VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział jest jednym z najcięższych emocjonalnie. Zawiera zdecydowaną dawkę angstu, ale to pierwszy i ostatni raz. Tak sądzę. Za wszelkie błędy przepraszam, jest grubo po północy, a ja zasypiam na siedząco. :(

________

W przeszłości Louis czasem nie miał po prostu ochoty wstać z łóżka i żyć. Zaczęło się niedługo po odejściu jego ojca. Matka wiecznie dzieliła swój cenny czas między pracą, poznawaniem kolejnego męża, a rodzeniem dzieci. Nie potrafiła (lub nie chciała) znaleźć chwili, aby go przytulić czy zapytać jak się czuje. To on próbował przytulać ją, najczęściej wtedy, gdy kończyła się jej kolejna wielka miłość, ale jego próby były prawdziwą porażką. Po prostu odtrącała jego wątłe ramiona i sięgała po telefon, aby zadzwonić do którejś ze swoich przyjaciółek. W szkole udawał, że wszystko jest w porządku, z nauką nie miał większych problemów. Gorzej było z nawiązywaniem bliższych kontaktów z rówieśnikami. Może to jego ciche usposobienie albo etykieta kujona sprawiała, że nie miał żadnych prawdziwych kolegów czy koleżanek. Wieczorami, gdy naprawdę był zmęczony i marzył o śnie, w jego głowie rozgrywały się potyczki godne wojny trzydziestoletniej. Rozmyślał jak jego życie mogłoby się inaczej potoczyć, rozpamiętywał swoje decyzje (z perspektywy czasu w jego mniemaniu błędne) i zastanawiał się jak mógł się tak bardzo pomylić. Jak mógł być taki bezmyślny i w gorącej wodzie kąpany? Ważył także wszystkie dobre i złe chwile, które przeżył w życiu i porównywał, w ostatecznym rozrachunku uważając, że te złe przeważały nad tymi dobrymi. Nieustanna gonitwa myśli 'co by było gdyby?' sprawiała, że czuł się źle, myślał o sobie źle i kopał coraz głębiej i głębiej. Wniosek wysnuwał (podobnie jak podejmował decyzje) bardzo szybko – po co żyć, skoro nic nie wskazywało na to, że stosunek dobrego do złego mógłby ulec zmianie? Dręczyły go złośliwe głosy, które wrzeszczały, że nie nadaje się do niczego. Twoja mamusia na pewno żałowała, że nie zrobiła skrobanki... Ojciec odszedł, bo nie mógł pogodzić się z tym, że spłodził takie coś! Jesteś nikim! Nie zasługujesz na to, aby żyć! Zwykła ciota! 

Ból był wszystkim tym, co miał. 

Przez kilka lat znajdował się w emocjonalnej dziurze, a w okresie dojrzewania, na domiar złego, uświadomił sobie, że jego preferencje seksualne są dalekie od społecznie przyjętych reguł normalności. To dostatecznie utwierdziło go w przekonaniu, że nigdy nie będzie dobrze. Siostry były zbyt małe, aby zauważyć, że ich starszy brat nie miał przyjaciół, a po szkole całymi dniami przesiadywał w swoim pokoju i przestał się uśmiechać.

Miał szesnaście lat, gdy głosy w jego głowie przybrały na sile i pomyślał o tym, aby odebrać sobie życie. W przeddzień urodzin, wieczorem, sięgnął po tabletki nasenne, które skrupulatnie od kilku miesięcy podbierał kolejnemu partnerowi matki. Usiadł na brzegu wanny i połknął garść tabletek. Zanim zaczęły działać minęło kilkanaście minut, w międzyczasie opadł na podłogę, a po policzkach spływały mu potoki łez. W końcu poczuł jak jego ciałem wstrząsa dreszcz, a umysł zalewa papka kolorowych scen, jakby całe życie przeleciało mu przed oczami. I w końcu ogarnęła go ciepła i zachęcająca ciemność. Był już tak blisko. Ale zapomniał o zamknięciu drzwi do łazienki. Lottie, przerażona tym, że nie może dobudzić ukochanego braciszka, śpiącego na zimnych łazienkowych kafelkach, pobiegła po matkę, która przygotowywała w kuchni tort na siedemnaste urodziny jedynego syna. Było już tak blisko...

*

Louis obudził się kilka dni później, matka siedziała przy jego szpitalnym łóżku i bawiła się palcami. Gdy odchrząknął, aby poprosić o szklankę wody, poderwała się z miejsca i bez słowa pobiegła po lekarza. Czuł jak niechciane łzy próbowały wydostać się spod jego opuchniętych powiek. Był prawdziwym nieudacznikiem. Rzeczywiście, Louis nie potrafił zrobić nawet najprostszej rzeczy– nie potrafił skutecznie odebrać sobie życia i uwolnić innych, a przede wszystkim siebie. Przy wypisie, po uprzedniej konsultacji z dwoma psychiatrami, dostał receptę na antydepresanty i skierowanie na psychoterapię. Ku ironii, te kilka zdań wydrukowanych na kartce A4 były idealnym podsumowaniem koszmaru, w którym tkwił od siedmiu lat.

Próba samobójcza przy użyciu benzodiazepiny, spowodowana chorobą afektywną jednobiegunową. Stan przy wypisie dobry. Wskazane leczenie psychiatryczne. Matka nie wyraziła zgody na umieszczenie syna na oddziale psychiatrycznym.

*

Nie potrafił spojrzeć w oczy Lottie, gdy wrócił do domu. O tym, że to dzięki niej wciąż żyje poinformowała go matka, chwilę po tym jak zbadał go lekarz. Louis nie mógł się oprzeć wrażeniu, że matka nienawidzi go jeszcze bardziej niż wcześniej. Rozumiał ją doskonale, sam miał siebie dość. Spojrzał niepewnie na Lottie, która niewiele myśląc rzuciła się mu w ramiona i obcałowywała jego bladą twarz.

- Obiecaj nam i sobie, że nigdy więcej nas tak nie zostawisz, obiecaj! - zawołała i spojrzała na niego z wyczekiwaniem. W jej oczach zobaczył morze miłości, na którą nie zasługiwał. I wtedy coś w nim pękło. Rozpłakał się i padł na kolana, a do Lottie z piskiem dołączyły Fizzy, Daisy i Phoebe.

- Obiecuję Lots, obiecuję...

*

Po terapii poczuł się zdecydowanie lepiej, leki też po kilku miesiącach dawały efekty. Z czasem brał coraz mniejsze dawki, a gdy był na trzecim roku studiów, po konsultacji ze swoim psychiatrą, całkiem je odstawił. Wciąż zdarzały mu się dni, w których nie miał siły wstać z łóżka, ale było ich zdecydowanie mniej. I wciąż pamiętał o obietnicy danej sobie i siostrom, która w takich chwilach dawała mu siłę. Ktoś go jednak potrzebował. 

*

Z radia samochodowego dobiegał przejmujący głos Liama Gallaghera. Louis uwielbiał Oasis, hołubił ich muzykę. Byli jego idolami, ich muzyka była z nim w najgorszych momentach, a „Don't Go Away" miała szczególne miejsce w jego sercu. Londyn był zakorkowany. Było sobotnie sierpniowe popołudnie, Harry zaproponował lody i spacer po Hyde Parku i Louis naprawdę nie chciał się spóźnić. Była to ich pierwsza prawdziwa randka i Tomlinsona zżerały nerwy. Miał wrażenie, że odstawił się jak stróż w Boże Ciało, ale chciał wyglądać dobrze. Harry zawsze wyglądał jakby zszedł z paryskiego wybiegu, w idealnie skrojonych koszulach i spodniach. Louis nie miał zbyt wielu wyjściowych ubrań, ale miał nadzieję, że biała koszula, dżinsy w kolorze czerwonego wina i trampki okażą się wystarczające. Przez chwilę myślał nad tym, aby założyć garnitur, który ostatnio założył na pogrzeb babci Zayna, ale ten wybił mu ten pomysł z głowy.

Damn my situation and the games I have to play
With all the things caught in my mind
Damn my education I can't find the words to say
About the things caught in my mind

So don't go away
Say what you say
Say that you'll stay
Forever and a day
In the time of my life
'Cause I need more time
Yes I need more time
Just to make things right

Louis podśpiewywał i uśmiechnął się lekko, gdy na horyzoncie ujrzał jedną z bram do Hyde Parku. Na szczęście szybko i bez problemu znalazł miejsce parkingowe. Do umówionej godziny miał jeszcze dziesięć minut, więc bez pośpiechu ruszył w stronę jeziora Serpentine.

*

Harry zjawił się punktualnie i spędzili razem miłe popołudnie. Dłoń w dłoń, ramię w ramię przemierzali alejki Hyde Parku, który był pełny rodzin z dziećmi i turystów. W końcu trafili na budkę z lodami, w której zamówili dwie duże porcje lodów. Louis uwielbiał lody kokosowe i właśnie takie zamówił, a jego towarzysz wybrał te o smaku czekoladowym i miętowym. Usiedli na ławce, która znajdowała się pod rozłożystym dębem w cichszej bocznej alejce. W miłej i nie niezręcznej ciszy zjedli swoje desery, po czym napawali się otoczeniem. Dzień był bardzo słoneczny, lekki wiatr kołysał liśćmi, śpiew różnych ptaków uzupełniał ten sielski krajobraz. Harry w pewnym momencie bez słowa objął Louisa ramieniem i przygarnął do siebie. Tomlinson oparł swoją głowę na ramieniu Stylesa i poczuł, że mógłby już tak pozostać na zawsze.

*

Louis zastanawiał się jak zacząć rozmowę. Chciał mieć to już za sobą. Czuł wewnętrzną potrzebę bycia szczerym ze Stylesem od samego początku. Głośno westchnął, a Harry przybliżył go jeszcze bardziej do siebie i mruknął pytająco. To był czas prawdy. Louis poprawił się na ławce, zdjął rękę Stylesa ze swoich ramion i wziął jego obie dłonie w swoje.

- Byłeś wobec mnie szczery jeśli chodzi o Mię, doceniam to. - ścisnął je lekko i spojrzał prosto w oczy Harry'ego, który chyba zaczął się denerwować. - Ale ja też muszę coś wyznać. - dodał po chwili. - Spokojnie, nie mam ani narzeczonej, ani tym bardziej narzeczonego, spokojnie H.

Harry odetchnął z wyraźną ulgą i chyba właśnie to spowodowało, że Louis się rozluźnił.

- Chcę być w porządku i, jeśli mamy jakąkolwiek przyszłość przed nami, nie chcę mieć przed Tobą tajemnic. Wychodzę z założenia, że zaufanie to jedna z podstaw zdrowego i dobrego związku, więc...

- Do rzeczy Lou, bo znów zaczynam się denerwować. - wtrącił łagodnie Harry, a Louis znów głęboko odetchnął i ponownie ścisnął dłonie chłopaka. Jego wzrok utkwił w bliżej nieokreślonym punkcie.

- No dobrze. Na wstępie muszę jednak podkreślić, że jest to dla mnie zamknięty rozdział i nie chcę wracać do tego miejsca, w którym się wtedy znajdowałem...

- Louis, przerażasz mnie.

- Od dziesiątego roku życia chorowałem na depresję spowodowaną traumą w związku z rozstaniem moich rodziców, przez siedem lat walczyłem o siebie, ale w końcu coś we mnie pękło... - znów przerwał mu Harry, ale teraz to on trzymał jego dłonie. Louis ponownie spojrzał w jego oczy spodziewając się wszystkiego: złości, pogardy, zniesmaczenia, ale wprost przeciwnie, poczuł się jakby miał deja-vu. Wyraz szmaragdowych oczu Harry'ego był identyczny jak ten, który ujrzał prawie siedem lat temu u Lottie. Troska, akceptacja, zmartwienie, miłość... Poczuł jak serce łopocze mu w piersi.

- Lou, nie musisz... - Louis poczuł miękkie wargi na swoich i naprawdę już wiedział, że nie musi nic więcej mówić.

Wpił się mocniej w usta Harry'ego i całował go do utraty tchu. Czuł się szczęśliwszy niż kiedykolwiek w swoim życiu. Nie miał już wpływu na przeszłość, ale mógł kształtować to, co przed nim. Zrobiłby wszystko, aby już nigdy nie poczuć się niepotrzebnym i niekochanym. Wiedział jedno – nic nie stało na drodze tego, aby jego historia z Harrym Stylesem miała swoje własne szczęśliwe zakończenie.

__________

Dzisiaj zdecydowanie krótko i na temat. Nie do końca jestem zadowolona z efektu, ale ta część kosztowała mnie najwięcej emocjonalnie. Niczym Louis musiałam wybrać się w podróż mentalną i nie ukrywam, że podzieliłam z nim pewne doświadczenia. Ale on, w przeciwieństwie do mnie, otrzyma swój szczęśliwy happy end. :)

I obiecuję, nie będziecie musieli czekać ponad miesiąc na kolejną część. :)

Kocham.

M. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro