Rozdział 6 - Kartoteka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Diego pojawił się po trzech godzinach. Wiadomość o aresztowaniu wnuczki przyjął jako żart i prawie zignorował. Był przekonany, że zaszła pomyłka i to Luca ma kłopoty. Gdy usłyszał, że owszem, on również jest na komisariacie, ale jest z nim jakaś dziewczyna, pomyślał, że sprawdzi to dla świętego spokoju. Na miejscu okazało się, że faktycznie jego wnuczka również się tam znalazła. W pierwszym momencie przeraził się, że wydarzyło się coś nieprzewidzianego z Rain. Jednak, gdy po wejściu do sali, w której była przesłuchiwana, ujrzał ją siedzącą na krześle przy stole z wystraszoną miną, zdenerwował się. Był wściekły, choć jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

— Wszystko w porządku, Rain? — zapytał dziewczynę, a ona podniosła się i przytuliła go.

— Tak, tylko nie wiem co dzieje się z Luca. Zabrali go i...

— Nie bój się. Zaraz to wyjaśnię — uspokoił ją, po czym zwrócił się do policjanta. — Co tu robi moja wnuczka? — zapytał chłodno.

— Została zatrzymana. — Usłyszał.

— To widzę. Proszę mi w tej chwili wyjaśnić, dlaczego tak się stało — zażądał.

— Ciążą na niej poważne zarzuty. Jest podejrzana o stręczycielstwo i terroryzm — oświadczył poważnym tonem, a Diego przyjrzał mu się dokładniej, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie przesłyszał.

— Proszę powtórzyć.

— Dziewczyna próbowała podłożyć bombę na lotnisku i wciąż krzyczała o prostytutkach — mówił.

— To nieprawda dziadku — wydusiła Rain, a Diego poczuł złość, widząc przestraszone spojrzenie wnuczki.

— Ponadto rzuciła się z pięściami na swojego męża — kontynuował mundurowy, ignorując dziewczynę.

— Kogo?! — zapytali jednocześnie Diego i Rain.

— Męża. Mężczyzna jest zastraszony i za wszelką cenę próbował ukryć zamiary swojej żony twierdząc, że to nieporozumienie. Był tak zdesperowany, że napadł na policjanta, przez co w efekcie również i on został zatrzymany — oświadczył, a Diego od razu zorientował się, że mówi o Luca. — Podejrzewam syndrom Sztokholmski — kontynuował.

— Jak mniemam, pan jest tym poszkodowanym policjantem, na którego napadł mój wnuk? — zapytał Diego, przyglądając się twarzy mężczyzny.

— Uderzył go niechcący — wtrąciła niepewnie Rain. — Chciał się po prostu ze mną zabrać, a nie chcieli go wpuścić do radiowozu — zaręczyła, spoglądając wypłoszonym wzrokiem na dziadka. — To nie jest wina Luca, naprawdę. On chciał dobrze — dodała. Diego przez chwilę przyglądał się jej badawczo, a następnie przeniósł wzrok na przedstawiciela władzy.

— Proszę mi powiedzieć. Aresztował pan moją wnuczkę, gdyż według pana jest sutenerką i podłożyła na lotnisku bombę? Czy widział pan osobiście jak ją podkłada i w którym miejscu to zrobiła? — zapytał.

— Mam na to świadków — oświadczył pewnym siebie głosem.

— Gdzie? — W głosie Diego było coraz więcej irytacji.

— Co gdzie?

— Gdzie ci świadkowie?

— Na lotnisku — powiedział niepewnie policjant.

— Czy zostały spisane ich zeznania, albo chociaż dane? — zapytał Diego, zdając sobie sprawę, że policjant jest niekompetentny i w dodatku nieświadomy tego, z kim ma do czynienia.

— Zajmę się tym niezwłocznie — oświadczył.

— Wyśle pan listy gończe za świadkami? — zapytał.

— Proszę uważać na to, co pan mówi.

— Czy jakakolwiek bomba została podłożona na lotnisku?

— Zbadamy to — odparł mężczyzna, a Diego ledwie powstrzymał się, aby nie wybuchnąć gniewem. Nie mógł przestraszyć Rain.

— Zatrzymałeś moją wnuczkę bezpodstawnie i naraziłeś ją na stres — oświadczył, przechodząc na ty.

— Nie pozwolę sobie na takie...

— Na co sobie nie pozwolisz?

Mężczyzna powoli zaczynał zdawać sobie sprawę, jak absurdalne są zarzuty wystosowane w stosunku do dziewczyny.

— Wszystko zostanie wkrótce wyjaśnione i...

— Natychmiast przyprowadź tu mojego wnuka — zażądał stanowczo, a facet otworzył usta, aby zaprotestować, lecz Diego nie dał mu dojść do słowa. — W tej chwili!

— Nie ma pan prawa...

— Mam prawo i możliwości, aby zrobić o wiele więcej niż sobie wyobrażasz. Więc jeżeli masz choć trochę rozumu w głowie, to wyjdziesz teraz z tego pokoju, zadbasz o to, aby przyszedł tu mój wnuk i postarasz się nigdy nie pokazywać mi na oczy — oświadczył nieznoszącym sprzeciwu głosem.

W tym samym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Luca, który ignorując dziadka podszedł od razu do Rain.

— Wszystko w porządku? — zapytał zaniepokojony.

— Już się tym zająłem — uspokoił go Diego. — Powiesz mi, co tu się tak naprawdę wydarzyło?

— To nieporozumienie dziadku. Ci ludzie...

— Zdaję sobie z tego sprawę, Luca. Rain została aresztowana i oskarżona o terroryzm, stręczycielstwo i czynną napaść na swego męża, który jest przez nią zastraszany — oświadczył i rozbawiony przyglądał się minie Luca.

— Jakiego męża? — zapytał i odwrócił się gwałtownie w stronę Rain, która wbiła wzrok w okno, udając, że niczego nie usłyszała. — Masz męża? — W jego głosie było niedowierzanie.

— Tu dochodzimy do najciekawszej części — usłyszał dziadka i przeniósł na niego swój wzrok. — Otóż mężem Rain, jesteś ty — wyjaśnił.

— Słucham? — zapytał, a po chwili zaczęło do niego docierać, że w tej kwestii winę ponosił on sam, ponieważ tak właśnie powiedział policjantowi z którym rozmawiał.

— Czy chcielibyście mi o czymś powiedzieć? — zapytał ze śmiechem Diego, a Rain spojrzała na niego niczego nie rozumiejąc.

— Przestań sobie z nas żartować. Nie było nam do śmiechu przez ostatnie kilka godzin — burknął Luca. — Idziemy, Rain.

Diego ze zdziwieniem wpatrywał się jak dziewczyna podnosi się i podchodzi do Luca, a później oboje wychodzą. Bez słowa ruszył za nimi. Po drodze musiał jeszcze zamienić kilka słów z komisarzem, który pojawił się i zaczął go przepraszać, uświadomiony przez kolegów kim jest Diego. Sprawę załatwił szybko. Gdy wsiadł do limuzyny zastał tam siedzących naprzeciw siebie Rain i Luca. Miał ochotę się roześmiać na wspomnienie reakcji Rain, gdy usłyszała o swoim stanie cywilnym. Przyglądał im się z uwagą. Dotychczasowe relacje jego wnuków nie były zbyt poprawne. Był przekonany, że nawet się nie lubią. Rain stroniła od towarzystwa Luca, a on sam starał się zawsze ulotnić z imprezy, gdy wiedział, że ma być na niej jego kuzynka.

— Wszystko w porządku, Rain? — zapytał, zauważywszy, że dziewczyna od jakiegoś czasu nerwowo pociera ręce.

— Tak, dziadku. Tylko mam całe ręce w tuszu — odpowiedziała, a oni parsknęli śmiechem.

— Nie chce mi się wierzyć, że masz już kartotekę — powiedział Luca, uśmiechając się pod nosem. — Nieskalana Rain ma już za sobą pierwsze aresztowanie.

— Zamknij się — warknęła, a w jej oczach ponownie pojawiły się groźne błyski. — Gdybyś mi od razu powiedział, że chodzi ci o mnie, a nie o dziwki, to nie byłoby żadnej bomby.

— Chyba jednak powinienem o czymś wiedzieć — powiedział Diego, przyglądając się im uważnie. Wpatrywali się w siebie wzrokiem pełnym pasji i gniewu.

Miał wrażenie, że czekają na choćby jeden swój ruch, aby rzucić się sobie do gardeł. W tamtym momencie poważnie zastanowił się nad tym, co tak naprawdę zaszło tam na lotnisku. Gdy pojawił się na komisariacie, Rain była zaniepokojona i martwiła się o Luca. Gdy chłopak wszedł do pokoju, pierwsze, co zrobił, to upewnił się, że jej nic nie jest. Wydawać by się mogło, że martwili się o siebie bardziej niż było to konieczne. Na jedno słowo Luca, Rain wyszła za nim bez oporów i poszli do limuzyny. Ale teraz patrzył na nich z przerażeniem. Tak wiele wściekłości nie widział nigdy na twarzy swej wnuczki. Emocje aż od nich biły.

— Luca, przyprowadziłeś ze sobą dziwki? — zapytał ostrożnie.

— Oczywiście, że nie — zirytował się chłopak.

— Szukał ich — palnęła Rain. — Ale później się okazało, że właściwie ich nie szukał. Tylko, że nie chciał nic powiedzieć, więc ja krzyknęłam o bombie, a oni chyba pomyśleli, że naprawdę ją podkładam i zrobiło się zamieszanie. Mogłam w sumie krzyknąć tylko o trutce na szczury, do tego by się chyba nie przyczepili. Prawda dziadku? — zapytała poważnym tonem.

— Nie, kochanie, myślę, że trutkę na szczury potraktowaliby łagodniej, ale skąd ci ona przyszła do głowy? — zapytał, przyglądając się uważnie jej oczom.

— Mógł ją przecież tam podkładać — oświadczyła.

— Dobrze. Więc teraz niech któreś z was opowie mi dokładnie, co tam się wydarzyło. To zaczyna się robić coraz ciekawsze — powiedział zaintrygowany.

— Szłam sobie spokojnie, a on na mnie nagle napadł...

— Napadł? — zapytał zdumiony Diego.

— No chodzi o to, że szedł i nagle ma mnie wpadł. Tak bez powodu, z zaskoczenia, tak, że prawie się wywróciłam i wypadła mi z rąk puszka coli...

— Sama ją rzuciłaś — przerwał jej chłopak, a ona spojrzała na niego ze złością.

— To później.

— Gdyby wypadła ci z rąk nie mogłabyś nią później rzucić, ponieważ nie miałabyś jej już w ręku. To chyba logiczne — powiedział gwałtownie.

— Mogłam ją przecież podnieść — burknęła.

— Ale jej nie podnosiłaś — krzyknął Luca, a Diego przyglądał się tej słownej przepychance. Zaskoczony tak niespodziewaną reakcją wnuków, a przede wszystkim Rain.

— Ale na mnie wpadłeś — warknęła.

— To ty ma mnie wpadłaś. Ja stałem w miejscu, a ty szłaś. A później popychałaś mnie i wrzeszczałaś, że podkładam bomby i trutkę na szczury.

— Mogłeś mi powiedzieć, że nie szukasz dziwek, tylko mnie — powiedziała z pasją, a on wpatrywał się w nią z miną, jakby przed czymś próbował się powstrzymać.

— Może najpierw wyjaśnijmy kwestię dziwek — wtrącił Diego. — Rain, czy Luca nazwał cię dziwką? — zapytał. Był zupełnie skołowany tym, co słyszał. Z ich rozmowy tak naprawdę niewiele zrozumiał.

— Nie! — krzyknęli oboje.

— Tylko ich szukał — dodała Rain.

— Nie szukałem.

— Ale mogłeś szukać. Przecież zawsze je przyprowadzasz, więc musisz je skądś brać — kontynuowała.

— Nigdy nie przyprowadzam żadnych dziwek, Rain. To są zwykłe dziewczyny — powiedział, a ona westchnęła słysząc swoje imię, tak, jakby to ją trochę oprzytomniło.

W tym samym momencie limuzyna zatrzymała się, a Rain wysiadła z auta. Gdy ruszyła w stronę domu, Luca podszedł do niej i złapał ją za łokieć, po czym gwałtownie odwrócił w swoją stronę. Diego wpatrywał się w nich zdumiony.

— Przez ciebie je przyprowadzam — wyszeptał tak cicho, że usłyszała to jedynie dziewczyna.

W tym momencie zagrzmiało, a po chwili niebo rozdarła błyskawica. Zaczął padać deszcz, a ona milczała, nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła na twarzy jego oddech i nie spuszczała z niego wzroku. Nie wiedziała, co się dzieje. Miała tak wielki mętlik w głowie, że nie potrafiła logicznie myśleć. W pewnym momencie pociągnął ją za łokieć w swoim kierunku, tak, że wpadła na niego. Deszcz przybrał na sile, a ona zadrżała.

Deszcz, żywioł, który odwiecznie sprawiał, że wstępowała w nią jakąś dzikość, którą on teraz widział w jej oczach. Jej prawdziwych oczach, tym wzroku, którego nie widywał nikt inny. Grzmiało, lecz oni nie zwracali na to uwagi.

Było to spontaniczne i niezaplanowane z jego strony. Tak po prostu przyciągnął ją do siebie. Zwykły odruch, o którym nawet nie pomyślał, reakcja łańcuchowa. Czuł do niej złość, której nie rozumiał, jakieś zdesperowanie i niemoc. Widział, jak zaskoczona jego reakcją, zagotowała się z wściekłości. I te jej cholerne oczy, na widok których działo się z nim coś dziwnego. Instynktownie czuł, że nikt inny nie może ich ujrzeć. Oczu takich odmienionych, takich dzikich, takich fascynujących. Zwierzęcych. Uwielbiał te zmiany, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie były normalne i w głębi duszy czuł, że nikt nie może się o nich dowiedzieć.

— Idiota! — krzyknęła, przekrzykując kolejną błyskawicę.

— Wariatka — powiedział przez zaciśnięte zęby i w tej samej chwili oboje odwrócili się od siebie, po czym odeszli w dwóch różnych kierunkach, zostawiając zaskoczonego dziadka stojącego przy limuzynie.

— Jakie dziwki? — wyszeptał sam do siebie Diego.

Zachowanie Luca było dziwne. Od zawsze był niepokorny, ale zawsze liczył się z nim i choćby stwarzał pozory. Teraz jednak nawet nie zwracał na niego uwagi, wpatrując się w Rain. Natomiast ona była tak wielkim zaskoczeniem, że nie wiedział jak ma to odebrać. Dziewczyna, którą znał, była cicha i spokojna. Nigdy nie krzyczała, a nawet nie mówiła podniesionym tonem. W całym swym życiu nie widział na jej twarzy tak wielkich emocji.

Gdy chłopak szarpnięciem skierował jej wzrok na siebie, Diego miał ochotę dosłownie podejść i przyglądać się jej twarzy wiedząc, że oczy dziewczyny dałyby mu odpowiedzi, jakich potrzebował. Ale wystarczyło mu to, że widział spojrzenie Luca, w którym nie było przerażenia. Był gniew i wściekłość. Jednak nie było tam ani zaskoczenia, ani strachu.

Diego w tamtym momencie nie zdawał sobie sprawy z tego, że Luca wie o czymś, o czym on sam chciałby się dowiedzieć. Nawet nie podejrzewał, że ten widok, którego tak bardzo się obawiał, chłopak widział niejednokrotnie. I jedynym, co wtedy czuł, było pragnienie, aby skryć ją przed całym światem. Jego instynkt mówił mu, że nikt nie może się o niczym dowiedzieć. Jego podświadomość nie myliła się. Chronił ją sobą, ponieważ to on był jedynym lekiem na jej brzemię, o czym nikt jeszcze nie wiedział.

Diego zaniepokoił się tym co widział. Wiedząc, kim jest jego wnuczka i jakie mogą być następstwa jej gniewu, przestraszył się. Dziewczyna nie bez powodu była wyciszana i trzymana z dala od emocji. Była niebezpieczna zarówno dla samej siebie, jak i otoczenia. Teraz już wiedział, że dalsze zapewnienie jej spokoju, jest konieczne. Zwykłe nieporozumienie wprawiało ją w furię. Wcześniej miał zamiar zrobić porządek z jej kartoteką. Jednak w tej sytuacji pomyślał, że będzie miał większą kontrolę nad dziewczyną, jeżeli kartoteka będzie istniała. Nie było to przecież żadnym problemem. Nawet gdyby wpadła w tarapaty, mógł zatuszować dosłownie wszystko. W tamtym momencie nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że w przyszłości kartoteka Rain będzie dużo grubsza, a on faktycznie będzie musiał zatuszować sporo jej wybryków. Jego wnuczka nie była grzeczną dziewczynką, czego w tamtej chwili nie była jeszcze świadoma. I miało minąć jeszcze wiele czasu zanim miała się tego dowiedzieć. Zanim sama miała wybrać swoją drogę. A nie poszła na skróty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro