VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry uszanował prośbę Louisa. Nie nalegał na spotkania po pracy, nie męczył telefonami i sms'ami, a w pracy traktował go tak jak dotychczas. Było mu ciężko, ale przyznał starszemu rację. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, aby zjawiać się w kuchni częściej niż powinien. Nie potrafił wysiedzieć w biurze wiedząc, że dwa pomieszczenia dalej znajduje się Louis. Brakowało mu już wymówek, ale nie mógł się powstrzymać. Zbliżała się siedemnasta, a w Marcel's panował chwilowy spokój.

- Harry, jeśli znów przyszedłeś zapytać czy czegoś nie brakuje to, słowo daję, za chwilę Cię wykopię z mojej kuchni i zamknę w biurze. - usłyszał od Nialla, gdy wszedł do przestronnego pomieszczenia, pełnego różnego rodzaju sprzętu kuchennego. Jego przyjaciel siedział przy szerokim stole i kroił warzywa. Harry wzruszył ramionami i od niechcenia rozejrzał się w poszukiwaniu Louisa. Dwudziestoczterolatek stał przy wielkim zalewie i zmywał naczynia podśpiewując pod nosem. W uszach miał słuchawki i kołysał biodrami w rytm muzyki, której słuchał. Styles chyba za długo się w niego wpatrywał, bo z oszołomienia wyrwało go dopiero głośne westchnięcie przyjaciela. - Ale Cię trafiło...

- C-co? O czym Ty mówisz? - zapytał niewinnie i zerknął znów na Louisa, który był całkowicie nieświadomy tego, że Harry jest znów w kuchni.

- O tym że, zaraz zaślinisz całą podłogę. - zaśmiał się złośliwie Horan i wrócił do krojenia pomidorów.

- Wcale nie! - zaperzył się Styles, ale kątem oka dalej obserwował Tomlinsona. Usiadł obok przyjaciela i zaczął bawić się ogórkiem.

- Powtarzaj to sobie dalej, ale przypominam, że masz narzeczoną. Co u Mii? - Niall zapytał przyjaciela, bo naprawdę nie wierzył w to, że Harry może coś czuć do Louisa. 

- Nijak, zrywam zaręczyny. - odpowiedział spokojnie dalej bawiąc się zielonym warzywem.

- Co?! - Horanowi z wrażenia wypadł z ręki pomidor. - Dlaczego?

- To nie jest osoba dla mnie, po prostu. - odpowiedział pewnie Styles i spojrzał znów na Lou. Miał ochotę podejść do niego i z całej siły przytulić. Nawet z Mią nie był tak wylewny. Jednak powstrzymał się i z daleka obserwował jak pracuje. Biodra Lou mnie wykończą!

- Harry, powiedz mi jeżeli źle dedukuję: czy Ty chcesz skreślić związek, trwający od trzeciej klasy liceum, dla chłopaka, którego znasz od sześciu tygodni? - Niall zawzięcie kroił pomidora, jakby ten był winien całemu temu zamieszaniu.

- Tak.

- Pojebało Cię! - w końcu przestał znęcać się nad biednym warzywem i spojrzał na przyjaciela, nie rozumiał jego postępowania. Mia była fajną dziewczyną, wydawało mu się, że był z nią szczęśliwy. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę Harry chciał to zrobić.

- Niall! - syknął ostrzegawczo Styles, który nie chciał, aby Louis usłyszał o czym rozmawiają. Wiedział, że postawiłoby to Tomlinsona w trudnej sytuacji i nie mógł do tego dopuścić. Spojrzał w stronę zlewozmywaka, ale Louis zajęty był wycieraniem naczyń i dalej słuchał głośno muzyki.

- Postradałeś zmysły! Biedna Mia! - zawołał Niall, a Harry stracił cierpliwość. 

- Stul pysk, bo Ci przyłożę! - wycedził i rzucił w przyjaciela obierkami z marchewki. Blondyn nie mógł w to uwierzyć. Cyrk na kółkach!

- Co się tu dzieje? - usłyszeli skonsternowany głos Liama za plecami.

- Ten idiota chce zerwać zaręczyny z Mią dla... - zawołał Niall, ale Harry szybko zatkał mu usta dłonią.

- Czy naprawdę możesz się choć na chwilę zamknąć? Chodźmy do biura, wszystko Wam wytłumaczę. Będziesz się zachowywać? - zapytał kucharza, na co ten szybko kiwnął głową. Harry spojrzał szybko na Louisa, który dalej zajęty był pracą. Odetchnął głęboko, zabrał swoją dłoń i popchnął Nialla w stronę Liama. - Szybko, nie mamy czasu.

*

Niall i Liam z zainteresowaniem i niedowierzaniem słuchali tego, co mówił Harry. Ten pierwszy był nastawiony sceptycznie do całej sytuacji, ale próbował zrozumieć swojego przyjaciela. Musiał przyznać, że pierwszy raz widział Harry'ego w takim stanie. Gdy mówił o Louisie uśmiech nie schodził z jego twarzy, a zielone oczy iskrzyły dziwnym blaskiem. Liam wręcz przeciwnie –pogratulował przyjacielowi podjęcia decyzji o zerwaniu zaręczyn – nigdy nie lubił Mii i cieszył się, że Harry w końcu zrozumiał, że do siebie nie pasują.

- Tylko proszę Was o jedno – nie wspominajcie o tym przy innych pracownikach, a szczególnie przy Louisie. I błagam, szczególnie Ciebie – zwrócił się do Nialla – nie traktuj go teraz inaczej. Życie prywatne nie ma znaczenia w Marcel's i zostawiamy je za drzwiami. Proszę? - spojrzał z nadzieją na przyjaciół.

- Jasne, nie ma sprawy. - wyrzucił z siebie od razu Liam. Harry spojrzał na swojego drugiego przyjaciela, który dalej nie wyglądał na przekonanego.

- Czy Louis wie o Mii i zaręczynach? - zapytał, a Styles ukrył twarz w dłoniach. był zmęczony tymi pytaniami.

- Tak.

- I nie ma z tym problemu? - blondyn dopytywał, bo był ciekaw. Myślał, że Louis udaje niezainteresowanego, a w rzeczywistości nie widzi problemu w romansowaniu z zajętym facetem.

- Nie chce mieć ze mną nic wspólnego do czasu, aż nie rozstanę się z Mią. - odpowiedział po chwili ze smutkiem w głosie. 

- Naprawdę? - takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Od początku źle ocenił Louisa. Było mu naprawdę głupio. Harry po kilku minutach odprawił ich i znów zamknął się w biurze. Musiał się psychicznie przygotować do rozmowy z narzeczoną.

*

Rozmowa z Mią nie była przyjemna. Harry myślał, że przyjmie to ze spokojem i godnością, ale przeliczył się. Połowa zastawy, którą otrzymali w prezencie zaręczynowym zamieniła się w drobny mak. Potem mieszkanie wypełniły błagania Mii o to, aby wrócił mu rozum i rozważył swoją decyzję ponownie. W końcu skończyło się na tym,że spakował kilka rzeczy na przebranie i zatrzymał się u Liama. Postanowił, że da dziewczynie kilka dni na znalezienie nowego mieszkania i wyprowadzkę. Był w końcu wolny.

*

Pod koniec tygodnia Harry poprosił Louisa, aby przyszedł do biura w trakcie popołudniowej przerwy. Dla nich obu ostatnie dni były ciężkie. Tomlinsonem targały obawy o to, że Harry dojdzie do wniosku, że jednak nie jest jego wart. Zaś Styles nie mógł doczekać się powrotu do mieszkania, bo oznaczało to, że Mia na zawsze zniknęła z jego życia. I mógł być z Louisem. O ile pozwoliłby mu na to. W czwartkowe popołudnie mógł w końcu go o to zapytać. Na twarzy Tomlinsona malowało się zaskoczenie, gdy po wejściu do biura ujrzał Harry'ego z niebieską różą w dłoni. Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedzieli, że ich obawy były bezpodstawne. Czuli jak z ich ramion spada ciężar, którego nie chcieli już nigdy więcej poczuć. Louis próbował zachować powagę i spokój, ale w środku jego wnętrzności tańczyły mambo. Poczuł jak silne ramiona zamykają go w szczelnym uścisku. I kolejny pocałunek, na który pozwolił i nie czuł się winny. Czuł, że się unosi. Chciał pozostać w takim stanie jak długo się dało. Nigdy nie był szczęśliwszy.

- Czy to oznacza, że pójdziesz ze mną na randkę?

Louis tylko się zaśmiał i, jeśli to było możliwe, jeszcze bardziej wtulił się w ramiona Harry'ego. Szczęście rozrywało go od środka. I jeśli przedłużył swoją przerwę to tylko za zgodą swojego nieco bardziej lubianego szefa.

*

Rodzice Zayna zgodnie z planem mieli przyjechać na sobotni obiad. Ich syn od samego rana stawał na głowie, aby wszystko było idealne. Louis pomagał przyjacielowi najlepiej jak umiał, za co Zayn był bardzo wdzięczny. Chciał podzielać optymizm Tomlinsona, ale na samą myśl o tym, jak jego rodzice mogą zareagować, robiło mu się słabo. Podświadomie wiedział, że podjął dobrą decyzję, ale bał się, że rodzice potraktują to jak dosłowny koniec świata i nie będą chcieli mieć z nim nic wspólnego. Nie chciał tracić rodziny, kontaktu z siostrami, które kochał nad życie. Musiał dokonać wyboru zgodnego ze swoim sercem, a nie oczekiwaniami innych. Powtarzał sobie w duchu, że da radę, a obecność najlepszego przyjaciela dodawała mu odwagi. Czuł się odrobinę lepiej wiedząc, że bez względu na to, co stanie się tego popołudnia, nie zostanie z tym sam. 

*

Yaser i Patricia Malik przybyli punktualnie. Byli w dobrym humorze, co zdarzało się niezwykle rzadko. Przynieśli nawet ze sobą czekoladowe muffinki z ulubionej cukierni ich syna. Zayn czuł jak jego odwaga znika jak za dotknięciem różdżki. Uciekł do kuchni pod pretekstem sprawdzenia czy indyk jest już gotowy, pozostawiając Louisowi ugoszczenie Yasera i Trishy. Kilka minut później Louis pojawił się w kuchni i pomógł mu przy nakładaniu tłuczonych ziemniaków. Wyraźnie widział, że Zayn powoli tracił kontrolę nad nerwami.

- Będzie dobrze, jestem z Tobą. - powiedział i przytulił przyjaciela. Zayn nie mogąc wydusić słowa kiwnął głową i chwycił półmisek z upieczonym indykiem. Odetchnął głęboko i ruszył do małej jadalni, gdzie czekali jego rodzice.

*

Po obiedzie, który odbył się w miarę przyjemnej atmosferze, Louis przygotował herbatę i wyłożył muffinki na paterę. Przenieśli się do salonu, więc Zayn uznał, że nadszedł czas na oznajmienie rodzicom o tym, że rezygnuje z przyszłości, którą mu przygotowali. Tak jak przypuszczał Yaser prawie wyszedł z siebie, zaś Trisha teatralnie łapała się za serce i cicho płakała.

- Postradałeś całkowicie rozum?! - ojciec Zayna wstał z kanapy i ze złością zaczął krążyć po salonie. - Myślałem, że wybiłeś sobie z głowy te dyrdymały! - zawołał i wzniósł ręce do góry w geście porażki.

- Proszę, przestań krzyczeć. - odpowiedział cichym, ale silnym głosem Zayn. Wstał i stanął przed ojcem wyprostowany. Nie mógł się poddać. Musiał pokazać rodzicom, że nie mają już nad nim całkowitej kontroli. - Podjąłem decyzję i jej nie zmienię! Pogódź się z tym, że to chcę robić w swoim życiu!

- Nie będziesz się marnował w jakimś durnym sklepie! - wycedził po chwili Yaser. Założył ręce i spojrzał na syna z zawodem w oczach. - Po moim trupie!

- Yaser, gdzie popełniliśmy błąd?! - jego matka cicho lamentowała na kanapie. To łamało Zaynowi serce, ale musiał być twardy. - Louis, spróbuj go przekonać, że to głupie!

- Przykro mi pani Malik, ale nie zrobię tego. - dopiero pewny głos przyjaciela przypomniał Zaynowi, że on również znajduje się w pomieszczeniu. Po chwili poczuł dłoń Louisa w swojej. Miał jego wsparcie, to wystarczyło. Yaser spojrzał z wyrzutem na chłopaka, którego nigdy nie lubił. Smarkacz!

- To Twoja wina! - wycelował w niego oskarżycielsko palcem i wrzeszczał - Namieszałeś mojemu synowi w głowie! - jeśli stary Malik myślał, że tak łatwo go przestraszy to stanowczo się mylił.

- Zayn ma dwadzieścia trzy lata, ma prawo żyć tak jak chce! A państwo jako jego rodzice powinniście go wspierać, a nie odtrącać! - odpowiedział z wyrzutem w głosie. Na własne oczy zobaczył jak bardzo są nieczuli i źli wobec jedynego syna. Na te słowa Yaser wpadł w prawdziwą furię.

- Taka ciota jak Ty nie będzie mi mówić co mam robić, a czego nie! - zawołał z odrazą w głosie. I może by to wyzwisko ruszyło Tomlinsona, ale ten człowiek znaczył dla niego tyle, co zeszłoroczny śnieg. Po prostu nic.

- Tato! Jak śmiesz?! - Zayn próbował interweniować, ale ojciec nie miał zamiaru go słuchać. Nie było dla niego tajemnicą to, że jego ojciec nie przepadał za Tomlinsonem z wzajemnością.Wiedział swoje. Musiał jak najszybciej odseparować syna od tego czegoś.

- To prawda, osoby takie jak on nie zasługują na szacunek! - odpowiedział z wyższością w głosie. - To wybryki natury!

- W takim razie pogódź się z tym, że Twój syn też nim jest! - wykrzyczał Zayn, a Louis wstrzymał oddech. Nie spodziewał się, że jego przyjaciel kiedykolwiek zdecyduje się na wyjście z szafy przed rodzicami. Yaser zrobił się cały czerwony, dłonie złożył w pięści i zaczął głęboko oddychać. Louis bał się, że uderzy syna, więc niewiele myśląc stanął między nimi. Stary Malik był od niego zdecydowanie wyższy i potężniejszy, ale nie bał się. Podniósł głowę z godnością i spojrzał na starszego mężczyznę, który zionął złością. Zayn spojrzał na swoją matkę, która ukryła twarz w dłoniach i łkała jeszcze głośniej.

- Od dziś nie jesteś naszym synem. - wycedził po chwili Yaser i splunął pod nogi swojego dziecka. - Zapomnij o jakimkolwiek wsparciu, a jeśli spróbujesz skontaktować się z Walihyą albo Safaą... Nie ręczę za siebie! Trisha, wychodzimy! - rzucił w stronę swojej żony, która posłusznie wykonała polecenie męża. Nie spojrzała nawet na syna, gdy przechodziła obok niego. Zayn poczuł jak jego serce pęka.

- Tato, proszę... Mamo... - wyszeptał w stronę rodziców, którzy w pośpiechu zabierali swoje rzeczy. Yaser ostatni raz spojrzał na syna, a w jego oczach były tylko wstręt i nienawiść. Trisha dalej unikała wzroku syna i czekała na męża.

- Powiedziałem, że nie jesteś naszym synem! - wycedził - Myślałem, że dobrze Cię wychowaliśmy. Nie wiem gdzie popełniliśmy błąd, ale właśnie go naprawiamy. Nie chcemy Ciebie więcej widzieć! - powiedział dobitnie i wyszli trzaskając drzwiami. W mieszkaniu zaległa ciężka cisza. Zayn już nie próbował hamować łez, którym nie było końca. To łamało Louisowi serce. Przytulił do siebie przyjaciela, który wylewał z siebie cały smutek, żal i wściekłość. Skierował go na kanapę, na której jeszcze do niedawna siedziała Trisha i wciąż czuli jej perfumy. Zayn zapłakał jeszcze głośniej, a Louis przycisnął go do siebie i kołysał jak małe dziecko.

- Zostałem zupełnie sam. - wychrypiał, a Louis obiecał sobie, że jeśli jeszcze kiedyś spotka tych ludzi to nie będzie ręczyć za swoje czyny. Swoim zachowaniem zniszczyli swojego wspaniałego syna.

- Nie Zee, nie zostałeś. Masz mnie. - nigdy bardziej nie był pewien swoich słów i musiał za wszelką cenę przekonać Zayna, że jego słowa są szczere i płyną prosto z jego serca - Powiedziałem, że nigdy nie zostaniesz sam. Wymyślę sposób, abyś spotkał się z siostrami. Oni nie mają do tego prawa. Obiecuję ci.

Kilkadziesiąt minut tkwili w komfortowej ciszy. Louis nie chciał naciskać na rozmowę. Nie mógł sobie wyobrazić co czuje jego przyjaciel, ale mógł chociaż służyć za ramię do wypłakania. Od tego są przecież przyjaciele.

- Nie sądziłem, że dam radę. - zachrypnięty głos Zayna rozbrzmiał w salonie i wyrwał Louisa z rozmyślań.

- Jestem dumny, z tego jak trwałeś przy swoim. I z tego, że stanąłeś w mojej obronie. - przytulił go jeszcze mocniej i pocałował w czubek głowy.

- Przepraszam, że Cię nazwał... No wiesz. - na samą myśl o tym jakich słów użył jego ojciec zrobiło mu się wstyd.

- Nie masz za co. To ja powinienem - to przeze mnie wyszedłeś z szafy.

- Doszedłem do wniosku, że nic na tym nie tracę. Jeśli nie mogli zaakceptować moich decyzji odnośnie przyszłości to jak mógłbym oczekiwać, że zaakceptują to, że jestem biseksualistą? - zapytał retorycznie, bo obaj znali odpowiedź na to pytanie.

- Wreszcie mogę to powiedzieć głośno: Twój ojciec to skretyniały homofob. - wyrzucił z siebie, a Zayn zaśmiał się cicho - Nie wierzę, że jesteście ze sobą spokrewnieni!

- Lou, dziękuję, że ze mną jesteś. - wdzięczność wręcz wylewała się z ust Malika - Nie dałbym rady bez twojego wsparcia. - Louis otworzył usta, aby odpowiedzieć przyjacielowi, ale jego telefon zaczął wibrować jak szalony. Spojrzał na Zayna, ale ten machnął tylko ręką. Sięgnął po aparat, dzwonił do niego Harry.

- Halo?

- Cześć, dzwonię nie w porę? - w słuchawce rozbrzmiał ciepły głos Stylesa. Był niczym miód na serce Louisa. Zayn chyba zauważył rozmarzony wzrok dwudziestoczterolatka, bo zaczął stroić miny. 

- Nie o to chodzi. - odpowiedział po chwili zastanowienia. 

- Chodzi o Zayna? Rozmowa z rodzicami nie poszła po myśli? -  Lou wspominał mu o wizycie rodziców swojego współlokatora i zarysował jak się sprawy między nimi mają. Nie znał szczegółów, ale i tak się martwił.

- Bardzo. - przyznał starszy, a Styles westchnął.

- Przyjechać z lodami i czekoladą?

- Nie... - spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą. - Zaraz, przecież miałeś pracować? - miałby z własnej woli wyrywać się z pracy? Coś musiało się stać.

- Pękła rura i na całej ulicy nie ma wody. Naprawa potrwa cały weekend. Właśnie wychodzą ostatni klienci. - przyznał po chwili Harry, a Louis odetchnął. Przez chwilę myślał, że stało się coś naprawdę poważnego. - Lody i czekolada zawsze poprawiają humor...

- Nie sądzę, aby Zaynowi pomogły. Miał ciężki dzień.

- Jesteś pewien? - Styles nie brzmiał na przekonanego. Louis spojrzał na nadal zapłakaną twarz przyjaciela. Może to dobry pomysł? Zayn mógłby zyskać kolejnego przyjaciela.

- Wiesz, to chyba dobry pomysł.

- Będę za dwadzieścia minut.

*

Zayn z każdą minutą uspokajał się, ale jego piękna twarz dalej była czerwona i mokra od łez. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi zebrał się w sobie i poszedł do łazienki, aby doprowadzić się do porządku. Nie chciał wychodzić na mazgaja przy Harrym, którego polubił. Zawsze to jeden przyjaciel więcej, prawda? Opłukał twarz zimną wodą i wklepał krem pod opuchnięte oczy. Przy okazji zmienił koszulkę mokrą od łez i założył pierwszą lepszą, którą znalazł w szafie. Padło na czarny t-shirt z żółtym logotypem Batmana. Poprawił jeszcze swoje włosy i wrócił do salonu. Ku jego zaskoczeniu Harry i Louis nie byli sami.  

- Hej Zayn! - zawołał Harry i rzucił się na zaskoczonego chłopaka, aby go przytulić. Zayn poklepał go po plecach i spojrzał pytająco na Louisa, który uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami. - Jesteś przyjacielem Lou, więc zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj. - dodał po chwili szeptem i wrócił na swoje miejsce obok Tomlinsona. Zayna bardzo wzruszył ten gest, ale powstrzymał łzy. Do diaska!

- Zee, poznaj Nialla – Louis wskazał na roześmianego blondyna, który dzierżył w jednej dłoni piwo, zaś w drugiej cheeseburgera.

- Mio cze poznacz – powiedział z ustami pełnymi jedzenia. Zayn uśmiechnął się promiennie i już wiedział, że znajdzie w blondynie kolejną bratnią duszę. Nagle usłyszał za sobą brzęk tłuczonego szkła i spojrzał w stronę drzwi. Stał w nich najprzystojniejszy chłopak, jakiego kiedykolwiek widział. Był mniej więcej tego samego wzrostu, ale był lepiej zbudowany. Wytatuowany, biały t-shirt i czarne bermudy idealnie opinały jego muskularne ciało. Zayn czuł, że zaschło mu w gardle.

- Jasna cholera, przepraszam! - przystojniak odłożył drugą miseczkę z lodami na bok i rzucił się do zebrania potłuczonego szkła z podłogi.

- A to jest Liam. - odezwał się ponownie Louis i wskazał na chłopaka, który zdążył upaprać się lodami. - Li, poznaj mojego najlepszego przyjaciela – Zayna. - zawołał jakby prezentował kandydatkę w konkursie piękności. Zayn czuł na sobie wzrok Liama i momentalnie poczuł jak oblewa go rumieniec. Ale Louis będzie miał używanie! Pomógł nowo poznanemu koledze posprzątać bałagan, który narobił i dziesięć minut później siedzieli już wszyscy razem. Oglądali jeden z filmów, które przywiózł ze sobą Niall. Blondyn wraz z Zaynem siedzieli na podłodze na miękkim dywanie, zaś Harry z Louisem rozłożyli się na kanapie. Liam nie miał wyboru i zajął szeroki fotel. Na stoliku było pełno słodyczy, słonych przekąsek i piwa. Komedia, którą oglądali była tak głupia, że wkrótce Lou zaczął komentować praktycznie każdą scenę i Zayn nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Mógł chociaż na moment zapomnieć o przykrych wydarzeniach tego dnia. Od czasu do czasu przyłapywał Liama na tym, że mu się przygląda. Nie dawał jednak tego po sobie poznać. 

Był jednak pewien jednej rzeczy. Wszystko się zmieniło i było początkiem czegoś nowego.

_______

Hmm. 
Ziam nie był planowany, ale cóż... 😃
I ja naprawdę nie mam nic do rodziców Zayna!
Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze. Naprawdę motywują. 😊

P.S. W międzyczasie będę nanosić korektę, ponieważ edytor wattpada lubi sklejać wyrazy i dostawiać spacje. Za wszelkie niedogodności przepraszam. ☺

M. :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro