Rozdział 11 Nalewka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krótko po rytuale, ku radości mieszkańców, nadeszły długo wyczekiwane roztopy. Śnieg stopniowo ustępował z ziemi, zostawiając po sobie pluchę i błoto, które były zdecydowanie mniej przyjemne niż puchata okrywa śniegu. Jednak szare przedwiośnie bardzo powoli przekształcało się w prawdziwą zieloną wiosnę.

Każdego dnia robiło się coraz cieplej, a przyroda budziła się do życia. W przydomowych ogródkach pojawiały się fioletowe główki krokusów i białe czapki przebiśniegów. Na okolicznych krzewach widać było już zawiązki zielonkawych liści, zwiniętych w ciasne pąki i czekających na lepsze dni.

Ranki nadal były mroźne, ale Jimin uwielbiał wstawać wraz ze wschodem słońca, obserwując jak wioska powoli zaczyna tętnić życiem. Przyglądał się jak myśliwi wracali z nocnych łowów, jak stajenni zaprzęgali konie i pomagali w przygotowaniach do podróży. Yoongi często przyłapywał go na wpatrywaniu się przez okno w dal, w głębokiej zadumie.

Choć Alfa chciał spędzać z nim każdą chwilę, miał też obowiązki wobec stada. Natomiast Jimin mógł robić co tylko chciał. Po krótkim czasie chłopak zrozumiał, że nie jest to dobre rozwiązanie na dłuższą metę. Zarówno Seokjin, jak i Taehyung mieli swoje zajęcia, a Jimin tylko uprzykrzał im życie. Tak przynajmniej czuł. Choć Jin wielokrotnie powtarzał, że jego obecność mu nie przeszkadza to Jimin nie był do końca przekonany.

Starszy Omega często musiał zajmować się sprawami Starszyzny, przez co Jimin większość czasu siedział sam w opuszczonym domu, czytając książki lub gapiąc się bezmyślnie w sufit. Kiedy Jin wracał, wyglądał na wykończonego. Mimo to, zamiast pójść spać, czekał z Jiminem na powrót Yoongiego, a mały Omega miał wyrzuty sumienia, widząc cienie pod oczami Seokjina. Chciał go odciążyć, ale sama wizja zbliżenia się znów do kobiety, którą ujrzał na rytuale, przyprawiała go o gęsią skórkę. Sam Seokjin, jak cały czas zapewniał, czuł się dobrze i nie chciał pomocy.

"Wystarczy mi twoja obecność" mówił.

Te słowa były dołujące.

Taehyung cieszył się z każdej chwili z Jiminem, namawiając go na kolejne szaty, ale Jimin miał już ich tyle, że nie mieściły w szafie i grzecznie odmawiał Omedze. Zresztą, nie miał własnych pieniędzy, a wszystko co posiadał sponsorował mu Yoongi. I choć z książek pożyczonych od Seokjina wiedział, że takie są zwyczaje umizgów, to i tak czuł się niekomfortowo gdy miał wydawać jego pieniądze na siebie.

To też było dołujące.

Każdy następny dzień było podobny do poprzedniego. Jimin krążył od Jina do Taehyunga, a z każdym kolejnym spotkaniem zastanawiał się, czy jest to właściwe. Yoongi odwiedzał go gdy miał chwilę przerwy, ale to tylko potęgowało smutek. Gdy odchodził Jimin znów zostawał sam, próbując ogarnąć swoje życie.

Na śniadaniach i kolacjach Jimin nadal siedział między Jinem a Tae, ukradkiem wpatrując się w Yoongiego. Natomiast na wieczór zawsze wracał do jego chaty, wtulając się w ciepłe ciało i walcząc sam ze sobą, by nie rzucić się na Alfę. Przynajmniej z czasem, szło mu to coraz lepiej.

Nie spodziewał się, że pożądanie może być tak silne, niszczące od środka. Chciał Yoongiego, ale strach pozostał. Gdy jego ręka zbliżała się niebezpiecznie blisko uda, Jimin panikował. Był rozdarty między pragnieniem jego dotyku, a lękiem przed bólem. Któregoś dnia nawet sam próbował się dotknąć. Wyobraził sobie dłoń Yoongiego zaciśniętą wokół jego męskości, ale już po jednym przesunięciu ból był tak nie do zniesienia, że przez resztę dnia chodził ze łzami w oczach. Powoli tracił nadzieję, że kiedykolwiek będzie wstanie odczuć przyjemność, a co dopiero zaspokoić Yoongiego.

To było najbardziej dołujące.

Wszystko było tak dołujące.

Choć Yoongi zapewniał, że będzie na niego czekał ile tylko potrzeba, że znajdzie sposób, by go dotknąć to Jimin stracił nadzieję. To nie mogło się udać. Alfa czuł jego niepewność. Próbował z nim rozmawiać, ale Jimin za każdym razem unikał niewygodnej konwersacji, trochę ze wstydu, ale też i ze strachu przed odrzuceniem.

- Nie musimy nic robić. Wystarczy mi twoja obecność- mówił do Omegi, delikatnie przeczesując pałacami jego miękkie, różowe włosy.

"Wystarczy mi tylko twoja obecność"

Te słowa prześladowały Jimina. Powoli zaczynał ich nienawidzić.
Jego obecność nie była błogosławieństwem. To była klątwa, która niszczyła życie nie tylko mu, ale też i innym.

- Wiem. Po prostu... czasem to jest silniejsze ode mnie. Chciałbym chociaż raz... Sam wiesz.

- Wiem, że to trudne - Yoongi musnął jego szyję, a Jimin jęknął głośno, przesuwając się bliżej - znajdę sposób. Jeszcze nie wiem jak, ale znajdę.

Jimin przymknął oczy i oddał się ciepłemu uczuciu miękkich warg, przesuwających się po jego szyi. Przynajmniej to było przyjemne. Cieszył się, że mógł chociaż tego doświadczyć. Nawet w snach nie spodziewał się, że będzie leżeć u boku Alfy na jednym łóżku.

Nigdy nie spodziewał się, że Alfa może być tak delikatny, spokojny i cierpliwy. Jako dziecko powtarzano mu, że Alfy są okropne i przebiegłe, a w książkach które czytał przedstawiano ich jako agresywnych kochanków mających pełną władzę nad Omegą. Ważnych, potężnych i stanowczych, a Yoongi... Był inny. Też był stanowczy, ale nigdy nie zrobił nic wbrew jego woli i choć czuł od Alfy pożądanie , ten nigdy nie dotknął go bez pozwolenia. Był zupełnie inny.

Cieszył się bardzo, że był teraz z nim, w jego wiosce. W bezpiecznym i ciepłym miejscu gdzie chociaż trochę czuł się kochany...

- Dziękuję - Omega objął Yoongiego, a Alfa spojrzał na niego ze zdumieniem. Czuł jak ręce Jimina dotykają jego ciała, jak jego palce zaciskają się na materiale jego koszuli, jak wziął głęboki wdech, by stłumić ból. Słyszał głośne bicie serca i przepływające przez niego ciepło.

- Jimin...

Yoongi delikatnie położył dłoń na jego ręce. Poczuł krew na palcach, która przesiąknęła przez bandaże. Alfa zerknął na Omegę niepewnie, szukając na jego twarzy oznak bólu. W oczach Yoongiego widać było prawdziwą troskę.

- Proszę, tylko przez chwilę- wykrztusił z trudem Jimin, wtulając się bardziej. Z oczu leciały mu łzy. Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego krzywy grymas - Nic mi nie jest. Po prostu zostańmy tak przez chwilę.

Yoongi czuł jak jego koszula nasiąka krwią, jak powoli staje się lepka i przykleja do ciała. Wyciągnął drżące ręce i odwzajemnił uścisk, kładąc bardzo delikatnie dłonie na gołych plecach chłopaka. Jimin jęknął, ale nie chciał, by Alfa cofnął rękę. Leżeli tak w bezruchu, a słodko gorzki zapach unosił się nad nimi. Było w nim tyle smutku i szczęścia jednocześnie. Gdy Yoongi w końcu go puścił, Jimin zapłakał. Nie z bólu, ale z żalu.

Yoongi nigdy nie będzie mógł go dotknąć w pełni.

***

To był kolejny nudny dzień. Jimin włóczył się po wiosce, migrując między chatą Seokjina, a zakładem Taehyunga. Przechodząc między domkami, dostrzegł w oddali, że pewien Omega próbuje dobić się do domu Hoseoka. Chłopak stukał wielokrotnie w drzwi, ale lekarz nie otwierał. Jiminowi wdawało się to dziwne. Podbiegł do niego, by zobaczyć co się dzieje.

- Coś się stało?

- Doktor Hoseok nie przyjmuje już drugi dzień...

Zastukał jeszcze raz, ale nikt nie odpowiedział. Jimin przestraszył się. Czyżby coś mu się stało? W głowie miał najczarniejsze scenariusze. Podszedł do uchylonego okna od strony kuchni i sięgnął ręką, by je odblokować. Zdarł sobie przy tym skórę, ale w końcu stary zawias ustąpił i okno otworzyło się w pełni. Jimin podciągnął się i wlazł do środka.

Dom był taki, jak go zapamiętał. Było może trochę więcej kurzu na półkach i brudnych naczyń w zlewie. Otworzył drzwi do gabinetu Hoseoka, ale pokój był pusty. Zastukał do jego sypialni, a gdy nie odpowiedział, nieśmiało otworzył drzwi.

Hoseok leżał, pogrążony w mocnym śnie. Rama jego łóżka była rozwalona. Pościel leżała w nieładzie na podłodze. Sam Alfa wyglądał strasznie. Można było go pomylić z trupem, gdyby nie donośne chrapanie. Jimin potrząsnął za ramię, ale Hoseok mruknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem i obrócił się na drugi bok, kompletnie ignorując Omegę.

- Hoseok! Hoseok! Pacjent czeka pod drzwiami! Musisz wstać.

-... Nie... Mam wizyt... Spać... - wymamrotał tylko zasłaniając twarz poduszką- Idź sobie...

Jimin westchnął. Hoseok przepędził go jak zwykłą muchę i zaraz znowu zaczął smacznie chrapać. Z resztą, Alfa był w takim stanie, że nie było mowy o przyjęciu jakichkolwiek pacjentów. Omega nie wiedział co zrobić. Chciał pobiec do Namjoona albo Seokjina, ale wtedy w jego głowie odezwał się cichutki głosik.

To jego szansa. Szansa by... By może zrobić coś więcej. W końcu znał się na zielarstwie i wielokrotnie podsłuchiwał jak Hoseok przyjmował pacjentów. Może i on da radę.

Otworzył główne drzwi i zaprosił Omegę do środka. Chłopak wszedł niepewnie do gabinetu, nieco zdenerwowany brakiem obecność Alfy.

- Gdzie doktor Hoseok? - zapytał siadając na krześle.

- Jest w tej chwili niedysponowany. Dzisiaj ja przyjmuję.

- A kim ty jesteś, żeby przyjmować pacjentów?- w jego głosie słychać było cień podejrzliwości.

- Ja... - głos Jimina zadrżał na chwilę, ale zaraz się uspokoił. Przemówił z pewnością siebie, tak jak to zawsze robiła jego nauczycielka, gdy zmagała się z wredną klientelą- Jestem naczelnym zielarzem. Pomagam Hoseokowi... - widząc jak Omega zmarszczył brwi, dodał szybko- ...od niedawna. W czym rzecz?

- O sen! A właściwie o jego brak. Ostatnio nie mogę zasnąć. Budzę się cały czas, ciągnie się to już kilka dni. Myślałem, że to przez księżyc więc zasłoniłem wszystkie okna, ale i to nie pomaga.

- Miałeś ostatnio dużo nerwów?

- Jak każdy. W końcu odbył się rytuał. Zawsze jest trochę stresu. Naprawdę mnie to wykańcza.

- Chyba wiem, co by Ci pomogło-powiedział Jimin pewny siebie i udał się do składzika.

Zioła, które ostatnio (jeśli miesiąc można nazwać ostatnio) układali były praktycznie nie naruszone, jakby Hoseok nawet tu nie przychodził. Otworzył słoik i wciągnął nosem słodką woń melisy. Nasypał jej trochę do woreczka i dodał szyszki chmielu oraz kilka listków mięty pieprzowej. Herbatka na uspokojenie zawsze jest dobra na sen. Jednak w tym przypadku mogła nie wystarczyć.

Otworzył jedną ze starych szafek pokrytych grubą warstwą kurzu. Już wcześniej chciał tu zajrzeć, ale Hoseok zdawał się podchodzić niepewnie do stojących tam specyfików. Większość z nich wyglądała na stare. Musiały stać nieruszone od dłuższego czasu. Etykiety na nich były pożółkłe od starości i wilgoci. Znalazł tam małe fiolki z olejkami- już niezdatnymi do użycia. Olejek rozmarynowy, miętowy i lawendowy. Nalewka z opium -pewnie mająca parę dobrych lat, ale też i znajomy specyfik, który teraz idealnie nadawał się na tę okazję.

Tinctura Valerianae. Nalewka z kozłka. Otworzył korek i zanurzył nos. Tak. Nie da się pomylić. Ziołowy zapach kozłka wyraźnie uderzył w jego nozdrza. Wziął małego łyka i poczuł dobrze znany smak ziół. Przelał zawartość do mniej buteleczki i udał się na górę.

-Przed snem trzeba zrobić napar. Zalać zioła gorącą wodą i zostawić na piętnaście minut. Jeśli nie pomoże, możesz spróbować przed snem wypić kilka kropel tej nalewki. Powinna wyciszyć Cię przed snem i ułatwić zaśnięcie.

- Mam nadzieję, że pomoże - odezwał się Omega z niechęcią i zostawił na stole sakiewkę z monetami. Jimin odłożył ją do szuflady. Uśmiechnął się do siebie. To było proste. Z jednej strony czuł satysfakcję, z drugiej ... wpadł do domu Hoseoka i rozsiadł się w jego gabinecie, grzebał w jego rzeczach i przyjął jego pacjenta... teraz po zastanowieniu nie był pewien czy dobrze zrobił.

- Jimin? Co robisz w moim domu? - to Hoseok wreszcie wstał z łóżka i teraz wpatrywał się w Omegę mrużąc oczy, próbując w pełni się wybudzić.

Ojej.

Może to nie był najlepszy pomysł.

***

Hoseok nie był zachwycony z obecności Jimina, ale sam przyznał, że nie otwieranie gabinetu przez kilka dni było równie nierozsądne. Nie krzyczał na Jimina, choć zdecydowanie na to zasługiwał.

- Po prostu nie rób tego więcej, dobrze? - powiedział Alfa zaspanym głosem, popijając swoją poranną (już obiadową) kawę.

- Przepraszam - Jimin spuścił pokornie głowę -. Jeszcze raz przepraszam. Nie miałem złych zamiarów.

- Rozumiem i wierzę... choć jestem też przyjemnie zaskoczony - Hoseok uśmiechnął się lekko, pogrążony w myślach.

- W jakim sensie?

- Wiesz... Przez cały czas jak mieszkałeś u mnie nie wyściubiłeś nosa z pokoju, a potem jak już wyszedłeś na zewnątrz praktycznie nie opuszczałeś Yoongiego. To, że przyjąłeś kogoś sam i rozmawiałeś z obcym w cztery oczy... jestem pod wrażeniem.

- Nie jestem niemową Hoseok, umiem mówić- obruszył się Jimin, ale zaraz uspokoił - Faktycznie na początku byłem trochę... Dziwny. Po prostu byłeś pierwszym Alfą jakiego spotkałem. Wszystko było dla mnie nowe. Teraz... Teraz już radzę sobie lepiej. Tak myślę -przyznał nieśmiało.

- No i dobrze. Miło widzieć, że asymilujesz się z resztą- pochwalił go, a potem dodał- a nie tylko z Yoongim.

- Yoongi... Z nim jest trochę inaczej. On jest...

- Alfą, który się tobą interesuje. Widać - zaśmiał się niezręcznie - To dobrze. Miło widzieć, że wreszcie ktoś poruszył jego zimne serce...

Jimin zdenerwował się na ten komentarz, ale nie dał tego po sobie poznać. Zacisnął mocniej pięści pod stołem, próbując się uspokoić.

Yoongi ma ciepłe serce. Najcieplejsze jakie Jimin znał. Wszystko było w nim ciepłe. Jego duże dłonie i miękkie usta gdy go całował. Na pewno nie był zimny. To określenie zdecydowanie nie pasowało do Yoongiego, do jego Alfy...

- ...masz już jakiś plan co chciałbyś robić? Seokjin przydzielił Ci jakieś zadanie? - Hoseok wyrwał go z rozmyśleń,

- Kompletnie nic -przyznał szczerze - Przybija mnie to trochę. Jestem przyzwyczajony do pracy, a siedzenie w domu jest trochę jak kara- odpowiedział Jimin, a potem pod wpływem nagłego przepływu pewności siebie zapytał - Właściwie to... Może mógłbyś mnie przyjąć? Znalazłem leki i surowce schowane w kantorku. Część z nich nie nadaje się już do użycia...

- Jimin...

- Mógłbym... Mógłbym porobić zapasy. Segregować zioła. Może robić jakieś maści. Cokolwiek -Jimin kontynuował, jego głos był coraz bardziej rozpaczliwy, ale Hoseok przerwał mu brutalnie.

-Jimin... To nie jest dobry pomysł.

- Czemu? - chłopak wydusił z trudem te słowa.

- Powinieneś pracować gdzie indziej- ciągnął dalej - Jestem pewien, że Seokjin i Namjoon znajdą coś co będzie do ciebie pasować. Alfa dopił ostatni łyk kawy i spojrzał na wiszący na ścianie zegar- Dziękuję, że mi dzisiaj pomogłeś. Jestem naprawdę wdzięczny.

- Nie ma sprawy-powiedział Jimin, ale jego twarz była teraz bez wyrazu.

Nie spojrzał już w oczy Alfy. Wpatrywał się w blat stołu, a wokół zapanowała nieprzyjemna atmosfera. Po chwili zdał sobie sprawę, że wbija z całej siły paznokcie w gołą dłoń. Zakrył ranę szybko rękawem swojego swetra.

- Powinieneś już iść. Yoongi pewnie już Cię szuka- powiedział Hoseok, cały czas wpatrując się uważnie w Jimina.

- Tak. Pójdę już - Omega wybełkotał, udając uśmiech - Przepraszam jeszcze raz za najście.

- Jimin- krzyknął jeszcze raz Alfa, zanim chłopak zdążył wyjść - Naprawdę szkoda.

Gdy Jimin zatrzasnął za sobą drzwi, nie płakał. Skierował się w stronę bramy nie odwracając się nawet na chwilę. Nie chciał wracać ani do Taehyunga, ani do Seokjina, a już szczególnie nie chciał, by zobaczył go Yoongi. Smutek ściskał go za gardło, a łzy napłynęły mimowolnie do oczy.

"Głupku, przestań. Po prostu powiedział nie. Nie wszyscy zawsze muszą mówić tak. Ogarnij się" powtarzał w myślach, ale czuł się jak idiota.

Nawet nie brał pod uwagę odrzucenia. Był pewien, że Hoseok się zgodzi. Niby czemu nie? Seokjin też by się ucieszył. Wszystko mogło być wtedy dobrze, prawda?

Przetarł łzy i zacisnął pięści, kalecząc się jeszcze bardziej. Wziął kilka głębokich wdechów by się uspokoić.

Ach, ile by teraz dał za trochę nalewki z waleriany...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro