Upadły

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko odprowadziłam Lucasa do drzwi, westchnęłam zrezygnowana. Kocham go i nienawidzę jednocześnie. Wróciłam do salonu połączonego z kuchnią, gdzie Alucard tym razem patrzył na książki ułożone na biblioteczce. 

— Same kryminały... — Powiedziałam, kiedy sięgnął po jedną. 

— Napewno? Bo znalazłem romans... — Pokazał mi okładkę z tytułem „Pamiętnik”.

Przełknęłam ślinę, po czym odwróciłam wzrok zażenowana. 

— Jeden na czterdzieści kryminałów, wielkie mi co... — Założyłam ręce pod biustem. 

— ... Czy... — Zaciął się. — Czy Lucas, to ktoś ważny dla ciebie? — Zapytał, a przy tym nawet nie zaszczycił mnie wzrokiem. 

— Znamy się od podstawówki... To mój najlepszy przyjaciel, sąsiad i współpracownik... — Wytłumaczyłam. 

— Czyli nie macie takiej relacji... — Przerwałam mu. 

— Co?! Nie! Skąd ci to przyszło do głowy? — Spojrzał na mnie zaskoczony. 

— Powiedziałaś wcześniej, że go kochasz... — Był wyraźnie zakłopotany tą sytuacją. 

Uśmiechnęłam się na widok jego twarzy, która wyrażała teraz nieco nadmierny poziom skupienia. Myśli chyba o co mogło mi wcześniej chodzić. Podeszłam do niego i oparłam się obok niego o stół. 

— To nie jest taki rodzaj miłości... — Spojrzał na mnie. — Kocham go, ale jak brata, którego nie mam. Był przy mnie w najgorszych chwilach mojego życia i jako jedyny, zawsze był w stanie mnie rozśmieszyć, gdy płakałam... — Gdy mu to powiedziałam poczułam łzy w kącikach oczu. — A już tym bardziej był przy mnie po tamtym zdarzeniu... — Patrzyłam w przestrzeń, a obrazy tamtego dnia do mnie wróciły. 

Krew... 

Nóż... 

Ciało leżące we krwi... 

I to, co cały czas zamazuje się w moich wspomnieniach... 

Potwór... 

Poczułam dłoń na moim ramieniu, przez co się wzdrygnęłam. Spojrzałam na Alucarda, który przyglądał mi się zmartwiony. 

— Coś z traumą? — Gdy zadał to pytanie, kiwnęłam głową, ale dopiero po chwili. 

— To jest coś czego... Nie zapomnę chyba do końca życia... Tego widoku się nie da zapomnieć... — Powiedziałam, a on położył mi swoją dłoń na głowie i przysunął mnie do siebie.

Szerzej otworzyłam oczy na jego ruch, ale nie przeszkadzał mi on. To nawet miłe. Objęłam go, choć w sumie nie wiem czemu, a on zrobił to samo. To dziwne, ale w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Tak jakby mógł mnie obronić przed wszystkim. Nawet przed moimi snami. Gdy go poprosiłam, żeby się położył obok mnie, spałam już spokojnie. Nie męczyły mnie już żadne wspomnienia z tamtego dnia. Zacisnęłam w dłoniach materiał jego białego T-shirtu. 

Poczułam jak na mój ruch, oparł się swoim prawym policzkiem o moją głowę. Zamknęłam oczy, kiedy delikatny chłód zaczął się rozprzestrzeniać po skórze, która stykała się z jego ciałem, jednak to nie trwało długo. Odsunął mnie od siebie, po czym odwrócił wzrok. 

— Coś się stało? — Zapytałam zaniepokojona jego zachowaniem. 

— ... — Przełknął ślinę, po czym pokręcił głową. — To nic takiego... — Chciałam do niego podejść, bo zrobił się nagle bardzo blady, ale mnie powstrzymał. — Nie podchodź... Nie chcę ci zrobić krzywdy... — Wyciągnął przed siebie rękę, aby trzymać mnie od siebie na odległość pół metra. 

— Alucard... — Odezwałam się cicho, zaniepokojona jego nagłą zmianą. 

Nagle uświadomiłam sobie o co może chodzić. Taka zmiana może oznaczać, że... 

— Alucard, kiedy ostatnio piłeś krew? — Przełknął ponownie ślinę, po czym na mnie spojrzał. — Odpowiedz, Alucard... Proszę... — Poprosiłam. 

— Jak ostatnio się widzieliśmy... — Szerzej otworzyłam oczy na tę informację. 

Co znaczy, że nie pił krwi od pięciu dni? Z tego co mówił, jest to główny składnik diety wampira, ale co się stanie jeśli długo by jej nie przyswajał?

— Alucard, co się stanie, jeśli zbyt długo byś nie jadł? Bo wątpię, że wyglądałoby to jak u ludzi, którzy umierają na śmierć głodową... — Miał teraz płytki i szybki oddech. 

— Wpadł bym w szał... I zabijał wszystko, co się rusza... A tego nie chcę... — Opuścił wzrok i wyraźnie się skrzywił. — Taki wampir, który się zatracił... Ma swoją nazwę... „Upadły”... Zabije wszystko... Zwierzęta, ludzi... I ukochane osoby... — Spowrotem na mnie spojrzał, a jego oczy się teraz mieniły. 

— Czemu nie jadłeś? — Zapytałam, a mój głos się teraz wyraźnie zachwiał. 

— Ze względu na ciebie... — Szerzej otworzyłam oczy na taką informacje. — Nie chciałem, żebyś się mnie bała... Obiecałem ci to... — Opuściłam lekko wzrok. 

Cholerny idiota! Zauważyłam na jego twarzy zdziwienie, pomieszane z bólem. No tak, wszystko słyszy. Już miałam do niego podejść, ale znowu zagrodził mi przejście swoją ręką. 

— Abigail, mówiłem. Nie zbliżaj się teraz do mnie! Nie chcę cię zranić... Proszę... — Patrzyłam na niego spokojnym wzrokiem. 

Jestem policjantką, więc nie powinnam się dać tak szybko wyprowadzać z równowagi. 

— Myślisz, że się ciebie boję? — Znowu go zaskoczyłam. — To cię zaskoczę... — Złapałam jego prawą dłoń i położyłam ją na swoim sercu. — Gdy ludzie się boją albo kłamią, serce przyśpiesza. Moje biję swoim normalnym rytmem, a to jest dowód na jedno. Nie boję się ciebie, Alucard. Na początku mnie przerażałeś, bo nie umiałam uwierzyć w to, że w świecie w jakim żyje, fikcyjne postacie z filmów, naprawdę istnieją. Że wampiry istnieją. Ale za każdym razem, gdy tylko się pojawiłeś, ten strach powoli znikał. Teraz go już nie ma. Zniknął, bo widzę to, jak bardzo wampiry są podobne do ludzi... — Poprawiłam swój rękaw na prawym ramieniu i bardziej odkryłam swój obojczyk oraz szyję. — Nie chcę, żebyś stał się tym całym „Upadłym”... — Przyglądał mi się wyraźnie zaskoczony. 

— Abigail... — Poczułam dreszcz, który przebiegł mi po kręgosłupie, kiedy wypowiedział moje imię. 

— Możesz się napić mojej krwi... To nie boli... — Uśmiechnęłam się delikatnie, a jego dłoń delikatnie pogłaskała najpierw moją żuchwę i policzek, a następnie przesunęła się na kark. 

W ciągu sekundy poczułam, jak kły Alucarda zatapiają się w mojej szyi, a w kolejnej chwili moją krew, która wędrowała w jednym kierunku. Objęłam go, kiedy poczułam jak lekko ugięły się pode mną kolana, a on za to mocniej mnie przytrzymał. Cicho jęknęłam, gdy jego ręce mnie do niego przycisnęły. Jego skóra była w tym momencie lodowata. Nie tak przyjemna jak wcześniej. Miałam wrażenie, jakbym przylegała do kawałka lodu. 

Temperatura jego ciała zbijała moją, która w tym momencie wyjątkowo wzrosła. Oparłam się dłońmi o blat, bo już nie miałam siły, aby zaciskać je na jego koszulce. Po chwili się odsunął, a ja przylegałam nadal do niego. Miałam ciężki oddech, który nie chciał się uspokoić. Nagle podniósł mnie niczym księżniczkę. 

— Alucard, nie... Jestem ciężka... — Powiedziałam cicho, a on się zaśmiał. 

— Coś takiego, to dla mnie nic... Jesteś lekka, jak piórko... — Uśmiechnął się, po czym położył mnie na kanapie. 

— Zostaniesz? — Zapytałam, kiedy poprawiał mój prawy rękaw, a on spojrzał na mnie zaskoczony. 

Po chwili jednak szeroko się do mnie uśmiechnął, a następnie pogłaskał po głowie i założył dłuższe pasma moich włosów za ucho. 

— Tak długo, jak tylko będziesz chciała... — Po jego słowach zamknęłam oczy, ale ostatnie co zauważyłam, to to, jak się nade mną nachylił. 

C. D. N. 

Wiem..
.
.
.
Jestem strasznym Polsatem😗😗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro