Rozdział 47 Zaślubiny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jimin z głośno bijącym sercem wyszedł z powozu korzystając z pomocy Namjoona. Wokół zrobiło się małe zamieszanie. Wszyscy się rozstąpili i patrzyli na niego z wyczekiwaniem. 

— Pójdę poszukać Yoongiego i zaraz zaczynamy — oznajmił Jin, jego dłoń musnęła ramię Jimina, by dodać mu otuchy. 

Omega wziął głęboki wdech, by się uspokoić i opanować nerwowe drżenie. Cieszył się, że chusta dalej przykrywała jego twarz, izolując go od wszystkich ciekawskich spojrzeń. Mocniej przytrzymał się Namjoona, prostując się. Alfa widząc jego zdenerwowanie, nachylił się i szepnął mu do ucha.

— ...zdenerwowany? 

— ... strasznie... — Jimin wybełkotał. —Chyba nie dam rady...

— Wierzę. To wielkie wydarzenie, każdy ma prawo się stresować — położył swoją dużą dłoń na dłoni Jimina i pogłaskał go. — Spokojnie, jestem przy tobie. 

— Dziękuję, Nam. Bez ciebie i Jina nie dałbym rady z tym wszystkim. Bez Tae oczywiście też. 

Omega uśmiechnął się, drżenie w jego głosie osłabło. Opiekuńczy tryb Namjoona wpływał na niego niezwykle kojąco. 

— Drobiazg — choć Jimin nie widział wyrazu twarzy Alfy, był pewien, że również się uśmiechnął. — Kochamy cię, zrobilibyśmy dla ciebie wszystko.

Taehyung podszedł do nich i ostatni raz poprawił szatę Jimina oraz wręczył mu bukiet kwiatów. Namjoon rozejrzał się i na znak Jina kiwnął głową. 

— No cóż... czas zacząć — poinformował Jimina, Omega chwycił go pod ramię.

Jimin potaknął i ruszyli razem do ołtarza, gdzie czekał na niego Yoongi. Omega starał się iść prosto i tylko dzięki obecności Namjoona nie potknął się o własne nogi. Alfa specjalnie szedł powoli, by nie poganiać zestresowanego Omegi. Dla Jimina droga ta ciągnęła się w nieskończoność, chociaż tak bardzo chciał ją już zakończyć i nareszcie zobaczyć Yoongiego. Jego serce radowało się na myśl, że w końcu go zobaczy i tym razem będzie to już na zawsze.

Kiedy poczuł jego zapach i mimowolnie zadrżał. Namjoon wypuścił jego dłoń dopiero wtedy, gdy wszedł po schodkach na górę, do zbudowanego ołtarza przy wiekowym drzewie. Obok niego stanął Seokjin i Tae, a z drugiej strony, obok Yoongiego Namjoon i Jungkook. Wszyscy razem, jak jedna wielka rodzina. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko Hoseoka.

Yoongi podszedł bliżej. Wyciągnął chłodne dłonie do jego twarzy i podniósł chustę do góry. 

Wtedy ich spojrzenia się spotkały. 

Jimin zauważył, jak zmienia się wyraz na twarzy Yoongiego, jak oczy się otwierają szerzej, jak źrenice rozszerzają się z zachwytu, jak złote tęczówki lśnią w promieniach słońca. Minę miał zaskoczoną, ale tylko na moment, bo zaraz zamknął usta, a kąciki uniosły się ku górze. Dłonią dotknął policzka Omegi, a ten nie mogąc się powstrzymać, oddał się jego dotyku, przymykając oczy. Jimin dotknął jego palców, które dalej głaskały jego twarzy, złożył na nich delikatny pocałunek.

Jungkook zakaszlał, przywracając go na ziemie. Namjoon odchrząknął, a następnie podszedł do nich i podniósł ręce do góry. Jego donośny głos sprawił, że wszyscy zebrani oderwali wzrok od pary i skupili się na przywódcy. 

— Cóż... nie mamy już kapłanów, więc tym razem my...— kiwnął na swojego partnera, Seokjina, który również złożył dłonie w modlitewnym geście —...odprawimy wspólnie rytuał połączenia dwóch wspaniałych ludzi, naszego przyjaciela i mojego zastępcę, Alfę Min Yoongiego oraz jego przeznaczonego, Omegę Parka Jimina. 

— Zaślubiny to pradawny obrzęd. To symboliczne połączenie dwóch dusz. Tak jak ich ciała są połączone na ziemi, tak ich dusze będą połączone na wieki na niebie  — przemówił Jin, otwierając księgę na zaznaczonym wstążką fragmencie. — Zrodziliśmy się z gwiazd i do gwiazd wrócimy. Och, Przeznaczenie, miej litość nad swoimi dziećmi i błogosław je. Panie Księżycu, wskazuj im drogę. Ta dwójka jest żywym dowodem, że miłość istnieje naprawdę i daje świadectwo istnienia Przeznaczenia. Obdarz ich potomstwem i chroń ich od złego. 

Jimin wziął głęboki wdech i spojrzał w oczy Yoongiemu. Pomyśleli o tym samym. Wzrok Yoongiego prześlizgnął się po jego bogato zdobionej szacie, po brzuchu, który powoli się powiększał. 

— Co Przeznaczenie złączyło, niech stado nie rozdziela... — Namjoon wziął ich ręce i złączył je. Na wiesz położył swoją dłoń, a Jimin poczuł delikatne mrowienie w miejscu, gdzie ich palce się stykały. Spojrzał niepewnie na Yoongiego i usłyszał jego głos, pierwszy raz od dawna, rezonujący w jego ciele, zagłuszany przez głośne bicie serca.

Spokojnie. To część rytuału. 

Seokjin dołączył do nich. Jego delikatna dłoń spoczęła na wierzchu Namjoona, a wtedy chłód się nasilił. Zimny dreszcz przeszedł po ciele Jimina, nowa, obca fala zalała go ponownie. Czuł ostre igiełki lodu pod opuszkami palców i pod paznokciami. 

Powoli powtarzał za Namjoonem i Seokjinem słowa przysięgi w starym języku, a z każdym wyrazem zimno nasilało się. Czuł, jak krew w jego żyłach zastyga, jak ciepło ulatuje z jego ciała. Był lekko oszołomiony. Głos Yoongiego był coraz głośniejszy wraz z kolejnymi słowami przysięgi.  Czuł go, czuł go w sobie. Zupełnie jakby naprawdę ich dusze złączyły się w jedno.

To magia... magia nas łączy - wyjaśnił mu. 

Lód... to dziwne uczucie, które czasem czuł od Namjoona i Jina, to była magia. Chłód magii był niepowtarzalny, przeszywający, nie dający się pomylić z niczym innym. Już kiedyś jej doświadczył, lecz nigdy nie było to tak intensywne jak teraz. 

Yoongi też to czuł. Oczy miał szeroko otwarte i błyszczące. Ich serca biły głośno i szybko, próbując zrozumieć, co się dzieje, aż w końcu świat zwolnił i złapali wspólny rytm.

Gdy skończyli, nie mógł wypuścić dłoni Yoongiego. Spojrzał na ich złączone palce. Dostrzegł czerwony ślad na palcu serdecznym w kształcie obrączki. Chłód opuścił jego ciało, pozostawiając tylko przyjemne ciepło w sercu i sztywność palców. 

— Jak wy to... — wyszeptał Jimin, patrząc na swój palec, a następnie na dłoń Yoongiego z identycznym znakiem. 

— Miłość to najczystsza forma magii. Najszlachetniejsza — wyjaśnił Namjoon, widząc spojrzenie Omegi. — A wy macie jej bardzo dużo. 

Yoongi uśmiechnął się szeroko. To był najszczerszy uśmiech jaki Jimin widział w życiu. Jego oczy były roześmiane, twarz wydawała się młodsza. Ucałował dłoń Jimina, a potem jego nadgarstek, oczy, nos i na koniec usta. 

Jimin również się uśmiechnął, tak pięknie i prawdziwie. Namjoon i Jin, chociaż starali się zachowywać poważnie, również nie potrafili kryć zadowolenia. Taehyung był tak podekscytowany, że prawie spadł z podwyższenia. 

Jimin obejrzał się po tłumie. Wszyscy wiwatowali, muzyka znów zaczęła grać. Coś mignęło wśród drzew. Wytężył wzrok, by sięgnąć poza polane. Przy linii drzew, daleko, wydawało mu się, że dostrzegł znajomą postać.

Był wysoki, wysoki jak drzewa i czarny jak noc. Skąpany w mroku, jakby bał się zbliżyć w ich stronę. Obok niego pojawiła się staruszka. Nie dostrzegł jej twarzy, ale wiedział, och wiedział i serce Jimina znów zabiło mocniej, szybciej. 

Baba... Na Fatuma. 

Usłyszał jej zachrypnięty głos w sobie i chłodny powiew wiatru, który wprawił w ruch liście wiekowego drzewa. 

Przepraszam.

Powodzenia.

Kocham cię. 

 Yoongi, wyczuwając zmianę w jego zachowaniu, również spojrzał w tamtym kierunku, lecz wtedy cień znikł, jakby rozpłynął się w powietrzu. Alfa spojrzał na swojego Omegę, który dalej wpatrywał się w ścianę lasu z uśmiechem na ustach i ze łzami w oczach. 

༻─────⋅☽༓☾⋅─────༺

Obrzędy trwały cały dzień. Uroczyście ścięto warkocz Jimina i podarowano go Alfie, który ucałował ucięte włosy, a następnie oddał je Seokjinowi, by ten zakopał je głęboko w ziemi, w miejscu, w którym nikt ich nie znajdzie.

Króciutkie włosy Parka Jimina ozdobił biały czepek, w którym wyglądał wręcz komicznie, ale Yoongi zapewnia go, że mu on nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, uważał, że wygląda całkiem uroczo. 

Na wieczór niebo zakryły chmury i zaczęło mżyć, co spłoszyło gości. Seokjin zwołał wszystkich do stołówki, by kontynuować biesiadę, ale gdy Jimin ruszył za nim, Alfa chwycił go za rękę i pociągnął w las, umykając od czujnego oka Głównego Omegi. 

Jimin chichotał, gdy Yoongi poprowadził go okrężną drogą, a gdy Omega zaczął narzekać na swoje opuchnięte kostki, Alfa wziął go na ręce i niósł tak całą drogę, aż dotarli do domu.

Z włosów Alfy skapywały kropelki letniego deszczu. Uśmiech nie opuszczał jego twarzy. Policzki Jimina były gorące z ekscytacji, gdy Alfa nachylił się, by go pocałować, wreszcie, pierwszy raz tak mocno i czule, z dala od ciekawskich spojrzeń, wianków i śpiewów. 

Już nikt nich nie szukał. Wszyscy dalej świętowali, a oni wrócili do siebie, do swojego bezpiecznego miejsca. Byli zmęczeni, ale szczęśliwi jak nigdy. 

— Nie było tak źle, co? — wyszeptał Yoongi, a Jimin kiwnął nieśmiało głową. Alfa pocałował jego obrączkę. — Dziękuję. Za wszystko... 

— To ja powinienem ci podziękować — Jimin wtulił się w jego ciało. —  Dzięki tobie żyję. Dzięki tobie mam stado, mam  ludzi, których kocham ... Mam wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłem. 

— Park Jiminie... Min Jiminie..? — poprawił się, a Omega zachichotał słodko, topiąc jego serce. — Jesteś moim wszystkim. Zawsze będę przy tobie. Nigdy cię nie opuszczę. I jego również. 

Palcami dotknął brzucha Omegi. Jimin uśmiechnął się i spojrzał na ich splecione dłonie i znak na palcach. W powietrzu unosił się ledwie wyczuwalny zapach magii... 

༻─────⋅☽༓☾⋅─────༺

Kilka miesięcy później

Na biurku Namjoona, wśród map i starych dokumentów, leżał list inny od wszystkich, zaadresowany do Przywódcy. Jesienny wiatr hulał po ich domu. Krople deszczu uderzały głośno o blaszany parapet. 

Seokjin stał w kącie, oparty plecami o ścianę. W ciszy studiował twarz Namjoona, który był pogrążony w lekturze. Jego okulary były spuszczone na końcu nosa, a na czole zawitała głęboka zmarszczka. 

Kiedy dotarł do końca listu, wypuścił gwałtownie powietrze. Zdjął okulary i przeczesał palcami włosy. W końcu odezwał się.

—  To list od Hoseoka —  gdy zobaczył niepokój na twarzy Omegi, dodał zaraz. —  Jest bezpieczny. 

—  Wraca do nas? —  zapytał Jin z nadzieją, ale Alfa nie potrafił mu na to odpowiedzieć. —  Czy wiadomo, gdzie dokładnie się znajduje? 

—  ... wrócił do siebie, Jinnie. Udało mu się opuścić Rezerwat. Wrócił do Bet. 

Namjoon zamilkł. Seokjin również umilkł, a dom znów zalał odgłos jesiennego deszczu.

—  ... najważniejsze, że nic mu nie jest —  powiedział Omega i przytulił Alfę. —  Wiemy, że żyje i jest bezpieczny, a to najważniejsze. Tak się o niego bałem ... 

—  Wiem. Ja również —  spojrzał znów na list. —  Napisał, że Świat jest gotowy na współpracę z Rezerwatem...  Chce tu przyjechać, gdy tylko uporządkuje kilka spraw.  

— To niesamowite, że udało mu się wrócić... wręcz nierealne. 

— Starszyzna od wieków blokowała dostęp do Rezerwatu. Teraz kiedy ich nie ma wreszcie może się to zmienić —  zamyślił się Namjoon. — Wreszcie, po tylu latach ... nie tylko północ, ale my wszyscy. To coś, czym zawsze mówił mi ojciec.. o czym zawsze marzył. 

Seokjin spojrzał na niego, na tę zamyśloną twarz. Na szaleńczy błysk w oku, jak za dawnych lat, gdy byli młodsi. 

— Powinniśmy powiedzieć reszcie, jak najszybciej. 

 _____________

TO PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ????

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro