•Rozdział 10•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I w sumie tak to wszystko się prezentuje. - Powiedziała bez jakichkolwiek chęci do życia.

Minęło trzy dni odkąd Maki dowiedziała się od psycholog o tym pechowym zaświadczeniu i choć nie życzyła nikomu źle, to teraz prosiła w duchu, żeby u kobiety pojawił się nagły zanik pamięci. Oparła głowę na dłoniach, wzdychając głośno. Yuri spojrzał na nią zmartwiony i zrobił minę myśliciela, pocierając palcami brodę.

- Mogłabyś mi jeszcze raz powiedzieć, jak nazywa się twoja psycholog?

- Hanabi Rin. - Jej głos był cichy i bezbarwny.

Szatyn podniósł dłoń i położył na jej spuszczonej głowie, jednak ona nie zareagowała. Myślami dalej była przy sytuacji sprzed trzech dni, to było okropne, nie potrafiła się przez to w ogóle skupić. Yuri postanowił jakoś ją zająć, by przestała o tym wszystkim rozmyślać.

- Hej, Maki. Nie przejmuj się, jestem pewien, że o tym zapomni. Ewentualnie nie wyda oświadczenia, bo w końcu zda sobie sprawę z tego, jak wielki talent posiadasz. - Mówił łagodnie.

- Tak myślisz? - Spytała, spoglądając na niego.

- Oczywiście. - Pokiwał głową - Nie wolno kwestionować talentu.

- Dziękuję...Że chociaż ty jesteś po mojej stronie. - Posłała mu blady uśmiech.

- Wiesz co jest najlepsze na smutek? - Spytał w taki sposób, by zaciekawić zielonooką - Słodycze. - Uśmiechnął się szeroko - Poczekaj tu na mnie, a ja zaraz wrócę!

Wyszedł z pomieszczenia, a dziewczyna sięgnęła dłonią po papiery. Zaczęła je czytać, starając się jakoś odpocząć od tych nieprzyjemnych myśli. Poniekąd się jej to udało, smutek zastąpiła ciekawość, gdy czytała wszystko bardzo dokładnie. Jakby zapominając o wszystkim, zaczęła zapisywać pewne informacje na pierwszej, lepszej, pustej kartce. Yuri wrócił i zastał myślącą Maki, położył na stole dwa pudełeczka i jedną, przezroczystą siatkę ze słodyczami. Podniosła zdziwiony wzrok na malinowookiego.

- Czemu tak na mnie patrzysz? - Spytał rozbawiony, a w jego oku dostrzegła dziwny błysk - Słodycze poprawiają humor.

Odwzajemniła jego szeroki uśmiech, swoim delikatniejszym i oboje zaczęli pałaszować wszystko, co znajdowało się na stole. Ukradkiem, gdy Maki jadła żelki, Yuri zrobił jej zdjęcie i natychmiast schował telefon na kieszeni spodni. Po kilku następnych godzinach, kiedy wszystko było już zjedzone, a dokumenty posprawdzane, dziewczyna musiała się już zbierać. Pożegnała się z Yuri'm i zarzucając na siebie kurtkę, wyszła z budynku komisariatu. Zaczęło już się ściemniać, jednak nie zraziło jej to, spokojnym krokiem szła przed siebie. Przechodząc obok domu Iwaizumi'ego, usłyszała delikatne stukanie. Zwolniła i spojrzała w bok, drzwi były lekko uchylone, a ciemne tęczówki chłopaka patrzyły na nią. Jej twarz od razu rozpromieniała, pomachała mu energicznie, stając w miejscu.

- Ohayo, Maki.

- Ohayo, Hajime!

Podeszła do niego i krótko przytuliła, a w jej tęczówkach tańczyły wesołe iskierki. Iwaizumi zaprosił ją do środka, a ona niemalże od razu się zgodziła.

- Ścięłaś włosy? - Spytał zaskoczony łapiąc za krótkie pasmo.

- Huh? A...Tak. Nie podoba ci się? - Spytała, ale on od razu pokręcił przecząco głową.

- Nie, nie! Wyglądasz...Ślicznie. - Rzekł z rumieńcami  na policzkach.

- Oh...Dz-Dziękuję.

Odkąd przeprowadziła spotkanie z psycholog, nie miała okazji rozmawiać ze swoim przyjacielem. Po prostu nie chciała go martwić swoimi problemami, to było ostatnim, co chciała zobaczyć. Jego smutek. Usiadła na kanapie, a Hajime zrobił im po ciepłej herbatce, następnie zaczęli rozmawiać. Maki zdawała się zapomnieć o wszystkim, co nie było związane z Iwaizumi'm.

Myśli dziewczyny w pewnym momencie skierowały się w stronę jej fobii, zdała sobie sprawę z pewnej rzeczy. Jej strach, który był od równego czasu odczuwalny w bardzo małym stopniu, nie było zasługą psychologa, czy leków. Spojrzała na Iwaizumi'ego, który żywo opowiadał o tym, jak chłopakom z jego drużyny poszedł mecz. Nie słuchała go, patrzyła w jego roziskrzone oczy i delikatny uśmiech, który błądził po jego twarzy. Nie bała się już tak bardzo, nie płakała co noc, nie mdlała od uporczywych spojrzeń, a to wszystko, dzięki niemu. Gdyby tamtego pamiętnego dnia nie wpadł na nią, byłaby dalej zamkniętą w sobie nastolatką, która sama nie potrafiła poradzić sobie ze swoimi problemami.
Nawet nie zauważyła, gdy po jej bladym policzku spłynęła łza. Nie smutku, a szczęścia. Hajime natychmiast ucichł, patrząc zaskoczony na swoją przyjaciółkę.

- Maki? Wszystko w porządku? - Spytał zmartwiony, kładąc jej dłonie na ramionach.

Ona w odpowiedzi zamknęła oczy, uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała parę razy głową. Pochyliła się i oparła czoło na jego ramieniu, wzdychając błogo.

- Dziękuję, Hajime.

- Z-Za co? - Zamrugał i położył dłoń na jej głowie.

- Za to, że jesteś. I za to, że poświęciłeś dla mnie swój czas. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.

- Nie przesadzaj... - Uśmiechnął się delikatnie - Ty też miałaś w tym duży wkład, masz naprawdę silną wolę.

Hajime myślał nad pewną rzeczą od bardzo dawna i był pewien, że to odpowiedni moment na krok do przodu. Odsunął się od niej i pochylił, a zielonooka była nieco zbita z tropu. Zmarszczyła brwi i pochyliła się do tyłu, natomiast Hajime dalej się do niej zbliżał. No, ale skąd miał wiedzieć, że jest na tyle niewinna, że nie wiedziała, co on chce zrobić?

- Hajime. - Przechyliła głowę w bok, a on na nią spojrzał - Boli cię buzia?

- Niby dlaczego? - Spytał, marszcząc brwi.

- Bo jakoś dziwnie ją wykrzywiłeś. - Wskazała palcem na jego lekko przymknięte oczy i usta złożone w delikatny dzióbek.

- Um... - Odsunął się od niej speszony - Nie, wszystko jest dobrze.

- Cieszę się. - Posłała mu uśmiech i położyła dłonie na udach.

Nastała cisza, dla niego krępująca, dla niej, zwykła. Siedział i myślał jak wielkim idiotą jest, a z drugiej strony zachwycał się jej niewinnością. Była tak cholernie urocza w jego oczach.

- Ciekawe czy się kiedyś całowała. - Wymamrotał, nie będąc nawet świadom tego, że wypowiedział te słowa na głos.

- O kim mówisz? - Spojrzała na niego, a Hajime momentalnie poczerwieniał.

- O n-niczym! P-Przesłyszało ci się! - Uciekł spojrzeniem, a ona pokiwała głową.

- No dobrze... - Zaczęła, wzdychając - Na mnie chyba już pora. Muszę się jeszcze pouczyć, jutro znów idę do komendy.

- Do jutra, Maki. - Kiwnął jej głową, gdy stali w progu drzwi.

- Do jutra, Hajime. - Stanęła na palcach i delikatnie musnęła jego policzek swoimi ciepłymi ustami.

Odeszła, kierując się w stronę swojego mieszkania, a on stał. Zszokowany, zdumiony i czerwony jak wisienka. Kiedy widział, że dziewczyna weszła do domu, wpadł do swojego mieszkania jak poparzony i zaczął skakać na jedynej, zdrowej nodze.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro