Rozdział 12 Tabletki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jimin był smutny. Yoongi czuł to wyraźnie. Nawet gdy byli rozdzieleni, wyczuwał niewielkie zmiany w ich więzi. Drobne ukłucia, fale przenikającego ciepła, a czasem przyjemne mrowienie na karku.

Jednak kiedy chodziło o smutek, czuł jak niewidzialna siła łapie go z całej siły za gardło. To duszące uczucie, gorzki posmak na języku i ból rozrywający klatkę piersiową, towarzyszyły mu przez cały dzień. Jeśli Yoongi czuł jedynie namiastkę tego co Omega, w takim razie jak paskudnie musiał się czuć Jimin?  Alfa zaczął się martwić.

Przy obiedzie Jimin zachowywał się normalnie. Jadł, rozmawiał, śmiał się z żartów Jina... ale uśmiech ten nie sięgał jego oczu. Ból w klatce piersiowej osłabł, choć Yoongi nadal wyczuwał gorycz na języku, przez co sam z trudem mógł cokolwiek przełknąć.

Gdy wrócili do domu Jimin unikał jego wzroku. Od razu poszedł do łóżka i gdyby nie nalegania Yoongiego pewnie zasnąłby bez zmiany opatrunku, ubrany nadal w płaszcz i z butami na nogach.

Ich więź działała w obie strony. Jimin wyczuwał niepokój Alfy. Zapach Yoongiego zwietrzał i stał się mdły. Nie miał już w sobie dobrze znanej słodyczy cynamonu. Omega nie chciał go obarczać swoimi problemami. Oczywiście Jiminowi było trochę przykro gdy Hoseok wyrzucił go za drzwi, ale musiał pogodzić się z porażką. Nie chciał jednak mówić o tym Yoongiemu. Był pewien, że następnego dnia Alfa stanąłby u drzwi Hoseoka i zrobi mu awanturę albo jeszcze gorzej, powiedziałby o tym Namjoonowi, który zaraz by nakazał Alfie przyjąć go do pracy. Wtedy już na pewno Hoseok znienawidziłyby go całkowicie.

"Znajdę sobie coś innego do roboty". Powtarzał chłopak, ale czy była to prawda? Już długo czekał na to, by Seokjin przydzielił mu jakieś zadanie. Pytał się zarówno Jina, jak i Tae, czy może im pomóc, ale zawsze dostawał taką samą odpowiedź.

Jimin był im absolutnie niepotrzebny, a to bolało chyba najbardziej. Choć można było to posunąć jeszcze dalej- nie dość, że był kompletnie bezużyteczny, to jeszcze im przeszkadzał. Był kulą u nogi, kolejną przeszkodą na już i tak trudnej drodze. Kaleką, bezwartościowym członkiem stada przekazywanym z ręki do ręki, jakby sam nie mógł się sobą zająć.

"Nie. Nie myślą tak. Na pewno nie."

Jin był szczery. Gdyby był ciężarem, powiedziałby mu. Taehyung nie potrafi kłamać. Nigdy by go nie oszukał.

Byli mili. Naprawdę ich polubił. Chciał wierzyć, że i oni polubili niego. Tak po prostu, po ludzku.

Jimin chciał być członkiem stada. Dać coś z siebie dla społeczności. Nawet u Baby robił więcej niż tutaj. Był przyzwyczajony do ciężkiej pracy, do zbierania roślin w pełnym słońcu, noszenia  pakunków, ucierania ziół w ciężkim moździerzu, nawet jeśli kończyło się to licznymi otarciami i nowymi ranami. Jego choroba była dla niego czymś całkowicie normalnym.

Tylko że reszta stada nie wiedziała o jego stanie. Jego klątwa była dla nich chwilową niedogodnością. Miała być czymś, co rozwiąże się wraz z nadejściem wiosny, kiedy jego rany się zagoją.

Nie wiedzieli jednak, że nigdy nie będzie w pełni zdrowy, a rany, które miały być zadane przez wilka, już dawno zniknęły. Ich miejsce zajęły nowe, powstałe przez przypadkowe potarcie o tkaninę czy przyjazny uścisk.

Gdy zmieniał opatrunek, czuł na sobie wzrok Yoongiego. Alfa przyglądał się uważnie, jak Omega zdejmuje kolejne warstwy bandaża i zamacza w wodzie, pozbywając się zaschniętej krwi. 

Jimin przyzwyczaił się do obecności Yoongiego. Nadal wstydził się swojego ciała, ale nie próbował go zakrywać. Nie było sensu. Poza tym jakaś cząstka Jimina chciała, by Alfa zobaczył go właśnie takim jaki jest. To było dziwne i niezrozumiałe nawet dla niego samego.

Zastanawiał się czy smutek Omegi może brać się z nowych ran, ale nie zauważył żadnych większych obrażeń. Milczenie Jimina dręczyło go straszliwie. Jego Omega był smutny, a on nie wiedział jak mu pomóc ani co jest przyczyną tego stanu.

Yoongi przybliżył się do niego. Przesunął stołek, tak że siedział zaraz za Jiminem, na wyciągnięcie ręki. Omega był odwrócony do niego plecami, obwiązując ciasno brzuch. Jimin czuł na karku jego ciepły oddech, a serce mimowolnie przyspieszyło, podchodząc mu do gardła. Nie potrafił zachować przy nim spokoju. Czuł na sobie jego spojrzenie, ale nie miał odwagi się odwrócić. 

Yoongi nachylił się bardziej i zszedł w dół. Złożył delikatny pocałunek na jego odsłoniętych plecach, między łopatkami. Objął go w pasie, sam przymknął oczy wsłuchując się w bicie serca Jimina i jego nerwowy oddech. 

- Jimin... - wyszeptał ostrożnie jego imię - Wszystko w porządku?

- Tak, Alfo- zapewnił Jimin, próbując przekonać może nie tyle Yoongiego, co samego siebie - Wszystko w porządku. 

- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jeśli coś się stało... 

- Wiem.

Jimin położył rękę na dłonie Yoongiego, dalej obejmujące go w pasie, uniemożliwiając ucieczkę. Zapach cynamonu i goździków palił jego skórę, wywołując przyjemne drżenie. 

Omega odwrócił się i spojrzał na zmartwionego Yoongiego. Jego oczy w świetle lampy połyskiwały na złoty kolor. Ciężko było odwrócić od niego wzrok. Alfa wiedział, że Jimin coś ukrywa. Mógł naciskać, zmusić Omegę, by ten mu powiedział, ale nie zrobił tego. 

Yoongi puścił jego dłoń. Jimin dokończył bandażowanie i przebrał się w piżamę. Położył się na łóżku, dołączając do już leżącego Yoongiego. Kiedy zgasili światło i leżeli razem w ciemności, pokój wydał się Omedze chłodniejszy niż zwykle. 

Jimin przyturlał się do Yoongiego i wtulił w ciało Alfy, zarzucając na niego kołdrę.  Spojrzał na niego spod swoich długich rzęs, i wyszeptał cicho.

- Yoongi... Czy... mogę się przytulić? 

- Jesteś pewien?  Dopiero co zmieniłeś opatrunek- powiedział Yoongi z troską.

- Nic mi nie będzie...

Gdy Yoongi kiwnął głową Jimin przybliżył się do niego i przytulił całym ciałem. Jimin nie był pewien czy ciepło, które odczuwał pochodziło od Yoongiego czy od krwi, która wypłynęła ze świeżo otwartych ran. Gdyby nie ręcznik, który Yoongi kładł na łóżku co wieczór, ich prześcieradło już dawno byłoby pokryte czerwonobrunatnymi plamami.

Jimin coraz częściej pragnął dotyku Yoongiego. Uciekał do niego szukając ukojenia, choć wiązało się to z bólem. Chciał do niego przylgnąć każdą komórką ciała. Jednak smutek na twarzy Yoongiego kiedy za każdym razem musiał go puścić sprawiał jeszcze więcej bólu. A mimo to Jimin nadal powtarzał ten samolubny akt, by ukraść chociaż trochę ciepła.

"Przepraszam, że Cię ranię" mówili do siebie w myślach.

***

Tym razem Hoseok nastawił sobie budzik. Podniesienie się o własnych siłach z łóżka było nie lada wyzwaniem. Po omacku dotarł do kuchni i nastawił wodę na kawę. Powoli kończyły mu się ziarna, a co najgorsze, nie wiadomo kiedy Namjoon dostanie kolejną przepustkę, by zakupić nowe. To będzie ciężki miesiąc.

Nalał ciepłej wody do miski i przemył zmęczoną twarz. Nawet nie chciał spojrzeć w lustro. Wiedział, co tam zobaczy- przekrwione, podpuchnięte oczy i rozwalone włosy, które teraz bardziej przypominało siano. Zamiast intensywnego czerwonego koloru były teraz niemal brązowe, całkowicie pozbawione naturalnego blasku. 

Przebrał się w luźne, ale nadal czyste ubranie i powoli pił przestudzoną kawę, zerkając co jakiś czas na kuchenny zegar. Już ósma. Niedługo powinni zjawić się pierwsi pacjenci, o ile nie zrazili się do niego, kiedy nie otwierał drzwi przez kilka dobrych dni. Choć w sumie i tak nie mieli zbyt wielkiego wyboru- był jedynym medykiem w okolicy. Pewnie za swoją głupotę dostanie kazanie od Namjoona, ale to nie był największy problem Hoseoka.

Spojrzał do swojego kubka. Na dnie zostało jeszcze trochę czarnej, już zimnej kawy. Może... Może to poprawi smak?

Wyjął z szuflady pudełko i wycisnął z blistra dwie duże tabletki. Rozkruszył je w dłoni i wsypał do resztki kawy, próbując je rozpuścić. Wyszła z tego paskudna breja, a śmierdziała jeszcze gorzej niż wyglądała. Powinien rozpuścić je w wodzie, ale był już tak zdesperowany, że szukał jakiegokolwiek sposób by złagodzić okropny, gorzki smak leku.

Zatknął nos i wypił jednym łykiem lekarstwo. W smaku było jeszcze gorsze, niż się spodziewał. Odruchowo pobiegł do łazienki i nachylił się nad umywalką.

Ruja. 

Ruja była paskuda.

Od kilku dni starał się zatrzymać coś, co było nieuniknione. Tak przynajmniej twierdziła większość. Hoseok natomiast był odmiennego zdania. Przez ponad cztery lata udawało mu się stłumić ruje i panować nad wilczym instynktem. Wierzył, że i tym razem uda mu oszukać swój organizm. A kiedy już był pewien, że mu się udało... Musiał przyjść Jimin, niszcząc cały jego plan.

Nigdy nie reagował tak na Omegę, ale musiał przyznać, że żadna nie pachniała tak zachęcająco. Owocowy zapach Taehyunga był dla niego za słodki, a kwiatowa woń Seokjina- dusząca.

Natomiast Jimin... on pachniał jak lato. Jego brzoskwiniowy zapach przypominał mu słońce, letni skwar i słodki sok ze świeżo wyciśniętych owoców. Niesamowicie apetyczny, przyciągający... wołający go, nawet teraz, chociaż od ich ostatniego spotkania minęło już kilka dni. Tylko głupi, by go zignorował. 

Ale Jimin był przeznaczony Yoongiemu, a Hoseok naprawdę nie chciał wchodzić między nich. Zresztą to nie tak, że czuł coś do Jimina. Po prostu jak zwykle musiał być w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Był na tyle zmęczony, że na początku jego wewnętrzny Alfa Hoseoka nawet nie zarejestrował  jego obecności. Dopiero gdy Jimin opuścił  dom, wszelkie symptomy przybrały na sile, a Hoseok z trudem panował nad sobą.

Omega jedynie rozbudził bardziej jego uśpioną ruję, której szczerze nienawidził i chciał zatrzymać za wszelką cenę. Nie chciał Omegi. Nie chciał nikogo. Chciał tylko spokoju, by ten koszmar wreszcie się skończył.

Zwymiotował. Kwas wyżerał mu gardło, a do nosa dotarł nieprzyjemny zapach. Szybko odkręcił zimną wodę i płukał gardło, by pozbyć się kwaśnego posmaku.

Nienawidził tego, oj jak nienawidził. Wziął następną tabletkę- tym razem nawet jej nie rozpuszczając. Przełknął szybko by nie czuć goryczy i popił dużą ilością wody. Nie oszukał organizmu i po kilku minutach znów wyrzucił ją do zlewu. Wziął następną i następną, aż w końcu jakoś zapanował nad odruchem. Siedział na zimnej posadzce w łazience, drżąc z zimna i zaciskając nerwowo ręce na szyi, dusząc się przy tym. Przynajmniej podziałało. Nie zwymiotował, żołądek przyjął lekarstwo, a jego oddech uspokoił się. 

Wstał na chwiejnych nogach i powoli podszedł do lustra. Natarł skronie balsamem, aż poczuł intensywne pieczenie paraliżujące całą czaszkę. Ostry zapach ziół skutecznie blokował jego węch. 

"Dasz radę Hoseok, przeżyjesz ten dzień, jak każdy inny." 

Rozległo się głośne pukanie. Hoseok poprawił włosy i założył swój stary, znoszony fartuch. Wziął kilka wdechów na uspokojenie i otworzył drzwi.

***

Ludzi było więcej niż zwykle, a Hoseok kompletnie nie wiedział jak im pomóc. Większość z nich pytała o młodego zielarza i o nalewkę na sen. Hoseok zaklął w myślach.

"Jimin, do cholery, co ty najlepszego narobiłeś."

Nie zaglądał do kantorka z jednej prostej przyczyny- nie należał do niego. To pozostałość po starym właścicielu, jego dawnym nauczycielu. Zmarł na jesień, zostawiając Hoseoka kompletnie samego. Odbywał u niego praktyki bardzo krótko, zaraz po powrocie ze studiów, z których zresztą został wywalony. A teraz przyjmował sam, próbując ogarnąć ten cały cyrk.

Nie znał się kompletnie na ziołolecznictwie, jedynie na najprostszych ziołach i truciznach. Lecznicze herbatki i uprawy podstawowych surowców były jeszcze do ogarnięcia, ale nalewki? Gdzie niby ma znaleźć nalewki?

Odsyłał wszystkich z kwitkiem. Wracali następnego dnia znów pytając się o Jimina. Gdy zobaczyli, że nie ma Omegi, po prostu wychodzili, by przyjść następnego dnia. I tak było codziennie. 

Trzeciego dnia Hoseok miał już dość i przestał otwierać drzwi.

Czwartego dnia przyszedł Seokjin, owinięty grubą chustą, zasłaniając nos. Wprosił się do środka pomimo gróźb Hoseoka, by ten zostawił go samego. Jin oczywiście się go nie posłuchał i wparował do kuchni, usadawiając się na niewygodnym krześle.

- Mówiłeś, że masz wszystko pod kontrolą- zaczął Seokjin, stawiając na stole menażkę z obiadem- Ruja miała się skończy już dawno!

- Dobrze wiesz, że nie panuję nad tym. Robię co mogę - Hoseok zakrył nos, by jak najbardziej ograniczyć bijącą od Seokjina duszącą woń bzu- Stań przy oknie, błagam.

- Sam stań przy oknie! - oburzył się- Śmierdzisz na kilometr. Brałeś tabletki?

- Brałem, ale nie działają. Kończy mi się paczka. Potrzebuję jeszcze jednej.

- Hoseok, to niebezpieczne. Może jednak powinieneś... 

- Dam radę. Jeszcze kilka dni i będzie dobrze. Stłumię to- zapewnił i otworzył pojemnik z ciepłą zupą. Świetnie, to będzie mógł przynajmniej przełknąć. Straszliwie ssało go w żołądku, ale wyrzucał z siebie cokolwiek zjadł.

Seokjin westchnął głośno. Otworzył szerzej okno, wpuszczając do środka ciepłe, wiosenne powietrze, by choć trochę pozbyć się wyraźnego zapachu Hoseoka.

- Załatwię Ci jeszcze jedną paczkę, ale na następną ruję musisz sam coś wykombinować. Znajdź sobie kogoś, inaczej sam się wykończysz. 

Hoseok przewrócił oczami. Z każdą chwilą jego frustracja rosła jeszcze bardziej. 

- To nie jest takie proste, Jin. Nie każdy idzie sobie ulicą i akurat wielkim trafem znajduje sobie Przeznaczonego. Nie chcę skończyć z pierwszą lepszą Omegą, bo akurat stracę kontrolę i ją ugryzę.

- Lepiej jest więc umrzeć z głodu albo gorączki, bo nie możesz znaleźć żadnej? Od kilku dni Omegi się do ciebie dobijają i żadna nie wpadła Ci w oko?

- Tia...  Nie chodzą do mnie. Chcą Jimina- Hoseok bawił się łyżką w zupie, odsuwając pływający pieprz na brzeg talerza- Wlazł do mojego domu gdy nie otwierałem- Kiedy Alfa zobaczył jak Seokjin otwiera już usta, by coś powiedzieć, od razu dodał - Nie, nic mu nie zrobiłem. Nawet nie zarejestrowałem jego obecności w pierwszej chwili. Przyjął mojego pacjenta i dał mu jakiś specyfik z kantorka. Teraz wszyscy przychodzą, bo myślą, że wreszcie mamy zielarza w wiosce.

- Jimin przyjął pacjenta? W sensie, że sam? Nasz Jimin?

- I jeszcze wlazł do mojego domu bez pytania! I grzebał w moich rzeczach! -Hoseok przechylił talerz wypijając całą zupę, a na koniec krztusząc się pieprzem, który zleciał ze ścianki wprost do gardła.

- Nie wyczuł twojej rui?- zapytał Seokjin zaskoczony.

- Nie- wykaszlał- To była końcówka, ale jego obecność rozbudziła proces od nowa. Gdy tylko poczułem kolejną falę, wyrzuciłem go z mieszkania.

- Powiedziałeś mu coś niemiłego, prawda? - Seokjin zmarszczył brwi, a Hoseok zawstydził się.

- Mogłem być trochę... Nieuprzejmy- zawahał się unikając wzroku Omegi- Chciał pracować u mnie. Robić coś z nalewkami... Jakieś maści? Coś w ten deseń.

- To przecież świetnie!-krzyknął z zachwytem.

- Nie, nie, nie. Nie rozumiesz. On nie może tutaj być. Jedyne co mi teraz potrzeba to kolejna Omega zakłócająca pracę- spojrzał krytycznie na Seokjina, a ten prychnął. 

- Której i tak nie wykonujesz. Nie masz żadnych nowych zbiorów, ani przetworów i przyznaj szczerze, nie planujesz nic z tym zrobić. Namjoon sprowadził cię,  byś leczył naszych ludzi, a nie się obijał.

- Tylko, że mój nauczyciel przekręcił się i poszedł do ziemi zanim przekazał mi cokolwiek! - zdenerwował się Hoseok.

- Dlatego nie rozumiem czemu nie chcesz Jimina! Nie wiem co mu powiedziałeś, ale chłopak nie wychodzi z domu od kilku dni. Yoongi szaleje i jeśli dowie się, że Ty jesteś temu winien,  rozszarpie Ci gardło. Oczywiście zaraz po mnie.

- Yoongiego chyba boję się najbardziej. Myślisz, że będzie zadowolony z tego, że jego partner spędza całe dnie z innym Alfą?

- A myślisz, że Namjoon robi mi awanturę, że muszę przynosić Ci jedzenie i to w czasie twojej rui? A potem pachnę na kilometr jak kokos? Nie, Hoseok, ponieważ mi ufa, a Yoongi ufa Jiminowi.  Wątpię, by miał coś przeciwko pracy Jimina. Chyba, że to Tobie coś chodzi po głowie.

- Nie rozbijam związków- powiedział Hoseok beznamiętnie, posyłając Jinowi ostrzegawcze spojrzenie- Tak głupi nie jestem, by wbijać się w takie układy.

- To dobrze. Pamiętaj o tym, a nikomu stanie się krzywda.

- Przestań mi grozić w moim domu. Naprawdę jestem zmęczony i jeszcze ty mnie dobijasz -Hoseok położył głowę na stole i westchnął głośno- Daj mi jeszcze kilka dni. Potem możesz wysłać tutaj Jimina...

-O nie, nie, nie. Ty pójdziesz po Jimina i przeprosisz, by łaskawie zlitował się nad tobą i pomógł Ci ogarnąć to całe zamieszanie. Mogę z nim porozmawiać, ale to tobie najbardziej powinno zależeć na sprowadzeniu go z powrotem.

Hoseok pokiwał głową z trudem. Zmarszczył nos i wykrzywił usta w grymasie. Olejek przestał działać, a wokół wyczuwał iście kwiecistą woń, która drażniła jego oskrzela, a on sam zaczął intensywnie kaszleć. Ugh. Czasem serio zastanawiał się jak Namjoon wytrzymuje z Seokjinem.

Gdy Omega opuścił jego dom, Hoseok od razu poleciał do łazienki i opłukał twarz zimną wodą. Wyjął ostatnią tabletkę z pudełka i rozgryzł ją. Czuł jak wypala mu gardło od środka. 

Wrócił do łóżka i przykrył się kołdrą wcześniej upewniając się, że wszystkie okna i drzwi są zamknięte, na wypadek gdyby jakaś ciekawska Omega chciała znowu wejść do jego mieszkania. 

____

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro