⑤ A gdyby... Kaminoanie wybrali Huntera zamiast Crosshair'a? [SW: Bad Batch]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czas

Przestrzeń

Rzeczywistość

Nie są liniową ścieżka, lecz pryzmatem nieograniczonych możliwości.

Każda decyzja może dać początek nieskończonej liczbie rzeczywistości., tworząc zaskakujące alternatywne światy.

Jestem Obserwatorem - twoim przewodnikiem po labiryncie potencjalnych wydarzeń. Udaj się ze mną, by zobaczyć na własne oczy...

Co by było, gdyby...?

- Idziesz z nami - oznajmił jeden z żołnierzy, wskazując na Crosshair'a.

Drugi z nich momentalnie otworzył drzwi celi. Obaj zachowywali się zupełnie, jakby myśleli, że ich słowa stanowią niepodważalny rozkaz. Ktoś musiał ich uświadomić, że jest inaczej.

- Nie ma takiej opcji. - Hunter stanął między szarakiem, a swoim kompanem z drużyny.

Może i ostatnio nie dogadywali się tak jak dawniej, ale nie zamierzał pozwolić, żeby Crosshair został zabrany nie wiadomo gdzie i po co, szczególnie jeśli maczał w tym palce ten śliski typ - admirał Tarkin.

- My się nie rozdzielamy.

- Skoro taki jesteś chętny, to może pójdziesz za niego, co? - odezwał się hardo ten sam żołnierz.
Jego słowa padły w akompaniamencie strzału z blastera, po którym łowca bezwładnie padł na podłogę.

- Hunter! - krzyknęła rozpaczliwie Omega.

Patrzyła, jak dwóch strażników wywlekało przywódcę Zgrai za drzwi. Zastanawiała się, czego mogli od niego chcieć. Czy jako więźniowie nie powinni przebywać właśnie tutaj - w więzieniu? A może rozdzielenie miało zapobiec wymknięciu się reszty drużyny?

- Spokojnie, blaster był przestawiony na funkcję ogłuszania - poinformował Tech, dzięki czemu Omega odetchnęła z ulgą.

Nie powstrzymało jej to jednak od zadania kłębiących się w jej głowie pytań.

- To co teraz zrobimy? - Spojrzała wielkimi oczami na Techa, jak gdyby miał on znać odpowiedź na każde dręczące pytanie.

Na szczęście na to akurat znal.

- Mam pewien plan.

♤♤♤

- To nie ten klon! - wrzasnął admirał Tarkin, spoglądając wściekle na Nalę Se.

Kobieta nie rozumiała, dlaczego wszystkie wyrzuty wyładowywał akurat na niej. Przecież to nie ona udała się po CT-9904, ani też nie ona wydała rozkaz, by sprowadzono osobnika znanego jako "Crosshair" do tej sali. Przyjęła jednak oburzenie swojego przełożonego z niezmiennym dla siebie spokojem.

- Czy mam polecić żołnierzom, by udali się po właściwego klona? - zapytała Kaminoanka, przypatrując się, jak wyraz twarzy admirała nagle się zmienia, ze zniecierpliwienia przeradzając w głębokie zamyślenie.

- Nie. - Usłyszała dokładnie taką odpowiedź, jakiej się spodziewała. - Być może ta pomyłka wyjdzie nam na dobre.

Oboje przyglądali się bez większego zainteresowania, jak przybyli podłączają nieprzytomnego klona do aparatury medycznej, a potem używają dodatkowych więzów, by zapobiec jego ucieczce, kiedy już się przebudzi.

- Czy jest pani w stanie uruchomić czip tego klona na podstawie skanów CT-9904? - spytał Tarkin.

Szanse na usłyszenie odpowiedzi przeczącej były znikome.

- Zrobię, co w mojej mocy - odrzekła Kaminoanka.

Była jednak zmuszona poczekać, aż klon się wybudzi. Musiała wykonywać badania i pomiary na całkiem przytomnym umyśle, by móc potwierdzić ich miarodajność.
Za ten czas mogła pozwolić sobie na zadanie jednego, trapiącego ją pytania:

- Admirale Tarkin, dlaczego rezygnujemy z operacji na klonie CT-9904? Jego czip po części zawiódł, jednak mogłabym go uaktywnić przez wzmocnienie sygnału.

Innymi słowy, Crosshair sprawiłby mniej kłopotów. Nala Se mogłaby zakończyć swoją robotę w pięć minut, zamiast głowić się nad tym, jak przeprogramować innego osobnika tak, by był oddany Imperium. A co by nie mówić, zależało jej na czasie. Przecież musiała jeszcze obmyślić, jak wyciągnąć z więzienia swoją podopieczną, a potem przeprowadzić akcję tak, by wyglądała na zupełnie przypadkową. W dodatku czuła, że nadciągają większe kłopoty.

- Ten klon - admirał spojrzał na kapitana Parszywej Zgrai - jest ich przywódcą. Jeśli są mu oddani, to pójdą za nim. A jeśli nie... - urwał, nie wypowiadając słów, do których Kaminoanka zapewne nie zapałałaby sympatią.

Wiedział, że i tak wykona swoje zadanie. Nie miała wyboru. Nie chciał jednak zdradzać szczegółów, które mogłyby spowolnić jej pracę.

Z początku admirał był zdecydowany wyeliminować zdrajców. Skoro swoim nieposłuszeństwem opowiedzieli się po stronie martwej Republiki, zasłużyli, by podzielić jej los. Ale teraz przyszła mu do głowy inna myśl. Taka, dzięki której obróci sytuację na swoją korzyść. Dzięki której zapanuje nad jednostką wadliwych lecz niezaprzeczalnie skutecznych klonów i poprowadzi je do walki pod swoim dowództwem.

A jeżeli to się nie powiedzie? Cóż... Nie miał zamiaru przywiązywać się do tych planów. W końcu to tylko klony.

♤♤♤


Wrecker ogłuszył ostatniego z przeciwników, zapoznając go dosyć dobitne z przeciwległą ścianą. Chętnie zająłby się jeszcze dziesiątką takich, szczególnie że reszta była widocznie zajęta obmyślaniem dalszego planu, w czym on sam zwykle nie brał udziału.
Kiedy trzeba było coś zrobić - wysadzić, podnieść, przesunąć - pewnie, był pierwszy! Ale myśleniem i wydawaniem rozkazów zwykle zajmował się Hunter, którego teraz z nimi nie było.

- Najrozsądniej byłoby udać się do hangaru, gdzie pewnie przetrzymują nasz statek - stwierdził Tech, czując na sobie wyraźne spojrzenie Omegi.

- A co z Hunterem? Przecież nie możemy go zostawić!

- Ale moglibyśmy ciebie - wtrącił sarkastycznie Crosshair, choć sam pomysł nie był dla niego samego tylko sferą ironii.

Echo westchnął, nie mając zamiaru tłumaczyć snajperowi, na czym polega uszanowanie woli przywódcy. Nawet jeśli nie było go w pobliżu, niczego to nie zmieniało. W końcu wrócili na Kamino właśnie po Omegę, prawda?

- Odbijemy go. Ale bez uzbrojenia będzie to trudne.

- Wasze rzeczy też są w hangarze - szybko zareagowała dziewczynka, sprowadzając jednak sumę dobrych i złych wiadomości do zera - ale nie zdążymy wziąć waszego sprzętu i wrócić po Huntera. Admirał Tarkin na pewno będzie chciał nas znowu złapać.

- Może chcesz posłużyć nam za dywersję? - warknął znowu Crosshair, ale tym razem Omega sama stanęła w swojej obronie.

- Zrobię wszystko, co będzie trzeba, żeby uwolnić Huntera.

Oboje zmierzyli się spojrzeniami - dziewczynka zadzierając głowę do góry, a snajper, prychając z pogardą.

- Ale nie będzie trzeba - zarządził Echo. - Nikt tu nie zostaje. Tech, idź z Crosshair'em i odpalcie nasz statek. Ja z Wreckerem pójdziemy po Huntera. A ty... - Tu spojrzał na Omegę, nie za bardzo wiedząc, jakiś zadanie jej przydzielić, by go nie zakwestionowała.

Dziewczynka jednak szybko go wyręczyła.

- Idę z wami - oświadczyła, patrząc na członków grupy zadaniowej numer dwa.

Echo pokręcił głową. Wystawić dziecko na ataki, przed którymi oni sami ledwo będą mogli się bronić? To już bezpieczniej byłoby ją zostawić z Crosshair'em.

- Znak tajne przejścia. Mogą się przydać - dopowiedziała Omega, żeby poprzeć swój pomysł.

To była ta chwila, w której przydałby im się ktoś do podjęcia ostatecznej decyzji...

- Brzmi rozsądnie - skwitował wreszcie Tech.

Echo nie był co do tego równie przekonany, ale nie mieli czasu na dalsze kłótnie.

- Więc do roboty.

♤♤♤

Troje członków Zgrai (a w zasadzie dwoje i jeden "na doczepkę") błądziło znajomymi korytarzami tak cicho, jak tylko się dało. I pomyśleć, że zaledwie dobę temu mogli robić tu tyle hałasu, ile chcieli specjalnie, a teraz bali się nawet oddychać! (Choć Wreckera bardziej martwiła możliwość kichnięcia. Na Clyntharze zdmuchnął w ten sposób cały batalion droidów).

Po kilku minutach udało im się - choć było to głównie zasługą Omegi - wyznaczyć optymalną trasę do miejsca, w którym prawdpodobnie był przetrzymywany Hunter.

Wrecker był gotowy do ataku, wyglądając dosłownie zza każdego rogu.
Echo zastanawiał się, ile niespodziewanych okoliczności spotka ich tym razem. Zapewne tyle, że nie będzie warto ich zliczać. Do przewidzenia tego, co nieuniknione przydałby się analityczny umysł Techa. W tym wypadku rozdzielanie się nie brzmiało na tak dobry pomysł, ale statek musiał czekać gotowy na ich przybycie. Z ich piątki mogli się nim zająć tylko Echo i Tech, ale były "szarak" nie miał pojęcia, czy zdoła wytrzymać z Crosshair'em choćby minutę dłużej...

- Za tamtymi drzwiami. - Omega wskazała przejście, od którego dzieliło ich zaledwie kilka metrów.

Wrecker wyjrzał zza rogu i rozejrzał się w obie strony. Jego nadzieje na choćby namiastkę rozróby znowu zgasły, gdy okazało się, że za rogiem nikt na nich nie czeka.

- Na pewno będą czekać w środku - pocieszyła go Omega, a Echo nie mógł zrozumieć, dlaczego powiedziała to w taki sposób, jakby oznajmiała im dobrą wiadomość.

- Zaraz może być nieprzyjemnie - mruknął były członek grupy Domino, podłączając swoją protezę do panelu otwierającego drzwi.

W przeciwieństwie do niego, Wrecker pałał większym entuzjazmem.

- Nie gadaj. Jak droidy nam podskakują, to bum! I już ich nie ma!

- Ale to nie będą droidy - mruknął Echo bardziej do siebie niż do nich, a jego słowa zagłuszył brzęk przeskakującego zamka i otwierania stalowych drzwi.

Ich oczom ukazało się sześciu przeciwników - klonów, którzy rzeczywiście nie mogli im 'podskoczyć'.
Pięciu leżało nieprzytomnych na podłodze, a ostatni właśnie do nich dołączał, znokautowany mocnym ciosem w tył hełmu.

- Czyli... - zaczął skołowany Wrecker, przyglądając się, jak Hunter rzuca przeciwnikiem na stos pozostałych - nie musimy ci pomagać?

- Wygląda na to, że znów ominęła cię cała impreza - podsumował łowca wyłaniając się ze środka.

Przez jego twarz przemknął cień zaskoczenia, gdy ujrzał czającą się za plecami Echo Omegę. Postanowił jednak nie komentować jej obecności i skupić się na przetrwaniu, a dopiero potem na zadawaniu pytań.

- Tech i Crosshair czekają w hangarze - poinformował Echo, gdy cała czwórka znów przemierzała labirynt korytarzy.

Drużyna pozwoliła sobie na podwyższenie tempa kosztem ostrożności, argumentując, że prędzej czy później (mieli nadzieję, że to drugie) Imperium zauważy zniknięcie ich obiektu badań oraz brak meldunków od sześciu żołnierzy.
Omega dawała z siebie wszystko, by dotrzymać im kroku. Mimo tego, że powinna była oszczędzać siły na ucieczkę, nie mogła powstrzymać się od przeznaczenia ich części na zadanie kilku pytań.

- Hunter, po co cię zabrali? - Obejrzała się na klona, prawie przy tym upadając.

Nie było jednak czasu na takie potknięcia, więc szybko złapała równowagę i skręciła za pozostałymi w następny korytarz.

- Po nic dobrego - odparł z nutą mroku w głosie.

Dziewczynka przez chwilę wbiła wzrok w podłogę, a potem znów zwróciła go na Huntera. Jakaś dziwna tajemniczość w jego tonie pchnęła ją do próby wyjaśnienia niedopowiedzeń.

- Widziałeś Nalę Se? - drążyła.

Być może i ta wiadomość stanowiła dla niej osobistą sprawę, co nie zmienia faktu, że chciała wiedzieć, czy oddzielenie Huntera miało związek z przesłuchaniem przez admirała Tarkina czy badaniami prowadzonymi przez jej opiekunkę. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Była tam? Albo Admirał Tarkin?

- Mogłabyś zaczekać z pytaniami aż... - Hunter nie dokończył.

Znał dźwięk odbezpieczanego blastera aż za dobrze, ale nie trzeba było wyostrzonego słuchu, by zorientować się, że czwórka klonów właśnie wpadła w pułapkę.

Echo pchnął Omegę za siebie. Członkowie Zgrai otoczyli ją, poniekąd oddzielając dziecko od niebezpieczeństwa. Każdy z nich spoglądał wgłąb innego korytarza, w którym czekało jakieś dziesięć uzbrojonych żołnierzy, schowanych za zbrojami.

"Trzydziestu na czworo? To nie będzie uczciwa walka" - pomyślał Wrecker, wciąż będąc ochoczy do bitki.
Wielkolud zacisnął pięści i był już wpół kroku do grupy napastników, ale nawet w nim waleczność zaczęła mieszać się z pewną dozą niepewności oraz strachem o dziewczynkę, która stała praktycznie bezbronna za ich plecami.

- Nie musimy robić tego w ten sposób - odezwał się pojednawczo Hunter, chcąc na przekór swoim słowom zacisnąć lewą rękę na wibro-nożu.
Zamiast tego musiało mu wystarczyć uniesienie obu dłoni w pokojowym geście, by jakoś ostudzić zapał ich przeciwników.

- Odłożyć broń - polecił jeden z żołnieży-klonów. - W przeciwnym razie... - W ramach dokończenia wypowiedzi uniósł ostrzegawczo swoją bazukę, celując nią prosto między oczy łowcy.

- Nie chcecie z nami zaczynać...

- Wrecker - upomniał wielkoluda Hunter.

- Nie możemy z nimi walczyć - mruknął Echo do reszty drużyny, lewą ręką zagradzając Omedze drogę, gdyby ta postanowiła wykazać się naiwnym bohaterstwem i wysforować naprzód.

Niestety ich przegrana  wydawała się dość oczywista i niezaprzeczalna. Nawet Wrecker mógłby powalić czterech, maksymalnie pięciu, zanim drugie tyle nie ogłuszyłoby go albo przestrzeliło na wylot.

- Nie tym razem - powiedział Hunter, kładąc dłoń na ramieniu najsilniejszego członka drużyny, dając tym samym wyraźny znak, że i tym razem będzie musiał obejść się smakiem. - Poddajemy się.

Klon, który wcześniej mierzył do nich z bazuki, nie opuścił broni, ale za to zbliżał się razem z nią w stronę czteroosobowej grupy, nie zauważając, albo ignorując fakt, że w ich gronie znajduje się dziecko.

Pierwszy krok - Hunter nerwowo przełknął ślinę.

Drugi krok - oddech Wreckera stał się tak głośny, że Echo miał wrażenie, jakby wielkolud chciał nawarczeć na któryś batalion szaraków.

Trzeci krok... i przed twarzą żołnierza zatrzasnęła się stalowa, biała ściana.

Tak samo jak przed pozostałymi grupami "zwykłych" klonów, które zaczęły głośno reagować, zarówno krzycząc, jak i próbując sforsować nagłą przeszkodę - acz bezskutecznie.

- Echo? - zapytał podejrzliwie Hunter, jednak wspomniany klon od razu zaprzeczył ruchem głowy, jak i werbalnie.

- Raczej Tech.

- Nieważne - przerwał im rozwiązywanie tej zagadki Wrecker. - Zmywajmy się stąd.

- Jakbyś nie zauważył, zostaliśmy odcięci - przypomniał Echo.

Rzeczywiście, mimo niespodziewanej ochrony, drużyna znalazła się w swojego rodzaju pułapce. Przypuszczalnie mieli niewiele czasu, aby się z niej wydostać, ale żaden z nich nie miał pomysłu na to, jak tego dokonać.

- Eee, chłopaki - odezwała się niespodziewanie Omega, wciąż tkwiąca w swoim bezpiecznym więzieniu za plecami trójki starszych klonów. - Jak mnie stąd wypuścicie, to chyba mogę pomóc.

Kiedy Zgraja ogarnęła się na tyle, by przypomnieć sobie o istnieniu blondynki i dopuściła ją do działania, dowiedziała się o obecności tajnych korytarzy, które wybudowali Kaminoanie w całym kompleksie, oraz o umiejętności Omegi do ich otwierania.

- Skąd wiesz, że tędy dojdziemy do hangaru? - zapytał Hunter, pilnując się, by nie wyprzedzać reszty członków ekipy.

Gdyby trafiły się jakieś rozwidlenia, i tak musiałby się zatrzymać. W końcu prowadzenie po nieznanych drogach było raczej domeną Techa - a w tym wypadku Omegi.

- Nala Se pokazała mi to przejście. I... trochę innych też - wyjaśniła, bardzo się nie spuszczać głowy w dół przez napływ wspomnień. - Powiedziała, że mogę korzystać z nich tylko w sytuacji zagrożenia.

- Czyli takiej jak teraz - skomentował Echo.

"Chyba nie spodziewała się, że jej podopieczna będzie się ukrywać przed setkami klonów i przywódcą nowego ładu w galaktyce" - dopowiedział w myślach, zaraz potem przypominając sobie o inteligencji a nawet i przebiegłości rdzennych mieszkańców Tipoca City. Byłoby to nieco dziwne, ale nie niemożliwe, gdyby przewidzieli podobną sytuację.

- Zbliżamy się - ogłosił Hunter.

Omega odruchowo skinęła głową, choć wątpiła, by któryś z jej kompanów w ogóle to zauważył.

Pierwszym, co rzuciło się jej w oczy to straszny bałagan panujący w hangarze. Skrzynie, których zawartość była jej nieznajoma, stały przechylone, jakby miały zamiar się zaraz położyć albo runąć z trzaskiem na podłogę.
W pierwszej chwili blondynka była zdziwiona, że admirał Tarkin, który wymagał, by wszystkie raporty i statystyki mógł mieć na wyciągnięcie ręki, pozwala na taki bajzel. Zaraz jednak uświadomiła sobie, że ładunki nie są wcale bezładnie porozrzucane, ale w pewnym stopniu ustawione na kształt prowizorycznej barykady. Twórcą tego dzieła był czekający przy rampie statku Crosshair.

- Mam nadzieję, że Tech uruchomił już systemy - rzucił Echo do niewiadomego adresata, którym orawdopodobnie miał być snajper.

Ten jednak bez słowa wbiegł do wnętrza Marudera, skąd ozwał się rzeczowy głos pilota Zgrai:

- Mogłem uaktywnić tylko podstawowe funkcje. Gdybym uruchomił silniki lub system namierzania, ktoś z zewnątrz mógłby wykryć naszą obecność. Oczywiście i tak nas to czeka... - Urwał, podnosząc się z siedzenia i ciągnąc za wysięgnik znajdujący się tuż nad jego głową - ...ale teraz wszyscy są na pokładzie.

- Tak, tak. Łapiemy to, Tech - rzucił zgryźliwie Wrecker, mając ochotę trzepnąć nadwornego mądralę tak, by znalazł się na przedniej szybie.

Niestety nie było czasu na tego typu "wygłupy".

- Zabierzesz nas stąd, czy mają to zrobić oni? - zapytał niewzruszony Crosshair, podczas gdy szum silników zagłuszał dźwięk otwieranych drzwi hangaru i wbiegających przez nie żołnierzy.

Hunter usłyszał, jak Wrecker zaciska pięść, a Echo nerwowo przypada do panelu nawigacji. Wszystkimi członkami zespołu zawładnął stres, ale był to, można by rzec, niepokój zawodowy. W końcu podobne akcje nie były w ich życiu epizodami, a codziennością.
Jedyną osobą, która dotychczas nie znała smaku szalejącej adrenaliny, była Omega nerwowo trzymająca zaciśnięte dłonie przy dolnej wardze.

- Wrecker, tylna wieżyczka - polecił łowca, a wielkolud rzucił się do działania, jakby czekał na ten rozkaz całe swoje życie. - Echo, łap się za hipernapęd. Ustaw kurs. Odlatujemy najszybciej, jak się da.

- Uda się? - spytała Omega, chwiejąc się, gdy zewnętrzna powłoka Marudera znalazła się pod ostrzałem.

Jej oczy przekazywały jedną, wyraźną wiadomość: "Ne chcę tam wracać".

- Tak. To nie pierwszy raz - Echo spróbował uspokoić dziewczynkę, w tym samym czasie podłączając swoją protezę do portu.

Crosshair niemal wypuścił z ręki karabin, gdy statkiem wstrząsnęła kolejna fala uderzeniowa. Łoskot broni zderzającej się z podłogą zastąpiła głucha konfrontacja stalowej powierzchni z Omegą.

Dziewczynka starała się zachować spokój, choć nie była świadoma, jak bardzo jej to w obecnej sytuacji nie wychodziło. Pomocna okazała się wyciągnięta w jej stronę dłoń Echo, który pomógł odzyskać Omedze częściowy rezon. Dla bezpieczeństwa postanowił nie puszczać jej, dopóki niebezpieczeństwo nie minie, co miał nadzieję, że niedługo nastąpi.

Naraz w głowie Omegi zaroiło się od różnych dźwięków - nakazów poddania się dobiegających z zewnątrz, klikania przycisków, zgrzytu rysującego podłogę hangaru Marudera, wrzasków strzelającego z działa Wreckera oraz coś niejasnego, czego do tej pory nie słyszała.
Dziewczynka podążyła wzrokiem za nieznanym odgłosem. W jednej chwili jej ciałem wstrząsnął dreszcz.

- Tech! - krzyknęła z przerażeniem.

Maruder zatrząsł się, potem szarpnął, jakby próbował wyrwać się z więzów pilota, a na koniec opadł ciężko na podłogę.
Echo przycisnął do siebie dziewczynkę. Czym prędzej chciał się dowiedzieć, z jakiej to okazji Tech postanowił zapomnieć podstawy latania akurat w tej chwili. Kiedy jednak spojrzał ze złością na towarzysza, niemal dostał szoku tak samo jak wcześniej Omega.

Przed ich oczami na fotelu półleżał pilot zgięty w pół, a jego głowa spoczywała bezwładnie na panelu sterowania.

- Nie ruszać się - padło ostrzeżenie, a zaraz za nim dźwięk odbezpieczanego blastera.

Echo, Omega i Crosshair spojrzeli w stronę oziębłego głosu. Ten ostatni nie tracił czasu, również mierząc do niego ze swojego karabinu.

Sytuacja byłaby w miarę wytłumaczalna, gdyby nagłym powodem przerwania ich ucieczki jak i przeciwnikiem nie okazał się...

- Hunter? - niemal pisnęła Omega, mimowolnie chcąc podejść do łowcy, by zapytać, co to wszystko znaczy.

Klon jednak, nawet nie zerkając w jej stronę, powtórzył rozkaz.

- Powiedziałem: Ani kroku.

Crosshair zaśmiał się oschle. Jak zwykle z jego twarzy można było wyczytać jedynie beznamiętność i chłodne wyrachowanie.

- Miałem ci powiedzieć...

- ...dokładnie to samo? - dokończył niewzruszenie łowca.

Przez kilka okrutnie długich sekund obaj celowali do siebie nawzajem, każdy z nich ewidentnie gotowy do strzału. Mimo tego żadna broń nie wydała okrzyku.

Czego nie można było powiedzieć o Echo. Z portu, do którego ciągle był podłączony, wydostał się ładunek energii. Ciałem klona wstrząsnął nagły dreszcz, podczas którego Omega niemal dostała kolejnego zawału. Dziewczynka cofnęła się, gdy Echo uderzył o warstwę metalu.

Crosshair nie zastanawiał się długo. Jeszcze przed wydobyciem się tego głuchego dźwięku nacisnął spust, celując prosto w klatkę piersiową byłego dowódcy. W tym samym momencie broń wybuchła mu w rękach. Siła odrzutu sprawiła, że snajper znalazł się na ścianie za swoimi plecami.

Zanim Wrecker zdążył dobiec do kokpitu, dwunastu żołnierzy Imperium wdarło się na statek, przejmując wszystko oraz wszystkich, którzy znajdowali się w środku.

♤♤♤

- No i wróciliśmy do punktu wyjścia - oznajmił admirał Tarkin, przechadzając się przed czwórką pochwyconych klonów.

Tym razem nie popełnił błędu. Nie osadził ich w prowizorycznej celi w obiekcie Kaminoan. Zamiast tego jednostka 99 mogła przywitać się z impulsami energii krążącymi w ścianach jej nowego więzienia. Specjalnie dla Wreckera przygotowano również grube kajdany ograniczające jego ruchy.

- Chyba musicie się wreszcie pogodzić z siłą, jaką prezentuje Imperium - kontynuował mężczyzna, spoglądając na klony z nieukrywaną pogardą.

Wrecker był jedynym, któremu zadufane spojrzenie admirała rzeczywiście doskwierało. Tech uznawał je po prostu za element osobowości istoty wyższej rangą, Crosshair stał niczym słup soli, natomiast Echo interesował zupełnie inny temat.

- Gdzie jest Omega? - zapytał z wyraźną złością, nie będąc świadomym tego, co działo się przez ostatnie minuty, albo nawet godziny.

To była kolejna sprawa, która go frustrowała. Nie miał pojęcia - i nie przyszło mu do głowy, żeby zapytać Techa - ile czasu minęło, zanim obudził się pierwszy członek Zgrai. W tamtej chwili wszyscy znajdowali się właśnie w tym miejscu, a Omegi już z nimi nie było.

- Dziewczynka znajduje się w bezpiecznym miejscu. Oczywiście... na razie - dodał, choć miał świadomość, że żaden z członków eksperymentalnej grupy klonów nie wierzy w ani jedno z jego słów.

- Co zrobiłeś z Hunterem? - odezwał się po raz pierwszy od dłuższej chwili Wrecker.

Tarkin prychnął, ledwie na niego spoglądając. Dojrzał złowrogie, wręcz agresywne, spojrzene siłacza.

- Widocznie postanowił wybrać właściwą stronę - oznajmił protekcjonalnie, jakby te pięć słów miało nagle skłonić pozostałych do uczynienia tego samego, co rzekomo zrobił ich przywódca.

- On nigdy by nas nie zaatakował - warknął Wrecker, szarpiąc się w kajdanach, choć te ani drgnęły. - On nie zdradziłby swojej drużyny!

- A jednak poszedł z nami na ugodę - tłumaczył dalej Tarkin. - Wy również powinniście, jeżeli chcecie przeżyć.

- Bo właśnie na tym nam zależy - zaśmiał się gorzko Crosshair.

Echo i Wrecker spojrzęli na niego zdziwieni, natomiast dwójka pozostałych przyjęła ten komunikat bez zbędmych emocji.

- Widzę - westchnął admirał z pewną dozą zmęczenia, a może i nawet znudzenia - że nie ma sensu targować się o wasze życia. Może więc zainteresuję was bardziej, jeśli na szali stanie życie waszego przywódcy. Naszego łowcy.

Wrecker znów szarpnął się w swoich więzach. Echo zmarszczył czoło. Tech zauważył, że nawet Crosshair okazał pewne zainteresowanie, pochylając głowę lekko do dołu.

- Słuchamy - odezwał się mądrala, nie mając wystarczających danych do okazania innej reakcji.
Z przedstawieniem swojej teorii na głos musiał przeczekać co najmnej parę kolejnych zdań admirała.

- Jeśli odmówicie współpracy, cały obiekt produkcji klonów zostanie zniszczony - poinformował Tarkin tak spokojnie jakby wizja, którą im właśnie przedstawił, miała stanowić dopiero początek.

Każdy członek Zgrai przetrawił tę informację, jednak nie wykazał nadmiernego zainteresowania, jakiego spodziewał się admirał.

- Zakładam, że będziecie chcieli wykorzystać do tego przedsiemwzięcia Huntera dzięki chipowi w jego głowie, który udało wam się uaktywnić. Nie wiem tylko, jak to działanie miałoby dokładnie wpłynąć na naszą decyzję - skwitował z wyrachowaniem Tech.

Echo nie odezwał się ani słowem. W duchu targały nim jednak bardzo silne emocje. Zdążył się już przyzwyczaić, że jedyną stałą rzeczą w życiu Parszywej Zgrai jest ciągła zmiana. Ale jako były członek zespołu Domino, i zresztą jak większość klonów, traktował Kamino za swój rodzinny dom. Nie potrafił utożsamić się z chłodnymi przemyśleniami Techa, i tylko myśl o kolejnym wstrząsie elektrycznym powstrzymywała go od rzucenia się na kraty.

- Jeśli myślisz o podłożeniu ładunku rękami waszego przywódcy... to nie. Nie leży to w naszym interesie.

Wrecker spodziewał się, że admirał, jak każdy normalny człowiek, pokręci przecząco głową. Ale pomylił się, bo albo ten sztywniak nie okazywał ludzkich odruchów, albo oszczędzał energię życiową na ciężkie czasy.

- Klon zwany przez was "Hunter" nie podłoży bomby. On nią po prostu jest.

- Co?! - krzyknęli na równi Wrecker i Echo, choć bardziej przebijał się głos tego pierwszego.

Crosshair nie zareagował w tak głośny sposób, jednak na dowód własnego sprzeciwu zacisnął dłonie w pięści i przybliżył się do krat w tak ostentacyjny sposób, jakby miał zamiar je za chwilę rozerwać.

- Cóż, takie posunięcie miałoby sens, biorąc pod uwagę to, że...

- Nie mów, że jesteś pod wrażeniem! - oburzył się Echo.

Wiedział, że admirał Tarkin nie okazywał, a może i nawet nie posiadał uczuć. Wiedział też, że większość tego, co mówi Tech to jedynie wnioski oparte na wnikliwej obserwacji. Ale mimo tego nie mógł znieść, że obaj rozmawiają o tak brutalnej śmierci jednego z ich braci jak o zwyczajnym pakiecie informacji!

- Chodziło mi tylko o to, że dodatkowe zabezpieczenie w postaci ładunku wewnątrz głowy Huntera to logiczne posunięcie ze strony Imperium, jeśli nie potrafi przejąć nad nim władzy całkowicie - podkreślił ostatnie słowo, patrząc nie na Echo, ale na admirała, by przekonać się, czy na jego twarzy ukaże się jakiekolwiek poruszenie. Bądź co bądź, został właśnie rozpracowany.

Ale albo admirał przełknął dumę, albo zwyczajnie miał w poważaniu to, czy klony odkryją jego sekret.

- Widzę, że Nala Se mówiła o tobie prawdę - kontynuował, przyglądając się Techowi. - Rzeczywiście jesteś najinteligentniejszy z całej tej waszej bandy. Ale czy na tyle, by przekonać resztę do podjęcia właściwej decyzji?

- O ile chciałby dołączyć do tego waszego bajzlu! - zagrzmiał Wrecker. - A wcale nie chce, prawda? - rzucił, będąc pewnym, że wszyscy znają odpowiedź.

Milczenie Techa wzbudzało jednak wyraźne wątpliwości.

- No dalej, Tech, powiedz mu!

- W obecnej sytuacji - odezwał się Tech, zciszając głos - to wydaje się najlogiczniejsze rozwiązanie - przyznał z pewnym wachaniem.

Echo był wściekły, podobnie jak Wrecker, który teraz miał ochotę rzucić się nie tylko na imperialnego oficera, ale i na kolegę z zespołu, który plótł trzy po trzy. Nie pomagało nawet to, że w głosie Techa pobrzmiewała troska o dobro drużyny, a nawet wstyd za swoje słowa.

Jak mół rozważać przyłączenie się do szumowin, które groziły śmiercią nie tylko im - żołnierzom - ale też całej reszcie galaktyki, na której tylko postawią swoją śmierdzącą stopę?!

- Jeżeli zgodzicie się działać jako imperialna jednostka, zapewniam - Tu Crosshair prychnął z powątpiewaniem - że wasz przywódca pozostanie żywy. Tak samo jak dziewczynka. Być może rozważę również dobór misji w taki sposób, aby zbyt często nie kolidowały z waszą nienaturalną ideologią.

Spojrzał po twarzach, które darzyły go tą samą miarą nienawiści, ile on miał dla nich wstrętu. Mimo tego wszyscy byli skazani na siebie nawzajem, z ta różnicą, że to admirał rozdawał teraz karty.

- W przeciwnym razie - Kąciki jego ust uniosły się ten jeden, jedyny raz - złamię waszego ducha. Pozbędę się waszego przyjaciela. Będę torturował dziewczynę do jej ostatniego tchu. Unicestwię resztę klonów. a wy będziecie ponosić winę za ich śmierć.

Drogi, którymi może pójść historia, są niezbadane.

Twarz Obserwatora odbiła się w hełmie nowej zbroi, którą z obrzydzeniem wkładał Wrecker.

Jest ich tak wiele

Echo przycisnął do siebie brutalnie popchniętą przez żołnierza Omegę. Wielkie oczy dziewczynki pytały niemo, co teraz z nimi wszystkimi będzie, jednak mężczyzna nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.

Istnieją tysiące możliwych rozwiązań

Crosshair spojrzał na tablicę zwycięstw obok pryczy Wreckera. Miał zamiar sam dopisać do niej jeszcze jedno - zwycięstwo nad Imperium.

Setki nowych sprzymierzeńców oraz nowych wrogów

Hunter bezwiednie przyglądał się, jak jego zespół przygotowuje się do pierwszej misji pod protekcją nowej władzy. To był czas, kiedy znów mógł stanąć na ich czele, jak za dawnych czasów.

A ile by dał, żeby w tamtej chwili zostać w celi razem ze swoimi przyjaciółmi? Nawet gdyby mieli tam tkwić aż do tej chwili...

Nikt tak na prawdę nie wie, jak kończą się te historie, ponieważ nie ma jednej odpowiedzi na pytanie...

...co by było, gdyby...?

♤♤♤

Ze spóźnieniem jakichś dwóch tygodni przybywam z zamówieniem dla heroesMN
Naprawdę sorki, ale nowy rok szkolny napadł na mnie tak niespodziewanie, że od września miałam czas na pisanie w zasadzie tylko w weekendy. Zresztą sama wiesz.

Ale wynagradzam to one-shotem na 4000 słów. Może być?

A co do samego opka, to jak wam się podoba takie starwarsowe "What if"? Co byście zmienili? Co poprawili? A może wasza wizja w ogóle wyglądałaby zupełnie inaczej?
Ja się bardzo ucieszyłam na takie zamówienie, potem jakoś mi to szło opornie i pisałam zaledwie 500 słów w 1,5h ale ostatnia scena poszła całkiem gładko.

Btw rozpiska fabuły zajęła mi jakieś 70 słów, a tu magle taki długi kloc wyszedł.
Mam nadzieję, że jakoś sprostał oczekiwaniom, choć na pewno nie będzie to mój najlepszy one-shot (z drugiej strony, podobno jak się włoży w coś więcej pracy, to i efekt lepszy. Ale pozostawiam to do waszej oceny).

A gdyby ktoś chciał kontynuować tę wersję wydarzeń, to proszę mnę pod nią oznaczyć. Chętnie poczytam ;)

A więc do zobaczena w następnym rozdziale, którego być może Obserwator tym razem ne przejmie!

(A widzicie? Mówiłam, że u niego pracuję. A wyście mi pewnie nie wierzyli ;)

Baj baj!

(18.09.22r.)

4394 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro