Rozdział 4 - Mała dziewczynka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Rain była już w pokoju zdjęła szybko z siebie mokre ciuchy i założyła krótką przewiewną koszulkę. Było bardzo gorąco. Noce we Włoszech zawsze były duszne. Wyszła na balkon z butelką piwa, którą zabrała po drodze z kuchni. Spojrzała w niebo. Było pełne gwiazd. Czuła się dziwnie. Gdy przyjechała była przepełniona wątpliwościami. Musiała się przespać i odreagować, a później poukładać sobie to wszystko i zdecydować co robić dalej. Obiecała dziadkowi i Ryanowi, że zostanie, ale im dłużej tu była tym większe wątpliwości miała co do tego, czy nie byłoby jednak lepiej wrócić. Spędzić te dwa tygodnie z Paulem, a później przyleciałaby i mogłaby nawet zostać o kilka dni dłużej w zamian za te dwa tygodnie. I tak w sumie jej pobyt byłby krótszy. Więcej czasu z Paulem, tego chciała.

Później ogarnęła ją jakaś euforia i zjeżdżała po poręczy schodów jak wariatka. A gdy wpadła w ramiona Luca wiedziała już, że zostanie. Nie patrzył na nią, jak zazwyczaj, z odrazą i złością. Może nie będzie źle. Pomyślała, że spędzi trochę czasu w samotności, złapie dystans, a Luca może przecież w tym czasie zajmować się swoimi sprawami. Diego nie musiał się o niczym dowiedzieć. Powiedzą mu to, co będzie chciał usłyszeć. Proste. Im dłużej rozmawiała z tym wariatem, tym bardziej przekonywała się, że chce zostać i spędzić wesoło czas. Nawet z nim.

W momencie, gdy okazało się, że może go wykorzystać, aby nauczył ją tańczyć, wręcz zapragnęła tu zostać. Pamiętała wszystkie te imprezy i to jak dobrze tańczył. A ona za wszelką cenę chciała nauczyć się tańczyć. Dla Paula. Żeby już nigdy nie nazwał ją koślawą ofermą. I żeby Mauren nie patrzyła na nią w taki pogardliwy sposób. Chciała wyglądać tak pięknie w ramionach Paula, jak pięknie wyglądała każda kobieta w ramionach Luca.

Kuzyn wydawała się kimś innym niż zazwyczaj. Może Ryan miał rację co do niego? Wyglądało na to, że nie będzie najgorzej. Przynajmniej na razie. Bo przecież Luca był nieprzewidywalny. Wszystko mogło się w każdej chwili zmienić. Ale to tylko dwa tygodnie. Może nawet mniej.

Po chwili wróciła do pokoju, wzięła do ręki telefon i położyła się do łóżka.

— Nie możesz spać? — Usłyszała w słuchawce znajomy głos i przymknęła oczy.

— Tak dobrze cię słyszeć — wyszeptała szczęśliwa.

— I dlatego dzwonisz dopiero teraz?

— W sumie to nie wiedziałam nawet czy będziesz chciał w ogóle ze mną rozmawiać. Twoje usilne próby zmuszenia mnie do wyjazdu, właśnie się ziściły i...

— Nie zaczynaj znów, Rain — przerwał jej. W tym momencie usłyszała głos Mauren. Zrobiło jej się przykro. Przez moment miała nawet ochotę się rozłączyć. — Rain? Jesteś tam, Rain?

Milczała, a on domyślił się, co było tego powodem.

— Betty dziękuję za wszystko. Muszę już iść, Rain nie może usnąć bez codziennej kołysanki, muszę jej ulżyć — usłyszała go, a po chwili Betty kazała ją pozdrowić. — Słyszałaś? — powiedział do niej Paul.

— Tak — wyszeptała.

— Byłem w miasteczku. — W tle słyszała jeszcze protest Mauren. — Do widzenia, Mauren — powiedział Paul, a później zwrócił się już do Rain: — Co za tępa baba. — Rain roześmiała się.

— W sumie coś w tym jest — stwierdziła, ale nie podjął tematu.

— Jak minęła ci podróż? — kontynuował.

Prawdę mówiąc czuł się lekko skołowany ich pożegnaniem i trochę się obawiał jej reakcji. Mogła przecież sobie coś pomyśleć i wtedy mieliby problem. Na szczęście zachowywała się jak zawsze. Nic na ten temat nie wspomniała. Odczuł ulgę. Sam nie wiedział jak ma się z tym czuć. To pewnie przez deszcz — pomyślał i stwierdził, że większego absurdu nie mógł wymyślić. Obawiał się jej telefonu, ale okazało się, że bezpodstawnie. Na szczęście.

— Brakuje mi ciebie — powiedziała jednym tchem, a on uśmiechnął się odruchowo. Typowe — zaplątało się w jego głowie.

— Masz braci i dziadka. Nie będziesz się nudzić.

— Właśnie o to chodzi, że nie mam. I w tym problem.

— Nie poleciałaś do Włoch? W takim razie gdzie jesteś? — zapytał zdezorientowany. Przez chwilę pomyślał, że wróciła i odruchowo przyspieszył.

— Oczywiście, że poleciałam. Nie miałam innego wyjścia. Ale okazało się, że oni są nadal w Stanach — poskarżyła się. — Wrobili mnie, czego w sumie mogłam się po nich spodziewać.

— Mówisz jak mała dziewczynka — powiedział ze śmiechem.

— Jestem na nich zła. Mogłam zostać jeszcze chociaż kilka dni. Gdyby Ryan zadzwonił wcześniej, byłoby inaczej. Ale ten idiota oczywiście poczekał do ostatniej chwili. Jestem przekonana, że zrobił to z premedytacją — powiedziała, ziewając.

— Z pewnością tak było. Cały czas knuł za twoimi plecami i obmyślił zdradziecki plan, aby nie powiadomić cię, że nie zdąży dolecieć na czas, wariatko — odparł prześmiewczo i uśmiechnął się na myśl, że pewnie teraz na jej twarzy pojawia się wzburzenie. — Ochłonęłaś?

— Nie miałam wyboru. Jak zawsze wylałeś mi na głowę wiadro zimnej wody — burknęła.

— Myślę, że nie będzie źle, to w końcu tylko kilka tygodni.

— Owszem, nie będzie — powiedziała, uśmiechając się nieznacznie na wspomnienie rozmowy z Luca. Jednak nie chciała informować o niczym Paula. Mogła jeszcze z rozpędu przyznać mu się, że Luca będzie uczył ją tańczyć, a, przynajmniej na razie, nie chciała go o niczym informować. Wolała go zaskoczyć.

— Chce ci się spać? — zapytał.

— Tak, ale mam wrażenie, że nie usnę bez ciebie — wyznała rozbrajająco.

— Uśniesz — zapewnił. — Zresztą, kto mówi, że beze mnie.

— Jak to?

— Nie, Rain. Nie siedzę pod twoim łóżkiem.

— Wcale o tym nie pomyślałam, idioto — mruknęła, trochę zawstydzona.

— Jasne.

— Chciałabym żebyś tu był, chociaż na chwilę — szepnęła sennie.

— Będę cały czas z tobą, dopóki nie uśniesz — powiedział i usłyszał, jak wzdycha.

— Naprawdę?

— Głuptas.

— Wiesz, chciałabym żebyś teraz trzymał swą dłoń w moich włosach. Brakuje mi tego.

— Przecież trzymam — szepnął.

Było jej cudownie. Pomimo że dzieliły ich teraz tysiące mil, czuła się tak, jakby był obok niej. Jakby naprawdę przeczesywał swą dłonią jej włosy. Westchnęła. Mówił do niej, a ona robiła się coraz bardziej senna. Słyszała jego oddech. To było niesamowite, ale w momencie, gdy zasypiała, miała wrażenie, że leży tuż obok niej.

— Paul — wyszeptała już przez sen, a on się uśmiechnął.

— Cieszę cię, że cię słyszę — powiedział cicho i usłyszał, jak wzdycha. — Moja mała dziewczynka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro