Rozdział 37 Rumianek i Świeca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Jimin powrócił z resztą do wioski, zapanował już zmrok. Nie widać było wojsk Namjoona, a o toczącej się walce świadczył tylko unoszący się czarny dym w oddali. Seokjin został na czatach z Hoseokiem, oczekując ich powrotu, Jimina natomiast posłali do domu. Omega po rytuale był wykończony, tak że Hoseok musiał wziąć go na barana. W ten sposób sprawnie udało im się wrócić do wioski.

Jimin na początku nie chciał zasnąć, ale sen przyszedł sam. Naturalnie, nieoczekiwanie. Omega obudził się dopiero następnego ranka, gdy usłyszał dźwięk rogu zwiastujący o powrocie reszty. Jimin wyrwał się gwałtownie z łóżka i wybiegł na zewnątrz, kierując się w stronę bramy.

Omega z daleka zauważył Seokjina witającego się z Namjoonem. Alfa był cały we krwi, jego futro wręcz nią przesiąkło, ale nie dostrzegł u niego żadnych obrażeń. Dowódcy pozostałych stad zebrali się na dziedzińcu wraz ze swoimi ludźmi. Wszyscy wyglądali podobnie, umazani błotem i krwią, wykończeni walką, ale zadowoleni.

Namjoon klęknął pokornie i ze zniżoną głową wyciągnął worek w stronę Jina. Był brudny i zakrwawiony jak reszta jego rzeczy, a mimo to Omega nie cofnął ręki i przyjął podarunek od Alfy. Otworzył wór. Wyraz jego twarzy się zmienił. Był chłodny, wręcz bezduszny, ale jego oczy zeszkliły się i zamigotały w ciemności. Wyciągnął jego zawartość.

Nogi Jimina zmiękły na chwilę. Zaschło mu w gardle. Seokjin trzymał w rękach odciętą głowę człowieka. Nie był pewien kogo. Twarz była zmasakrowana, jakby zmiażdżona. W tym stanie ciężko było stwierdzić, do kogo należała. Główny Omega podniósł głowę do góry, pokazując ją tłumowi, a wokół rozległy się krzyki i świsty.

- Starszy nie żyje. Wygraliśmy - powiedział głośno Seokjin, a tłum ryknął.

Kiedy reszta stada wiwatowała z radości Jimin bacznie przyglądał się Seokjinowi. Jego ręka drżała lekko. Nie wydawał się zadowolony, bardziej zdenerwowany. Namjoon wziął od niego zdobycz i schował do worka. Rzucił wór Jungkookowi, a sam wziął Omegę za rękę, próbując go uspokoić. Widzieć szczątki drugiego człowieka to jedno. Trzymać zakrwawioną głowę jako symbol ofiar to zupełnie inna skala i choć Jimin wiedział przecież, że to konieczne, czuł się z tym źle. Namjoon wyprowadził Seokjina, otaczając go swoim futrem. Powiedział coś do Jungkooka, ale Jimin nie był w stanie wyłapać, o co konkretnie chodziło.

Poczuł znajomy dotyk na ramieniu. Nie musiał się odwracać, żeby go rozpoznać. Yoongi przytulił go od tyłu, wtulając twarz w zgłębienie szyi i pocierając nosem po jego delikatnej skórze. Omega westchnął cicho, czując znajomy cynamonowy zapach, który teraz wsiąknął w jego szyję. Jimin odwrócił się, żeby spojrzeć w jego czarne oczy, ale Yoongi przycisnął go mocniej do piersi, tak że Omega nie mógł podnieść głowy. Alfa oparł brodę o głowę chłopca i uśmiechnął się błogo, wdychając słodką woń Jimina, która teraz po dniu rozłąki była intensywniejsza niż wcześniej.

- Witaj z powrotem Alfo - powiedział cicho Jimin. Bijące od Yoongiego ciepło kontrastowało z chłodnym, porannym powietrzem. Słysząc głos Omegi, serce Alfy przyspieszyło na chwilę, by zaraz wrócić do swojego normalnego rytmu. Jimin ucieszył się, że przez łączącą ich więź zdołał wyczuć tę niewielką zmianę.

- Cześć - odpowiedział mu cicho, gładząc go po głowie - Nie musiałeś wstawać tak wcześnie. Wracaj do łóżka.

- Wszystko w porządku, naprawdę. Nie jestem śpiący- skłamał, ale Yoongi od razu wyczuł zmianę w jego głosie i prychnął.

Odsunął się od Omegi na kilka kroków, a wtedy Jimin zauważył, że Yoongi podobnie jak Namjoon pokryty był zaschniętą krwią. Alfa dopiero teraz zorientował się w jakim jest stanie. Instynktownie przyłożył dłoń do ucha, które zostało uszkodzone w walce. Jednak zaraz szybko się zorientował, że było całe. Jedynym śladem, który został po wypadku była zaschnięta krew.

Yoongi od dziecka miał szczególne zdolności regeneracyjne. Jego rany goiły się w zastraszającym tempie, ale ta sytuacja była naprawdę wyjątkowa. Jedynym logicznym wyjaśnieniem była magia, która płynęła w nim tej nocy.

Jimin widząc jego zakrwawione dłonie, złapał go za rękę i pociągnął w stronę chaty.

- Pewnie jesteś zmęczony. Przygotuję kąpiel i pomogę ci się umyć.

Yoongi kiwnął głową nieśmiało i pozwolił się prowadzić Jiminowi. Ucieszył się widząc spokój Omegi. Bał się, że weźmie go za potwora.

Nie chciał opowiadać o Starszyźnie, o tym jak zabił kobietę. Nie, on jej nie zabił. To był ktoś inny. Coś lub ktoś zajęło jego ciało, a on nie miał nad tym kontroli. Wizja ta go przerażała. Wiedział, że będzie musiał pomówić o tym z Seokjinem. Nie chciał dopuścić, by Księżyc więcej przejmował jego ciało. Teraz jednak czując ciepło Jimina, czuł się w pełni sobą. Wreszcie poczuł spokój w swoim sercu, a słodki zapach Omegi dawał mu poczucie bezpieczeństwa.

Jimin nagrzał wody w palenisku i przygotował ciepłą kąpiel. Wsypał do niej ususzone zioła, w tym koszyczek rumianku. To budziło wspomnienia. Kiedyś Yoongi przygotował mu taką kąpiel. Teraz role się odwróciły. Woda była gorąca, wręcz parząca, ale Alfie to nie przeszkadzało. Odetchnął z ulgą kiedy zanurzył się w wypełnionej po brzegi wannie. Czuł jak bolą go wszystkie mięśnie od pieszej wędrówki. Jimin usiadł obok na stołku i pomógł Yoongiemu umyć zlepione od krwi i potu włosy. Delikatnie masował jego głowę, a Alfa zamruczał zadowolony jak kot, mrużąc oczy. Omega uśmiechnął się na jego reakcje. To było słodkie.

- Śmiejesz się ze mnie- zamruczał Yoongi nie otwierając oczu - Nieładnie.

-Nie z ciebie. Po prostu jesteś uroczy - odpowiedział Jimin, masując go za uchem, co wywołało kolejne długie mruknięcie - jesteś trochę jak kot. Bardzo duży, ale uroczy kot.

- Hmmm... nie wiem, co o tym myśleć, więc wezmę to za komplement. Tylko nie mów innym. To zniszczy moją reputację.

- Tak, tak. Min Yoongi zimny i stanowczy Alfa, postrach lasu- zaśmiał się Jimin, udając głos Taehyunga- Bójcie się mnie!

- Dokładnie i tak ma pozostać - odpowiedział mu żartobliwie.

- Mogą sobie myśleć co chcą. Dla mnie i tak zawsze będziesz najsłodszym Alfą na świecie. Nigdy nie spotkałem kogoś tak dobrego i kochającego jak ty. Jesteś naprawdę... - przerwał na chwilę wzruszony- naprawdę najlepszym Alfą jakiego spotkałem.

Yoongi odwrócił się w stronę Jimina i spojrzał w jego piękne złote oczy. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Uśmiechał się łagodnie, dalej wpatrując się w Omegę. To było spojrzenie pełne miłości i ciepła, dokładnie takie jakie Jimin zapamiętał. Yoongi objął go delikatnie w nienaturalnej pozie. Jimin poczuł, jak jego koszula przesiąka wodą, ale nie odsunął się. Był zapatrzony w Yoongiego, tak samo oczarowany jak tego dnia, kiedy zobaczył go po raz pierwszy. Oparł się o wannę i przybliżył bardziej do Alfy.

- Już pierwszego dnia wiedziałem, że nie mogę pozwolić ci odejść - Yoongi powiedział cicho- Obudziłeś we mnie wszystko to, co najlepsze. To wszystko dzięki tobie - wyciągnął palec na którym osiadł mu kawałek rumianku i przykleił go do nosa Jimina- Cieszę się, że odwzajemniłeś moje uczucie. Kocham cię. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.

Jimin uśmiechnął się nieśmiało kiedy Yoongi pocałował go policzek. Alfa spojrzał w dół na jego zmoczone ubranie, a Omega wiedział, o czym myśli. Zdjął mokre ubranie i wszedł do wanny, opierając się plecami o jego ciało, a Yoongi składał delikatne pocałunki na jego szyi, aż ich zapachy się zmieszały, tworząc słodko ostrą kombinację.

***

Hoseok powoli opatrywał rannych, którzy zebrali się pod jego domem. Znikąd pomocy. Seokjin zniknął z Namjoonem, a Jimin z Yoongim. Był więc jednym odpowiednim człowiekiem do tej roboty. Pozszywał paru rannych, opatrzył brudne rany, a nawet zabezpieczył skręconą kostkę.

Wszystkim wokół udzieliła się dzika euforia. Słyszał jak ludzie ekscytują się ucztą, którą miał wyprawić Namjoon, żeby uczcić zwycięstwo nad Starszyzną. Hoseok jako jeden z nielicznych Alf, nie brał udziału w walce. Nawet gdyby Seokjin nie zaciągnął go do lasu i tak nie wyruszyłby z wojskiem. Nie znał się na walce. Nigdy nie trzymał miecza, jedynie skalpel. Było mu nawet trochę wstyd z tego powodu.

Jego zadaniem nie była walka. Został przeszkolony do czego innego, do sztuki lekarskiej, chociaż nigdy studiów nie ukończył, a jego nauczyciel zmarł w czasach zarazy.

Gdy skończył opatrywać ostatniego rannego, zniknął za domem i odpalił fajkę. Lecznicze papierosy nie smakowały jak te, które palił dawniej, kiedy jeszcze przebywał wśród Bet. Palił je z przyzwyczajenia, by zająć czymś ręce.

Zamyślił się. Ile lat już minęło odkąd trafił do Rezerwatu? Rok, może dwa? Wiele się tu nauczył, ale dalej czuł się obco. Miał przyklejoną do siebie łatkę obcego, chociaż jadał przy stole z samym Przywódcą i jego Omegą. Życie w Rezerwacie różniło się znacząco od tego co znał. Gdyby nie Namjoon, nie przeżyłby tu nawet dnia. Nawet lubił to miejsce na swój sposób, ale...

Ktoś podszedł do niego i oparł się o ścianę. Hoseok otworzył jedno oko, oczekując, że zobaczy obok Jimina albo Seokjina. Ku jego zaskoczeniu stanął przy nim Valerian. Nie poczuł jednak woni orzechów ani miodu, co zbiło go lekko z tropu. Był pewien, że zapach ten wyczuje nawet z kilometra.

Omega wyciągnął do niego dłoń i uśmiechnął się nieśmiało. Hoseok dopiero po chwili odwrócił wzrok od jego uroczego uśmiechu i spojrzał na rękę, dalej trzymając papierosa w ustach. Miał drobne zadrapanie po wewnętrznej stronie dłoni.

- Opatrzysz mnie? - zapytał cicho Valerian.

Hoseok ugasił papierosa na parapecie i w ciszy poprowadził Omegę do domu. Na kuchennym blacie miał dalej porozrzucane kompresy i ligninę. Przemył mu skórę rozcieńczonym spirytusem, a Omega zasyczał z bólu. Alfa podniósł brew do góry.

- To drobne zadrapanie, nie powinno boleć - odezwał się, unikając jego wzroku, a potem dodał - Jestem pewien, że sam dałbyś radę to opatrzyć.

- Wiem, po prostu chciałem, żebyś to ty na to zerknął. Ufam ci w stu procentach.

Hoseok zaśmiał się.

- To niedobrze. Nawet sam sobie nie ufam.

Valerian zdawał się nie zrozumieć jego żartu, ale i tak odruchowo się zaśmiał. W tym Omedze było coś wyjątkowego. Widać było, że ma szlachetną krew w sobie. Był w końcu Omegą z dobrego domu. Jego ruchy były pełne gracji, spojrzenie zachęcające, a ciało zadbane. Nawet jego dłonie były ładne i zadbane - nigdy nie naruszone przez ciężką pracę. W porównaniu do niego, Hoseok wyglądał jak zwykły wiejski chłop.

To było jasne jak słońce, że nie pasowali do siebie, ani statusem, ani fizycznie.

- Słyszałem, że pochodzisz od Bet. Namjoon mi powiedział - zaczął Valerian, kiedy Hoseok skończył opatrywać jego skaleczenie - Musiało być ci ciężko, z dala od domu. Nie tęsknisz czasem za rodziną?

- Oczywiście, że tęsknię - oczy Hoseoka przejął smutek - Nie ma dnia, żebym nie myślał o mojej matce. Martwię się o nią. Dałbym wszystko, żeby tylko ją zobaczyć jeszcze raz.

Valerian zbliżył się do niego i chwycił go za rękę. Hoseok poczuł rozchodzący się po ciele dreszcz, kiedy miękka skóra dotknęła jego szorstkiej dłoni.

- Rodzina jest najważniejsza. Na pewno uda ci się z nią zobaczyć. Wierzę w to.

To było miłe. Hoseok kiwnął głową, ale nie spojrzał już w oczy Omedze. Przez resztę wieczoru siedzieli razem w kuchni, rozmawiając o Betach i Rezerwacie.

***

Seokjin czuł się beznadziejnie. Wiedział, że jako Główny Omega powinien świecić przykładem i pomagać reszcie stada w opatrywaniu rannych. Ale kiedy Namjoon przyniósł mu głowę Starszego, poczuł jak robi mu się niedobrze. Czuł metaliczny smak krwi na języku i nieprzyjemną woń spalonej siarki na swoich dłoniach.

To koniec. Nie ma go.

Nie spodziewał się, że tak przeżyje jego śmierć. W końcu sam tego chciał. Sam pomógł przywołać Pana Przeznaczenie, by raz na zawsze skończyć z tym wszystkim, więc czemu miał wyrzuty sumienia.

Nie, to nie wyrzuty sumienia. Bardziej żal. Żal do niego, że tak perfidnie go oszukał tyle razy i za każdym razem potrafił sprytnie to wytłumaczyć. A on zawsze się nabierał i stawał po jego stronie, zaniedbując stado i Namjoona. Mimo to do końca wierzył, że Starszy spełni jego życzenie, jeśli będzie dostatecznie posłuszny. Jednak nic z tego nie wyszło.

Przetarł załzawione oczy. Namjoon wszedł do jego pokoju bez pytania i usiadł obok niego na łóżku, przytulając go. Pachniał czystością, mydłem i różaną wodą. Zadbał o to, by zmyć z siebie cały brud i krew, by jeszcze bardziej nie wystraszyć Omegi.

- Nienawidzisz mnie za to? - zapytał Namjoon, kiedy Jin przytulił się do niego, wycierając łzy w jego koszulę.

Jin nie mógł się wysłowić. Nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Kochał Namjoona tak mocno, nigdy nie mógłby go znienawidzić.

- Wiem, że wiele was łączyło, naprawdę mi przykro, ale to było jedyne wyjście - powiedział Alfa cicho, kiedy Jin dalej wycierał się w jego rękaw.

- Przyzwałem z Jiminem i Valerianem Księżyc - załkał Jin - żeby już nigdy nie wrócił. Udało się, zniknął z mojego życia, więc dlaczego nie mogę przestać płakać?

Namjoon pogłaskał go po plecach.

- Pytał się o ciebie, kiedy umierał. Wiem, co ci obiecał. Tak mi przykro, Jinnie.

Bo największym ich marzeniem były narodziny dziecka, którego nigdy nie mogli mieć. Seokjin spojrzał na niego załzawionymi oczami, a Namjoon otarł je kciukiem. Był spokojny, nieco zmęczony i tego właśnie potrzebował Seokjin, trochę ciszy, płynącą przez Alfę, by złagodzić gonitwę myśli, która nie dawała mu spokoju.

W końcu przestał płakać, przytulony do Alfy w mocnym uścisku.

_______________

Jeszcze tylko trochę sad depressed stuff i będzie happy end czy coś. Chyba.

A może nie będzie.

Kto wie. Ha ha :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro