zameldowanie, nowe znajomości i zazdrość Huberta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Hubert wysiadł z samolotu, przerażony nie mógł nigdzie wzrokiem znaleźć starszego kolegi. O mało nie zaczął panikować, gdy nagle poczuł dłoń na swoim ramieniu i usłyszał znajomy głos.

– Nigdy więcej.

Odwrócił się w stronę znajomego. Filip wyglądał na wycieńczonego (o ile ważący niespełna 150 kilogramów mężczyzna może tak wyglądać). Trzymał w ręku torebkę swoich wymiotów.

– Jeszcze będziemy musieli wrócić – zauważył Jóźwiak.

Filip jęknął na samą myśl o ponownej podróży samolotem.

– Mi też się nie podobała podróż – zgodził się z nim Hubert.

– Tobie się nie podobała? – zakpił starszy. – A kto siedział sobie na fotelu, przy oknie dobrze się czując, kiedy ja rzygałem w kiblu?

Hubert nic nie odpowiedział.

Do hotelu szli w milczeniu. Nie licząc stękania i narzekania na wszystko Filipa.

– Weźmy taksówkę, nogi mnie bolą – powiedział, zatrzymując się i opierając o murek.

– Przeszliśmy dopiero dwadzieścia metrów od lotniska. Spacer i świeże powietrze dobrze nam zrobi.

– Może i by dobrze nam zrobił, ale nie przy czterdziestu stopniach w cieniu.

– Przesadzasz.

Filip zaczął wachlować się torebką z wymiotami.

– Wzywaj lekarza.

– Nie dramatyzuj. Sam wymyśliłeś sobie jakieś tropiki to teraz nie narzekaj. Ruszaj się.

Hubert sam nie wiedział co widzi w Filipie. Starszy mężczyzna praktycznie cały czas tylko narzekał, koloryzował wszystko i nie był przy tym nawet przystojny. Jednak było w nim coś co pociągało młodszego. Może była to zdolność opowiadania niestworzonych historii? Nie, to na pewno nie było to. To chyba ta jego pewność siebie fascynowała Huberta. Jasne, dużo ludzi posiada pewność siebie, ale w tym przypadku było to coś innego. Mężczyzna potrafił brnąć w to w co wierzy, mieć wszystko czego chce. Potrafił to zdobyć, jednak chyba lenistwo było bardziej dominującą cechą u niego. Mimo to w tym właśnie zakochał się Hubert.

Po drodze do hotelu mężczyźni zatrzymali się na kawę. Byli oburzeni, że kelner nie mówi w ich języku i nie wie co to parzącha. Plując kawą naubliżali jeszcze tutejszym baristom i zarzucili im brak smaku. Oni oczywiście, nic nie rozumiejąc, przytakiwali im tylko.

   Po zameldowaniu się w hotelu mieli problem z otwarciem drzwi. Hubert próbował na siłę wepchnąć kartę do wyznaczonego na to miejsce lecz nic się nie działo. Widać było ze już zaczął się denerwować, zrobił się czerwony i pchał kartę na siłę. Filip tylko stał przy drzwiach, patrząc na kolegę. Nie miał pojęcia jak pomóc, a bał się że może tylko wywołać większe zdenerwowanie u niego, więc nawet nic nie powiedział.

Na szczęście po kilku minutach mąk jakiś mężczyzna przyszedł im z pomocą, bez problemu otwierając drzwi. Obaj mężczyźni patrzyli na niego jak na jakąś wiedźmę dopóki nie odszedł w głąb korytarza. Wtedy dopiero weszli do środka. Z niemałym zaskoczeniem odkryli ze światło nie działa.

– Żarówka się chyba przepaliła – uznał Hubert.

– To jak my się będziemy kąpać?

Hubert zastanawiał się czy propozycja kąpieli przy nim trzymającym latarkę i świecącym na nagiego kolegę, żeby ten mógł się lepiej umyć będzie mu odpowiadała, ale powstrzymał się przed powiedzeniem tego na głos. Z resztą, zanim zdążył o tym pomyśleć, Filip zaproponował już lepsze rozwiązanie.

– Nie będziemy.

Hubert zrobił wielkie oczy.

– Jak to?

Nie wyobrażał sobie jakby mógł nie myć się przez dwa tygodnie. To prawda, był ze wsi, ale co kilka dni wypadałoby się umyć.

– Na zewnątrz jest basen...– Filip nie zdążył skończyć myśli, bo do ich pokoju zajrzała jakaś kobieta.

– Dzień dobry – przywitała się po polsku.

– O, pani po naszemu – odezwał się Filip.

– Coś się stało? – przerwała mu zmartwiona widząc jak dwójka mężczyzn stoi w drzwiach do swojego pokoju i wyglądają jakby nie wiedzieli co mają zrobić.

– Tak, bo widzi pani... – zaczął Filip zaczynając wyjaśniać jej problem.

To nie tak, że Hubert był zazdrosny o Filipa, wyłączył się z rozmowy tak tylko. Nie interesował go ten problem. Skoro kobieta i tak miała im pomóc to nie musiał nawet ich słuchać. Może nie była ona za ładna, ale każda dziewczyna była potencjalną rywalką naszego bohatera.

Okazało się, że do zapalenia światła też potrzeba plastiku, tego samego którym otwiera się drzwi.

Gdy tylko kobieta wyszła Filip rozwalił się na połowie łóżka. Tak, połowie. I tak, było tylko jedno łóżko.

– Złaź stąd, nie chcę z tobą spać – rzucił Hubert, kiedy zobaczył rozwalonego na materacu kolegę.

Z jednej strony cieszyła go wizja spania razem, ale z drugiej było to nieco krępujące. Mógłby się zapomnieć i niechcący przytulić mężczyznę w nocy, myśląc że to jeden z jego snów. Albo dla przykładu zacząć się do niego dobierać w wiadomym celu. Szczerze mówiąc wolałby żeby było odwrotnie.

Widząc, że Filip nic sobie z tego nie zrobił, Hubert wyszedł na taras. Przetarł oczy dłońmi. Na zewnątrz było jasno, dużo jaśniej niż w środku. Ponadto widok z balkonu był nieziemski. Ogromny basen, zjeżdżalnie...

Jego rozmyślania przerwał chichot z sąsiedniego balkonu. Gdy tylko popatrzył w tamtą stronę ujrzał dwie kobiety. Obie były w samych kostiumach kąpielowych i uśmiechały się do niego. Przedstawiły się jako Marta i Łucja. Hubert zdołał wydusić z siebie tylko swoje imię i uciekł zawstydzony do pokoju, do Filipa przy którym czuł się bezpiecznie. Dziewczyny wyglądały w jego oczach jak dziwki. Były porozbierane i zaczepiły tak na prawdę obcego dla siebie mężczyznę. Hubert chciał spędzić te wakacje tylko z Filipem, bał się że dziewczyny mogą pokrzyżować mu plany i zabrać mu miłość jego życia.

– Co jest, stary? – zmartwił się Filip widząc przerażoną minę młodszego kumpla.

Hubert trzęsącą się ręką wskazał na balkon.

– Idź, sam zobacz.

Filip przewrócił oczami z trudnością staczając się z łóżka. Miał dopiero 26 lat, a już zachowywał się jak dziadek. Hubert pokręcił głową. Wyobraził sobie uprawianie seksu z ledwo ruszającym się kumplem. Nie spodobała mu się ta wizja. Sam musiałby wszystko robić podczas gdy kolega leżałby pod nim bez ruchu i tylko narzekał.

Jego myśli, które zdążyły już zmierzyć w złym kierunku, a mogłyby w jeszcze gorszym, zostały przerwane przez Filipa.

– No i co ci się tu niby nie podoba? – zapytał z wyrzutem. Przez Huberta musiał zwlec swoje dupsko z tak wygodnego łóżka. – O, dzień dobry – zwrócił się do dziewczyn z balkonu obok.

Hubert już umierał z zazdrości. Miał nadzieję, ze mężczyzna podzieli jego zdanie i również uzna je za zbyt porozbierane jednak on zaczął z nimi rozmowę. Zrezygnowany Hubert wrócił do pokoju. Nie zamierzał słyszeć jak Filip, jego przyszły mąż, flirtuje z kobietami. Było to dla niego nie do pojęcia, ze mógł on z nimi w ogóle gadać, a co dopiero w ten sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro