•Rozdział 4•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział nie jest sprawdzony, mogą pojawić się błędy, za co bardzo przepraszam.

*****************************************

Maki zmęczona do granic możliwości, położyła się na podłodze i westchnęła głośno. Dopiero kiedy zaczęła w ciszy rozmyślać, zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo samotna była. I to wszystko przez tą cholerną fobie. Patrzyła tępo w sufit, zastanawiając się, czy kiedyś to się skończy? Czy to piekło, które przechodzi każdego dnia, będzie miało swój koniec? A może będzie wieczne, bez końca?

Firanka została odsłonięta, przez co Iwaizumi mógł mieć na nią doskonały widok. Lecz, chłopak spał. Za to czarnowłosa przymknęła oczy i wzięła parę głębokich wdechów. Nie była nawet w stanie zauważyć, kiedy gorzkie łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Co jakiś czas wycierała je rękawem bluzy tylko po to, by zrobić miejsce nowym.

To wszystko już ją przerastało, nie była w stanie doświadczyć przyjemności ze spotkań ze znajomymi. Nie dane jej było poczuć bliskość i ciepło drugiego człowieka, strach wszystko komplikował. Osoba postronna mogłaby stwierdzić : "A czego tu się bać? Ja na jej miejscu bym wyszedł z domu i się z kimś spotkał."

Nie, nie na tym to wszystko polegało. Nie dało się tak po prostu wyjść i porozmawiać z kimś, osoba zdrowa nigdy tego nie zrozumie. Ona miała problemy i była tego całkowicie świadoma, lecz powoli miała tego dosyć. Tej samotności, tej ciszy, która sprawiała, że czuła się jeszcze gorzej.

Hajime powoli się budził, a gdy już to zrobił, postanowił się ubrać. Był weekend, a co za tym idzie, nie musiał iść do szkoły. Kiedy przechodził zaspany obok okna, ziewnął cicho i zerknął do pokoju dziewczyny, dostrzegając ją, leżącą na podłodze. Nieco zaalarmowany chłopak podszedł bliżej i przecierając oczy, próbował jej się lepiej przyjrzeć.

Usłyszała pukanie w okno, momentalnie przestała płakać i podniosła się do siadu. Na kolanach podeszła do okna i wyprostowała się, niepewnie zerkając na chłopaka. W jego dłoniach widniała duża kartka z pytaniem : "Dlaczego płaczesz?"
Zielonooka zamrugała kilkukrotnie, zdziwiona tym zajściem. Sięgnęła po kartkę i szybko nabazgrała krótką odpowiedź.

Iwaizumi widząc napis : "Chwila słabości", zrobił smutną minę. Nie chciał, by płakała, to sprawiało, że czuł się okropnie. Chwile stał w bezruchu, zastanawiając się nad pewną rzeczą. Kiedy nic innego nie przyszło mu do głowy, zaczął robić różne, dziwne miny i wygłupiać się. Na początku Maki nie rozumiała, co chce jej w ten sposób przekazać, ale gdy przypadkowo walnął czołem w półkę, ona wydała z siebie cichy chichot.

Hajime zaczął rozmasowywać czoło, nie tak to planował, ale gdy uchylił jedno oko i ujrzał jej uśmiech, coś go poruszyło. Był stosunkowo daleko, więc nie czuła strachu, a zabawne rzeczy, które robił, były na swój sposób urocze.

"Jesteś zabawny."

Widniało na kartce, którą dziewczyna pokazała chłopakowi. I właśnie od tego zaczęła się ich przyjaźń. Codziennie porozumiewali się za pomocą kartek, siedząc godzinami przy oknach i poznając się coraz bardziej. Dziewczyna nawet w pewien sposób otworzyła się przed Iwaizumi'm, a sam Hajime był dumny z tej przyjaźni. Z każdym dniem poznawali się coraz bardziej, nawet zdarzały się przypadki, w których siatkarz dzwonił przez telefon do Maki.

Jej głos był kojący i łagodny, jego barwa zachwycała chłopaka. Maki też lubiła słychać jego głosu, często prosiła go, by poczytał jej jakąś książkę do snu, a on bez wahania to robił. Zielonookiej od razu łatwiej i przyjemniej się zasypiało. I tak mijały dni, tygodnie i miesiące, a dziewczyna coraz bardziej pałała sympatią do swojego pierwszego przyjaciela.

Aż pewnego dnia, gdy wstała rano, okno w pokoju chłopaka było zasłonięte. Zmarszczyła brwi, spoglądając na zegar, który wisiał na ścianie. Godzina ósma. Chłopak już dawno powinien być na nogach, zmartwiona dziewczyna zaczęła cicho pukać w szkło, mając nadzieję, że ją usłyszy. Dalej go nie było. Sięgnęła po telefon i wybrała numer do swojego przyjaciela, przyłożyła go do ucha i czekała. Pierwszy sygnał...Drugi, potem trzeci i czwarty. Połączenie przerwane.

Zielonooka zmarszczyła brwi i położyła dłoń na szybie, spoglądając w bok. Chwile zastanawiała się co zrobić, jej strach co do ludzi pozostał, jednak był mniejszy, gdyż Hajime namówił ją na spotkania z psychologiem i zażywanie leków. Zacisnęła mocno pięść i odrzucając telefon na łóżko, wybiegła z pokoju.

Zbiegła na dół i założyła szybko buty i nie zważając na zimno, które panowało na dworze, wybiegła w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączkach. Wyszła na chodnik i podbiegła do bramy posiadłości, sąsiadującej z nią. Otworzyła cicho furtkę i zamykając ją za sobą, podeszła do drzwi.

Zatrzymała pięść w połowie drogi, zastanawiając się. Jej serce biło szybko, jednak znacznie wolniej niż te kilka miesięcy temu, gdy nawet widok człowieka z daleka przyprawiał ją o palipitacje serca. Cichutko i bardzo delikatnie zapukała do drzwi, a po chwili usłyszała kroki.

Przed nią stanęła niska kobieta o brązowych włosach i ślicznych, szarych teczówkach. Spojrzała pytająco na Maki która wzięła głęboki wdech.

- Dz...Dzień dobry. - Wydukała.

Kobita zlustrowała ją spojrzeniem, a Maki poczuła, jakby miała zaraz zemdleć.

- Matko Boska, kochanie moje! Przecież ty mi tutaj zaraz zmarzniesz! - Powiedziała, kładąc ciepłą dłoń na przedramieniu dziewczyny.

Ta zesztywniała i mocno się spięła, jednak przeszła te parę kroków, wchodząc wgłąb mieszkania.

- Co cię do mnie sprowadza, drogie dziecko? - Spytała miło - Może napijesz się czegoś ciepłego?

Do tej pory nastolatka była pewna, że tylko Iwaizumi był swego rodzaju, normalny. Lecz jak się okazało, jego mama posiadała ogromne i ciepłe serce, którym obdarowała Maki, nie zważając nawet na sam fakt, iż jej nie zna.

- Musiałaś zamarznąć. - Rzekła, wstawiając wodę na herbatę - Może przyniosę ci jakąś bluzę?

- N-Nie...Nie...Nie trzeba. - Zaczęła się jąkać i spuściła wzrok na swoje nogi - Ja tylko...Ja chciałam Panią o coś zapytać. - Niemalże wyszeptała.

- Słucham cię. - Usiadła przed nią i posłała jej najbardziej łagodny uśmiech.

- Czy...Czy coś się stało Iwaizumi'emu? - Spytała bardzo nieśmiało...A może to była kwestia ciągłej obawy przed ludźmi?

Kobieta spuściła wzrok i przez pewien czas się nie odzywała, jakby myśląc nad tym co powiedzieć dziewczynie.

- Hajime ostatnio nabawił się kontuzji i na jakiś czas musi zostać w szpitalu.

Choć z pozoru normalnie zdanie, wywołało u dziewczyny tyle emocji, że nieoczekiwanie zaczęła płakać. Kobieta spojrzała na nią zaskoczona.

- A-Ale nic mu n-nie będzie, prawda? - Spytała trzęsącym się głosem.

Teraz Pani Iwaizumi zrozumiała, że owa dziewczyna, była tą, o której opowiadał jej syn. Nie sądziła jednak, że będzie ona tak delikatna i uczuciowa. Ale powiedzmy sobie szczerze, kto by się nie martwił swoim jedynym i najbliższym przyjacielem?

- Ja...Ja przepraszam za najście...M...Muszę już iść. Do widzenia. - Powiedziała szybko i wybiegła z domu Państwa Iwaizumi.

I choć kontuzja była niegroźna, a z chłopakiem było wszystko w porządku, to i tak tyle wystarczyło, by załamać dziewczynę. On zrobił dla niej naprawdę wiele, a ona? W tej chwili nie była w stanie zrobić nic. Znów zaczęła się bać. Nie tylko wszystkich do okoła, ale i tego, że mogę stracić coś dla niej naprawdę ważnego. Przyjaźń.

******************************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro