Dzień siódmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Miłego czytania i pamiętajcie, że gwiazdki i komentarze motywują
xx

Słów: 2828

Wypuścili ich na około stumetrowy pokryty betonem teren ogrodzony dużym, wysokim kolczastym płotem. A nawet kilkoma takimi zapewne by nikt sobie nawet nie myślał, że jest do przebycia. Już nie mówiąc, o ubranych na zieleń khaki strażnikach, którzy wydawali doskonale wyposażeni i uzbrojeni w swoje karabiny, które trzymali mocno w stalowych dłoniach. Patrzyli nieprzychylnie na każdego kto zboczył choć na metr ze ścieżki. Lepiej im nie podpadać i nawet krzywo się nie uśmiechać. Już w drodze widział jacy potrafili być chamscy i bezlitośni pokazując swoją władzę i popychając tych ociągających się.

Cóż. Tak to wyglądało. Mieli jak ostatnie głupki przez półtora godziny chodzić w kółko. Przynajmniej czuł ten miły wiaterek we krótszych trochę włosach i oślepiające słońce z południa.

Podobno są też dni gdy gdy grają w kosza lub po prostu opalają się na słoneczku, (choć na razie trafił tylko na spacerek) jednak dzisiaj musiał chodzić, lub jak kto woli leniwie się posuwać do przodu szorując butami, by nie zostać zbesztany lub rozdeptany przez większych (zazwyczaj w szerokości) więźniów za sobą.

Mimo iż był niewyspany jak diabli po nocy pełnej zimnego potu i dreszczy, półsnu oraz koszmarów o tym jak go gwałcą lub upokarzają, a jego włosy pewnie były już w tak złym stanie, że nawet starał się ich nie dotykać, to starał się wyglądać na męskiego i pewnego siebie gościa mającego wszystko w dupie.

Nawet działało. Dryblasy się go nie czepiały, a Matthew i inne chłopaki nawet kroczyli przy nim. Było tak już od paru dni i mógł ich nazwać kumplami. Niestety. Niall, Zayn i reszta chłopaków z pierwszego dnia nawet nie zaszczyciła go słowem, tylko Niall słabo się uśmiechnął. Jakby skazali go z jakiegoś powodu na straty.

Choć jego „kumple" gadali od rzeczy i takie więźniarskie do dupy dowcipy, że aż skóra cierpnie, to lekko unosił prawy kącik, ukazując dołeczek i pozory rozbawienia i zainteresowania. Dorównywał im. Różnica wieku nie była potężna, a ze swoim wzrostem i umiejętnością „słodkiego dopasowania" chętnie go do siebie przyjęli. Może trochę za często czuł łapsko łysego na swoim tyłku, ale nauczył się, że to tylko takie żarty, a robi to mu, bo przypasowała mu jego uroda i lubi pokazać swoją władzę. Normalnie byłby zachwycony adoracją. Od Nicka specjalnie zawsze wyciągał takie sprośne przyjemne czułości jednak teraz to nie przelewki. Pozwoli na za dużo i jego kumpel sobie pomyśli, że fajnie byłoby z nim sypiać.
Wie, że ten jest do tego zdolny i do aniołków nie należy. W więzieniu nie ma aniołków. Nie może sobie pozwolić na to, by stracić towarzystwo. Samemu się nie da przetrwać w tym piekle. Już raz się przekonał.

Jego wzrok zahacza o jego współwięźnia który przepycha się na środku z jakimś o wiele większym od siebie blondynem. Nikt zdaje się nie reagować.
Automatycznie staje w miejscu, prawie płatają mu się nogi i mruga szybciej gęstymi rzęsami zaskoczony.
Tak na prawdę teraz już wszyscy się patrzą. Nawet strażnicy którzy nie wiadomo czemu się ociągają w tym by ich od siebie rozdzielić. Zwyczajnie patrzą lub udają, że nie widza jakby to była przyjemna dla oka rozrywka. Tamci okładają się pięściami. Przynajmniej tak myśli. Na to by wyglądało. Zwykła bijatyka.

Wszyscy w pomarańczowych kombinezonach wiwatują i kibicują i słyszy, że wszyscy, a raczej większość są po stronie Tomlinsona.
I on i jego kumple także tam podchodzą jak na trybuny.
Sam zaciska palce w pięści, aż jego knykcie stają się przeraźliwie białe, mając nadzieje, że nieco drobniejszy szatyn poradzi sobie z takim napakowanym mięśniakiem. (Boi się, że jeśli przegra okaże się, że nikt tak na prawdę nie ma do Tomlinsona szacunku i znów stanie się potencjalną łazienkową ofiarą)
Tworzy się dziwne pomarańczowe koło, które otacza te dwie sylwetki zanim rozlega się huk jednego strzału w powietrze które nakazuje zrobić miejsce. Ale nie. Więźniowie jak zwierzęta nadal stoją na tym samym polu i dostają kilkakrotnie metalowymi kijami zanim kilka pobitych ciał robią przejście dla policjantów.

I wtedy jego wzrok to rejestruje. Jak Tomlinsona ręka dziwnie ucieka w bok, a potem zostaje w dziwnym miejscu dłużej i wolno jednak widać że z użytą siłą bo pręży mięśnie wyciąga ją z powrotem w górę.
Przez ten tłum co krzyczy, nie słyszy dokładnie, ale wie, że strażnicy zaczynaja wydawać jakieś rozkazy i jak szaleńcy zbliżać się do więźniów próbując zatrzymać i ogarnąć chaos wokół.

Pare sekund później, widzi w dłoni współwięźnia nóż i prawie mdleje. Jest cały we krwi. Musiał go po prostu w całości wbić w ciało ofiary i wyjąć. Skąd do cholery on wziął nóż i jakim cudem go wniósł na ten teren. Prawie się trząsł nie tyle co ze strachu o własne życie co o fakt, że widzi jak ciało ofiary Tomlinsona po prostu upada bezwładnie na ziemie. A jego współwięzień tylko stał i się kpiąco psychopatycznie uśmiechał pokazując na ile go stać. Nigdy wcześniej nie widział jego uśmiechu. (właściwie mało go oglądał i patrzał na niego tylko gdy ćwiczył czy wchodził do celi ale jednak. Nie wydawał się dowcipnym kolesiem. Pewnie ten go nienawidził za całokszałt. (Szczerze to bał się jak cholera, że mężczyźnie nie przypadł do gustu jego styl bycia, jego włosy, kobiece tatuaże czy sylwetka)

Tomlinson nie próbował walczyć czy uciekać. Strażnicy wydawali się również spłoszeni i od razu go zgarnęli trochę brutalnie bijąc i zakuwając w kajdanki oraz wyprowadzając ze spacerniaka.

Inni strażnicy którzy zostali, krzyczeli i kazali iść im dalej. Jakieś jednostki wzięły ciało wynosząc za ręce i nogi. Wyglądało to tak jakby nawet nie mieli próbować go ratować. To było chore. Strażnicy przeklinali i byli wkurzeni bijąc każdego kto się obraca by jeszcze popatrzeć. Jakby było to im na rękę ale nie chcieli tracić autorytetu.
On również rusza obok Matthew lekko obracając głowę za szatynem ale szybko się opamiętując by jakiś strażnik mu nie przywalił.

Matthew obraca czymś w dłoni i widzi tam pinezkę i kilka lekko zgniecionych fajek i unosi wysoko brwi.

– Załatwił Boba. Tego przemytnika fajek i trawy dla nas. – mówi z lekką złością – Teraz będzie kurwa trzeba znaleźć kogoś innego.

– Och – wzdycha znów odruchowo się obracając i swoimi długimi palcami grzebiąc we włosach. Prawdę powiedziawszy był zaskoczony. Kiedyś nie wiedział, że w więzieniach na prawdę są prawdziwi dilerzy i się z tego utrzymują i zbierają kupę szmalu po prostu ją gromadząc. W prawdziwym życiu wszyscy myślą że to tylko takie bajeczki. Tak na prawdę wiezienie to była mafia. Niby ośrodek zamknięty i poprawczy ale tak na prawdę to same układy. Nawet te ze strażnikami. Już mimo, że był tu tylko od tygodnia słyszał wiele historyjek i urywków z tego co mówili i nie dowierzał, że trafił do takiego świata. Sam lubił czasami wziąć czy zapalić ale był tylko hipisowatym rozpieszczonym dzieciakiem i mógł się bez tego obyć. Nie nadawał się na taką skale. – Dlaczego to zrobił?

– Tomlinson? – prycha – Kto wie. Za pewne coś mu nie spasowało. To taki typ który załatwia największe szychy

– Dlaczego wciąż mu się udaje? I dlaczego strażnicy na początku nic nie robili? Przecież mogliby temu zapobiec!– mówi głupio ale czarująco się uśmiecha by przypadkiem jego kumpel nie pomyślał, że jest jakimś żałosnym gnojkiem który nic nie rozumie ale ten ze złością chowa z powrotem w kieszeni swój zapas

– Tomlinson jest tu elitą. Większość go nienawidzi ale szanuje bo się go jak zjeby boją. Jak ktoś masowo zabija i udaje mu się jako jedynemu przenieść broń w taki teren, to jest powód by trząść portkami – rechocze i klepie go po ramieniu – A strażnikom czasami jest na rękę, że kogoś problematycznego ich więzień usunie. Nie muszą znosić lub pozorować samobójstwa kogoś niechcianego przez wyższe władze. Pewnie Bob komuś się nie podobał – nadal się śmieje ale jest to teraz wściekły śmiech – Ja lubiłem Boba i nie podoba mi się to. Trzeba ogarnąć nowego taniego dilera. A to będzie trudne.

Tej nocy jest w celi sam. Pierwszy raz od trzech dni może się rozluźnić i pobyć chwile samotnie nie dygocząc na samą myśl, że w końcu Tomlinsonowi coś odpierdoli i postanowi go zadźgać. (Mimo, że szatyn go raz uratował przed gwałtem to dalej patrzał na niego spod byka jakby go niemiłosiernie irytował samym istnieniem. Wolał się nie zbliżać) Nawet nie zamienili słowa od kiedy się tutaj wprowadził.

Chodzi po celi oglądając ich mały stoliczek, siada też na metalowym krzesełku i opiera się o policzkiem o rękę oglądając kartki i rysunki które tam są. Na początku myślał, że jego współwięzień jest jak Hanibal i rysuje swoje ofiary jednak to były tylko kobiety, a tych pewnie dawno już nie zabijał skoro siedzi tu bite pięć lat. Szkice były całkiem ładne. Widać, że malowane na szybko, a postacie wyglądem często się powtarzały ale na pewno nie były brzydkie. Nie miał pomysłu kim mogłyby być.

Odłożył je na miejsce by przypadkiem mężczyzna go nie zabił za ruszanie jego rzeczy i zerknął w malutkie okrągłe lusterko które tam leżało.
Jego włosy były spocone i poplątane. Nie mieli takich luksusów by codziennie móc się myć. W teori tak, ale to głównie chyba zależało od humorów strażników. Przynajmniej tak usłyszał od innych.
Był także zarumieniony. Na myśl mu przyszło co by zrobił Nick gdyby zobaczył go tak sponiewieranego i zepsutego. W trochę brudnym pomarańczowym kombinezonie, tłustych włosach i cerze która zrobiła się trochę bardziej szara i zmęczona od braku kremów. Miał tez spierzchnięte usta. Nie nazwałby się zbyt atrakcyjnym i na miejscu Nicka nie uprawiałby ze sobą seksu. Wie też, że jak nie zacznie normalnie jeść to wkrótce kilogramy będą lecieć w dół a na to nie może sobie pozwolić. Fizycznie  nie może być chuderlawy bo go zjedzą.

W końcu postanawia zrzucić z siebie za duży kombinezon i dać ciału trochę odpocząć. Nieprany strój nie pachnie czystością i powinien w końcu się zabrać i ręcznie go wyprać. Mierzwi włosy i w samej bieliźnie chodzi po celi jak po drugim domu lekko się rozluźniając.

Jeszcze pół roku temu w mieszkaniu jego i Nicka chodził tak cały czas i prowokował nagminnie swojego chłopaka który zawsze kazał mu się ubrać. Lubił też przemykać z pomieszczenia do pomieszczenia nagi.
Pamięta jedną z sytuacji która miała sprawić, że uparty Grimmy miał go tak zapragnąć, że w końcu zdejmie ten pas cnoty i pozwoli na to by się pieprzyli przed ślubem (tak. To Harry zawsze był tym rozrywkowym i lubieżnym. Jak cholernie bardzo to się nie przekłada w więzieniu. Tutaj jest tylko troszke prowokacyjny ale i tak się boi, że nawet kumple mogliby go zgwałcić więc nie. Woli być przyzwoity)
Był zwyczajny poniedziałek. Harry kończył wcześniej wykłady ponieważ razem z Nickiem choć byli obaj na prawie, nie wszystkie dodatkowe przedmioty mieli identyczne. Gdy wracał z uczelni wszedł na chwile do sex shopu. Miał zabawić tam krótko i zobaczyć co tak na prawdę tam jest ze zwykłego zaciekawienia, bo przecież normalni chłopcy w wieku dwudziestu jeden lat zachowują się jak smarkacze i już przy wejściu mają zaczerwienione ze wstydu policzki. Ale stało się inaczej. Był bardzo pewny siebie i wszedł tam szeroko uśmiechnięty od ucha do ucha i zapytał młodego sprzedawcę w czym wyglądałby seksownie dla swojego chłopaka. Ten oczywiście patrzał na niego jak na wariata. Bo kto z logiem najlepszej uczelni w mieście na marynarce wchodzi do takiego miejsca i od razu się przyznaje, że jest gejem i chce wyglądać perwersyjnie (bycie gejem w Ameryce wciąż było trudne i średnio akceptowalne traktowane niezbyt milutko).
Jednak już po chwili mężczyzna wyszedł zza lady i pokazał mu jakieś koronkowe czerwone stringi. Nawet wszedł z nim do przebieralni kiedy się przebierał by ocenić czy to dobry rozmiar i tak ma to wyglądać. Oczywiście widział i był zachwycony, że podoba się pracownikowi, bo to było logiczne, że jest pretekstem by zobaczyć go nago ale nie protestował. Wzrok sprzedawcy całego go tasował. I jego tyłek i dużego kutasa którego miał w stringach. Nawet dotknął jego ud niby coś poprawiając i otarł się swoją erekcją o jego tyłek w czerwonej bieliźnie.
I choć kochał Nicka to było tego warte. Zawsze kochał być podziwianym i chociaż nie zdradziłby swojego chłopaka to czasami od czasu do czasu uwielbiał sprawiać, że ktoś go pragnie. Tak się skończyło oczywiście, bo sprzedawca nie był głupi i się opamiętał radząc by kiedyś wrócił, najlepiej kiedy będzie singlem, a on się słodko uśmiechnął obiecując, że na pewno to zrobi chociaż nigdy nie miał zamiaru. Był wolnym ptaszkiem ale takim który nad życie kocha jedynie swojego chłopka i choć był hipisowaty, lubił sojowe latte, okazjonalnie marihuanę i dobra zabawę to na pewno nie bawił się w zdrady.

Na wspomnienie przegryza lekko wargę i lekko się dotyka wiedząc, że przez to iż dawno się ze sobą nie zabawiał, a jeszcze dawniej nie uprawiał „sam se sobą" seksu, czyli sztucznym gumowym penisem w swoim mieszkaniu gdy nie było Nicka, (lub kiedy był wiec robił mu na złość. Zły Harry) to jego ciało zdecydowanie szybciej się rozpala.

Jego ciało drży, a on opiera głowę o dolne łóżko siedząc na ziemi. Nie chce mu się wdrapywać na górę. Wargę ma nadal uwięziona pomiędzy zębami i wyobraża sobie sprzedawcę. Jak wtedy na niego patrzał gdy się rozbierał. Zaciska pięść na swoim kroczu i wypuszcza z pomiędzy warg ciche westchnienie. Patrzał na niego jak na małą niewyżytą dziwkę. Zdesperowany wtedy próbował ukryć swoją erekcje ale nie musiał. Harry doskonale ją widział. Jeszcze bardziej przedłużał moment w którym sciągał z siebie spodnie i bokserki i specjalnie się nachylał by tamten miał o czym śnić i marzyć.
Kiedy zdejmował bieliznę tamtego oczy dosłownie zmieniły się w spodki. Patrzał na niego jak zaczarowany. A gdy założył tę prowokacyjną koronkę. Jakby miał go zjeść

Otrząsa się lekko nie chcąc się stymulować do sprzedawcy którego widział raz w życiu jakiś rok temu. Cholera. Włożył rękę w swoje bokserki i próbował wyobrazić sobie Nicka. Nicka który się uśmiecha. Nicka który go całuje. Nicka w ręczniku.
Wszystko psuł ten zapach więzienia i grzybu i pleśni w rogach. Nie mógł poczuć się jak pół roku temu w ich wspólnym domu kiedy na prawdę się podniecał mogąc prowokować Grimmiego który spalał buraka za każdym razem.

Może będzie łatwiej kiedy włoży palce. Uch. Ma czas. Pewnie Tomlinson jest zamknięty w odosobnieniu przez to, że zadźgał dzisiaj nożem jakiegoś mężczyznę. Na pewno. Może konkretnie wypieprzyć się palcami.

Wkłada je do buzi i ssie. Zastanawia się, czy jak położy się w łóżku Tomlinsona czy coś się stanie. Chyba nie. Skąd miałby wiedzieć. Więc unosi się z podłogi i jak długi pada na materac. Odsuwa przeszkadzające loki z twarzy i Bogu dzięki, że nie są całkiem krótkie. Wkłada swój najdłuższy palec pomiędzy pośladki i napiera na dziurkę. Głośno jęczy kiedy palec ją rozwiera. Wolną rękę kładzie we swoich włosach i lekko pociąga. Uwielbia jak ktoś mu tak robi. Leży na boku i myśli o tym jak raz zobaczył przez przypadek nagiego Nicka. Wkłada palec głębiej i lekko go wkłada i wyciąga. Kiedy dokłada drugi jego plecy wyginają się w łuk i się obraca twarzą do poduszki. Czuje zapach Tomlinsona.

Lekko pot i taką jego swoistość. Wie jak on pachnie kiedy ćwiczy. Wcale nie tak brzydko. Wyobraża sobie jego mięśnie. Jak jego ramiona i plecy pracują kiedy robi pompki. Dokłada trzeci palec i teraz już jęczy jak suka krzyżując je i prostując w sobie. Przed oczami ma mężczyznę który wstaje z ziemi spocony i ściąga go z siłą z łóżka. Ciągnie go za włosy przypiera do ściany i jednym płynnym ruchem bez przygotowania w niego wchodzi. Wtedy on sam znów jęczy normalnie w myślach czując jak ten brutalnie się w niego wbija, wychodzi i robi tak cały czas. I chyba wtedy znajduje palcem w sobie wrażliwy punkt bo krzyczy jakby kogoś mordowali i dochodzi z trzema palcami w sobie i z Tomlinsonem pieprzącym go przed oczami.

Jego sperma jest na jego pięści i ją zlizuje. Chyba nie jadł nic tak dobrego od pół roku kiedy wsadzili go do aresztu. To było okropne. Jednego dnia zabrali go i oskarżyli o gwałt.

Unormowuje oddech i jest mu trochę wstyd. Nie dość, że pieprzył się w łóżku swojego agresywnego współwięźnia to jeszcze o nim myślał. O takich okropnych rzeczach. Nigdy jego fetyszem nie było to, że ktoś go gwałci. Przecież to okropne i niemoralne. I powinien Nick go podniecać. Mógł się tłumaczyć tylko tym, że dawno nie byli blisko. Ani wtedy kiedy był w areszcie ani tym bardziej teraz w tym rygorystycznym więzieniu dla obsadzonych na długie lata.

Chwile bawi się swoimi sterczacymi sutkami odpoczywając po intensywnym orgazmie zanim postanawia z powrotem wpakować się do swojego łóżka i po prostu iść spać oraz stawić czoła następnemu dniu póki znów Nick nie dostanie pozwolenia na odwiedziny i poinformuje czy są bliżej rozwiązania zagadki kto go wrobił i chciał tutaj wsadzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro