⑦ Tajemnica Białego Kruka cz.1 [Carmen Sandiego]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czarnowłosa dziewczyna przetarła zmęczone oczy. Obudziła się niecałe trzy minuty temu, a już zdążyła się ubrać i opuścić pokój, ale wciąż widziała jak przez mgłę. Do tego słyszała, jak jej siostra oraz współlokatorka ziewają raz po raz.

- Jak myślisz, co przygotowali dla nas tym razem? - Z rozmyślań wyrwał ją głos Grahama, na którego dźwięk przeszedł ją dziwny dreszcz.

Zrzuciła to jednak na barki nocnego chłodu.

- Kto wie - rzucił Biały Kruk, wzruszając ramionami. Chcąc jednak podtrzymać rozmowę, dodała: - Oby ten zryw o trzeciej nad ranem był pomysłem hrabiny Cleo. Wtedy go jakoś przeżyję.

- Ja tam bym wolał posłuchać doktor Bellum. Wiadomo przynajmniej, że na jej zajęciach nikt nie wróciłby do spania.

Dziewczyna zaśmiała się, zakładając długi kosmyk włosów za ucho.

- Co racja, to racja.

Na miejscu okazało się, jak to zwykle bywa, że żadne z życzeń nie zostało spełnione. Nauczycielką, która wezwała czterdziestkę uczniów, przerywając ich piękne sny o wszystkim co nielegalne, była trenerka Brandt, która nie zamierzała się z nikim cackać.

- No dobra, ciamajdy - zaczęła prosto z mostu - jak już teraz wiecie, musicie być przygotowani na wezwanie o każdej porze dnia i nocy. Najlepsza okazja do kradzieży może się trafić niespodziewanie, więc... - Nie dokończyła.

Rzuciła okiem po zaspanych twarzach. Większość przyszłych złodziei wyglądała, jakby dosłownie za kilka sekund miała paść z nóg i zasnąć na gołej ziemi.
Trenerka westchnęła z irytacją, stwierdzając w duchu, że w takim wypadku nie będzie prawić im wywodu.

- Wziąć się w garść, łamagi! - ryknęła, by zapewnić sobie uwagę publiki. - Macie pół minuty, żeby dobrać się w pary! Kto zostanie bez partnera, nie przystąpi do dalszej części zadania. START!

Wrzask trenerki potrafił działać cuda. Jak na dźwięk magicznego gwizdka, wszyscy rzucili się w popłochu i zaczęli dobierać w duety. Niektóre wydawały się jakby z góry ustalone (takie jak Jean-Paul i Antonio), inne zaś zupełnie na chybił-trafił.

Biały Kruk uśmiechnął się szeroko. W końcu pod ręką miała najlepsze dopełnienie swoich umiejętności na świecie! Rozprawią się z tym zadaniem w trzy minuty, a potem wrócą do poduszek na kolejne trzy godziny, zanim wymysł jakiegoś innego szalonego nauczyciela nie postawi ich na nogi.

- Owieczka? - Czarnowłosa rozejrzała się dokoła z pewną obawą, nigdzie nie dostrzegając swojej siostry.

Po następnych pięciu sekundach braku odzewu, zaczęła przejmować ją lekka zgroza. Serce zabiło jej jednak mocniej, gdy wśród biegającego jak oszalały tłumu zobaczyła Gray'a. Wydało jej się, że chłopak puścił jej oczko, co mogło być znakiem, że chce zostać jej partnerem, a z drugiej strony mogło nie znaczyć zupełnie niczego!

Zanim jednak okazało się, które rozkminy były prawdą, a które szalonym wymysłem, Szary został pociągnięty za ramię przez inną uczennicę. I tyle Czarny Kruk go widziała.

- Sheena... - dziewczyna warknęła, zaciskając zęby.

Nie dość, że ponownie została sama, to jeszcze jakaś blondyna ukradła jej chłopaka!
Chłopaka, z którym mogłaby stworzyć czysto-złodziejsko-zawodowy duet oczywiście.

I co teraz miała zrobić? Co teraz? Co teraz? Co...?

- CZAS STOP! - ryknęła ponownie trenerka Brandt, podnosząc do góry dłoń, którą spokojnie powaliłaby niedźwiedzia.

Białego Kruka ogarnęła prawdziwa panika. Nie mogła przecież odpaść już na samym wstępie! Musiała przecież odegrać się na Sheenie. Musiała...

- Ty! - krzyk trenerki sprawił, że Biały Kruk musiała użyć całej siły woli, by nie podskoczyć w miejscu. - Gdzie twoja para, hmm? - zapytała z wyrzutek, stając niczym kat nad prawie dwa razy niższym chłopakiem, przypominającym mima.

Tamten jednak, nie zdejmując uśmiechu z twarzy, wskazał kciukiem na stojącego nieopodal Białego Kruka. Dziewczyna dość zmyślnie udała, że wszystko było całkowicie zaplanowane, kryjąc niezręczny uśmiech i unosząc kciuk do góry.

- Dobrze - burknęła Brandt po kilku sekundach niemal śmiercionośnej ciszy.

Przechodząc obok dziewczyny, która była dla niej prawie jak córka, posłała jej szybkie, porozumiewawcze spojrzenie. Czarnowłosa wiedziała, że ten krótki gest miał ją przed czymś ostrzec. Nie zrozumiała jednak przed czym.

- Każda z par będzie miała do przejścia drogę, która sprawdzi umiejętności niezbędne dla najlepszych złodziei - zaczęła tłumaczyć trener Brandt, stojąc przed dwudziestoma mini-zespołami.

Tym razem żaden z nastolatków nie śmiał nawet zmrużyć oka podczas jej wywodu.

- Jeśli wygracie, zrobicie to drużynowo. Jeśli przegracie, to tak samo. Zrozumiano? Więc pilnujcie się nawzajem, bo odpowiedzialność poniesiecie zbiorowo, a to mogłoby was zaboleć. - Uśmiechnęła się złowieszczo, co pasowało do niej dużo bardziej niż wszystko, co zrobiła do tej pory.

Uczniowie spojrzęli po sobie z niepokojem, zadając ciche pytania i wzruszając ramionami w odpowiedzi. Z drugiej strony nie pierwszy, jak i nie ostatni raz byli świadkami słownej brutalności jednej z założycielek VILE. Teraz musieli po prostu zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem, jakie dla nich przygotowała, mając nadzieję, że wyjdą z niego z twarzą.

Trenerka wyciągnęła zza pleców małe urządzenie. Kruczowłosa rozpoznała w nim pilot (z całymi dwoma przyciskami. Ależ on musiał być zaawansowany!)
Była niemal pewna, że gdyby stała teraz obok Szarego, w dziesięć sekund usłyszałaby ze trzy teorie o przeznaczeniu tego urządzenia, i pewnie któraś z nich okazałaby się trafna. Przyszło jej jednak stać obok swojego nowego partnera, który odzywał się tyle co... nic.

- Swoje zadania wykonacie w specjalnej przestrzeni zaprojektowanej przez waszego kochanego doktora Maelstroma.

Ironia w głosie kobiety była zbyteczna. Już na sam dźwięk tego nazwiska po plecach większości przebiegały ciarki.

- Profesor wyraził szczerą nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, więc nie narzekajcie.

"Zastraszanie jeszcze przed zaczęciem zadania. Typowa taktyka" - pomyślał Kruk, robiąc wszystko, by uspokoić emocje i nie dać się wytrącić z równowagi.
Kolejny, ostatni już komentarz trenerki, wcale jej w tym nie pomógł.

- Aha, i jeszcze jedno. Duet, który dziś jako pierwszy ukończy zadanie, otrzyma bonus specjalny. - Brand uśmiechnęła się tak ohydnie i złowieszczo, jakby chciała odwzorować psychozę profesora Maelstroma. - Misję. Poza. Wyspą.

Źrenice Białego Kruka rozszerzyły się do granic możliwości. Jej ciało nie zdążyło jednak wydać kolejnej reakcji, ponieważ pod stopami jej, jak i wszystkich pozostałych, otworzyła się zapadnia, a ich światem znów zawładnęła ciemność.

✪ ✪ ✪

O ile Białemu Krukowi udało się wylądować w miarę zgrabnie, o tyle jej partner miał z tym nieco więcej kłopotów. Jednym z dowodów było głośne, znaczące spotkanie Mima z podłogą.

- No dobra - mruknęła dziewczyna, spoglądając na przymusowego kolegę, aby upewnić się, że wstanie o własnych siłach. - To chyba zaczynamy zadanie. Szkoda tylko, że nikt nie powiedział nam, na czym ono polega.

Wzdrygnęła się, czując trzykrotne stuknięcie w ramię. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że jej niemy kolega po prostu chce coś przekazać.

- Iść do przodu - odczytała z jego ruchów. - No tak, to logiczne. Znaczy, wiem, że nie mamy innego wyjścia, ale przeżycie tego... cokolwiek tam na nas nie czeka, byłoby za proste jak na profesora. Nie uważasz? - Spojrzała na Mima, którego blada twarz wyglądała nieco upiornie w niemal pozbawionym światła korytarzu. - No wiem, że zadania od tego gościa nigdy nie są łatwe, ale wiesz o co chodzi - rzuciła w odpowiedzi na kolejną pantomimę.

Nie była pewna, czy rzeczywiście zrozumiał, ale tak naprawdę nie miało to dla niej większego znaczenia. Gdyby obok stał ktoś inny, być może jego opinia liczyłaby się dla dziewczyny nieco bardziej, ale w tym wypadku... Kruk nawet cieszył się, że jej partner nie mówi. I bez zbędnych słów czuła się przy nim nieswojo.

Podczas gdy korytarz ciągnął się w nieskończoność, a między nimi zalegała cisza, dziewczyna zdążyła sobie wszystko dokładnie poukładać. Odkąd trenerka wspomniała o nagrodzie, wszyscy ospali i zniechęceni późną godziną stali się maksymalnie zmotywowani. Od tamtej pory dwadzieścia par stało się swoimi zaciekłymi wrogami. Nie było miejsca na jakiekolwiek przyjaźnie, wzajemną pomoc. Każdy pragnął swojej pierwszej misji w prawdziwym terenie, jako pełnoprawny członek V.I.L.E. Ale nikt nie marzył o tym tak mocno, jak Kruk i Owieczka. Oznaczałoby to dla nich tyle, co pierwsza podróż na zewnątrz. Pierwszy raz mogłyby zobaczyć na własne oczy, jak naprawdę wygląda życie zwyczajnych ludzi!

Był tylko jeden problem. W obecnej sytuacji tego zaszczytu dostąpi tylko jedna nich...

✪✪✪

Witam w wielkim świecie! Przyznajcie się, kto jeszcze dzisiaj miał wolne od szkoły? ;)

Oto pierwsza część opka dla _Nick_129 z jej OC.
Miałam problem z ustaleniem, czy po ksywie "Biały Lruk" używać formy męskiej (bo tak by narzucała gramatyka), czy żeńskiej, bo postać jest dziewczyną, no więc jak widzieliście, jest różnie.

Oczywiście wstęp do całego zadania był nieco przydługi, bo akcja zacznie się dopiero teraz.

Pytanie do zamawiającej brzmi, czy skupić się na akcji z Krukiem i Mimem, czy dojść szybciej do innych postaci. Bo mam dwie wersja fabuły i nie wiem, którą wybrać.
Reszta oczywiście też może odpowiedzieć, to jakoś to spróbuję uwzględnić.

Aczkolwiek na głosowanie macie niewiele czasu, bo NA PEWNO do końca tygodnia wrzucę kolejną część.

Także do zobaczenia już za niedługo ;)

(02.11.2022)
(1387 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro