basen, strach Filipa przed wodą, refleksje na temat Huberta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hubert cieszył się, że udało mu się namówić kolegę na wyjście na basen. O tej porze nie było tam już tłumów, większość ludzi poszła na obiad, więc nasz bohater był zadowolony.

Założył swoje najbardziej obcisłe slipy, żeby Filip zwrócił w końcu na niego uwagę. Jednak jego starania były bezskuteczne. Pewnie nawet gdyby założył stringi jego kolega nie popatrzyłby na niego, a już na pewno nie w sposób w jaki chciałby żeby na niego patrzył. Przed wejściem na zjeżdżalnię zdjął nawet kalosze, ale i to nie przyciągnęło uwagi mężczyzny.

Kiedy Filipowi wreszcie udało się doczłapać na górę zjeżdżalni, zaczął coś kręcić. Narzekał że woda jest mokra, a basen wygląda na głęboki. Spojrzał też krytycznie na rurę.

– To wygląda jak wielkie koryto – uznał. – Mam się po tym ślizgać jak prosiak?

Hubert skinął głową.

– Tak.

– Ale ja... – zająkał się.

Nie miał pojęcia jak powiedzieć Hubertowi o swoim lęku. Bał się, że ten go nie zrozumie. Podobnie jak on nie rozumiał jego strachu przed tłumami.

– Pojadę tuż za tobą – powiedział Hubert jakby przeczytał mu w myślach.

Nie dość że zrozumiał to jeszcze sam zaproponował mu wsparcie. Może nie było to nic takiego, ale grubaskowi zrobiło się miło.

– Złapiesz mnie? Tylko jedź tuż za mną – mówił spanikowany Filip.

– Siadaj już, niczym się nie przejmuj i zjeżdżaj. Tam na dole wcale nie jest tak głęboko jak się wydaje. Dasz radę.

   Kiedy Filip usiadł już u nasady zjeżdżalni, Hubert położył mu dłoń na ramieniu lekko dodając otuchy i kiedy ten już jechał natychmiast wskoczył na ślizgawkę za nim.

Filip zjeżdżając zakrył sobie twarz dłońmi. Miał nadzieję, że w basenie rzeczywiście nie jest głęboko, tak jak mówił jego kolega. Niestety było. Filip nie dosięgał nogami do dna i zaczął wołać o pomoc. Nie chciał umierać. Był za młody.

Na szczęście Hubert był tuż za nim i złapał go, objął i pomógł dopłynąć do brzegu.

– I widzisz, dałeś radę.

– Prawie umarłem! Nigdy więcej! – zaczął krzyczeć Filip.

Młodszy próbował go uspokoić, lecz bezskutecznie.

– Już jest w porządku – nadal trzymał mu dłoń na ramieniu. – Musimy nauczyć cię pływać – oznajmił mu.

Filip pokręcił głową.

– Wolę biegać.

Hubert myślał ze wybuchnie śmiechem. Filip i bieganie? On męczył się przy wchodzeniu po schodach na drugie piętro, a co dopiero mówić o bieganiu. Jednak powstrzymał się.

   Kiedy tylko Filip zobaczył dziewczyny, które poznał wcześniej na balkonie od razu przestał bać się wody podszedł do nich dotykając stopami dna, którego wcześniej nie mógł wyczuć.

Siedziały na schodkach, więc Filip jedną ręką złapał za barierkę, drugą podparł się pod bok, a nogę postawił na schodku.

Rozmawiające kobiety natychmiast spojrzały na swojego sąsiada.

– Co robicie wieczorem? – zapytała czarnowłosa, która wcześniej przedstawiła się jako Marta.

– A wiesz... jakiś klubik, bailando – uśmiechnął się do niej i wykonał rękoma gest jakby tańczył.

Dziewczyny popatrzyły po sobie i wymieniły się uśmiechami. Bawili je obaj mężczyźni. Byli inni. Hubert bał się wszystkiego. Nawet rozmowy. Natomiast Filip wręcz przeciwnie. Mimo iż był nieudacznikiem, podobnie jak jego kolega, udawał pewnego siebie. Robił to trochę na pokaz i oczekiwał z tego korzyści. Marta i Łucja może nie wydawały się zbyt mądre, ale widziały to i gdyby nie chęć rozrywki i zabawy dałyby sobie spokój z tą znajomością.

– To fajnie, my też wybieramy się do klubu – powiedziała Marta.

– Ale wiesz, to jest klub na poziomie – dodała Łucja i obie parsknęły śmiechem.

– Możemy zabrać się z wami? – zapytał Filip nie łapiąc aluzji do tego że ma spadać.

Łucja parsknęła śmiechem.

– Nie wpuszczą was tam – powiedziała szyderczo Marta.

   Z niezręcznej sytuacji wybawił go na szczęście Hubert, który podczas pogawędki Filipa z tymi ladacznicami przepłynął kilka kółek w basenie. Lekko uderzając go w ramię zasugerował że powinni się już zbierać.

Filip od razu ruszył za nim nawet nie żegnając się z dziewczynami. Nie do końca rozumiał czemu ta cudowna dziewczyna i jej koleżanka tak go potraktowały. On starał się robić wszystko żeby im zaimponować, szczególnie tej czarnowłosej piękności, a ona odrzuciła go w tak okropny sposób i uraziła jego dumę.

   Filip miał ochotę pożalić się Hubertowi, ale wiedział że ten nie zrozumie. Nie wydawał się być zainteresowany żadną z dziewczyn. Wręcz wyglądał na skrępowanego w ich towarzystwie i zaraz chciał uciekać. Nie chodziło tylko o te dwie. Reagował tak na każdą kobietę. Filipowi wydawało się to dziwne, ale nie zamierzał poruszać tego – niewygodnego dla nich obu – tematu. Jeszcze nie.

komentujcie, bo nie wiem czy to dobry kierunek
a komentarze pomagają bardziej niż gwiazdki, które możecie sobie wsadzić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro