapłacić komu trzeba i przyjść drugiego dnia by pomóc mu z tym.

~*~

Rankiem dnia drugiego w tym okropieństwie słyszy przyspieszony oddech i zerka w dół. Szatyn ćwiczył. Robił pompki na jednej ręce ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Nie miał nawet na sobie nic prócz bokserek. Po jego plecach spływała stróżka potu. Odwrócił wzrok. Uwielbiał spoconych facetów. To było jedno z jego dziwactw. Gdyby mógł byłby cheerleaderką która macha pomponami kibicując swojej drużynie. Byłby najlepszą. A do tego dostrzega, że mężczyzna ma na prawdę piękne wyrobione ciało. Stalowe mięśnie i ta zaciętość. To mogło być na prawdę pociągające. Nie mógł być głupcem. Jak ten go przyłapie to pewnie zgwałci i zabije za gejostwo. Nie wiadomo w której kolejności.

Zaciska palce na kocu będąc rozdrażniony, że nie może sprawdzić godziny ale też sfrustrowany miłym dla oka widokiem. Nick wybiłby mu to z głowy. Gdy zdarzyło im się zahaczyć o jakiś mecz od razu krytykował jego gapienie się na zawodników.
Nawet nie unosi głowy z poduszki chcąc pozostawić wrażenie, że nadal śpi.

Ale nie jest to tak łatwe jak sadził. (Przyglądanie się spoconemu więźniowi)
W mniej niż pięć minut później do celi wyparowują uzbrojeni strażnicy każąc się odwrócić Tomlinsonowi i każąc mu się dobrowolnie skuć. Musi wyjść ze swojego małego kącika ale jest wystraszony, że przykładają taką wagę by zająć się jego towarzyszem. Musi być na prawdę niebezpieczny.

Jęczy kiedy go popychają na kraty i mocno spinają. Jeszcze nie przywykł ale szatyna już nie ma i chyba przeciwnie nic sobie nie robił z takiego traktowania, i dodatkowej ostrożności co do jego osoby. Był ciekawy ile już siedział. I tak go nie zapyta.

Pewnie to wszystko część rutyny której jeszcze nie zna. Później jest gdzieś prowadzony. To stołówka. Znajome miejsce pełne tych samych mężczyzn których nie kojarzy.
Tym razem odpuszcza sobie jedzenie i idzie tylko po kompot. Nie jest to doskonałe ale lepsze niż woda po trzech miesiącach w areszcie. Zasiada przy jakimś ze stolików który pozornie nie wygląda tak źle, towarzysze tez.

Faceci od razu zwracają na niego uwagę.

– Nowy współlokator Tomlinsona. To na pewno ty. Smukły z lokami – słyszy i potakuje biorąc wilczego łyka napoju. Słodycz zostaje na jego spragnionym języku

– Matthew – barczysty czarnowłosy klepie jego ramię. Był tak około przed trzydziestką. Wydawał się silny i nie do wejścia sobie na głowę. Takich znajomych tu szukał. Osób które ułatwią mu egzystencje.

– Harry – odpowiada czarująco kładąc nogę na nodze. Widzi, że jest obserwowany przez cały stolik i ma nadzieje, że nie wypadł źle. To nie było jego zadaniem. Nie chciał wyjść na spragnionego przyjaciół skurwysyna który się podlizuje, a może jeszcze ma ochotę się pieprzyć. Zupełnie nie. Chciał być zauważony i zapamiętany tak by w razie czego mu pomogli. Chciał mieć kogoś po swojej stronie.

Wczoraj też się starał jednak ten dzień sam w sobie był kiepski, nie tylko dlatego, że był pierwszym i miał załamanie i zły nastrój, a mężczyźni których poznał byli nieco skonfundowani, że gej skazany za gwałt jest w pokoju z szatynem. Jakoś nie widział dobrze ich znajomosci. Rozstali się bez powiedzenia „Do zobaczenia"
Chyba zawalił.

– Wyobrażałem sobie, że dostanie do pokoju jakiegoś twardziela pokroju Malika – rechocze, a on się uśmiecha nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi – A tu taka miła niespodzianka

– Jestem miłą niespodzianką – mówi uśmiechając się i widzi, że już cały stolik wysyła sobie porozumiewawcze uśmieszki. Oblizuje suche wargi i znów bierze łyka owocowego kompotu – A tak właściwie, to dlaczego wszyscy robią takie wielkie halo z tego faceta

– Wielokrotny morderca. Zabił już w swojej karierze dwóch współlokatorów z trzech. Trzeciego nie zdążył. Później był zawsze sam by temu zapobiec. Innych więźniów też próbował ale co innego zasztyletować kogoś w pustej celi, a co innego pośród tylu strażników gdzie przy wyjściu jest się dokładnie sprawdzanym.
Ktoś musiał bardzo cię nienawidzić by cię z nim umieścić – mówi wkładając sobie do ust jedzenie i głośno mlaszcząc

– O mój Boże – mówi na wydechu, a jego kąciki opadają

– W porządku kochanie. – barczysty nachyla się nad nim przez stolik dotykając jego gładkiego policzka i mówi z odpychającym uśmiechem – Nie ruszy cię póki go nie sprowokujesz.

I nie za bardzo odpowiada mu ta relacja w którym ten nie trzyma łapsk przy sobie i chociaż jego żołądek się obraca na słowa które usłyszał i chce wiecej bo się boi, to odchodzi z pretekstem wzięcia jedzenia bo jest głodny, a tak na prawdę jedzenie jest ostatnim o czym myśli.

~*~

To chyba szatnia i łaźnie. Zapewne. Został tu wepchnięty jak tłumy innych i tak bardzo żałował, że rozdzielił się z Matthew i resztą. Bycie samemu sobie jest gorsze niż słuchanie o mordercy z którym już spędził jedną noc. Przecież ten mógł czychać na jego życie.

Nie jest pięknie. Ale gdzieś muszą się myć. Jest tu jedną noc, a czuje już się upokarzającego brudno i niewygodnie. Może to ten pomarańczowy kostium który go poszerza i ukrywa jego nogi – największy atut.
Chyba chce mieć pretekst by się legalnie rozebrać i nie dostać po dupie.

Od razu z tego gąszczu bierze jakiś złożony szary ręcznik i próbuje nie pokazywać grymasu kiedy wszyscy się na niego pchają. Kiedy dostrzega coraz więcej nagich mężczyzn chyba się czerwieni na twarzy ale było tu gorąco więc nie było to jednoznaczne. A z resztą w większości przypadków był bardziej obrzydzony niż zachwycony. Pomarszczone stare typy, oraz ci otyli i nadmiernie owłosieni.
Przysiada się na ławce nie mając ochoty wchodzić do wspólnej łazienki z jakimiś nieznajomymi. Był durny i powinien się ogarnąć. Tak wyglądała teraz jego rzeczywistość. Musi przywyknąć i nie odstawać.

Widzi jak jakiś muskularny typ puszcza mu oczko i gwałtownie wstaje. Musiał wyglądać krucho tak siedząc sam. Przebiega palcami po swoich skróconych kosmykach i odpina kombinezon.
Ściąga go ze swojego bladego ciała i przejeżdża palcami po czarnym tuszu na skórze mając nadzieje, że to złagodzi te wilcze spojrzenia samców alfa. Musi wejść w ich krąg.

Na pewno przyciąga spojrzenia kiedy swoimi tyczkowatymi nogami które są piękne lśniące długie i ogolone (huh) z ogromnym motylem na klatce piersiowej wchodzi pewnie do środka. Był całkiem nagi, ale starał się być pewny siebie jak zwykle. Był przystojny i męski. Wiedział to. Trzeba to pokazać tez innym.

Mija inne ciała i nieskrępowany zajmuje jeden z prysznicy. I może przez moment widzi jak ktoś się oblizuje lub zerka na niego uważnie, ale nic z tym nie robią. Chyba przyjął się jak facet, a nie pizda. Oby.

Chwyta za mydło i włącza strumień wody. I może z początku odskakuje, bo woda jest zimna ale nikt się nie wydaje zwracać na ten szczegół uwagi. Namydla ramiona i buzie i wtedy to widzi.
Osiłka który chwyta za włosy niewiele niższego i chudszego od niego, z króciutko przyciętymi brązowymi włosami mężczyznę i przyczepia się do jego pleców.

Nikt nie reaguje. Słychać pojedyncze śmiechy i wiwaty ale nic więcej. Trzymany mężczyzna chwile skomle ale za bardzo się nie broni. Jakby wiedział co go czeka. Zaciska palce na mydle chcą zareagować i czuje gorący oddech na szyi.

– Taka nasza codzienność.– obraca głowę i widzi mulata którego poznał na wczorajszym posiłku. Też był nagi. Jak wszyscy. Niezbyt krepy i umięśniony ale miał to męstwo które musi mieć facet. Drży kiedy widzi w jego oczach jad. – Akceptuj będąc obojętny lub stań się ofiarą hipisie. Decyduj.

Patrzy znów na rozgrywającą się scenkę. Goryl rozchyla ręką pośladki chłopaka który wcale nie był tak dziewczęcy. A przecież wszyscy piszą o tym, że w więzieniach gwałci się tych słabszych i bardziej kobiecych. A to był zwykły mężczyzna nie mający więcej niż dziewiętnaście lat i po prostu miał smuklejszą budowę. Nie chudą, szczupłą. Boże. Przecież ofiarą mógłby być każdy.

– Moja suka, moja suka, moja suka  – chrypi goryl wbijając się twardym penisem pomiędzy uda chłopaka. Chłopak prawie upada ale zostaje przytrzymany przez wąsatego faceta który najwyraźniej też się chciał zabawiać bo pociąga za kark młodego i ociera się kutasem o jego twarz.

– Bierz do buzi – ryczy, a go przechodzą dreszcze. Chce odpowiedzieć mulatowi. Lub chociaż zobaczyć jego twarz i dostrzec czy go to też bawi jak innych. Bo on nie był rozbawiony. Ale mulat był obojętny. Po prostu nadal się mył jak gdyby nigdy nic.
Drżącymi rękami odłożył mydło i się spłukiwał.

Nie chciał słuchać tych odgłosów. To było okropne. Pewnie większość z nich to homofoby które by się wyśmiewały z niego na wolności, że lubi kutasy. A sami chcą w dupę lub biorą od tych co tego nie chcą.

Przez ułamek sekundy widzi, jak we dwoje biorą tego chłopaka gwałcąc brutalnie, a sami mają przyjemność wymalowaną na ohydnych twarzach i prycha posyłając im nienawistne spojrzenie mówiąc „żałosne". Chyba nie powinien się wtrącać bo tęższy sapie patrząc na jego buzie, a później odpycha chłopaka.

– A ty co loczuś? Nowy a taki odważny i troskliwy jesteś, że wywalasz oczkami? Powiem ci, że całkiem ładny jesteś. Mój penis, aż drgnął na widok takiej modeleczki. Przez dziewięć lat w pierdlu tak mi mocno nie stanął – zbliża się do niego, a sposób w jaki to mówi jest obrzydliwy. Oczywiście jest zszokowany i przez chwile nie dociera do niego, że teraz tylko jeden mężczyzna pieprzy tamtego chłopca, a ku niemu idzie drugi pocierając ręce.

Spuszcza wzrok na jego grubego członka w wzwodzie i chwyta się ściany. Mulat daje im swoją uwagę ale tylko na kilka sekund. Już wiedział, że jest w dupie. Powinien być ostrożniejszy.
Słuchawka od prysznica wypada mu z rąk kiedy się cofa.

Tamten bezczelnie się śmieje dotykając swoją pałę i ją stymuluje.

– No chodź loczusiu. Pokaże ci jak to jest mieć mojego fiuta w odbycie. Spodoba ci się. Nie wyglądasz jak dziewica. Seks z facetem jest bardzo podobny

– Odpierdol się – mówi odważne ale wie, że jego ciało choć jest wysoki i jego barki są szerokie jest teraz skulone i się boi. Ten prostak  zdziwiłby się. Jest dziewicą. I to bardzo spektakularną, bo chciałby seksu ale czeka za chłopaka do ślubu. Był tym co nalega ale nie naciska.

Ktoś popycha go w stronę tego tęgiego faceta i wie, że drzwi są zatarasowane przez tych napchanymi sterydami mięśniaków.

– Pieprzyłem już bardziej męskich i odważnych. Nie czuj się wyjątkowy. Będziesz zwykłą dziwką jak nasz kolega na ziemi. Tylko ty jesteś ładniejszy i będzie zabawniej – słyszy grubasa i czuje na swoich bladych bokach ręce i się odwraca bo napastników jest już dwóch, a on jest nagi pomiędzy nimi. Oczywiście próbuje ich kopnąć ale nie jest w stanie bo ktoś inny przytrzymuje jego kolana.

Był mokry i przerażony. Nie wiedział do kogo zwrócić się o pomoc. Zaraz go tu zgwałcą. Matthew też nigdzie nie ma. Jezusie.
I wtedy ktoś zmusza go do klęku i jest poniżony. I z niego się śmieją. Są podnieceni i trzymają w rękach kutasy. W akcie obrzydzenia pluje na mężczyznę choć obaj są mokrzy i pewnie nawet tego nie poczuł i wybucha salwa śmiechu. Dostaje za to mocny ucisk na włosach

– Ładnie mnie przygotujesz tymi usteczkami, a później zbadamy jak ciasny jesteś. – wypycha swoje biodra, a on robi unik by nie dostać jego erekcją w twarz. Już zbierało mu się na wymioty. Zaciska zęby, a jakiś facet próbuje chwytając go za szczękę mu je otworzyć. Ten który stoi przed nim chyba chce zacząć go dotykać swoimi szorstkimi łapskami ale próbuje się kręcić i do tego nie dopuścić.

I w jednej chwili tak bardzo zaczął żałować, że kiedykolwiek chciał seksu. Nie tak. Wolałby nigdy. Jak powie Nickowi, że go zgwałcili? Pęknie mu serce. Przecież mieli być czyści. A teraz klęka na mokrych, lodowatych płytkach wypięty w stronę jakiś kryminalistów. I został dziwką. Zostanie wykorzystany na oczach wszystkich. Nie tak miało być. Łzy cisnęły mu się do powiek kiedy goryl przyłożył penisa do jego ust i dotknął nim jego warg.
Za nic w świecie z własnej woli nie otworzy ust.
Modlił się do Nicka. By tu przyszedł. Zabrał go stąd. Nie chciał tu być. „Nick pomóż, pomóż, pomóż proszę „szepcze" ktokolwiek niech mi pomoże

– Nie chcę oglądać pedalstwa – słyszy i w jednej chwili ktoś mocno ściska jego policzki by otworzył buzie, a w następnej już upada nagi łokciami na mokrą podłogę. Syczy na ból ale się zbiera by unieść głowę i spojrzeć w górę. Nad nim stoi nikt inny jak Tomlinson, bez żadnego nakrycia. Na twarzy jak zwykle niema nic ale pcha mocno dryblasa który przed chwilą próbował wetknąć przyrodzenie do jego ust, na ścianę – Po za tym, to mój kurewski chłopiec z celi i to ja będę go pieprzyć jak mi się zachce więc dobrze radzę trzymać maleństwo w spodniach, zanim pewnej nocy obudzisz się bez niego. Mam nadzieje, że wszyscy zrozumieli bo nie lubię się powtarzać.

Ma zdarte łokcie i czuje jak go piecze. Leży chwile na ziemi, a zbiorowisko z powrotem się rozchodzi pod prysznice. Tomlinson patrzy na niego przelotnie i z odrazą, samemu wchodząc pod natrysk.

Od razu próbuje wstać i nie być bardziej beznadziejny. Jego klatka piersiowa się unosi jak oszalała, a on się czołga chcąc wstać. Chwyta się za jakąś poręcz i większość osób udaje, że nic się nie stało.

Był tak bardzo wdzięczny temu facetowi. Być może i był mordercą. Ale kuźwa po prostu nie pozwolił go zgwałcić i potraktować jak szmatę.
Nie wie czy to przypadek czy błaganie o kogokolwiek kot mu pomoże było efektywne.
Kiedy zmywa z siebie dotyki niechcianych mężczyzn postanawia, że będzie dla niego i kiedyś się odwdzięczy.

Z łazienki wychodzi szybko. Jest pewien, że zostawił trochę mydła we włosach. Gdy już ma nałożoną na siebie bieliznę, a ręcznikiem może suszyć włosy czuje się bezpieczniejszy ale jego oczy i tak niebezpiecznie pieczą.
Kilkanaście ciał, brzydkich i bardziej brzydkich przechodzi obok niego także dopełniając końcówki swojego rytuału. Niektórzy golą brody sprzętami, o których myślał, że nią ma do nich dostępu. Gdzieś w kącie ktoś uprawia seks. Dobrowolny seks dwóch starszych facetów, To też obrzydliwe zważając na fakt, że ci faceci nie byli ani trochę przystojni ale to tysiąc razy lepsze niż to co sam przeżył.
Jeszcze ściska go w żołądku kiedy odkłada ręcznik i przejeżdża palcami po kosmykach które są wilgotne ale już powoli znów stają się kręcone. Stara się nie winić siebie za to co mu chcieli zrobić.


Nie zostaje zaprowadzony do celi. Jak dobrze, bo pewnie by się rozpłakał jak mała dziewczynka. Nie ma czasu na użalanie się nad sobą i martwienie o to, że prawie został grupowo zgwałcony, jakiś stary facet ocierał się czubkiem penisa o jego dolną wargę, a jego dziewictwo stanęło pod znakiem zapytania.

Włosy ma jeszcze świeże i trochę puszyste, a strażnicy mu mówią, że ma widzenie i nie pójdzie na godzinę ruchową na dworzu. I jest na maksa szczęśliwy wiedząc, że zrobiłby z siebie przestraszone dziecko narażając się na kolejne akty przemocy ze strony tych agresywnych. Ma przynajmniej nadzieje, że Tomlinson był dla niego zbawienny i ma na tyle wyrobiony autorytet wśród innych by więcej go nie tykali. W myślach o to błagał. Dałby wszystko. Niech uchodzi za zdzirę, niech jedna osoba się nad nim znęca mniej lub bardziej. Ale prosi. Niech Nick na niego czeka, niech ich miłość im pomoże. Niech nie trwa to zbyt długo.

Kiedy przechodzi przez drzwi czuje się dziwnie w pomarańczowym ubraniu. Ciepło zalewa jego brzuch, gdy w kajdankach podchodzi do przezroczystej szyby i tam widzi swojego chłopaka. Jest w drogiej marynarce z Gucciego, której na pewno od niego nie dostał i jest mu smutno, że nie ubrał czegoś co znają, ale w sumie on też miał coś obcego. Uśmiech rozkwita na ustach lokatego i siada na krześle ukazując dołeczki.

Tak długo czekał na tę rozmowę. Chciał powiedzieć mu jak za nim tęskni. Za ich przytulaniem, wakacjami, wspólnymi przejażdżkami. Podnosi słuchawkę. Obaj to robią. Na początku jest cisza a potem słyszy.

– Witaj Harry. Jak tam?

I ma ochotę się roześmiać i rozpłakać z bezsilności. Powiedzieć, że chce do domu, że jest niewinny, nienawidzi tego miejsca. Ale jest silny. Silny dla nich. Nie ma zamiaru wspominać o incydencie z łazienki. Jeszcze Nick by się obwiniał i próbował pomóc. Ale tu nie ma jak pomóc. Wątpi w to, że gdzieś jest inaczej. Nie wspomina też o współlokatorze zabójcy. Kim jest by dodawać mu trosk.

– Super. Jest tu tak nudno, że jak wyjdę to nie poznasz mojej klatki – żartuje, a Nick się też nikle uśmiecha.

– Mam nadzieje H.

– I jak tam sprawa? Detektyw coś znalazł? – pyta żując wargę. Widzi, że jego chłopak się spina.

– Jesteśmy na dobrej drodze. Niedługo będzie ostateczna rozprawa i wtedy się dowiemy kiedy będzie się dało cię uniewinnić i stąd wyciągnąć.

Mam nadzieję, że komuś przypadnie to do gustu. Już zaczyna się coś dziać.

Jak zwykle zachęcam do pozostawienia po sobie gwiazdki i choć jednego komentarza z opinią.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro