Rozdział 41 Jezioro

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Seokjin siedział z Taehyungiem w pracowni. W chacie było duszno, mimo otwartych na oścież okien. Drobinki kurzu unosiły się leniwie w powietrzu, mieniąc się w promieniach letniego słońca.

Taehyung z zapałem pracował nad nowym projektem. Igła tańcowała w jego dłoniach, zszywając partie materiału w morderczym tempie. Jin był pod wrażeniem, że nie zakuł się ani razu.

- Nie mogę uwierzyć, że jeszcze nam nie powiedział! - powiedział rozżalony Tae, odrywając się nagle od pracy.

A więc to o to chodziło. Jin podniósł wzrok, odrywając się od swojej pracy. Nie miał ręki do szycia, ale potrafił haftować proste wzory.

- Mogłem ci nic nie mówić - westchnął Seokjin, znów wbijając igłę w materiał.

Namjoon wygadał się szybko. Oczywiście przez przypadek powiedział Jinowi o zaręczynach Yoongiego z Jiminem. Seokjin w pierwszej chwili był bardzo podekscytowany, nie mogąc się doczekać rozmowy z Jiminem na ten temat, ale gdy spotkał się z Omegą, nie dostrzegł pierścionka na jego palcu. Nie wspomniał też słowem o zaręczynach.

Za bardzo to ciążyło Jinowi, by zatrzymać ta wiadomość dla siebie, więc naturalne było, że musi iść z tym do Taehyunga. Chociaż teraz trochę żałował, widząc w jaki krawiecki szał wpadł drugi Omega po usłyszeniu tych wieści.

- Dobrze, że powiedziałeś! Dzięki temu mam czas na przygotowania! Zaślubiny to ważna rzecz, nie mogą przecież założyć byle co - zbulwersował się.

- Znając skromność Jimina, pewnie nie śmiałby cię nawet prosić o nowy strój - uśmiechnął się Jin przyjaźnie - Skromność to jego największa cnota.

- Chyba wada! Dobrze się ubrać, to jak dobrze zjeść. A czasem to nawet ważniejsze niż jedzenie.

Taehyung wrócił do intensywnego szycia, a Jin zaśmiał się. Po chwili ciszy, starszy Omega dodał.

- Sądzę, że jest trochę zestresowany. Pewnie dlatego nic nam nie powiedział.

- Zestresowany? - zdziwił się Tae - Jesteśmy jak rodzina, nie musi się stresować.

- Może przytłacza go cała ta sytuacja i potrzebuje chwilę czasu, by wszystko poukładać - Jin zniżył wzrok - Niedawno odszedł przecież Hoseok...

Jimin bardzo przeżył odejście Hobiego, chociaż starał się bardzo tego nie pokazywać. Przez ten rok w ich wiosce, Jimin nawiązał wiele więzi. Najważniejsza była ta z Yoongim, determinowana przez Przeznaczenie. Ale są różne rodzaje więzi. W siódemkę tworzyli wspólnotę, a teraz kiedy jeden element zniknął z układanki, została po nim pustka, która nie dało się tak łatwo zaleczyć.

Teraz obowiązki Hoseoka spadły na Jimina. Jin starał się mu pomagać, ale musiał przyznać, że wypadł już z wprawy. Brakowało im bardzo medyka. Został po nim tylko pusty dom. Jimin przychodził codziennie do pracowni, ale brak Hoseoka bardzo mu doskwierał. Wszyscy zdawali się to zauważać, a szczególnie Yoongi.

- Zaręczyny to na pewno pomysł Yoongiego - rzekł Tae wyrywając Jina z zamyślenia - Yoongi ma duszę romantyka, choć na takiego nie wygląda.

- Bez względu na to kogo to pomysł, musimy cierpliwie czekać. Gdy będzie gotowy, powie nam o tym. A do tego momentu musimy milczeć - podsumował Jin, kończąc haftowanie.

Taehyung niechętnie przyznał mu rację. Były bowiem dwie rzeczy, w których był wyjątkowo zły: w czekaniu i milczeniu.

***

Chata była już prawie skończona. Jimin uwielbiał swój nowy dom. Ich nowy dom- jego i Yoongiego. Stary budynek powoli zaczął nabierać kolorów. Wiele rzeczy zrobili sami, przy niektórych pomagał im Namjoon i Jin. Teraz było tutaj przyjemnie, bezpiecznie i ciepło.

Jimin najbardziej lubił sypialnie. Długo pracował nad ich legowiskiem, co rusz coś przestawiając i dodając. Teraz kiedy panowało lato, postawił na cienkie tkaniny o przyjemnym dotyku. Kolorowe narzuty i poduszki były ustawione w ściśle określony sposób. Jimin uwielbiał je układać, przekładać, zamieniać. Był naprawdę dumny ze swojego gniazdka. Yoongi również.

Przez ostatnie tygodnie zajmowali się uporządkowaniem przydomowego, zaniedbanego ogródka. Małe poletko było zarośnięte chwastami, a Jimin samodzielnie wyrwał je z ziemi. Pierwszy raz dotknął gleby gołymi rękami nie czując bólu. Mógł skupić się w pełni na jej teksturze, nierównych drobinkach ziemi między jego palcami.

Przy kuchennym oknie rosły stare malwy. Nie sadzili ich, wyrosły same. Namjoon opowiadał, że zawsze tutaj były. Postanowili je zachować, zamiast je usuwać. Miały w sobie urok i pasowały do ich skromnego domu.

Pot spływał Jiminowi po czole, kiedy wyrywał kolejne zielska. Yoongi wsunął mu na głowę słomiany kapelusz ganiąc, że pracuje w samo południe, kiedy słońce grzało najmocniej. Sam jednak pracował obok stawiając szklarnie. Stopniowo ogródek zaczął wracać do stanu użyteczności. Jimin zostawił w nim oprócz malw jeszcze dziko rosnące krzaki jagód i borówek. Żal było je wyrzucać.

Po dniach pełnych pracy leżeli razem zmęczeni nie mając siły na nic więcej. Spali przy otwartym na oścież oknie, a mimo wpadającego do środka gorąca wtulali się w siebie, szukając jeszcze więcej ciepła.

Yoongi bawił się pierścionkiem zawieszonym na szyi Jimina. Omega leżał na jego ramieniu, oddając się przyjemnemu uczuciu chłodnych palców na rozgrzanej od słońca skórze.

- Długo nad tym myślałem ... - zaczął nagle Jimin, wyrywając Yoongiego z transu - Nad nami ... nad tym wszystkim.

Yoongi zamruczał. Otworzył jedno oko i jak czujny kot przypatrywał się nieśmiałemu Omedze.

- Chciałbym, żeby na naszych zaślubinach były ważne dla nas osoby ... - palce Yoongiego zatrzymały się, przez moment przestał bawić się pierścionkiem - ... nie znałem moich rodziców, twoich też już nie ma ...

Jimin oblizał usta ze zdenerwowania. Yoongi nie odezwał się, czekając, aż Omega dokończy myśl.

- ... Wiem, że chcę na pewno zaprosić Namjoona i Jina, Tae i Kookiego też oczywiście. Są jak rodzina...

- A co z Hoseokiem - odezwał się cicho Yoongi, jego głos był spokojny, tak kojący na jego nerwy.

Omega pokręcił głową.

- Chciałbym, oczywiście, że bym chciał, ale ... nie mogę zmusić go, żeby wrócił. To nie w porządku. Odszedł, bo miał do tego prawo ... nawet jeśli tak bardzo mnie to boli.

Yoongi kiwnął głową. Jimin wyczuwał, że w środku również nosi smutek, tak jak on.

- A więc Namjoon, Jin, Taehyung i Jungkook - wyliczył Alfa - Hoseok, gdyby zechciał wrócić... ktoś jeszcze?

- Myślałem o Babie ... - wyszeptał nieśmiało Jimin. Ciało Yoongiego odruchowo się napięło. Jimin wyczuł, że jest cały spięty - Zajmowała się mną od dziecka, prawie jak matka.

- Prawie cię zabiła ... - przypomniał mu Yoongi.

- ... to nie było specjalnie. Skąd mogła wiedzieć...

- Jest zielarką, musiała wiedzieć, do czego służyły te jagody i nasiona.

- Chciała tylko mi pomóc... robiła to w dobrej wierze...

Yoongi wiedział, że nie wygra z Jiminem. Czuł od Omegi smutek. W kącikach oczu zebrały się łzy. Alfa nie lubił, gdy jego Omega płakał, szczególnie jeśli było to przez niego. Yoongi przyciągnął Jimina do siebie i objął go ramieniem. Nosem dotknął jego szyi, próbując go uspokoić.

- Już dobrze, w porządku. Rozumiem, co czujesz... Postaram się ją sprowadzić do nas...

- Nie musisz, jeśli nie chcesz...

- Zawsze mogę spróbować - otarł kciukiem spływającą po policzku łzę - Ale nie obiecuję, że mi się uda.

- Nie wiem nawet, czy jeszcze żyje. Minęło już sporo czasu, odkąd ostatni raz ją widziałem...

Czy Babie udało się samej przetrwać zimę? Czy przejęła się jego zniknięciem? Jimin nie wiedział. Równie dobrze Baby mogło już nie być. Może nadal była na górze, w swojej chacie, jak gdyby nigdy nic, a może rozpłynęła się w powietrzu, jak inni magowie, po upadku Starszyzny?

Yoongi pocałował go w policzek. Prośba Jimina była dla niego niespodziewana, ale zamierzał ją spełnić. W głowie próbował odtworzyć pierwsze spotkanie z Jiminem, by przypomnieć sobie, gdzie go znalazł, licząc na jakąś wskazówkę. Od tego czasu wyjeżdżał w góry i zapuszczał się głęboko w lasy, szukając drewnianej chatki i czarownicy.

Niestety za każdym razem wracał z niczym.

Yoongi wyjeżdżał na całe dnie, ale nie udało mu się znaleźć Baby. Kiedy wracał późnym wieczorem, Jimin witał go na progu chaty, rzucając mu się na szyję. Źle znosił rozłąki z Alfą. Zawsze się bardzo o niego martwił. Powoli zaczął żałować, że poprosił Yoongiego o coś tak samolubnego...

Z czasem zaczął wyjeżdżać coraz rzadziej, powoli tracąc nadzieję, że uda im się ją kiedykolwiek odnaleźć.

***

Po paru dniach wybrali się wszyscy razem nad jezioro. Namjoon wziął za rękę Jimina i wprowadził go do wody, próbując nauczyć go pływać.

Omega wcześniej nie miał styczności z wodą, oczywiście oprócz wanny. Nic w tym dziwnego, ponieważ każde wcześniejsze spotkanie z nią kończyło się u niego straszliwym bólem. Panicznie bał się kamienistego dna jeziora. Teraz było inaczej. Podtrzymywany przez Namjoona unosił się swobodnie na wodzie. Jungkook i Taehyung trzymali się nieco dalej. Skakali do wody z pomostu, rozpryskując przy okazji wodę wszędzie wokół i płosząc Jimina.

Yoongi siedział na trawie obok Seokjina. Omega rozłożył się na kocu, a promienie letniego słońca grzały jego skórę. Alfa przyglądał się w oddali próbom Jimina, który co jakiś czas zerkał nieśmiało w jego stronę, machając do niego.

Yoongi powinien być z nim. Pomóc mu. Jednak ostatnimi czasy czuł się coraz słabszy. Był bardziej zmęczony niż zazwyczaj i nie była to wina długich podróży. Jego węch wyostrzył się i wszystko zaczęło go irytować. W dodatku jego woń zmieniła się. Pachniał intensywniej, a jego słodycz wręcz dusiła. Nie dało się przejść obok niej obojętnie. Wszyscy wyczuli tę zmianę. Nawet Jimin instynktownie lgnął do niego, choć najprawdopodobniej nie zdawał sobie sprawy z tego, co miało niedługo nadejść.

Ruja Yoongiego zbliżała się nieubłaganie. Zawsze się stresował kiedy miała przyjść, ale tym razem naprawdę zaczął panikować. Wcześniejsze ruje były dosyć bolesne szczególnie bez Omegi, która mogłaby przynieść mu choć trochę ulgi. Nawet jeśli udawało się mu kogoś znaleźć, zawsze czuł pewnego rodzaju obrzydzenie do samego siebie. Nie znał tych Omeg. Nie miał z nimi żadnej więzi. Łączył ich tylko zsynchronizowany zegar biologiczny, tym że dostawali ruje w tym samym czasie.

Były to jednak rzadkie przypadki. Większość cykli spędził samotnie. Zamknięty w domu pod kluczem sam starał się znieść ból rozsadzający go od środka. Jego ruje były rzadkie, ale intensywne. Długie i bolesne, pełne bezsennych nocy. Zazdrościł innym, że po kilku dniach mogą spokojnie wrócić do życia podczas gdy on potrafił przesiedzieć w zamknięciu nawet tydzień.

Teraz wszystko miało być inaczej. Miał Jimina, który był mu Przeznaczony. Był dla niego całym światem. Logiczne więc, że się denerwował przed rują. Szczególnie, że Jimin nie zdawał sobie z niej sprawy. Przynajmniej tak mu się wydawało.

- Po prostu mu powiedz - mruknął Jin, przekręcając się na brzuch, wygrzewając się na słońcu.

- To nie jest takie proste - odpowiedział, a Seokjin wywrócił oczami - Nie wiem jak mu powiedzieć.

- Użyj telepatii, czy jak to się u was nazywa. Jestem pod wrażeniem, że jeszcze tego nie wyczuł skoro myślisz o tym cały czas.

- Nie cały czas- mruknął Alfa, odwracając wzrok od Jina i skupiając się znów na Jiminie.

- Tak, tak - wymruczał tylko Jin - Lepiej powiedz mi, co z zaślubinami. Jimin nadal milczy... jesteś pewien, że mu się oświadczyłeś jak należy?

- Tak jestem pewien - Yoongi odwarknął zdenerwowany.

- To będą te zaślubiny...?

- Będą - odpowiedział krótko - Kiedyś będą. Jimin nie czuję się gotowy...

Yoongi zauważył zbliżającego się do nich Namjoona. Z mokrych włosów Alfy spływały krople wody. Widać było, że dopiero co wyszedł z jeziora. Chciał objąć Jina, ale Omega syknął złowrogo i rzucił mu ręcznik, by wcześniej się wytarł. Namjoon kucnął obok Yoongiego i poklepał go po plecach, pchając do przodu.

- Teraz twoja kolej- powiedział radośnie, wskazując w stronę dalej stojącego w wodzie Jimina - No weź, nie daj się prosić. Dobrze sobie radzi.

Yoongi podniósł głowę do góry, a Jimin pomachał znów do niego. Namjoon posłał mu kciuka w górę. Yoongi westchnął i przeciągnął się leniwie. Podniósł się z koca, ignorując denerwujące wołanie Seokjina. Zatrzymał się przed Jiminem. Nie wszedł jednak do wody. Był nadal ubrany, więc przysiadł na pomoście, a Jimin podpłynął do niego i złapał go za nogę.

- Widzę, że coraz lepiej idzie ci z pływaniem. Robisz postępy- pochwalił go szczerze, a Jimin uśmiechnął się zadowolony.

- To nie takie trudne- Jimin podniósł się na rękach i usiadł obok Alfy. Zadrżał z różnicy temperatur, co nie uszło uwadze Yoongiego. Zarzucił chłopakowi ręcznik na plecy, próbując go ogrzać - Powinieneś spróbować. Woda jest przyjemnie chłodna.

- No nie wiem, nie wiem...

Usłyszeli krzyk w oddali i odwrócili się. Zobaczyli jak Jungkook goni rozpędzonego Taehyunga. Biegli wprost na nich. Yoongi szybko przyciągnął Jimina do siebie i skulili się.

Rozległ się głośny plusk, a potem następny. Jimin otworzył oczy i rozejrzał się. Yoongi wciągnął głośno powietrze zdenerwowany. Otarł oczy i spojrzał z wyrzutem na śmiejącego się Taehyunga, który teraz przebierał nogami chlapiąc na dalej goniącego go Jungkooka, a tym samym też w stronę Yoongiego.

Był teraz cały przemoczony. Lniana koszula przykleiła się do jego ciała. Alfa był pewien, że usłyszał ciche prychnięcie siedzącego dalej Jina. Nie mógł jednak się długo gniewać kiedy do jego uszu dotarł śmiechem Jimina, którego bawiła cała sytuacja.

- Teraz już musisz ze mną popływać.

- Na to wychodzi- uśmiechnął się krzywo Alfa.

________

Dziękuję za wspieranie Fatuma i czekanie na rozdziały :) 

Zbliżamy się do końca! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro