Rozdział 5 - Po ciebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luca nie mógł zasnąć. Przez całą noc włóczył się po domu nie mogąc przestać o niej rozmyślać. Przemiana, jaka w niej zaszła, była porażająca. Rain, jaką pamiętał, była dziewczyną, która stroniła od towarzystwa. Cicha i taka obrzydliwie grzeczna, nie była miłą partnerką do spędzania czasu. Pamiętał, że zawsze, gdy zaistniała taka okoliczność spędzenia razem czasu, to zawsze czuł się jakby był naćpany. Ale chciał tylko zwrócić na siebie jej uwagę. Sprawić, aby była tak jak inne dziewczyny. Żeby chociaż przez jeden wieczór bawiła się i... chciał, żeby choć raz się uśmiechnęła. Do niego. Pragnął choćby jednego jej uśmiechu. Jednak zawsze trzymała się gdzieś na uboczu. Próbowanie wciągnięcia jej w dyskusje albo jakąś grę lub zabawę, kończyło się zawsze tym, że odmawiała. Zawsze tak było.

Do pewnego lata i jednego szalonego zdarzenia, które sprawiło, że za każdym razem ta cholerna impreza budziła w nim tak ogromne emocje. Przyciągała i odpychała jednocześnie, do czego nigdy się nie przyznawał. Nawet sam przed sobą. I choć wciąż próbował się wyrwać z tego amoku. Próbował unikać tej imprezy i spotykania dziewczyny, jednak prawda była taka, że coś go do niej zawsze ciągnęło. Czy było to spowodowane zdarzeniem, które pamiętał z przed kilku lat? 

Tamtego lata postanowił postawić się dziadkowi i ulotnić z imprezy. Miał wtedy dwadzieścia lat i w tamtym okresie łamał wszystkie zakazy, jakie mu stawiano. Nie chciał znowu zrobić z siebie kretyna. Dzień przed przylotem kuzynki zarezerwował lot do Stanów. Gdy był na lotnisku z biletem w dłoni ujrzał wychodzącą z hali przylotów Rain. Zagotował się ze złości i miał ochotę się wycofać, tak żeby go nie zauważyła. Jednak stał w miejscu i gapił się na nią jak idiota. Nie mógł się ruszyć jakby trzymała go tam jakaś niewidzialna siła, nie pozwalając odejść. Dziewczyna była zamyślona, szła powoli, wpatrując się w jasną posadzkę. W dłoni trzymała puszkę coli, na prawym ramieniu plecak, który co chwila zsuwał się jej i spadał na walizkę, którą ciągnęła za sobą.

Luca westchnął i podszedł do niej. Była tak zamyślona, że nawet go nie zauważyła, przez co zderzyli się ze sobą, a ona spojrzała na niego ze złością. Jednak gdy tylko zorientowała się, że to on na jej twarzy pojawił się popłoch. Zdenerwowało go to.

— Co tu robisz? — zapytała cicho, a jego jeszcze bardziej wzburzył wahający się ton jej głosu.

— A jak myślisz, co robię na lotnisku, idiotko? — krzyknął i spojrzał na nią wściekle.

Wpatrywał się w jej twarz ze złością. Stała naprzeciw niego i zadzierała do góry głowę. Była taka drobna i delikatna. Taka, jaką można kochać i nienawidzić jednocześnie. Te jej fascynujące oczy, w które nie mógł przestać spoglądać. W pewnym momencie coś się w niej zaczęło zmieniać. Na jej twarzy pojawiała się wściekłość. Oczy zabłyszczały gniewnie.

Patrzył na nią z niedowierzaniem. Jeżeli kiedykolwiek szukał w niej emocji, to w tym momencie było ich tyle, że nie potrafił tego nawet ogarnąć. Mógł jedynie stać i wpatrywać się w nią z szeroko otwartymi oczyma. W tym samym momencie odrzuciła za siebie puszkę z colą i puściła walizkę, która opadła z hałasem na posadzkę. Po czym z całej siły popchnęła go tak, że ledwo złapał równowagę. Spoglądał na nią nie mogąc się odezwać. Widział ją taką po raz pierwszy w życiu. Czy to mogła być ta sama dziewczyna?

— Nie pytałabym, gdybym wiedziała co tu robisz! I nie mów do mnie idiotko, kretynie.

— A co mogę robić na lotnisku, wariatko?

— Może rozkładasz trutkę na szczury albo podkładasz jakąś bombę! — wrzasnęła, powodując zamieszanie wśród przechodzących obok podróżnych. — Albo szukasz sobie tu jakiejś nowej dziwki, którą ze sobą zabierzesz na imprezę, ty cholerny terrorysto! — Jej okrzyki wzbudziły zainteresowanie ochrony, a Luca kątem oka ujrzał idących w ich stronę dwóch policjantów.

Jej zachowanie zaskoczyło go, zbiło z tropu i jednocześnie zachwyciło. Zamiast być zły, wpatrywał się w nią z niedowierzaniem, co zdenerwowało ją jeszcze bardziej i pchnęła go ponownie.

— Interesuje cię to? — powiedział, przytrzymując ją za nadgarstki. Spojrzał za siebie i zobaczył, że w ich stronę idzie teraz czterech policjantów. Zdecydowanie zaniepokojonych terrorystą i bombą, o której wykrzykiwała.

— Co mnie interesuje? — warknęła i próbowała wyrwać ręce z jego uścisku, ale nie dała rady. — Puszczaj!

— Dziewczyny, które ze mną przychodzą — powiedział, a w niej aż się zagotowało.

— Gówno mnie one interesują — prychnęła i spojrzała na niego ze złością. — Mam w dupie te wszystkie twoje cholerne dziwki — powiedziała jednym tchem, a on parsknął śmiechem, co zdenerwowało ją jeszcze bardziej.

— Co tu się dzieje? — usłyszeli głos jednego z policjantów, a dziewczyna przeniosła swoje groźne spojrzenie na jednego z mundurowych.

— Uspokój się, Ruda. — Usłyszała głos Luca, lecz zignorowała go, w pełni skupiając się na przedstawicielu prawa.

— Spierdalaj stąd, gnoju — warknęła, a facet spojrzał na nią zaskoczony.

Spodziewał się raczej tłumaczenia z jej strony. Dziewczyna wyglądała na jakieś szesnaście, siedemnaście lat. Była bardzo ładna i zgrabna. Miała w sobie coś niecodziennego i był pewien, że jest raczej ofiarą, a chłopak naprzykrza jej się. Teraz okazało się, że być może jest odwrotnie, a dziewczyna wcale nie jest taka bezbronna.

— To terroryści. — Usłyszeli jakieś głosy w tłumie, który ich od jakiegoś czasu otaczał.

— Proszę się rozejść — odezwał się drugi policjant, a pozostałych dwóch ruszyło w stronę gapiów, próbując ich odgonić.

— To nieporozumienie — powiedział Luca i położył dłoń na ustach Rain, która zamierzała coś powiedzieć, a on doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie byłoby to przepraszam.

— Udacie się z nami w celu wyjaśnienia...

— Mówiłam ci żebyś spierdalał, gnoju? — wrzasnęła Rain.

— Odbija ci? — krzyknął Luca, masując dłoń, w którą go ugryzła. — Uspokój się — dodał ciszej.

— Wszystko przez ciebie i przez te twoje dziwki — prychnęła ze złością, nie panując już nad sobą.

— Jakie dziwki? — usłyszeli policjanta.

— To terroryści. Mówili o jakiejś bombie — odezwał się ktoś obok.

— Rain, proszę cię. Uspokój się, inaczej będziemy mieli kłopoty — powiedział cicho, ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w jej oczy, w których było jeszcze wiele gniewu. Widząc to, poczuł niepokój. Musiał za wszelką cenę ratować sytuację, która wymykała się spod kontroli. — Proszę cię, maleńka, uspokój się. Zajmę się wszystkim, tylko mi na to pozwól, dobrze? — zapytał, a ona przytaknęła.

— Proszę się odsunąć — powiedział mundurowy, a Luca ze zdziwieniem zorientował się, że mówił do niego. O co mu chodziło?

— Słucham? — zapytał, wpatrując się w niego, niczego nie rozumiejąc.

— Niech odsunie się pan od tej dziewczyny. Natychmiast.

— O czym ty do cholery mówisz, człowieku? — Luca był coraz bardziej rozdrażniony. Właśnie udało mu się uspokoić Rain na tyle, że mógł ją spokojnie zabrać do samochodu i odwieźć do domu.

— Jesteś aresztowana, masz prawo nic nie mówić...

— O co im chodzi, Luca?

Luca usłyszał niepewny głos Rain i zaczęło do niego docierać, co się dzieje.

— To nieporozumienie. Wszystkim się już zająłem — powiedział chłodno i zasłonił sobą dziewczynę. Jednak na nic to się zdało, ponieważ tuż za nim pojawiło się dwóch policjantów, którzy ujęli Rain pod ramiona odciągając ją od niego tak szybko, że nawet nie zdążył zareagować.

— Wyjaśnimy to na komisariacie — oświadczył policjant. — A pana poproszę na górę, spiszemy zeznania i...

— Na jakiej podstawie ją aresztujecie? — zapytał rzeczowo.

— Jest podejrzana o terroryzm i stręczycielstwo. Wyjaśnimy to na komisariacie — odparł poważnie mężczyzna, powodując, że Luca zaniemówił.

— Ona o terroryzm? — zapytał parskając śmiechem, co nie spodobało się policjantowi.

— Krzyczała o podłożeniu bomby. Zostanie zabrana na komendę i przesłuchana. Musimy też wyjaśnić sprawę...

— Stręczycielstwa? — podsunął Luca, próbując zachować poważną minę.

— Tak.

— Proszę mi powiedzieć, czy ona wyglądaj jak alfons? — zapytał i ujrzał wahanie na twarzy mężczyzny. — Nie chcę być niegrzeczny, ale czy nie powinien pan przypadkiem zmienić zawodu. Idziemy Rain — dodał i podszedł do dziewczyny, ale drogę zagrodził mu jeden z policjantów.

— Proszę się cofnąć — usłyszał chłodny głos mężczyzny. — Pan nie jest aresztowany, musi pan tylko złożyć wyjaśnienia. Czy ta dziewczyna zaatakowała pana? Zna ją pan?

— Posłuchaj mnie, człowieku, zaszło nieporozumienie. Nikt mnie nie zaatakował. My tylko dyskutowaliśmy — powiedział i zobaczył jak jeden z mężczyzn zakłada Rain kajdanki.

— Zebrani twierdzą, że został pan zaatakowany przez aresztowaną.

— Luca, co się dzieje? — usłyszał przestraszony głos dziewczyny i zdenerwował się jeszcze bardziej.

— Spokojnie, Rain, zaraz to wszystko wyjaśnię — powiedział do niej i ponownie zwrócił się do policjanta: — Proszę mnie posłuchać, jeżeli nie chce pan mieć problemów, to proszę puścić dziewczynę. — Był coraz bardziej zaniepokojony zaistniałą sytuacją.

Posądzenie Rain o terroryzm było paranoją. Dla nich jednak istniała taka możliwość. Teoretycznie każdy mógłby być terrorystą, a w takich akcjach brały udział nawet dzieci. Jednak on doskonale znał Rain i wiedział, że taka z niej terrorystka, jak z Nicoletty baletnica. A posądzenie dziewczyny o stręczycielstwo, było już szczytem głupoty. Gdyby sytuacja nie była tak poważna, pewnie śmiałby się z tych debili, jednak widok Rain, która nie wiedziała, co się dzieje, zdenerwował go. Miał ochotę po prostu zabrać ją stąd i zawieźć do domu, a później delektować się tym, co tu zaszło i wyobrażać sobie kuzynkę w roli terrorystki i stręczycielki.

— Czy pan mi grozi? — usłyszał pytanie i westchnął zniecierpliwiony.

— Nie grożę ci, po prostu chciałbym, abyś miał świadomość tego, że gdy aresztujesz tę dziewczynę, będziesz miał później duże problemy — powiedział spokojnie i przysunął się do niego bliżej. — Nie masz pojęcia, kim ona jest, prawda? — dodał, a na twarzy faceta pojawiło się wahanie.

— Nie interesuje mnie to. Napadła na pana i wykrzykiwała, że podłożyła bombę. Mam na to świadków — powiedział, a Luca parsknął śmiechem.

— Ona na mnie nie napadła? — zapytał. — Znam ją, jest moją rodziną — powiedział po chwili.

— Kim dla pana jest? — Padło pytanie, a Luca spojrzał na dziewczynę, która próbowała uwolnić dłonie z kajdanek i mamrotała pod nosem jakieś przekleństwa. Uśmiechnął się bezwiednie.

— To moja żona — powiedział cicho, również bezwiednie.

W tym samym momencie Rain, która była już konkretnie wyprowadzona z równowagi, kopnęła ze złością stojącego obok niej policjanta.

— Zdejmuj to natychmiast, baranie — zażądała wściekle.

— Dość tego — krzyknął zaatakowany policjant i złapawszy ją za ramię, popchnął w stronę wyjścia, co spotkało się oczywiście z jej gwałtownym protestem.

— Zostaw ją! — krzyknął Luca i ruszył w stronę dziewczyny, którą właśnie wyprowadzano na zewnątrz, jednak został powstrzymany przez pozostałych dwóch policjantów.

— Proszę się uspokoić, pana żona uda się z nami na komendę. Po przesłuchaniu będzie mógł pan z nią porozmawiać.

Spojrzał na faceta, który do tej pory z nim rozmawiał.

— Jadę z nią — oświadczył krótko i odepchnął mężczyznę.

— To niemożliwe — usłyszał i popatrzył na niego, po czym uśmiechnął się i z całej siły przyłożył mu pięścią w twarz.

— Czy teraz mogę z nią jechać? — zadał pytanie, wyciągając przed siebie dłonie, na których już po chwili znalazły się kajdanki.

Gdy siedział już w radiowozie, Rain spojrzała na niego zaskoczona. Widział, że była przestraszona, ale gdy go ujrzała odetchnęła z ulgą, jednakże za moment w jej oczach pojawiły się groźne błyski. Cholernie go to ekscytowało.

— Co tu robisz? — zapytała chłodnym głosem, a zerknąwszy w okno, ujrzała wsiadającego do drugiego samochodu policjanta, z którym wcześniej rozmawiał Luca. Z nosa mężczyzny leciała krew.

Gdy przeniosła wzrok na chłopaka, ujrzała wpatrzone w nią jego uważne spojrzenie. Tak jakby badał, jak na to zareaguje. Zagotowała się ze złości i miała ochotę strzelić go w dziób. Jednak na rękach miała zapięte kajdanki, przez co nie mogła zrobić niczego.

— Spokojnie, Rain — powiedział Luca i z niedowierzaniem przyglądał się dziewczynie. Był pewien, że zachowa się inaczej. Przestraszy się, a może nawet rozbeczy. Została przecież aresztowana, zrobiono z niej terrorystkę i oskarżono o stręczycielstwo. Było dla niego niepojęte, że zamiast strachu i niepokoju, miała w oczach wściekłość i chęć mordu. Była taka inna.

— Co mu zrobiłeś? — zapytała ze złością. — Uderzyłeś go?

— Powiedzmy, że niechcący wpadł na moją pięść — stwierdził i zobaczył, że dziewczyna groźnie mruży oczy.

— Jaja sobie ze mnie robisz? — warknęła, a on westchnął.

— Rain, przecież nie mogłem pozwolić na to, żebyś sama tam pojechała — powiedział cicho i ujrzał, jak na jej twarzy pojawia się ulga.

— Okej — wyszeptała. — Ale to wszystko i tak twoja wina. Gdybyś mi odpowiedział, to...

— Po ciebie — szepnął cicho, a ona spojrzała na niego nic nie rozumiejąc. — Przyjechałem po ciebie — skłamał, zdając sobie sprawę z tego, że w tamtym momencie mógłby po nią pojechać nawet na koniec świata.

Nigdy wcześniej jej takiej nie widział. Zawsze była zjawiskowo piękna i koszmarnie nudna, przy czym wręcz odpychająca w swym zachowaniu. Była tak nijaka, że wiecznym jego pragnieniem było odkrycie czegoś, co się głęboko w niej ukrywało. Był pewien, że tak właśnie było. I miał rację. Jako jedyny widział, coś, czego do tej pory nie dostrzegł nikt. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro