Rozdział 19 Pędy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez uchylone okno do małej izby wpadły pierwsze promienie słońca. Z oddali słychać było ćwierkanie ptaków zwiastujące poranek. Najpierw zawsze odzywały się zięby i szpaki, ale Yoongi budził się dopiero na dźwięk dzwońca, a podnosił z łóżka, gdy koncert rozpoczynał mały szczygieł.

Jimin natomiast był jego przeciwieństwem. Yoongi na własnej skórze przekonał się, że Omega wstawał dużo wcześniej. Alfa starał się dotrzymywać mu kroku, ale po kilku porankach był już wykończony jego rutyną. Wolał pospać dłużej, a Jimin korzystał wtedy z okazji i wyślizgiwał się po cichu z ciepłej kołdry, by wyjść na zewnątrz. 

Omega siedział na schodkach przed domem i wsłuchiwał się w odgłosy przyrody. O tej godzinie wioska dopiero pomału budziła się do życia. Chłodne, ale przyjemne powietrze łaskotało go w policzki, nadając im zdrowy, różowy kolor.

Czasem zamiast siedzieć na ganku szwendał się samotnie po wiosce. Dawniej robił to częściej, ale odkąd zamieszkał z Yoongim nie miał ku temu powodów. Alfa jednak był na tyle spokojny, że Jimin mógł chodzić gdzie chciał, bez żadnej asysty. W końcu miał zapewnioną ochronę od Namjoona.

Jimin był ciekawski, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Lubił chodzić między domami, zaglądać do pobliskich ogródków i odkrywać kolejne miejsca. W zimę wszystko wydawało się biało-szare i nudne. Dopiero teraz świat odżywał, a Jimin w pełni mógł eksplorować wioskę. Tym sposobem znalazł wiele miejsc, o których wcześniej nie miał pojęcia. Dowiedział się w końcu, gdzie jest główna kuchnia, stajnie i zagrody dla zwierząt, stara studnia i ogrody warzywne. Jego świat powoli zaczął się rozszerzać.

Często podchodził pod główną bramę. W ciągu dnia była zamknięta, a jej wrota otwierały się dopiero, gdy mieszkańcy wyruszali na polowanie lub wyjeżdżali na handel. Czasem Jimin miał wielką ochotę wyjść, chociaż na chwilę, by znów poczuć las. Zapach świerków i miękki mech pod nogami, szorstkość kory między palcami. Brakowało mu tego.

Gdy przechodził koło domu medyka, zauważył siedzącego na schodkach Hoseoka. Widać było, że dopiero wstał. Powoli palił papierosa, a był tak do tego nieprzyzwyczajony, że przy braniu kolejnego wdechu kaszlał nerwowo, jakby się dusił.

- Tytoń szkodzi- powiedział Jimin na przywitanie, podchodząc bliżej do Alfy.

Gdy Hoseok wysłał mu gniewne spojrzenie, chwilowa odwaga Omegi wyparowała i pożałował tych słów. Mimo to starał się zachować spokój i stał wyprostowany, nie odwracając wzroku do Alfy.

- To nie tytoń- wykaszlał Hoseok po chwili, próbując go zignorować - To leczniczy papieros. Zdrowotny. Na oczyszczenie duszy i ciała, czy coś takiego.

Jimin nachylił się i powąchał unoszący się dym. Skrzywił się z niesmakiem.

- Zwykły tytoń jak nic. Oszukali cię.

- Cholera jasna- wstał i rzucił papierosa na ziemię, depcząc go pod nogami.

Jimin stał nadal obok Alfy nie wiedząc co dalej zrobić. Czuł się niezręcznie, ale wiedział, że prędzej czy później musi przyzwyczaić się do obecności Hoseoka. W końcu mieli żyć razem w jednym stadzie. Głos Hoseoka wyrwał go z myśli.

- Jimin. Słuchaj, przepraszam. Ostatnio byłem... - zawahał się - trochę niemiły. Przepraszam, że wygoniłem cię z domu.

- Ja też przepraszam. Nie powinienem wchodzić bez twojej zgody- powiedział szczerze Jimin, a potem dodał - Seokjin powiedział mi, że miałeś wtedy ruje.

Na te słowa Hoseok speszył się nieco. 

- Tia. Ten zawsze musi wszystko rozpowiadać - wymamrotał pod nosem - Przepraszam, że musiałeś poznać mnie z tej złej strony- Hoseok podniósł się powoli ze schodów i odwrócił się w stronę Jimina- Słuchaj. Przepraszam jeszcze raz. Wiem, że może być już za późno, ale potrzebuję pomocy. Sam nie jestem sobie dać rady, więc jeśli chcesz...

- Mam pracować u ciebie?

Hoseok pokiwał głową i spojrzał na chłopaka z nadzieją. Jimin zamyślił się przez chwilę. W końcu teraz może robić coś pożytecznego dla stada i wrócić do korzeni. Jego oczy rozbłysły, a na twarzy pojawił się uśmiech. 

- A będę mógł przyjmować pacjentów? - zapytał z ciekawością, a Hoseok prychnął.

- Oczywiście, że tak. Tylko zostaw trochę roboty dla mnie. Nie chcę, by Namjoon wyrzucił mnie z wioski.

 -Dobra. To kiedy mam zaczynać? - zapytał podekscytowanym głosem.

- Nawet teraz. Mam dużo rzeczy w schowku. Możesz na nie zerknąć?

***

Hoseok otworzył składzik, gdzie pochował wszystkie sprzęty po dawnym właścicielu. Jimin zaczął przeglądać stare, zakurzone skrzynie. Znalazł to, czego potrzebował. Fiolki, sztanglasy z ciemnego szkła,  porcelanowe parownice i ciężkie moździerze z chropowatym dnem i wyważonym pistlem. Wszystko miało już swoje lata. Naczynia były wyszczerbione, ale nadal spełniały swoje funkcje.

W składziku były poukrywane nie tylko zapasy lekarstw, ale też soków i nalewek, głównie z czarnego bzu czy wiśni. W miedzianych puszkach i szklanych słojach przesypano surowce, a wszystkie pojemniku były oznaczone pożółkłymi etykietkami.  To co wcześniej układali z Hoseokiem na półkach kilka miesięcy temu wydawało się teraz być wierzchołkiem góry lodowej.

W jednym z pudeł znalazł wagę szalkową. Piękną, z drewnianą podstawą i srebrnymi odważnikami ułożonym starannie w mniejszym pojemniczku z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem. Dość droga rzecz. Jimin od razu wypakował wagę i postawił na stole. 

Ciekawe czy jeszcze działała? Szczypcami nałożył srebrne koniki na dwa talerze, by znaleźć równowagę. Wskazówka wahała się i dopiero po kilku próbach Jiminowi udało się zatrzymać ją mniej więcej na środku przedziałki. Wcześniej rzadko korzystał z takich sprzętów. Jego nauczycielka wolała robić wszystko "na oko",  o ile nie było to coś zbyt zabójczego. Nie mniej jednak taka waga mogła się przydać.

Hoseok wyniósł wszystkie sprzęty do kuchni i poustawiał na stole wprost przy oknie.

- Przygotuję Ci pokój do pracy, ale najpierw muszę trochę tam ogarnąć. Dawno nie otwierałem pracowni mistrza...

Alfa znalazł klucz i otworzył drzwi do malutkiego pokoju. Był pusty, w końcu Hoseok wyniósł większość sprzętu do schowka. W pomieszczeniu było tylko parę worków z ubraniami oraz stół do pracy. Na ścianie ktoś zawiesił drewniane półki, którego trzymały się już tylko siłą woli na wystających ze ściany gwoździach. Nie było to najpiękniejsze miejsce, ale dobre na początek. 

Jimin chciał otworzyć okno, by przewietrzyć pokój. Złapał za wiekową firanę, aby odciągnąć ją na bok, ale ta zerwała się i została w jego rękach, sypiąc się między palcami. Jimin już chciał przeprosić, ale Hoseok tylko zacmokał.

- Tia... Mistrz nie inwestował zbytnio w dom. Powtarzał zawsze, że im starsze, tym lepsze. Nie martwiłbym się zbytnio. Firanka pewnie pamięta potop. Przynajmniej nie trzeba jej prać, jeden problem z głowy- zerknął na wiszącą na jednym gwoździu półkę i dotknął ją delikatnie. Deska zaczęła się gibać, a tynk zleciał ze ściany na podłogę.

Jimin podszedł do stołu i zastukał w blat. Wydawał się jako jedyny stabilny w tym pomieszczeniu. Położył na niej wagę, a jej srebrne wykończenia migotały dzięki wpadającemu do środka słońcu. Pomieszczenie było doskonale oświetlone, ale nadal wydawało się dosyć chłodne, co pozwalało na dobre warunki do pracy.

- Przyniosę miotłę i ogarnę trochę. Możesz przeszukać jeszcze składzik i posortować rzeczy. Może ogarniemy to do śniadania- powiedział Hoseok i zniknął w swoim pokoju.

Jimin posłusznie zaczął szperać w pudłach i sprawdzać poszczególne słoiki i kartony. Hoseok zmył podłogę co okazał się nie lada wyzwaniem. Nie wiedział, że pokój aż tak zakurzy się przez te kilka miesięcy. Przymocował półki i poukładał na nich przyniesione przez Jimina szkło i pojemniki. Na podłodze postawili  drewniane skrzynie z przetworami i lekarstwami. Teraz pokój bardziej przypominał pracownie.

Jimin znalazł w jednym z pudeł notatnik z przepisami podobny do założonego przez babę. Ona także lubiła spisywać ciekawe przepisy dla potomnych.  Zresztą uznawała za głupotę zapamiętywanie ich na pamięć.

"Po co zaśmiecać sobie głowę takimi bzdetami, gdy można zawsze sprawdzić przepis w książce lub przepiśniku? A co jeśli zjesz wszystkie rozumy, wyuczysz się wszystkich przypisów na pamięć jak modlitwy, a tego jednego dnia pomiesza ci się we łbie i użyjesz o jeden gram wymiotnicy za dużo, zabijając pół wioski? Trzeba zawsze sprawdzać, zawsze trzeba w siebie wątpić. Ten kto sprawdza, zawsze może spać spokojnie".

Przejrzał szybko zeszyt. Pismo było koślawe, ale nadal czytelne. W niektórych miejscach widoczne były ślady rozlanego atramentu, ale ilość dawek i proporcje były nadal zdatne do odczytania. Ucieszył się bardzo. Znalazł prawdziwy skarb.

- To co? Myślisz, że dasz radę coś z tego ukręcić? - zapytał Hoseok, wskazując głową na leżące na półkach posegregowane rośliny.

- Część z tego się przyda, ale do niektórych wymagane są świeże surowce. Dobrze też zacząć suszyć na następny rok. Kilka z tych gatunków nie rośnie na tych terenach. Trzeba będzie zrobić listę składników i zakupić niektóre trudniej dostępne surowce.

- Gdy będzie trochę cieplej, wyruszymy do lasu. Teraz jest jeszcze za zimno na wyprawy - Hoseok przeciągnął się leniwie i spojrzał na swój zegarek - Powinniśmy iść na śniadanie inaczej Yoongi zacznie się martwić.

Dopiero teraz Jimin przypomniał sobie, że zostawił Yoongiego samego w domu. Jęknął cicho. Hoseok spojrzał na niego badawczo.

- ... On nie wie, że tutaj jesteś, prawda?- Alfa westchnął zrezygnowany, gdy Jimin potaknął - Dobra, naprawdę musimy iść. Nie chcę zostać zjedzony na śniadanie przez rozwścieczony tłum.

- Jaki tłum? - powiedział obrażonym głosem Jimin.

- Yoongi, Namjoon i Seokjin- wyliczył na palcach i zadrżał - Tego ostatniego boję się najbardziej.

***

Jeśli ktoś podejrzewał, że Yoongi miałby coś przeciwko pracy Jimina to nic bardziej mylnego. Oczywiście bliska obecność Hoseoka mogła wydawać się problemem, ale nic nie uszczęśliwiło Yoongiego bardziej od uśmiechniętego, zadowolonego Jimina.

Kochał go. Chciał, aby czuł się dobrze w jego stadzie, by został razem z nim.

Gdy Jimin zaczął pracować, jego stan znacznie się poprawił. Miał cel. Miał po co wstać z łóżka, a co najważniejsze czuł się ważny. Czuł się potrzebny.

Choć obaj spędzali mniej czasu razem, to zbliżyli się jeszcze bardziej do siebie. Gdy Yoongi miał przerwę przychodził do Jimina, zaglądając do jego pracowni przez otwarte okno, przypatrując się jak jego delikatne, obandażowane ręce wybierają kolejne składniki. 

To była sztuka sama w sobie. Starannie dobierał zioła i je ważył, rozcierał i łączył ze sobą, by tworzyć unikalne mieszanki. Robił alkoholowe intrakty i gorące odwary, pięknie pachnące maści i słodkie syropy. 

Choć ciężkie sprzęty raniły jego palce, Omega pracował dalej. Pod koniec dnia piekły go dłonie, szczególnie gdy ostre zioła podrażniły końce jego nerwów. Mimo to kładł się do łóżka szczęśliwy, przytulając się do Alfy i opowiadając mu co zrobił danego dnia.

A Yoongi głaskał go po głowie i chwalił, przytulając się do niego bliżej, powoli wdychając słodką brzoskwiniową woń wymieszaną z ziołowym zapachem pracowni. 

***

Gdy nadszedł słoneczny maj Jimin wyruszył z Hoseokiem do lasu. Już wcześniej wybierali się na mniejsze wyprawy na okoliczne łąki i pastwiska pozbierać żółte kwiaty mniszka, zanim te w pełni zdążyły się przekształcić w puchate dmuchawce.

Zaopatrzeni w duże kosze opuścili osadę i skierowali się do ściany lasu. Była idealna pora na zebranie młodych pędów sosny, by porobić z nich syropy i nalewki na sezon jesiennych przeziębień. 

Ubrani w najgorsze łachmany przedzierali się między drzewami. Jimin wziął głęboki wdech i uśmiechnął się szeroko. Las zawsze go wyciszał. Jego serce zwolniło, czując spokój panujący na otwartej przestrzeni. Do jego nosa dotarł przyjemny zapach sosnowych igieł i mokrego mchu. Słońce z trudem przenikało przez korony wieloletnich drzew, zapewniając przyjemny cień.

- Tęskniłem- wyszeptał do drzewa, a Hoseok zaśmiał się, uśmiechając się szerzej.

 -Teraz to pewnie czujesz się jak u siebie.

Powoli zbierali pączki sosny do koszy. Ich palce lepiły się od żywicy, barwiąc je na pomarańczowy kolor. Starali się zbierać tylko boczne pędy, by nie wyrządzić szkody młodym, jeszcze rosnącym drzewom.

Przechadzali się między kolejnymi partiami, a gdy załadowali kosze, powoli, ociężałym krokiem skierowali się znów w stronę wioski.  

Szli gęsiego, przechodząc między niskimi krzewami leśnych jagód. Hoseok szedł na przodzie z kijem w ręku, na wszelki wypadek, by odganiać ze ścieżki węże. Ku uldze Jimina, stan Alfy na wiosnę znacznie się poprawił. Jego czerwona czupryna odżyła, oczy nabrały dawnego blasku. Częściej też się uśmiechał. Jego ciało także się poprawiło. Zmężniał i nabrał mięśni, chociaż dalej delikatniejszy w budowie porównując do Yoongiego czy Namjoona.

To było aż dziwne, że jako jedyny z ich siódemki, Hoseok nie miał partnera. Z jego wyglądem i urokiem osobistym mógł z pewnością sobie kogoś znaleźć. Jimin pamiętał jak bardzo chłopak cierpiał podczas swojej rui. Rui, którą zresztą on zapoczątkował. Myśl ta nie dawała mu spokoju. 

- Hoseok...

- Hm? Za ciężko? Ponieść cię? - zażartował Alfa, posyłając mu uśmiech. 

To była kusząca propozycja, ale Jimin nie skorzystał z niej. Inna rzecz natomiast zawracała mu głowę. 

- Nie. Wszystko w porządku. Mogę cię o coś spytać?

- Dajesz - Hoseok szedł na czele, nie zwalniając kroku.

- Dlaczego... Dlaczego nie spędziłeś rui z Omegą?

Hoseok zatrzymał się, powoli odwrócił się w jego stronę. Spojrzał na Omegę niepewnie, jego mina zrzedła, a cały dobry humor wyparował w jednej chwili.  

- Nie każdy ma Omegę, Jimin - odpowiedział tylko chłodno i znów ruszył do przodu, tym razem szybciej. Jimin musiał biec, by za nim nadążyć.

- Wiem, ale jednak codziennie do ciebie przychodzą, więc jestem pewien, że byłoby Ci łatwiej z jakąś się umówić.

- Może nie chcę się z nikim umawiać - powiedział spokojnie, ale był już na tyle daleko od Jimina, że Omega nie mógł go usłyszeć.

- Hoseok! Poczekaj na mnie! - krzyknął Jimin za nim i dopiero wtedy Alfa zorientował się, że zostawił w tyle Omegę. Oparł się o drzewo, czekając aż Jimin wreszcie do niego dołączył.

Chłopak dyszał ciężko z wysiłku. Bieg z dwoma koszami wypełnionymi kilku kilogramowym obciążeniem to jednak trudna sztuka.

- Przepraszam, nie chciałem być wścibski- wydyszał z trudem, a Hoseok otworzył usta już by coś odpowiedzieć gdy Jimin dokończył zdanie- Martwię się o ciebie. Ruja... Ruja nie jest łatwa. Nie było cię tak długo...

- Jimin, Ja... - odezwał się z spokojnie Hoseok, patrząc mu w oczy- bez urazy, ale patrzę na życie trochę inaczej niż ty.

- W jakim sensie?

Hoseok zamyślił się przez chwilę, patrząc w dal, a potem ściszył głos, jakby bał się, że ktoś może ich podsłuchiwać.

- Wiesz, że poza naszą wioską, poza osadami są też inne miejsca? Duże miasta i to nie takie jak te, do których Namjoon i Yoongi jeżdżą na handel. Są aglomeracje z budynkami aż do nieba, z pojazdami bez koni. Poza granicami rezerwatu żyją inni ludzie. Tacy co nie mają w sobie Alfy czy Omegi. To świat Bety. Inny niż ten, który znasz. 

- Byłeś tam?

- Studiowałem tam. Zanim mnie wyrzucili, gdy pewnego dnia w rui rzuciłem się w szale na innego ucznia. 

- Czemu..? 

- Bo jestem głupim Alfą. Wybrykiem natury kierowanym przez instynkt. Moim największym osiągnięciem ma być zapłodnienie pierwszej lepszej Omegi. Całe życie liczyłem, że będę Betą. Że będę w większości. W zamian dostałem to - wskazał na siebie, ale w jego głosie było więcej smutku niż złości - Ani to Alfa, ani to Beta. Jestem taki nijaki.

- Hobi nie mów tak... 

Jimin chciał złapać go za drżącą dłoń. Nie wiedział dokładnie czemu. Może dlatego, że chciał dodać mu otuchy. Hoseok był jednak szybszy i złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Omega poczuł ból, gdy Alfa popchnął go w kierunku drzewa. Czuł pod plecami wilgotną korę i krew na rękach, gdzie Hoseok mocniej go złapał. 

- Będę tak mówić, bo to prawda. Czujesz mój zapach? Nie. Nikt nie jest w stanie go wyczuć. Ginie wśród reszty. Moja woń jest tak słaba, że nawet nie wyczułeś jej wchodząc do mojego mieszkania w czasie rui - warknął ze złości.

Jimin chciał krzyknąć, ale uwiązł mu głos w gardle. Oczy Hoseoka lśniły na złoty kolor, jego głos był pełen smutku i złości. Długo tłumione uczucia wylewały się z niego. Nie, to nie była złość. To była bardziej rozpacz, żal nad którym nie potrafił zapanować. 

- A wiesz co jest najgorsze? Nienawidzę tego głosu co we mnie siedzi. Nienawidzę, że miałbym unieszczęśliwić jakąś Omegę tylko dlatego, że rzuciłbym się jej do gardła przez efekt durnych feromonów. Dlatego wolę zostać sam. Tak czuję się najlepiej. Czy teraz moja odpowiedź w pełni zaspokoiła twoją niepohamowaną ciekawość?

Kiedy skończył mówić, zapadła między nimi cisza. Jakby cały las umilkł i czekał na reakcje Jimina. Hoseok puścił rękę Jimina i odsunął się od niego. Jego złote oczy nadal były wpatrzone w Omegę.

- Na twoim miejscu nie zadawałbym więcej takich pytań i nie narażał mnie na próbę. Kto wie co może się stać samotnej Omedze. Ochrona Namjoona na niewiele może się zdać w pewnej sytuacji... 

Jimin wiedział, że te słowa nie pochodziły od Hoseoka. Nie od jego Hoseoka. To była jego linia obrony. Alfa chciał zrazić go do siebie, trzymać  na dystans. 

- Nie boję się Ciebie Hobi - powiedział cicho, ale stanowczo. Głos mu nie zadrżał, co aż zdziwiło samego Omegę - Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy. Nie jesteś taki. Jesteś moim przyjacielem. 

Hoseok pokręcił głową z dezaprobatą. Wziął głębszy wdech, próbując się uspokoić. Jimin dalej stał oparty o drzewo. Część zawartości jego kosza wypadła na ziemię. Alfa w ciszy pozbierał je z ziemi, a potem wziął wszystkie kosze, nie zostawiając Jiminowi nic do niesienia. 

- Kiedy pierwszy raz cię spotkałem, wiedziałem od razu, że jesteś Alfą. Poczułem twój zapach- wyszeptał cicho Jimin w drodze powrotnej, ale Hoseok się nie odezwał. Szedł dalej, nie słuchając już Jimina, skupiając się jedynie na powrocie do domu.

Gdy znaleźli się przy bramie Hoseok w końcu przerwał milczenie.

-Dla jasności, ta rozmowa ma pozostać między nami- powiedział. Jego głos był lodowaty.

Jimin stał przez chwilę w miejscu zaskoczony tonem Hoseoka. Brama zatrzasnęła się za nimi, odcinając ich od lasu. 

______

Zdałam mój znienawidzony przedmiot (to już oficjalne) i teraz już tylko ostatni egzamin. Z tej okazji rozdzialik, ja wiem, demon prędkości.

Miłego weekendu :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro