Rozdział 21 Deszcze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia słońce zniknęło. Ziemia ochłodziła się i nastały ulewne deszcze, przemieniając łąki w bagniska i podtapiając domostwa, w tym chatę Yoongiego. Alfa zabrał cały swój dobytek (czego nie było za wiele) i razem z Jiminem przenieśli się wyżej. Schronienia udzielił im Namjoon. W jego domu było aż nadto miejsca.

- O losie - westchnął Seokjin, wycierając przemoczonego do suchej nitki Jimina - A już myślałem, że nic gorszego od zarazy nie może nas spotkać.

- Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy cali - powiedział z ulgą Namjoon, spoglądając przez okno.

Lało jak z cebra. Ściana deszczu kompletnie zasłaniała widok. Ciemne chmury sprawiły, że dzień przypominał teraz noc.

- Boję się o Hoseoka- powiedział nieśmiało Jimin, gdy Seokjin suszył jego włosy.

- Przeniósł się już wyżej i zabrał zapasy. Jest bezpieczny- zapewnił Namjoon.

Jimin kiwnął głową niepewnie. Po tym jak Hoseok nie przyszedł nad jezioro, zaczął się martwić. Miał do niego przyjść następnego dnia, by sprawdzić jak się czuje... Gdyby tylko nie ta przeklęta powódź.

- Przygotuję wam pokój- powiedział Seokjin, zostawiając ich przy ogniu. Yoongi przejął po nim ręcznik i dalej suszył mokre włosy Jimina.

Omega wyciągnął ręce w stronę płomieni, próbując rozgrzać zamarznięte palce. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze wczoraj leżał na zewnątrz na słońcu, a teraz trząsł się z zimna. Oparł głowę o Yoongiego i przymknął oczy, a Alfa pogładził go po plecach.

- Nie martw się- powiedział łagodnie Yoongi- Wszystko będzie w porządku...

- Ale nasz dom... - wyszeptał cicho.

- I tak trzeba było go odnowić. Najważniejsze, że wszystko zabraliśmy. Damy radę.

Jimin nie był tego pewien. Spojrzał na Namjoona, który nadal wyglądał przez okno wyraźnie zdenerwowany.

- Ani śladu Jungkooka- powiedział, gdy Seokjin wrócił do salonu ze stosem koców.

- Może potrzebują pomocy. Taehyung ma ze sobą dużo rzeczy.

- Pójdę po nich- oznajmił w końcu, odsuwając się od okna i sięgając po kalosze. Seokjin tylko westchnął, ale nie odezwał się. 

Namjoon wyleciał na zewnątrz, w sam środek wichury. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Podmuch zimnego wiatru wleciał do środka, gasząc ogień w kominku, a Jimin ponownie zadrżał. Yoongi przykrył go kocem. Omega zmrużył oczy i wtulił się w jego szyję.

- Może chcecie się położyć? Nagrzałem wam pokój- zaproponował Seokjin.

- Wezmę kufry- powiedział Yoongi, podnosząc się z podłogi, a Jimin nieco zamroczony poszedł za Seokjinem.

Zaprowadził go do jednego z wcześniej nieużytkowanych pokoi. Duże łoże ze śnieżnobiałą pościelą przypominało bardzo te z sypialni Jina i dorównywało pod względem wielkości. Jimin  rzucił się na łóżko, topiąc się w nim. Rama zaskrzypiała pod nagłym ciężarem.

W pokoju panował półmrok. Okna były zasłonięte przez długą, sięgającą ku podłodze zasłonę i tylko odgłosy obijającego o szybę deszczu przypominały Jiminowi co działo się na zewnątrz.

- Spróbuj się przespać- poradził mu Jin, opatulając go szczelnie kocem.

Nagle błysnęło za oknem i rozległ się głośny grzmot. Nadeszła burza.

***

Jimin nie mógł zasnąć. Wszystko było nie tak. Odgłosy wichury i deszczu napajały go lękiem. Co jakiś czas słyszał głośne grzmoty wyrywające go z płytkiego snu.

Yoongi leżał obok niego,  cicho pochrapując. Od rana pomagał w przenoszeniu rzeczy z gospodarstw, by uchronić je przed wodą. Alfa leżał wykończony i zziębnięty w rogu łoża, przykryty kolorową narzutą. Dopiero teraz Jimin zdał sobie sprawę jak małe było ich łóżko w domu, jak spali wręcz przyklejeni do siebie, zachowując niewielką przerwę. Jimin czuł się dziwnie, leżąc teraz tak daleko od Yoongiego.

Omega był przykryty kołdrą i kocami, które przyniósł dla niego Seokjin, ale teraz zdawały się bardziej go irytować niż pomagać. Zapach czarnego bzu, który tak go relaksował, teraz drażnił go w nos, a pod wpływem kilku warstw ciepłego materiału zrobiło mu się gorąco i zaczął się pocić. Nie mówiąc już, że koce były dosyć ciężkie i skutecznie ograniczały jego ruchy.

Nie mogąc dłużej wysiedzieć na miejscu, wygramolił się powoli z łóżka, tak by nie zbudzić Yoongiego. Położył stopy na zimnej posadzce i wstał. Łóżko skrzypnęło, ale Alfa spał dalej, przewracając się na drugi bok. Jimin stał przez chwilę w bezruchu, nasłuchując jego oddechu. W końcu, gdy upewnił się, że Yoongi dalej smacznie drzemie, wyszedł z pokoju, zostawiając za sobą uchylone drzwi.

Liczył, że znajdzie Jina w salonie lub kuchni, ale dom zdawał się być pusty. Nadal nie przywykł do jego ogromu. Nie mając co ze sobą zrobić podreptał do jego ulubionej części czyli do gabinetu Namjoona. Gdy przychodził z wizytą do Seokjina, często przesiadywał w pokoju Namjoona i buszował w jego zbiorach. Z resztą sam Alfa wyraził na to zgodę i często pożyczał mu co ciekawsze książki.

Jimin zapalił lampę naftową. Knot zabłysnął jasnym światłem, rozświetlając pomieszczenie. Omega odłożył lampę na stoliku, a sam sięgnął po stołek, by dosięgnąć wyżej ułożonych zbiorów. Część z nich już przeczytał, druga część była... intrygująca. Namjoon miał pokaźną kolekcję dzieł, zarówno mitów, jak i powieści, książek historycznych i kronik, poukładanych bez ładu i składu, choć sam zapewniał, że wszystko ma w jak najlepszym porządku. Jin nie był tego zdania i kręcił nosem, gdy Namjoon wracał z kolejnymi, zakurzonymi tomami, z którymi siedział po nocach, próbując rozczytać stare zapiski.

Wyjął jeden z mniejszych tomów oprawionych w brązową skórę i przejrzał kilka stron. Nie, ta nie. Sięgnął po następną. Ta była przepisywana ręcznie, a pismo- nieczytelne. Odłożył ją z powrotem na półkę. Kątem oka zauważył wciśniętą między dwa, grube tomy, małą książeczkę. Wyjął ją. Była dosyć cienka, a jej okładka podniszczona. Nie miała tytułu ani na przodzie, ani na grzbiecie. Otworzył ją i dopiero wtedy udało mu się przeczytać wyblakły tytuł. 

"Krótka rozprawa o Alfach i Omegach, pióra..."

Nie mógł odczytać imienia autora. Nie mniej jednak tytuł go zainteresował. Szybko jednak zorientował się, że jest niekompletna. Mimo to nie zniechęcił się i przeczytał wstęp.

"Już od dawna przyglądałem się zachowaniu rdzennych mieszkańców rezerwatów. Kultura ta, choć tak odległa od mojej własnej, wywarła na mnie niespodziewane wrażenie. Przelałem wszystkie te doświadczania na papier z nadzieją, że staną się inspiracją dla moich 'braci i sióstr po drugiej stronie muru' i stanie się nicią porozumienia między dziećmi wilków a ludem północy... "

Głosił urywek na samym początku, jednak Jimin nie mógł znaleźć kontynuacji. Kolejne strony były porwane i zamazane, inne posklejane lub zagięte. Przeglądał więc dalej sfrustrowany, próbując znaleźć cokolwiek. Jego uwagę przykuła znajoma nazwa.

"Czym jest otóż to Przeznaczenie?
Zwą go Fatum, choć sam nie lubi tego imienia. Jest pierwszym Alfą, którego nosiła ziemia, a swój pierwiastek zasiał w każdym wilku, którego stworzył. Alfy mają więc coś w sobie z Chaosu, magiczną cząstkę samego Przeznaczenia i w każdym z nim płynie źródło energii niczym własna elektrownia... "

Jimin nie znał tego słowa.

"Alfy od lat w kulturze są przedstawiane jako bestie z trzema głowami, ostrymi zębami, potwory z długimi pazurami gotowymi rozszarpać napotkaną zwierzynę i to w najgorszy możliwy sposób w jaki można sobie wyobrazić. Władcy lasów żywiący się mięsem dziewic, przyjmujący postać ogromnych czarnych wilków, kiedy tarcza księżyca pojawia się na niebie w całej swej okazałości. A jednak wszystko to zwykle brednie, wymysły naszej wyobraźni.

Alfy są dzikie z natury, ale nie tak jak byśmy chcieli. Mają w sobie pierwiastek zwierzęcy, często dominujący nad resztą, ale taki osobnik jest od razu temperowany przez społeczność albo po prostu z niej wyrzucany. Nikt kto nie umie poskromić swojej natury, nie jest w stanie odnaleźć się w stadzie i prędzej czy później opuści watahę, czy to z własnej woli, czy z rozkazu przywódcy.

Nie o tym ma być jednak ten rozdział. Otóż Alfa jest synem Przeznaczenia, bo z natury jest do niego podobny, a wilczy pierwiastek to pozostałość, którą odziedziczyli w genach(?) .

Więc w takim razie jak podania tłumaczą obecność Omeg, które zawsze są pokazywane jako słabszy element hierarchii i którym przypisuje się cechy spokoju, rozwagi, wrażliwości i piękna?

[...]

Wiele z tego jest oczywiście prawdą, bo od dawien wiadomo, że Omegi to najlepsi artyści i rzemieślnicy co potwierdzają liczne cechy na Południu. Jednak ci, którzy widzą w nich tylko piękno delikatnych rąk, nie zauważają jak wiele pracy wykonują w wioskach i jak silne i władcze potrafią być. [...]

A więc Omega powstał, jak można zakładać, z pierwszej Omegi. Od wieków są spory, czy Pierwsza Omega to też Fatum jako lepsza strona bytu, którego można nazwać Przeznaczeniem. Skoro Fatum jest określane jako przewrotne, to ma swoje dobre i złe strony, zapewnia smutek i radość, biedę i dostatek, pecha i szczęście. Wiadome jest więc, że skoro ciemność zawsze była Alfą, to po drugiej stronie musi być jasność, a nic nie pasuje do tego schematu bardziej niż właśnie Omega.

Mnie osobiście urzekła pewna historia przekazywana z dziada pradziada usłyszana w pewnej wioseczce nad rzeką Złota (gdzie ponoć latem można znaleźć fragmenty tego oto metalu, chociaż mi się nigdy nie udało tego dokonać, niestety).

Otóż historia brzmiała mniej więcej tak:

Był sobie pewnego razu Alfa, który straszliwie cierpiał, albowiem jego oczy były mętne jak woda w zatrutym strumieniu. I Alfa ten był bardzo nieszczęśliwy, a mrok, który go otaczał zdawał się być wieczny. Chodził po lesie, strasząc zwierzynę, bo chód jego był nienaturalny i niepasujący kompletnie do znanych im wcześniej istot. [...]

Podczas swojej wędrówki dotarł na pole zboża, a zmęczony drogą położył się wśród traw.

Usłyszał z oddali głos, który dorównywał wszystkim śpiewom ptaków, dźwiękiem czystych dzwonków i trzepotem skrzydeł motyli. A Alfa był nim oczarowany i poszedł za nim. Krążył po polu, jednak nie mógł znaleźć jego źródła. Dopiero gdy spojrzał w górę, przejrzał na oczy i zobaczył księżyc. To on go wołał. Jego światło rozwiało całą ciemność wokół Alfy. 

Przyznam szczerze, historia ta na początku nie wywarła na mnie dużego wrażenia, a wręcz wydawała się zbyt prosta, by stanowić źródło jakiejkolwiek wiedzy. Dopiero później zrozumiałem, że ów wilk to nikt inny jak Główny Alfa, a księżyc to właśnie Omega.

Motyw księżyca zawsze przewijał się w kulturze i podaniach, jednak wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak ważny jest dla społeczności Rezerwatu. Jeśli Przeznaczenie można porównać do Boga, to Księżyc można śmiało uznać za mniejszego bożka, a może nawet i na równi z samym Przeznaczeniem. Wielokrotnie spotykałem się z nazwą "Pan Księżyc" albo "Pani Księżyc" wymawianymi z jakże wielką czcią. Nie wspominając już o słynnym przysłowiu, które krąży po całym kraju "Księżyc zawsze wskazuję drogę swoim dzieciom".

Za dzieci można uznać więc wszystkie Alfy i Omegi, które chodzą po ziemi. Tak by było najlepiej, jednak nie wszyscy się z tym zgadzają. Niektórzy wierzą bowiem, że są jednostki obdarzone wyjątkowo, a że Fatum ma swoją jasną, jak i ciemną stronę, to i z darem wiąże się i kara. Takie jednostki nazwano Dzieci Przeznaczenia, swoiste kozły ofiarne, idealne na całopalenie. Przyznam szczerze, że zwyczaj ten nigdy mi się nie podobał, a jednak jest nadal spotykany w wielu stadach. Sama idea i wymówki zasłyszane od tutejszych kapłanów nie przemawiają jednak do mnie.

Z myślenia ich wynika, że dzieci te chcą "wrócić" do swojego ojca, jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Nie ma bowiem lepszej drogi niż zabicie takiego osobnika. Trochę to absurdalne, że ojciec chciałby śmierci swojego własnego dziecka, szczególnie gdy spojrzy się na tutejszą więź między szczeniętami a rodzicami. Jeśli ktoś myśli, że tylko Omegi mają instynkt rodzicielski, nie widział na oczy Alfy spodziewającego się dziecka.

Wracając do tematu, moje próby "nawrócenia" ludności na nieco mniej brutalne metody radzenia sobie z dziećmi, których największą wadą były różnokolorowe tęczówki albo biała sierść, zakończyły się wyrzuceniem z wioski, a nawet groźbą ze strony starszyzny, więc musiałem dać sobie spokój z moim mędrkowaniem. Nie mniej jednak wierzę, że moje słowa skłoniły niektórych młodych do myślenia i być może za kilka, kilkanaście lat praktyki te odejdą w niepamięć i pozostaną tylko smutną historią. "

Pewnie czytałby dalej, gdyby nie skrzypnięcie drzwi. Jimin dostrzegł zaglądającego do środka Namjoona zwabionego światłem.

- Myślałem, że śpisz-powiedział Alfa, wchodząc do środka, rozglądając się po gabinecie.

- Przepraszam...

- Nie przepraszaj. Sam pozwoliłem Ci korzystać z moich zbiorów- odpowiedział Namjoon, stawiając świece na biurku, obok zapalonej lampy Jimina. Spojrzał na trzymaną przez Omegę książkę - Widzę, że i ciebie zainteresowały zapiski starego podróżnika.

- Znałeś go?

- Chciałbym. Musiał być ciekawym człowiekiem. Beta, który wjechał do rezerwatu i poznawał kulturę od środka. Ile rzeczy mógłbym się od niego dowiedzieć, ile mógłbym się nauczyć- powiedział, uśmiechając się do siebie- Ciężko było mi zdobyć kopię tej książki. Nawet wśród Bet trudno jest znaleźć kogoś, kto miałby ją na stanie.

- Ciekawe co się z nim stało.

- Pewnie nie żyje. Książka ma już czterdzieści lat. Zakładając, że przyjechał tutaj gdy był już dorosłym, w pełni siły człowiekiem, a wydał ją z pewnością na starość... już dawno musiał zejść z tego świata. A mimo to wydaje się nadal aktualna i pozwala mi spojrzeć na to wszystko z trochę innej perspektywy. Z tej lepszej strony, innej niż od Starszyzny.

Jimin spojrzał jeszcze raz na książkę i na podkreślone piórem ostatnie zdanie.

 -Czy dzieci przeznaczenia nadal są... Składane? - zapytał cicho.

- Znasz odpowiedź na to pytanie- powiedział Namjoon, wpatrując się na niego- Dla mnie od zawsze było to głupotą, a ta książka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Śmierć nigdy nie jest rozwiązaniem. Zabijanie tylko po to, by złożyć hołd bóstwu, nigdy nie miało żadnego celu oprócz siania paniki i wytypowania kolejnej ofiary. Po suszy zawsze nadejdzie deszcz, bez względu na to czy spali się w ognisku gałązkę zioła czy człowieka. Po deszczu zawsze wyjdzie słońce, a po zimie wiosna. To prawa natury, nie magia.

- Ale zgodziłeś się odprawić rytuał nadejścia wiosny - przypomniał mu Jimin.

- Tak i szczerze tego żałuję- zamilkł na chwilę, a potem dodał głośniej- Dlatego nadchodzący rytuał lata będzie ostatnim. Wyślą do nas kogoś ze Starszyzny, by odprawił czary na przesilenie, a potem... Potem będziemy mieć spokój.

Jimin nie był tego pewien. Sam Namjoon zdawał się nie wierzyć we własne słowa.

- Jeśli chcesz, możesz zatrzymać książkę. Brakuje w niej kilku stron, ale i tak daje rade- powiedział po chwili Alfa, szykując się do wyjścia.

- Masz coś może jeszcze o Betach? - zaryzykował Jimin, licząc po cichu, by Namjoon nie zadał mu pytania, dlaczego tak bardzo zaczął się nimi interesować.

- Trudno zdobyć o nich książki, ale gdzieś mam kilka. Mogę poszukać, ale to już jutro. Powinieneś już wracać do łóżka. Yoongi pewnie się martwi.

- Nie, spokojnie. Smacznie śpi. Nie chcę go teraz budzić...

- Mówisz? Czuję jego zapach nawet stąd. Siedzi pewnie teraz zestresowany i czeka, aż wrócisz, ale nie chce wyjść na nadopiekuńczego.

Jimin zawstydził się. Być może Yoongi cały ten czas był świadomy, że nie ma obok niego Jimina. Wiedział, że nie musi się tłumaczyć, ale często zostawiał samego Alfę bez słowa. Nie zdawał sobie sprawy, że miało to na niego taki wpływ.

Namjoon uśmiechnął się i zabrał swoją świecę. Jimin podniósł pokrywę lampy i zdmuchnął płomień. Udał się za Alfą do swojego pokoju.

_________ 

Dziękuję za czytanie :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro