Rozdział 27 Krwawnik

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy zebrali się w domu Namjoona. Rozmowa w stołówce nie wchodziła w grę. Choć Namjoon ufał swojemu stadu, wolał omówić ostatnie wydarzenia na osobności, w wąskim zaufanym gronie.

Hoseok rzadko bywał w domu przywódcy mimo wielu zaproszeń. Wystarczyło mu, że jadał posiłki przy głównym stole, u boku Namjoona. Już pierwszego dnia, kiedy pojawił się w wiosce, dostał ten przywilej. To miejsce, o które ludzie się bili, a on dostał je, nawet o to nie prosząc. Obcy wilk, który od razu usiadł przy Przywódcy. Skandal. Czuł wtedy zazdrość reszty stada, ich czujny wzrok, który obserwował każdy jego ruch.

Namjoon nigdy nie trzymał blisko siebie starszych czy zamożniejszych Alf. Siadał z kim chciał i nie widział problemu, by nowy członek stada zasiadł akurat przy nim. Może to dlatego, że bał się o Hoseoka. Alfa, który dopiero niedawno się przebudził, który całe życie spędził z Betami, usunięty i wysłany do Rezerwatu- świata zupełnie innego, wręcz obcego i brutalnego. Tak przynajmniej Hoseok sądził na początku. Ostatecznie jego przewidywania się nie sprawdziły, bo wioska Namjoona nie pasowała do tego schematu, a większość rzeczy w Rezerwacie było typowo ludzkich, choć przestarzałych technologicznie.

Już wcześniej Hoseok czytał, że Omegi według tradycji powinny siedzieć przy osobnym stole z dala od Alf, ale w stadzie Namjoona sprawy miały się inaczej. Seokjin zajmował miejsce u jego boku, a zaraz obok siedział Jungkook, jeden z młodszych wilków, którego Namjoon traktował jak brata. Taehyung oczywiście dołączył do stada dzięki Kookowi. Logiczne więc było, że narzeczeni siedzieć będą razem. No i nie można było zapomnieć Yoongim.

Yoongi zawsze wydawał się Hoseokowi dziwny. Był typem samotnika, a mimo to zawsze siadał z nimi. Czasem powiedział jakiś średnio udany żart, na który Seokjin wybuchał głośnym śmiechem, a od którego jeżył się włos na karku.

Yoongi był prawą ręką Namjoona. Zawsze gotowy na rozkaz, który wykonywał bez żadnych obiekcji. Jego srebrno białe włosy przykuwały wzrok wielu wilków. Nie był to kolor często spotykany, ba, wręcz rzadki. Hoseok nigdy wcześniej nie spotkał kogoś podobnego. W dodatku jego zapach był słodki, ale korzenny co zdecydowanie odpychało chłopaka.

Większość Alf pachniała lasem, igłami sosen, wilgocią i rosą, solą morską czy tak jak Namjoon- pieprzem i ziołami. Jeszcze bardziej od tego schematu odbiegał Jungkook, którego czekoladowa woń roznosiła się w powietrzu na kilka kilometrów. Yoongi natomiast był po prostu dziwny, jego słodycz cynamonu, ale i dziwna ostrość na końcu piekły skórę Hoseoka, pozostawiając nieprzyjemne wrażenie.

Obok Yoongiego siedział oczywiście Jimin. Jego szyja była pokryta malinkami i to w tak bezczelny sposób, że trudno było się doszukać wolny skrawka skóry.

Hoseok zmarszczył brwi. Skóra Jimina była tak delikatna, a mimo to Yoongi uparcie go znaczył. Nie mógł zrozumieć zachowania Alfy. Był zły, że przynosi ból Omedze, ale sam Jimin wydawał się ... zadowolony. Nawet nie próbował się z tym kryć. Jedyną oznaką dyskomfortu były lekko zaczerwienione uszy i policzki.

Dzisiaj był stan wyjątkowy. Namjoon martwił się bardzo tym, co wydarzyło się w mieście. Seokjin potęgował dodatkowo uczucie paranoi, rozstawiając przy oknach i drzwiach kamienie podobne do tych, które przywiózł Jungkook. Zamknął okna i drzwi, jak gdyby to miało powstrzymać niewidzialną siłę przed wniknięciem do ich domu. Brak przewiewu i mieszanina wielu zapachów w jednym, małym pokoju była torturą dla Hoseoka.

- Chodził jeden za mną krok w krok przez pół bazaru- odezwał się Taehyung, opowiadając swoją wersję historii- Chwycił mnie za fraki i próbował wyciągnąć- Seokjin spojrzał z wyrzutem na Namjoona, rzucając mu w myślach "A nie mówiłem, że to zły pomysł?". Taehyung kontynuował, żywo gestykulując - Dałem mu kopa w krocze i pobiegłem po Kooka. Gościu zwijał się z bólu- uśmiechnął się na tę myśl.

- Za mną chodziły dwa typy - odezwał się Hoseok, odrywając wzrok od szyi Jimina- Mój zapach jest słaby, więc udało mi się zgubić ich w tłumie, ale wytrwale mnie śledzili.

- Załatwiłeś wszystko? Nie złapali cię? - dopytał Seokjin.

- Wszystko mam. Miejmy nadzieję, że nie dorwą handlarza.

Namjoon westchnął głośno z ulgą, choć nadal wydawał się zestresowany. Spojrzał w stronę Jimina pytająco, czekając aż i on się odezwie.

- U mnie też był jeden wilk. Gonił mnie przez rynek- twarz Yoongiego zgęstniała, a dłoń zacisnął w pięść- Nic się nie stało oczywiście- dodał szybko Jimin, widząc niepokój wśród reszty stada- Inny Alfa mnie uratował i odprowadził...

- Ten drugi Alfa mógł być jeszcze bardziej niebezpieczny- przeraził się Seokjin- Dobrze, że nic się nie stało.

- Nie był niebezpieczny. Był... Dziwny, ale w inny sposób.

- Pamiętasz jego imię albo jak wyglądał? - dopytał Namjoon.

Jimin pokręcił głową. Ilekroć próbował sobie przypomnieć twarz nieznajomego, tym mniej wydawał się pamiętać. Jego rysy twarzy znikały jak we mgle. Widział tylko jego sylwetkę i długie włosy, ale nie mógł przypomnieć sobie żadnych szczegółów.

Yoongi pogłaskał Jimina po głowie, przytulając bliżej do siebie, a Hoseok przewrócił oczami, za co od razu skarcił go Seokjin. Wydawało się, że nadal są w punkcie wyjścia i nic ciekawego się nie dowiedzieli. Znów mieli więcej pytań niż odpowiedzi.

- Trzeba wysłać gońca do pobliskich wiosek-odezwał się Namjoon, a reszta stada spojrzała na niego zaskoczona- Być może oni też tego doświadczyli. Trzeba zorganizować naradę i zrobić wreszcie porządek ze starszyzną. Raz na zawsze.

- Zapomniałeś o wysłanniku - wtrącił się Seokjin - Nie możesz zrobić narady, gdy będziemy mieć na głowie Starszyznę.

- Co mam więc zrobić? - oburzył się Alfa.

- Nie wiem. Poczekajmy do przesilenia. Zróbmy to co trzeba, zwiększmy ochronę. Kiedy lato się skończy pozbędziemy się szpiegusa, zrobimy naradę, a może nawet do tego czasu nie trzeba będzie jej robić. Może udobruchamy radę i wreszcie się od nas odczepią.

- Oni nigdy nas nie zostawią w spokoju- warknął Namjoon zdenerwowany- Mam dosyć, że cały czas chowamy przed nimi głowę w piach.

- Wymarła nam połowa stada, mamy braki w zapasach, deszcze zalały nam domy... Nie mam już siły Namjoon- westchnął Seokjin bezsilnie- Zróbmy to co trzeba i miejmy już spokój. Pokorne ciele dwie matki ssie.

- Wiesz, że nienawidzę tego przysłowia.

- Ale jest w nim dużo prawdy-uparł się Seokjin.

Przez chwilę patrzyli się na siebie w milczeniu, aż Alfa westchnął ciężko.
Namjoon nie miał siły się kłócić.

- Poczekam do lata, ale jeśli coś się wydarzy, jeśli komuś stanie się krzywda... Wtedy nie daruje im.

"Obawiam się, że może być już wtedy za późno" pomyślał Hoseok, jednak nie odezwał się. Chciał uciec jak najszybciej z tego miejsca, od tego irytującego zapachu, by wymazać obraz biednej szyi Jimina.

***

Następne dni były spokojne. Jimin wybrał się wraz z Hoseokiem na łąkę zebrać kwitnące o tej porze roku krwawniki. Wysokie trawy błyszczały w blasku słońca, a wprawione w ruch trzciny szumiały, poruszane przez chłodny wietrzyk.

Zazwyczaj ich wyprawy były spontaniczne. Długie spacery po lesie i łąkach owocowały w nowe zdobycze. Jimin znał dobrze rośliny lecznicze i gdy widział interesujące go kwiaty i zioła, zatrzymywał się i zbierał je, opowiadając przy tym Hobiemu o ich właściwościach i zastosowaniach.

- Krwawniki, jak sama nazwa wskazuje, są na krwawienia - mówił Jimin, wyciągając biały baldach z korzeniem- jest też dobry na problemy żołądkowe.

- Ta malutka roślina zatamuje krwawienie?

Hoseok zawsze był pod wrażeniem wiedzy Jimina i jak dobrze potrafił gospodarować surowcami. Kiedy Jimin mówił o roślinach, jego głos był pełen pasji i zaangażowania. Ekscytacja wylewała się z niego, nie zwracając uwagi nawet na nowe rany i zadrapania.

Dłonie Omegi były brudne od ziemi, a z ran sączyła się krew. Widok ten nie był dla niego czymś obcym. Był już do niego tak przyzwyczajony, że nie odwrócić wzroku. Nie oznaczało to, że lubił krew. Nie to, że się bał. Po prostu widok otwartej rany mieszającej się z brudną ziemią przyprawiał go o dreszcze. Wyglądało to paskudnie.

Jimin wyczuł jego wzrok i zasłonił rękę, uśmiechając się przepraszająco.

- Zapomniałem rękawic, wybacz - powiedział Omega, wyjmując butelkę z wodą i przemywając dłonie - Wiem, że to ohydne.

- Nie... Po prostu... Nie boli cię to? - zapytał zdziwiony Hoseok, przybliżając się do niego.

- Zawsze trochę boli. Moje ręce są szorstkie, a skóra twardsza, więc nie boli, aż tak jak reszta ciała. Poza tym jestem przyzwyczajony do ciężkiej pracy. Kilka zadrapań to nic wielkiego.

- Zadrapań? Też mi coś, to żywa rana! Nie powinieneś kopać w ziemi, jeszcze coś złapiesz- skarcił go Alfa, obwiązując dłoń Omegi świeżym bandażem.

Jimin czuł pod skórą ciepło jego palców, gdy ten z wprawą nakładał opatrunek na skaleczone miejsce. Spojrzał nieśmiało na Alfę, który przysiadł obok niego. Od palącego słońca jego skóra przybrała ładnego, ciemnego odcienia. Czerwone włosy odzyskały swój blask, a ciemne wory pod oczami zniknęły. Chłopak znów przypominał mu tego samego lekarza, którego Jimin poznał zimą, kiedy dopiero co trafił do wioski.

- Załóż to. Seokjin zabije mnie, jeśli coś załapiesz - Hoseok odchrząknął, podając Jiminowi własną parę rękawic.

Jimin oderwał od niego wzrok zawstydzony. Wybełkotał cicho "dziękuję" i założył rękawice. Pracowali dalej, zbierając i otrzepując ziemię z korzeni i oddzielając liście od giętkich łodyg. Nagle Jimin zauważył wśród traw niepozorny kwiat.

- To jest dobre na krwotok - krzyknął do Alfy, nachylając się do rośliny - Jest tego masa! Kwiaty z serduszkami.

- Serduszkami? - powtórzył Hoseok zbity z tropu.

- To Tasznik. Jego owoce są jak małe serca- pokazał mu Jimin niepozornego chwasta.

Nie wyglądał interesująco. Był tak zwyczajny, że Hoseok pewnie sam nie zwróciłby na niego uwagi. Drobne białe kwiatki na czubku przypominały kuleczki, a liście tworzyły przyziemną rozetę. Wyglądał biednie i jedynie drobne łuszczynki w kształcie serca odchodziły od cienkiej, zielonej łodyżki.

- Wiesz jak to stosować?

- Hm... Nie jestem pewien. Musiałbym poszukać, ale zebrać nie zaszkodzi- zamyślił się Jimin.

- Nie mam już siły na więcej kopania. Wróćmy na obiad, najwyżej jutro tutaj wrócimy- powiedział zmęczony Hoseok, poprawiając słomiany kapelusz.

Jimin pokiwał głową i razem udali się w drogę powrotną. Gdy byli już blisko, przy bramie zauważyli zakapturzoną postać. Jej oczy utkwione były w ścianę lasu. Hoseok zatrzymał się w miejscu i uciszył palcem Jimina. Zdawało się, że oczy nieznajomego patrzą wprost na nich. Zamarli w bezruchu.

Widząc, że postać uparcie stoi w jednej pozycji w bezruchu, Hoseok zebrał w sobie odwagę i zrobił krok do przodu. Jimin powoli ruszył za Alfą, zasłaniając się nim. Im bardziej się zbliżali, tym postać była mniejsza. Hoseok rozpoznał czerwone barwy starszyzny i charakterystyczne wzory na ciele.

Hoseok stał jak wyryty. Przed nimi stało dziecko o białych włosach i czarnych jak smoła oczach.

- Chwała Panu Przeznaczenie- odezwał się cichy głosik- Przybyłem na posługi.

Nic nie rozumiał. Wysłali im dziecko? Hoseok podszedł do bramy i krzyknął do jednego ze strażników, a brama otworzyła się, wpuszczając ich do środka.

- Leć po Namjoona i Yoongiego- szepnął Jiminowi na ucho- Musi to zobaczyć.

***

Pieczęć na dostarczonym piśmie była nie do podrobienia. Dziecko, które przybyło do ich wioski, musiało zostać wysłane przez Starszyznę. Na oko miało dziesięć wiosen. Chorobliwie biała skóra wyglądała jak pokryta mąką, a białe włosie potęgowało tylko ten efekt.

- Oczekiwaliśmy kogoś... Starszego - powiedział w końcu Seokjin, dokładnie przyglądając się dziecku - Jesteś pewny, że dasz radę przeprowadzić rytuał?

- Oczywiście, mój Panie- kiwnął pokornie głową, choć w głosie wyczuć można było poirytowanie- Po to zostałem wysłany.

- Wybacz nam, po prostu jesteśmy zaskoczeni - odezwał się Przywódca i rozejrzał się w koło- Masz jakieś rzeczy do przeniesienia?

- Nic nie brałem. Dobra materialne są zbyteczne, jedynie zaprzątają nasze głowy.

- Tia... Chaty też są zbyteczne, czy wolisz spać pod gołym niebem? - powiedział kwaśno Jungkook, ale wysłannik zachował spokój.

- Jeśli tak trzeba, Panie- kiwnął tylko znowu, a Namjoon popatrzył zaskoczony na Seokjina, drapiąc się po głowie.

- Będzie mieszkał w starej chacie Yoongiego- zadecydował Jin, a potem zwrócił się do chłopca - Jak ci na imię?

- Mówią na mnie Sługa, Panie.

Jeśli Seokjin był zaskoczony, nie okazał tego. Przywódca wysłał mu porozumiewawcze spojrzenie, ale Jin nawet na niego nie zerknął. Nikt nie wiedział, jak zachować się w takiej sytuacji. Czy "Sługa' można było nazwać imieniem?

- Dobrze... Sługo. W takim razie, zaprowadzę cię do twojej chaty - zaproponował Namjoon, podając mu dłoń.

Chłopiec jednak stał dalej w miejscu, a swoje spojrzenie skierował na stojącego z boku Jimina. Omega poczuł na plecach zimny dreszcz, gdy czarne, nieprzyjemne oczy świdrowały go od stóp do głów. Było w nim coś dziwnego. W odróżnieniu od starszyzny nie otaczała go tajemnicza mgła, a mimo to Jiminowi coś w nim nie pasowało.

W końcu wysłannik odwrócił wzrok od Jimina i skierował go dalej, w stronę Yoongiego, który nie krył niezadowolenia. Jego oczy były przymrużone, wpatrując się badawczo w nowego osobnika.

- Drugi Sługa? - zapytało dziecko zaskoczone, przyglądając się mu od stóp do głów.

- Chyba musiałeś mnie z kimś pomylić- odezwał się Yoongi, wręcz warcząc, ale Sługa nie odsunął się. Dopiero gdy Namjoon położył rękę na jego plecach, chłopiec odszedł niewzruszony i skierował się w stronę chaty.

Yoongi wypuścił nerwowo powietrze. Jimin złapał go delikatnie za rękę i spojrzał w jego czarne oczy. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo ta dwójka jest do siebie podobna.

Aż za bardzo.

Nadchodzi najdłuższa noc w roku...
Nadchodzi przesilenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro