Wspomnienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2/3
Miłego czytania!!

Gdy weszłam do domu, przy drzwiach stały dwie walizki. Po chwili z kuchni wyszła moja matka, która miała na sobie czerwoną, zwiewną sukienkę i czarne szpilki zapinane na kostce. 

— Mamo? — Zapytałam, ale nawet na mnie nie spojrzała. 

Dopiero, gdy miała wychodzić, zwróciła na mnie uwagę. Zmarszczyła brwi i srogo na mnie spojrzała. 

— Nie masz nic do roboty? Idź do swojego pokoju się uczyć, ale już... — Odezwała się, a ja szerzej otworzyłam oczy. 

— Ale... — Spoliczkowała mnie, zanim zdążyłam coś więcej powiedzieć. 

— Co ty wyprawiasz?! — Podbiegł do mnie tata, który był w kuchni, a następnie spojrzał czy mi nic nie jest. 

— Powiedziałam, aby poszła do swojego pokoju, ale zaczęła pyskować... — Wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic się nie stało. 

— Nic nawet nie powiedziałam... — Odezwałam się cicho, a ona już podniosła rękę, aby znowu mnie uderzyć. 

Tata mnie zakrył własnym ciałem. 

— Abi, idź proszę do siebie... — Poprosił, a ja kiwnęłam lekko głową i pobiegłam do siebie. 

Zamknęłam drzwi, o które oparłam się plecami. Zza drewnianej powłoki usłyszałam kłótnie moich rodziców, która dotyczyła tego, co się stało przed momentem. Zdjęłam plecak, który rzuciłam na łóżko, a następnie otworzyłam drzwi balkonkwe i wspięłam się po dachówkach na dach. Usiadłam pod kominem, objęłam swoje nogi rękoma i schowałam się między klatką piersiowej, a kolanami. 

Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na godzinę, którą wskazywał zegarek na moim telefonie. Pierwsza pięcdziesiąt jeden. Spojrzałam na sufit, a przy tym przypomniałam sobie dokładnie to, co działo się tamtego dnia. To wtedy dała tacie papiery rozwodowe, a potem zniknęła i pojawiła się dopiero na rozprawie. Po niej wyjechała gdzieś ze swoim kochankiem i słuch po niej zaginął. Nie widzieliśmy jej już wogóle. Może to i dobrze, że wtedy odeszła. 

Bez niej było o wiele lepiej... 

— Abi?! — Usłyszałam tatę, dlatego odrazu zeszłam z dachówek i wróciłam do pokoju, gdzie wszedł. 

Podbiegłam do niego, a on natychmiast mnie przytulił. Po chwili mnie od siebie odsunął i sprawdził mój policzek, na którym kształtował się naprawdę spory siniak. 

— Musimy przyłożyć lód... — Kiwnęłam głową, po czym poszłam za tatą do kuchni. — Do poniedziałku powinien nieco zejść, ale mimo wszystko, nie powinnaś się pokazywać z takim śladem na twarzy... — Powiedział, po czym założył mi moje włosy sięgające do łopatek za ucho. 

— Mogę spróbować zakryć to makijażem... — Powiedziałam, kiedy przyłożył mi woreczek kostek lodu do policzka. 

Zakryłam sobie oczy przedramieniem, a w kolejnej chwili poczułam jak znowu zasypiam. Po jakimś czasie zostałam obudzona przez zdecydowanie zbyt głośne szmery, jak na Bonifacego. Udałam, że dalej śpię, ale już pod poduszką złapałam za pistolet, który tam schowałam. Wszedł do pokoju, a następnie podszedł do łóżka. Jak najbardziej starałam się być spokojną w tej sytuacji, ale ledwo mi to wychodziło. 

Ktoś się zatrzymał przy łóżku, od mojej strony. W tym samym momencie szybkim ruchem wyjęłam pistolet, jednocześnie się przekręcając na łóżku, po czym wycelowałam prosto w osobę stojącą obok posłania. Dopiero, gdy zobaczyłam oczy mężczyzny, poluźniłam swoje zmarszczone brwi. 

— Alucard? — Zapytałam zaskoczona, opuszczając przy tym broń i siadając na swoich stopach, kiedy to klęczałam na kolanach. 

Nie było to zbyt dobrym pomysłem, bo już po chwili miałam bliskie spotkanie z moją podłogą. Jęknęłam cicho z bólu, a wampir odrazu znalazł się z drugiej strony i pomógł mi się podnieść. 

— Nic ci nie jest? — Zapytał zaniepokojony, a ja mu się przejrzałam. 

Wyglądał nieco inaczej niż wcześniej. Bardziej... Normalnie. Ściął włosy na aktualny styl uczesania u wielu chłopaków i mężczyzn, czyli na bokach krócej, a na górze dłużej. Ciuchy również miał inne, bardziej schludne i młodzieżowe. Teraz miał na sobie czarne jeansy, z jaśniejszymi przetarciami na kolanach, białą koszulkę, która lekko opinała się na jego klatce piersiowej, a na to wszystko miał narzuconą koszulę w czarną i szarą kratę. 

Był również ogolony, ale nie do końca. Miał wymodelowany zarost na brodzie i po bokach. Czuję pieczenie na twarzy, kiedy go teraz widzę w takiej wersji. Za jakie grzechy podoba mi się zarost u mężczyzn? Spowrotem zabezpieczyłam pistolet, a następnie schowałam go pod poduszkę. 

— Nie uważasz, że trzymanie pistoletu pod poduszką jest nie wygodne, a w głównej mierze bardzo niebezpieczne? — Zapytał, a ja na niego spowrotem spojrzałam. 

— Alucard, nie żeby coś, ale jak ty sie tu dostałeś? — Zapytałam, a przy tym poprawiłam swoją poduszkę i zapaliłam jedną z lampek. 

— Aaa... Zamieniłem się w chmurę i wszedłem przez szpary w uszczelkach okna balkonowego... — Przetarłam sobie oczy. 

— Aha... Idę dalej spać... Rób co chcesz... — Zgasiłam światło, po czym walnęłam się głową w poduszkę. 

— ... Chyba mi ostatnio w miarę zaufałaś... — Odezwał się, a przy tym usiadł po drugiej stronie łóżka. 

— Gdybyś chciał mnie zabić, zrobiłbyś to przy naszym pierwszym spotkaniu, albo przy którymś z kolei, a tego nie zrobiłeś. — Otworzyłam lekko oczy. — Poza tym intuicja mi mówi, że mogę ci zaufać... — W tym momencie przypomniałam sobie, co kiedyś mi powiedział tata. 

— Dokuczają mu? — Kiwnęłam głową, a tata położył przede mną kubek z parującym kakao. 

— Dokuczają mu, bo rysuje lepiej od innych.... — Napompowałam policzki zirytowana. 

— Więc stań w jego obronie... Gdy taka chwila przyjdzie, musisz ufać intuicji... W naszej rodzinie, ona się nigdy nie myli... — Spojrzałam na tatę, po czym ponownie kiwnęłam głową. 

To było wtedy, gdy wszyscy dokuczali Lucasowi, bo rysował lepiej od nich. Wtedy jeszcze się nie przyjaźniliśmy. Pamiętam, że przy następnej takiej akcji, kiedy go szykanowali, stłukłam trzech chłopaków na kwaśne jabłko, a potem pomogłam szatynowi pozbierać wszystkie jego rysunki i rzeczy, które walały się wszędzie dookoła. Po tamtym zaczęliśmy się przyjaźnić i ta przyjaźń trwa aż do teraz. 

— Czyli tak się poznałaś z Lucasem? — Entuzjazm odrazu mi zszedł, kiedy sobie przypomniałam, że on może słyszeć moje myśli.

— Masz zakaz słuchania moich myśli... — Powiedziałam, a ja tylko usłyszałam, jak coś mu strzyknęło w karku. 

Musiał się szybko odwrócić w moim kierunku. 

— Chyba już nie te lata, skoro kości ci strzelają... — Cicho się zaśmiał. 

— Przecież wiesz ile mam lat... — Zauważył. 

— W aktualnych czasach miałbyś już pięciokrotną emeryturę, dziadku... — Byłam dumna ze swoich żartów, do czasu, aż poczułam jak za mną ugina się materac. 

— Może jestem stary, ale dziadkiem na pewno nie jestem... Starzenie u wampirów zatrzymuję się, w wieku dwudziestu czterech lat... Ja będę zawsze wyglądał jak dwudziesto paro latek.. — Przewrócił mnie na plecy, a przy tym zawisnął nade mną. 

— W zaistniałej sytuacji, powinnam czuć obrzydzenie, ale to odczucie się nie pojawia, dlaczego? — Zapytałam bez żadnego wyrazu na twarzy. 

— Bo nie wyglądam jak staruch... — Zauważył i wypuścił mnie ze swojej pułapki, a ja parsknęłam śmiechem. 

Znowu usiadł na drugim krańcu łóżka, a ja odwróciłam się na lewy bok. Zamknęłam oczy, próbując zasnąć, a gdy to nadeszło, znowu zostałam obudzona przez sen, który tym razem był wspomnieniem tego, co się stało w posiadłości dziadka, kiedy miałam dwanaście lat. Gwałtownie otworzyłam oczy, a przy tym złapałam głębszy wdech. 

— Wszystko dobrze? — Usłyszałam za sobą, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam Alucarda, który dalej siedział na krańcu łóżka. 

Kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi, po czym spojrzałam na godzinę. Była czwarta dwadzieścia jeden. Cały czas przy mnie siedzi? Spowrotem położyłam się na poduszce i podkurczyłam nogi, tym samym zwijając się w kulkę. 

— A... — Przerwałam mu. 

— Możesz się za mną położyć? — Poprosiłam, czym musiałam go napewno zaskoczyć. 

Usłyszałam szmer, a po chwili materac za mną się ugiął. Odwróciłam się i schowałam w zagłębianiu jego szyi. Nie miał teraz na sobie koszuli. 

— Abigail? — Zapytał zaskoczony. 

— Pozwól mi tak przez chwilę zostać... — Poprosiłam, a on położył pod moją głową swoje umięśnione ramię. 

— Możesz tak zostać jak długo chcesz... — Pogłaskał mnie drugą ręką po plecach, a ja tylko kiwnęłam głową. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro