Dzień trzydziesty pierwszy; ranek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Świadomość wraca mu nagle. Pierwszym co widzi po rozchyleniu powiek jest zimna betonowa podłoga tylko kilkanaście centymetrów od jego twarzy. Później jego wzrok wędruje w górę. Zapalona żarówka znajduje się o wiele wyżej niż zwykle.
Dopiero potem uświadamia sobie, że przez ciało ma przerzucone silne ramie, a jego plecy przylegają ciasno do czyjejś gorącej i twardej klatki piersiowej która mimo wszystko była całkiem przyjemna i leżał otulony i mocno trzymany jak w kołysce.
Aż wstrzymuje oddech by się za bardzo nie poruszyć i nie obudzić osoby śpiącej za sobą. Ich nagie ciała były splecione w jednym ciasnym uścisku i nie sposób było obrócić się do mężczyzny przodem go przy tym nie budząc.
Lekko obraca głowę zaciskając palce na kocu który ich okrywa i rzeczywiście widzi ciało zabójcy. Mimowolnie czuje gęsią skórkę która pojawia mu się na skórze i zimny pot mieszający się z tym gorącym po czym się wzdryga nie mogąc uwierzyć jak to się do cholery stało. Zdradził Nicka. On na prawdę kurwa poszedł do łóżka z mordercą.
Dopiero wtedy czuje ostry piekący ból między udami i aż się kuli obracając w ramionach mężczyzny. Jakby ktoś wbijał bezlitośnie sztylet w jego plecy. Wygina się w bólu, wyciąga i sapie próbując się wygodnie ułożyć aż w końcu  leży do niego przodem. Ich penisy się zderzają i choć dla niego ma to charakter zupełnie nieseksualny bo cierpi i szuka sobie miejsca w którym przestanie boleć, to właśnie wtedy czuje bolesny uścisk na ramieniu który go zatrzymuje i każe mu przestać się obracać.

Zerka w górę na ciemnoniebieskie tęczówki mordercy które powstrzymały go od dalszego wiercenia się. Harry'ego wargi drgały i wykrzywiał się w bólu ale to nie powstrzymało go od oblizania się i również patrzenia na piękną twarz tego strasznego faceta. Kiedy uścisk się poluźnił, a morderca dał mu więcej swobody ruchu on bez skrępowania się podciągnął i wlazł na jego ciało. Kolejny raz się otarli przyrodzeniami, a Tomlinson bacznie go obserwował i każdy jego pojedynczy ruch. Czuł piekący ból między nogami ale położenie się na tym ciepłym mężczyźnie sprawiło, że zrobiło mu się o wiele wygodniej. Swoje długie nogi umieścił pomiędzy tymi mordercy, a głowę oparł o jego pierś. Sam nie potrafi stwierdzić po co to wszytko było. Chyba po ich nocy jego dziecinny umysł chciał wiedzieć jak daleko może sobie pozwolić. Czuł ekscytacje i niesamowite gorąco leżąc na tym wysportowanym ciele które dopasowało się do jego decyzji i również teraz zamknęło go w stalowym uścisku akceptując. Jakby był chroniony przed światem.

W końcu kładzie ostrożnie dłoń na klatce mężczyzny. Ten nie oponuje ale Harry widzi jak skądś wyciąga fajkę i zapalniczką go podpala. Później wkłada go do ust, a on może obserwować jak się zaciąga i wydmuchuje dym. Milczeli. Typowe. O czym mieliby porozmawiać. Choćby chciał to nawet nie wiedziałby jak zacząć. Przecież jeszcze wczoraj bał się do niego podejść, a teraz uwił sobie na nim ciepłe gniazdko tuż po ich pierwszym seksie.
Sam zaczyna jeździć palcami po jego piersi robiąc kółeczka i zatrzymując się dłużej na wzorach tatuaży które już nie wydają się tak samo brzydkie jak sądził. Wzory może i nie mają sensu ale kim on jest żeby to oceniać.
Na tym facecie wszystko wyglądało atrakcyjnie.
Palący wzrok już go tak nie peszy nawet wtedy kiedy lekko się poprawiał na jego ciele tym samym ocierając się biodrem o jego twarde przyrodzenie które wbijało mu się w bok.

– Wciąż cię boli? – słyszy pytanie i podpiera się łokciami o jego ciało podtrzymując swoją głowę. Był zaskoczony. Właściwie był zaskoczony wszystkim w przeciągu ostatnich dwunastu godzin, a jego serce hulało jak oszalałe. Jak gdyby był w innym wymiarze, ciele, kimś zupełnie innym. Od tego jak mężczyzna kazał mu do siebie podejść po to jaki delikatny, a jednocześnie dobry i gwałtowny był w łóżku. Jakby to nie było jego życie.

– Trochę – odpowiada od razu decydując, że nie będzie marudzić. W końcu był facetem i da sobie radę bez żalenia się nad straconym dziewictwem. Wystarczy, że gdy uprawiali seks zachowywał się jak jakaś cnotka. Ma nadzieje, że ten go tak nie zapamięta ponieważ nie zawsze się tak zachowywał. Zupełnie przeciwnie. Był definicją seksapilu i rozwiązłości seksualnej. Przynajmniej za murami więzienia. Tam to nawet jak wyobrażał sobie współżycie z Nickiem to częściej był tym który dominuje. Zwyczajnie blondyn nie miał w sobie tej werwy która prowadziła ich intymne niewinne zbliżenia – Przeżyje

– Twoja mina mówi jakbyś zaraz miał się rozpłakać Styles – słyszy kpiące stwierdzenie ze strony mordercy, a jego kurze łapki przy oczach stają się bardziej widoczne przez cień uśmiechu

– Nieprawda – wbija mocniej łokieć w jego pierś, a ten bez ostrzeżenia ich obraca kładąc go na prześcieradle, a samemu nad nim się zawieszając. Harry wypuszcza z pomiędzy warg głęboki jęk częściowo z zaskoczenia a częściowo z bólu pomiędzy udami. Morderca nad nim wciąż jest przerażający. Teraz również.
Nagi, jest nad nim i nie ma zielonego pojęcia co ten może mieć w głowie. Ale czuje gorącą krew w swoich żyłach która buzuje kiedy ten tylko jest blisko i jego oddech przyspiesza do granic możliwości kiedy ten muska jego wrażliwą skórę na wewnętrznej stronie ud.

Czuje trzepotające motyle w brzuchu kiedy facet się obsuwa w dół i nim zdąża zobaczyć co ten zamierza czuje w swoim pępku gorący język który go drażni i całuje. Mimo bólu w dolnych partiach przeciąga się w rozkoszy i odchyla w głowę w tył. Jak morderca może mieć takie wyczucie i sprawiać tyle przyjemności? Nie trwa to długo bo niewiele później ten pociąga go za kostki by się lekko zniżył do jego poziomu i okrywa go aż po szyje kocem.
Wtedy wstaje na równe nogi i wkłada na siebie bokserki. No pewnie. Morderca zacznie zwyczajowo swój dzień od papierosa i rannego treningu. Jak gdyby nigdy nic. Jakby Harry'ego wcale nie było w jego łóżku.

On czuje się pozbawiony tego całego ciepła które go całą noc ogrzewało. Jakby stracił swój prywatny kaloryfer. Opatula się mocniej w koc jak w kokon i obraca na bok w stronę po której stoi Tomlinson. On jak codzień o siódmej robi pompki. Wyglada jak zwykle. Męsko i strasznie z tym ciemnym tuszem i skupionym spojrzeniem. Nie do wiary, że jeszcze wczoraj z rana miał ten sam widok ale z piętra wyżej.
Aż drży przypominając sobie o swoim chłopaku. To paskudne, że go zdradził. A jeszcze bardziej paskudne, że mu się to podobało. Ból u dołu kręgosłupa przypominał mu o każdym pojedynczym pchnięciu które poprowadził go do prawdziwej przyjemności.
Morderca miał w tym wszystkim trochę racji. To trochę Nicka wina. Powinien wczoraj przyjść. Pewnie gdyby zobaczył ukochanego nie mógłby tego zrobić. Każda próba wytłumaczenia się była dobra.

~*~

Wie, że o ósmej przyjdą strażnicy zabrać ich do stołówki. Chcąc nie chcąc musi się ogarnąć i mimo bólu wstać. Zawijając się w nie swoje prześcieradło się unosi. Trochę to dziwne z jego strony ale nagi czułby się bardzo skrępowany. Może to przez pierwszy seks, a może zwyczajnie przez dreptanie po ziemi jak idiota nie chciał pokazywać swoich atutów które będą oszpecone brzydkim chodem.

Czuje promienisty ból. Jego kroki są krótkie i płaskie a on mocno zaciska palce na białym materiale. Parzy go. W dole pleców go parzy, a on chodzi tak jak gdyby zwichnął stopę. Niedobrze.

– Chodzisz jak kaczka – słyszy przytyk ze strony mordercy który ze zmarszczonymi brwiami i założonymi na piersi rękoma go obserwuje.

– Dziękuje. Ale to bardziej ty niż ja jesteś temu winny – mówi ze drżeniem pochylając się i podnosząc z ziemi swój kombinezon, a facet zagłusza go gromkim śmiechem.

– Albo to ty jesteś zbyt delikatny jak na jednego z więźniów. Słabe jednostki są zawsze najszybciej eliminowane. Widziałeś, żeby ktoś z tych facetów pieprzonych w kabinach chodził jak kaczka? Nie. Wiesz czemu nie? Nie ma ich już  – mówi przechodząc obok niego jak zwykle lekko go trącając ale tym razem nie na tyle by stracił równowagę. Ma ochotę prychnąć ale zimny wzrok mordercy go powstrzymuje. Dobry mężczyzna z łóżka zniknął i zstąpił go lodowaty i widocznie kpiący sobie z niego zabójca. Świetnie. A co on sobie wyobrażał? Że teraz bedzie się z mordercą całować w oczekiwaniu na strażników? A może poopowiadają sobie o swoim życiu i Tomlinson morderca zdradzi o co chodzi z tymi rysunkami? Czasami jest głupcem – Po za tym skarbie, już widziałem cię nago. Jak połowa więzienia– mówi patrząc z politowaniem na prześcieradło jakby wprost sugerował, że ma je zdjąć i kładzie się ciężko na swoim posłaniu by w dalszym ciągu intensywnie na niego patrzeć.

Pod jego czujnym spojrzeniem zrzuca z siebie prześcieradło i kątem oka widzi tylko to, jak ten odchyla głowę w jedną stronę maniakalnie wodząc po nim spojrzeniem. Bez pośpiechu się odpręża biorąc kilka głębszych wdechów i wkłada nogi najpierw w bokserki, a później w kombinezon ostrożnie go zapinając. Kroki w stronę swojej pryczy znów są ciężkie i bolesne ale musi załadować towar do sprzedania przed tym jak tamci przyjdą i ich stad zabiorą.

~*~

– Jak tam Tomlinson? Dobra noc?

To ten dziwny strażnik. Ten co mówi do Louisa jak do dobrego kumpla, a kiedy widzi, że Harry na niego patrzy to udaje, że jest taki przyjacielski dla wszystkich. Ale on nie był głupcem i widział doskonale, że nie. Ostatnio prowadził jednego rudzielca cały czas go popychając. Nie wie za bardzo co jest grane ale się dowie. Może to kwestia tylko faworyzowania ale może to coś głębszego.
Kto wie.
Jak już wpakował w kieszenie towar, zdążył jako tako ogarnąć włosy i bez przedłużania obrócił się tyłem do krat by dać się zakłuć i wyprowadzić. Morderca zrobił to samo uprzednio prychając na pytanie zadane przez strażnika.

– Uszłaby, gdyby nie czyjeś klaty non stop w moich ustach. – zabójca widocznie ma dobry humor. Po tym jak wyszli z łóżka z jego ust nie schodzi uśmieszek i ciagle go niewinnie obraża. Nigdy nie widział go takiego. Patrzy na niego lodowato jak wcześniej ale zdecydowanie więcej w nim głupiego humoru– Co ile strzyżecie swoich więźniów? Znam takiego co potrzebuje by ogolono mu loczki.

– Dobra dobra. Wyłaź już Tommo – mówi z rozbawionym uśmiechem strażnik i chwyta go za plecy prowadząc do wyjścia.

~*~

Ale już w stołówce jest jak zwykle. Tomlinson znika, a on zostaje samemu sobie. Przynajmniej tyle, że nikt nie będzie patrzeć specjalnie na niego i komentować jego niezbyt przyjemnego dla oka chodu. Utykał prawie przy każdym kroku i zaciskał zęby by nie dać po sobie poznać, że cierpi jak cholera. Co ten morderca mu zrobił. Co on do kurwy robił w jego wnętrzu, że to tak bolało? Nigdy więcej nie da nikomu nic tak zmajstrować. Teraz wie, czemu kobiety nie chcą od tyłu.
Ale ma apetyt jak nigdy. Poprawia swoje włosy za ucho zastanawiając się czy serio według Tomlinsona są za długie czy tylko sobie żartował. Nick na przykład nie lubił jego ukochanych bandan ale przynajmniej nie miał nic do długich włosów sądząc, że w dłuższych lokach na pewno mu będzie lepiej niż na owieczkę. Stoi w kolejce po jakąś papkę. To było pomarańczowe i wyglądało jak marchewka z kaszą gryczaną wiec powinno mu przejść przez gardło. Nie będzie wybrzydzał. Po seksie trzeba odzyskać energię.
Idzie do swojego stołu o dziwo nie zaczepiony przez żadnego klienta chcącego zaopatrzyć się w towar. I Bogu dzięki bo miał przy sobie ledwie pare gramów.

Już chce siadać i zacząć się delektować obrzydliwym jedzeniem ale widzi pewną nieprawidłowość. Trzy z czterech możliwych  miejsc są zajęte. Nie dwa jak zwykle. Unosi wzrok i oprócz tych dwóch kumpli co zwykle siedzi tam ktoś jeszcze, wiec szeroko się uśmiecha. Nie spodziewał, że aż tak się ucieszy. Na jego twarz wstępują dołeczki i prawie się rzuca na tego głupiego idiotę Matthew.

– Oj no spokojnie stary. Aż tak się stęskniłeś? – Mat rechocze również go obejmując. Wyglada wciąż źle. Może siniaki już zniknęły ale miał nogę i rękę w gipsie, a cały był zaniedbany i nieogolony. Aż prawie o nim zapomniał. Przecież nie widział go drugie tyle co go znał.

– Oczywiście gamoniu. Zostawiłeś mnie samego z kilogramem amfy. Miałem ochotę cię zabić. Towar mi się kończył, a te wielkie pasztety chciały więcej i więcej – mówi wciąż go obejmując i lekko się krzywiąc bo ból w dolnych partiach kręgosłupa wciąż istniał nawet jeśli on usilnie próbował go ignorować.

– Wiec wszystko z dragami w porzo? – oblizuje zęby z zachwytem – Wiedziałem, że taka piękność jak ty ma w sobie tę nutkę drapieżności która sprawi, że będziesz dobrym skutecznym dilerem. Nie myliłem się. Jeszcze dziś dostaniesz nową porcję i swoją nagrodę rzecz jasna.

– Ja jestem piękny, a ty za to chyba przybrałeś pare kilo na tych wakacjach – mówi złączając usta w dziubek i dotykając niewinnie jego brzucha by udowodnić, że widzi więcej tłuszczyku.

Ten znowu się śmieje tym swoim głośnym śmiechem, a Harry się cieszy, że już dłużej nie będzie się musiał plątać sam.

Dzisiejszy dzień nie mógłby być lepszy.
Mimo, że zdradził Nicka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro