Rozdział 20 Wianki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni mijały Jiminowi powoli na pracy z Hoseokiem. Zapasy pączków sosen, które zebrali w lesie, starczyły na całą skrzynkę syropów, a resztki z odzysku przerobili na nalewki. Przygotowane przetwory schowali na dnie zimnej piwnicy, gdzie miały czekać na kolejny sezon.

Jimin siedział w swojej pracowni, przeglądając co ciekawsze przepisy i zaznaczając je kolorowymi pasmami papieru zanurzonym w świeżo przygotowanym kleju. Od zdarzenia w lesie minęło już kilka tygodni. Mimo obaw Jimina ich relacja nie uległa pogorszeniu. Medyk traktował go dalej chłodno i z rezerwą, ale nie unikał go. Na dobrą sprawę, nikt nawet nie domyślał się, że mogło między nimi dojść do jakiejkolwiek kłótni. Jimin zastanawiał się przez chwilę, czy nie powiedzieć o całej tej sytuacji z Yoongim, ale szybko zrezygnował. Nie chciał, by Alfie stała się krzywda. Zarówno jednemu, jak i drugiemu. 

Z myśli wyrwało go pukanie w szybę. Podniósł głowę zza książki i spojrzał przez okno. Taehyung i Jungkook pomachali do niego przyjaźnie, a Jimin od razu sięgnął do zawiasu i otworzył okno na oścież. Przyjemne ciepłe powietrze wpadło do pokoju, a wraz z nim spadające płatki kwitnącej nieopodal śliwy.

- Idziemy nad jezioro- oznajmił Taehyung, pokazując na wiklinowy kosz wypełniony owocami- Chcesz się dołączyć?

- Nie wiem czy mogę- Jimin zerknął na leżący na stole przepiśnik.

Tak naprawdę nie miał dzisiaj za dużo do roboty, ale nie chciał zostawiać Hoseoka samego. Dziwnie się czuł, gdy kończył prace dużo wcześniej niż on. Kiedy widział zmęczenie na jego twarzy, sprawiało mu to smutek, dlatego starał się jak najbardziej go odciążyć. 

- No weź! Dzisiaj przecież miałeś mieć wolne- nalegał Tae dalej, nachylając się bardziej do środka pokoju- Jest taki piękny dzień. Musisz zrobić sobie przerwę.

- Poza tym Yoongi też tam będzie- dodał Jungkook zachęcająco, a Tae dostrzegł chwilowy błysk w oczach Jimina- Nie daj się prosić.

Jimin aż przebierał nogami. Zawstydził się, że tak łatwo było go przekupić. Choć spędzał z Yoongim każdą noc, to i tak pragnął ciągle jego bliskości. 

- Dajcie mi kilka minut. Muszę się przebrać- Jimin schował notes do lnianej torby. 

Taehyung zawył radośnie, świętując zwycięstwo. Jimin przewrócił tylko oczami i zamknął okno, rozszczelniając je nieznacznie, by zostawić niewielki przepływ powietrza.

- Będziemy czekać pod bramą- krzyknął Jungkook przez szparę i udał się z Taehyungiem do wyznaczonego miejsca.

Jimin zdjął roboczy fartuch, który dostał od Hoseoka. Był za duży i pożółkły ze starości, ale Taehyung skrócił mu rękawy i zaszył dziury w dnie kieszeni, przywracając mu stan użyteczności. W przygotowaniu był już następny, oczywiście wbrew woli Jimina. To był pomysł Yoongiego, by załatwić mu kolejny fartuch.

"Przecież nie będziesz chodził w tym dziurawym kapoku" śmiał się Tae, kreśląc nowy projekt.

 Yoongi potaknął na to zdanie i postawił Jimina przed faktem dokonanym. Już i tak cała jego szafa była zasponsorowana przez Alfę, więc nie powinno robić mu to różnicy... A jednak Jimin bardzo chciał mu się odwdzięczyć za te wszystkie podarki. 

Już miał wyjść z budynku, gdy usłyszał zza drzwi głośny kaszel Hoseoka. Przypomniał sobie znów, jak zdenerwował go tamtego dnia w lesie.  Naprawdę nie chciał, aby Hoseok się na niego nie gniewał, a co najważniejsze, by został sam w domu, podczas gdy reszta wioski odpoczywała.

Zastukał nieśmiało do jego pokoju. Gdy Hoseok nie odpowiedział, spróbował jeszcze raz, tym razem mocniej. Usłyszał tylko mruknięcie po drugiej stronie.

- Hobi, Tae i Jungkook przyszli. Idą nad jezioro- powiedział Jimin i ze wstydem wyczuł jak jego głos załamał się. Brzmiał dziwnie sztucznie, próbując nawiązać jakikolwiek dialog z Alfą- Chcesz może..? Chcesz może iść ze mną? W sensie z Jungkookiem i Tae?

- Nie... - Hoseok po raz pierwszy odezwał się tego dnia. Jego głos był zachrypiały. Mówił z trudem, jakby się dusił.

- Jesteś chory? Chcesz coś na kaszel? Mam zostać w domu? - Jimin szybko chwycił za klamkę, ale drzwi ani drgnęły. W domu nie było zamków, więc Hoseok musiał zatrzymywać drzwi własnym ciałem.

- Nie. Idź- powiedział Hoseok spokojnie, ale gdy nadal czuł obecność Jimina po drugiej stronie drzwi dodał szybko- Nie jestem chory. Po prostu zmęczony. Idź sam, przyda ci się trochę wolnego.

- Na pewno? - zapytał jeszcze raz Jimin, jego głos był pełen smutku.

- Na pewno. Przyjdę... Później, dobrze?

- Obiecujesz? - dopytał Omega, a Alfa czuł jak zaczyna powoli tracić cierpliwość.

- Obiecuję. Idź już. 

Gdy drzwi wyjściowe się zamknęły, Hoseok puścił klamkę i osunął się na podłogę. Wziął kilka spokojnych wdechów, ale w powietrzu nadal czuł owocową woń Jimina.

"Weź się w garść Hoseok" powiedział do siebie, wymierzając sobie siarczystego policzka.

***

Jezioro mieściło się na północ od wioski. Trzeba było przejść spory kawałek lasem, ale ścieżka do niego była wydeptana i ryzyko zgubienia się było praktycznie zerowe.

Kory pobliskich drzew były ponacinane, tworząc swoiste drogowskazy prowadzące nad zatoczkę. Sucha trzcina szumiała pod wpływem wiatru, a ukryte w trawie świerszcze grały znaną wszystkim melodię. 

Taehyung i Jungkook rozmawiali o czymś radośnie. Jimin szedł za nimi nieco wolniej, cały czas myśląc o Hoseoku. Miał wyrzuty sumienia, że zostawił go samego. Nie wydawał się być w dobrym stanie.

- Co taka smutna mina? - zapytał Jungkook, zauważając zmianę w zachowaniu Omegi.

- Nic, po prostu myślę- odpowiedział wymijająco. Nagle przyszło mu coś do głowy- Jungkook... Ty handlujesz w miastach, co nie?

 -Ano. Tak trochę. To Namjoon jest od handlu, ja się dopiero uczę- powiedział młody Alfa, przeskakując przez wstający z drogi kamień- Pewnego dnia będę jeździł sam, ale jeszcze nie teraz. 

- Jakie to miasta?

- Różne, w zależności od pory roku- powiedział ogólnikowo, ale widząc ciekawość Jimina zaczął mówić dalej- W zimę jeździ się do najbliższego miasteczka, bo dni są krótsze, a warunki surowe. Latem zawsze wybiera się Południe, do portów.

- Południe to moje regiony- powiedział z dumą Taehyung, wypinając pierś do przodu- Najlepsi rzemieślnicy, najlepsze towary.

Faktycznie. Jimin pamiętał, że Taehyung wspominał kiedyś, że pochodził z miasta na Południu.

- Tam się poznaliśmy- dodał Jungkook, uśmiechając się do swojego partnera- Pamiętam minę Jina, gdy przyjechałeś razem z nami do wioski. Bezcenna.

-Namjoon napisał mu w liście, że przywiezie niespodziankę. Nie spodziewał się nowej głowy do wykarmienia- zaśmiał się Tae na to wspomnienie.

- Czy na południu były jakieś Bety? Widzieliście ich kiedyś? - zapytał Jimin, mając nadzieję, że nie skojarzą tego z Hoseokiem.

- Do mnie często przychodzili- powiedział nieoczekiwanie Tae- Turyści. Kupowali masowo kolorowe chusty. Podobno rzeczy robione przez Omegi są "delikatniejsze i piękniejsze, bo tak wynika z ich natury" czy coś takiego.

- Bety są dosyć popularne na Południu- przyznał Jungkook- Czemu pytasz?

- Tak się po prostu zastanawiam. W naszej wiosce nie ma żadnej Bety. Nigdy żadnej nie widziałem.

- Bety nie mają wstępu na tereny rezerwatu. Chyba, że ma się przepustkę dla turystów albo jest się handlarzem, ale wtedy też obowiązują pewne ograniczenia. Zazwyczaj trzymają się swoich terenów- Jungkook szedł dalej, skręcając w lewo obok dużego drzewa z naciętą strzałką.

- Swoich terenów?

- Za granicą rezerwatu. Mają swoje tereny, daleko, daleko na wschód za metalowymi górami.

- A byłeś tam kiedyś?- dopytał Jimin z ciekawości. Czy to tam jest to miasto Hoseoka z budynkami do nieba i pojazdami bez koni?

Jungkook pokręcił tylko głową.

- Nikt z nas nie może opuścić rezerwatu. Nawet handel z Betami odbywa się na granicy- zamyślił się Jungkook - Namjoon zawsze dobrze sobie radził z Betami. On orientuje się w ich mowie i zwyczajach, ale i tak od kilku lat już nie jeździ w tamte strony.

- Czemu? - dopytał Jimin. Od marszu przez las zaschło mu trochę w gardle.

- Starszyzna nie pozwala. Uznali, że kontakty z Betami mogą zniszczyć nasze tradycje.

- Pierdolenie- powiedział Tae - Tyle lat Bety przychodziły do mojego zakładu i jakoś tradycji nie niszczyli, a nawet wspierali. Sypać groszem zawsze umieli.

- Z jednej strony tak, ale z drugiej- Jungkook zawahał się- Nie wiem, jakoś źle im z oczu patrzy. Zawsze tak dziwnie na mnie patrzyli, jakbym był jakiś gorszy. Nigdy też się ze mną nie witali. Tylko z Namjoonem.

- To dziwne, dla mnie zawsze byli mili- powiedział Tae zaskoczony.

Jimin chciał jeszcze popytać Jungkooka o Bety. Co jest za granicą? Dlaczego musieli pytać o wszystko starszyznę? Nie zdążył jednak, bo gdy tylko wyszli na polane, Alfa rzucił się w bieg za Taehyungiem, ścigając się, kto pierwszy dotrze do jeziora. Jimin poczłapał za nimi, rezygnując jednak z biegu. Wysoka trawa uderzała w jego ciało jak małe bicze. Dobrze, że miał zabandażowane ręce i długi rękaw, który zasłaniał jego rany.

Przy jeziorze zgromadziło się sporo ludzi. Większość z nich leżała na trawie, na kolorowych kocach, korzystając z promieni majowego słońca. Jezioro było duże, ale dość płytkie. Woda była przejrzysta tak, że widać było kamieniste dno i małe, pływające ryby, drobniejsze od małego palca. Promienie słońca sprawiały, że powierzchnia wody połyskiwała, a Jimin musiał przymrużyć oczy od odbijającego się światła.

Taehyung zanurzył nogi w wodzie, niszcząc jednolitą taflę jeziora i odstraszając ryby. Szybko jednak cofnął się na ląd.

- Brrr zimna jak lód.

- Troszeczkę- Jungkook zanurzył rękę w wodzie- Nie jest tak źle.

Jimin trzymał się z dala od wody. Dno było dla niego zbyt kamieniste. Na pewno byłoby to bolesne doświadczenie dla jego stóp. Co prawda podeszwy były twardsze niż skóra w innych częściach ciała, jednak nadal na tyle delikatna, że bliskie spotkanie z ostrymi krawędziami kamieni mogło skończyć się naprawdę źle.

Usiadł na trawie i rozejrzał się po okolicy. Uwagę Jimina przykuł Seokjin otoczony szczeniakami i zaplatający z nimi wianki z polnych kwiatów. Jedna mała Omega uplotła koronę, mieszając różową kończynę z białą. Splot był słaby, kwiaty ledwie trzymały się siebie, ale nie przeszkadzało to Omedze. Pochylił głowę, by dziewczynka mogła nałożyć mu rozpadający się wianek. Pojedyncze kwiatki utknęły w jego jasnych włosach. Jin był niewiarygodnie szczęśliwy, a jego uśmiech był tak prawdziwy i pełen życia, że Jimin wpatrywał się długo w jego stronę, nie mogąc oderwać wzroku. Odwrócił się, dopiero gdy Taehyung i Jungkook przysiedli się do niego. 

- Dzieciaki kochają Jina- powiedział Jungkook, usadawiając się na miękkiej trawie, wdychając powoli przez nos świeże powietrze. Z jego włosów kapała woda, drobne kropelki zlepiły kosmyki jego gęstych, czarnych włosów. 

- Czy to są jego dzieci? - zapytał Jimin z ciekawości. Jego wzrok znów skierował się na Jina, który teraz leżał na ziemi przykryty dzieciakami, które dusiły go w zbiorowym uścisku.

- Nie - Jungkook wpatrywał się dalej w Seokjina, a potem dodał cicho -Jin nie może mieć dzieci. Jest bezpłodny.

Jimin odwrócił wzrok. Nie wiedział co powiedzieć. Mógł się tego domyśleć, w końcu pewnie widział, by jakieś szczeniaki w jego domu, odwiedzał go już tyle razy. Zrobiło mu się głupio.

-Podziwiam Namjoona- powiedział nagle Taehyung, a Jimin zerknął na niego pytająco- Jest przywódcą stada. Czy nie chodzi o to, by mieć męskiego potomka, który odziedziczy to wszystko i zostanie kolejnym głównym Alfą? Skoro Seokjin nie może dać mu syna, każdy inny Alfa wziąłby drugą Omegę do spłodzenia dziedzica.

- Niby tak, nawet pokłócił się o to ze Starszyzną. Namjoon powiedział, że nie chce brać kolejnej Omegi. Nawet dopisał ze złości Seokjina na kamień rodzinny. Musiał ich nieźle wkurzyć.

- Pewnego dnia zapędzi nas to w kłopoty - powiedział Tae, wzdychając ku niebu- Dlaczego nie możemy wszyscy żyć w zgodzie? Dlaczego nie możemy wszyscy być szczęśliwi?

Jimin zerknął znów w stronę głównej Omegi. Seokjin zauważył go z oddali i pomachał mu na przywitanie. Podniósł się z ziemi i strzepnął resztki trawy z ubrania. Pożegnał się z dzieciakami, a sam podbiegł do Jimina. Z kwiecistej korony zostały już tylko pojedyncze zielone łodyżki, zaplątane w kosmyki jasnych włosów.

Po chwili dołączył do niego Namjoon, który stał nieopodal w cieniu, czytając książkę pod gałęziami niewielkiego drzewa na skraju łąki.

- Jimin! Nareszcie wyszedłeś z pracowni. Jesteś blady jak ściana - powiedział Jin, oglądając go ze wszystkich stron. Ton głosu wskazywał bardziej na troskę niż obelgę- Musisz więcej wychodzić na zewnątrz, bo skończysz jak Hoseok.

- Święta racja. Słońce to witaminy. Trzeba wychodzić- dodał Tae, wyciągając głowę ku słońcu, rozpłaszczając się na trawie.

- Przecież wychodzę... - zaczął Jimin.

- Wiem, wiem. Po prostu dawno Cię nie widziałem - Jin uśmiechnął się łagodnie i odgarnął mu kosmyk z czoła- Tak rzadko nas teraz odwiedzasz.

- Powinieneś przychodzić do nas częściej. Zawsze jesteś mile widziany - odezwał się nagle Namjoon, a Jimin tylko kiwnął głową zawstydzony. Przebywanie blisko Namjoona nadal było dla niego wyzwaniem - Mamy koc. Jeśli chcecie możemy razem na nim poleżeć.

- Meh, ja tam wolę trawę. Fajnie łaskocze w szyję- wymamrotał Tae z zamkniętymi oczami, przytulając się do Jungkooka.

- A ty? - zapytał Namjoon Jimina, uśmiechając się przyjaźnie - Chcesz z nami się położyć?

Leżenie na trawie nie było złe, ale jednak twarda ziemia i wbijające się kamienie nieco irytowały skórę Jimina. Spojrzał z ulgą na Namjoona i poszedł za Alfą. Położył się na miękkim kocu między nim a Seokjinem. Leżeli blisko siebie, ale nadal zostawiając niewielki odstęp. Seokjin pogładził głowę Jimina, przeczesując włosie delikatnie palcami, a Omega zamruczał zadowolony, wtulając się bardziej w jego stronę. Namjoon zaśmiał się i dotknął nieśmiało palcami szyi Jimina, tam gdzie zostawił ochronę. Chłopak zadrżał lekko pod wpływem niespodziewanego dotyku

- Boli cię? Mam cofnąć rękę? - zapytał Namjoon z troską. Chłód jego ręki kontrastował z rozgrzaną od słońca skórą.

- Nie. Wszystko w porządku- wybełkotał Jimin czując kolejną falę dreszczy na skórze.

Namjoon uśmiechnął się szerzej i znów delikatnie dotknął miejsca, a Jimin tym razem powstrzymał się przed drgnięciem. Ogarnął go wewnętrzny spokój. Przymknął oczy i oddał się temu uczuciu. 

To było coś niesamowicie dziwnego, dać się dotykać po szyi. Nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie, bardzo mu się podobało. Dotyk Namjoona różnił się tak bardzo od Yoongiego, a jednak nie czuł od niego zagrożenia. 

- Krwawisz- powiedział nagle Namjoon. Jimin otworzył oczy i zerknął na Alfę, bojąc się, że zobaczy zdziwienie, złość lub strach, ale Namjoon był spokojny. Seokjin też nie wydawał się zaskoczony.

- Tak czasem bywa- odpowiedział tylko Jimin. To nic wielkiego. 

- To klątwa, prawda?

Jimin kiwnął głową, a Jin przytulił go delikatnie, głaszcząc znowu po głowie. 

- Skąd wiecie? - zapytał Omega.

- Domyśliliśmy się już jakiś czas temu- wyszeptał cicho Seokjin.

Jimin przełknął ślinę. Jego głos zadrżał. 

- Wyrzucicie mnie z wioski?

- Jimin, jesteś częścią stada. Oczywiście, że cię nie wyrzucimy. Zależy nam na tobie. 

Głos Namjoona był tak kojący, że napełnił Jimina spokojem. Już dawno nie czuł się tak bezpieczny. Te słowa... tak bardzo chciał je usłyszeć. Zawsze bał się tej rozmowy, ale teraz zdał sobie sprawę, że nie było czego. Namjoon i Seokjin w pełni go akceptowali, takiego jaki był. Z klątwą, czy bez klątwy. Nie było to dla nich ważne, ponieważ naprawdę go kochali. Jimin mimowolnie poczuł, jak łzy zbierają się w jego oczach. 

- Przepraszam, że dotknąłem cię bez pytania. Nie powinienem. Po prostu gdy na ciebie patrzę, mam ogromną ochotę cię przytulić - wyznał Alfa, odsuwając dłoń. Wyglądał na zakłopotanego. 

- Czy mogę chociaż głaskać cię po głowie- zapytał Seokjin z troską- Czy to też sprawia ci ból?

- Nie! Możesz! Proszę pogłaszcz mnie jeszcze. To nie boli. I to co robił Namjoon... Też nie bolało- powiedział szybko Jimin- Proszę, zróbcie to jeszcze raz.

Namjoon spojrzał niepewnie na Seokjina, a Omega kiwnął głową. Alfa przyłożył palce do poranionej szyi.

- Delikatnie- przypomniał mu Seokjin, przytulając do siebie Omegę.

Jimin przymknął oczy, wdychając słodką woń Jina. Ciepło bijące od słońca i zimny dotyk Namjoona koiły jego nerwy. Czuł lekkie pieczenie w miejscu, gdzie go dotykał, ale zaraz efekt ten ustępował. 

Namjoon powoli przesunął kciukiem po nowo powstałej ranie i skupił się na niej.  Czuł jak jego magia miesza się z Jiminem. Jego palce stałe się sine, a przerażający chłód piął się powoli przez zgięcie łokcia, aż do końca ramienia. Na czole Alfy pojawiły się drobne kropelki potu, a oddech przyspieszył.

- Namjoon... Wystarczy- wyszeptał Seokjin, widząc jego stan.

Alfa dotarł do krawędzi rany i zacisnął zęby. Dopiero gdy uszkodzona skóra się zasklepiła, a po ranie zostało tylko lekkie zaczerwienienie oderwał się od Omegi.

Jimin oddychał spokojnie i zaskomlał, gdy przyjemne uczucie zimna go opuściło. Jin od razu zareagował.

- Wszystko w porządku? Boli cię?

- Nie, było przyjemne. Mogę jeszcze?

- Dziś... Dziś chyba wystarczy- wydyszał z trudem Namjoon, ocierając czoło i rozglądając się po okolicy. Gdy zauważył zbliżającego się Yoongiego, odetchnął z ulgą.

Jimin od razu wyczuł woń Alfy i uśmiechnął się błogo, gdy ciepła dłoń zatopiła się w jego włosach. Nawet nie otworzył oczu. Wiedział, że to Yoongi. Wyciągnął ręce ku niemu, a Alfa usiadł przy nim. Omega położył głowę na jego kolanach.

- Widzę, że w pełni cię wykończyli- odezwał się Yoongi, zerkając pytająco na zmęczonego Namjoona, który położył się obok.

Jimin mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i wtulił się bardziej w jego nogi, a Yoongi wyprostował się i wziął nerwowy wdech. Seokjin z trudem stłumił śmiech.

- Jimin jest śpiący. Powinieneś zabrać go do chaty- odezwał się Omega, posyłając mu pełne satysfakcji spojrzenie.

- Nie chcę - wymamrotał tylko Jimin - Poleżmy jeszcze...

Yoongi uśmiechnął się łagodnie i pogłaskał policzek Omegi. Na twarzy chłopca malował się spokój. Oddychał spokojnie, wdychając znajome zapachy wokół niego- kwitnących kwiatów, czarnego pieprzu i cynamonu. Czuł się tu dobrze, że nie chciał opuszczać tego miejsca.

***

Po drugiej stronie polany, w cieniu drzew, stał Hoseok. Chciał podejść bliżej, ale nogi odbierały mu posłuszeństwa. Schowany w cieniu lasu, z bólem serca obserwował wypoczywające stado.  Kiedy już zdecydował się, by ruszyć przed siebie, dostrzegł Yoongiego podnoszącego sennego Jimina. Omega wtulił się w jego ciało, a Alfa niósł go na rękach, zabierając do domu.

Cała odwaga nagle z niego uleciała. Cofnął się w głąb lasu, by przypadkiem Jin go nie zauważył, a sam szybko zawrócił do wioski, nie chcąc spotkać się z nimi na szlaku. Kiedy wrócił, zamknął się w swoim gabinecie i nie wyszedł z niego aż do następnego dnia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro