Dzień trzydziesty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zacznę od komentarza odnośnie tego rozdziału. Chyba najdłuższy rozdział w ff liczący sobie ponad 5700 słów. Dzieje się dosyć sporo i jak sami zobaczyliście po tytule czas na prawdę przyspieszył ale spokojne tak nie będzie zawsze. Sama nie potrafię ocenić czy robi się ciekawie czy czeka was mały zawód czytając końcówkę tego rozdziału. Nieco inaczej sama to sobie wyobrażałam ale niestety nie wszystko zawsze idzie tak jak sobie zaplanuje. W końcu jestem tylko amatorką z małym stażem pisarskim wiec nie bijcie.

Iii Kocham grę o tron wiec z mało istotnych rzeczy muszę dodać to kocham was wszystkich co także czekacie z podekscytowaniem na kolejny odcinek.

ziggy.



Jego długie palce drżą kiedy trzyma zieloną, wyglądającą na spróchniałą tackę w dłoniach i patrzy markotnie na to co mu podają.

Miesiąc głodu. A raczej ubogiego jedzenia które okazjonalnie jadł by wciąż móc żyć. Jego ciało jest słabe i chwieje się ze zmęczenia na nogach po południowym godzinnym marszu na zewnątrz.
A on dalej ze zbuntowaną miną patrzy na tą brązową papkę którą mu nakładają i czuje obrzydzenie i kumulujące się w jego żołądku wymioty.
Jest jak porcelanowa lalka na wystawie sklepowej którą lekko zruszysz i odpadnie jej element. Był podobny. Minęło trzydzieści dni, a on już był obrazem nędzy i rozpaczy. Prócz tego, że knykcie miał całe obolałe i spuchnięte od uderzania w kraty z bezsilności, to jeszcze podbite oko i inne zadrapania na twarzy gdy wdawał się w większe lub mniejsze konflikty z osobami kupującymi od niego działki.
Również jego dotychczasowy wygląd burzyły poplątane włosy usilnie wołający o odżywkę i grzebień. Oraz wory pod oczami czekające na odżywczy krem i zabrudzone lekko przepocone ubrania które mogą uprać najwyżej raz w tygodniu.

Pocieszało go tylko to, że dzisiaj jest sobota. Dzień odwiedzin. Już nie mógł się doczekać żeby zobaczyć ukochanego. Obiecał, że każda pierwsza sobota w miesiącu będzie ich. Wie, że dla niego musi się trzymać, aż on i jego mama go stąd wyciągną.
Po paru dniach rygor się zaostrzył, a strażnicy z obawy przed kierownikiem przestali być tak skłonni do częstszych wizyt.

Stawia krok na przód licząc kroki od kolejki do swojego stołu i kiedy jest już prawie przy nim zostaje zaczepiony i pociągnięty przez jakieś silne dłonie w ciemny kąt. Na początku chce się wyrwać i wrócić na miejsce, albo chociaż tak by któryś z kumpli go zauważył i mu dopomógł ale zostaje przystawiony do ściany i dwóch osiłków patrzy na niego z niemałą ciekawością.

– Podobno masz towar – słyszy przy uchu jednego z nich i przełyka ciężko ślinę odpychając mocno faceta od siebie. Śmierdział jakby się nie mył z miesiąc, a jego oddech był gorący i obrzydliwy. Ten się śmieje na jego reakcje i tak kładąc dłonie po obu jego stronach. Widocznie spodobał mu się bo się oblizuje i na niego gapi i chyba nie musi się martwić, że grozi mu coś złego. To zwykli klienci.
Musi zachować spokój.
Znów go popycha i kładzie tackę na pierwszym lepszym stole i się ogląda dookoła by przez przypadek nikt niepożądany nie słyszał ich konwersacji.
Już od długiego czasu od kiedy Matthew został ciężko pobity sprzedawał samodzielnie towar i wciąż spotykały go takie niespodzianki. Nie było większych problemów gdy mówił, że jest od Boba i Mata. Widocznie wśród ćpunów tych dwoje to szanowane i zaufane środowisko przez co mógł poczuć odrobine bezpieczeństwa, że zraz ktoś nie będzie chciał sobie zrobić z niego gumowej lali do wyruchania. Tyle, że narkotyki się kończyły i nie miał ich nawet dla siebie a co dopiero dla napływających z nikąd klientów. To go zrujnuje. Mat musiał wrócić.

Wyjmuje działkę i ukazuje mu ją w dłoni, a osiłek znów odpychająco się uśmiecha. Wciska mu w dłoń kilkanaście dolarów i plugawo przejeżdża językiem po zębach.

– Dobra robota niunia. Na jutro jeszcze pięć gram. – klepie go po plecach, a on kiwa niechętnie głową odprowadzając jego wielkie cielsko wzrokiem.
Później sam odpycha się od ściany wcale nie czując ulgi. Po prostu idzie do swojego stolika chowając głęboko zarobione pieniądze. 

~*~

Dzisiaj nic nie szło po jego myśli. Przygotował się w celi by zakryć wszelkie oznaki zmęczenia i niechęci do życia. Aż jego współwięzień się gapił z kpiną kiedy on milion razy spryskał lodowatą wodą twarz by zrobić się bledszy i dostać pięknych delikatnych rumieńców na kościach jarzmowych.
Chciał wyglądać świeżo i radośnie by jego narzeczony zobaczył swojego Harry'ego, studenta prawa kochającego długie wycieczki samochodem i nie przejmującego się życiem, a nie tego z więzienia, z niechlujną fryzurą, zszarzałą cerą i zachowującym pozory twardego i męskiego chociaż w rzeczywistości chce krzyczeć i wrzeszczeć bo nienawidzi nowego świata do którego został wepchnięty. Tym bardziej, że koledzy Mata nie byli za bardzo jego kolegami i czuł się bez pobitego kolegi bardzo samotny. Tamci wciąż wdawali się w jakieś ekscesy i wcale nie byli dla niego żadną opoką. Musiał radzić sobie sam, najwyżej miał się do kogo dosiąść lub obok kogo stać.
Tym bardziej za kumpla nie mógł uważać Tomlinsona. Ten morderca wciąż był jak lód i nawet z nim nie rozmawiał. Jak taka maszyna leżąca na posłaniu bez ruchu lub z rana automatycznie wykonująca ćwiczenia budując sobie masę mięśniową za pomocą której później krzywdzi ludzi. Dalej się trząsł pod jego czujnym spojrzeniem bojąc się, że ten przystojny mężczyzna coś mu zrobi. Nawet ich jeden delikatny pocałunek sprzed dwóch tygodni już tak na niego nie działał bo po ich zbliżeniu nie doszło więcej do czegoś takiego. Teraz nawet nie mógł sobie wyobrazić jak to było być blisko tego faceta.

Widok własnej ukochanej matki siedzącej po drugiej stronie przezroczystej niemiłosiernie grubej szyby i kurczowo trzymającej w ręce więzienną  słuchawkę był okropny. Nie chciał jej widzieć. Umówili się z Nickiem, że to on będzie przychodził na wizyty póki go nie wyciągną. Oszczędzą jej tego widoku.
Wyglądała o wiele starzej w ciasnych murach salki wizytowej niż kiedy ją widział ostatni raz, podczas rozprawy sądowej. To już nie ta sama wiecznie zadbana prawniczka robiąca sobie raz w miesiącu żelowe paznokcie i chodząca na pilates.
Zmarszczki pod oczami wydawały się głębsze i bardzie wyraziste, włosy nie farbowane od miesięcy pokazujące, że ta kobieta nieubłaganie zbliża się pięćdziesiątki oraz te smutne zielone oczy które go obserwowały od kiedy tylko opadł z hukiem na metalowe krzesło.
W tym momencie czuł, że ja zawiódł. Że to przez niego ta wspaniała kobieta cierpiała i nie sypiała w nocy by go uwolnić z tego okropnego miejsca. Choć nie był winien niczego za co został skazany, prócz tego, że faktycznie kobietę którą rzekomo zgwałcił raz spotkał w supermarkecie i pomógł jej w zaniesieniu zakupów to i tak czuł wielkie poczucie winy.

Były dwa tygodnie przed aresztowaniem.
Nick ostatnio chodził bardziej podenerwowany za pewne przez to, że niedługo mieli mieć sesje i było na prawdę wiele do nauki. Kiedy już zostają trzy dni do egzaminów końcowych w maju, wszyscy, również imprezowicze którzy dotychczas mieli w nosie wykłady i naukę, zostają w akademikach lub siedzą do późna w bibliotekach, mając nadzieje, że wyuczą się całego materiału na ostatnią chwilę. Na szczęście on z Nickiem na drugą rocznice związku kupili coś własnego i nie musieli się gnieździć ze współlokatorami w małej kawalerce. Właściwie on im kupił dom uznając, że i tak mieszkają razem w akademiku wiec czemu nie mogliby dzielić ze sobą nieco większej przestrzeni już teraz jak i tak w końcu wezmą ślub i będą mieszkać razem.
On był trochę inny niż Nick jeśli chodzi o naukę. Podczas gdy Grimshaw siedział w bibliotece on już miał wszystko idealnie przerobione, a pare dni przed nie robił nic by informacje same poukładały się w jego głowie.
To prawda. Jego starsza siostra która od kilku tygodni była pełnoprawnym prokuratorem sądowym i mieszkała teraz na powrót z ich mamą, miała wiele racji, że Harry przez to iż wyjeżdża częściej niż kiedykolwiek w życiu na długie wakacje z Nickiem to do Rzymu, to do Grecji czy Paryża, miał trochę zaległości ale i tak bez problemu wszystko opanował.
Znał swoje umiejętności i wiedział na co go stać i przecież to nie tak, że Nick specjalnie odciągał go od nauki. Także trzy dni przed egzaminami trzeciego roku kiedy wszyscy zakuwali, on bez większego stresu pojechał do marketu po pudełko ulubionych lodów kokosowych i miał zamiar przez te ostatnie dni odpocząć, by w dniu egzaminów mieć trzeźwy umysł. 
Tę piękną blondynkę zauważył już w sklepie. Chyba nie mogła się zdecydować które owoce wybrać bo stała tam dość długo, wszystko ważyła i idealnie oglądała i pakowała do swojego koszyka. Pamięta, że zwrócił na nią uwagę ponieważ upuściła borówki amerykańskie i wtedy kucnęła by te wszystkie fioletowe kuleczki wyzbierać.
Wtedy jeszcze był uśmiechnięty od ucha do ucha i nie przejmował się tym, że los chciał by nigdzie na wierzchu nie było jego lodów i musiał się zanurzyć w zamrażarce by wygrzebać z niej ulubiony smak. Również bez żadnego gadania przykucnął do dziewczyny by pomóc jej zbierać owoce.
Wydawała się miła. Podziękowała za pomoc i jeszcze przeprowadzili krótką konwersacje w kolejce w kasie. Później tylko wziął od niej z dwie siatki i pomógł zanieść do samochodu.
Tam się pożegnali. Wtedy zadowolony szedł do ich domu z lodami mając zamiar poczekać na chłopaka i obejrzeć jakiś romantyczny film. Niestety ten zasiedział się w bibliotece i spędził ten wieczór sam z lodami i „Całkowitym zaćmieniem".
Następnym razem zobaczył blondynkę z marketu dopiero w sądzie oskarżony o gwałt.

Otrząsa się unosząc nieśmiało wzrok na mamę która przestała ściskać w dłoniach słuchawkę tylko przystawiła ją do ucha, polecając by zrobił to samo. Ciekawe jak wyglada w jej oczach. Jej dziecko w więziennym pomarańczowym kostiumie z krótszymi włosami które i tak były burzą niechlujnych loków.

– Mam nadzieje, że się trzymasz kochanie – mówi kobieta stonowanym głosem, nie chcąc pokazać wielkiego smutku. Mimo, że jako prawnik umiała maskować emocje, to nie potrafił nie dostrzec tego czegoś co powodowało, że miał ochotę płakać razem z nią. Nawet ona z tyloma znajomościami w branży oraz jego siostra pani prokurator nie były wstanie sprawić by nie trafił do oddziału zamkniętego. Wszyscy sądzili, że to jakiś spisek i ona wraz z dobrymi prawnikami wciąż szukali dla niego rozwiązania lub jakiegoś haczyka który go stąd wyciągnie ale na darmo.

– Oczywiście mamo. Miałaś nie przychodzić. – mówi próbując sprawić by jego głos się nie złamał. Kiepsko to wychodzi ale to jego rodzicielka i przed nią i tak nic nie ukryje.

– Oczywiście, że bym przyszła. Będziemy się odwoływać od wyroku zwracając się do wyższej stancji ale to może potrwać. Prawnik mówi, że są szanse by cię wyciągnąć jak znajdziemy świadków którzy potwierdzą, że wróciłeś prosto do waszego domu. – mówi twardo, a on czuje jak jego dolna warga drga. Nie może się rozklejać. Był dużym chłopcem.

– Ale mamo. Robiliśmy to przez pół roku. I patrz. Wciąż tu jestem – wplątuje palec w loka i patrzy na jej twarz. Jej brew lekko drga jakby rozumiała jego obawy, ale szybko się opanowuje i mówi ze skupieniem.

– Musisz być silny Hazz. Kochamy cię. Musisz wrócić do domu. Do rodziny. Znajdziemy dowody – mówi ignorując jego wątpliwości, a on przegryza wargę i się blado uśmiecha.

~*~

Znów wepchnęli go niedelikatnie do celi przez co aż upadł na kolana lekko je zdzierając. Kiedy zerka widzi, że spodnie ma już w tych miejscach mocno podarte i nie rozumie czemu ci strażnicy to takie kutasy. Przecież grzecznie szedł, nawet próbował trzymać ich tempo i nie narzekał jak go popychali w przód. Niedość, że musiał po dwudziestu minutach opuścić matkę która mimo, że próbowała zachowywać się silnie jak zawodowa prawniczka to miała wymalowany, głęboki ból w oczach. Jeszcze na dodatek on sam pożegnał ją mając łzy w swoich nie wierząc, że jego sprawa wciąż tkwi w miejscu.
Przecież nie wytrzyma tu kolejnego miesiąca, roku a co dopiero piętnastu lat. Prędzej się zabije. Do tego wkurzył się na Nicka, że jej nie zabronił tu przyjść. Przecież sobie obiecywali. Drań.

Krzywi się na ból ale od razu podnosi wiedząc, że nie może jak baba grymasić. Tym bardziej, że jego współwięzień jest w środku i leży na łóżku obserwując jego poczynania. Chyba ostatnio od kiedy się całowali, stał się rozrywką tego mordercy, bo ten dużo bardziej zwracał na niego uwagę obserwując jego ruchy mimo, że szatyn najwyraźniej nie miał zamiaru nawiązywać z nim konwersacji.

Harry po tym jak ten przystawił mu nóż do gardła, a później prawie udusił, sam nie miał zamiaru próbować zaczynać się zaprzyjaźniać bojąc się, że tym go zirytuje. Może i go uratował przed gwałcicielami ale sam prawie go zabił.
Już nie mówiąc o narkotykach które chował pod prześcieradłem. Kolejny powód, żeby uśmiercić jego osobę. Ostatnie gramy narkotyków i pełno gotówki którą powinien już dawno przekazać Matowi którego nie ma i niewiadomo kiedy wróci.
Nie znał Louisa ale nie chciał umrzeć taką samą śmiercią jaką umarł Bob. Nawet jeśli teraz czuł się nędznie to chciał żyć.

– I co, odwiedził cię twój chłoptaś? – słyszy ciężki głos dobiegający z metalowego łóżka. Jest taki nieznajomy i znajomy jednocześnie.
Wzdryga się prawie podskakując i łapiąc się za serce. W życiu by się nie spodziewał, że z tych wąskich warg wyjdzie takie zapytanie.

Lekko się odwraca czując dreszcz przechodzący mu wzdłuż kręgosłupa i mruga szybciej rzęsami by lepiej dojrzeć tę dojrzałą twarz zabójcy. Ten miał twarz neutralną ale trochę zaciekawioną. Zarost mocno odznaczał się na jego szczęce, a ręce miał splątane na brzuchu. Czekał na odpowiedź i nie wyglądał na tyle agresywnie by zaraz wyskoczyć i go ukarać za złą odpowiedź.

– Nie. – mówi wolno i wyraźnie. Zastanawia się nad brzmieniem każdego pojedynczego słowa które chciał wypowiedzieć ale uznał, że tylko to jest właściwe. Chce by było wszystko poprawne, prawdziwie i żeby nie sprowokować tego faceta który już wiele razy pokazał, że jest niereformowalny i można się po nim spodziewać wszystkiego. Kiedy to mówi kiwa się na piętach i nie wie jak stanąć. Jest mu niewygodnie i niezręcznie ale przynajmniej pierwszy raz w życiu ma okazje by nie w ukryciu popatrzeć na faceta i nie zostać skarcony lub źle odebrany.

– Dlaczego? – pyta więzień zainteresowany patrząc mu prosto w twarz – Czyżby ukochanemu znudziły się już wizyty? Szybko się poddał.

– Moja matka robi wszystko by udowodnić, że jestem niewinny. Dlatego przyszła ona. – mówi z drgającą wciąż ze strachu szczęką. Nie wie jakim cudem te słowa przechodzą mu w ogóle przez gardło. Przecież Niall, Zayn i cały stolik na stołówce więziennej już pierwszego dnia jego pobytu go wyśmiali.
Byli bardzo sympatyczni, a i tak uznali to za bujdę. Czasami żałuje że nie próbował się z nimi jakoś zakumplować. Może by nie musiał dilować, tak jak nakazał mu Mat. I nie bałby się teraz, że zabójca go zasztyletuje bo nie oddał mu narkotyków.

Ma spuszczone ręce luźno wzdłuż ciała i stoi prosto nie wiedząc jak znaleźć sobie inną pozycje.
Nie był zraniony przez słowa Tomlinsona odnośnie braku wizyty swojego chłopaka. Nie miał wątpliwości, że ten go kocha. Pewnie po prostu poszedł na ustępstwo jego matki. Wiedział jaka ta potrafiła być nieustępliwa. Nawet mimo, że tęsknił za narzeczonym najbardziej na świecie, cieszył się, że ją zobaczył. W końcu to jego mama i nawet jeśli była bardzo zmartwiona i ukrywała emocje pod maską profesjonalnego adwokata, to chyba trochę mu ulżyło, że wciąż za niego walczy.

– Ale czy jest prawdą, że jesteś niewinny? Każdy uważa, że nie ponosi winy. To dość ciekawa kwestia – mówi mężczyzna unosząc brew i poprawiając poduszkę pod sobą. Jego słowa wyrażały bardziej ciekawość odpowiedzi niż żądze prawdy. W końcu sam Tomlinson ostatnio stwierdził, że nie ma pojęcia co Harry tu robi. Że wyglada co najwyżej jak gdyby poduszkę skrzywdził.  Przystawił do warg papierosa i się zaciągnął, a on tymczasem wziął głęboki wdech by zmierzyć się z tym stwierdzeniem.

– Nie jestem święty ale nie skrzywdziłbym kobiety – Chce dać sobie mentalny policzek bo to takie banalne. Pewnie każdy tak mówi. Jest tego pewien kiedy facet się głośno śmieje najwidoczniej rozbawiony. Ta. Mówi o takich rzeczach mordercy. Musi być na prawdę śmieszny. Nie reaguje na śmiech Tomlinsona tylko w tym dosyć miłym nastroju, nie tak napiętym jak zwykle odważa się by zapytać – A czy ciebie ktoś odwiedził?

– A czy wyglada na to żebym skądś wracał? Nikt mnie nie odwiedza Styles – prycha mężczyzna gorzko gasząc papierosa o ścianę – Nie znam nikogo na kogo warto by było marnować czas.

– Och – wymyka się z jego ust westchnienie kiedy słucha teraz bardziej agresywnego tonu mordercy, który patrzy ma niego z pewnego rodzaju wyzwaniem. Jak gdyby chciał go w ten sposób przestraszyć.
Nie może zrozumieć dlaczego ten mężczyzna przez cały czas chce sprawiać by przechodziły go ciarki. Lubi być taki przerażający? I ta myśl, że Tomlinson ma gdzieś swoją rodzine. Skoro są nie warci jego czasu musi być na prawdę podły. Robi krok w tył i myśli nad tym czy to koniec i czy może iść już na górę. Boi się pytać o coś więcej.

– Podejdź do mnie – słyszy jego głos i z powrotem podnosi wzrok na współwięźnia, który już ma ostrzejszy wyraz i teraz zakłada nogę na nogę rozłożony na własnym poszarzałym materacu.

Słysząc to czuje gorąco, które napływa na jego policzki jednocześnie po pierwszym małym kroku czując jak kolory odpływają równie nagle z jego twarzy. To była niesamowita adrenalina. Niewiadoma pchająca go na przód i chociaż strasznie się bał to powolutku posuwał się do przodu. Nie miał pojęcia czego ten chciał, ale chyba nic nie zrobił, wiec nie stanie się coś strasznego. Po co miałby akurat teraz go na przykład zadźgać. Miał przecież wiele okazji.

Jest cisza i tylko jego ciężkie buty hałasują i słychać jego kroki. Kroki i jego własny głośny oddech. Kiedy jest metr od mordercy czuje się bardzo podniecony. Czuje jak płonie bo jednocześnie strasznie się boi i jest tak bardzo ciekawy.

Mężczyzna przed nim burzy ciszę unosząc się przez co sprężyny w materacu hałasują z każdym jego ruchem. I siada tak jak kiedyś wcześniej w ciągu innego ich niepamiętnego wieczoru i pociąga go za łokcie w dół. Tak dokładnie. Harry jest zmuszony by klęknąć.
Znów czuje jak jego twarz się rumieni, a on sam zaczyna pojmować co się dzieje. Jeśli ten chce by Harry już teraz zawsze w ten sposób zaspokajał? Czy to możliwe? Oczywiście, że możliwe. Są w więzieniu, a Harry jest jego chłopcem z celi. Tak powiedział wtedy w łazience kiedy go ratował od tamtych gwałcicieli. Wciąż czuł ten posmak spermy i wyrzuty, że zrobił to Nickowi ale potrzeba bliskości była wtedy większa. Chociaż dotyk na jego włosach. Cokolwiek.
Ale z drugiej strony. Przecież nie widział, żeby Tomlinson zmuszał kiedykolwiek kogoś do seksu wiec dlaczego miałaby jego? Nawet co do niego nie zdawał się mieć większych planów w tej sferze i nie inicjował tego nigdy więcej nawet po tym jak Harry z właśnie woli zrobił mu loda.
Mimo, że był bardzo poważany i wszyscy się go bali nie zauważył by ten to wykorzystał i pieprzył jakiegoś chłopaka. Jakby nie był szczególnie zainteresowany seksem poprzestając na masturbacji która też nie zdarzała się mu zbyt często.

Tomlinson siedzi z powagą wymalowaną na twarzy, a on przy nim klęczy czując jak swędzą go kolana i jak usta są spierzchnięte i się trzęsą.
Zagryza wargę bo z tej pozycji już to robił, tyle że wtedy to on to inicjował chcąc się odwdzięczyć. Teraz nie dzieje się nic, po prostu morderca tak siedzi lustrując go spojrzeniem podczas kiedy on ze spuszczonym wzrokiem siedzi na swoich piętach.
Już nawet nie chodziło o to, że znowu może zdradzi Nicka. Ponownie. Przecież jego ukochany by zrozumiał jeśli by nie miał wyboru? Prawda?

Po dłuższej chwili czuje jak Tomlinson chwyta mocno za jego podbródek i go unosi. Jakby się bawili w kotka i myszkę. Kocha swojego chłopaka ale z tego profilu mężczyzna jest na prawdę przystojny. Taki straszny ale cholernie przystojny. Musiał przyznać, że w tych ciemnoniebieskich wrogich oczach można zatonąć. Ta twarz była przerażająca ale także kusiła i wyglądał jak najpiękniejszy mężczyzna jakiego widział w życiu.

On sam pod wpływem tego, że jest mocno trzymany za podbródek i to jeszcze przez kogoś, kogo się chorobliwie boi, lekko się unosi i kładzie dłonie na kolanach mordercy aby się podciągnąć. Spodziewa się znów wykręcania rąk i innych takich przez to, że robi coś bez pozwolenia ale chyba to, że jest powolny starcza bo dostaje tylko intensywne spojrzenie na swoich palcach.
Zbliża się nieco twarzą do tej Tomlinsona. Wie, że mocno się trzęsie kiedy muska suchymi wargami kącik warg współwięźnia ale temu nie zdaje się to przeszkadzać. Tak jak wcześniej ich wargi się lekko stykają wysyłając do jego komórek sygnał i sprawiając, że po jego ciele rozlewa się gorący dreszcz. Tomlinson nie rusza się i nie komentuje tego co się właśnie stało.

On za to się czerwieni i nie wie nawet co to miało być i się kilka centymetrów wycofuje.
Więzień odsuwa jego włosy za ucho i bez wyrazu się uśmiecha.
Dziwne napięcie sprawia, że wydaje z siebie zaskoczony jęk, kiedy morderca gwałtownie go chwyta w zgięciu kolan i kładzie na swoim łóżku, a potem agresywnie się nad nim nachyla mając dłonie umieszczone po obu stronach jego głowy. Jest uwięziony pomiędzy szerokimi ramionami zabójcy. Na prawdę powinno to być bardziej przerażajace.

Leży prosto jak kłoda oddychając głęboko kiedy mężczyzna się nad nim nachyla. Nawet nie drga przestraszony kiedy skazaniec dotyka jego twarzy. Chyba już wszystkie bodźce zadziałały, a jego krew aż wrzała w żyłach z podniecenia i strachu co będzie dalej.

Potem przypomina sobie, że w kombinezonie ma i dragi i dzisiejszy utarg przez co szorstki dłonie które właśnie muskają jego boki i badają ciało przez ubranie są dla niego śmiertelnie niebezpieczne.
Wierci się i spina, a facet się na nim kładzie kładąc jego ręce nad głową by nimi tak nie wymachiwał.
Czuje ciężar całego ciała Tomlinsona na sobie i się krzywi zastanawiając się jak sprawić by ten nie znalazł narkotyków. Przecież będzie martwy. Musi albo go zepchnąć i narazić się na jego gniew albo jak najszybciej rozebrać by ten nie miał szans znaleźć w kieszeniach czegoś co go pogrąży.

Potem jego myślenie przerywa dłoń którą czuje na wewnętrznej stronie swojego uda i wygina się pod ciężkim ale nieco niższym niż jego ciałem i wypuszcza z pomiędzy warg ciche sapnięcie.

Co prawda miał już wcześniej taki bliski kontakt z Nickiem. Ale wtedy działali wolno i bardziej się przytulali niż prowadzili grę wstępną a blondyn ciagle mu odmawiał, mówiąc, że przed ślubem musza być czyści. A teraz?
Bardzo przystojny morderca którego oglądał jak z rana maniakalnie ćwiczy teraz na nim leży z tym swoim codziennym wrogim spojrzeniem i go dotyka.

Drży nie tylko z przerażenia ale także wielkiej ekscytacji i jest mu bardzo wstyd. Nie powinien się tak zachowywać. Powinien cierpieć i uważać to za gwałt i próbować się uwolnić, a nie cicho jęczeć i tak jak teraz złapać za poduszkę i wbić w nią paznokcie lekko się poruszając pod cięższym ciałem.

Kiedy czuje gorące usta znajdujące w kombinezonie skrawek jego nagiej szyi, mocno się odchyla i znów jęczy. Te przegryzają jego skore, a on się kolebie na boki i drga. Boli ale jest miłe. Tomlinson z powrotem się unosi i ciągnie mocno za zamek od jego kostiumu. On się nie rusza i nawet jak facet wstaje on w dalszym ciągu leży na jego materacu głośno nabierając powietrze. Jego klatka piersiowa unosi się niespokojnie, a facet pociąga za jego kombinezon w dół by go zdjąć. On pomaga chociaż cały drży z przerażenia i lekko się zakrywa dłońmi. Przynajmniej problem dragów jest załatwiony. Widzi jak ten obserwuje kilka sekund jego ciało rozłożone na swoim posłaniu w samych kraciastych bokserkach, a później bierze jego ręce i unosi z powrotem nad jego głowę. Dotyka ustami jego tatuaż motyla go obcałowując. On się wierci i lekko wygina. Tego jeszcze nigdy nie czuł. Nie wyobrażał sobie by robił to jego chłopak. Stronił od takich rzeczy przed małżeństwem.

Tomlinson zassał skórę w miejscu skrzydła, później wykręca jego sutki i je też ssie, a on mimowolnie unosi swoje długie nogi obejmując plecy mordercy. Ten się zatrzymał na chwile jakby zaskoczony tym, że Harry się wokół niego owinął ale wtedy Harry potrzebujaco sapnął i morderca głupio, pruderyjnie się uśmiechnął.

–  Na miejscu twojego chłoptasia byłbym bardzo zazdrosny. Powinien był dzisiaj przyjść  – mówi mu dosyć złośliwie, a on zacieśnia nogi na jego plecach. Te słowa do niego docierały i nie jednocześnie. Ta bliskość sprawiała, że czuł ogień pod skórą, a jego całe ciało się trzęsło z różnorakich emocji. Był tak cholernie przerażony i tak bardzo chciał by ten zabójca go wykorzystał. Ten miesiąc samotności chyba odbił się na nim trochę za bardzo. Tu było gorzej niż w areszcie. Tam spotykał rodzine. Mógł dotknąć ich dłoni, przytulić. Porozmawiać bez grubej szyby i telefonu zniekształcającego głos i to nawet codziennie. A teraz? Wizyta raz na miesiąc jak będzie dobrze się sprawował i w bardzo niekorzystnych warunkach gdzie inni więźniowie siedzą obok i mogą słyszeć co mówi. Był bardzo złym chłopakiem. Ale potrzebował czyjejś bliskości. I gorących bezpiecznych ramion. Nawet jeśli są one  mordercy.

– Nie dowie się – mówi prosto sądząc, że to odpowiednie i znowu wzdycha czując jak morderca pociąga go lekko za włosy z diabolicznym śmiechem. Sam próbuje się ocierać o ciało nad nim sprawiając, że mężczyzna znów patrzy na niego z tą dziwną nutą. On też uśmiecha się mało pokornie pokazując, że ma na to wszystko ochotę. Do Nicka też się tak uśmiechał. Tylko po długim całowaniu ten go ochrzaniał, za zupełny brak wstrzemięźliwości.
Jest strasznie zły. Zawsze był nawet z tym sprzedawcą od czerwonych majtek. Po prostu go podniecała myśl o byciu w czyimś stalowym objęciu karającym go za jego popęd.
I to jeszcze w takich silnych i agresywnych jakby ratujących go przed resztą świata ramionach. Tyle, że teraz nie mógł zrezygnować z mocnego flirtu i skończyć przed zdradzeniem Nicka. Teraz sam prowadził do zdrady.
Ręka na jego przyrodzeniu go nie martwi. Po prostu otwiera szerzej oczy i szybciej mruga rzęsami ponieważ silna dłoń zaciska się na jego kroczu obserwując jego reakcje.

Sam ma już wolne ręce wiec obejmuje szyje mężczyzny nad nim. Kiedy czuje silne plecy i bicepsy pod swoim dotykiem, znów bierze między zęby swoją wargę i ją żuje.
Widzi jak Tomlinson na chwile przestaje by samemu się rozebrać. W tym czasie poprawia swoją pozycje i zastanawia się jak to będzie wyglądać. I czy na prawdę to się stanie. Jak zachowuje się zabójca podczas seksu. W ogóle jak wyglada prawdziwy seks. Zawsze go chciał ale mieli czekać do ślubu. A teraz jego pierwszym partnerem będzie facet za kratkami.
Drży kiedy widzi nagą klatkę piersiową faceta, a później silne umięśnione uda.
Chyba lekko rozchyla usta kiedy dochodzi do tego nagi penis. Wie, że on sam zaraz też będzie nagi i na samą myśl się wzdryga i czuje ciepło i stres który narasta w jego brzuchu.

– Miałeś kolczyki w sutkach. Totalnie hipisowsko – prycha więzień znów na niego wchodząc i zapewne odkrywając językiem małe dziurki które jeszcze przez miesiąc nie zarosły, a on uśmiecha się niewinnie by objąć jego szyje. Ten ściąga z niego bieliznę jednym ruchem i wtedy ich penisy się o siebie ocierają powodując, że znowu głośno wzdycha.

– Błagam nie rób mi krzywdy – mówi z jękiem kiedy facet się zniża i rozkłada jego długie nogi na boki.
Widzi jak zabójca unosi wysoko brew i prycha.

– Co to ma znaczyć? Robię ci jakąś krzywdę Styles? – chwyta go mocno za szczękę rozjarzony z ogniem w tęczówkach klęka na materacu pomiędzy jego nogami. Widać, że jest wkurzony bo jego wzrok jest ostry i lodowaty. Jakby to, że Harry się go boi byłoby dla niego jakąś obelgą. Zabójca wkurzony przed seksem. Nieźle się zapowiadało.

– Nie robisz. Chce tego. Bardzo. Ale nie spałem nigdy z Nickiem. I boje się bólu – mówi cicho z dygotajacym głosem próbując się wyrwać od jego uścisku na twarzy  – Nie chce byś uszkodził moje wnętrzności.

Właśnie się przyznał do bycia dziewicą. Zamiast zobaczyć pruderyjny, chamski uśmiech widzi lekko rozjaśniającą się twarz zabójcy.

– Potraktuje cię delikatnie – mężczyzna gładzi jego policzek, a on wypuszcza z pomiędzy warg lekki świst. Ma nadzieje, że ten mówi prawdę i nie sprawi, że będzie płakać z bólu gdy ten będzie go rytmicznie pieprzyć mając wywalone na jego przyjemność. Już nie raz widział takie przypadki w więziennym kiblu. Męskie dziewice klęczały a faceci tacy jak Tomlinson sprawiali, że inni silni faceci nie mogli przestać krzyczeć z bólu.
Ale widzi te powolne ruchy mordercy. Jest ogromny i straszny ale z czułością masuje jego uda i przegryza jego skórę na biodrach.
Będzie miał wiele pamiątek po tej nocy. Dobrze, że mają kombinezony bo by wszyscy zauważyli ślady bo jego wypieprzeniu.

Jest chwycony mocno za kolana i widzi jak penis mężczyzny już w połowie podniesiony  powoli nakierowuje się na jego dziurkę. Oddycha głośno wijąc się w uścisku. Jest pełen emocji i czuje płomień pod swoją skórą i chce już się pieprzyć ale nie wie czy jest w stanie by przyjąć od razu w swoje ciało całego penisa. Jego nogi są mocno rozkraczone, a facet świdruje penisem wokół jego obręczy.
To bardzo go stymuluje i jego penis równie szybko się unosi i opiera się o brzuch pokazując jego maksymalną ekscytacje. Jest zarumieniony i jego nogi drżą kiedy czuje pierwsze pchniecie które nawet nie doprowadziło do wysunięcia się czubka penisa mordercy.

Facet powstrzymuje go od dalszego wiercenia się, kładąc mu ręce nad głową i ponownie próbując wejść w niego wnętrze.

– O chryste – jęczy czując wielkiego gorącego penisa który minimalnie w niego wszedł – Boli jezu – jego wargi drżą. Nogi właściwie też. Prawie ich nie czuje. Tylko ostry ból między nogami kiedy morderca próbuje w niego wejść. Po za tym skupioną piękną twarz Louisa i jego piekielnie seksowne ciało.

– Zaraz przestanie. – słyszy i czuje, że mężczyzna się zatrzymuje obserwując jego twarz. Wie, że na pewno ma na sobie ponury obolały grymas spowodowany nieznanym dotąd bólem. Blado się uśmiecha zaciskając pięść i kiwając głową żeby kontynuował.
Głośno wzdycha kiedy facet po dostaniu pozwolenia wsuwa się trochę bardziej. Wie, że jego ścianka mocno się zaciska na penisie współwięźnia. Czuje go w sobie. Jak wchodzi w jego ciasne drobne wnętrze. Znowu głośno jęczy próbując stopami jakoś się unieść i usunąć piekący ból ale tak się nie da. Jest spięty i cały drży. – W porządku skarbie – słyszy mordercę który się nad nim pochyla i składa pocałunek na jego szczęce. Przechodzi przez niego gorący dreszcz.

– Kontynuuj – mówi po chwili bezruchu kiedy ból wydaje się mniejszy, a zabójca to robi dając mu większe pchniecie. On jęczy na to czując pierwszą przyjemność która pochodzi od strony brzucha i sam się porusza w górę i w dół by zobaczyć czy to na prawdę pochodzi od tarcia. Zerka w dół widząc, że to jeszcze nie wszystko. Dopiero połowa i nie wie jakim cudem przyjmie kolejną. Już czuje się spocony z przejęcia ale wstępuje w niego coraz większa ekscytacja. Tym razem facet nie pyta o pozwolenie tylko jeszcze mocniej się w niego wbija, a on na zawołanie głośno jęczy. Zabójca zaciska ręce na jego nadgarstkach zniewalając jego ruchy i powodując, że pchnięcia są bardziej czyste i głębokie.
Był i ból i przyjemność która aż mrowiła i nie wiedział co z sobą zrobić.

– Jesteś cholernie ciasny – słyszy przy swoim uchu i jęczy na gorący oddech na karku i sprośne wyznanie. Teraz widzi poruszające mięśnie przy każdym tarciu i poruszeniu się faceta nad nim. Wiedział jak wyglądają te cholerne plecy przy pompkach i jak piękne muszą być przy seksie. Trochę Tomlinson go zgniatał ale za to dawał mocne i szybkie pchnięcia które powodowały, że z przyjemności, aż go swedziało i miał wrażenie, że zaraz się rozpłynie.
Był rozłożony na metalowym łóżku w szarej celi będąc pieprzony przez cholernego mordercę.
Bóg Nicka z pewnością mu nigdy tego nie wybaczy. A on nawet nie czuł wyrzutów sumienia.
Zęby faceta przegryzają skore na jego karku jeszcze mocniej próbując w niego wejść, a on jeszcze mocniej rozkładał nogi by poczuć głębszą penetrację. Było mu cholernie dobrze.

W końcu nogami z powrotem objął pas mężczyzny czując jak cała długość zabójcy się w nim znalazła.

– O jezu. Louis – krzyknął wyginając się z przyjemności.

Ten chwycił za jego stopy zakładając je na swoich ramionach i puścił jego dłonie by umieścić szorstkie ręce na jego boczkach. Wzdrygnął się ale kolejny raz krzyknął z podniecenia kiedy facet zaczął głęboko i w jednym rytmie go posuwać.
Jego nogi były jak z waty a z pomiędzy warg stopniowo wychodziły urywki jęków.
Rękami przez chwile zaciskał pościel ale chciał być bliżej Tomlinsona wiec paznokcie wbił w ramiona mężczyzny.

Nie wiedział ile to trwało chyba długo ale w końcu poczuł w sobie jak kutas mężczyzny drga. On sam już na samo uczucie tego jak gruby i długi penis w nim się mimowolnie porusza dochodzi z głośnym jękiem i imieniem zabójcy na języku. Morderca przedłuża jego orgazm maksymalnie w niego wchodząc i wychodząc samemu dochodząc i tryskając gorącą spermą w jego wnętrzu.
Czuje niedosyt. Nie chce puścić mężczyzny kiedy czuje, że wstrząsał już nimi obojgiem orgazm. Wylewa się z niego sperma i jest to nawet przyjemne uczucie. Jest brudny i pachnie seksem ale w miły sposób.
Mimo, że jego nogi same z siebie się zsuwają z ramion mężczyzny, gumowe i bezużyteczne to go nie puszcza. Mocno go trzyma w uścisku by z niego nie wychodził. Są w siebie zaplątani i ich obie klatki piersiowe unoszą się niespokojnie.
Głośno oddycha. Wie, że jest spocony i rumiany, a jego loki kleją mu się do czoła. Pewnie ma także spuchnięte wargi i poorgazmową twarz pokazująca jak dużo przyjemności przeżył.

Czuje jak jego włosy odgarynane są z twarzy i jak morderca próbuje wyplątać się z uścisku. Mu też jest niewygodnie, a jego nogi drżą, ciało jest giętkie i zużyte ale nie chce jeszcze tego kończyć. W końcu jednak musi się poddać i przestać trzymać w mocnym uścisku bicepsy przestępcy. Czuje jak ten powoli z niego wychodzi i zamiast położyć się obok wstaje na równe nogi.

On sam się krzywi i kuli. Teraz czuje się taki pusty tracąc wypełnienie. Między nogami go piecze i czuje ból wzdłuż kręgosłupa. Ciekawe jak będzie chodzić w tym stanie. Nie chce nawet się poruszać. Nie wie czy ma wstać również i iść do siebie czy zostać oraz jaki nastrój ma morderca.
Widzi jak ten się wyciera wilgotną szmatą wciąż nagi, a po chwili podchodzi do niego i siada obok na materacu kładąc ją na jego brzuchu. On się wzdryga, a mężczyzna kpiąco prycha wycierając go z pozostałości spermy, a potem kładzie się obok zgarniając go ciasno w objęcia i przykrywając ich swoim kocem.

Mi się chce płakać kiedy pisze sceny seksu. Mam wrażenie, że to jakaś porażka..
Ale i tak mnie kusi by zapytać co sądzicie o  Louisie i Harry'm.

Do następnego!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro