Dzień dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Miłego czytania i zostawcie coś po sobie koniecznie! 💞

Był cholernym naiwniakiem myśląc, że może jakoś to przetrwa. Ten rok do ostatecznej decyzji jeśli nie da się wskórać nic prędzej. Przecież byli w piekle. Cały czas musiał się zachowywać jak facet który ma jaja i zaczynał mieć wątpliwości czy ma charakter by to przetrwać.

Teraz skubie skórkę koło paznokcia z którego na szczęście zszedł już lakier, siedząc i gapiąc się na kolesiów którzy przygwożdżają do ściany takiego wolnego ducha jak on i nie reaguje. Nauczył się ignorować by nie dostać po dupie.

Jest tu już ponad tydzień, cały blednie, miewa odruchy, że odskakuje ze skrzywieniem w tył bojąc się jakiegoś niechcianego dotyku czy niespodziewanego uderzenia od jakiegoś chama, a jego wargi się wydymają i lekko trzęsą ale wciąż siedzi na ławce półnagi, mimowolnie czekając na swoją kolej pod prysznicem. Wciąż był długi i piękny i chyba to go pocieszało i odróżniało od tych zatęchłych typów.

Tomlinson nadal jest karnie zamknięty w jakiejś klitce więc już mu nie pomoże jak zachce mu się być współczującym czy zbyt kokieteryjnym. Wiec musi się pilnować. Matthew zawsze powtarza, że każdy ma dbać o swój biznes. To chyba jednoznaczne z tym, że nie będzie stawał czołem za jego głupotę.

Po całym więzieniu rozeszła się wieść, że szatyn zadźgał podczas spaceru, gdzie pilnowało ich łącznie dwudziestu ośmiu strażników (przed wyjściem z celi i wejściem na świeże powietrze byli doskonale sprawdzani) jakiegoś dilera – czyli jedną z więziennych szych. Co gorsza nikt (prawie) nie miał o to żalu tylko wszyscy podziwiali jaki Tomlinson jest wielki i przebiegły. Cholera jasna go brała. On zabił człowieka, a wszyscy się cieszyli jak głąby. I jeszcze wymieniali się swoimi teoriami spiskowymi jak do kurwy to zrobił. Cały się wtedy trzósł. A jakby go zabił? Też by się cieszyli jak debile?

– Spoko stary. Wyluzuj się. Kiedyś to polubisz   – słyszy Matthew który nagi siedzi i głaszcze swojego kutasa patrząc jak kolesie namydlają swoje ciało oraz na tego chłopaka w objęciach silniejszych. Teraz wie, że gwałty to codzienność. A tacy jak ten młody się po prostu zgadzają by nie być zbyt mocno uszkodzeni.

Harry lekko marszczy nos na ten widok ale odwraca wzrok samemu kładąc jedną nogę na drugą. Na nagim ciele miał tylko ręcznik i widział, jak jego napalony kolega czasami na niego zerkał. To było dla niego nie do pomyślenia, a jednak. Pewnie Nick by zwariował widząc co tu się dzieje. Był o wiele porządniejszy od niego.
Lokowany był małą perwersją w ich związku a jego oczy i tak czasami zmieniały się w spodki kiedy widział jak ci wszyscy dziwacznie, seksualnie się zaspokajają i wyglądała to często jak jedna wielka grupowa orgia.
Może był tu jeszcze krótko ale bez przesady. Tak walić sobie w tłumie. Ohyda. Być może czasami myślał o seksie. Ale nie był zwierzęciem.

– Daj mi zapalić zioło Mat. Proszę  – skomle lekko się nachylając do kolegi i łaskotając lokami jego czoło, ponieważ jest czymś wycieńczony. Nie chodzi o to, że przez ten tydzień niewiele jadł. Często na wolności bywał na kawie i jogurcie dla zachowania formy ale to było gorsze. Jego powieki same się zamykały, a ciało było słabe. Nie tylko głód za tym stał. Chyba tęsknił za Nickiem i ten paraliżujący strach w każdym mięśniu, w każdej minucie od której tu trafił sprawiał, że wymęczał się jeszcze mocniej. Musi jakoś nerwowo to przetrwać, a wie, że ten ma jeszcze jakieś zapasy. Zioło zawsze stawiało go na nogi.

Patrzy na niego błagalnie, a blondyn parska ponieważ towar jest cenny i drogi, a Harry nie ma nic co może mu zaoferować ale po chwili chyba coś wymyśla bo się uśmiecha szeroko.

– To mnie dotknij. Wtedy dostaniesz zioło Styles. Dotykaj mnie – Matthew rechocze, a on w pierwszym odruchu podpiera się o jego ramie głową z pretensją, bo są kumplami ale później rozumie, że ten na prawdę tego chce i tylko czeka aż ręka bruneta usytuuje się na jego kroczu. A Harry mruga tylko swoimi jedwabistymi rzęsami zastanawiając się nad złymi i dobrymi stronami tego czynu. Nick w końcu nigdy się nie dowie. Tak jak o większości wariact i tego co tu się wyprawia. Nie chciałby tego robić ale cóż. Zerka w dół, na naprężonego kutasa i swoją dłoń z ławki podnosi i powoli ta opada w dół na męskość Matthew. Tak bardzo ma ochotę na zioło, że jest w stanie się poświecić i przeżyć to zaspokajanie mężczyzny. Przecież to tylko jego dłoń. Przecież się nikomu nie oddaje. Nic w sumie się nie dzieje.

– No owiń mnie tymi długimi seksownymi paluszkami. No dalej Styles – sapie Matthew wybijając biodra w górę i kładąc dłoń na tej jego by pokazać mu jak go pompować – Szybciej Styles. Dawaj. Wiem, że potrafisz. Lubisz to – grucha

On się słucha i znajduje rytm w którym mężczyzna jęczy i pieprzy jego rękę. On wie jak to robić, bo przecież często niegdyś robił to sobie i nawet z dwa razy Nickowi kiedy był podniecony i nie wytrzymywał, a Nickowi puściły hamulce cnotki. Trzyma jego podstawę i pompuje, a drugą rękę też na nim kładzie ale tylko po to by drażnić paznokciem jego główkę. Wiec jest w to po krótce zaangażowany. W to, by dać mu przyjemność.

Matthew stęka i jęczy, że jest bardzo dobry i nie przejmuje się innymi myjącymi się w pomieszczeniu. Matthew mówi, że chce jeszcze. Że ma robić dalej i szybciej i że robi to zajebiście. On się dokładnie stosuje, dopóki nie czuje spazmy obfitego orgazmu w swojej pięści. Wtedy lekko się krzywi bo obrzydza go sperma tego faceta, bo tak na prawdę tylko swoją spermę kiedykolwiek miał w dłoniach, nawet Nick kończył sam. Podpiera się głową o jego ramie czekając na nagrodę. Słyszy jeszcze chwile oddech dyszącego mężczyzny. Wyciera swoją dłoń w ręcznik, a facet szepcze mu do ucha, że zasłużył i jest przeuroczy i chciałby to kiedyś powtórzyć i nie tylko to po czym odpala skręta by mu go wręczyć, a on czuje ciepło w podbrzuszu na pochwałę i się uroczo uśmiecha zaciągając. Jednak kiedy facet próbuje złapać go za krocze to się wierci i wymiguje, że nie ma ochoty i chce tylko zapalić. I tak już czuje się wystarczająco źle, że robi coś tak intymnego komuś innemu niż Nickowi którego przecież kocha.

Wchodzi pod prysznic z którego leci tylko lodowata woda. Matthew skończył przed nim i już wyszedł. Zajebiscie. Chce się w spokoju orzeźwić ale spina się cały i trzęsie, trzekocząc zębami od ziemnego strumienia na plecach. Czuł się brzydko i brudno. Musi to znieść.
Później po tym męczeństwie owija wokół siebie ręcznik i podchodzi do lustra. Tam jest także Zayn który ma w ręce żyletkę i powoli jedzie nią w okolicy swojej brody. Mężczyzna był perfekcją. Harry nie miał wątpliwości co do tego, że na mulata patrzy się jak na greckiego bożka. Staje obok i próbuje rozczesać palcami mokre lokowane włosy ale na nic to się zdaje. Są w takim nieładzie co zwykle.

Nadal po ciele spływają mu zimne krople, a on patrząc na swoje ciało nadal się cieszy, że widzi tego samego, wysokiego umięśnionego faceta. I mimo, że w głowie miał myśli, że jest słaby i żałosny to teraz chciałby się nawet uśmiechnąć. Przecież tak na prawdę nic się nie zmieniło. Musi się wziąć w garść.

– Radzisz sobie. Jeszcze jesteś cały i zdrów. Jestem pod wrażeniem hipisie. Skazałem cię na początku ale się myliłem. – mówi Zayn, a on prawie zakrztusze się powietrzem. Niedość, że się nie spodziewał to; Oczywiście, że tak. Był mężczyzna przecież a nie jakąś cipą. To, że miał troszke dłuższe włosy (wcześniej do ramion a teraz trochę za ucho) i był swoiście słodki nie oznacza, że nie zachowuje się jak facet. Przeciwnie. Był bardzo męski. Nie bał się bólu, który często go spotykał na przykład w związku z przekłuciami w wrażliwych sutkach czy uszach ani boleści tatuażu których miał multum czy przywalenia komuś kto się zbliżał do jego faceta. – Ale ostrzegam przed tym twoim nowym facetem który jest dla ciebie pozorną ochroną choć tak na prawdę nie widzę waszej przyszłości w miłych barwach. W końcu mu się znudzi to nastoletnie ciałko i będziesz musiał sam sobie radzić albo się go słuchać jak laleczka. W więzieniu lubi się dielerów. Ale nie gwałcicieli. A tamten jak i ty ma trochę za uszami i Tommo go nietrawi. – mulat kończy się golić i zakręca kran

– Słucham? – ulokowuje dłoń na biodrze nie dowierzając. O czym ten kurde mówi. On się nie puszcza. Nie jest jakąś dziwką Matta tylko jego kumplem. I czy właśnie sugeruje, że obaj są towarzystwem gwałcicieli? Spikneli się przypadkowo przecież. – Mam chłopaka którego bardzo kocham i nie zdradziłbym go. I nie zgwałcilibym nikogo nigdy w życiu – broni się, a Zayn głupawo się uśmiecha. Ale Harry na prawdę był pewien swoich słów. Dociera do niego, że są prawdziwe o na prawdę jest świetny.

– Oczywiście. Każdy z nas miał kogoś na wolności. Ale to jest inne życie. Tamto już nie ma znaczenia. W końcu to zrozumiesz, kochanie. W ciągu tylu lat każdy w końcu to rozumie. A teraz radzę zdobyć sobie inne niegroźne towarzystwo bo nie przetrwasz w celi z Tomlinsonem. Jak tylko się dowie, że pieprzysz się z tym zboczeńcem, a do tego zgwałciłeś jakąś laskę w przeszłości, to lepiej juz nie zasypiaj. Żal mi ciebie. Wyglądasz na dobrego chłopaka.

– Bujda. Wyjdę stąd. Niedługo mam rozprawę. Mój chłopak mnie wyciągnie z tego gowna. I nie pieprze się z Matthew!

– Wątpię. Ktoś kto został skazany na lokum z mordercą nie jest kimś kto stąd po prostu wyjdzie. Ktoś chce twojej śmierci

– Dlaczego mi to mówisz? – zaciska palce na blacie. Jego serce nigdy nie biło tak szalenie. Chyba zaraz zemdleje. Zayn niewzruszony wzrusza ramionami

– Czerp z tego korzyści zamiast głupawo się pytać kochanie. Skończyłem. Trzymaj się.

Zayn rozbrajająco wychodzi pozostawiając po sobie tylko zapach pianki do golenia. I nie był zdziwiony, że ten takową posiadł. Tutaj chyba ludzie dzielą się na jakieś cholerne ligi. Niektórzy są nietykalni.

~*~

Przez zioło, miał chyba tylko lekko powiększone źrenice ale czuł, że może normalnie rozmawiać i choć był melancholijny to się postara, żeby jego głos był nie podejrzany; głęboki i nie piskliwy jakby miał się rozpłakać. Przynajmniej na początku czuł, że będzie w stanie się opanować i cieszyć obecnością chłopaka na widzeniu które też pewnie cudem udało mu się dostać. Musiał na prawdę bardzo dużo zapłacić. W końcu wyrok obejmował widzenie raz w miesiącu. Bał się, że to tak tylko na początek, a później kierownik więzienia nie będzie już tak przekupny.

Kiedy opada na siedzenie widząc swoją miłość opiera się o stolik i automatycznie czuje jak jego oczy zalewają się łzami. Był głupkiem. Mógł nie brać. Teraz kurczy się w sobie widząc blondyna z lekko przefarbowaną na końcach grzywką i zupełnie nową marynarką.

– Tak bardzo tęsknie – zaczyna lokowany ze załamanym głosem, opierając się głową o rękę. Nick przestraszony mruga szybko oczami jakby zaskoczony tym, że Harry jest zarumieniony i wyglada jakby miał zaraz płakać jak mała dziewczynka. Brunet zawsze był silny i starał się pokazywać jak we wszystkim sobie dobrze radzi. Teraz jednak nie potrafił. Wszystkie emocje się skumulowały, a przez zioło wszystko się posypało i postanowiło wypłynąć z jego pulchnych warg – Nienawidzę tego miejsca. Ciagle za tobą tęsknie i o tobie myśle. Tak bardzo Nikki. O mój Boże. Wyciągnij mnie stąd! – uderza w szybę a Nick aż odskakuje

– Kochanie. Spokojnie. Wszystko w porządku? – Nick poprawia swoją marynarkę, a on z żalem w oczach mówi

– Oczywiście, że nie! Nie chce tu być. Zabierz mnie stąd!

– Harry– blondyn mruga nieco szybciej po prostu nadal zaskoczony, że lokowany się otworzył i wprost przyznaje, że cierpi – Co mam ci powiedzieć. Robimy wszystko co w naszej mocy żeby cię wydostać

– Za mało! Wy w ogóle się nie staracie! Tu jest tak źle! Okropnie. Proszę. Pomóż mi – mówi z drżącą szczęką i nie wie dlaczego się przyznał, że tak go to boli. Nie ma pojęcia. Ale widzi też szok wymalowany na twarzy jego chłopaka i to, że także z bólem spuszcza głowę

– Próbuje. Na prawdę probuje. Ale wszystkie dowody są przeciw tobie. Nie mam pojęcia co dalej robić.

– Po prostu mnie stad zabierz Nick. Boje się – patrzy w jego oczy, a tej unosi brew i mówi trochę głośniej w słuchawkę

– Jesteś zjarany Harry. Czy ty na prawdę ćpasz tam? Dlatego się tak zachowujesz? Przecież wiesz, że mnie to rani. Że nie mogę ci pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro