Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam serdecznie wszystkich czytających!
Tak oto nadszedł dzień, aby ukazała się i ta historia.
Mam nadzieję, że i was ona zaciekawi, a jeśli tak będzie, to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!❤
A tymczasem, zapraszam do czytania!❤
Miłej lektury!

Najzwyklejszy dzień. Codziennie praktycznie to samo. Patrol, papierkowa robota na komisariacie i tego typu rzeczy. Dzisiaj może lekkie urozmaicenie. Przyjechałam swoim służbowym Dodge Chargerem pod opuszczony magazyn. Inspektor mnie tu wysłał, bo dostał wezwanie gdzie indziej. A, że ja akurat byłam w pobliżu, to dostałam to do sprawdzenia. Usłyszałam trzeszczenie radia. Odrazu wzięłam krótkofalówkę do ręki, aby odsłuchać o co chodzi. 

~Wood, słyszysz mnie? ~

— Głośno i wyraźnie, Panie Inspektorze... — Odpowiedziałam. 

~Jak się sprawy mają? Odkryłaś tam coś? ~

— Dopiero znalazłam się pod magazynem... Droga, którą tu jechałam była zablokowana przez wypadek, więc musiałam jechać naokoło... — Wytłumaczyłam. 

~Rozumiem, daj znać jeśli będzie to coś poważnego... Wyślę ci w razie czego posiłki... ~

— Tak jest... — Powiedziałam. 

~Bez odbioru... ~

— Bez odbioru... — Po tych słowach natychmiast odłożyłam krótkofalówkę na swoje miejsce, po czym wyjęłam ze schowka przenośną, a także swoją odznakę. 

Podpięłam ją pod szlówkę od swoich czarnych spodni. Sprawdziłam zapasowe magazynki z nabojami oraz oba pistolety, które schowane miałam w pokrowcach wiszących przy kaburze. Wzięłam jeszcze latarkę, ponieważ wątpię, że w tym budynku będzie działające światło. Zabrałam kluczyki, a następnie wysiadłam z auta. 

Zamknęłam pojazd, po czym ruszyłam w kierunku budynku. Sprawdziłam każde drzwi po kolei, ale wszystkie były zamknięte. Rozbiłam szybę przy drzwiach za pomocą rączki pistoletu, aby następnie otworzyć drzwi od środka. Zgłoszenie mówiło, że było tu słychać dziwne hałasy, które dochodziły dokładnie z tego magazynu. 

Trzymałam w prawej dłoni broń, a w lewej latarkę. Miałam słuszne przypuszczenie. Ciemno tu jak w dupie. Szłam powoli, cały czas rozglądają się w każdym kierunku, gdy nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Najpierw był to hałas toczącej się metalowej puszki, potem piszczenie szczura lub myszy, a na samym końcu jakby harczenie. 

Natychmiast stanęłam pod ścianą, jednocześnie gasząc latarkę. Powoli podeszłam do krawędzi grubej ściany, a następnie wyjrzałam, aby sprawdzić co to za hałas. Nadal słyszę pisk gryzoni i te niepokojące dźwięki. Jakiś mężczyzna. Zaraz. On zagryza szczury? Odrazu się schowałam spowrotem. No już. Wdech. Wstrzymaj oddech. Wydech. 

Coś takiego nie jest normalne. Jak najciszej odbezpieczyłam pistolet, wyjęłam odznakę, a następnie wyszłam zza ściany. Wycelowałam broń w kierunku postaci, która była skąpana w mroku. Jesteś podkomisarzem, więc weź się w garść. 

— Nie ruszać się! Policja! — Krzyknęłam. — Ręce na widoku! Podnieś się i powoli odwróć! — Mówiłam głośno, ale to nic nie dało. 

Ten mężczyzna dalej zagryzał te gryzonie, a mnie przez to przechodziły ciarki. To jest obrzydliwe. 

— Słyszałeś, czy nie?! Ręce do góry i się odwróć! — Ponownie krzyknęłam, ale dalej nie zrobiło to na nim wrażenia. 

Wycelowałam broń w podłogę, a następnie strzeliłam. Kula zrobiła małą dziurę w podłożu, zaraz obok niego. Spojrzał w tym kierunku. W końcu zwróciłam jego uwagę. 

— Skoro w końcu udało mi się zwrócić twoją uwagę, to pozwól, że powtórzę ponownie. Ręce do góry, podnieś się, a następnie powoli odwróć w moim kierunku. Więcej razy tego nie powtórzę... — Powiedziałam spokojnie, a mężczyzna w końcu zrobił co kazałam. 

Cały czas miał spuszczoną głowę. 

— Ani myśl, aby coś kombinować... Podnieś głowę... — Powoli zaczęłam iść w jego kierunku. — Podnieś głowę, w tej chwili! — Powiedziałam głośniej, gdy nie wykonał mojego polecenia. 

Podniósł ją w końcu, a ja pod jego długimi, brązowymi lokami, które sięgają za ramiona, dostrzegłam niecodzienny kolor oczu. One są czerwone. Schowałam odznakę, a następnie wzięłam kajdanki, które miałam przyczepione przy pasku. Nie wiem co się stało w kolejnej chwili. 

Zostałam przyszpilona do ściany, a na mojej szyi, po prawej stronie poczułam okropny ból, który po chwili zamienił się w uczucie przyjemności. Czułam krew, która płynęła w moich żyłach. Wędrowała w tym jednym kierunku. Po kilku sekundach poczułam, że zaczyna robić mi się słabo. 

Usłyszałam huk, który dochodził od mojego pistoletu, który upadł na podłogę. Powoli zaczyna mi się dwoić w oczach. Po chwili poczułam, jak mężczyzna się odsuwa. Cicho jęknęłam, kiedy przestał robić, to co robił. Spojrzałam na niego spod przymróżonych oczu. 

— Jeszcze się spotkamy, mój ukochany kwiecie, Camelio... — Powiedział, a mi zrobiło się tak słabo, że straciłam przytomność. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro