Prolog: Rin Tohsaka - Dzień 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wojna o Świętego Graala. Wieloletni rytuał, w którym jeden uczestnik musi wyeliminować pozostałych sześciu w bitwie na śmierć i życie. Nikt nie zna pochodzenia Świętego Graala z miasta Fuyuki, ale jego moc jest taka, jak tego z arturiańskich legend. Ktokolwiek go posiądzie, ma prawo spełnić jedno swoje życzenie.

Niestety, do jego aktywacji potrzeba siedmiu magów, więc aby zdecydować który z nich ma go uzyskać, toczona jest walka. Graal przywołuje każdemu z nich Służącego – postać z historii lub literatury. Postaci pokroju Aleksandra Wielkiego, Achillesa, Króla Artura czy Cesarza Nerona. Kontrolę nad nimi dają Pieczęci Kontroli. Każdy z magów dostaje trzy. Jeżeli użyje wszystkich, jego Służący przestaje być pod jego kontrolą.

„Nadal nie mogę sobie wybaczyć, że tak zmarnowałam Pieczęć...” – myślała Rin, otwierając rano oczy. Spojrzała na zegarek. Dziewiąta. Nie ma szans, aby się pojawiła w szkole. Podniosła się z trudem z łóżka. Archer nie kłamał, utrzymywanie Służącego w tym świecie było dosyć męczące, było jej jeszcze trudniej wyjść z łóżka niż zazwyczaj.

- Archer... Przywołałam Archera, nie Sabera... – przypomniała sobie Rin, przecierając oczy. – W dodatku takiego bez wspomnień... Trudno, na razie muszę jakoś przeżyć bez jego Szlachetnego Fantazmu... Jeżeli nie pamięta swojego imienia, to pewnie tym bardziej nie będzie pamiętał swojej broni...

Służący to bardzo potężne istoty, ale ich najpotężniejszą bronią, ich asem w rękawie, jest Szlachetny Fantazm. Jest to przedmiot lub technika, której używali za życia – na przykład ich miecz, łuk, tron, zwierze... Problem w tym, że aby go użyć należy powiedzieć jego prawdziwe imię. Używanie Fantazmu jest zatem ryzykowne – jeśli nie zabije wroga, to będzie on znał tożsamość Służącego, a co za tym idzie, jego słabości. Gdyby na przykład mieć za Służącego Achillesa, znajomość jego postaci pozwoliłaby przeciwnikowi go bardzo łatwo zabić.

- Ech, trudno, jakoś sobie poradzimy. – westchnęła Rin. Z tą myślą wyszła z pokoju. Ku jej zaskoczeniu, salon był nie tylko czysty, ale zupełnie odbudowany. „Archer się naprawdę postarał, pewnie było mu głupio, że narobił taki bałagan...może naprawdę jest w porządku...” pomyślała sobie.

- Jest dość późno... Traktujesz tę Wojnę bardzo luźno. – stwierdził Archer, gdy ją zobaczył.

„Cofam to. Co to za ton? Nie zasługuje na pochwały.” Pomyślała.

- Pamiętasz już może kim jesteś? – Rin szybko zmieniła temat.

- Nie, jeszcze nie. – odparł Archer.

- No trudno... Może przypomnisz sobie później. Na razie oprowadzę cię po mieście. Nie znasz przecież okolicy, a to dosyć ważne. – zparoponowała.

- Brzmi rozsądnie. Dobrze, chodźmy. – powiedział Archer.

- Um, nie planujesz się przebrać, czy coś? – spytała Tohsaka. – W takim stroju będziesz przykuwał niepotrzebną uwagę, a pozostali Mistrzowie od razu będą wiedzieli, że jesteś Służącym.

- Cóż, to byłby problem, ale mogę przybrać postać ducha. Wtedy nikt nie będzie mnie w stanie zobaczyć, niezależnie od mojego stroju. Jedynie inni Służący byli by w stanie mnie wyczuć.

- Hm. W takim razie możemy iść bez obaw... – stwierdziła Rin.

- Nie zapomniałaś o czymś? – spytał Archer.

- Nie wydaje mi się... – odparła Rin.

- Nie zaszła między nami dosyć ważna wymiana... – powiedział Archer.

- Jaka wymiana? Wymiana energii zachodzi cały czas... – myślała na głos Tohsaka.

- Faktycznie nie jesteś rannym ptaszkiem... – zaśmiał się Archer.

Wtedy właśnie Rin uświadomiła sobie, że Archer jeszcze nie powiedział do niej po imieniu. 

- Ah, imiona... – westchnęła Rin.

- Wreszcie zatrybiło? W takim razie jak mam się do ciebie zwracać? – spytał jej Służący.

To pytanie było dla Rin dowodem koronnym na to, że Archer był w gruncie rzeczy dobrą osobą. W relacji Mistrz-Służący nie było w zasadzie potrzeby aby Służący znał imię Mistrza. To pytanie było znakiem, że ufał jej i faktycznie chciał walczyć u jej boku, a nie za nią.

- Na imię mi Rin Tohsaka, ale możesz się do mnie zwracać jak chcesz. – odparła.

- Rin... to imię pasuje do ciebie idealnie. Tak będę do ciebie mówił. – stwierdził Archer.

- Dobrze, a teraz chodźmy, pokażę ci Fuyuki. – powiedziała Tohsaka.

- Prowadź, Rin. – polecił jej Archer i przeszedł w swoją duchową postać.

***

Miasto Fuyuki jest podzielone na dwie części. Po jednej stronie rzeki jest Miyama – stare miasto, a po drugiej Shinto, nowoczesna dzielnica. Łączy je most, jeden z charakterystycznych budynków w całym mieście. Poza nim jest jeszcze Świątynia Ryudou, w której mieszkał Issei z rodziną. 

Innym ważnym miejscem jest park w samym środku dzielnicy Shinto.

- I to już chyba wszystkie ważne miejsca. Jakieś przemyślenia? – powiedziała Tohsaka.

- To dość duży park, ale nikogo tu nie ma... Czemu? – spytał Archer.

- Cóż, to miejsce ze swoją historią... Dziesięć lat temu był tu wielki pożar... podobno palił się cały dzień, aż wreszcie zgasił go deszcz. Miasto odbudowano dookoła tego miejsca, a tu posadzono drzewa i zrobiono park. – wyjaśniła Rin.

Nie widziała Archera, ale czuła, że ma jakąś specjalną więź z tym miejscem.

- Pewnie wyczułeś, że to tu skończyła się ostatnia Wojna... Nie znam szczegółów, ale to prawda. – dodała.

- Hm. To dlatego w powietrzu wisi tyle żalu i cierpienia... – powiedział Archer.

- Możesz wyczuwać takie rzeczy? – zdziwiła się Rin.

- Służący są duchami, więc jesteśmy wyczuleni na takie pozostałości po przeszłości... Prawie w każdym miejscu jest sporo żalu, ale to jest wyjątkowe. Jest prawie jak Sfera Rzeczywistości. – wyjaśnił Archer.

Sfera Rzeczywistości... to określenie zdziwiło Rin jeszcze bardziej. Pośród magów takim terminem określano magię która tworzyła dookoła swojego użytkownika coś na kształt innej rzeczywistości.

- Wszystko w porządku, Rin? – spytał Archer.

- Hm? Och, po prostu mnie zaskoczyłeś, nie spodziewałam się, że łucznik zna takie określenia. – wyjaśniła Rin.

- To dziwne, że je znam? – pytał dalej Archer.

- Oczywiście. Sfera Rzeczywistości to tabu nad wszelkie inne tabu jeśli chodzi o magię. Łucznik nie ma dla tego żadnego użytku. – stwierdziła Tohsaka.

- Rin, bohater może mieć zdolności zarówno w broni jak i w magii. Możesz myśleć, że używam tylko łuku, ale dla swojego dobra nie zakładaj, że pozostali Służący nie znają się na magii, to może być zgubne.

- Wybacz, nie pomyślałam zanim to powiedziałam... Postaram się nie zakładać takich rzeczy na przyszłość. – obiecała dziewczyna.

- Rin, jesteś tak przyzwyczajona do doskonałości, że automatycznie zakładasz, że inni nie są tak zdolni. Powinnaś zgubić ten zwyczaj zanim dorośniesz.

- Co to ma znaczyć? – spytała Rin, ale nagle poczuła ból w swojej prawej dłoni. Znak ostrzegawczy od Pieczęci. – Ktoś nas obserwuje. Czujesz cokolwiek?

- Nie. – odparł Archer.

- Czyli to musi być Mistrz. – stwierdziła Tohsaka. – Pewnie też nas czuje i obecnie zdradzamy mu swoją pozycję...

- Cóż, na pewno da się jakoś ukryć swoją magiczną energię przed innymi, ale...

- Ale? 

- Ale to chyba nie będzie konieczne. Wydaje mi się, że pozwolenie im cię znaleźć to dobra strategia dla ciebie. – powiedział Archer.

- To nie jest zbyt odważny ruch? – spytała Tohsaka.

- Zdaje się, że ty najlepiej radzisz sobie czyniąc takie odważne ruchy. Jeśli chcą nas śledzić to niech śledzą, zmieciemy ich w pył. – odparł Archer.

***

Wreszcie Rin i Archer udali się na szczyt najwyższego wieżowca w Shinto. 

- Współczuję komukolwiek, z kim będziesz się kiedyś umawiać... Cały dzień ciągałaś mnie po mieście bez celu... – stwierdził Archer.

- Hm? O co chodzi? – spytała Rin.

- Gdybyśmy przyszli tu od razu, nie musielibyśmy łazić po mieście. 

- Cóż, jest stąd niezły widok, ale nie możesz znać całego rozkładu miasta patrząc stąd... – powiedziałą Rin.

- Mylisz się. Każdy Służący klasy Archer ma znakomity wzrok. Mogę stąd policzyć ile śrub jest w moście między Shinto, a Miyamą. – powiedział Archer.

- Wow, naprawdę jesteś łucznikiem... Jestem zdumiona. – stwierdziła Rin.

- Rin, mam nadzieję, że tak nie jest, ale czy ty ze mnie obecnie szydzisz? – spytał Archer.

- Nie, bynajmniej... Po prostu nie sprawiasz wrażenia jakbyś nim był... – odparła Tohsaka.

Wtem, Rin poczuła na sobie czyiś wzrok. Jej Pieczęć nie zareagowała, więc to nie był Mistrz, ale mimo to czuła jego wzrok. Spojrzała w dół. Z tej wysokości nie widziała dokładnie, ale wiedziała, kto to.

- Co on tu robi o tej porze...? – pomyślała na głos.

- Rin, wyczuwasz wroga? – spytał Archer.

- Nie, po prostu zobaczyłam kogoś znajomego na dole. To zwykła osoba, nie ma żadnego związku z Wojną. – odparła Rin.

- Hm. Ok, skoro tak mówisz... – wzruszył ramionami Archer.

- Chodźmy już, robi się późno... – zaproponowała Rin.

***

Do Miyamy Archer i Rin dotarli koło dwudziestej pierwszej. W przeciwieństwie do Shinto, ta dzielnica była raczej cicha, więc ulice były o tej porze praktycznie puste. Nagle, przechodząc niedaleko rezydencji rodziny Matou, Rin zobaczyła Sakurę. Bez chwili namysłu schowała się w krzakach, nie chcąc, by ta ją zobaczyła.

- Rin, czemu się chowamy? – spytał Archer.

- Zobaczyłam osobę ze szkoły, a nie chcę, żeby mnie zobaczyła. W końcu dzisiaj nie poszłam w ogóle do szkoły... – wytłumaczyła Rin.

Rin patrzyła przez liście na Sakurę. Obok niej stał jakiś nieznajomy blondyn i rozmawiał z nią. 

- Archer, czy ten blondyn to człowiek? – spytała.

- Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że nie jest Służącym... – odparł Archer.

Nagle, Sakura i nieznajomy rozeszli się. Sakura ruszyła pod górkę do swojego domu, natomiast blondyn ruszył w dół i minął krzaki w których siedzieli Rin i Archer. Dziewczyna spomiędzy liści zobaczyła dokładnie twarz nieznajomego i jego nienaturalnie czerwone oczy.

Kiedy wreszcie oddalił się na wystarczającą odległość, Rin wyskoczyła z krzaków i ruszyła do domu. Zanim jeszcze poszła spać, postanowiła zadzwonić do Kotomine i powiedzieć mu, że bierze udział w Wojnie. Ten chciał jej jeszcze coś powiedzieć o testamencie jej ojca, ale Rin rozłączyła się zanim zdążył wszystko wyjaśnić. Była zbyt zmęczona, aby go słuchać. 

W końcu nadeszła pora snu i Rin zamykała oczy myśląc o tym, że już następnego dnia pojawi się siódmy Mistrz... A wtedy Wojna zacznie się naprawdę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro