Rozdział 3 Pierwszy Krok

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jimin zamieszkał w domu Hoseoka. Gdy chłopak był w śpiączce, Hobi i Jin opiekowali się nim, odkażali rany i zmieniali jego opatrunki. Teraz gdy Jimin był na chodzie, sam dbał o siebie. Był  zawstydzony, że ktokolwiek widział jego gołe ciało pokryte ranami.

Ohydne. Brudne. Tylko w taki sposób mógł je opisać. Myśl o tym, że ktoś go dotykał, napajała go obrzydzeniem.

Przez większość czasu siedział sam w swoim pokoju. Nie było tutaj za wiele rzeczy do roboty. Całymi dniami leżał bezczynnie w łóżku, wpatrując się w rysy na białym suficie, a czasem, gdy miał na to siłę, obserwował wróble, które zbierały się tłocznie przy jego oknie, gdy Jimin rzucał im okruszki chleba.

Od ostatniego spotkania z Namjoonem, Jimin nie zawitał w stołówce ani razu, znajdując różne wymówki, by wymigać się od posiłku z resztą stada. Jego izolacja nie umknęła medykowi. Wiele razy próbował się do niego zbliżyć, jednak Omega trzymał się na dystans, a smutny zapach wypełniający cały pokój skutecznie odstraszał Alfę.

Gdyby Hoseok miał opisać Jimina, pierwsze co przyszło mu do głowy to słowo niezależny. Jimin nie lubił na nikim polegać, a wszystko, co mógł, robił sam. Nawet leczył się sam. Słyszał już wcześniej od Jina, że chłopak dawniej zajmował się ziołolecznictwem, co trochę go uspokoiło. Nie mniej, jednak nadal martwił się o niego. 

Pewnego mroźnego ranka Hoseok wstał wcześnie, by odśnieżyć drogę. Wychodząc, zauważył słabo tlące się  światło w kuchni. Podszedł po cichu na palcach i zajrzał do środka przez uchylone drzwi.

W kuchni unosił się ciężki zapach ziół. Jimin rozłożył na gazetach ususzone liście, posegregował je, po czym wrzucił kilka do gorącej wody. Przyrządzony wywar przelał do drobnej miski i ostudził w zimnej wodzie. Odkręcił jeden z potężnych szklanych słojów i wsypał jego zawartość, ciągle mieszając, a wtedy roztwór zagęścił się, tworząc przezroczystą galaretę.

Wyswobodził ramię z piżamy i nasmarował je specyfikiem. Delikatnymi ruchami wmasowywał żel, a na jego czole zebrały się kropelki potu, które zlepiły kosmyki różowych włosów. W końcu z trudem rozpiął całą koszulę i zrzucił ją na podłogę. W świetle lampy jego skóra wydawała się być bledsza niż zwykle. Jego różowe sutki sterczały pod wpływem zimna, a na chudych rękach pojawiła się gęsia skórka. Jimin powoli kreśliły kółka po ciele, a w miejscach, gdzie użył większej siły pojawiały się drobne kropki i zranienia, a całość ta tworzyła unikalny wzór. Hoseok wiedział, że źle robi podglądając Jimina, ale w tamtej chwili nie mógł oderwać od niego wzroku. Był to piękny widok. Przerażający, ale piękny.

Hoseok czuł, jak robi mu się gorąco, jak przyspiesza mu serce, ale też jak i pęka na widok łez chorej Omegi. Smutny zapach deszczu wypełnił pokój, mieszając się z ziołami, łapiąc Alfę za gardło. Chciałby mu pomóc, ale nie potrafił.

Gdy Jimin skończył nakładać bandaż na górną część ciała, a jego ręka powędrowała w dół, Hoseok, zły sam na siebie, odsunął się od drzwi i wyszedł na zimne powietrze. Wziął głęboki wdech, próbując się uspokoić.

"Mieszkać z samotną Omegą pod jednym dachem... Niech cię Namjoon" przeklął w myślach i zaczął odśnieżać drogę.

༻───⋅☽༓☾⋅───༺

— Jak się dzisiaj czujesz? — zapytał Hoseok, wchodząc do pokoju chłopaka.

Na dźwięk jego głosu wróble zerwały się z parapetu i odleciały, a Jimin odwrócił się i spojrzał na lekarza ze smutkiem. Widząc to Hoseok poczuł ukłucie w piersi. Mimo to starał się zachować spokój. 

— Dobrze — odpowiedział Jimin krótko.

Koniec rozmowy. Alfa podrapał się nerwowo po głowie, nie wiedząc, co dalej robić. Wiedział, że musi zmotywować Jimina do działania. Im dłużej leżał w łóżku, tym chłopak stawał się markotniejszy. 

— Właściwie to chciałem poprosić cię o pomoc... — zaczął Hoseok nieśmiało, unikając wzroku Jimina. 

— Pomoc? — Jimin podniósł głowę z zaciekawieniem. — Mogę w czymś pomóc?

— Chciałbym przejrzeć zapasy i posegregować wszystko, jak należy. Mam tutaj dużo ziół po wcześniejszym właścicielu, a sam nie jestem w stanie tego ogarnąć... Ty znasz się na ziołach, jeśli dobrze pamiętam?

Nie musiał czekać długo na odpowiedź. Oczy Jimina momentalnie rozbłysły, na jego twarzy pojawił się prawdziwy uśmiech. Hoseok nigdy wcześniej nie widział go w takim stanie. Momentalnie pomyślał, że Jimin jest całkiem uroczy. Entuzjazm Omegi udzielił się również jemu. Alfa uśmiechnął się mimowolnie. 

— Tak! Znam się! Pomogę! — krzyknął Jimin radośnie i podniósł się powoli z łóżka. 

Hoseok pomógł Jiminowi zejść po schodach do spiżarni. Nadal był zbyt słaby, by poruszać się samodzielnie. Jednak Omedze to nie przeszkadzało. Był w swoim żywiole. Jimin, co chwila zanurzał nos w kolejnym słoju, nie zwracając uwagi na etykiety. Znał te zapachy na pamięć jak alfabet. Orzeźwiająca mięta, cytrynowa melisa, słaba woń pokrzywy czy silny zapach kamfory. Wszystko to wydawało mu się tak znajome, tak bliskie jemu sercu. 

'Pachnie jak dom' westchnął cicho, przymykając oczy. 

Robiąc porządki Jimin natrafił wśród składników na znajome nasiona. Jego nasiona. Brązowe guziki leżały schowane w papierowej torebce na jednej z półek, opisane sygnaturą z czaszką. Minęło zaledwie kilka dni odkąd Jimin przebudził się ze śpiączki. Próbował sobie przypomnieć tamten dzień, co dokładnie się wydarzyło, jednak jego myśli ciągle krążyły wokół goryczy na języku i chłodzie bijącym od wilgotnej ziemi, kiedy jego ciałem wstrząsnęły drgawki po zażytej truciźnie.

'Gdyby coś się stało... Gdyby jednak chcieli mnie spalić na stosie... Wtedy ten rodzaj śmierci wydaje się wybawieniem' pomyślał w duchu.

Z rozmyślań wyrwało go głośne stukanie do drzwi. Hoseok, cały w kurzu i pajęczynach, wstał z podłogi i udał się w kierunku wyjścia. Jimin ukradkiem schował nasiona do tylnej kieszeni. W spokoju układał kolejne pojemniki, zaciągając się przyjemną wonią lawendy, gdy nagle znajomy zapach cynamonu otoczył go, a jego źrenice rozszerzyły się.

Nieśmiało podszedł do drzwi i zobaczył stojącego na korytarzu Yoongiego rozmawiającego z Hoseokiem. Alfa dyszał ciężko po długim biegu, jego klatka piersiowa unosiła się szybko. Jego spodnie były rozdarte na kolanie, a lepka krew sączyła się powoli z rany.

— Mam złe wieści — powiedział do lekarza. — Poród się zaczął.

— Ale... Ja teraz...co? — zaczął plątać się Hoseok, jego twarz blada jak ściana. — A co z Jinem?

— Jin został wezwany przez Starszyznę i nie wróci do wieczora. Ubieraj się. Ktoś musi im pomóc...

— Nie mogę zostawić Jimina samego... — próbował wymigać się, ale Yoongi warknął ostrzegawczo.

— Popilnuję go — odpowiedział krótko głosem nieprzyjmującym sprzeciwu.

Hoseok westchnął cicho, chwycił swoją torbę i wybiegł z mieszkania w pośpiechu. Jimin i Yoongi zostali sami, nadal tkwiąc w tym samym miejscu, jakby czas się zatrzymał. Dopiero po chwili Omega, czując krew, podbiegł do niego i klęknął, przyglądając się obrażeniu.

— Jesteś ranny — wyrwało się Jiminowi, jego twarz była niebezpiecznie blisko nogi Alfy. Yoongi pokręcił tylko głową, na co chłopak prychnął nerwowo. — Przecież widzę, nie zaprzeczaj. Trzeba to opatrzeć, zanim wda się zakażenie.

— To tylko zadrapanie. Samo się zagoi. 

Jimin jednak go nie słuchał i sięgnął po miskę z wodą. Kiedy miał już przemyć jego kolano zauważył, że rana zniknęła. Jimin podniósł głowę i spojrzał zszokowany w ciemne oczy Alfy. To było niesamowite. Po obrażeniu nie było ani śladu. Zdolności regeneracyjne Yoongiego były nieprawdopodobne. Nigdy wcześniej nie słyszał o czymś podobnym. 

Yoongi wyciągnął rękę i zbliżył ją do klęczącego dalej na kolanach Omegi. Jimin zamknął nerwowo oczy, bojąc się jego dotyku, a ręka zatrzymała się milimetr od niego. Chłopak powoli podniósł powiekę i dostrzegł malujące się na twarzy Alfy zaniepokojenie. 

— Krwawisz.

To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Dopiero po chwili Jimin poczuł ostre pieczenie i spojrzał w dół. Gdy klęknął, zdarł sobie oba kolana, a bandaż przesiąkł krwią, zostawiając czerwone plamy na spodniach i podłodze. Zawstydził się swoją nieuwagą i spuścił nieśmiało głowę w dół, unikając spojrzenia Yoongiego. 

— To nic takiego...

Siadaj — rozkazał Alfa i Jimin automatycznie podniósł się z ziemi i usiadł na stołku. Jego głos był mocny, stanowczy. Mimowolnie zadrżał. Bał się. Straszliwie bał się. Baba wiele razy ostrzegała go przed głosem Alfy, który jest w stanie odebrać mu wolę, odebrać wolność i zabić. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Role się odwróciły. Teraz Yoongi klęczał na podłodze i przyglądał się z bliska biednym nogom Jimina. Małym nożykiem rozciął spodnie i odwinął bandaż, ukazując uszkodzoną skórę. Jimin nienawidził tego uczucia. Tego, że ktoś widzi go w tym stanie. Chciał odwrócić wzrok, by nie patrzeć na grymas obrzydzenia na twarzy Yoongiego, by nie widzieć, jak brzydzi się nim, jak patrzy na niego z litością... 

Ale gdy spojrzał w oczy Alfy zobaczył tam nie obrzydzenie tylko... Miłość? Nie umiał ubrać tego inaczej w słowa. Jego spojrzenie było tak pełne ciepła, że sam Jimin czuł jak otacza go ze wszystkich stron, jak przytula blisko, choć tak naprawdę nie dotknął go ani przez chwilę.

— Odkażę to — powiedział cicho Alfa, a to, co stało się potem przeszło najśmielsze oczekiwania chłopaka.

Yoongi nachylił się bliżej i koniuszkiem języka dotknął jego skóry. Jimin pisnął z wrażenia. Nie wiedział kompletnie, co się dzieje.

— Nie... To jest brudne... Zostaw — mówił, ale Yoongi nie słuchał go, całując ranę dokładnie i powoli.

Jimin zacisnął zęby, ale nie poczuł bólu, zamiast tego ogromną przyjemność. Oddech Yoongiego na jego skórze powodował u Omegi przyjemne dreszcze. Zapach cynamonu stał się jeszcze silniejszy niż zwykle, a sam Jimin wyczuł jak i jego woń wzbiera na sile, tworząc słodką mieszankę, od której kręciło mu się w głowie.

Gdy Yoongi skończył i odsunął się na chwilę od jego nogi Jimin był oblany rumieńcem. Oddychał szybko, a jego usta lekko otwarte. Patrzyli długo na siebie, nic nie mówiąc, a całe to zdarzenie było tak intymne, że Jimin czuł, jak jego nogi miękną, a soczysty zapach brzoskwini niebezpiecznie się zagęszcza. Rana zagoiła się. 

Oczy Alfy rozbłysły i otworzyły się szerzej tylko po to, by za chwilę znów powrócić do dawnego ciemnego koloru. Z trudem odsunął się od chłopaka, chrząkając nerwowo. Jimin zamrugał kilka razy i wyprostował się na krześle, próbując się uspokoić.

— Teraz wygląda lepiej — powiedział w końcu Yoongi, gdy odsunął się na bezpieczną odległość.

— ... Dziękuję... — wymamrotał cicho Jimin, co wywołało u wilka uśmiech, jednak zaraz jego spokojna maska powróciła na miejsce.

— Jesteś blady — skomentował Yoongi, zerkając na jego dłonie. — Powinieneś wyjść na zewnątrz. Na świeże powietrze.

— Ja... Nie chcę... Nie mogę... — zaczął niepewnie Jimin, odwracając wzrok, nie wiedząc, co dokładnie odpowiedzieć.

Yoongi przekrzywił głowę zaciekawiony. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Jimin nie wiedział czemu, ale gdy przebywał z Alfą, nie mógł kłamać. Czuł jakby Yoongi przejrzał go na wylot i wykrywał każde jego kłamstwo, choć nigdy tego nie komentował na głos.

— Nie mogę chodzić — wydukał w końcu. — Ledwo mogę dojść do łazienki o własnych siłach...

Yoongi kiwnął głową zamyślony. Zawiesił się na chwilę, a potem nagle wstał i zaczął ubierać się do wyjścia.

— Wrócę niedługo. Ubierz się ciepło i czekaj na mnie —  powiedział, po czym wyszedł na mróz,  zostawiając Omegę samą.

Jimin nie wiedział, co się stało. Jego wewnętrzny Omega chciał pobiec za Alfą, by go zatrzymać. "Nie zostawiaj mnie samego" krzyczał w myślach. Jimin jednak stłumił to uczucie i na chwiejnych nogach podszedł do szafy, by przebrać się w zimowe odzienie.

༻───⋅☽༓☾⋅───༺

— Nie masz futra — zauważył Yoongi, gdy wrócił do chaty.

Jimin niepewnie zerknął na wiszące na krześle białe futro, które dostał od Seokjina i leżącą obok czapkę. Były ciepłe, to fakt, ale niepraktyczne. Między nim, a Jinem było kilkanaście centymetrów różnicy, co sprawiało, że ubrania Omegi były po prostu za duże dla Jimina. Był jeszcze jeden powód... 

— ... Brzydko pachnie... — wymamrotał tak cicho, że Yoongi musiał się schylić, by usłyszeć, co Jimin powiedział. — Pachnie dziwnie — powtórzył głośniej i od razu pożałował swojej bezpośredniości. Przecież był to prezent i to od głównej Omegi. Seokjin byłby bardzo zawiedziony gdyby to usłyszał.

Yoongi zaśmiał się, widząc niepokój małej Omegi. Zdjął z siebie czarne, grube futro i opatulił nim Jimina, który natychmiast poczuł znajomą woń. Słodki zapach Yoongiego otoczył go, co wywołało ciche westchnienie u chłopaka.

— Tak lepiej? — zapytał Alfa zadowolony.

— Tak... Jest dobrze.

— To dobrze. Przyniosłem coś dla ciebie.

Yoongi podał Jiminowi laskę wykonaną z ciemnego, wręcz czarnego drewna i wyrzeźbionym roślinnym wzorem. Wyglądała na starą, jednak zachowała swoje piękno. Jimin zerknął to na laskę, zaraz potem znowu na Yoongiego.

— Do chodzenia — wyjaśnił w końcu Jiminowi. — Będzie łatwiej ci się poruszać.

— Dziękuję, naprawdę nie trzeba było — zaczął chłopak, ale Yoongi szybko mu przerwał.

— Trzeba. Hoseok powinien załatwić to już dawno temu. Nie wyzdrowiejesz jeśli nie będziesz wychodził na zewnątrz. Wiem, że nie lubisz, jak się ciebie dotyka... To powinno pomóc.

Na te słowa Jimina ogarnęła fala szczęścia. Pierwszy raz ktoś o nim pomyślał. Ktoś faktycznie zainteresował się nim. Chłopak mimowolnie uśmiechnął się, a uśmiech ten był jednym z najpiękniejszych, jakie Yoongi kiedykolwiek widział. W tym momencie Jimin był naprawdę szczęśliwy.

༻───⋅☽༓☾⋅───༺

To był piękny dzień. Słońce wyglądające zza chmur padało na hałdy śniegu, tworząc błyszczące kopuły. W wiosce panował spokój. Wróble ćwierkały, chowając się pod zaśnieżonymi gałązkami krzewów. 

Jimin szedł powoli, podpierając się laską. Było mu zdecydowanie łatwiej poruszać, choć za duże ubranie dalej krępowało jego ruchy.

Yoongi nie poganiał go. Szedł obok niego jak równy z równym. Nie komentował, gdy Jimin zatrzymywał się po kilku krokach, by odpocząć. Jimin zerkał, co jakiś czas na Alfę, ale nie zauważył u niego ani zdenerwowania, ani współczucia. Twarz Yoongiego była pełna spokoju. Prowadził go po odśnieżonych ścieżkach, uważając, żeby nie poślizgnął się na lodzie. W końcu Yoongi zatrzymał się przed jedną z chat i gestem dłoni zaprosił Jimina do środka.

Był to zakład krawiecki. Grube warstwy materiału leżały porozwalane na półkach bez ładu i składu. Liczne rysunki różnorodnych kreacji wisiały na ścianach, tworząc osobliwą kompozycję. Zza drewnianej lady wynurzył się młody Omega. Jego włosy były w nieładzie, a policzki wyraźnie zaróżowione. Yoongi chrząknął głośno, a zaraz podniosła się kolejna głowa, tym razem zawstydzonego Alfy. Omega wstał powoli i zaczął zapinać swoją koszulę, zakrywając liczne malinki na klatce i szyi. Silny zapach gorzkiej, płynnej czekolady i owoców leśnych wypełniał pokój, przesiąkając wręcz nim. Jimin dostrzegł kątem oka, jak Alfa podnosi leżące na podłodze spodnie, by założyć je z powrotem i wtedy doszło w końcu do niego, czego był świadkiem.

Zarumienił się okropnie i odwrócił wzrok, na co Yoongi posłał mu pytające spojrzenie. Yoongi podszedł do okna i otworzył je szeroko, a zimne powietrze przywróciło spokój Jiminowi.

— Jungkook —  zwrócił się Yoongi do młodego mężczyzny, który był tak czerwony na twarzy ze wstydu, jak sam Jimin. — dobrze, że wróciłeś do wioski. Jestem pewien, że Namjoon już ciebie oczekuje. Nie każ mu czekać.

— Tak... Dobrze... — Alfa skulił ogon i opuścił zakład. 

— Taehyung, mam dla ciebie robotę — Yoongi odezwał się do Omegi, który świdrował go morderczym wzrokiem. — Musisz coś uszyć.

— ... Chcesz, żebym coś ci uszył..? — powtórzył Tae niepewnie, jakby nie do końca mógł pojąć jego słowa.

— Nie dla mnie. Dla niego.

Taehyung spojrzał w końcu na stojącego niepewnie Jimina. Jego oczy rozbłysły z zachwytu i podbiegł bliżej, ale Yoongi chwycił go za kark, zatrzymując w powietrzu.

— Jest ciężko ranny. Proszę, ostudź swój entuzjazm.

— Dobrze, dobrze... — prychnął Tae, wyrywając się Alfie. Chłopak zaczął krążyć wokół Omegi, świdrując go wzrokiem od stóp do głów. — Te włosy... Ta talia... Te nogi! Widziałeś jego nogi?

Yoongi przewrócił oczami. Nie odpowiedział. Taehyung wciąż krążył wokół Jimina, zachwycając się nim.

— To co, mogę zostawić was samych? — zapytał w końcu Alfa ,rzucając Tae ciężką sakiewkę. Taehyung złapał ją w locie i jeszcze bardziej się uśmiechnął, gdy przejrzał jej zawartość. 

— Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że tak. Jest idealny. Mój idealny model — powiedział krawiec i przystąpił do mierzenia.

Jimin onieśmielony bezpośredniością Omegi spojrzał błagalnie na Yoongiego, który stał już przy  drzwiach. Alfa kiwnął głową, jakby próbował podnieść go na duchu, a potem wyszedł z chaty na mróz.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro