Dzień dziewiąty/dziesiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Kiedy jest wepchnięty niedelikatnie przez  strażnika do celi prosto na podłogę to prycha i się gwałtownie obraca uderzając pięściami w kraty.

– Pieprz się kretynie! Nie miałeś prawa! – klnie i wie, że jest już trochę zjarany. Po popołudniowej rozmowie z Nickiem i kłótni która z tego wynikła chciał jeszcze więcej i Matthew mu to dał z pobłażliwym uśmiechem. Nie żałował na niego swoje działki i przez to, też w jakiś sposób poczuł się doceniony. Jednak w końcu jego niedoświadczenie bardzo dobrze się ukazało podczas siedzenia na zewnątrz kiedy zaczął nienaturalnie się zachowywać. Poczuł potrzebę biegania po boisku od kosza, bycia nieprzyzwoicie nachalnym i nawet próby wspinania się po cierniowym płocie. Uderzył też z dwóch więźniów i chyba ośmielił się spoliczkować strażnika, a Matthew nawet do niego nie podchodził sam prawie obrywając.
Wszyscy mieli z niego ubaw i początkowa chęć pozostania niezauważonym chyba już jest dla niego nieosiągalna.

Teraz sam czuł jak pulsuje mu miejsce pod okiem, a z wargi sączy się metaliczny płyn, ale był tak podniecony walką i wolnością, że myślał o wszystkim innym. Tak mu było żal, że Nick nie rozumiał jego zachowania i zamiast go  wspierać nakrzyczał na niego, że raz zdażyło mu się coś wziąć chociaż wcześniej obaj to robili. Nagle zaczął mu niańkować i rzucać argumentami, że jego matka będzie zła. To nie był jego największy problem. On był w więzieniu do cholery. Z marną szansą na wyjście w najbliższym czasie.

Teraz wciąż walił pięściami w metalowe pręty i czuł się jak bóg nie czując bólu tylko złość i to że może wszystko. Nie obchodziło go, że jego knykcie pewnie również krwawią i będzie później cierpieć.

Strażnik miał go gdzieś i sobie poszedł wiedząc, że jest zjarany, ale on nadal się darł, że ten nie ma prawa go zamykać w tej klatce. Kiedy w końcu ochłonął leżąc na ziemi z wyprostowanymi nogami i opuszczonymi ramionami, wypowiadając przekleństwa obrócił głowę w bok i tam zobaczył swojego współlokatora który patrzał na niego z niechęcią. W pierwszym odruchu sapnął zaskoczony bo mężczyzna był bez górnej części garderoby tylko w piżamowych spodniach, a jego twarz była nieprzyjemna i pewnie rozdrażniona jego krzykami.
Wiec wrócił. Przysłali go z powrotem do niego. Powinien bać się i uciekać jak najszybciej się kamuflując jednak był naćpanym idiotą.

Mimo tego jego zjarany umysł kazał mu się uśmiechnąć i chyba zrobił to całkiem uroczo szepcząc „Cześć" Dopiero po paru sekundach potrząsnął głowa i przeszedł go lodowaty dreszcz bo przecież ten zabójca patrzy na niego nieprzychylnie i lodowato i zaraz mu jeszcze coś zrobi za to odważne i nieodpowiednie zachowanie.

– Radzę się zamknąć i zanieść ten chuderlawy tyłek na swoje miejsce Styles póki masz jeszcze okazje.

– Zabijesz mnie? – pyta przesłodzenie chcąc wstać ale się chwieje wiec żeby się ruszyć wlecze się na kolanach podpierając rękami o podłogę. Wie, że to wygada żałośnie i to, że zbliża się do mordercy jest cholernie nietaktowne. Mężczyzna świdruje go wzrokiem i ma zaciśnięte pieści. U niego też zauważa na ciele kilka różowiejących już siniaków oraz ślady pobicia, za pewne jakimś prętem. Zapewne tam gdzie był też nie był zbyt grzeczny. Nie słyszy odpowiedzi wiec dalej na kolanach idzie w stronę swojego współwięźnia. – Nie jestem chuderlawy – mówi głupio się uśmiechając kiedy dzieli ich niecały metr. – Mam wszystko gdzie trzeba

Wyglada pewnie jak kupa nieszczęścia, z przylepionymi do czoła kosmykami, jest spocony od zioła, oraz tej energii która go rozpierała. Jego twarz jest zmasakrowana, a ładne ciało ukryte w kombinezonie. Nie może być atrakcyjny. Ale mimo to wyciąga przed siebie obkrwawione ręce i kładzie je na pościeli szatyna chcąc pokazać jakieś poddanie, że nie zamierza nic złego i niech nie robi mu krzywdy. Ten cały czas obejmuje go wzorkiem z tym samym kamiennym wyrazem twarzy i nie oponuje kiedy znów rusza by kucnąć tuż przy łóżku Tomlinsona. Kiedy ręka Harry'ego przesuwa się po pościeli więźnia ten łapie boleśnie za jego nadgarstek i go wykręca, a on jęczy i się lekko osuwa – Proszę – szepcze błagalnie by przestał, a szatyn po chwili przestaje patrząc na niego tak samo i bez emocji.

Harry ma przyspieszony oddech a jego serce ma ochotę wyrwać się z piersi i masuje swoją obolałą rękę po czym patrzy w górę na mężczyznę która tak samo leży na swoim materacu i ze zmrużonymi oczami mu się przypatruje.

– Jestem o krok od zrobienia ci krzywdy Styles. Mam bardzo zły nastrój i nie obchodzi mnie jak bardzo się najarałeś. – syczy chwytając go znów boleśnie tylko tym razem za ramię i patrzy wprost w jego oczy jakby Harry miał go przekonać, że jest warty życia.

– Mogę a raczej sprobuje go poprawić jeśli zechcesz. Mogę się tobie odwdzięczyć. Za uratowanie mnie wtedy w łazience. I za wybaczenie mi teraz. No proszę pozwól mi. – sam nie wie co on chrzani i co właściwie ma na myśli i dlaczego był takim debilem by do niego podejść i się narażać, a teraz grać pokorną owieczkę. Przecież Tomlinson jest jak słup wysokiego napięcia. Ale oczywiście Harry jak zwykle miał o sobie wysokie mniemanie i musiał pokazać swoje zryte ja, probując pojednać się w jakiś cholernie żałosny sposób. I teraz ma przejebane. Przecież to Louis Tomlinson pieprzony morderca, a nie jego kolega z roku. I patrzy na niego z taką ciężkością i intensywnością, nie jakby się zastanawiał tylko jakby miał odpowiedź na końcu języka i czekał, aż mu nią dowali.

Czas w jakim czeka wydaje się nieskończonością. Już prawie się dusi ze strachu, że mężczyzna wyciągnie coś  z kieszeni kombinezonu, czym go zadźga, ale na szczęście, mężczyzna przed nim delikatnie muska ręką jego ramię. Wtedy też się boi ale przeciwnie nabiera po prostu szybciej powietrze, a Tomlinson głupio się śmieje pod nosem.

– Nie chcesz tego. Nie wiem czy jesteś głupcem chłopcze czy tak mocny towar wziąłeś jednak ryzykowanie w taki sposób jest samobójstwem. Nikt ci nie powiedział kim jestem i co robię z takimi jak ty? – wychodzi groźnie z ust szatyna, a jego twarz ani na chwile nie zmienia swojej mimiki. Czai tam się kpina i osąd. Kolana się pod nim trzęsą i uginają jeszcze mocniej ale zaprzecza. Tak gorączkowo kręci głową i się przybliża by zaprzeczyć.

– Chce tego. Na prawdę. Obiecuje

– Zabijam ludzi. Mam ochotę zabić ciebie za to za co tu jesteś. Żaden gwałciciel nie pozostanie bez kary. Myślisz, że żartuje Styles?

Harry już go nie słucha tylko kładzie dłonie na pomarańczowych spodniach Tomlinsona, mimo tego, że szatyn ma widocznie nieugiętą nieustępliwą twarz.

– Także skoro nim nie jestem nie mam się czego obawiać?

Z bólem w oczach spogląda w górę i słyszy parsknięcie ale szatyn mu nie przerywa jakby dając szansę, odchylając się w tył i podpierając dłonie o materac.

On siłuje się z zamkiem z lekko drgającą szczęką. Chciałby sobie zarzucić, że kłamie i tego nie chce pomimo tego, że jego życie może wisieć na włosku. Że chce przerwać i pobiec do Nicka i się przytulić. Ale jest zbyt zjarany i nieświadomy.
Trzęsie się z ekscytacji pomieszanej z przerażeniem. Głównie to pierwsze i wcale nie chce ratować tylko swojego życia. Tak właściwie to absurd. Równie dobrze mógł je ratować wracając do łóżka.
Pokłócił się z Grimmym i miał straszne wyrzuty sumienia. To co robił i co teraz zamierzał było karygodne. Już oblizywał spierzchnięte wargi,
Adrenalina i impuls połączony z haniebnie działającym na niego ziołem powodował, że jego wartości szły na dalszy plan.

Nie wie, czy to, że klęczy i się poddaje działa łagodząco na Tomlinsona czy nie, ale kiedy udaje mu się rozpiąć jego spodnie i dłonią musnąć przyrodzenia przez bokserki zostaje znów przytrzymany. Zaciska powieki przygotowując się na cios ze strony mężczyzny.

Jeśli rzeczywiście Harry był mu obojętny i niepotrzebny to teraz pewnie mocno oberwie.

Ale po paru sekundach uścisk się luzuje i może z powrotem zerknąć na starszego który drapał się po zaroście. Przysunął się na kolanach między nogi Tomlinsona głaszcząc jego kolana  i normalnie czując jak płonie od podniecenia tą sytuacją i strachu które wprost przeszywał każdy milimetr jego ciała. Czuje się trochę tak jak wtedy kiedy się masturbował myśląc o jego zapachu. Tylko, że teraz zamiast zapachu pościeli ma Tomlinsona, a zamiast wyobrażenia gwałtu to tak na prawdę on sam wepchnął się mordercy między nogi.

Zaciska zęby wsuwając dłoń w bokserki mężczyzny by uwolnić jego kutasa. Czuje jak w jego dłoni ten się wypręża i jest wielki, suchy i gorący. Nie zostaje odepchnięty więc go wyjmuje. Lekko rozchyla usta widząc ogromnego członka i znów miękną mu kolana. Boi się wziąć go do ust. A co jak będzie w wzwodzie? To było dla niego kuszące, a jednocześnie tragiczne.

Pamięta pewną sytuacje z pierwszego roku studiów kiedy on i Nick jeszcze wymieniali ze sobą tylko szybkie pocałunki w policzki lub muśnięcie w usta, a Gemma miała kolejnego chłoptasia którego przyprowadziła z dwa może trzy razy do domu i była zakochana po uszy. Lubił ją wtedy bo przynajmniej zostawiła choć na chwile w spokoju Grimmiego i nie kazała mu z nim zrywać.
O tej porze zrobił się głodny i postanowił zrobić naleśniki ze śmietaną. To był jego cheat day* więc z uśmiechem na twarzy w przytulaśnym białym szlafroku i kapciach w jednorożce zszedł do kuchni i zaczął robić swoje małe co nieco. Naleśniki smarował kaloryczną czekoladą, śmietaną i dekorował bananami. Gdy na to patrzał to myślał, że oszaleje. Jego kubki smakowe szalały na sam widok pyszności. I wtedy przypomniało mu się, że jego siostra jest w domu. Była wtedy pierwszy rok na specjalizacji prokuratorskiej po studiach prawniczych, kiedy on dopiero je zaczynał wiec to, że nadal tu bywała chociaż już wtedy ładnie mówiąc była „stara" (choć teraz i on był teraz tylko rok młodszy niż ona wtedy ale cii) to na weekendy i gdy tylko miała wolne to zaszczycała ich swoją obecnością.
Wiec pomyślał, że skoro oboje kochają słodkości to może być dobrym bratem i się z nią podzielić. Więc z tacą pełną cieplutkich, pulchnych naleśników idzie pod jej pokój i kopie kolanem drzwi by pochwalić się swoim kucharskim arcydziełem. I już wtedy otwiera szeroko usta nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Jego porządna zawsze siostra klęczy przy łóżku, a jej „tygodniowy chłopak" siedzi na fotelu i ma minę jakby conajmniej dostawał orgazmu. Od razu wiedział co się dzieje. Być może jako dziewiętnastolatek był troszkę porządniejszy i był mniejszą kokietką ale wiedział co to znaczy robić komuś loda. Od razu zamknął za sobą drzwi i uciekł z naleśnikami do siebie.
I nie kochani. Nie stracił apetytu. Zjadł swoją porcje jeszcze szybciej, skrajnie zawstydzony, z czerwonymi policzkami, ale jednocześnie zafascynowany tym, że z Nickiem mogą też popróbować z takimi rzeczami.
Niestety nigdy się tego nie doczekał bo jego chłopak to przyzwoity świętoszek ale to już zupełnie inna historia.

Więc teraz tylko mruży oczy i oblizuje kąciki w których wyczuwa metaliczny posmak zaschniętej krwi. Nie wie jak się za to zabrać. Z której właściwie strony powinien zacząć. Szumi mu w głowie i najchętniej by to odłożył na następny dzień, ale Tomlinson zadaje się niecierpliwić bo unosi brwi i lekko go pociąga za biceps bliżej.

– A jednak nie jesteś już taki odważny. Szybko się rozmyśliłeś. Ale czego można było się po tobie spodziewać – prycha mężczyzna, a on w tej chwili decyduje, że zrobi to ale po swojemu. Najwyżej będzie to dziwaczne i morderca nie będzie miał ochoty nigdy więcej korzystać z jego usług. A to może nawet wyszłoby mu na dobre. Przecież właśnie doprowadził do sytuacji w której najpewniej zdradzi swoją drugą połówkę.

– Nie rozmyśliłem się. Po prostu. Tak jakby nie jestem w tym najlepszy, nie mam doświadczenia wiec nie złość się na mnie  – mówi dość szybko z zaczerwienionymi policzkami ale nie czeka na odpowiedź tylko ustawia się pod kątem by polizać wciąż martwego kutasa mężczyzny. Zrobił to szybko bo bał się zdziwionej i zniechęconej reakcji ze strony Tomlinsona choć do głupie bo przecież powinien się cieszyć kiedy ten zrezygnuje ale cóż. Wymyśla same absurdy. Czuje gorąco na swoim języku i choć myślał, że może być to obrzydliwe to ustawia także na długości ręce i zapalczywie i coraz szybciej moczy wargami i śliną kutasa Tomlinsona.

– Nie sądzę, że masz czym się martwić.

Ten gdy to mówi ma na twarzy kpiący uśmieszek ale mimo jego niedoświadczenia jest chyba zadowolony bo umieszcza jedną rękę na jego głowie i wplątuje we włosy lekko pociągając.

Harry sam po oblizaniu całości z mlaskiem dociera do główki którą drażni językiem, co jego współwięźniowi się chyba trochę podoba ponieważ jego penis budzi się do życia lekko się unosząc i pod nim drżąc.

To, że był z siebie dumny byłoby dużym niedopowiedzeniem. Zawsze chciał by ktoś tak na niego reagował, a to był jego pierwszy raz i poniekąd bał się, że nic z tego nie wyjdzie i się skompromituje. Wtedy znów widzi przed oczami Nicka i przez sekundę chce się oderwać od faceta i dać sobie w twarz za bycie idiotą ale wtedy sobie przypomina że przed sobą ma Tomlinsona i jak przerwie to pewnie ten go i tak zgwałci i zatłucze na smierć.

W końcu mężczyzna niedelikatnie pociąga go do przodu by wziął go do ust, a on rozszerza oczy i otwiera szerzej usta by przyjąć go więcej i więcej. Ma wrażenie, że ten jest długi jak cholera ale i tak nie próbuje uciekać i przystopować tylko przeciwnie. Kiedy starszy nabija się głębiej w jego gardło to mimo, że się krztusi to pracuje językiem by temu było przyjemniej. I trudno przyzwyczaić mu się, że ma zakneblowane usta i musi oddychać nosem, ale daje radę.

– Wyglądasz niesamowicie kurwa – słyszy Harry i przechodzą go dreszcze. Nie wiedział, że takie słowa w takim momencie mogą być dla niego takie znaczące.

Widzi gwiazdy przed oczami gdy ten zaczyna rytmicznie pieprzyć jego usta wchodząc i szybko wychodząc, ani traci grunt pod nogami i prawie upada gdyby nie silne ramiona więźnia które go przytrzymują w pozycji pionowej. Czuje w ustach jak ten drga w jego gardle i wtedy sam mimo, że czuje miarowe uderzanie w swoje migdałki zasysa znów jego czubek, przyjmuje go w całości w ustach, a później znów go mocno ssie.

Louis trzyma jego włosy już mocno , tak, że znowu boli i patrzy w jego przekrwione oczy szepcząc, że jest piękny. Wie, że łzy uciekają spod jego powiek ale nie obchodzi go to. Dalej ssie i jest zgrzany i wykorzystanym bałaganem ale daje radę wciąż być kuszący i doskonale go przyjmujący.

W końcu kutas mężczyzny pulsuje i wie, że zaraz koniec. Instynktownie przyspiesza ruchy warg by orgazm Tomlinsona był lepszy i szybszy i na prawdę mu się udaje. Tomlinson również uderza pare razy penisem jego gardło po czym kończy. Harry czuje jak w jego buzi pryska nasienie i prawie się krztusi ale próbuje połknąć całą spermę. Jest to słone i powinno być niedobre ale ujdzie.

Gdy Tomlinson z niego wychodzi czuje, jak trochę białego płynu ucieka jego kącikami ale morderca nie daje im cieknąć po jego brodzie tylko palcem delikatnie wgarnia po to z powrotem do jego rozchylonej buzi. W chwili kiedy jest wolny dalej widzi mroczki i już zupełnie traci kontrole nad swoim ciałem. Nie trudzi się by chociażby klęczeć tylko chce opaść na podłogę ze zmęczenia i zachwytu mając nadzieje, że mężczyzna nie wykorzysta tego momentu by go zadźgać.

Tomlinson mu na to nie pozwala przytrzymując od razu jego długie lekko opadające ciało. Wie, że jest cały zarumieniony , zepsuty i wygląda jak bałagan. Nie przeszkadza mu to, bo widzi, że mężczyzna przed nim, też ma delikatne rumieńce od orgazmu i lekko wygłodniały zaspokojony wzrok.

– Smakowało? – słyszy złośliwy ale w jakiś sposób przyjemny głos który podnosi jego żyrafie ciało i kładzie delikatnej na swoim materacu. Jest zaskoczony i czuje trzepotanie w brzuchu, że ten się do niego odzywa a nie wykopał go na ziemie po zaspokojeniu się. Tak właściwie to tego właśnie się spodziewał. Potraktowania jak szmatę. Ale ten patrzy na niego oblizując zęby jakby oceniając wygląd jego twarzy i ogólnie wygląd. On wie, jak wyglada po orgazmie. Jak po ciągnięciu kogoś kutasa to nie za bardzo. Pewnie ma opuchnięte wargi, jest spocony i czerwony. Ma przynajmniej nadzieje, że dla mężczyzny jest atrakcyjny. Chce coś powiedzieć ale czuje jak boli go gardło i przełyk. Do tego jego ciało nadal drży w ekscytacji i strachu.

– Yhm. Nie była zła – mówi zachrypnięty i lekko chrząka wystraszony bo przecież to dalej szatyn i może coś mu zrobić, ale Tomlinson się kpiąco uśmiecha stojąc i się ubierając

– Twój chłopak nie będzie zadowolony Styles, że wykorzystujesz te pluszowe usta dla kogoś innego?

– Nie robię tego z nim ani z nikim. Nick nie uznaje seksu przed ślubem.  – wychrypia i próbuje lekko się unieść jednocześnie zostając w miejscu by nie zezłościć szatyna ale znów ma zawroty głowy. Mężczyzna obraca się do niego gwałtownie, a on łapie się za poduszkę wystraszony. Jego życie przyleciało mu przed oczami bo Tomlinson dziwnie na niego patrzy i się zbliża i schyla. Powiedział coś nie tak. Na pewno. Jego ciało automatycznie się trzęsie i cieszy się, że spocone loki choć trochę zakrywały jego przerażona twarz.

– Mówiłeś, że tego kurwa chcesz – warczy zostawiajac gorący oddech na jego twarzy, a on drży i kiwa powoli głową i lekko go odpycha by nie był za blisko. To chyba błąd bo ten chwyta za jego włosy jak podczas pieprzenia jego ust i lekko unosi jego głowę nad materac.

– Chciałem, na prawdę. Po prostu mówię, że nigdy tego nie robiłem. – broni się, a współwięzień przygląda mu się uważnie po czym go puszcza i odgarnia niesforny mokry, kosmyk z jego czoła w bok

– Już wszystko rozumiem – Tomlinson niby mówi bez wyrazu ale dostrzega ten prawie niewidoczny przebiegły uśmiech – Sądzę że popełnił duży błąd ten twój cały Nick. Mieć ciebie i z tego nie korzystać. Śmieszny mężczyzna.

– Słucham? – pyta głupio prawie zapominając z kim rozmawia ale kolejna bezbarwna emocje na twarzy szatyna mu o tym przypomina.– Skąd możesz to wiedzieć?

– Przestań zadawać głupie pytania i jak już ci lepiej wracaj do swojego łóżka. Już. – mówi morderca marszcząc brwi i intensywnie go obserwując.

~*~

Gdy się budzi zaciska ze sobą uda. Miał mokry sen. Ta. Cholera. Przewraca się na drugi bok dla ściany. To wszystko wina tego, że jak dziwka zeszłego popołudnia ukląkł i po prostu wpieprzył się między nogi mordercy i zaproponował mu loda. Było mu teraz tak wstyd. Przecież wcale nie był aż tak zjarany. I co to w ogóle na boisku miało być. Jaki on jest żałosny.

Dotyka swojego policzka i czuje przeszywający go ból. Miał na nim dużego i pewnie fioletowego siniaka zrobionego, przez jakiegoś strażnika który go poskramiał. Świetnie. I jeszcze teraz musi cierpieć. Myśli o wszystkich obrzydliwych rzeczach które go spotkały. O wypiciu łyka skwaśniałego mleka, o marcepanie, o nieogolonych nogach swojej siostry (gdy jej się nie chciało a nie zawsze) o tym przywalającym się do niego typie w kiblu.

I wtedy gdy już czuje, że robi mu się chłodniej słyszy jak dolny materac się ugina i Tomlinson rutynowo wstaje i idzie skorzystać z kibelka, a po tym pewnie pójdzie ćwiczyć. I wtedy Harry się obraca i musi oczywiście zobaczyć jego wielkiego kutasa. I jego wyobraźnia działa na pełnych obrotach. Podkurcza lekko nogi i wbija paznokcie w uda by się ogarnąć ale to nie pomaga, bo krew w jego kutasie dosłownie szaleje. Zwala to oczywiście na brak Nickiego i to, że Louis go szarpie i nim pomiata i nigdy nie przypuszczałby, że to jest to co lubi, a później po wszystkim gdy Harry jest słaby i zużyty, opiekuje się nim kładąc na swoim posłaniu i czule bawiąc się jego włosami. Zagryza swój język i obejmuje się ramionami przypominając sobie sytuacje z Grimmym

Znali się już trzy miesiące. Był mroźny i ponury wieczór. Mieli swoją randkę w domu Nicka, bo oczywiście, choć Harry był o wiele zamożniejszy to jego rodzina niecierpiła jego chłopaka i dosłownie nie kwapiła się nawet by dawać pozory. Nawet teraz nie wie dlaczego, bo przecież był to miły, przystojny facet z nim studiujący. Wtedy jeszcze nawet nie mieszkali razem i nie miał pojęcia jaki wszyscy mieli z nim problem.
Leżeli razem w łóżku przytuleni do siebie i opowiadający sobie śmieszne historyjki jakie przeżywali. Pili do tego czekoladowe mleko i jedli ciasteczka co jakiś czas walcząc ze sobą o pościel. Niki tego nie lubił, bo uznawał to za dziecinne ale kto by mu lokowatemu chłopcu z dołeczkami mógł się oprzeć. I wtedy skończyli na sobie i Harry jakoś tak włożył rękę w majtki swojego chłopaka, a ten dyszał jak szalony wiercąc się na wszystkie strony. (Niby zrobił to niechcący ale to chyba jasne, że chciał jakiś seksualny moment) Jego pierwsze obciąganie ręką skończyło się całkiem nieźle. Chwile robił to on, a później jego chłopak sam dokończył by nie brudzić pościeli. Jak to powiedział „Bądźmy ekonomiczni". I wtedy Harry się rozłożył i czekał na swoją kolej, ale Nick uznał, że jest zmęczony i powinni pójść spać. I Harry na prawdę nie miałby mu tego za złe, bo przecież nie musi być jeszcze gotowy by to robić. Ale wtedy stało się coś okropnego i zamiast w nagrodę być pieszczonym i chociaż zostać obdarowany miłym słowem, dostał to, że Nick wysłał go do pokoju gościnnego by tam poszedł spać.

A Tomlinson rozłożył go na swoim łóżku i czekając, aż powróci do rzeczywistości. I to właśnie trochę bolało i miał przez to mniejsze wyrzuty sumienia względem Nicka. A nie powinno tak być. To co zrobił już nie było niewinnym dotykaniem Matthew.

*cheat day – moimi słowami to po prostu dzień w którym nie odmawiasz sobie przyjemności i jesz co chcesz. Może być raz w tygodniu, miesiącu, według upodobań.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro